Dziś jest:
Piątek, 19 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie





SEN I MAGICZNA SIŁA PRZEZNACZENIA - HISTORIA Z OBOZU W OŚWIĘCIMIU
Nie, 10 gru 2023 22:01 | komentarze: brak czytany: 3604x

Szanowna FN [...] dostarczane mi są różne rzeczy do czytania, ostatnio kilka dotyczących holocaustu i tak pomyślałam sobie, że może spróbuję napisać mały tekst dla Nautilusa opierając się na dwóch, czy trzech historiach ludzi, którzy przebywając w obozie koncentracyjnym, pomimo całkowitego załamania zasad moralnych, morderczej, wyniszczającej pracy, głodu, chorób, braku perspektyw na jeszcze normalne życie, które wiedli wcześniej, znajdowali jednak w sobie siłę na akty bohaterstwa, ponieważ w ich maltretowanych psychicznie i fizycznie ciałach przetrwały uczucia silniejsze od głodu i obezwładniającego strachu, a tymi uczuciami była miłość.

Mogłoby się wydawać, że nie są to historie dla Nautilusa, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że może przykłady tych ludzi dadzą niektórym czytelnikom Nautilusa nadzieję i siłę, że ten trudny czas pandemii koronowirusa, który przeżywają obecnie bojąc się zarówno zarażenia jak i utraty źródła dochodów jest czasem trudnym, ale że byli ludzie, którzy żyli w czasie największego dramatu naszej cywilizacji- w czasie drugiej wojny światowej i mimo tego znajdowali w sobie siłę, aby żyć pomimo wszystko. To dzięki miłości szeroko pojętej, która jest najpotężniejszą siłą w całym Wszechświecie.

[...]



[...] w tej głównej historii występuje opis snu, który popchnął głównego bohatera do działania, a także po latach niezwykły zbieg okoliczności, a raczej przeznaczenie. Historia dotyczy Jerzego Bieleckiego i Cyli Cybulskiej. Jerzy Bielecki trafił do obozu transportem z Tarnowa 14.06.1940 roku po tym jak został schwytany przez Niemców podczas próby przedostania się poprzez Węgry do Francji, gdzie zamierzał wstąpić do polskich sił zbrojnych. Zamiast tego znalazł się w Oświęcimiu. Miał wtedy 19 lat.


Cyla Cybulska i Jerzy Bielecki w młodości

Otrzymał tzw."stary numer" 243. W obozie udało mu się przetrwać 4 lata i 5 tygodni, gdzie ciężko pracował między innymi przy budowie ogrodzenia, budowaniu baraków, ulic, a następnie w młynie i magazynach zbożowych. To pozwoliło mu poznać doskonale obozowe realia, a także co było niezmiernie ważne nawiązać znajomości wśród innych więźniów zdobywając wzajemnie zaufanie. Posługiwał się również biegle językiem niemieckim. Nagle pewnego dnia jak wspominał po latach "Gdy wokół panowała śmierć, mnie spotkała miłość".

Kobietą tą okazała się pochodząca z Łomży Cyla Cybulska. Do Auschwitz-Birkenau trafiła w styczniu 1943 roku." Do obozu przywieziono całą moją rodzinę, tzn. mamę Felę, ojca Mordechaja, starszego brata Jakuba, młodszego Natana, oraz 10-letnią siostrę... Uznano mnie za zdolną do pracy. Z naszej licznej rodziny tylko ja jedna pozostałam przy życiu. Wszyscy pozostali zginęli" wspominała po latach.

W ciągu jednego dnia straciła wszystkich bliskich - otrzymała numer 29558. Poznali się w pralni w Auschwitz, gdzie Cyla przebywała wraz z grupą innych więźniarek. Jerzy Bielecki wspominał, że od pierwszego spojrzenia coś zaiskrzyło pomiędzy nimi. Na początku rozmawiali ze sobą przez szpary w ścianach baraku, następnie wyczekiwali na moment, podczas gdy esesmani szli na obiad, na chwile, które mogli spędzić razem, chwycić się za dłonie, pogładzić po policzkach, pocałować, opowiedzieć sobie nawzajem o swoich wspomnieniach z życia, które wiedli wcześniej. Pomagało im to choć na moment uciec od straszliwej codzienności.

Oboje marzyli o wspólnej przyszłości i czuli, że miłość wypełnia ich z każdym dniem coraz mocniej. Kominy krematoriów tymczasem  dymiły bez przerwy, oboje mieli świadomość, że ich dni mogą być policzone, szczególnie Cyli.

Pewnego dnia Cylia opowiedziała Jerzemu, że bliska jej koleżanka jeszcze ze szkoły została zastrzelona bez powodu przez esesmana i że ich wspólne plany nie mają sensu, wtedy Jerzy poprzysiągł, że wyprowadzi ich razem z obozu. Była to forma pocieszenia dla nich obojga, ale okazało się, że jego słowa okazały się prorocze.

Stało się to po straszliwym bardzo realistycznym śnie, który miał Jerzy. We śnie, jak wspominał zobaczył ukochaną kobietę prowadzoną na śmierć. To ostatecznie spowodowało, że zdecydował się na zorganizowanie ucieczki. O pomoc poprosił swego przyjaciela Tadeusza Srogiego, który pracował w magazynie mundurowym SS. Ten wiedząc, że chodzi o wspólną ucieczkę zakochanych zdecydował się pomóc.

Poprosił jedynie przyjaciela, że aby na wypadek złapania przysiągł mu, że nie powie, kto dostarczył mu mundur, ponieważ On ma jedynie przy życiu matkę,  dla której cały czas stara się przeżyć w obozie. Przez okres około trzech miesięcy przynosił koledze elementy umundurowania, w postaci butów, pasa, spodni, a nawet okularów przeciwsłonecznych, które miały ochronić Jurka przed rozpoznaniem. W lipcu 1944 roku cały mundur był skompletowany i schowany w skrytce na strychu budynku, gdzie więźniowie spali. Do tego udało się wyrobić fałszywą przepustkę, zebrać trochę jedzenia na przetrwanie, oraz buty dla Cyli. Plan był taki, że Jurek przebrany za esesmana wyprowadzi Cylę z terenu obozu pod pozorem przesłuchania. Była to bardzo ryzykowna operacja, ponieważ niecały miesiąc wcześniej 24 czerwca 1944 roku inna zakochana para postanowiła uciec w podobny sposób. Byli to Edek Galiński i Mala Zimetbaum. Edek przebrany w mundur wyprowadził Malę z obozu, ale wpadli po kilku dniach w Beskidzie Żywieckim. Zostali przewiezieni z powrotem do obozu. Tam Mala podcięła sobie żyły żyletką, którą miała wcześniej ukrytą, natomiast Edek został stracony w publicznej egzekucji, podczas której więźniowie zebrani na placu w geście szacunku sami zdjęli czapki z głów.


Mala Zimetbaum i Edek Galiński

Jerzy Bielecki pomimo, że szanse były znikome, niecały miesiąc po tych tragicznych wydarzeniach zdecydował się na podobną ucieczkę z Cylą cały czas pamiętając swój straszny sen, bojąc się by nie okazał się proroczy. Siła miłości okazała się większa od strachu. 21 lipca 1944 roku nie bez przeszkód przebrany w mundur esesmana wyprowadził, tak jak obiecał, Cylę z terenu obozu.

Był piątek około godziny 15.00, Jerzy przebrał się drżącymi rękami w mundur Rottenführer'a -SS Politische Abteilung (odpowiednik kaprala) i udał się  w stronę komanda, w którym pracowała ukochana. Tam pracującej kapo rozkazał po niemiecku sprowadzenie więźniarki Cyli na przesłuchanie. Gdy Cyla pojawiła się, prawie zemdlała, gdy zobaczyła Jerzego w mundurze. Po wyjściu na zewnątrz niespodziewanie zaatakował ich pies jednego z esesmanów, który w ostatniej chwili przed rzuceniem się na uciekinierów został przywołany przez swego pana. Następnie przyszedł moment kulminacyjny - przejścia przez bramę i okazanie fałszywej przepustki. Strażnik zmęczony panującym tego dnia upałem, spojrzał na nią niedbale i wypuścił Jerzego i Cylę na wolność... Po 9 dniach dotarli do Generalnego Gubernatorstwa do wsi Przemęczany, z której pochodził Jerzy.

To jednak nie zakończyło ich historii. Ze względu na żydowskie pochodzenie Cyli, matka Jerzego nie była przychylna temu związkowi i chciała, aby Cyla odeszła. Wobec tej sytuacji ukryto ją niedaleko w Gruszowie w domu państwa Czerników, u których przetrwała do końca wojny. Ze względu bezpieczeństwa musieli się rozdzielić pod koniec września przysięgając sobie, że się odnajdą. Jerzy rozpoczął walkę w szeregach Armii Krajowej. W lutym 1945 roku powrócił, aby spotkać się z ukochaną, ale okazało się, że kilka dni wcześniej wyjechała ona z Gruszowa. Cyla udała się do rodzinnej Łomży. Cały czas myślami była przy ukochanym i oczekiwała na wieści o nim od państwa Czerników. Wreszcie nadszedł od nich list informujący Cylę, że Jerzy zginął pod koniec wojny, walcząc w oddziale partyzanckim. Po jakimś czasie poznała Dawida Zacharowitza, za którego wyszła za mąż i zamieszkała najpierw w Łodzi, a następnie wyemigrowała najpierw do Szwecji, a ostatecznie do Stanów Zjednoczonych. Jerzy Bielecki z kolei również szukał jakichkolwiek informacji o Cyli, w końcu i jemu Czernikowie powiedzieli, że Cyla nie żyje i jak się dowiedzieli, zmarła w szpitalu w Sztokholmie...

Tak mogła się zakończyć ta historia, ponieważ byli dla siebie nawzajem martwi, gdyby przeznaczenie nie chciało inaczej. Jerzy Bielecki po wojnie ukończył studia na Politechnice Krakowskiej, założył rodzinę z żoną i dziećmi zamieszkał w Nowym Targu, gdzie został oddelegowany do pracy. Tam przez wiele lat był nauczycielem, a do emerytury dyrektorem Zespołu Szkół Mechanicznych. Cyla zaś mieszkała razem z mężem, który zmarł w 1973 roku i córką w Nowym Yorku. I tak nadszedł maj roku 1983. Do Cyli raz w tygodniu zaczęła przychodzić Polka z Rzeszowa, która zarabiała w Nowym Yorku sprzątaniem.

Cyla spragniona tego, aby porozmawiać z kimś po polsku poprosiła Polkę, by została dłużej na kawie. Wtedy opowiedziała jej najpiękniejszą historię swojego życia o Jerzym i wspólnej ucieczce z obozu. Polka słuchała opowieści jak przyznała nie wierząc, że to dzieje się naprawdę, ponieważ ona przed wyjazdem z kraju widziała w telewizji program "I w Oświęcimiu kwitły róże", w którym, jak powiedziała, wystąpił były więzień z Auschwitz, który opowiedział jak uciekł z ukochaną Żydówką z Łomży z obozu."

Kobieta była oszołomiona tym zbiegiem okoliczności i przypomniała sobie, że mężczyzna miał na imię Jerzy i jest dyrektorem szkoły na Podhalu"...Cyla od razu podjęła działania by odnaleźć kontakt z Jurkiem.

Jeszcze tego samego dnia, o 5 nad ranem Jerzego Bieleckiego obudził telefon, po podniesieniu słuchawki usłyszał, że Warszawa łączy go z Nowym Yorkiem. Następne co usłyszał to szloch i słowa "Jureczku, to ja, twoja Cylutka". Jak wspominał, od razu wiedział czyj to głos. Już 8 czerwca 1983 roku Cyla wylądowała na lotnisku w Balicach, gdzie Jerzy czekał na nią z bukietem 39 róż - za każdy rok rozstania jedna róża. Od tego momentu Cyla powracała do Polski wielokrotnie, również kilkakrotnie do Ameryki podróżował Jerzy. W 1985 roku Jerzy Bielecki za uratowanie Cyli otrzymał medal Sprawiedliwego Wśród Narodów, oraz tytuł Honorowego Obywatela Państwa Izrael. Jego drzewko rośnie w ogrodzie Yad Vashem. Otrzymał również Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Za pomoc w ucieczce Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski został odznaczony również Tadeusz Srogi, który skompletował mundur i wyrobił fałszywą przepustkę - sam też przeżył pobyt w obozie.


Cyla Cybulska i Jerzy Bielecki

Cyla i Jerzy utrzymywali kontakt do śmierci, która Cylę zabrała w 2006 roku, a Jerzego w 2011 roku w 90 roku życia. Ta historia młodzieńczej, pełnej poświęcenia miłości, która przetrwała lata jest świadectwem, że jest to potężna siła dodająca odwagi do przezwyciężenia największych nawet przeszkód. Szczęśliwym epilogiem zakończyła się miłość, która narodziła się pomiędzy deportowanym w 1943 roku z Grecji Ovadią Baruchem, a 16 letnią Alizią. Obiecali sobie, że jeżeli przetrwają piekło obozu pobiorą się. Przeżyli, ale okazało się, że Aliza została wysterylizowana z nakazu profesora Carla Clauberga.

Narzeczony w przedślubnej intercyzie zadeklarował, że akceptuje w pełni, że nie będą mieć dzieci. Po jakimś czasie, ku ich ogromnej radości, okazało się, że Aliza jest w ciąży. Okazało się, że w ludzkim odruchu doktor Maximilian Samuel, który miał ją wysterylizować wykonał zabieg połowicznie i pozostawił jeden jajnik.


doktor Maximilian Samuel

Jego poświęcenie, a wykonywał takich" niepełnych zabiegów" więcej, zakończyło się dla niego śmiercią, ponieważ po donosie, że wykonuje "niepełne sterylizacje", został skazany na śmierć. Jego współczucie i ludzkie odruchy dały jednak początek życiu wielu ludzi. Tylko Aliza i Ovadia, dzięki jego człowieczeństwu doczekali się dwójki dzieci- syna i córki. Dla tych ludzi był to cud. Nawiązując jeszcze do obecnej sytuacji panującej pandemii koronowirusa, aby dodać otuchy tym, którzy szczególnie obawiają się zarażenia, a także tego, że nie będą mieli z czego żyć, chciałam podać jeszcze jeden przykład osób, którzy przetrwali piekło obozu.

W Auschwitz poznali się również i pokochali Adela i Zbigniew Heinrichowie. Adela trafiła do obozu w 1943 roku z Sosnowca za działalność w harcerstwie, zaś Zbigniew został do obozu przewieziony z warszawskiego Pawiaka w 1941 roku. Przetrwali ciężkie choroby w obozie - Adela pokonała malarię, zaś Zbigniew przeżył dokonywane na nim eksperymenty medyczne między innymi z zarazkami tyfusa plamistego. Jak oboje stwierdzili po latach, obchodząc 60 rocznicę ślubu, przeżyli, ponieważ kochali i mieli dla kogo żyć.

Myślę, że te przykłady ludzi, którzy znaleźli siły by przetrwać w pandemonium czyli stolicy piekła samotność, wszechobecną przemoc, niejasne reguły, szaleństwo, wymyślne i wciąż nowe sposoby maltretowania i upodlenia mogą być przykładem, że człowiek ma w sobie siłę by przetrwać i odrodzić się na nowo, oraz aby afirmować życie wraz z jego pięknem i wspaniałością, ale także z cierpieniem i nieprzewidywalnością.

Niech ta historia [...] w  okresie świąt symbolizujących odrodzenie da ludziom przeżywającym obecnie strach, zwątpienie w przyszłość jakąś nadzieję, że jeżeli ludzie żyjący w piekle, skazani na śmierć, bez przyszłości dali sobie radę, to i oni sobie poradzą i odrodzą na nowo.










* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.