Dziś jest:
Czwartek, 31 października 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
11 listopada 2017 w serwisie Fundacji Nautilus ukazał się tekst zawierający zdjęcia wykonane przez młodych ludzi, którzy wracając z Emilcina dostrzegli „jakiś obiekt przemieszczający się w powietrzu nad drzewami”. Fotografie były wykonywane telefonem Iphone, który zresztą był wtedy w samochodzie używany jako „nawigacja samochodowa”, ale udało się wykonać 7 zdjęć, z których na sześciu widać ten obiekt, który – przypomnę to raz jeszcze – na własne oczy widzieli świadkowie obserwacji. Powiększenie fragmentu zdjęcia z obiektem w zasadzie odbiera dech w piersiach – to jest „jota w jotę” ten sam obiekt, który opisywał Jan Wolski czy rodzina Popiołków w 1978 roku. Duża bryła przypominająca mały autobus z czymś w rodzaju „wirujących świdrów” na rogach.
Z rozbawieniem śledzę komentarze i z rozbawieniem staram się przekonać, czy ludzie „zrozumieli, co naprawdę się stało”. Widzę, że dla większości są to po prostu kolejne zdjęcia UFO, które opublikowaliśmy w serwisie. Owszem, ciekawe i wiarygodne, ale przecież na pokładzie okrętu Nautilus od wielu lat publikowane są przeróżne zdjęcia UFO, więc… mamy kolejne i tyle. Czym tu się emocjonować?
No tak, ale pozwolę sobie jednak na małą uwagę – Panie i Panowie, czy naprawdę nie widzicie, że na waszych oczach dzieje się historia? Czy nie dostrzegacie, że jeśli ta obserwacja i te zdjęcia są prawdziwe (a na razie wszystko na to wskazuje), to jest to absolutny, koronny (kolejny z długiej serii) dowód na prawdziwość tej historii? Czy nie dostrzegacie, że te zdjęcia pokazują także rzecz dosłownie paraliżującą swoją wyjątkową wagą, że obce istoty z pojazdu UFO są obecne w Emilcinie i okolicach i pojawiają się tam?! O tym, że te zdjęcia powinny dać do myślenia ludziom, którzy z głupoty lub z wyrachowania „kupiły” teorię głoszoną przez zakłamanego bezwstydnego manipulatora o tym, że Bogu ducha winny „naprawiacz starych zepsutych telewizorów” czyli Ś.P. Witold Wawrzonek był przez lata praktycznie największym „hipnotyzerem wszechczasów” obdarzonym boskimi, ponadnaturalnymi mocami rodem z filmu "AVENGERS" i stworzył „cud-hipnozę nieznaną w dziejach naszej cywilizacji” i „mega-intrygę” i sfabrykował... Emilcin – no więc o tym zakłamanym idiotyzmie pisać nie będę, bo po prostu czuję do autora tego kłamstwa i jego orędowników nie tylko obrzydzenie, ale wręcz politowanie i bezgraniczne zażenowanie… ale dość o tym.
Zwrócę Państwu jednak uwagę na kilka rzeczy. Po pierwsze od wielu lat delikatnie sugerowaliśmy, że historia lądowania UFO w Emilcinie wcale się nie zakończyła i nie była „kolejnym, ciekawym Bliskim Spotkaniem Trzeciego Stopnia”. Bynajmniej! Ten pojazd (lub podobny) pojawiał się nad pomnikiem UFO wielokrotnie w ostatnich 11 latach, gdyż są świadkowie, którzy słyszeli wtedy rozlegający się od pomnika „dźwięk przypominający stado os zmieszany z odgłosem wydawanym przez transformator”. Przypomnę, że dokładnie taki dźwięk opisywał Ś.P. Jan Wolski!
Były także inne sygnały, że to miejsce „jest monitorowane przez UFO” i proszę mi wierzyć, że o przypadkowych zbiegach okoliczności nie może być mowy. Zdjęcia wykonane 5 listopada 2017 są rewelacyjne i dosłownie wbijają w ziemię, ale to nie są jedyne rzeczy świadczące o tym, że w Emilcinie dzieje się coś wykraczające poza moją wyobraźnię, a podejrzewam, że pozostałych czytających także.
Piszę te słowa i mam nad wami pewną malutką przewagę – wiem o rzeczach, o których wy nie wiecie i których ujawniać nie będę aż do czasu, kiedy uznam to za właściwe, gdyż muszę je jeszcze potwierdzić. Nie chodzi o żadne szczeniackie "wiem ale nie powiem", tylko naprawdę o to, aby tego wszystkiego co się pojawiło nie rozmienić na drobne i zwyczajnie nie zmarnować... A to jest zawsze bardzo łatwo.
Powiem tylko tyle: radzę wszystkim z całego serca obserwować to, co dzieje się w związku z Emilcinem, bo… tam się naprawdę mogą wydarzyć rzeczy, które kiedyś trafią do podręczników historii na całym świecie (nawet na jakiś małych wyspach Polinezji). Ja sam łapię się na tym, że nie wiem już, czy to jest sen czy to się dzieje naprawdę, ale po chwili dochodzi do mnie, że – jak mówią Brytyjczycy – „it`s real!”.
Czy zdjęcia z 5 listopada 2017 pokazujące przylot obiektu UFO z Emilcina są w tym wszystkim najważniejsze? Otóż wierzcie mi na słowo - absolutnie nie! Proszę, zwróćcie uwagę jednak na to, że na długo przed 5 listopada w naszych serwisach było delikatnie sygnalizowane, że „Emilcin to nie jest sprawa zakończona tylko dla historyków ufologii” i że można się w najbliższym czasie spodziewać informacji, które dosłownie przyćmią wszystko, co przez 20 lat było publikowane w naszych serwisach! Mówiąc krótko: Panie i Panowie, usiądźcie wygodnie w fotelach i krzesłach i spokojnie czekajcie na to, co się wydarzy mając w gotowości szklankę z zimną wodą „na wszelki wypadek”… ;)
W tej chwili w zasadzie powoli przestały mnie interesować jakieś szczegóły historii z 1978 roku, bo one już dawno straciły takie znaczenie, jak miały na przykład 5 lat temu. Wiem, że to się zdarzyło. Wiem, że było w 100 procentach prawdziwe. To już przeszłość – był czas, kiedy to było ważne, ale teraz sprawy nabrały innego kierunku i tempa. Teraz interesuje mnie już tylko wyłącznie to, co się wydarzy. I piszę to z pełną powagą!
Jest bardzo wiele pytań, bardzo wiele, na które nie mam odpowiedzi. Czy obcy zainteresowali się ponownie Emilcinem po tym, jak zauważyli stojący w środku wsi monument UFO? A może dobrze wiedzieli już wtedy 10 maja 1978 roku, że kiedyś tak właśnie potoczą się losy tej historii? Ciekawe pytania, prawda? Ale są jeszcze ciekawsze.
Skoro pojawili się nad Emilcinem 5 listopada 2017 tym samym pojazdem, to czy była to celowa manifestacja, aby świadkowie mogli zrobić zdjęcia? Wiemy przecież, że w przypadku UFO praktycznie nie istnieje coś takiego jak „zbieg okoliczności” – to zdanie powtarzali mi zawsze najwięksi eksperci od UFO, z którymi rozmawiałem na wszystkich kontynentach tego świata. Jeden z nich Stanton T. Friedman w Los Anegeles w 2014 powiedział mi tak:
- Wyobraź sobie Robert, że facet, który widział UFO po raz pierwszy w życiu kilka tygodni później ma nieprawdopodobne szczęście – nagle zdarza się w jego życiu taki zbieg okoliczności, że dosłownie trudno go z czymkolwiek porównać… Nigdy mu się to nie zdarzało, ale nagle mu się to przytrafiło. Rozmawiasz z takim człowiekiem i on mówi: to niesłychane, że po tym spotkaniu z UFO wydarzyło się to i to… pewnie to nie ma związku, bo i jak? Ale to dziwne… Tak mówi, ale nie ma racji. UFO potrafi działać na ludzi na poziomie „zdarzeniowym”, czyli wyrasta daleko poza procesory, obiekty z metalu i jakieś światła. To jest dla osób postronnych niczym magia i prawdopodobnie ma związek z tym, jakie możliwości kryją się w ich umysłach… Ich umysły są miliard razy mocniejsze i miliard razy ciekawsze niż to, co oferują ich cudowne pojazdy, którymi obaj tak bardzo się interesujemy.
Słowa Stantona T. Friedmana nabierają dla mnie zupełnie nowego wymiaru wobec tego, co od pewnego czasu dociera do mnie w sprawie Emilcina. Coraz bardziej przekonuje się, że on może mieć rację i nie technologia obcych jest najważniejsza, ale moc kryjąca się w ich umysłach.
Na koniec powiem tak – ostatnie potężne zakupy sprzętu przez FN nie są przypadkowe. Jeszcze nie jesteśmy gotowi, ale będziemy. Każdy może rozumieć te słowa tak, jak tylko chce... ;) Pozdrawiam wszystkich z pokładu okrętu Nautilus!
Kapitan okrętu z banderą "N"! ;)
x
Tekst o pojawieniu się pojazdu UFO w Emilcinie 5 listopada 2017.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie