Już kilka razy przesyłałam do was opisy swoich przeżyć. Dziś przeczytałam wpis jednego z internautów o nawiedzonym domu. Znam taki jeden dom, a jest to dom moich rodziców. Kupili go kilkanaście lat temu w katastrofalnym stanie ( w zasadzie były gołe mury i ziemia). Wyremontowali od podstaw i zamieszkali. Początkowo był spokój. Później, w tym domu miało miejsce kilka niezwykłych zdarzeń. Nie jestem w stanie opisać wszystkich, ponieważ zajęłoby to zbyt wiele miejsca. Opiszę tylko kilka najbardziej dziwnych zjawisk, które spotkały mnie, moją córkę i kilku innych członków rodziny. Początkowo, w niektórych miejscach domu dziwną atmosferę wyczuwałam tylko ja (jestem medium, ale moim zdaniem dość słabym) i oczywiście były drwiny ze strony braci i rodziców, że wymyślam.
Podczas pierwszej wizyty mojej Ś.P. babci (która również była medium), w świeżo wyremontowanym domu babcia widziała kilka duchów. Gdy szła spać widziała kobietę w czarnej sukience i kapeluszu z woalką, wychodzącą z jednej ściany i wchodzącą w drugą ścianę. W wysuniętej części domu (wyposażonej w drzwi balkonowe) widziała wchodzących do pokoju żołnierzy. I powiem tylko tyle, że wszyscy się z babci śmiali, a ja jej również nie dowierzałam, bo choć sama wyczuwałam jakąś dziwną atmosferę, to jednak osobiście nic nie widziałam. Finał tej historii miał miejsce dopiero po ośmiu latach, gdy (też już Ś.P.) sąsiad opowiadał, o tym, że w czasie wojny, w domu moich rodziców mieszkała kobieta- wdowa, z synami. W żałobie chodziła w czarnej sukni i charakterystycznym, czarnym kapeluszu z woalką.
Drugą rewelacją, którą powiedział nam sąsiad był fakt, że jej synowie służyli w wojsku - jeden w niemieckim, drugi w polskim i jeden drugiego postrzelił w tej części domu, w której babcia widziała żołnierzy. Ale, jak już wspomniała wcześniej, to tylko jedna z wielu historii. Innym wydarzeniem, równie dziwnym były zapalone światła w całym domu (dom ma piętro i kilka pokoi). Gdy wróciłam do domu, z córką widziałyśmy, że we wszystkich oknach palą się światła. Zadowolone, że wszyscy już wrócili wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy do domu. Nikt nie otwierał, więc wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. Po otworzeniu drzwi zgasło światło w przedpokoju, ale paliło się nadal w salonie i kuchni.
Otworzyłam drzwi do salonu i w tym momencie wszystkie światła zgasły (kliknęło SAMYCH 7 pstryczków w dwóch pomieszczeniach). Szczerze powiedziawszy, nawet mnie to nie wystraszyło, a rozbawiło. Weszłam do salonu i zapytałam, kto sobie jaja ze mnie robi. Moja córeczka jednak solidnie się wystraszyła. Musiałam ją przytulić i uspokoić. Jak się okazało, w domu, na piętrze był mój brat, razem ze swoją ówczesną partnerką i zapierali się, że nie zapalali świateł w domu. Chcę zaznaczyć również, że nie ma możliwości aby zgasił światła i uciekł do góry, ponieważ schody na piętro są bezpośrednio przy wejściu. Z tych zapalonych świateł śmiali się wszyscy, moi rodzice, bracia, a nikt nie uwierzył. Do czasu... Moi rodzice byli sami w domu, mama robiła śniadanie, ojciec brał prysznic.
Między kuchnią, a łazienką jest korytarzyk i są dwie pary drzwi. Ojciec usłyszał pukanie do drzwi, gdy siedział w wanie i myślał, że mama chce wejść do łazienki. Mama usłyszała pukanie do drzwi od strony kuchni i myślała, że tato puka, żeby przyniosła mu majtki. Poszła do pokoju po majtki i wlazła do łazienki, mówiąc : -Masz gacie, które chciałeś :). Ojciec natomiast zdziwiony zapytał, po co pukała do łazienki, a jeszcze podobno mówił, że nie jest zamknięte i może wejść... Było to dość zabawne, ale właśnie wtedy, w końcu mi uwierzyli (po kilku latach) i nawet się wystraszyli. Ogólnie duchy w tym domu nigdy nie wyrządziły nikomu krzywdy, a te historyjki w większości przypadków były zabawne.
Kiedyś, w jeden z weekendów, nocując u rodziców, w niedzielę rano słyszałam czajnik w kuchni, przekładanie talerzy, gotującą się wodę i zamykanie szafek. Przekonana, że ktoś robi śniadanie zeszłam na dół, do kuchni, aby na sępa załapać się na kawę z kanapką. Jakaż była moja mina, gdy w kuchni czajnik zimny, nikogo nie było, a mama po chwili przyszła do kuchni, mówiąc "Co tak córeczko wcześnie wstałaś i wszystkich budzisz idąc po schodach?". Historii było więcej, może je kiedyś jeszcze opiszę. Ale chcę powiedzieć jedno, że nie należy bać się duchów, które przebywają w takich miejscach. To po prostu ludzie, tacy jak my, którzy już odeszli do innego wymiaru. Należy się za nich modlić, lub dać na mszę. To zawsze pomaga. Pozdrawiam czytelników Nautilusa.