Dziś jest:
Sobota, 14 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 9357x | Ocen: 11
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
SZEDŁ PO ŚMIERĆ I ZNALAZŁ JĄ TEGO SAMEGO DNIA PO 25 LATACH
Na samym początku przypomnijmy w skrócie te tragiczne wydarzenia. Broad Peak, Falchan Kangri (chiń.: 布洛阿特峰; pinyin: Bùluò’ātè Fēng) to dwunasta pod względem wysokości góra na świecie (8051 m n.p.m.), ośmiotysięcznik zlokalizowany na granicy Chin i Pakistanu. W pierwszej klasyfikacji Karakorum dostała nazwę K3.
Jest to paskudna góra, która posiada śmiertelną pułapkę w postaci tzw. przedwierzchołka. Do niego jeszcze wrócimy, a widać go dokładnie na zdjęciu poniżej.
5 marca 2013 roku czwórka polskich himalaistów: Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski dokonali pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak (8047 m.n.p.m.). Kierownikiem wyprawy był Krzysztof Wielicki. Berbeka i Kowalski nie wrócili już z góry. Zginęli podczas zejścia ze szczytu.
Ostatni namiot postawili na wysokości 7400 metrów. Do przełęczy mieli 500 metrów. Atak na szczytowy na początku prowadził Berbeka. Problemy zaczęły się przed przełęczą, gdzie na ich drodze stanęły lodowe szczeliny. Ok. 11 pokonali drugą z nich, która leżała na wysokości 7850 metrów. Szacowali, że stamtąd na szczyt są już tylko trzy godziny. Na przełęcz i grań na wysokości ok. 7900 metrów himalaiści weszli o 12:30 w kolejności: Bielecki, Berbeka, a potem Małek i Kowalski. Wszyscy zdobyli szczyt. Dramat rozpoczął się później.
Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski oddzielili się od schodzących szybciej Adama Bieleckiego i Artura Małka i nie zdołali powrócić na noc do obozu, co zmusiło ich do biwakowania w ekstremalnych warunkach. Kowalski biwakował na grani na wysokości około 7960 m n.p.m. a Berbeka najprawdopodobniej na przełęczy na 7900 m n.p.m. W przeciwieństwie do Tomasza Kowalskiego, Berbeka był widziany następnego dnia rano na ścianie pod przełęczą, która prowadziła do obozu szturmowego. Pakistańczyk poszukujący zaginionych nie trafił na żaden ślad Macieja Berbeki. 8 marca 2013 roku kierujący wyprawą Krzysztof Wielicki poinformował, że uznaje ich za zmarłych.
W lipcu 2013 na grani na wysokości około 7960 m n.p.m. odnaleziono ciało Tomasza Kowalskiego i pochowano go około 100 m niżej. Ciała Macieja Berbeki nie odnaleziono. Kowalski zamarzł na grani i do końca dawał sygnały przez radio, że nie ma siły schodzić. Z Maciejem Berbeką nie było żadnego kontaktu. Wyprawa poszukiwawcza zorganizowana przez polskich Himalaistów znalazła tylko i wyłącznie zamarznięte ciało Kowalskiego. Podejrzewa się, że Maciej Berbeka albo spadł w przepaść, albo wpadł do szczeliny, która potrafi mieć nawet kilkaset (!) metrów głębokości.
W tej tragedii jest jeden element mistyczny, przejmujący zbieg okoliczności, który naszym zdaniem zbiegiem okoliczności być nie może. Maciej Berbeka zakończył życie na Broad Peaku tego samego dnia (prawie co do godziny!), którego już raz próbował zdobyć szczyt w 1988 roku!
Był dokładnie 6 marca 1988. Maciej Berbeka postanowił samotnie zdobyć jako pierwszy Polak Broad Peak zimą. Szedł w bardzo trudnych warunkach, ale udało mu się dojść do tzw. przedwierzchołka Rocky Summit. Co to znaczy? Otóż była to tragiczna w skutkach pomyłka, gdyż ten piekielny Rocky Summit nie jest właściwym szczytem góry, ale właśnie takim „przedszczytem” lub mówiąc bardziej prawidłowo "przedwierzchołkiem". Ten właściwy jest trochę wyżej i prowadzi do niego grań, która najpierw lekkim łukiem schodzi na dół, a potem dopiero prowadzi w górę do właściwego wierzchołka.
Maciej Berbeka zszedł z Broad Peak będąc przekonanym, że odniósł wielki życiowy sukces i zapisał się do historii tzw. himalaizmu zimowego (polski pomysł – wspinanie się zimą). Kilka miesięcy później dowiedział się, że popełnił błąd i zdobył jedynie przedwierzchołek, a właściwy szczyt jest o kilkanaście metrów wyższy… Bardzo wtedy to przeżył. Ta zadra towarzyszyła mu potem przez całe życie.
W roku 2013 postanowił w wieku 59 lat naprawiać błąd sprzed lat. W kierowanej przez Krzysztofa Wielickiego zimowej wyprawie na Broad Peak ważne było jedno – pojawienie się tzw. okna pogodowego, kiedy to prognozy przewidywały brak wiatru i silne słońce. Pogoda cały czas była fatalna, ale nagle niezwykle dokładne szwajcarskie mapy pogodowe pokazywały jeden dzień wręcz idealny do wspinaczki: 5 marca. Czwórka himalaistów postanowiła spróbować i tego dnia zdobyć szczyt. Potem nastąpiła tragedia, którą znamy.
I najbardziej intrygujący jej aspekt z punktu widzenia Fundacji Nautilus – ślepy los sprawia, że po trzech miesiącach oczekiwania na „okno pogodowe” ono pojawia się - choć trudno w to uwierzyć - 5 marca 2013 roku!
Himalaiście wchodzą na szczyt, a ostatni raz Maciej Berbeka jest widziany podczas schodzenia z grani (po spędzeniu nocy powyżej 8 tys. metrów!) dokładnie 6 marca.
25 lat, co do dnia, co do godziny, w tym samym miejscu na szczycie kończy swoje życie. To dokładnie to miejsce, w którym jego życie już raz „stanęło na włosku” w 1988 roku, gdyż wtedy 6 marca także postawił swoje życie „na jedną kartę”, gdyż warunki do wspinania były zagrażające życiu (drugi himalaista Aleksander Lwow zrezygnował).
Czy można wyobrazić sobie tak niesłychany zbieg okoliczności? Czy można uwierzyć w to, że akurat tak się „przypadkowo ułożyły okna pogodowe”, aby śmierć Berbeki nastąpiła w idealnej synchronizacji z datą poprzedniej próby zdobycia szczytu sprzed 25 lat?!
Oto zdjęcie Macieja Berbeki wykonane przez Aleksandra Lwowa 6 marca 1988 roku. Widać na nim Berbekę w miejscu, gdzie prawdopodobnie zakończy swoje życie 25 lat później. Co do dnia, co do godziny, a kto wie – może także co do minuty.
Osoby szukające „wielkiej tajemnicy synchronizacji dat” i miłośnicy numerologii mają w tej historii dowód, że nie można uciec przeznaczeniu. Ta historia być może miała się bowiem potoczyć w ten sposób, a 6 marca 2013 roku Maciej Berbeka szedł po swoją własną śmierć, której cudem uniknął 25 lat wcześniej 6 marca 1988.
O owej „kosmicznej synchronizacji śmierci” mówił w swoim wykładzie Aleksander Lwow, który jest w serwisie youtube i który szczerze polecamy.
/o kosmicznej zbieżności daty śmierci Macieja Berbeki jest ok. 1`25``)
Mało osób wie, że na pokładzie okrętu Nautilus mamy silną sekcję... miłośników i znawców himalaizmu! Obiecujemy, że powstanie tekst o absolutnie ścinających z nóg wydarzeniach niewyjaśnionych, które towarzyszyły polskim himalaistom podczas zdobywania największych szczytów naszej planety. Każda z tych historii jest wstrząsająca, każdą znamy w najmniejszych detalach, mamy w pamięci nazwiska, daty, szczegóły relacji, słowa i gesty… trzeba będzie tylko znowu znaleźć czas i to wszystko opisać dla czytelników serwisu okrętu Nautilus.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 9357x | Ocen: 11
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie