Dziś jest:
Piątek, 19 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 5429x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Wt, 14 sty 2020 05:38   
Autor: FN, źródło: FN   

CZY W ŁODZI DOSZŁO DO PRZYPADKU SAMOZAPŁONU CZŁOWIEKA?

 

W mieszkaniu na II piętrze kamienicy przy ul. Wschodniej 56 w Łodzi ratownicy natknęli się tylko na nadpalone zwłoki mężczyzny. Miał na sobie spalone ubranie, ale w lokalu nie było widać poważnej działalności płomieni. Opis straży pożarnej wskazuje, że mogło dojść do jednego z najbardziej tajemniczych zjawisk znanych na Ziemi: samozapłonu człowieka.

 

 

O tej sprawie poinformował nas czytelnik serwisu.

 

From: […]

Sent: Tuesday, February 25, 2020 9:14 AM

To: nautilus

Subject: Samospalenie w Lodzi?

 Dzien dobry,

 taki artykul znalazlem dzisiaj:

https://expressilustrowany.pl/tajemnicza-smierc-przy-ul-wschodniej-splonal-mezczyzna/ar/c1-14812808

 "W mieszkaniu na II piętrze kamienicy przy ul. Wschodniej 56 ratownicy natknęli się tylko na nadpalone zwłoki mężczyzny. Miał na sobie spalone ubranie, ale w lokalu nie było widać poważnej działalności płomieni.

 - Wyposażenie mieszkania było ledwie okopcone - powiedził oficer dyżurny MSK PSP." Czyzby samospalenie?

 Pozdrawiam,

[…]

 

Faktycznie opis może wskazywać, że doszło do samozapłonu człowieka. Wtedy także nie ma żadnych śladów pożaru poza jednym: spalone lub mocno nadpalone ludzkie zwłoki.

 

W poniedziałek, 24 lutego, o godz. 18.35 łódzką straż pożarną wezwano na ul. Wschodnią, gdzie miało dojść do pożaru. Tego, co zastali na miejscu strażacy, nikt się jednak nie spodziewał...

Oficerowie z Miejskiego Stanowiska Kierowania Państwowej Straży Pożarnej wysłali na ul. Wschodnią osiem zastępów strażaków. Oprócz wozów gaśniczych także wozy z podnośnikami koszowymi, które bardzo przydają się w akcjach gaśniczych prowadzonych w gęstej zabudowie śródmieścia. Jednak tym razem nie było czego gasić...

W mieszkaniu na II piętrze kamienicy przy ul. Wschodniej 56 ratownicy natknęli się tylko na nadpalone zwłoki mężczyzny. Miał na sobie spalone ubranie, ale w lokalu nie było widać poważnej działalności płomieni.

- Wyposażenie mieszkania było ledwie okopcone - powiedził oficer dyżurny MSK PSP.

Na razie nie wiadomo, kim był znaleziony człowiek. Strażacy nie znaleźli jego dokumentów. Wyjaśnieniem zagadki tej tajemniczej śmierci zajmie się policja.

 



 


Z ARCHIWUM FN

Piątek, 30 stycznia 1998 roku dla Anny Kowalskiej był najtragiczniejszym dniem w życiu. Razem z mężem i dwójką dzieci mieszkała w małej miejscowości pod Kielcami. Kilkanaście domów, jeden sklep, przystanek Pekaesu. Kto by podejrzewał, że w tej niepozornej mieścinie objawiło się jedno z najbardziej zadziwiających zjawisk na świecie.... Kowalscy dopiero co zamieszkali w nowowybudowanym domu jednorodzinnym. Razem z dwojgiem dzieci, 1.5 rocznym Adasiem i 6-letnią Jolą byli spokojną, udaną rodziną.

Anna opiekowała się dziećmi, zaś jej mąż pracował jako kierowca w prywatnym przedsiębiorstwie. W tym dniu męża nie było w domu. Pani Anna zaczęła dzień tak jak zwykle. Po śniadaniu i nakarmieniu dzieci była z nimi na krótkim spacerze, w trakcie którego zrobiła małe zakupy. Kilkanaście minut przed drugą Anna postanowiła zrobić pranie. Małego Adasia zaniosła do dziecinnego pokoju na piętrze. Dziecko było spokojne, nie wykazywało żadnych oznak choroby.  Anna razem z córką poszła do kuchni. Włączyła pralkę i rozpoczęła pranie. Było kilka minut po trzeciej, kiedy poczuła nieprzyjemny swąd. Nie był to zapach zwykłej spalenizny, która powstaje choćby po nadpaleniu elektrycznego kabla.

 " To było, jakby ktoś tłuszcz palił " - zezna później prowadzącym śledztwo policjantom.  W pierwszym odruchu pomyślała, że na strychu doszło do zwarcia instalacji elektrycznej i zaczął się pożar. Postanowiła ratować syna. Wbiegając po schodach spostrzegła dym. Chodziło o drzwi do pokoju Adasia. Przez szparę pomiędzy drzwiami a podłogą wydostawał się czarny jak smoła dym. Anna złapała za klamkę, ale była ona zbyt rozgrzana, żeby ją nacisnąć. Z największym wysiłkiem udało jej się otworzyć drzwi. Pierwsze, co zapamiętała, to kłęby czarnego, gryzącego w oczy dymu.

Nigdy wcześniej nie widziała, żeby był on tak gęsty i tłusty. Gryzący zapach ścisnął jej gardło, Anna o mało nie straciła przytomności. Po chwili oszołomienia udało jej się jednak wejść do pokoju. Od razu spojrzała na łóżeczko, w którym leżał Maciuś. Tego widoku nie zapomni do końca życia... Jej mały syn płonął. Wydawało się, jakby spalał go jakiś wewnętrzny ogień. Z główki dziecka wydobywał się płomień, który swoim kolorem przypominał końcówkę palnika tlenowego. Był intensywnie jasnoniebieski, słychać było nawet charakterystyczny syk. Od dziecka biło gorąco, wszystkie sprzęty wokół były rozgrzane do wysokiej temperatury. W pierwszym odruchu Anna chciała chwycić swojego syna, ale okazało się to niemożliwe. Pobiegła do kuchni po miskę z wodą, w której robiła pranie. Przy pomocy tej wody próbowała zagasić płomienie, które wydobywały się z ciała jej dziecka. Dopiero po kilku minutach udało jej się zdusić ogień. Krzyk Anny zaalarmował sąsiadów, którzy wezwali straż pożarną i policję.

 

Raport sporządzony przez straż pożarną nie potrafił wykazać przyczyny zapalenia się ciała małego Maciusia. Strażacy zauważyli, że w pokoju musiała panować bardzo wysoka temperatura. Wskazywało na to stopienie się butelki, która stała obok łóżeczka dziecka. Odnotowali dziwne zjawisko - od ognia nie zapaliły się meble, a nawet samo łóżeczko pozostało nietknięte.

Także pościel wydawała się jedynie okopcona. Było to niezwykłe biorąc pod uwagę wysoką temperaturę, jaka towarzyszyła była podczas tego zdarzenia... Uwagę strażaków zwróciła dziwna, czarna maź, która pokrywała cały sufit i ściany. Miała ona tłustą i lepką konsystencję. Także firanki, które wisiały w pokoju dziecka, nie spaliły się, a jedynie nasiąkły tą substancją. Na ścianach odbijały się wyraźnie zarysy mebli, które do nich przylegały. W ten sposób można było precyzyjnie ustalić źródło wysokiej temperatury. Ponad wszelką wątpliwość znajdowało się ono wewnątrz dziecinnego łóżeczka.

Przyjęto kilka hipotez. Pierwsza była taka, że matka lub ktoś z rodziny, celowo lub przypadkiem polał dziecko łatwopalnym płynem. Ekspertyza wykonana przez policję wykluczyła taką możliwość. Nie stwierdzono obecności jakichkolwiek środków chemicznych. Kolejna hipoteza zakładała, że dziecko leżało na poduszce elektrycznej, w której nastąpiło zwarcie instalacji. I tą wersję wydarzeń musiano odrzucić. W pobliżu źródła ognia nie było kontaktu elektrycznego. Mimo wielokrotnego przeszukania domu nie znaleziono niczego, co mogłoby przypominać poduszkę elektryczną. Obrażenia dziecka nie wskazywały także na to, że zgorzelina powstała na skutek łuku elektrycznego. W aktach prokuratury w Kielcach są relacje ekspertów policyjnych. Mówią oni wyraźnie, że organy dziecka były spieczone, zaś źródło ognia znajdowało się... przy główce chłopczyka.

Rozmowy ekipy FN z rodzicami Maciusia także nie doprowadziły do niczego. Bezkonfliktowa rodzina, osoby zrównoważone psychicznie, lubiani przez sąsiadów. Nic nie wskazywało na to, że Anna wymyśliła sobie tę historię. Wtedy po raz pierwszy wzięto pod uwagę możliwość, że oto w tej podkieleckiej miejscowości doszło do przypadku samozapłonu człowieka.

 

 

Kiedy badaliśmy ten przypadek w lutym 98 roku, udało nam się dotrzeć do prokuratora prowadzącego śledztwo w sprawie tajemniczego zgonu dziecka państwa Kowalskich.

„Pierwszy raz w życiu spotkałem się z takim przypadkiem” – stwierdził  prokurator Jerzy Piwko z prokuratury rejonowej w Kielcach. Sprawa wydarzeń w rodzinie państwa Kowalskich budziła jego wątpliwości. O przypadkach samozapłonu ludzi dowiedział się przypadkiem. Czy właśnie teraz mieliśmy do czynienia z takim zjawiskiem? Prokurator był bardzo ostrożny w ocenie tej sprawy. Przyznał jednak, że śledztwo nie potrafiło znaleźć odpowiedzi na podstawowe pytania: skąd wziął się ogień i w jaki sposób spaliło się ciało?

Człowiek jest bowiem istotą trudnopalną, do zwęglenia ciała wymagany jest żar ogromnego pieca, albo gigantycznego pożaru.  W tym przypadku ani o jednym, ani o drugim, nie mogło być mowy...

Oto fragment raportu po przeprowadzonej sekcji zwłok małego Maćka Kowalskiego:

" Oględziny i sekcja zwłok 18-miesiecznego dziecka wykazały, że zaszły nastepujące zmiany: zwęglenie skóry na całym ciele, częściowe zwęglenie kości czaszki, spieczenie mózgu, zwłaszcza prawej półkuli. Zwęglenie palców prawej ręki, żywoczerwone zabarwienie narządów wewnętrznych. Zmian chorobowych nie stwierdzono".

 




Kolejny przypadek samozapłonu człowieka w Polsce wydarzył się rok później. Latem 1999 roku w dziesięciopiętrowym bloku na osiedlu Gdańsk-Żabianka spłonął 64-letni Henryk P. Strażaków wezwali sąsiedzi, których zaintrygował czarny dym buchający z okna mieszkania, które zajmował Henryk P. W powietrzu czuć było także nieprzyjemny zapach. Sąsiedzi opowiadali także o dziwnych strużkach ciemnego dymu, które wydobywały się spod drzwi mieszkania, w którym doszło do samospalenia.

Wśród przybyłych na miejsce zdarzenia strażaków był młodszy aspirant, Przemysław Glapiak. Według jego relacji denat leżał na podłodze w kuchni. Jego ciało było wypalone, głównie w środkowej części ciała. Poza denatem nie zapalił się żaden mebel. Strażak przyznał, że w swoim życiu widział dziesiątki spalonych w pożarach ludzkich ciał, ale z takim wypadkiem zetknął się po raz pierwszy! Nie potrafiono zlokalizować źródła ognia. Wykluczono możliwość samobójstwa przez oblanie się łatwopalnym płynem. Przez chwilę brano pod uwagę zapalenie się ubrania Henryka P. od papierosa (denat był nałogowym palaczem), ale i tę możliwość odrzucono. Sprawa trafiła na półkę „zjawiska niewyjaśnione”.


Przypadki samospaleń znane są ludzkości od tysięcy lat, wspominali o tym starożytni kronikarze. Francuski ksiądz Boineau był świadkiem, jak w 1749 roku na jego oczach spaliła się na popiół kobieta siedząc przy stole i popijając koniak. Znana jest relacja doktora Hartwella ze stanu Massachusetts, który ponad sto lat temu został wezwany na pomoc przez kilkunastoletnią dziewczynę. Kiedy przybył na miejsce okazało się, że jej matka spaliła się na popiół, podczas gdy liście i ziemia wokół niej pozostały nienaruszone. Najsłynniejszym przypadkiem samospalenia człowieka w ubiegłym wieku była historia śmierci pani Mary Reeser w St. Petersburgu na Florydzie.


W mieszkaniu znaleziono jedynie lewą stopę starszej pani, która była nietknięta pośród popiołów. Nie było źródła ognia. Temperatura w pokoju pani Reesner była bardzo wysoka, gdyż stopiły się świece, które stały w odległości kilku metrów od jej ciała. Jednak gazety i bielizna znajdujące się przy szczątkach zwłok nie wykazywały żadnych śladów ognia.

W 1966 roku w tajemniczych okolicznościach spalił się emerytowany lekarz, J. Irving Bentley. Gdy został znaleziony w swoim domu w Pensylwanii, w jego pokoju policja zobaczyła tylko biały popiół i spaloną, dolną część lewej nogi.

Wiadomo, że podczas samospalenia ludzie palą się jasnym, niebieskim płomieniem. Jeden z londyńskich strażaków relacjonował, że w latach sześćdziesiątych na własne oczy widział samozapłon starszego człowieka.

" Z dziury w jego klatce piersiowej wydobywał się jasnoniebieski płomień przypominający płomień palnika. Słychać było przy tym syczenie " - opowiadał potem strażak. Bez chwili namysłu w dziurę z ogniem wsadził końcówkę węża strażackiego i odkręcił wodę. Nic to jednak nie dało i nieszczęśnik spalił się na popiół.

 

Jest kilka typowych objawów samospalenia. Gęsty, gryzący dym, który wypełnia pomieszczenie. Płomienie, które mają jasnoniebieską barwę i które wydobywają się z wnętrza człowieka. Charakterystyczne jest także to, że od ognia nie zapalają się pozostałe sprzęty domowe, a nawet ubrania ofiar. Może to wskazywać na wyjątkowy charakter ognia, który spala ludzkie ciało.

Samospaleniu towarzyszy także odgłos przypominający palnik gazowy. Samospalenie przebiega w bardzo wysokiej temperaturze. Często stapiają się sprzęty oddalone od ciała nawet o 5 metrów. Na miejscu zdarzenia często znajdowany jest biały popiół. Dziwne jest także to, że spaleniu ulegają ludzkie kości. Czasami nietknięte zostają stopy, jak gdyby ogień  celowo je omijał.

Przypadki samospaleń od zawsze intrygowały naukowców. Stanowczo wykluczają oni sytuację, w której ludzkie ciało ulega samozapłonowi. Ludzkie ciało z natury rzeczy jest... niepalne. Warto pamiętać, że w znacznej mierze składamy się z wody. Pierwsze poważne badania samospaleń ludzi ,przeprowadził doktor D. J. Gee na uniwersytecie w Leeds. W czasopiśmie " Medicine, Science and the Law " przedstawił wyniki swoich eksperymentów. Wykluczył istnienie związku pomiędzy spożywaniem alkoholu a samospaleniem. Ciało nasączone alkoholem paliło się tylko do momentu wypalenia się alkoholu. Nie paliła się także tkanka tłuszczowa. Doktor Gee ustalił, że ciało może się co prawda spalić na popiół, ale może się to odbyć jedynie w specjalnym piecu przy podawaniu do wewnątrz dużych ilości powietrza.

Pierwsza, poważna teoria wyjaśniająca przypadki samospaleń, pojawiła się w latach sześćdziesiątych. Mówiła ona, że samozapłon człowieka związany jest z natężeniem pola magnetycznego ziemi. Zauważono, że zjawiska te zdarzają się tylko w miejscach o bardzo wysokiej aktywności magnetycznej. Według tej teorii magnetyzm sprawia, że woda we krwi rozpada się na wodór i tlen. Mieszanina tych dwóch gazów, jak wiadomo, tworzy łatwopalny gaz.

Grupa naukowców brytyjskich próbowała znaleźć związek między samospaleniami a okresami występowania plam na słońcu. Zwiększona dawka cząstek elektromagnetycznych emitowanych w okresie aktywności słońca sprawia, że osoby szczególnie podatne na magnetyzm stają w płomieniach,

Jedna z najdziwniejszych teorii, wyjaśniajacych zjawisko samozapłonu,  jest związana z pojawianiem się pioruna kulistego. Jak wiadomo, jest to kula płynnej plazmy, która powstaje podczas wyładowań w czasie burzy i swobodnie unosi się w powietrzu. Według tej teorii, piorun kulisty dostaje się do wewnątrz człowieka i wypala go całkowicie. Natura piorunów kulistych jest taka, że mogą one swobodnie przelatywać przez ściany lub zamknięte okna. Na pewno nie jest dla nich przeszkodą ludzka skóra.

Kolejna teoria mówi o fragmencie kodu genetycznego w DNA, który jest odpowiedzialny za przemianę chemiczną ciała człowieka w łatwopalną substancję. Wystarczy kilka sprzyjających okoliczności, aby nasz kod się " obudził ".  Być może mit o „Sfinksie odradzającym się z popiołów” niesie z sobą ukrytą przed nauką prawdę o prawdziwej naturze człowieka. W naszych genach może być zachowany mechanizm samodestrukcji organizmu, który w starożytności był zastrzeżony tylko dla istot boskich. Samoczynnego spalenia się na popiół...

W ostatnich godzinach pojawiła się kolejna informacja o przypadku, który także może być... samozapłonem człowieka.

From: [...]
Sent: Friday, February 28, 2020 1:05 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Czyżby samospalenie?

 

Ciekawa informacja na stronie Gazety Giżyckiej:

 

--  http://gizycko.wm.pl/635890,W-mieszkaniu-znaleziono-zweglone-cialo-kobiety.html?fbclid=IwAR1VPhYxhAOuvWD7oluWKFoTuRfd2z5oJm2S1hT_Ntt5WBdTiwRsq-62U1Y  

[...]


Komentarze: 0
Wyświetleń: 5429x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Wt, 14 sty 2020 05:38   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.