Dziś jest:
Sobota, 14 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
#Dzień 274: Ludzie gromadzą przedmioty myśląc, ż...
Ludzie gromadzą przedmioty myśląc, że one będą z nimi całe życie, a nawet dłużej. Kupują, zmieniają, wydają. Wszystko ma być większe, nowocześniejsze, oczywiście droższe! Kosztem planety, kosztem życia zwierząt i ludzi – to bez znaczenia.
Dwa mieszkania? A dlaczego nie trzy albo cztery?! Kiedy wreszcie jest dom, to zawsze boli, bo szybko okazuje się, że inni mają większe, droższe, wygodniejsze. Ich posiadacze także cierpią, bo oni przecież mają także znajomych o jeszcze większych domach i tak w nieskończoność. A raczej prawie, bo kiedy przychodzi śmierć, to nagle okazuje się, że całą zgromadzoną górę tych najbardziej "kochanych i ubóstwianych" rzeczy trzeba zostawić, włącznie z tak bardzo kiedyś hołubionym fizycznym ciałem, którego utrzymanie kosztowało majątek. Bo w tym szaleństwie ludzkości ciało ludzkie to też nasza własność, do pokazywania się i chwalenia przed innymi, że lepsze, atrakcyjniejsze niż ich! Ciało jako rodzaj przedmiotu, który posiadamy i od samego początku cierpimy, bo przecież wokół są tacy, których – nie wiedzieć czemu – ciała piękniejsze, zgrabniejsze, młodsze…
I przychodzi ten magiczny moment, kiedy wszechświat mówi „sprawdzam”, który dobrze obrazuje ten satyryczny rysunek (zamieszczamy go poniżej).
Na szczęście dobry stwórca wszechświata wymyślił coś cudownego – starzenie się. Tak znienawidzone przez ludzi, a tak dla nich w istocie zbawienne. Proces starzenia się i rozpadu dotyczy zarówno naszych ciał, jak i naszych przedmiotów. Stają się one coraz brzydsze, już nie budzące takich emocji co kiedyś... W ten sposób wszechświat daje każdemu szansę, aby zamiast patrzeć na zewnątrz szukając wartości w nietrwałej ułudzie spojrzeć w siebie, gdzie światło – nieśmiertelne i wieczne.
Tylko wybrańcy rozumieją wielką lekcję starości. I tylko wybrańcy są dzięki temu szczęśliwi, kiedy ich łódź dobija do brzegu. Nasz wielki i już nieżyjący mistrz (bez znaczenia, jak się nazywał) nauczał, że nasze ciało jest niczym łódź, która dowiezie nas na drugi brzeg, skąd wyruszymy w kolejny etap podróży. Czy po dobiciu do brzegu zabieramy łódź ze sobą? Nie, bo nie jest nam potrzebna – ona tylko posłużyła nam do tego, aby przebyć pewien etap naszej długiej podróży. I tak właśnie – nauczał nasz wielki nauczyciel duchowy – macie postrzegać swoje ciała fizyczne. Jak łodzie, którymi dostajecie się na drugi brzeg rzeki. Dbajcie o nie, bo są świątyniami światła wiecznego i boskiego, ale nie czyńcie bożkami i nie poświęcajcie im całej swojej energii, bo kiedyś i tak je porzucicie na brzegu. I wyruszycie w dalszą, wspaniałą i pełną kolejnych wzbogacających Was przygód podróż!
W „Szalupie Ratunkowej” polecamy tekst opublikowany w XXI PIĘTRZE. Fascynujący, poruszający, piękny… z ważnym przesłaniem na końcu, a raczej wskazówkami niczym żywcem wyjętymi z naszej "Szalupy"...
- Nie oceniaj - Dbaj o własną energię świadomym oddechem
- Słuchaj siebie
- Nic nie musisz - chcesz
- Myśl pozytywnie
- Skupiaj się na małych rzeczach
- Wybieraj opcje korzystne dla ciebie
- Masz każdą odpowiedź w sobie
- Jesteś jednością
- Nie bój się
- Działaj jak masz wpływ na sytuację, jak nie - obserwuj
I jeszcze ciekawy e-mail po naszej publikacji w Szalupie Ratunkowej.
From: [...]
Sent: Sunday, December 19, 2021 8:12 PM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: O szalupie
Droga Fundacjo,
Już nie raz pisałam, że czytam Wasz serwis regularnie, a niektóre działy np. Szalupa Ratunkowa bywają dla mnie dosłownie i w przenośni ratunkiem dla skołatanej duszy.
Ostatnich kilka wpisów rezonuje w sercu szczególnie mocno bo dotyka tych tematów, z którymi mierzę się obecnie na co dzień w swojej pracy.
Jestem panią coraz mocniej w średnim wieku i właśnie w tym a nie innym momencie życia postanowiłam, że muszę zmienić sposób zarobkowania - bo inaczej albo się wykończę albo trafię do szpitala psychicznie chorych. Wiele lat zajmowałam się tzw. sprawami ważkimi… Raporty, projekty, efektywność energetyczna, tabory kolejowe, drogi, trwałość projektów, praca zespołowa, targi, szkolenia z bandą rozszalałych pragnieniem kariery żywych zombi… Podsumowując: korporacyjny tryb wykazywania się ponad miarę których efekty prowadzą li tylko do tego, żeby ktoś tam na szczycie tej piramidy miał odpowiedni wpływ na koncie.
Nic więcej. Jak dla mnie po tylu latach pracy przy szumnie zwanych projektach unijnych wnioski są mało budujące. Przyjmuję do wiadomości, że ktoś może pragnąć takiego życia w niewolniczych trybach w zamian za…. za coś tam, ale ja nie.
Lubię robić coś, co ma sens, z resztą któż nie lubi jak mi się zdaje…? Pisałam Wam wcześniej o tym że pracowałam również w radiu, ale to było tzw. hobbystyczne zajęcie; niemniej dające mega dużo satysfakcji szczególnie w tych momentach kiedy dostawałam żywy odzew sympatii od słuchaczy. Z uwagi na charakter rozgłośni, niestety trzeba było uważać na to co się mówi zwłaszcza w tematach duchowości (…To Ci z cyklu jedno życie, potem wieczna laba …), ale mimo wszystko praca była bardzo przyjemna.
Reasumując, wyjechałam za granicę do pracy w charakterze opiekunki osób starszych. Pomyślałam, że jeśli jakakolwiek praca ma sens, to taka właśnie - to raz; a dwa - nie będzie wymagała ode mnie siedzenia w szklanym biurze przyklejonej od rana do wieczora do ekranu laptopa w dygocie oczekującej kolejnych mądrych zadań.
Początek pobytu był niezbyt przyjemny… Trafiłam do staruszki z piekła rodem, ale sytuacja odmieniła się na lepsze. Przyjechałam w okolice innego miasta do opieki nad panem, który naprawdę - mogę to śmiało przyznać – odmienia moje życie każdego dnia.
Opieka nad starszymi ludźmi to niełatwa sprawa, absolutnie, trochę jak z dziećmi ale warto pamiętać że ten człowiek ma już za sobą często kawał życia, wspomnień, wrażeń, przeżyć które składają na to kim jest teraz. Patrick, mój podopieczny to prawie 80-letni staruszek, z licznymi problemami zdrowotnymi które uniemożliwiły mu końcem końców samodzielne funkcjonowanie.
Długo by wymieniać listę chorób z resztą po co, natomiast to co jest budujące i warte podkreślenia to jego bystry umysł, fantastyczne poczucie humoru i pamięć! Szczęśliwie unika (póki co) obezwładniającej rozum i osobowość demencji starczej; doskonale wszystko pamięta, a do tego ma cięty humor który ubóstwiam. Od zawsze byłam i jestem zdania, że poczucie humoru to jedna z najcudowniejszych cech człowieczych pozwalająca przetrwać najgorsze oraz umożliwiająca wykrzesanie z siebie minimum pokory wobec własnego ego, życia… ale…
Próbuję skrócić mój wywód nawiązując do ostatnich tematów Szalupy… Zatem… na co to wszystko, te domy, te samochody, te lokaty…
Jeszcze warto dodać, że Patrick był całe życie niesamowicie aktywny: jazda konna, wspinaczka, narty, żeglarstwo, bieganie, tańce, podróże…
W jego życiu nie brakowało również tragedii, np. samobójcza śmierć starszego syna. Wiem wyrywkowo pewne rzeczy, o których mi powiedziano, sama nie pytam. Domyślam się, że dramatycznych momentów w życiu Paddiego było o niebo więcej.
Do czego zmierzam… Wielką miłością Patricka były i są pieniądze. Z resztą uczciwie potwierdził, w jednej z naszych pierwszych rozmów, że pieniądze były i są dla niego szalenie istotnie. I tak:
• Człowiek mieszka w ogromnych domu, korzystając może z 3 procent jego powierzchni; reszta stoi pusta, poza tym właściciel nie byłby w stanie nigdzie pójść sam, ponieważ wszędzie są schody na które już samodzielnie nie wejdzie.
• Przy domu jest ogród, ale z tego ogrodu też już nie skorzysta bo j.w. - sam nigdzie nie pójdzie.
• W garażu stoi nowiutkie auto które kupił tuż przed tym jak mu się zdrowie znacząco posypało - którym nigdzie już nie pojedzie - ale samochód stoi.
Pat mieszka sam, rozwiódł się wiele lat temu i jedyną rodziną która go odwiedza jest młodszy syn. Kiedy jeszcze Paddy był w pełni sił, prowadził intensywne życie towarzyskie ale w tej chwili jest skazany na życie w czterech ścianach i okazjonalne wizyty przyjaciół kiedy im się zachce.
Stary, samotny, schorowany człowiek. Starość ma na pewno głęboki sens, tylko żeby ten sens dostrzec warto wyciągać wnioski… Dla mnie ta praca, obcowanie na co dzień z niedołężnością drugiego człowieka jest wielką lekcją. Towarzyszy mi lęk, współczucie, czasami niechęć, ale też sympatia i radość. Mam wiele satysfakcji z tego, że komuś mogę ten trudny moment w życiu minimalnie ułatwić. Ale co z tego, że Patrick ma ten dom, te wszystkie dobra, skoro wyjście z domu jest problemem? Nie może samodzielnie pójść na plażę i cieszyć się oceanem, niezwykłą przyrodą w otoczeniu której mieszka? Na co to wszystko??? Po jakiego grzyba tyle gromadzić??? Zaleta owych zer na koncie na pewno jest taka, że Patrick może zatrudnić osobę do pomocy – czyli mnie – inaczej byłby skazany na pobyt w domu opieki.
Bogactwa, ta cała materia, przecież to zostaje tutaj, nikt tego nie zabierze na drugą stronę. Pieniądze bywają głównym powodem ludzkiej zawiści, ambicji, tego wydrapywania pazurami kolejnych stopni nieszczęsnych ścieżek kariery…
Obcując każdego dnia z niedołężnością cały czas zastanawiam się cóż jest więcej ważnego niż drugi człowiek i to co możemy ofiarować sami z siebie? Starsi ludzie potrzebują tego samego co my wszyscy: uwagi, troski, miłości, współczucia, po prostu bycia z nimi. Czasu. Potrzebujemy czasu drugiego człowieka. Czy to można kupić? Może można - w końcu mi płacą, właśnie za to że jestem na miejscu. Jednak wewnętrznej postawy i oddania dla bliźniego, tego kupić za pieniądze się nie da. Przypomina mi się scena z "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa, kiedy jeden z bohaterów - urzędas - ukrywając pieniądze "na zapas" słyszy złowrogi głos Wolanda obserwującego scenę rozpaczliwej próby ukrycia złotników i podsumowując złowieszczo zdaniem "za pół roku umrzesz..."... :) :) ... zawsze mnie to niezmiennie bawi...
Pozdrawiam wszystkich Załogantów przedświątecznie! Może zamiast biegać po sklepach w zakupowym obłędzie po prostu usiądźmy przy stole z kimś bliskim i porozmawiajmy. Pobądźmy razem. Tylko tyle i aż tyle. Ten czas razem z pewnością zapisze się gdzieś w niewidzialnych wymiarach naszego istnienia do których zmierzają nasze dusze. Głęboko w to wierzę, inaczej to wszystko na nic nie byłoby warte.
[...]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie