[...] Witam serdecznie. Może to nic nie znaczy, ale dziś w nocy miałem bardzo wyrazisty sen o powodzi. Stałem na asfaltowej jezdni. Nie wiem gdzie to było. Zatrzymałem się (chyba jadąc samochodem), aby popatrzeć na jakieś urządzenie przepompowujące wodę. Było to przy rzece i wiem, że była to nasza Wisła - we śnie to po prostu wiedziałem. Z tym że rzeka była za wałem - nie było jej widać z miejsca gdzie stałem. Inni też się zatrzymywali, aby popatrzeć na to samo co ja - jako na fajną ciekawostkę.
Pamiętam, że pomyślałem, że tyle tej wody jest, że w takim tempie, to nigdy jej nie przepompują i w tym momencie przez wał przelała się bardzo duża fala. W panice chciałem uciekać ale uświadomiłem sobie, że nie mam szans, za blisko jest. Spojrzałem w kierunku przeciwnym do rzeki i ujrzałem tylko pola; takie nieużytki porośnięte krzakami. Żadnej górki, czy wysokiej budowli, gdzie można by się schronić. Pomyślałem tylko, że no nic, trzeba się poddać fali. Rozleje się szeroko, jeżeli mnie poniesie to i gdzieś mnie wysadzi. Wtedy się obudziłem. Może to był nic nie znaczący sen - nie miewam snów proroczych, ale wszystkie sny zapominam w ciągu dnia a ten wciąż doskonale pamiętam, mimo że jest już wieczór... Pozdrawiam Fundację.
[dane do wiad. FN]

W ostatnich dniach (przełom września i października 2018) dostaliśmy jeszcze kilka opisów snów z powodzią w roli głównej. Do sprawy wrócimy wkrótce w publikacji w XXI PIĘTRZE.

