Dziś jest:
Poniedziałek, 9 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 114999x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Nocne zmory… ten koszmar przeżywa bardzo dużo osób.
Wracamy do sprawy „nocnych zmór”, gdyż temat ten spotkał się z ogromnym odzewem naszych czytelników. Wiele osób chce sprowadzić ten temat do „linku do stron medycznych”, że niby wszystko wyjaśnione, opisane i obgadane do nieprzytomności podczas wykładów jakiś mądrych niesłychanie profesorów. Po co się tym zajmować? Ciemnogród, banał, encyklopedia zdrowia, strona 784, akapit 34 itp. Ale jest to błąd.
Po pierwsze są przypadki, których autentyczności nie mamy prawa wątpić, kiedy to człowiek pod wpływem owej nocnej zmory unosił się nad łóżkiem. A tu już „link do wikipedii” nie ma sensu. Od wieków ludzie opisywali niezwykłe uczucie, kiedy to niewidzialna istota próbowała udusić człowieka. Jest bardzo słynny film „Egzorcysta”, który opierał się na autentycznej historii. Ona właśnie zaczęła się od klasycznej „nocnej zmory”, którą okazał się wyjątkowo silny demon. Nikt nie kwestionuje tego, że część z tych przypadków może mieć naturę czysto medyczną, czyli tzw. Bezdech. Ale z drugiej strony wiemy dobrze, że inne historie pokazują zjawisko, z którym w FN spotykaliśmy dość często, czyli ataki demonicznych i niewidzialnych istot na ludzi. Ktoś w to nie wierzy? Ma prawo, nie mamy zamiaru nikogo do tego przekonywać. Raz, że nie mamy na to czasu, a dwa, że… już dawno zrozumieliśmy, że zupełnie nie o to chodzi. Po 10 latach prowadzenia FN wiemy, że stawianie sobie za cel „przekonanie kogoś do tych zjawisk” jest bzdurą i kompletną stratą czasu. Ale to tylko taka mała dygresja wynikająca z dziesięcioletniej "empirii".
Poniżej zebraliśmy kilka historii spośród tych, które zostały przysłane na pokład Nautilusa. Osoby śledzące temat „nocnych zmór” na pewno przeczytają je z zainteresowaniem. Nie oceniamy, które relacje są bardziej wiarygodne, a które mniej. Które przedstawiają efekty „działania wyobraźni”, a które „prawdziwych, niewidzialnych istot”. To sprawa drugorzędna. I jeszcze jedno: fizycznie nie mamy czasu poprawiać „stylistyki, ortografii i interpunkcji”. Prosimy o wybaczenie… ;)
Na koniec tekstu jeszcze mała niespodzianka o polskim odpowiedniku „zmory nocnej”, ale najpierw oddajmy głos „czytelnikom serwisu FN”.
To: nautilus
Subject: nocna zmora?
Witam,
Parę dni temu spotkało mnie coś pasującego do opisów "nocnej zmory". Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłam. Zastanawiam się, czy mógł być to sen. Niby pamiętam, że nie był, ale w sumie nigdy nic nie wiadomo. Ale na wszelki wypadek opiszę Wam to. Mieszkam sama. Nad ranem nagle wybudziły mnie dziwne dźwięki - jakby szelesty, skojarzyło mi się to z reklamówkami, jakimiś foliami. A potem usłyszałam kroki - jestem pewna, że były kobiece, nie wiem czemu. I wtedy się zaczęło - nie mogłam otworzyć oczu. To było uczucie podobne do tego, gdy jest się bardzo zaspanym i powieki są "ciężkie". Próbowałam sie unieść na łóżku i trochę się udało. Ale nic z tego nie wyszło - oczy dalej były zamknięte i widziałam przed sobą tylko czarny kolor i trochę kręciło mi się w głowie. Dalej słyszałam te kroki. Nie wiem ile czasu upłynęło nim udało mi się otworzyć oczy. Może to była minuta, może 10 minut.. Wciąż słyszałam kroki, jakby ktoś chodził po mieszkaniu, "folii" już nie słyszałam. W końcu się udało i otworzyłam oczy. Byłam tak przerażona, że włączyłam światło i telewizor. Potem cały następny dzień byłam skołowana i było mi słabo. Nie mam pojęcia co to było, ale zrobiło na mnie wielkie wrażene. Pewnie coś na pograniczu snu i jawy.Pozdrawiam
Zuzanna
Witam serdecznie!
Na wstępie gratuluje dobrej strony.Mój przypadek jest troszkę smieszny bo działo się to jak we śnie, było to na ranem krótko przed obudzeniem czułem że brak mi powietrza i zacząłem sie dusić i nagle nade mną zobaczyłem taki obłok ale postaci ludzkiej bez rąk i nóg.
Zapytalem kim ty jesteś? Dostałem odpowiedź ;BEZE MNIE BYŚ NIE ŻYL; Widziałem jak ta postać spada na mnie i odczułem duży ból w klatce piersiowej. Nigdy więcej tego nie było. Nie opowiadałem nikomu o tym aż do dziś.
[…]
Pozdrawiam
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmora
Witam Szanowną Redakcję i wszystkich „Czytaczy” Nautilusa!
Właśnie przeczytałem pierwszy list Michała o zmorze nocnej w wiadomości „Nocny atak” i muszę potwierdzić, że ostatnio przeżyłem dokładnie coś takiego, jak on. Cała sytuacja zmieniła moje podejście do tematu „zmory nocnej”, którą kiedyś traktowałem albo jako bajkę dla dzieci, albo jako tzw. paraliż przysenny czy inną naturalną funkcję fizjologiczną. Jednak po tym wydarzeniu wiem, że za zmorami stoi prawdziwa istota, demon lub zły duch, a jeśli ktoś w to nie wierzy, to może nawet i dobrze – naprawdę nie jest miło coś takiego przeżyć.
Z reguły nigdy w domu nie zostawałem sam, lecz w wakacje zdarzyło mi się przebywać parę tygodni samemu w domu. Noc jak noc – nic szczególnego. Poszedłem spać o „słusznej” porze i nic nie zapowiadało żadnych nadzwyczajnych wrażeń. Pamiętam, iż śniło mi się – a rzadko śnią mi się takie dziwne sny – iż stoi obok mnie demon lub inna istota o wyraźnie negatywnym usposobieniu. I słyszę we śnie takie głośne wołanie „Szatan”. Głos był tak głośny, iż z lękiem obudziłem się. Byłem już absolutnie przytomny, tak iż widziałem wszystkie przedmioty w pokoju, jednak – ku memu przerażeniu – nie mogłem pisnąć ani słowa czy kiwnąć palcem. Jednak nie to napawało mnie wtedy przerażeniem. Oprócz tego, w pokoju słyszałem szum ogromnego wiatru, jakby wichru. Wydawało mi się, iż trąba powietrzna lata w pokoju i powoduje niezwykły hałas – coś takiego, jak opisywał Michał. Wtedy poczułem, że obok mojego łóżka stoi bardzo potężna, przepełniona złem i nienawiścią istota. Dodatkowo, wydawała ona dziwne i strasznie nieprzyjemne odgłosy (charczenie, fuczenie, sam nie wiem jak to nazwać). Byłem wręcz pewny, że gdybym tylko mógł odwrócić głowę, zobaczyłbym ją obok siebie. Chciałem – pomimo strachu – to uczynić, ale nie byłem w stanie. W tym ogólnym przerażeniu zauważyłem, iż dzieje się ze mną coś bardzo dziwnego.
Ta istota obok mnie – nie wiem czy dobrze to ujmę – próbowała wyrwać ze mnie moją duszę. Wiem, że brzmi to śmiesznie, wręcz zalatuje „ciemnogrodem”, ale po prostu czułem, jakbym się miał rozdwoić i ta moja „właściwa” część była na siłę wypychana do góry, niczym podważana łomem. Skupiłem całą swoją siłę woli by „nie iść do góry”, by ta moja dusza – której pierwszy raz w życiu doświadczyłem – nie została wypchana do góry. Powiem prosto – myślałem, że to coś chce mnie opętać albo posiąść moje ciało. Zacząłem ostatkami sił się modlić. Pędzikiem, w tym całym hałasie wiatru, obok złej istoty i w walce bym został w ciele – odmówiłem jedną zdrowaśkę, potem drugą, Ojcze Nasz… (proszę zauważyć, że to nie była kwestia sekund – wszak odmówienie tych modlitw, nawet pobieżnie i szybko, trochę zajmuje). Jakież było moje przerażenie, gdy te modlitwy nie skutkowały!!! Ostatkiem sił, gdy myślałem, że już co tu dużo mówić – po mnie (tak się wtedy czułem – prawie wypchany z ciała), zawołałem rozpaczliwie w myślach – „Jezu, mój Mistrzu…” (nie dokończyłem tego, już nie dałem rady), gdy nagle – w ułamku sekundy – zniknął szum huraganu, ta zła istota i od tej chwili mogłem normalnie się poruszać… Zresztą nie dałem rady za bardzo – byłem tak strasznie wyczerpany tym wszystkim, że po prostu nawet nie miałem siły się bać… Przewróciłem się na drugi bok i niedługo po tym zasnąłem.
Niestety bałem się iść spać w następne wieczory – grałem na komputerze do 2 w nocy, byleby jak najpóźniej kłaść się spać. Teraz już jest dobrze i więcej nie boję się takich przypadków – wiem, że jak głęboka modlitwa (ale nie klepanki zdrowaśki) potrafią skutecznie i natychmiastowo odpędzić takiego ducha. Jednak po tym wydarzeniu zmieniłem stosunek nie tylko do czegoś takiego jak „zmora”, ale do życia pozagrobowego. Już wiem, że ono istnieje naprawdę, gdyż miałem naoczny dowód i dałbym sobie rękę uciąć, że to nie był ani sen, ani przywidzenie, ani paraliż przysenny.
Kończę moje wywody, trochę przydługawe. Pozdrawiam wszystkich Nautilan i apeluję – jeśli kiedyś doświadczycie działania takiej istoty, pomódlcie się za nią. Ja przynajmniej czuję jakiś taki błogi spokój od momentu, kiedy pomodliłem się za tego ducha, który to mnie niewątpliwie nawiedził.
P.S. I nie bierzcie mnie za chorego psychicznie – jestem zwykłym studentem, bynajmniej nie 70-letnim fanatycznym słuchaczem radia.
Pozdrawiam raz jeszcze,
Dawid
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Dawna zmora
Witam
Piszę do was ponieważ po przeczytaniu tego artykułu przypomniało mi się coś co przeżyłam w 1998r. Zostałam zaproszona do Niemiec przez moich znajomych. Po długiej podróży byłam bardzo zmęczona, więc poszłam położyć się do pokoju gościnnego, który był dla mnie przygotowany. Zasnełam szybko, koło trzeciej nad ranem poczułam że mi jest chłodno i próbowałam naciągnąć kołdrę lecz czułam, że coś nie pozwala mi kołdry naciągnąć. Próbowałam wstać lecz nogi miałam jakby sparaliżowane, otworzyłam oczy próbując zorientować się co się dzieje. Moim oczom ukazała się postać z rogami z czerwonymi, płonącymi oczami, po ciele przeleciał mnie strach i zaczełam gorliwie modlić. Nie wiem ile to było modlitw ale dla mnie to była wieczność. Po jakimś czasie znów otworzyłam oczy i wszystko znikło, szybko wstałam z łóżka i zapaliłam wszystkie światła jakie były w pokoju, ciało miałam zlane potem i do rana nie zmrużyłam oka. Na drugi dzień opowiedziałam wszystko znajomym, byli bardzo zdziwieni. Więcej w tym pokoju już nie spałam, wyglądał to jak sen na jawie. Do dziś przechodzą mnie ciarki.
Pozdrawiam
Ania
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmory nocne
Witam i pozdrawiam.
Tez naleze do tych co "cos" przezyli...bardzo intensywnie i realistycznie. Bylo to prawie 20 lat temu a mimo to pamiec w tym wypadku nie zawodzi! Spalam sama w malym mieszkanku (pokoj z kuchnia). Bylo to w okolicach Bozego Narodzenia bo na palmie, ktora stala w pokoju, poprzyczepialam takie malenkie,t elefoniczne zaroweczki. To byla moja choinka, ktora zreszta na noc wylaczalam. Polozylam sie spac jak zawsze. W nocy obudzilam się (przynajmniej tak mi sie wydawalo!) i pomyslalam, ze ktos jest w pokoju bo zapalil moja "choinke". Nagle, nie poruszajac glowa zobaczylam, ze po prawej stronie pod sufitem "wisi" czarna sylwetka! W tej samej sekundzie poczulam, ze cos sciaga ze mnie koldre. Nie mam pojecia czy sama sie scisnelam po obu stronach ciala rekami zeby te koldre przytrzymac czy to bylo cos innego. Faktem jest, ze poczulam sie jak w imadle...koldre caly czas "probowano" ze mnie sciagnac...byla naprezona do granic wytrzymalosci... Serce chcialo wyskoczyc z klatki piersiowej (az mi doslownie w uszach dudnilo) a ja uswiadomilam sobie nagle, ze to moze byc sen. Powiedzialam sama do siebie w myslach: "Uspokoj sie i obudz, to tylko zly sen". Poskutkowalo! Otworzylam oczy, serce bilo miarowo, normalnym rytmem, swiatla byly pogaszone...Czy to byl naprawde tylko sen?
Dzieki Bogu, nigdy wiecej juz mi sie to nie przydarzyło i mam nadzieje, ze tak pozostanie!
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zjawisko "zmory nocnej"
Witam,
Do tego artykułu dodam zasłyszaną historię. Zdarzenie miało miejsce w hotelu 500 w Tarnowie Podgórnyn k/Poznania ok miesiąc temu w nocy. Do trzech osób śpiących w oddzielnych pokojach w różnych dniach przyszło coś (jak określiły: diabła - kosmaty wygląd). Podświadomie poczuły, że chce od nich energii usiadło na nich poczuły ucisk, a potem osłabienie. Jedna z ofiar opowiedziała swój koszmar co skłoniło pozostałych do podzielenia się swoim przeżyciem.
czytelnik
Proszę o nie publikowanie adresu mail.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject:
Witam serdecznie załoge Nautilusa.
Nazywam sie Paweł xxxxx mieszkam w Krakowie mam 37 lat. Dzisiaj czyli w czwartek 20 lutego na pasku przewijania przeczytałem historie pani Małgosi o nocnej zmorze. Aby nie przeciągać powiem krótko jest to prawda, ponieważ ta historia też mi sie przytrafiła tyle tylko że bardziej spektakularnie, ponieaważ ja tą postać widziałem. A przebieg tego zdarzenia wyglądał tak.
Otóż zaczęło sie od tego że śpiąc w pewnym momencie poczułem bardzo złą energie zbliżającą sie do mnie. Oczywiście w pierwszej chwili pomyślałem że to kolejny zły sen, ale: otworzyłem oczy i okazuje sie że nie mogę sie w ogóle poruszyć, całe ciało jest sparaliżowane oprócz głowy. Ogarnia mnie w tym momencie lęk. Następnie czuje ogarniające całe ciało poczucie jakby zimnej galarety (można to przyrównać do zanurzenia w zimnej mazi) nastepnie uczucie strasznego nacisku na klatkę piersiową, trudno to okreslić, po prostu przygniatający ciężar nie do zniesienia. Następnie widze jak przede mną pojawia sie mgła i prosze sobie wyobrazić że ta mgła formuje sie w postać. Co jest ciekawe to należy podkreslić że postać owa nie ma nóg po prostu zaczyna sie od tułowia. W jednej sekundzie chwyta mnie za gardło i po prostu dusi. Zadna walka nie przynosi skutków ponieważ paraliż ciała uniemożliwia działanie. I co sie dzieje: zaczynam widzieć ciemność, trace oddech. Teraz każdy zapyta jak ją odpedziłem. Otóz okazuje sie, przynajmniej twierdze to na podstawie mojego doświadczenia że byty te (tak je nazwijmy) karmią sie ludzkim strachem. Czyli mówiąc krótko czym bardziej sie boisz tym bardziej atakuje. W momencie gdy przestałem sie bać to postać ta momentalnie znikła. Historia ta powtórzyła sie przez noc około 6 razy. Miałem wtedy około 22 lat i wiecej juz nie wróciła.
Co wazne jeszcze w tej historii. Byty te atakują ludzi pod warunkiem że spi sie na wznak czyli pierwszy warunek by uniknąć ataku to po prostu spanie na boku.
Aha dodam jeszcze że widok tej postaci był po prostu przerażający.
pzdr.
Paweł
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: bezdech nocny (zmora) - jestem ratownikiem, tez mam z tym problem, duuuzy
Witam.
Nazywam się xxxxxxxxxxxxx (tylko do wiadomości redakcji). Jestem ratownikiem medycznym. Na co dzień pracuję w szpitalu psychiatrycznym oraz w pogotowiu ratunkowym.
Problem duszenia się w nocy jest mi znany nie od dziś, dotyczy mnie to od kilku lat.
Na wstępie zaznaczę, że nie chrapie (nigdy), nie mam problemów z drogami oddechowymi i w zasadzie nigdy nie mam problemów ze snem. Moja narzeczona, która sypia ze mną w jednym łóżku może to potwierdzić, tak samo koledzy z obu prac, którzy nigdy nie zauważyli żebym w nocy chrapał.
Mój problem z nocnym duszeniem się trwa od kilku lat, są to sytuacje sporadyczne, nieregularne, występują niezwykle rzadko. Zawsze przebiegają w ten sam sposób. Podobnie jak w przypadku innych sytuacji opisanych przez Państwa w artykule nie mogę oddychać, nie mogę się poruszać, za to jestem w pełni świadomy i w przeciwieństwie do złych snów zajścia te pamiętam bardzo długa, a w zasadzie pamiętam je każde. W przeciwieństwie jednak do pozostałych nie czuję nigdy ucisku na klatkę piersiową, po prostu nie mogę oddychać zupełnie tak jakby ktoś zatkał mi nos, bardzo się staram, ale nie mogę złapać oddechu, do tego Nie mogę otworzyć oczu ani poruszyć się, a do tego słyszę świdrujący dźwięk, coś jakby falujący płat blachy, ten dźwięk zawsze temu towarzyszy, jest głośny, ale nie jednostajnie, czasem głośniej, czasem ciszej.
Jedną z tych sytuacji pamiętam jako szczególnie traumatyczną, było w lipcu 2009 roku podczas mojego dyżuru w pogotowiu ratunkowym. Po nocnym dyżurze miałem jeszcze 12h w dzień, do godziny 19. W nocy dużo się nie działo, byliśmy tylko u pewnej starszej pani z bólami nowotworowymi, pani w bardzo złym stanie, ale nie wyrażająca zgody na wyjazd do szpitala, skończyło się na podaniu środków przeciwbólowych. Za około 2 godziny zawitaliśmy u niej ponownie, tym razem jednak stwierdzić zgon… dlaczego o tym piszę, otóż po tej nocy w ciągu dnia, zasnąłem. Wtedy przeżyłem jedne z najgorszych chwil w moim życiu… najpierw śniła mi się ta kobieta (w swojej karierze zawodowej miałem już maaaase zgonów a jednak nigdy nic takiego mi się nie przytrafiło), a zaraz po tym nastąpił ten ‘bezdech’, czułem się duszony, byłem przerażony i do tego ten świdrujący dźwięk, tak jakby falującej blachy, to trwało niezwykle długo, nie mogłem się obudzić, starałem się krzyczeć, ale to zdało się oczywiście na nic … w końcu jednak obudziłem się cały przerażony … mimo, że wcześniej już mi się to zdarzało to jednak przez tą kobietę zacząłem się zastanawiać czy nie jest to coś nadprzyrodzonego. Ostatecznie uznałem to za normalny bezdech i przestałem się nad tym zastanawiać.
Prawdę mówiąc piszę do Państwa tego maila, ponieważ nigdy wcześniej nie brałem pod uwagę, że może to być coś nadprzyrodzonego, dźwięk falującej blachy i przerażenie wynikające z mojej świadomości podczas snu tłumaczyłem sobie zawsze tym, że mój mózg wariuje z powodu braku tlenu.
Może macie wiele podobnych historii, może już kiedyś mieliście sytuacje podobne, które dało się wyjaśnić, będę wdzięczny za informację. Ja osobiście planuję porozmawiać o tym z jakimś lekarzem na okoliczność rzekomego bezdechu, zobaczymy co mi powie, ale jak znam życie to machnie ręką i powie’ taaa, bezdech’ …. Może dlatego do Was piszę ;] … co dziwne bo raczej jestem racjonalistą.
Będę wdzięczny za jakąkolwiek odpowiedź bo napracowałem się pisząc ten list i dość dużo kosztowało mnie podzielenie się czymś tak dla mnie krępującym i osobistym.
Pozdrawiam.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmora nocna
Czytając artykuł o zmorach nocnych przypomniała mi się taka historia z dzieciństwa , właśnie dotycząca w/w tematu. Jeszcze jak byłem dzieckiem, pamiętam że czasami bałem się sypiać samemu i lubiałem wtedy iść położyć się do łóżka z tatą. Pamiętam że owej nocy tez tak było. Mama wtedy spała na innym łóżku z moją młodszą siostrą. Pamiętam że tata się w środku nocy obudził strasznie przerażony i bardzo szybko oddychał jakby nie mógł powietrza złapać , szybko poszedł zapalić światło. Później twierdził że widział cień który uciekał za firankę.
Oczywiście przy zapalonym świetle twierdził że jak spał nie mógł oddychać coś go usilnie dusiło. Mówił że było to straszne uczucie i nie wiedział co ma zrobić, to zaczął się modlić . Po chwili modlenia się podczas całego tego ataku nocnego , duszenie ustąpiło i jak już wcześniej pisałem tata przerażony wstał i zapalił światło i twerdził że widział cień ktróy ucieka za firankę. Cała opisana sytuacja jest szczerą prawdą choć troszke chaotycznie napisana.
Jerzy xxxxxxxxxxx z Krakowa nazwisko do wiadomości redakcji...
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: nocna zmora
Witam.
Chce opisac zdarzenie ktore przytrafilo mi sie jakies 1.5 miesiaca
temu... mialem do was wczesniej napisac, ale jakos nie bylo okazji.
Zdarzenie mialo miejsce nad ranem w okolicach godz 8. Pare razy w zyciu
bylem juz unieruchomiony przez ta dziwna sile w trakcie polsnu.
Wydarzylo sie to po waszym artykule na temat zmory nocnej...bylem wiec
gotowy na taka ewentualnosc bardziej niz zwykle. Niektorzy pisali ze
wystarczy sie obrocic na bok i wtedy zmora "puszcza". Akurat mnie
złapała podczas snu na boku...probowalem sie wtedy obrocic na plecy lub
brzuch lecz bez efektów. Byłem lekko wystraszony tym wydarzeniem
poniewaz co ciekawe wydarzylo sie po dosc dziwnym snie, a mianowicie
chodziło w nim o walke Jezusa czy Apostołów na miecze z demonami lub
szatanem w jakims pomieszczeniu...juz dokladnie nie pamietam czy byli to
Apostołowie czy Jezus czy szatan czy moze demony...z tego co pamietam
byl to jezus i gdy rozniosl demony mieczem powiedzialem- brawo lub gin
szatanie...wybaczcie mi juz dokladnie nie pamietam i właśnie w tym
momencie złapala mnie zmora. Trzymala z jakies 20 sek. widzialem
wszystko jakby przez mgle...tzn pokój. Nie moglem wykonac najmniejszego
ruchu wiec mozliwe ze mgla byla spowodowana lekko otwartymi powiekami i
przyslonietymi rzesami. Normalnie zmora nocna a raczej dzienna (w tym
przypadku) jakos szczegolnie sie nie ekscytowalem, ale ta byla
wyjatkowa...poprzedzona tym snem a co gorsza słyszalem w glowie po
zlapaniu przez zmore przez jakies 5 sek dziwny belkot jakby sylaby,
zgłoski wypowiadane losowo, pomieszane. Zmora puscila gdy zaczalem od
jakiejs 5-10 sek sie w duchu modlic. Mozliwe ze puscila by takze gdybym
sie nie modlil, ale przez pierwsze 5 sek nic takiego sie nie wydarzylo.
Czulem sie jakby zabetonowany w lozku. Po jakis 10 sek modlitwy zmora
puscila.
Pozdrawiam.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Serdecznie Was witam :)
Przeczytałam ostatni Wasz artykuł odnośnie nocnych zmor , oczywiście też mam dla Was opowieść o spotkaniu z taką istotą , czy energią, z tym , że w moim przypadku dochodzi jeszcze jeden ciekawy fakt .
Rzecz wydarzyła się jakieś 4 lata temu , w etapie mojego życia w którym bardzo regularnie praktykowałam jogę i to codziennie po 2 godziny , biegałam i medytowałam.
Był to czas kiedy w moim życiu otwierałam ciało i umysł ( może pojęcie otwarcia ciała jest bliższe osobą które praktykują jakąś sztukę walki , pracuje się z bólem , przekracza granice własnej wytrzymałości) daje to dużo energii w ciele.
Jeżeli dodamy do tego praktykę z oddechem , ciało czuje się jak wielka kula energii, widać to nawet na zewnątrz , zmienia się wtedy bardzo dużo w sposobie bycia i wyglądu .
Tak więc wracając do sedna sprawy , były wakacje mieszkałam w akademiku jako jedna z niewielu osób , z powodu jakiś zajęć , zabrałam się bardzo późno do mojej codziennej praktyki asan ( praktykowałam około godziny) plus medytacja z oddechem na koniec sesji.
Czułam się wyjątkowo pobudzona, na energetyzowana , z tego też powodu miałam bardzo duże problemy z zaśnięciem , aby sobie pomóc, leżąc jeszcze w łóżku , wizualizowałam sobie ładny pejzaż i głęboko oddychałam .... i tak zasypiałam jeszcze przewracając się z boku na bok przez 2 godziny.
W nocy poczułam, że coś skrada/ wtacza się od strony nóg na moje ciało dochodząc do mojej klatki piersiowej,doszło do tego uczucie duszenia i obezwładnienia wszystko to pomieszane z paniką , czułam się jak w pół śnie , istotę lub to coś określiłam jako osobę pułci męskiej ,jak zapamiętałam to coś było bardzo brzydkie (podobne do gada,węża) próbowało mnie zgwałcić,a jednocześnie wiedziałam,że raczej chodzi o moją energię. Ogromnie spanikowana zaczęłam się modlić do boga o ochronę przed tym czymś , wołając do tej istoty aby odeszła.
Modlitwa dosyć szybko podziałała i istota zeszła ze mnie , a ja mogłam się przebudzić, ale ciągle czułam jej obecność w pokoju.
Ze strachu zapaliłam lampkę , usiadłam na łóżku i ciągle się modliłam( choć przyznam , że nie należę do osób które wierzą w boga w pojęciu katolickim), tej nocy zasypiałam z modlitwą w myślach przy zapalonym świetle...i kolejny raz trwało to bardzo długo.
Tej nocy , ani nigdy potem nie miałam takiego doświadczenia.
Może jest to dziwne , ale mam wrażenie , że przyciągnęłam to coś moją wewnętrzną energią , może tym co wtedy działo się w moim ciele ( na zasadzie żywiciela ).
Ps, tydzień temu mój kolega opowiadał mi o swoim śnie i zgadnijcie co usłyszałam .... o osobie która przygniatała jego klatkę piersiową i go dusiła.
Serdecznie Was pozdrawiam Ania xxxxxxxxxxxxxxx Wrocław
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: nocne zmory
Witam szanowną Redakcję Nautilusa !
Jestem stałym Waszym fanem. Gdy przeczytałem zwierzenia innych o nocnych zmorach, muszę stwierdzić, że sam miałem z nimi do czynienia. Odczucia w czasie ich ataku były u mnie podobne, tak jak to opisują inni. Styczność z nimi miałem kilkukrotnie w życiu. Jestem przekonany, że w sposób medyczny nie jest to możliwe wyjaśnić. Odczucie ataków u mnie było wyjątkowo realistyczne i trwały one u mnie przez trzy kolejne noce , kilkukrotnie w ciągu nocy.Pamiętam, że w czasie takiego ataku próbowałem swoją psychiką walczyć z tym zjawiskiem, co wiadomo zawsze mi się udawało, bo w końcu odchodziły. Wiem, że w inny sposób nie byłoby możliwe walczyć z powodu niemożności wydania z siebie żadnego ruchu, ani żadnego dźwięku. Wtedy każdej nocy miałem po kilka takich ataków. Pamiętam, że pomimo zmęczenia robiłem wszystko, aby tylko nie zasnąć. Jednak nie wiadomo kiedy "komar" człowieka złapał i wszystko zaczynało się w tym momencie od nowa. W ciągu nocy wracało to kilkukrotnie, aż do znudzenia. Koszmar ten trwał aż przez trzy noce pod rząd. Po tych trzech nocach byłem strasznie sponiewierany i zmordowany.Na szczęście samo to w końcu odeszło i zostawiło mnie w spokoju. W trakcie ataku nie powiem, że się bałem, obawiałem się jedynie kolejnego powrotu intruza. Zdarzenia te spotkały mnie około dziesięć lat temu. Powodem do opisania moich przeżyć były emaile, które przeczytałem na Waszych poczytnych stronach. Od tamtej pory miałem z tym spokój . Słyszałem, nie wiem czy to prawda, że utrudnieniem do ataku zmory jest spanie na brzuchu, gdyż ona "siada" tylko na piersi. Można czynić różne próby wytłumaczenia tego zjawiska, lecz po osobistych spotkaniach z czymś tak ohydnym, jestem głęboko wewnętrznie przekonany, że jest to atak niezidentyfikowanych bytów. Przecież w momencie ataku nie spałem, budziłem się natychmiast i prowadziłem z tym czymś wewnętrzną walkę. Ja to po prostu czułem ! Byłem przytomny ! Nigdy nie uwierzę w medyczne wytłumaczenie tego zjawiska.
Z poważaniem Waldi
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject:
Droga redakcjo!
Właśnie przeczytałam wasz artykuł na temat zmor nocnych i chciałabyym się podzielić z wami moją historią...
Więc mieszkam w Anglii, i jakies 2 lata temu przeprowadziłam się do innego mieszkania.... I w pierwszy tydzień mieszkania pewnego porranka zaczęło mi się coś śnić(już nie pamiętam dokładnie co), i nie mogłam oczu otwoczyć i coś mnie strasznie uciskało na klatce piersiowej że ledwo mogłam oddychałać i strasznie machałam rękami i nogami, chciałam krzyczeć ale się czułam jakby coś mnie tak mocno uciskało że nawet dźwięku nie mogłam z siebie wydobyć.... i nagle tak leciutko tylko udało mi się otworzyć oczy, że widziałam jak przez mgłę, i mnie DOSŁOWNIE sparaliżowało, nie mogłam się juz wogóle ruszać; po prostu tak jak by coś mi puściło ręce i nogi ale nie mogłam wogóle nimi ruszyć, ale już mogłam lepiej oddychać ale wciąż nie mogłam nic powiedziec...
Ehhhgggr kiedy o tym myśle to aż mnie ciarki przechodzą...
Powiedziałam o tym mamie, ale ona powiedziała że to tylko sen, a potem opowiedziałam o tym babci, i ona mi powiedziała że to się jej też kiedyś przydarzyło tylko raz, i że to była zmora i ona przychodzi tylko raz...
A niedawno się dowiedziałam że mojemu starszemu bratu też się to przydarzyło ale więcej niż raz....(on mieszka w Polsce)
Pozdrawiam Natalia L
Droga Fundacjo !
Ostatnimi czasy przeglądając zwykłe forum internetowe o tematyce ogólnej, spotkałem się z wypowiedzią o dziwnych snach. Pozwolę sobie ją zacytować.
"Raz miałam okropny sen a potem koszmarne uczucie. Śniło mi się, że się obudziłam w środku nocy i słyszałam odgłosy wchodzenia po klatce schodowej (mieszkam w bloku na parterze). Głośne tupanie, potem ktoś pociągnął za klamkę, wszedł do przedpokoju, przeszedł do mojego pokoju, stanął w nogach mojego łóżka, a potem wdrapał się na kolanach na moje łóżko i gdy zaczął dyszeć w moje ucho obudziłam się. Tylko że jak się obudziłam naprawdę słyszałam, jakby się drzwi otworzyły, ktoś wszedł do domu, wszedł do mojego pokoju i czułam nacisk ciężkiego ciała na moim łóżku! Byłam tak sparaliżowana, że nie mogłam się ruszyć.. Nogi zdrętwiały mi do tego stopnia, że leżałam w jednej pozycji przez długą chwilę, jedyne co mi się udało, to naciągnąć kołdrę na ucho, żeby nie słyszeć dyszenia... Czułam naprawdę, jakby ktoś wszedł na moją kołdrę, po obu stronach moich nóg (leżałam na boku), potem położył ręce wzdłuż mojego ciała żeby się oprzeć i nachylony był nade mną... Okropne uczucie..."
Czy to może być to samo, o czym pisaliście w artykule ?
Kamil D.
(Wypowiedź, jest dosłownie zacytowana, nie zmieniałem w niej nic, zaś sama użytkowniczka jest osobą dorosłą i poważną, zresztą pisała to na forum na którym mało kto zwróciłby na tą wypowiedź uwagę. Akurat przeczytałem wiadomość ja;) )
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: nocne zmory
Witaj Droga Zalogo!
Moja kochana niezyjaca juz babcia opowiadala mi czesto o takich zmorach, ze siadaly jej na piersi i ze nie mogla przez to zlapac tchu. Nie bardzo jej wierzylam, myslalam ze mnie chce tylko troszke nastraszyc poniewaz nie bylam grzecznym dzieckiem, myslalam ze to takie tam fantazje. Do pewnego czasu.
Pierwszy raz przytrafilo mi sie spotkanie z taka zmora jakies 13 lat temu. Poznym wieczorem ogladalismy z moim owczesnym mezem film Egzorcysta, chociaz film byl drastyczny to ja smialam sie i robilam sobie zarty mowiac ze to czysta fantazja, szokowanie widza i w ogole to wszystko jest nieprawdopodobne i ogolnie smieszne. Najbardziej mnie rozsmieszyla sytuacja w filmie, gdy materac na lozku z lezacym na nim dzieckiem zaczal podskakiwac pod sufit, wydawalo mi sie to niesamowicie glupie. Po filmie maz moj zostal jeszcze przed telewizorem, a ja poszlam do sypialni, zapalilam lampke i chcialam jeszcze troche poczytac w lozku. Ledwo przylozylam glowe do poduszki cos unieruchomilo mnie, sparalizowalo doslownie, nie moglam poruszyc ani reka ani noga, chcialam krzyknac do meza ale nie moglam otworzyc ust. Wtedy jakas straszna sila poderwala do gory moj materac ktory zaczal skakac w gore i w dol, prawie jak na tym filmie ktory przed chwila ogladalam, trwalo to niedlugo, pare chwil. Nagle wszystko odeszlo, zerwalam sie z lozka ile mialam sil i pobieglam do pokoju w ktorym siedzial maz, musialam zle wygladac poniewaz az sie wystraszyl jak mnie zobaczyl, sklamalam ze zrobilo mi sie slabo i nie chce byc sama w pokoju. Balam sie ze na pewno by mnie wysmial gdybym opowiedziala mu prawde, sama nie moglam w to uwierzyc, wszystko to bardzo mna wstrzasnelo i musialam dochodzic do siebie przez dlugi czas. Dzisiaj wiem, ze to bylo ostrzezenie: nie wysmiewaj sie z rzeczy, o ktorych nie masz pojecia, miej szacunek dla nieznanego.
Drugie moje spotkanie z tajemnicza sila odbylo sie ok. 2 lata temu. Bylam wtedy przeziebiona i mialam straszny katar, ktory uniemozliwial mi normalne polozenie sie spac, w pozycji lezacej nie moglam oddychac bo mialam zatkany nos. Nie budzac meza przenioslam sie na kanape w pokoju dzieciecym, gdzie w pozycji prawie siedzacej probowalam zdrzemac sie chociaz na chwile. W pewnym momencie cos unieruchomilo mi nogi, jakby paraliz od pasa w dol, i nagle cos zaczelo wsciekle sciagac ze mnie koldre. Rece mialam sprawne poniewaz odruchowo zlapalam za koldre i pociagnelam w moja strone, to cos ciagnelo wsciekle do siebie. Nie widzialam tego czegos ale wyczuwalam jakas strasznie wsciekla istote, cos bardzo mi wrogiego. Na koniec istota ta uderzyla mnie wsciekle kilka razy po nogach (niezbyt mocno, mialam wrazenie jakby ktos wsciekle walil piesciami w moje nogi,ale uderzenia byly slabe, coraz slabsze), nagle wszystko odeszlo. Bylam przerazona, sen to nie byl na pewno, w pokoju bylo widno od lampy ulicznej ktora stoi pod samymi oknami. Czulam straszna nienawisc tej istoty do mnie, moze mnie ktos tak mocno nienawidzi ze jego nienawisc sie zmaterializowala, nie umiem tego wytlumaczyc. Nie opowiadalam tego nikomu, poniewaz zostalabym wysmiana, ale wiem ze moje przezycia sa jak najbardziej prawdziwe, chociaz brzmia nieprawdopodobnie.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
Ewelina
Nazwisko i adres tylko do wiadomosci redakcji:
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: zmora nocna
Witam Fundacje Nautilus.
Pisze aby opowiedzieć historię która przydarzyła mi się jakiś rok
temu. Dotyczy ona tzw. zmory nocnej. Wizyty jej doświadczyłem trzy, może
cztery noce z rzędu. Pierwszej nocy obudził mnie przeraźliwy, głośny
śmiech, otworzyłem oczy aby zobaczyć co się dzieje i w tym momencie
poczułem paraliż, leżałem na brzuchu, nie mogłem się ruszyć, czułem jak coś
na mnie siedzi i mnie przygniata, poczułem jak to coś położyło rękę na
mojej nodze i przesunęło ją do kolana, byłem przerażony, to było tak
realistyczne, na pewno nie był to sen.Nie wiem jak długo to trwało, dla
mnie wieczność.
Następnej nocy sytuacja powtórzyła się mniej więcej o tej samej godzinie
(trzecia-czwarta nad ranem), tym razem obudziło mnie głośne walenie w
ścianę,obudziłem się i znowu poczułem ciężar na sobie,tym razem jednak
to coś mnie dusiło,nie mogłem oddychać,nie wiem ile czasu minęło nim
wszystko wróciło do normy. Trzeciej nocy było podobnie.
Po tej historii bałem się kłaść spać,spałem przy zapalonym świetle,na
szczęście sytuacja już się nie powtórzyła. Zacząłem szukać informacji na
ten temat w internecie i znalazłem informacje że zdarzenia takie
tłumaczone są miedzy innymi przemęczeniem organizmu, piciem dużych ilości
kawy.Ja też zacząłem sobie to w ten sposób tłumaczyć, bo akurat wtedy
miałem ciężki okres w życiu, chociaż sam już nie wiem...
Pozdrawiam.XXX
Subject: Nocny atak zmory
Witam redakcję Nautilusa
Na waszej stronie przeczytałem kilka bardzo ciekawych artykułów o nocnych atakach zmor, temat ten bardzo mnie interesuje. Sam doświadczyłem czegoś podobnego i chciałbym opisać zdarzenie, które przytrafiło mi się w lutym tego roku. Od razu mogę powiedzieć, że tamta noc była najbardziej niezwykła i dziwna w moim życiu.
Przechodząc do rzeczy. Wszystko zaczęło się w dniu kiedy podczas ferii zimowych wracałem z meczu z Czech, była to długa podróż i do domu wróciłem jakoś po 2:00 w nocy. Pamiętam że położyłem się zaraz po powrocie, około 2:30, ale jako że jestem nocnym markiem, to dla mnie jest to w miare normalna pora. Mimo to tej nocy miałem problem z zaśnieciem mimo iż byłem wyczerpany podróżą, to nie mogłem zasnąć i męczyłem się tak prawie do 4. Gdy już udało mi się zasnąć, to sądze że nie wiele później nagle się obudziłem, ale było to dziwna sytuacja, gdyż budząc się przestałem odczuwać jakiekolwiek zmęczenie, a kiedy próbowałem wstać, to nie mogłem poruszyć ani ręką, ani nogą, w ogole nie byłem w stanie się ruszyć.
Byłem tą sytuacją dość zaniepokojony, próbowałem jakoś odzyskać władzę nad ciałem, ale bezskutecznie. Nie wiem ile czasu szarpałem się tak z własnym ciałem, ale po jakieś chwili wyczułem w pomieszczeniu czyjąś obecność. Zacząłem się rozglądać po pokoju nadal będąc w tym stanie paraliżu i wtedy zobaczyłem w kącie pokoju wysoką zieloną postać, nie wiem czy miała ona zieloną powłokę, czy zielone ubranie, ale na pewno miała kaptur i nie mogłem dostrzec jej całej twarzy jakby była zamazana. Kiedy patrzyłem na nią z dość dużym strachem, to wtedy po kilku sekundach ona zaczęła iść w moim kierunku, po chwili doszła do mojego łóżka, pochyliła się nade mną, i wtedy zacząłem mieć problemy ze złapaniem tchu, ta sytuacja nie ustępowała i kiedy miałem wrażenie że już się uduszę, to nagle zacząłem widzieć swoją twarz z góry! Jakbym częściowo wyszedł z ciała, i wtedy to natychmiastowo wszystko ustało. Po niewielkim czasie (była dokładnie godzina 4:33 kiedy od razu popatrzyłem na zegar) obudzilem się tak samo jak podczas tej dziwnej sytuacji, z tym że już mogłem się normalnie poruszać, ale dalej odczuwałem skutki tej sytuacji, miałem strasznie przyspieszony oddech i tej nocy już nie mogłem zasnąć, podobnie zresztą przez kilka następnych.
Ta sytuacja nie daje mi spokoju. Jako że w mojej rodzinie kilka osób przeżywało już kontakty ze zmorami, to myśle że za tym kryje się coś więcej.
Pozdrawiam serdecznie
Łukasz
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmora nocna
Witam
Jestem czytelnikiem stron Fundacji Nautilus. Niedawno po raz kolejny
przeczytałem na Waszych stronach artykuł dotyczący tzw. "nocnej zmory".
Chciałbym również przedstawić własną historię być może
związaną z tym "zjawiskiem".
Z uwagi na to, że brak mi słów na opisanie tego co mi się przydarzyło
proszę o wyrozumiałość i pobłażliwość w stosunku do moich "opisów".
Było to około 4 lat temu, działo się nocą, w pokoju w którym zawsze
sypiam. Zdarzenie to nie miało ciągłego charakteru, składało się jakby z
kilku ujęć.
Ujęcie 1. Spoglądam na swoje ciało z wysokości ok. 1 metra i czuję jak
"opadam", powolutku się do niego zbliżając. Jest mi wyjątkowo lekko i
dobrze. Po chwili ogarnia mnie niepokój i chcę jak najszybciej znaleźć
się w "swoim ciele".
Ujęcie 2. Czuję jak wchodzę - "wpasowuję" się w swoje ciało i zaczynam
je coraz mocniej odczuwać. Brak mi słów żeby opisać ten stan - chyba
najlepsze będzie porównanie do wkładania ręki do rękawiczek. Jest mi
bardzo "niewygodnie" - jednocześnie mam wrażenie ugniatania i
rozciągania całego ciała.
Ujęcie 3. Leżę na brzuchu - jakaś duża siła wgniata moje ciało w łóżko.
Próbuję się podnieść, ale nie mogę się ruszyć.
Ujęcie 4. Leżę na plecach - odczuwam ugniatanie w okolicach brzucha.
Ponownie próbuję się podnieść, ale nie mogę poruszyć rękoma ani nogami.
Nie mogę nawet poruszyć głową ani otworzyć oczu. Zaczynam się bać, że
dostałem jakiegoś paraliżu. W końcu z "trudem" udaje mi się otworzyć
oczy. Po lewej stronie ciała zauważam obrys jakieś postaci. Widzę zarys
wyciągniętych "rąk" nad moim brzuchem. Nadal czuję jego ugniatanie.
Jestem totalnie przerażony (nigdy w życiu tak się nie bałem), serce
pracuje jak oszalałe, chcę krzyczeć, ale nie mogę wydobyć z siebie
głosu. Przez głowę przebiega mi myśl, że zaraz umrę. Gdy o tym
pomyślałem, postać przerwała swoją "pracę". Odwróciła się w moją stronę
i choć nie widziałem jej oczu, wiem że zaczęła mi się przyglądać. Po
chwili zacząłem odczuwać jej "emocje". Była zdziwiona faktem, że
zdołałem otworzyć oczy, a jeszcze bardziej, tym że "odczytuję" jej
myśli. Czuję, że nie taki był plan i że przeszkodziłem jej w "pracy".
Dostaję komunikat żebym się nie bał. Jednocześnie odczuwam jakąś dziwną
bliską więź i sympatię płynącą od tej postaci. Trochę się uspokajam,
bardziej niż strach odczuwam teraz złość na nią. Chcę żeby sobie poszła
i zostawiła mnie w spokoju.
Po chwili postać podniosła się, zeszła z łóżka, skierowała się w stronę
okna i zniknęła. Odrętwienie ciała ustąpiło. Zerwałem się z łóżka i
zapaliłem światło w pokoju. Posiedziałem jeszcze z kilkanaście minut na
łóżku, uspokoiłem się i poszedłem spać.
Nigdy wcześniej ani później nie przeżyłem czegoś tak
równie sugestywnego, realnego i choć trochę podobnego do tego zdarzenia.
Do dzisiaj zadaję sobie pytanie co to było.
Proszę o niepublikowanie mojego adresu e-mail.
Pozdrawiam
Czytelnik
Na koniec ciekawostka z polską nazwą tego zjawiska, które w czasach zamierzchłych było znane jako “gnieciuch”, Zwrócił nam na to uwagę nasz czytelnik.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Gnieciuch
Przeglądając wasz portal znalazłem temat mówiący o czymś siedzącym na klatce piersiowej i duszącym. Znalazłem informacje na ten temat w książce Czarownice strzygi mamony" czyli wierzenia i zabobony ludu galicyjskiego zebrane przez Eugeniusza Chmielowskiego w pierwszej połowie Listopada roku 1890. Książka została wydana przez Sądecką Oficynę Wydawniczą w 1987r.
wśród różnych ciekawych informacji jedna zasługuje na uwagę ,,Gnieciuch" oto podany w książce opis: ,,O Gnieciuchach mówią, że dawniej się pojawiały, ale teraz ich nie ma. Gnieciuch nie był Diabłem wprawdzie, ale był zawsze czymś złym. Gnieciuch, zwany także zmorą, kładł się na człowieka śpiącego i giótł go. Dopóki się człowiek nie obudził, Gnieciuch miał jakąś wielką postać, ale gdy się obudził, zamieniał się w źdźbło, które należało lewą ręką z siebie zrzucić.
Pewna kobieta - opowiadają - była często przygniatana przez tego niecnotę. Razu pewnego spała na strychu przy otworze w powale, do którego była przystawiona drabina z sieni. Gnieciuch przyszedł i ciężarem swoim ją przywalił. Czuła ten ciężar, ale obudzić się nie mogła. Gdy wtem pies na podwórku zaszczekał, ona się obudziła, ciężar znikł. Wyciągnąwszy rękę lewą maca po nakryciu, a poznawszy pod ręką źdźbło, zrzuciła je z siebie przez wspomniany otwór w powale na sień. Rano, gdy ona i wszyscy w domu powstawali, znaleźli wprost pod otworem w powale na ziemi rozlaną maź, chociaż tej w domu całym przedtem nie było. Gnieciuch gniótł często pewną dziewkę, ale nie umiała nic o nim powiedzieć więcej, tylko , że czuła wielki ciężar na sobie i że gdy - budząc ją - wołano, nie mogła się odezwać ani wstać, chociaż słyszała, aż wtedy dopiero, gdy zapalono świecę".
Na tym kończy się jedyny fragment książki o tym Gnieciuchu.
Pozdrawiam Maciej W.
Wielce Szanowna Fundacjo,
Chciałbym zabrac głos, w sprawie kilka tygodni temu przedstawionej na łamach Waszego portalu - bowiem prywatnie już trzykrotnie przeżyłem bliskie spotkanie ze zjawiskiem... zmor nocnych, przedstawionych przez Was w artykule pt.: Wszystko dzieje się w nocy, podczas snu. Uczucie jest dokładnie takie, jakby ktoś wskoczył nam na piersi i nas dusił. Pragnąłbym tym samym udowodnic co jest prawdą, a mitem w zawartym przez Was tekście. Rozpocznę od tego, że nie ma jakiegokolwiek znaczenia, czy śpimy w trakcie nocy, czy dnia. Zmora nie wybiera czasu. Dla przykładu, ja za każdym razem byłem przez nie atakowany kładąc się spac wczesnym rankiem. Zgodzę się jednak ze stwierdzeniami, iż zmory atakują przede wszystkim młodych mężczyzn, którzy kładąc się spac są w stanie głębokiego przemęczenia, często spowodowanego wcześniejszym nadużyciem alkoholu. Tak było za każdym razem w moim przypadku. To niesamowite uczucie. Leży się w łóżku i czeka na sen, powoli odpływa się, gdy... nagle błogi spokój przerywa paraliż i duszenie. I od razu wtrącę - największym błędem jest mylenie zjawiska zmor nocnych, ze zjawiskiem OOBE. Otóż tą drugą sytuację również kilkakrotnie przeżyłem i jest to nieporównywalnie milsza przygoda paraliżu sennego, niż okropne spotkanie z prawdziwym złem. Atak zmor następywał zazwyczaj poprzedzony jakby dźwiękiem muzyki i śmiechu, co może potwierdzic tezę, że zmory czerpią przyjemnośc ze znęcania się nad ofiarą. Nie jest prawdą, że zmory duszą tylko poprzez siadanie na klatce piersiowej. Po pierwszym ataku zmory, gdzie rzeczywiście coś w rodzaju brązowej łasicy siedziało mi na mostku i przeczytaniu na stronie Naulitilusa w jaki sposób ustrzec się zmor - postanowiłem się do tego zastosowac i w chwilach przemęczenia kładłem się spac na brzuchu. Kolejnymi razami zmora w postaci polnej myszy dusiła mnie poprzez zatkanie ust, drugim razem jakby spoglądający na mnie brązowy kot autentycznie spowodował ucisk na mojej szyi - czułem nawet dotyk dłoni zaciskających się w tym miejscu, chociaż sparaliżowane było całe ciało. Zawsze w chwili ataku, ostatkami sił przytwierałem oczy i widziałem te straszne postacie. Do tej pory zauważyłem ich jedną wspólną i charakterystyczną cechę - brak gałek ocznych. Zamiast pary oczu miały jednynie dwie skośne kreski. Prawdą rzeczywistą jest, iż owe zmory są czymś absolutnie szkodliwym wobec człowieka, czy innych zwierząt. Z całkowitą pewnością można stwierdzic, że służą sile zła, gdyż za każdym razem próbując się uwolnic od ich złowieszczego ucisku, zaczynałem się modlic i zmory znikały, raz słyszałem wręcz długi, przeraźliwy i nieludzki krzyk, jakby modlitwa o pomoc do Boga, sprawiała zmorom ból. Tego samego dnia zmora nie atakowała nigdy dwa razy. Bardzo ciekawym przeżyciem jeste również to..., że udało mi się za każdym razem w ułamku sekundy uchwycic te coś, kiedy jeszcze nie spałem (!). Np., leżąc na łóżku i spoglądając na podłogę. Chociaż to raptem któraś setna sekundy, ale nie sposób nie zauważyc biegnącej, będącej w niewielkich rozmiarach zmory czy zjawy. Analogiczna, chociaż przerażająca sytuacja spotkała mnie pod koniec marca 2008. Po 12 latach życia, odszedł mój pies. Co w tym takiego dziwnego? Otóż w dniu jego śmierci do pewnego momentu nic nie zapowiadało, że przychodzi kolei na niego. Byłem już wtedy po dwóch spotkaniach ze zmorami i wiedziałem trochę na ich temat. Pies przebywający ze mną w pokoju leżał na moim łóżku, kiedy... zeskoczył i pobiegł do sąsiedniego pokoju. Odwróciłem się i... przerażony stwierdziłem, że pod łóżkiem znowu przez dosłowny moment widziałem.... zmorę, co więcej - była czarna i zwiastowała coś niedobrego. Domyśliłem się, że w powietrzu czai się niebezpieczeństwo, jednakże zastanawiałem się - dlaczego zmora pojawiła się w moim pokoju, chociaż nie miałem ochoty spac, ani nie byłem przemęczony. Wieczorem pies już nie żył. Biegał obok mnie, jakby wołał pomocy. Na pomoc było za późno... udusił się (!). Za trzecim razem, kiedy przeżyłem atak zmory, akurat byłem pogrążony we śnie. W pewnym momencie snu, pojawiła się przede mną leżąca na podłodze popielniczka, a tuż pod nią ramka ze zdjęciem. Podniosłem to zdjęcie i zobaczyłem, że przedstawia mojego niedawno zmarłego psa. W jedną chwilę zdjęcie zaczęło się poruszac, jakby pies ożył i wtedy.... usłyszałem tylko złowrogi chichot. To była zmora. W swojej odrażającej i okropnej postaci, wcześniej wspomnianego kota. Czy to, że wybrała postac kota, gdy chwilę wcześniej śnił mi się mój ukochany pies - nie jest dowodem na to, że zmory męczą i zarazem drwią z przez siebie zaatakowanych osób? Czasem zdarzy mi się czuc ich obecnośc, kilka razy przelotnie zauważyc, kryjące się w zakamarkach mojego pokoju. Sam nie wiem co o tym myślec, zwłaszcza, że nie atakują bez powodu, zawsze kiedy nadużyję alkoholu i odsypiam nieprzespaną noc. Przy okazji drobna dygresja, czy problem zmor nocnych, nie jest po części przełamaniem stereotypu tzw. białych myszek, widzianych pod wpływem wycieńczenia alkoholowego przez licznych ludzi? Może zupełnie standardowe tłumaczenie chwilową delirką, mija się z prawdą - a ta tak okrutnie przedstawia się w zjawisku zmor? Na koniec, aby jeszcze bardziej udokumentowac moje przeżycia i poglądy, polecam do przeczytania fragment utworu Bolesława Leśmiana - Dusiołek, w którym autor na wymyślonej przez siebie postaci ukazał problematykę podań ludowych, o szkaradnym stworzeniu męczocym ludzi:
'Wylazł z rowu Dusiołek, jak półbabek z łoża.
Pysk miał z żabia ślimaczy (...)
A zad tyli, co kwoka, kiedy znosi jajo....
Siadł Bajdale na piersi, jak ten kruk na snopie -
Póty dusił i dusił, aż coś warkło w chłopie!
Warkło, trzasło, spotniało!
Coś się stało, Bajdało?'
Tomasz, Suwałki.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 114999x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie