Dziś jest:
Niedziela, 6 października 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "Pytania do FN": pytania@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Szanowna Załogo Fundacji Nautilus. Zwracam się do Państwa z prośbą o odpowiedź na pewne nurtujące mnie od dłuższego czasu pytanie. Wielokrotnie w waszych publikacjach na temat UFO poruszaliście temat tak zwanych rodzinnych uprowadzeń przez Niezidentyfikowane Obiekty latające oraz monitorowania przez kosmitów całych rodzin nieraz przez wiele lat. I właśnie z tym tematem związane jest moje pytanie które żeby ująć te kwestię dokładnie muszę podzielić na części.
1.Czy według waszej wiedzy wynikającej zarówno z prowadzonej działalności jak i na podstawie danych zgromadzonych w Waszym ogromnym archiwum, miała już kiedykolwiek miejsce taka sytuacja aby obserwacji i monitorowaniu podlegała tylko jedna osoba w dodatku całkowicie pozbawiona jakiejkolwiek rodziny?
2.W dodatku czy taka obserwacja i monitorowanie mogłoby trwać nawet kilkanaście lat bez przerwy i aby nigdy przez cały ten okres nie doszło do żadnego epizodu uprowadzenia?
Chodzi mi konkretnie czy wydarzył się już taki przypadek gdy wszystkie wymienione przeze mnie okoliczności występują równocześnie. Do napisania tego listu do Was Szanowna Załogo
skłonił mnie przypadek mojego dawnego szkolnego kolegi, który w tajemnicy zwierzył mi się że wymienione okoliczności osobiście go dotyczą.
Z góry Dziękuję za każdą Państwa
odpowiedź i Pozdrawiam.
[...]
Dziękujemy pięknie za pytanie. Odpowiedź jest banalnie prosta: oczywiście, że mamy takie historie. Obcy są w stanie dokładnie obserwować życie człowieka od momentu narodzin do śmierci, ale – co naprawdę jest zdumiewające – śledzą także jego kolejne wcielenia.
Mamy przypadki, kiedy zarówno obserwowane są całe rodziny, jak i pojedynczy członkowie rodzin. Są sytuacje, kiedy np. cała rodzina jest regularnie brana przez obcych na pokład UFO, ale świadomy tego jest tylko jeden człowiek, a reszta rodziny myśli, że on fantazjuje…
Najlepiej wytłumaczyć to na przykładzie. Proszę obejrzeć film z naszego archiwum, na którym jest przedstawiona historia amerykańskiej rodziny Reed`ów. Poza wszelką wątpliwością historia wiarygodna.
czytaj dalej
Dzień dobry, Bardzo zainteresowała mnie informacja którą przeczytałem na stronach radia RMF. Chodzi o obserwację UFO sprzed prawie 20 lat. Poniżej opis tej obserwacji:
Poniedziałek, 24 lipca 2000 (06:55)
UFO w Jaksicach
Niezidentyfikowany obiekt latający pojawił się na niebie w miejscowości Jaksice, niedaleko Proszowic w małopolskiem.
Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że nad ich domami wisi kilkunastometrowy talerz. Najbardziej widowiskowy jest podobno podwójny krąg świateł, który raz blednie, a raz świeci bardzo intensywnie.
Informację potwierdził patrol policji, który pojawił się na miejscu zdarzenia. Na spotkanie z przedstawicielami - być może - pozaziemskiej cywilizacji pojechał już reporter radia RMF FM. O tym, co zobaczył, będziemy was informować już wkrótce.
Link do wiadomości poniżej:
https://www.rmf24.pl/fakty/news-ufo-w-jaksicach,nId,118159
Pytanie do fundacji Nautilus - czy wiecie państwo coś więcej o tej obserwacji?
Pozdrawiam serdecznie
Witamy,
Dziękujemy za wiadomość. Nic nam nie wiadomo na temat tej obserwacji ani tego, czy był jakiś dalszy ciąg tej historii.
Pzdr
FN
czytaj dalej
[…] Szanowna Fundacji Nautilus! Śledzę od wielu lat wasz serwis i nie ukrywam, że jest on pierwszym który włączam po przebudzeniu. Gratuluję fn! Mam pytanie dotyczące nawiedzonych miejsc – czy mieliście kiedyś kłopoty z duchami w takim miejscu? Czy zdarzyło wam się, że nie mogliście sobie poradzić z jakimś niewidzialnym bytem? Będę wdzięczny za odpowiedź.
Pozdrawiam
[…]
Dziękujemy za przesłanie pytania. Odpowiedź jest prosta – wiele razy mieliśmy problemy, w tym raz naprawdę poważne. Opis darujmy sobie, ale proszę nam wierzyć – ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z agresywnym niewidzialnym bytem nie zrozumie, co to znaczy mieć problem z czymś, czego… nie widać i dla czego nie stanowią barierę zamknięte drzwi. Od tego czasu dużym łukiem omijamy wszelkie opętania demoniczne i miejsca, w których nie pojawiają się byty ludzi, ale właśnie jakieś istoty demoniczne. Z tym naprawdę nie ma żartów!
W naszym serwisie często prezentujemy miejsca bardzo silnie nawiedzane przez duchy. Oto przykład takiego miejsca w Stanach Zjednoczonych, którego opis trafił na nasze łamy.
https://www.nautilus.org.pl/artykuly,3755.html
Jeśli chodzi o opętania demoniczne, to wręcz wzorcowy przykład został przedstawiony w jednym z odcinków serii „Doświadczyć Niezwykłego”. Jest faktycznie taka możliwość, że zły byt wybiera sobie nową ofiarę i rusza jej tropem. Głowa jest za mała, aby to wszystko objąć umysłem i zrozumieć, ale takie rzeczy naprawdę się zdarzają…
Poniżej odcinek z naszego Archiwum FN.
Polecamy także inny film z naszego ARCHIWUM WIDEO FN poświęcony pracy egzorcystów. Pokazuje naprawdę wiernie to, jak wygląda rzeczywistość związana z opętaniami.
czytaj dalej
Stanisława Tomczyk była znana w ub. wieku z eksperymentów, przeprowadzonych w latach 1908-1909 w Wiśle (południowa Polska) przez polskiego psychologa, Juliana Ochorowicza. Podobno wprowadzał ją w stan silnej hipnozy. Tomczyk twierdziła, że ma zdolność do powodowania samoczynnego lewitowania przedmiotów.
O tę postać zapytał nas czytelnik serwisu FN.
[...] Od: [dane do wiad. FN]
Witajcie tak jak nie raz już przesyłałem linki do ciekawych rzeczy na stronie Joemonster.org czasem trafiają się tam ciekawe artykuły. Tym razem także znalazłem się na coś ciekawego https://m.joemonster.org/art/47032 posiadacie może jakieś historie w swoim archiwum z tą panią z końca artykułu? [...]
Medium Stanisława Tomczyk demonstruje lewitację nożyczek. Seans obserwuje psycholog Julian Ochorowicz. Wisła, Polska, 1909 rok.
Tomczyk twierdziła, że może lewitować przedmioty bez dotyku, zatrzymać ruch zegara w szklanej gablocie i wpłynąć na obrót koła ruletki.[...]
O tej postaci wiemy tylko tyle, co jest napisane w wikipedii. Stąd zresztą jest zaczerpnięta "wiedza do powyższego artykułu". Nie sposób ocenić, czy była po prostu sprytną oszustką czy posiadała faktyczny dar telekinezy (przypadki ludzi obdarzonym takim talentem naprawdę się zdarzają).
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82awa_Tomczyk
czytaj dalej
Dostaliśmy ciekawe pytanie od naszego człowieka z Lublina, który był na spotkaniu w Emilcinie. Zwrócił on uwagę na fragment wypowiedzi świadka, który dotarł na spotkanie na polankę. Jego e-mail poniżej, a na końcu nasz komentarz.
From: [...]
