Dziś jest:
Sobota, 14 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 2125x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
NARADA PROJEKTU MESSING FN W PARYŻU – CZY MOŻNA PRECYZYJNIE PRZEWIDZIEĆ ŚMIERĆ KONKRETNEJ OSOBY?
W styczniu 2019 ekipa Fundacji Nautilus odwiedziła trzy europejskie stolice, gdzie odbyliśmy spotkania w sprawie Niezidentyfikowanych Obiektów Latających i naszego projektu KONTAKT. Wiele osób prosi nas o kolejny LIVESTREAM z pokładu okrętu Nautilus o tym projekcie. Jeszcze niedawno problemem by serwer, który nie radził sobie ze zbyt dużą ilością użytkowników, ale sprawa została naprawiona i wirtualna machina FN działa „na pełnej mocy silników”. Co to oznacza? Możemy zrobić LIVESTREAM z połączeniem z naszym modułem w serwisie, czyli odpowiadać na pytania internautów zadawane poprzez nasz wirtualny pokład. I taki będzie właśnie najbliższy LIVESTREAM, czyli „PROJEKT KONTAKT – pytania i odpowiedzi”. Jego termin podamy po spotkaniu naszego zespołu projektu KONTAKT, które będzie miało wkrótce w Emilcinie podczas kolejnej odsłony operacji z serii „Otwarte Niebo”. Ale powróćmy do Paryża.
„Projekt Messing” to jedno z najbardziej niezwykłych przedsięwzięć w ramach FN. O jego wyjątkowości może świadczyć choćby to, że posiada on zupełnie oddzielny serwis www.messing.org.pl
Zadaniem zespołu Projektu Messing jest m.in. badanie zjawiska jasnowidzenia i przewidywania przyszłości. W projekt jest zaangażowanych kilkanaście osób, ale w Paryżu nie sposób było spotkać się wszystkim, lecz i tak w „międzynarodowym składzie” w jednej z restauracji niedaleko wieży Eiffla późnym wieczorem odbyła się prezentacja, a następnie niezwykle ciekawa dyskusja. Jej tematem była… śmierć, a dokładnie mówiąc sprawa przeznaczenia śmierci.
/poniżej miejsce spotkania Projektu Messing/
Jeden z naszych kolegów z Projektu Messing przypomniał niezwykłe doświadczenie, które może przeprowadzić każdy. Wystarczy rozejrzeć się wokół i wyobrazić sobie, że nad każdym człowiekiem obok nas unosi się liczba dni, które pozostały mu jeszcze do przeżycia. Niekiedy to są tysiące, w innym przypadku setki, ale też są takie osoby, nad którymi będziemy widzieli bardzo małą liczbę, na przykład… 1. To oznacza, że takiej osobie został już tylko jeden dzień życia, choć jest pewna, że akurat ona będzie żyła „bardzo, bardzo długo”, a sprawa śmierci jej nie dotyczy, bo śmierć to coś, co zawsze zdarza się „komuś innemu”. Idąc na ulicy wielokrotnie każdy z nas minął właśnie takie osoby, nad których głową – wbrew ich przewidywaniom i chęciom – unosiła się liczba „1”. Następnego dnia już nie żyli ginąc w wypadku lub na skutek np. nagłej choroby.
Podczas naszego paryskiego spotkania „w cieniu wieży Eiffla” rozmawialiśmy o ważnej sprawie. Czy śmierć tego człowieka dało się przewidzieć? Czy może to zrobić jasnowidz czy medium obdarzone darem postrzegania pozazmysłowego? A jeśli tak jest, to pojawia się kolejne pytanie. Czy w takim razie można by „oszukać przeznaczenie” i na przykład doprowadzić do zmiany planów takiego człowieka, aby nie zginął w wypadku? Na ile data śmierci czyli owa liczba dni (które nam pozostały) unosząca się nad każdym z nas jest czymś niezmiennym, a na ile możemy w to ingerować i tę liczbę zmienić? Podczas poruszającego wykładu nasz kolega z pokładu okrętu Nautilus wspomniał o sprawie, która wstrząsnęła całą załogą okrętu Nautilus. To tragedia w koszalińskim Escape-Roomie. Cały kraj nie mógł otrząsnąć się po potwornej tragedii, jaka rozegrała się w Koszalinie, gdzie pożar w tzw. escape roomie zabrał życie pięciu 15-letnich przyjaciółek. Dziewczyny przyjaźniły się od dziecka, razem się bawiły, razem też zginęły straszliwą śmiercią. Czy można było przewidzieć to, co stało się Wiktorii, Karolinie, Julii, Amelii i Małgosi? Czy można byłoby powstrzymać tragedię i zmienić los?
Prezentacja naszego kolegi w Paryżu i zadane przez niego pytania były naprawę niezwykłym przeżyciem i doświadczeniem tego wieczoru podczas spotkania zespołu Projektu Messing. Przykład z Koszalina jest o tyle poruszający, że wszystkie pięć dziewczyn było pewnych, że co jak co, ale śmierć na pewno „ich nie dotyczy”, więc nie interesowałoby ich np. stawianie precyzyjnych „horoskopów śmierci”, które mogłoby by dać nam odpowiedź na pytanie, ile dni życia ma każda z nich. Z drugiej strony silny jasnowidz z pewnością dostrzegł by nad ich głowami coś, co Stefan Ossowiecki nazywał „białą aurą”. Pojawia się ona nad głową każdego człowieka, do którego zbliża się śmierć. To znak, że wkrótce taka osoba umrze. Podczas prelekcji w Paryżu nasz kolega przytaczał historię Stefana Ossowieckiego, który nawet próbował ostrzegać takie osoby, że wkrótce ich życie może się zakończyć, ale i tak śmierć ich zabierała. To może oznaczać, że przeznaczenia nie sposób oszukać. Każdy rodzi się z określoną liczbą dni do przeżycia, która unosi się nad jego głową i tej liczby nikt nie jest w stanie zmienić.
Oto dwa przykłady z paryskiej prezentacji naszego znakomitego kolegi, które zostały zaczerpnięte z książki Stefana Ossowieckiego „Świat mego ducha i wizje przyszłości”. Opisał on dokładnie to dziwne i tajemnicze zjawisko „białej aury śmierci”, która pojawia się nad każdym człowiekiem, do którego zbliża się szybkimi krokami nagła śmieć.
/fragment książki/
[...] Zanim przejdę dalej, chciałbym powiedzieć kilka słów o białej aurze, zjawisku, które często widuję. Będąc studentem Instytutu Technologicznego, już ją spostrzegałem i na razie nie mogłem zrozumieć istoty rzeczy, a nawet sądziłem, że to nic innego jak defekt wzroku. Zwracałem się nawet do kilku okulistów w Moskwie. Jeden z bardzo znanych lekarzy, prof. Gilius, orzekł, że mam chorobę Daltona. Zacząłem się nawet leczyć. Byłem przerażony; miałem jednak przeczucie, że oni wszyscy się mylą i zaniechałem kuracji.
Zupełnie przypadkowo zauważyłem, że kiedy zobaczę wyłaniającą się z kogoś białą aurę, to w ten sam dzień, najpóźniej nazajutrz człowiek ów umiera; sprawdzałem to często i zawsze rezultat był taki sam.
Zrozumiałem wtedy, że aura biała jest wyjściem ciała eterycznego, które przykrywa wyjście ciała astralnego. Odczuwam to i twierdzę, że wszystkie jądra jak gdyby zlewały się wówczas w jedno i od tej chwili zatraca się równowaga psychiczna człowieka – umiera on.
Przykładów sprawdzonych miałem setki w swym życiu. Z chwilą, gdy zrywa się ciążenie jąder do słońca, człowiek pada, nie ma go już – dusza odchodzi w zaświaty. Promień słoneczny jest biały. Sposobami optycznymi i za pomocą różnych przyrządów można wywołać widmo (spectrum) wszystkich kolorów; z tego powodu widzimy na niebie tęczę.
Wiadomo, że kolor biały nie istnieje; tak samo aura biała jest tylko wyjściem ciała eterycznego, które się składa z różnych fal rozmaitej długości. Każda długość fali ma swój kolor, zaś ruch wszystkich barw daje kolor biały, odpowiadający zmieszaniu się wszystkich usposobień psychicznych w jedność, która się przejawia jako Ja wyższe, ale już po tamtej stronie życia człowieka.
Nie będę wymieniał wszystkich znanych i nieznanych mi ludzi, których uprzedzałem o bliskim końcu ich na ziemi. Jeden z wielu takich wypadków był głośny w Warszawie. Pewnego dnia jechałem windą w hotelu Bristol z hr. Zygmuntem Wielopolskim. Hrabia wita się ze mną i z radością oznajmia, że w tych dniach wyjeżdża do Londynu jako minister pełnomocny. Był on w pełnym rozkwicie lat i dobrym humorze. Ku wielkiemu memu przerażeniu zobaczyłem nad jego głową białą aurę. Rozstałem się z Wielopolskim, ale będąc pod wrażeniem widzianego zjawiska, przynajmniej dziesięciu osobom opowiedziałem o bliskim końcu życia tego człowieka. Rzeczywiście tego samego dnia między godz. 9 a 10 hr.
Wielopolski zmarł. To samo było z hr. A. Potulickim, z Wołowiczem, z mecenasem Ejsmondem i wielu, wielu innymi.
W Paryżu pojawił się wątek jeszcze jednego doświadczenia z życia naszego największego przedwojennego jasnowidza, czyli nagłego przeczucia o zagrożeniu życia, które Stefan Ossowiecki opisał jako doświadczenie 68. Przytaczamy je w całości poniżej.
Doświadczenie 68.
Bardzo często miewałem i miewam widzenia. Opiszę tu więc jedno z nich, bardzo ciekawe, dzięki któremu miałem szczęśliwą sposobność uratowania życia kilku ludziom.
Było to w 1923 r., w końcu czerwca. Pracując u siebie w gabinecie i będąc trochę zmęczony, oparłem się wygodnie w fotelu i przeniosłem się oczami Ducha, rzucając swój wzrok widzenia w przestrzeń. Patrząc na Wisłę, zauważyłem w pewnej chwili w pobliżu mostu Poniatowskiego, od strony Pragi, kilku tonących mężczyzn.
Zdawałem sobie jasno sprawę, że widzę fakt, który ma tu dopiero nastąpić. Wrażenie, jak gdyby prądy zmienne Wisły porwały kilku ludzi, zaciekle broniących się przed wirem. Chcąc za wszelką cenę uprzedzić ten straszny wypadek, natychmiast wybiegłem z domu, wziąłem dorożkę (a mieszkałem wówczas przy ul. Trębackiej 11) i pojechałem na brzeg Wisły. Tutaj, nie tracąc ani chwili czasu, wskoczyłem do łodzi i kazałem się wieźć w kierunku kąpiących się ludzi, od których dzieliła mnie znaczna odległość. Kiedy się już do nich zbliżyłem, kazałem przewoźnikowi wjechać między kąpiących się, ale już tonących ludzi. Były to już ich ostatnie wysiłki, twarze mieli wykrzywione. Przewoźnik nie chciał się do nich przybliżyć, bojąc się, aby nie przewrócili łodzi i nie wciągnęli nas w odmęty rzeki.
Dopiero suty napiwek skłonił go do skierowania łodzi ku tonącym. Przy pewnym wysiłku udało mi się wyratować trzech, jak się okazało, żołnierzy 30. pułku. Wciągnęliśmy ich siłą do łódki, gdyż byli już bardzo słabi. Chciałem uratować czwartego, ale niestety był on od nas za daleko.
Podczas gdy ratowałem tych trzech, zniknął on pod wodą. Długo nie mogłem zapomnieć strasznych jego oczu, w których już się odbijała nadchodząca śmierć. Przytaczam protokół trzech osób, które były świadkami tej cudownej a tragicznej chwili.
„W roku 1923, w gorący dzień przy końcu czerwca około godziny 5–6 po południu siedzieliśmy na brzegu Wisły z prawej strony mostu Poniatowskiego. Po stronie Pragi kąpała się grupa mężczyzn, jak się później okazało, żołnierzy. Wesołe ich okrzyki dochodziły przez rzekę do nas. W pewnym momencie ujrzeliśmy podchodzącego nerwowo szybkim krokiem do brzegu dość tęgiego mężczyznę, którym był znany nam z widzenia p. Stefan Ossowiecki. Mieliśmy wrażenie, że pan Ossowiecki bardzo się śpieszy, bo tylko co przyjechał na brzeg rzeki dorożką i wskoczył do jednej z najbliżej znajdujących się łódek (most nie był wtedy odbudowany), po czym natychmiast odpłynął, kierując się ku drugiemu brzegowi, gdzie kąpali się żołnierze. W tym samym momencie zauważyliśmy wśród kąpiących się jakieś zamieszanie i najwyraźniej widać było, że kilku z nich natrafiło na głębię i zaczyna tonąć.
Właśnie na tę chwilę podpłynął pan Ossowiecki i z pomocą przewoźnika uratował życie trzem tonącym; czwarty niestety poszedł na dno. Świadkami tego szczęśliwego uratowania byli: moja żona, hr. Antoni Jundziłł i ja. Kiedy w jakiś czas potem poznaliśmy pana Ossowieckiego i przypomniałem mu o jego roli w ratowaniu tonących, opowiedział nam, że miał wizję, że znalazł się wtedy na brzegu Wisły i wsiadł do łódki pod jakimś wewnętrznym nakazem, który go zmusił do porzucenia pracy, jaką był zajęty u siebie i udania się natychmiast na brzeg Wisły, by nieść pomoc tonącym”.
(–) Zenon Koziełł
Sędzia Warszawskiego Sądu Okręgowego
W czasie paryskiego spotkania Fundacji Nautilus w naszych rozmowach pojawiła się jeszcze postać księżnej Diany i jej tragicznej śmierci, a także rzeczy związanych ze zjawiskami niewyjaśnionymi, które łączyły się z jej śmiercią. Księżna Diana zginęła w wypadku samochodowym, który miał miejsce tuż po północy 31 sierpnia 1997 roku właśnie w Paryżu. Mercedes S289 uderzył w 13. filar tunelu Alma. Samochód, wiozący księżną, uciekał przed paparazzi w trakcie drogi z hotelu Ritz Paris do apartamentu przy ulicy Arsene Houssaye. Siedzący po lewej stronie pojazdu, kierowca Henri Paul i Dodi Al-Fayed zginęli na miejscu. Ranni zostali: Diana i ochroniarz Dodiego, Trevor Rees-Jones.
- Przykład księżnej Diany drodzy koledzy jest właśnie najlepszym dowodem na to, że można było przewidzieć jej śmierć. Takie ostrzeżenie dostał jasnowidz z Australii Scott Russell Hill, co dokładnie opisał w książce Psychic Detective, którą posiadamy w naszej bibliotece. Jest to jeden z jasnowidzów, z którymi jesteśmy w kontakcie w ramach Projektu Messing – mówił nasz kolega z FN podczas prezentacji w Paryżu.
Scott Russell Hill wielokrotnie sam zadawał sobie pytanie: czy mogłem ją ostrzec i w ten sposób odroczyć moment jej śmierci? Na potrzeby tego tekstu z naszego Archiwum Wideo FN wzięliśmy jeden odcinek znakomitego serialu australijskiego „Jasnowidz na Tropie Zbrodni”, który był poświęcony samym jasnowidzom i zjawisku jasnowidzenia. Około 45 minuty Scott Russell opowiada o tym niezwykłym momencie, kiedy miał wizję śmierci księżnej Diany, o czym mówiliśmy podczas naszej narady w Paryżu. Odcinek ten umieściliśmy na jednej z naszych witryn w serwisie vimeo.com, aby mógł go obejrzeć każdy z naszych czytelników. Film poniżej!
I musimy opowiedzieć o jeszcze jednym, niezwykłym momencie podczas naszego spotkania w Paryżu. Poruszeni prezentacją naszego kolegi w tak niezwykłym miejscu zdecydowaliśmy się na niezwykły spacer następnego dnia. Skoro tyle mówiliśmy o księżnej Dianie w czasie narady Projektu MESSING, a znajdowaliśmy się akurat w Paryżu gdzie ona zakończyła swoje życie, więc było oczywiste, że powinniśmy pójść śladem jej ostatniego przejazdu. I tak też nasza ekipa zrobiła.
Najpierw tylne wyjście hoteli Ritz w Paryżu. To stamtąd księżna Diana razem z kierowcą Henrim Paulem i Dodim Al-Fayedem wsiedli do Mercedesa, którym udali się na spotkanie ze śmiercią.
Szliśmy w zamyśleniu dokładnie tą trasą, którą Mercedes z księżną „uciekał” przez samochodem z paparazzi. Było to naprawdę niezwykłe przeżycie po wcześniej prezentacji FN – możecie nam wierzyć…
I wtedy doszło do naprawdę mistycznego momentu naszej wieczornej eskapady po Paryżu szlakiem „ostatnich minut księżnej Diany”, o czym za chwilę. Jak wyglądała jej śmierć? W prezentacji FN znalazła się relacja jedynego świadka tego dramatycznego wydarzenia.
Śmierć księżnej Diany - relacja strażaka
Strażak Xavier Gourmelon był jednym z pierwszych ratowników, który pojawił się na miejscu zdarzenia. To właśnie on wyciągał księżną ze zmasakrowanego auta. Strażak nie wiedział, kim jest kobieta, której udzielał pomocy. Dowiedział się tego znacznie później i jak przyznał w udzielonym wywiadzie dla "The Sun", był w szoku, gdy księżna zmarła. Xavier Gourmelon doskonale pamiętał akcję ratowniczą z tulenu Alma. Według jego relacji Diana leżała na podłodze z tyłu auta i była przytomna. Gdy wyciągano ją z samochodu, powiedziała "Mój Boże, co się stało?". To były jej ostatnie słowa. Strażak założył księżnej maskę tlenową. Tuż po tym Diana straciła przytomność i już nigdy jej nie odzyskała. O godzinie 1:00 w nocy księżna została przewieziona do szpitala La Pitié-Salpêtriére, gdzie podjęto próby ratowania jej życia i zdrowia. Wewnętrzne obrażenia okazały się jednak zbyt rozległe. Diana zmarła o godzinie 4:00[i] w niedzielę, 31 sierpnia 1997 roku. Miała 36 lat.
Tak wyglądały ostatnie minuty życia księżnej dość dobrze opisane w poniższym materiale wideo.
I tak dochodzimy do tego „magicznego momentu” naszego pobytu w Paryżu. Dosłownie było tak, jakby ktoś niewidzialną ręką napisał scenariusz tego wieczoru… Co się stało? Otóż tego dnia były protesty tzw. żółtych kamizelek, które zablokowały część Paryża. Poniżej fragment nagrania jednego z naszych ludzi, które wykonał na ulicach Paryża,
Poruszanie się po mieście było utrudnione, a nawet niektóre stacje metra były zamknięte i omijane przez jadący pociąg. Okazało się jednak, że ta sprawa ma zaskakujący wpływ na nasze plany.
Normalnie dojście do feralnego trzynastego filaru jest wręcz niemożliwe ze względu na ogromny ruch pojazdów. Ale tego dnia przez protesty akurat na część Paryża była zamknięta dla ruchu. I tak w nocy nie zatrzymywani przez nikogo idąc środkiem pustych jezdni doszliśmy do miejsca, gdzie samochód z Księżną Dianą uderzy w filar. W każdej sekundzie czuliśmy coś, czego tak naprawdę nie da się opisać… Po wcześniejszej prezentacji o jej śmierci nagle przeznaczenie sprawiło, że mogliśmy i mieliśmy tam dojść. Bez przeszkód. Nie zatrzymywani przez policję. Bez żadnych samochodów – w całkowitej ciszy. Naprawdę niezwykłe doświadczenie! Poniżej film z tego wieczoru pokazujący nasze dojście do „trzynastego filaru”.
I na koniec wspomnień z Paryża – byliśmy w jeszcze jednym miejscu, w którym doszło do tragicznych wydarzeń. To miejsce zamachu w siedzibie tygodnika „Charlie Hebdo” w Paryżu. To atak terrorystyczny, który miał miejsce 7 stycznia 2015 roku w siedzibie magazynu satyrycznego „Charlie Hebdo”. W zamachu zginęło 12 osób. Rozpoczął on serię kilku ataków terrorystycznych, które miały miejsce do 9 stycznia. 7 stycznia 2015 roku około godziny 11:30 dwóch uzbrojonych napastników wykrzykując „Allahu Akbar” otworzyło ogień w paryskiej redakcji magazynu „Charlie Hebdo” zabijając 12 osób, w tym dwóch policjantów i raniąc 11, w tym cztery osoby ciężko.
Napastnicy według policji byli dobrze wyposażeni (m.in. w broń automatyczną) i przygotowani, działali spokojnie i metodycznie. W porzuconym przez zamachowców samochodzie marki Citroën C3 znaleziono dowód osobisty jednego z nich, Saïda Kouachiego.
Tak wygląda miejsce, gdzie mieściła się redakcja „Charlie Hebdo” i gdzie doszło do masakry (zdjęcia oczywiście wykonane przez ekipę FN).
Następnego dnia wsiedliśmy w pociąg i pod kanałem La Manche pojechaliśmy do Londynu, a potem pociągiem do Ipswitch, gdzie wynajęliśmy samochody i udaliśmy się na operację z serii „Otwarte Niebo” do Rendlesham.
Potem już był tylko jeden temat: UFO! Ale o tym, co wydarzyło się na miejscu w lesie Rendlesham podczas naszego pobytu w tym miejscu opowiemy w oddzielnej relacji.
Wszystkim, którzy być może jeszcze nie widzą, co tam się stało polecamy obejrzenie odcinka z serii ‘Tajne Akta UFO”, który jest właśnie poświęcony wydarzeniom w lesie Rendlesham. To właśnie one stały się pierwszym elementem całego pasma wydarzeń, które stały się podstawą naszego kolejnego projektu FN, czyli legendarnego Projektu KONTAKT (uwaga, data kolejnego LIVESTREAM z pokładu okrętu Nautilus o tym projekcie już wkrótce!).
A na koniec materiał o Rendlesham.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 2125x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie