Dziś jest:
Czwartek, 18 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7867x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pt, 21 sie 2020 12:15   
Autor: FN, źródło: FN   

OJCIEC CZESŁAW KLIMUSZKO - POLSKI GIGANT JASNOWIDZENIA, KTÓRY POMÓGŁ TYSIĄCOM LUDZI





Poczynając od marca bieżącego roku, kiedy Pandemia Koronawirusa rozlała się już w całej Europie, szczególnie doświadczając w tym czasie Włochy, wiele osób zaczęło zwracać się do różnego rodzaju przepowiedni szukając odpowiedzi, co będzie dalej z Covid-19. Również pośród wielu innych zaczęła być popularna przepowiednia Ojca Klimuszko, która odnosiła się do tragedii, jaka dotknie Włochy, a która to będzie poprzedzała trzecią wojnę światową, która z kolei doprowadzi do globalnego kataklizmu. Nie chcąc się skupiać tylko na tych przepowiedniach, które są często naginane do odpowiedniej sytuacji, chciałam przedstawić szersze spektrum działalności Ojca Klimuszko poprzez jego niezwykłe życie, pełne oddania dla innych.




Aby rozpocząć opowieść o życiu Ojca Czesława Klimuszko, w którym ziołolecznictwo i jasnowidzenie zajmowało poczesną rolę od najwcześniejszych lat życia do jego końca w roku 1980, należy cofnąć się do roku 1916, kiedy to jedenastoletni wówczas Czesław mieszkający wraz z niezamożnymi rodzicami i rodzeństwem w jednej ze wsi na Podlasiu spotkał się w lipcowy, piękny dzień ze swoją koleżanką Zuzią, aby zebrać poziomki.

W pewnym momencie zerwała się burza i właśnie w jej trakcie mały Czesław po raz pierwszy w życiu zwrócił uwagę na to, że dłonie Zuzi pokryte są licznymi brodawkami, na które wcześniej nie zwrócił uwagi. Nagle poczuł - jak później wspominał, że powinien zerwać jaskółcze ziele i natrzeć nim dłonie koleżanki. Zrobił tak, a po kilku dniach brodawki znikły z dłoni Zuzi. Od tego momentu zaczął zastanawiać się, skąd wiedział, że właśnie ta roślina pomoże uleczyć dłonie koleżanki. Wspominał ten moment tymi słowami:

„Zachęcony tym namacalnym sukcesem leczniczym, zacząłem się przypatrywać bliżej kwiatom i ziołom rosnącym na polach i łąkach. Wiedziony jakimś niepojętym instynktem, czy wyczuciem, zacząłem wyraźnie odczuwać właściwości lecznicze i trujące napotkanych ziół. Od jednych roślin odczuwałem idące ku mnie prądy kojące, błogie, przyjemne, jakby pieszczące, od innych natomiast – jakieś drażniące, niemiłe, szarpiące organizm i nawet gaszące dobry nastrój psychiczny.
Odkryciem byłem mocno zaskoczony. Przypadki te skierowały całą moją myśl ku żywej przyrodzie, szczególnie ku światu roślin i drzew. Ten zew i dynamizm przyrody żywej obudził w mojej jaźni nieprzepartą miłość i wieczystą przyjaźń z przyrodą. Byłem oddany całym moim uczuciem i myślą przyrodzie. Ona z kolei odkrywała przede mną swoje tajemnice i wciągała w swe bogate królestwo. Wpatrywałem się godzinami w rozkwitający pączek, który w moich oczach powoli rozwijał się w pełny kwiat. Wsłuchiwałem się w ciche tętno krążących soków wspaniałych drzew naszego kraju. W głębokim skupieniu odczuwałem niekiedy wibrujące prądy działające jakoś dobrze, regenerująco, kojąco od takich drzew jak: sosna, świerk, modrzew, lipa, brzoza, głóg. I na odwrót odczuwałem zimne, drażniące prądy, nawet jakby przygnębiające od osiki, olszyny, topoli, berberysu.”

Z koleżanką z dzieciństwa Zuzią związane jest również pierwsze widzenie, które miało miejsce dziewięć lat później, kiedy to dwudziestoletni już wówczas Czesław rozpoczął nowicjat w Kalwarii Pacławskiej, przyjmując imię zakonne Andrzej. 2 lutego 1925 roku zobaczył przed oczami scenę nagłej, niespodziewanej śmierci koleżanki z dzieciństwa Zuzanny. Zobaczył cały przebieg jej umierania, mimo że w tamtym czasie mieszkała ona bardzo daleko od niego. Dopiero po kilku dniach otrzymał wiadomości, które dokładnie potwierdziły, to co widział oczami swego ducha. Był tym zaskoczony, ale uznał, że zapewne jest to tylko incydent w jego życiu.



Cały czas podczas nowicjatu rozwijało się natomiast jego zainteresowanie ziołolecznictwem, które wpisywało się we franciszkańskiego ducha umiłowania przyrody. Święcenia kapłańskie otrzymał w maju 1934 roku w Krakowie. Wyróżniał się przez cały czas szczególną wrażliwością na cierpienie innych, które było zauważalne we wszystkich klasztorach, w których wówczas mieszkał i służył. W końcu znalazł się w Warszawie, w której pozostał do wybuchu wojny. Właśnie w stolicy, w ostatnią noc sierpnia 1939 roku miał sen, w którym zobaczył sceny rozstrzeliwania polskich żołnierzy, sceny z pól bitew, innych uwięzionych w obozach koncentracyjnych. Na końcu ukazał mu się zakrwawiony polski oficer, który pokazał mu, jak nazistowskie wojsko niszczy Europę, oraz ukazał losy Polski na przyszłe okresy, oraz dzieje niektórych narodów europejskich.

Po przebudzeniu i wybuchu wojny przekonał się szybko, że nie był to tylko senny koszmar, ale zapowiedź tego, co właśnie działo się na jawie. Sam na własnej skórze zaczął doświadczać okrucieństwa wojny. Po ucieczce z Warszawy do klasztoru w Kaliszu aresztowało go gestapo. Po zwolnieniu uciekł do Wierzbicy koło Radomia. Pozostał tam kilka dni. Tam właśnie po strasznych przeżyciach w pełni świadomie rozpoczął się w jego życiu okres jasnowidzenia. Wszystko zaczęło się latem 1940 roku, kiedy to przebywając w Wierzbicy pewnego dnia on wraz z innymi mężczyznami został przez oddział niemieckich żołnierzy zawleczony na rynek. Mężczyźni, towarzysze niedoli Ojca Klimuszko zaczęli być chłostani i kuci bagnetami. Klimuszce, jako księdzu kazali na to patrzeć. Następnie wszyscy mężczyźni zostali zamordowani, a jemu kazali pozować do zdjęć z ich ciałami. Gdy odmówił, kazali mu biegać wokół rynku. Po kolejnej odmowie, został dotkliwie pobity, pokopany i pokuty. To był moment graniczny, jak opisywał we wspomnieniach, po raz pierwszy przekroczył granice świadomości. Opisał ten moment następującymi słowami:

„Świadomość doznanej krzywdy oraz widok wynaturzenia człowieka z trupią główką na czapce, cały ten splot wypadków wywołał w mojej jaźni silny wstrząs, który z kolei wyzwolił we mnie drzemiące nieznane siły psychiczne, poruszył jakiś mechanizm w ośrodkach mózgu, obudził nadświadomość, dzięki której zacząłem przenikać psychofizyczną strukturę człowieka. Zacząłem dostrzegać w pewnych momentach za niektórymi ludźmi ciągnący się jakby film ze scenami ich przeżyć i przeszłości. Czułem wyraźnie, że w mojej sferze psychicznej nastąpił jakiś przełom, zaistniało coś, i to coś nie jest anormalne, lecz raczej ponadnormalne"

Od tego też momentu oprócz silnych przeczuć, które kilkukrotnie ratowały mu życie, zaczął również widzieć całe życie człowieka, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, stan zdrowia, uzdolnienia, wady itd. patrząc tylko na fotografię. Początkowo nie traktował tych uzdolnień zbyt poważnie, ale po zakończeniu wojny, kiedy wraz z innymi zakonnikami został skierowany na Pomorze do Prabut, stwierdził, że może pozytywnie wykorzystać swój dar i pomagać ludziom w odnajdywaniu ich bliskich zaginionych podczas zawieruchy wojennej, albo lokalizować miejsce pochówku.


Sława Ojca Klimuszko szybko rozeszła się po kraju, co zaowocowało ponad setką listów dziennie, oraz wręcz najazdem ludzi proszących go o pomoc z całej Polski. Przytłaczało to Ojca Klimuszko, ponieważ miał z jednej strony będąc odpowiedzialną osobą wyrzuty sumienia, czy też nie oszukuje ludzi, ponieważ nie mógł cały czas pojąć, że ma możliwość przenikania ludzkich losów - wydawało mu się to tylko szczęśliwymi zbiegami okoliczności. Z drugiej strony mocno przeżywał swoje wizje, które często bardzo go wyczerpywały. Opisywał swój dar jasnowidzenia tymi słowami:

„Najbardziej wstrząsającym przeżyciem jasnowidza jest widzenie dramatycznych scen rozgrywającego się wydarzenia, wobec którego musi pozostać biernym widzem, bez możliwości wpływu. Podobny wstrząs rodzi w duszy jasnowidza świadomość odpowiedzialności za wynik powierzonej mu sprawy do rozstrzygnięcia".

Będąc osobą poważnie traktującą swoje powołanie i dar, którym został obdarzony zgadzał się na badania naukowe, testy, które miały sprawdzać prawdziwość tego, co przepowiadał. Brał udział również w sympozjach naukowych na temat parapsychologii. Właśnie podczas jednego z takich zjazdów odbywających się w Olsztynie w 1947 roku przepowiedział, że w ciągu czterech miesięcy umrze na chorobę związaną z płucami ówczesny Prymas Polski kardynał Hlond, a zaraz po nim zginie inny dostojnik kościelny. To ugruntowało jego sławę, ponieważ faktycznie Prymas Hlond zmarł cztery miesiące później w październiku na nagłe zapalenie płuc, a z kolei biskup Łukomski zginą w wypadku samochodowym wracając z jego pogrzebu, a był on postrzegany jako jego następca - przyszły Prymas.

Wszystkie te wydarzenia w komunistycznej Polsce nie spotkały się z przychylnością władzy, której nie podobała się coraz większa popularność franciszkanina, dlatego też postanowiono się go pozbyć. Ojciec Klimuszko wyczuł te niebezpieczeństwo, dlatego udając kobietę uciekł z klasztoru z Prabut 8 grudnia 1948 roku. Przez następne lata, pod fałszywym nazwiskiem ukrywał się w różnych klasztorach, aż w końcu na stałe dzięki swojemu przyjacielowi Ojcu Lucjuszowi Chodukiewiczowi osiadł w 1961 roku w Elblągu. Tam dalej pomagał pomimo zakazów ze strony władz komunistycznych, ale i kościelnych. Powołanie niesienia pomocy innym było silniejsze. Równolegle cały czas praktykował studia nad ziołami, pomagając często w beznadziejnych przypadkach. Stosował tylko mieszanki ziół, uważając, że pojedyncze zioła pite jako herbata niewiele pomogą. Cechą charakterystyczną jest zachowanie zawsze nieparzystej ilości ziół w mieszankach: 5, 7, 9 i 11. Swoje doświadczenia opisał w książce " Wróćmy do ziół leczniczych" , gdzie zawarł 151 recept zespołowych na 127 jednostek chorobowych, ujętych w 12 grupach farmakologicznych. Skromny franciszkanin ujął to takimi słowami:

„Nie jestem ani uzdrawiaczem, ani cudotwórcą, ani nieomylnym. Chciałbym tylko przynajmniej odrobinę mojej zdobytej wiedzy i doświadczenia przekazać ludziom oraz przedstawić to ogromne bogactwo, jakie nam daje żywa przyroda dla ludzkiego zdrowia.”

„Swoje wiadomości o potężnej mocy leczniczej ziół ugruntowałem na wieloletnich doświadczeniach i długich studiach. Przez 25 lat badałem i poznawałem drogą doświadczalną działanie ziół, owoców i roślin wyższych gatunków. Stosowałem je w praktyce w przypadkach beznadziejnych stanów chorobowych, kiedy lekarze opuścili ręce bezradnie. Stosowałem je najczęściej z pozytywnym skutkiem.”

W roku 1966 wyjechał do Szwajcarii, gdzie w 1973 roku rozpoczął spisywanie swoich przemyśleń. Następnie pięć lat później znalazł się w Jugosławii, gdzie przy naocznych świadkach przepowiedział tragiczną śmierć włoskiego premiera Aldo Moro i pomógł odnaleźć jego ciało. Po 56 dniach od porwania premiera Aldo Moro i bezskutecznych poszukiwaniach przez włoską policję powiedział przedstawicielowi ambasady, na jakiej ulicy stoi samochód, w którym znajduje się ciało premiera Włoch.
Ojciec Klimuszko miał dar widzenia zdarzeń bliskich i odległych w czasie, a także tych, które już się wydarzyły. Dotyczyły one zarówno prywatnych osób jak i znanych postaci, a także poszczególnych losów państw i całego świata. Podczas wojny wpłynął również siłą własnej woli na zachowanie drugiego człowieka. Zrobił to trzykrotnie. Pierwszy raz podczas kontroli dokumentów, których wówczas nie miał. Żandarm nie zdołał o nie poprosić, ponieważ nagle zaczął silnie wymiotować, po raz drugi - podczas kontroli granicznej "zmusił" jednego z Niemców do wycofania się do ubikacji, drugi zaś nie był w stanie przeprowadzić kontroli, ponieważ zaczął bełkotać i wykonywać nieskoordynowane ruchy.

Współpracował również z FBI, która zwróciła się o pomoc w odnalezieniu wnuczki magnata prasowego Patty Hearst. A współpracując z milicją ustalił między innymi miejsce śmierci legendarnego Hubala, czyli majora Henryka Dobrzańskiego, którego Niemcy jak zobaczył w wizji poćwiartowali, oraz wskazał miejsce, gdzie mordercy zamurowali zwłoki zamordowanego syna Bogdana Piaseckiego - założyciela PAX-u.

Innym razem przyjechał do niego spod Ornety mężczyzna z prośbą o odnalezienie jedenastoletniej córki, która zaginęła pół roku wcześniej. Po spojrzeniu na fotografię dziewczynki zobaczył obraz jej pociętego na kawałki ciała, umieszczonego w worku, zatopionym w bajorze niedaleko rodzinnej wsi. Opisał dokładnie to miejsce. Po trzech dniach pojawili się u niego krewni dziewczynki z informacją o odnalezieniu zmasakrowanego ciała, dokładnie gdzie wskazał Ojciec Klimuszko. Ojciec dziecka nie był w stanie przyjechać osobiście z rozpaczy.

Przepowiadał również mniej istotne rzeczy, czy też wręcz bardzo miłe. Przykładem może być relacja jednej z dziennikarek, która wspominała jak pewnego razu była na sympozjum w Poznaniu, gdzie spotkała się z franciszkaninem, który przyjechał na nie z Elbląga, a ona z Warszawy. Ojciec Klimuszko powiedział jej, że otrzymała nagrodę. Po powrocie do Warszawy okazało się, że czekała na nią nagroda Radiokomitetu za całokształt pracy w roku 1976. Innym razem podróżowała ona z Klimuszko samolotem. Gdy udali się na lotnisko zauważyła, że bilet i dokumenty zostawiła w hotelu. Ojciec Klimuszko, powiedział jej, że ma spokojnie taksówką pojechać po dokumenty i bilet, ponieważ odlot będzie opóźniony. Tak też się stało.

Z bardziej znanych przepowiedni, oprócz tych  wymienionych przez mnie na początku, należy wymienić szybką śmierć Jana Pawła pierwszego, a następnie wybranie na papieża Jana Pawła drugiego z Polski.

Pisarz Wojciech Żukrowski, który odwiedził go w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, spisał wspomnienie z owego spotkania na łamach czasopisma "Wiadomości Kulturalne" cytując słowa, które usłyszał od franciszkanina z Elbląga

"- Idę zamyślony korytarzem i nagle mi się rozstępuje na końcu ceglana ściana, zaczyna drgać i jakby się rozwiała. Podchodzę bliżej i sięgam wzrokiem daleko i z bardzo wysoka, jak kosmonauta... Ogarniam niemal całą planetę, rozumiesz, całą. Ona się przede mną rozściela płasko. Nie wiem jak to możliwe, ale tak było klika razy"



Głównie jednak chciałabym podkreślić, że ten niezwykły człowiek oddał praktycznie całe swoje życie bezinteresownej pomocy chorym w Polsce i za granicą poprzez studiowanie bogactw Matki  Natury.
Poprzez wiedzę, instynkt, a wręcz nadprzyrodzone zdolności w doborze ziół, z których sporządzał mieszanki ziołowe i przepisy, zasługuje na najwyższe uznanie. Możemy my wszyscy cały czas poprzez dostępne receptury, które spisał i pozostawił, korzystać z tego bogactwa.

Pozwolę podzielić się swoją osobistą historią, która przyczyniła się do napisania tego tekstu i zachęcenia wszystkich potrzebujących do być może poszukania zestawu ziół na swoje konkretne schorzenia, jak i ja uczyniłam. Nie rozpisując się nadmiernie, napiszę tylko, że w ostatnim czasie miałam dość poważne kłopoty zdrowotne. Latem przeszłam jedną operację, drugą miałam przewidzianą na koniec listopada. Na moje schorzenie nie ma, jak usłyszałam od mojego profesora prowadzącego, żadnego lekarstwa. Nie chciałam się poddać i zaczęłam szukać wyjścia i tak oto trafiłam na mieszankę ziół opracowaną przez Ojca Klimuszko. Poinformowałam mojego profesora, że znalazłam taką mieszankę ziół na moje konkretne schorzenie i będę ją piła. Nie miałam wiele czasu, tylko 2 miesiące, dlatego szybko zakupiłam odpowiednie zioła, zmieszałam je i zaczęłam regularnie pić trzy razy dziennie. Zalewałam je wrzątkiem, trzy godziny przed wypiciem. Potem lekko po odcedzeniu podgrzewałam delikatnie. Wszystko według wskazań, jakie zostawił Ojciec Klimuszko. 20 listopada podczas szczegółowych badań mających zadecydować o zakresie operacji, okazało się, że na razie nie jest potrzebna, ponieważ nastąpiła znacząca poprawa. Postanowiłam zatem podzielić się tą wiedzą z innymi. Jestem cały czas w trakcie picia ziół, ponieważ kuracja podzielona jest na trzy części. Jestem przy końcu drugiej, a już uzyskałam efekt, który spowodował, że nie muszę poddawać się wyczerpującej, ciężkiej operacji. Przytoczę kilka tylko wskazań Ojca Klimuszko dotyczących stosowania mieszanki ziół. Oto kilka z nich:

„Zioła za każdym razem zaparzać świeże, nie wolno ich słodzić, ani duszkiem wypijać, lecz powoli, spokojnie, z wiarą w ich skuteczność.”

„Ziół poza korą i korzeniami nie wolno gotować, bo przez gotowanie zmniejszają swą siłę leczniczą, tracą bowiem witaminę C, olejki eteryczne oraz inne potrzebne substancje.”

„Otóż po wypiciu całego zestawu ziół należy zrobić przerwę na 7 dni i zacząć pić taki sam zestaw, po skończeniu drugiego zestawu, przerwać na 12 dni i wypić trzeci zestaw jako porcję profilaktyczną.”

"W czasie leczenia ziołami, często w czwartym lub piątym dniu może nastąpić pogorszenie, a nawet ból. Nie trzeba się tego bać i nie przerywać kuracji, gdyż jest to reakcja świadcząca, iż coś się w naszym organizmie dzieje, kuracja postępuje prawidłowo, a za parę dni ból przeminie bezpowrotnie.”




Chciałam tylko na koniec dodać, że w czasach nam współczesnych coraz więcej naukowców docenia wiedzę ludzi, którzy znając potęgę ziół sporządzają od wieków mieszanki ziół na najróżniejsze schorzenia. Można tutaj podać przykład etnobotanika Marka Plotkina, który od ponad trzydziestu lat za zgodą szamanów z lasów deszczowych z Surinamu spisuje stare receptury tworząc medycynę roślinną, będącą uzupełnieniem medycyny zachodniej. Dzięki działalności Marka Plotkina powstały już cztery kliniki Shaman's Apprentice Clinic, które poprzez swoją działalność pomagają rdzennym społecznościom troszczyć się o ich terytorium i chronić jednocześnie lasy deszczowe.

Niedawno Plotkin opowiadał, jak w jednej z takich klinik społeczność z lokalnych roślin przygotowała herbaty pobudzające układ odpornościowy. Następnie rozdała te herbatki wszystkim w okolicznych wioskach, aby nie zachorowali na koronawirusa. Jak donosi Plotkin, to że faktycznie w okolicy nikt nie zachorował dotychczas na koronawirusa, nie jest żadnym dowodem, że napar działa, ale pokazuje, że wiedza nie zanika i rdzenni mieszkańcy próbują jakoś radzić sobie z problemami, które przychodzą z zewnątrz.

Można tutaj na koniec wracając do naszego Ojca Klimuszko, który zmarł w 1980 roku przytoczyć jego słowa:

„Szukajmy kontaktu z żywą przyrodą, a znajdziemy w niej radość życia, jej tchnienie przynosi nam energię i tężyznę naszemu ciału. Przyroda nas żywi, uczy, leczy, koi, kocha i raduje.”


Beata Dąbek

Cytaty pochodzą z książek Ojca Klimuszko "Wróćmy do ziół leczniczych", oraz "Moje widzenie świata. Parapsychologia w moim życiu"


Wielkie podziękowanie dla p. Beaty Dąbek za ten fantastyczny tekst o tym niezwykłym człowieku. Ojciec Klimuszko zmarł 25 sierpnia 1980 roku w Elblągu. W przyczynie zgonu stwierdzono przewlekłe zapalenie oskrzeli. Pochowany został na elbląskim cmentarzu Dębica. W 2002 roku szczątki jego przeniesiono do grobowca obok kościoła św. Pawła Apostoła. W 2004 radni Elbląga pośmiertnie przyznali mu honorowe obywatelstwo miasta Elbląga.



Komentarze: 0
Wyświetleń: 7867x | Ocen: 0

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5


Pt, 21 sie 2020 12:15   
Autor: FN, źródło: FN   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Brak zainteresowanych Załogantów.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.