Sent: Thursday, May 16, 2019 8:46 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: Coś jeszcze o Emilcinie - co nam może umknęło?...
Tym razem mój mail ma charakter czysto techniczny, zaś w mniejszym stopniu kurtuazyjny . Nie mogę się jednak powstrzymać od podziękowań za piękną publikację z wykorzystaniem moich materiałów. To coś wspaniałego, iż rzecz, która przeleżała kilkadziesiąt lat niemal zapomniana w szafie, teraz wreszcie ujrzała światło dzienne!
Bardzo dobrze, że teraz jest już ogólnie dostępna, a materiały retro - UFO budzą zrozumiałe i nostalgiczne wspomnienia, oraz refleksje. Na razie jednak ten wątek zakończę, bo jest rzecz być może ważniejsza...
Powód, dla którego zdecydowałem się naruszyć obiecaną "ciszę w eterze" jest zgoła inny. Tak w ogóle to zamierzałem wstrzymać się z tą informacją przynajmniej kilka dni, żeby nie okazać się zbyt natrętnym, niczym (niegdyś) mój ziomek, nieoceniony ś.p. pan Wawrzonek (i UFO-WIDEO ). Jednak z wiadomości na portalu wprost wynika, że wybiera się Pan właśnie znowu do Emilcina i to właśnie mnie zdopingowało.
Chodzi mi właśnie o tego starszego mężczyznę, który dołączył do nas na Polanie. Czy Pan uważnie słuchał tego, co on mówił?... Wydaje mi się, że chociaż słuchaliśmy go uważnie, to coś z jego relacji jednak nam umknęło... Powiedział, według mnie, rzecz absolutnie nową, która dotychczas nie pojawiała się w zeznaniach. Zważywszy, że to jednak świadek - to jednak może mieć znaczenie! Otóż zapytany czy widział osobiście ślady po UFO przytaknął, ale mnie więcej tymi słowami: Tak widziałem te ślady i te wszystkie SMARY co po nich zostały, no pewnie!...
Możnaby to wziąć za przejęzyczenie, gdyby nie wyrzekł tego powtórnie! Drugi raz w drodze powrotnej, gdy szliśmy z nim razem przez las w stronę szosy - ktoś powtórnie zadał mu pytanie, co widział na polanie już po starcie Obiektu? Ten znowu zaczął opowiadać: "Widziałem te ślady, panie, i te wszystkie SMARY, pełno tego SMARU na trawie, wygniecionej, co po nich pozostała..." - to prawie dokładnie jego słowa, które tu przytaczam.
Ni mniej ni więcej, tylko ten facet stwierdził, że po Przybyszach pozostały na trawie Polany materialne ślady w postaci jakowegoś SMARU, który po nich pozostał! Głowa od tego boli... On powtórzył to 2 razy, z wielkim przekonaniem. Ciężko sobie wyobrazić, że produkt nieziemskiej technologii, owe wiry czy "owroty" obiektu UFO musiały być smarowane olejem/smarem przekładniowym, żeby sprawnie chodziły i się nie zatarły. W dodatku ten obfity smar bryzgał z góry aż na trawę....
Smar mógł ewentualnie pochodzić też z konnego wozu Wolskiego, ale tu znów wiemy, że klaczka z daleka bojaźliwie okrążyła Obiekt. Ile zresztą tego smaru z wozu mogło znaleźć się na trawie? Nonsens...
Przyznać muszę, że sprawa owego smaru nie daje mi spokoju od czasu, gdy dokładnie odtworzyłem sobie w pamięci opowieść tego starszego gościa. Przypomnę - powtórzył to aż dwa razy i odnoszę wrażenie, że w jego pojęciu właśnie ten tajemniczy SMAR był najdonioślejszym dowodem pobytu Obcych w jego wsi. Oznaczałoby to nowy element tej historii, ujawniony po latach.
Z serdecznymi pozdrowieniami
[dane do wiad. FN]
Poniżej to, co mówił świadek tamtych wydarzeń:
From: [...]
Sent: Thursday, May 16, 2019 5:29 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Emilcin 2019, Ola i Dawid
Dzień dobry.
Spotkaliśmy się z Nautilusem w Emilcinie podczas IV Zlotu Rozwiązań (NIE) z tej Ziemi. Zapraszamy do obejrzenia naszej krótkiej relacji wideo. Pozdrawiamy całą fundację i do szybkiego zobaczenia. O. i D.
Nasza relacja:
OD FN
Panie Mirku, oczywiście zwróciliśmy na ten fragment wypowiedzi świadka uwagę, ale naszym zdaniem wyjaśnienie jest bardzo proste: te ślady przez wiele lat po wydarzeniu wyglądały bardzo podobnie do śladów, jakie powstają po rozlaniu czegoś (choć akurat nigdy się nie utrzymują tak długo jak w Emilcinie). Ten człowiek wiele razy widział "ślady na ziemi po oleju", więc z pewnością wziął ślad lądowania za "podobny".
Tak to miejsce wyglądało jeszcze wiele lat później:
Mamy zbyt wiele relacji świadków, którzy byli bardzo szybko po incydencie z UFO w Emilcinie w 1978. Wszyscy oni mówili wyraźnie o tym, że trawa ściemniała w tym miejscu, gdzie unosił się obiekt. Ściemniała, czyli dla ludzi ze wsi "była jak po rozlaniu oleju", ale tam żadnego oleju nie było.
Witold Wawrzonek pisał dziesiątki listów do Klubu UFO-Wideo praktycznie do swojej śmierci w 2004. Jeszcze w listach w latach 90-tych opisywał miejsce, nad którym znajdowało się UFO i uważał, że powinni je zbadać naukowcy, bo "cały czas jest ciemne jakby ktoś tam coś zrobił, choć innych śladów nie ma". Jego listy z lat 90-tych o Emilcinie są arcyciekawe i je opublikujemy, bo pokazują wiele rzeczy związanych z Emilcinem, które są zupełnie pominięte przez Blanie, choć ten dobrze o nich wiedział, co w listach pisał Witold Wawrzonek.
Podsumowując: te miejsca wyglądały "jak po rozlaniu oleju", choć żadnego oleju tam nie było - tego jesteśmy pewni. Inaczej Blania by o tym napisał, a on - proszę nam wierzyć - nie miał żadnych hamulców przed pisaniem wszelkich informacji.
I na koniec jeszcze coś o Projekcie KONTAKT od naszego stałego załoganta Artura.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, May 17, 2019 11:29 AM
To: Fundacja Nautilus
Subject: po zlocie w Emilcinie
Czesc,
po 'IV Zlocie Rozwiazan Nie Z Tej Ziemi' w Emilcinie mecza mnie dwa przemyslenia, ktorymi chcialbym sie podzielic.
Znane nam wszystkim od lat "EXPLORATION OF HUMANITY. CONTINUOUS FOR PLANETARY ADVANCE", a raczej sama koncowke "FOR PLANETARY ADVANCE" (a dokladniej to "planetary") interpretuje jako rozwoj czyjejs wiedzy o roznych planetach.
To tak jakby uczelnia SGGW otworzyla projekt badawczy badania pawianow afrtykanskich celem rozwoju ogolnej wiedzy o malpach. (Oczywiscie mozna tez to zdanie interpretowac jako eksplorowanie pawianow celem pomocy/doradzania temu gatunkowi ale mi blizsza jest ta pierwsza wersja).
Druga sprawa mowiaca o tym, ze oni caly czas sa w Emilcinie, ze ta historia caly czas sie toczy. Ba, nawet padlo stwierdzenie, ze technologicznie tak bardzo sie nie posuneli do przodu, gdyz najnowsze (ciut rozmazane) zdjecia obiektu pokazuja taki sam jak ten w 1978r. Wedlug mnie dla zaawansowanej cywilizacji mogacej naciagac/kompresowac sprezyne/tkanke czasu to dla nich jest wlasnie 30 minut po tym jak zbadali Pana Wolskiego oraz kilka ptakow. Tak wiec moze byc to caly czas ten sam obiekt, ta sama zaloga, ktora skacze po osi czasu badajac jak np. zanieczyszczamy sobie planete. Prosze zwrocic uwage, ze od tamtego czasu odbylo sie iles kolejnych wybuchow jadrowych, a niespalone pierwiastki rozproszyly sie po calym swiecie doprowadzajac do wiekszej degradacji zycia w tym na przyklad naszej rozrodczosci :/.
Tak wiec jak wielkie szczescie mieli autorzy najnowszych, troche rozmazanych, zdjec wpadajac na obiekt, ktory przed odlotem skacze sobie troche tu, troche tam po osi czasu badajac jak sprawy ida:).
Swoja droga ciekawe czy pomnik w Emilcinie moglby byc dla nich rozpoznawalnym znakiem od nas - lub co moglo by byc takim znakiem, ktory latwo rozpozna ktos, kto swobodnie skacze po osi czasu. Jak wiemy niektore zalogi UFO interesuja sie specyficznymi mineralami, czy skoncentrowanie przez nas tego co oni szukaja/badaja (czyli przygotowanie przynety) pozwoliloby nam przekazac cos co obok tego umiescimy? :)
Wracajac do Afryki. Stoi sobie slon, nagle cos go zabolalo, a potem zlapala go sennosc. Budzi sie po jakims czasie, troche boli go glowa, jednak jak przez mgle sobie przypomina, ze mial 'wziecie'. Pamieta humanoidy, a nawet ich statek (Jeep). Jakze zdziwilaby sie ekipa naukowcow, gdyby przy uspionym sloniu znalazla wiadomosc w ktorej on zaprasza ich do normalnego kontaktu i wspolnego wzrastania w wiedzy (okraszonego nutka dobrego humoru).
Pozdrawiam:),
Artur.
czytaj dalej
Dzień dobry, Często odwiedzam podcast na YouTubie Kryminatorium. Dziś wysłuchałem audycji o zaginionych trzech chłopcach ze Zduńskiej Woli z 35 roku. Autor podcastu odwiedził to miejsce na zaproszenie muzeum Zduńskiej Woli w której znajdują się akta sprawy. Jest w posiadaniu zdjęcia jednego z chłopców którzy wtedy zaginęli i przyszło mi w czasie słuchania do głowy czy może pan Krzysztof Jackowski na podstawie zdjęcia jednego z chłopców dałby radę dowiedzieć się co się z nimi stało. Czy Fundacja byłaby zainteresowana sprawdzeniem czy po tylu latach da się jeszcze cokolwiek sprawdzić?
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Prawdę mówiąc pierwszy raz usłyszeliśmy o tej historii, ale oczywiście to bardzo ciekawa sprawa - wpisaliśmy sobie ją na listę spraw, którymi zajmą się jasnowidze z Projektu MESSING, w tym Krzysztof Jackowski. Z tym ostatnim jest problem, bo trudno go namówić na sprawy, które nie są związane z bieżącym poszukiwaniem osób zaginionych, ale oczywiście jest to jak najbardziej możliwe. Musimy trochę zebrać materiałów w tej sprawie, ale to już zaczęliśmy robić.
czytaj dalej
[…] Dzien dobry. Czy zdjęcie które dostał Pan na swoją komórkę ( mam na myśli sytuacje foto pułapki i czarno białego zdjęcia ) czy na tym zdjęciu są palce - taka stop klatka z filmu gdzie mały chłopiec nagrywał mini statek ufo? Jest moment kiedy odwraca kamerę w swoją stronę i jeden chwili widać dłoń ułożona w taki sposób jak na zdjęciu z Pana foto pułapki.
Pozdrawiam
Ewa
Od FN
Oczywiście, że od razu zwróciliśmy uwagę na ten moment filmu, a nawet wielokrotnie wspominaliśmy o tym, że zbieżność jest zdumiewająca. Wygląda to tak, jakby dziecko będące w transie (to, że był w transie jest oczywiste dla jego rodziców, a także jest oczywiste dla nas) w pewnym momencie dostał polecenie „pokazania dłoni”. Nasz kolega z FN opisywał, że w pierwszym momencie kiedy serwis youtube pobrał jedną „losową” klatkę z filmu i był to akurat ten kadr z ręką 10-ciolatka był przekonany, że youtube w jakiś niepojęty sposób pobrał zdjęcie z fotopułapki. Dopiero po chwili zorientował się, że na filmie nagranym w 2014 roku dzieciak wykonuje tak dziwny ruch ręką. O przypadku nie może być mowy – ten gest jest kluczem i ma ogromne znaczenie w całej historii. Do tej sprawy powrócimy w kolejnym LIVESTREAM FN, który będzie miał tytuł „Tajemnica Mapy”. O tej sprawie piszą nam także inni czytelnicy, którzy zwrócili uwagę na ten niezwykły zbieg okoliczności.
From: […]
Sent: Sunday, January 13, 2019 7:11 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Kilka spraw związanych z audycją
Cześć
"Na nagraniu słychać w tv:
"Wygłądał tak jakby opierał się na trzech nogach; unosił się tuż nad ziemią; był wielkości ?portowego" - dokładnie w momencie pokazania i zbliżenia na obiekt
Dugi raz nagranie odtwarzone zostało w 1:11:12 ;)
Wczoraj odsłuchałem część audycji i w pewnym momencie zatrzymałem i zwróciłem uwagę na stopklatke z ręką chłopaka - która od razu skojarzyła mi się tym zdjęciem z fotopułapki. Zrobiłem nawet zrzut ekranu i miałem wysłać ale pomyślałem sobie że to może zbyt "naciągane" podobieństwo - dzisiaj odtwarzam dalszą część audycji a tam Pan Robert o tym właśnie mówi : D
Także droga załogo Nautilusa nie ulegajcie presji niedowiarków - dla nich nigdy nie będzie wystarczających dowodów - tymczasem kod wszechświata oparty jest na takich drobnych synchronicznościach.
Pozdrawiam serdecznie.
/poniżej zdjęcia z Archiwum FOTO PROJEKTU KONTAKT/
I jeszcze jeden e-mail z naszej najnowszej poczty (przyszedł 25 kwietnia 2019).
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, April 25, 2019 8:42 AM
To: Fundacja Nautilus
Subject: Re: PROJEKT KONTAKT - coś, co być może pomóc w zrozumieniu pewnych rzeczy?
Droga Fundacjo!
Wczoraj natrafiłem na kolejną ciekawą rzecz - zdjęcia oryginalnych notatek sierżanta Pennistona, w których naszkicował on po raz pierwszy symbole, które widział na statku obcych.
To co zwróciło moją uwagę to fakt, że symbol trójkąta w okręgu na jego szkicach może mieć trzy kule, a nie dwie - przynajmniej tak można wywnioskować ze szkiców.
Dwie są w miejscach, jak na aktualnie wykorzystywanych rysunkach, a trzecia jest na czubku trójkąta - co dziwniejsze James narysował ją tak jakoś "podwójnie", natomiast tą po lewej stronie również widać na szkicach, aczkolwiek bardzo słabo jest narysowana. Ewidentnie jednak widać, że próbował tam rysować jakieś koło, tylko słabo przyłożył długopis.
Wiem, że ten sygnał został już w zasadzie wykorzystany przez mistrzów Reiki, jednak mimo wszystko podsyłam to do waszej wiadomości.
http://www.therendleshamforestincident.com/The_Binary_Codes.html
czytaj dalej
[...]Dzień dobry. Czytałem kiedyś książkę 'demonolodzy' opisującą przypadki słynnych badaczy zjawisk paranormalnych Warrenów. Był tam opisany przypadek gdy Warrenowie stwierdzili że w pewnym nawiedzonym domu doszło do dematerializacji człowieka do którego zbliżył się na bliską odległość demon w postaci "czarnej masy/chmury". O tym że dematerializacja przedmiotów w nawiedzonym domu jest czymś normalnym to wiem, ale żeby doszło do dematerializacji człowieka? Czy fundacja uważa że dematerializacja człowieka z powodu działania demonów jest w ogóle możliwa?
Serdecznie pozdrawiam
Dziękujemy za zadanie pytania. Nie spotkaliśmy się, aby demon zdematerializował człowieka. Czy to jest możliwe? Ich moc jest potężna, ale trudno nam sobie wyobrazić, że aż tak potężna (są pewne ograniczenia w działaniu demonów). Poniżej film z naszego Archiwum FN o walce z wyjątkowo silnym demonem, który atakował ludzi.
czytaj dalej
Droga Fundacjo Nautilus... Na wstępie chciałbym podziękować za bardzo przyjemne live-streamy i kojące szalupy ratunkowe. Często w nich znajduje odpowiedzi na pytania które znajdują się w mojej głowie. Ostatnio po obejrzeniu filmiku na YT odnośnie gier komputerowych
"Jak wygląda świat w 4D"
naszła mnie myśl, czy faktycznie nie ma w tym jakiegoś sensu.
Skoro poruszanie się w 3 wymiarach umożliwia nam poruszanie się w osi x,y,z to poruszanie się w 4 wymiarze wymagałoby jeszcze włączenia kolejnego wektora. Wydaje nam się że ten wektor to jest czas przy czym konkretnie nie jesteśmy tego stwierdzić, ale włączając ten ów czas do naszych obliczeń wychodzi mi, że poruszanie się w 4 wymiarach wymagałoby zmiany nie tylko pozycji obiektu ale również całego świata otaczającego. Jak kadry filmu, nagle obraz by się cały zmieniał a my byśmy stali w miejscu... czyli innymi słowy odtwarzali warunki panujące dla obiektu poruszającego się z prędkością światła lub cząstek elementarnych.
Idąc tym tokiem myślenia, jeśli byśmy zmieniali te "nasze kadry" z olbrzymią częstotliwością wszystko by się nam zlało w jakąś grę świateł i dźwięków o wysokiej wibracji. Co już by można nazwać 5 wymiarem rzeczywistości, ponieważ byśmy byli jednocześnie w każdym możliwym "kadrze" rzeczywistości, a jednocześnie w żadnym.
Przepraszam, że pisze to tak "językiem mało precyzyjnym", ale chciałbym skonfrontować moje przemyślenia z wiedzą i opinią fundacji. Może to być też jako pytanie dotyczące innych wymiarów rzeczywistości.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Dziękujemy za bardzo ciekawy e-mail. Odpowiadając na pytanie: absolutnie to dobry trop! Mamy ciekawy materiał dotyczący tego, jak wygląda technologia wykorzystywana przez obcych do "manipulacji czasoprzestrzenią", co pozwala na przekraczanie prędkości światła nieskończoną ilość razy. Jak znajdziemy chwilę (może w tygodniu), to zamieścimy ten materiał. Tam prof. Hal Puthoff bardzo dobrze to wyjaśnia!
I jeszcze jedno pytanie.
From: [...]
Sent: Tuesday, April 2, 2019 6:45 AM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: Arya? Aldeberans?
Witam! Zaciekawiło mnie to co Pan Robert powiedział o kosmitach z planety Arya w układzie Aldeberans. Rzecz w tym że czytałem teorie na temat medium? czy jak to nazwać w trzeciej rzeszy która nazywa się Marija Orsic. Utrzymywała ona że jest w kontakcie z tzw. Nordic Aliens z Aldeberanów właśnie. Czy temat jest państwu znany i czy ma to ze sobą jakiś związek?
Znamy sprawę Marji Orsic. Jest ona poruszona w materiale, który jest w naszym Archiwum Wideo FN. Tytuł filmu "UFO - Tajemnice Trzeciej Rzeszy".
Czy ma to coś wspólnego z obcymi z układu Aldebarana, o których mówił Martin Wiesengrun?
https://www.nautilus.org.pl/artykuly,3605,projekt-kontakt--sprawa-ce-iii-martina-wiesengruna.html
Trudno powiedzieć. Co to "spodków Trzeciej Rzeszy" jesteśmy sceptyczni. Ale tę opinię także sobie zapiszemy w dokumentacji historii "Projektu KONTAKT".
czytaj dalej
[...] Czy w 1959 r. w porcie w Gdyni doszło do katastrofy UFO? Zdarzenie o którym chcę napisać jest znane w polskiej ufologii jako "incydent gdyński". Słyszałem o nim z dwóch źródeł:audycja Nautilus Radia Zet z 1997 r. oraz kwartalnik "Ufo" także z lat 90-tych. W audycji radiowej wystąpił znany polski ufolog Bronisław Rzepecki, który opisał zdarzenie mniej więcej tak: W godzinach wieczornych grupa pracowników gdyńskiego portu zaobserwowała obiekt w kształcie dysku który z dużą prędkością wpadł do jednego z basenów portowych. W ciągu 30 minut pojawiło się wojsko.Pracownikom kazano oddalić się ,a cały teren odgrodzono.Istnieją poszlaki że obiekt wydobyto z dna portu.
Na plaży zaobserwowano humanoidalną istotę o wzroście 1,30 cm,którą prawdopodobnie zabrano do szpitala wojskowego w Gdyni,gdzie wkrótce zmarła.
Pojawiły się służby specjalne które kazały świadkom milczeć na temat wydarzenia.
Szanowna Fundacjo: Jak na dzień dzisiejszy wygląda wasz stan wiedzy na ten temat?
Pozdrawiam.Marcin B.
[...]
Oczywiście znamy znakomicie sprawę i zajmowaliśmy się tą historią wiele lat temu. Poniżej zdjęcie z naszego archiwum - Stanisław Kołodziejski - jeden ze świadków upadku obiektu do basenu portowego nr 5 w Gdyni.
/zdjęcie archiwum FN/
Mamy także sporo wycinków prasowych na ten temat.
Poniżej tekst naszej ekipy z 2008 roku.
Gdynia 1959-2008
Tu patrol NAUTILUS! Zbieramy materiały o katastrofie UFO w Gdyni, która miała miejsce w 1959 roku. „To było czerwone, przeleciało nad statkami i ze świstem uderzyło w wodę!” – oto nowy świadek tamtego upadku.
Ta historia jest znakomicie znana wszystkim miłośnikom UFO w Polsce. 21 stycznia 1959 roku do basenu portowego numer pięć w Gdyni. Na Bałtyku był sztorm, a siła. wiatru dochodziła do 8 stopni w skali Beauforta. W porcie na nocnej zmianie pracowało kilkadziesiąt osób. Zbliżała się godzina 5:00, kiedy nagle na niebie pojawiła się jaskrawe światło, które na niskiej wysokości przeleciało nad stojącymi w porcie statkami. Spory, różowy lub czerwony przedmiot w kształcie beczki z rozgałęzioną, ognistą smugą wpadł do wody. Rozległ się świst, a na wodzie jeszcze długo unosiła się para.
Sprawa owego przedmiotu miała swój ciąg dalszy. Pojawili się świadkowie twierdzący, że z dna wydobyto dziwny, pomarańczowy przedmiot o wymiarach małej butelki, ale o niespotykanym ciężarze. Podobno kilka osób musiało ten mały przedmiot przenieść na samochód.
W 2008 roku możemy kontynuować kiedyś zaczęte śledztwo w tej sprawie. Wielu świadków już nie żyje, ale udało nam się namówić na wypowiedź specjalnie dla czytelników stron FN jednego z najważniejszych świadków. Stanisław Kołodziejski był dźwigowym i widział lecący przedmiot. Jego zdaniem nie było to nic, co znała współczesna nauka. Przedmiot miał kształt beczki, która jarzyła się jasnym światłem.
Ciekawy wątek do tej historii dołożył główny inżynier portu, Alojzy Data. Powiedział on bowiem, że w kilka dni po katastrofie UFO nas portem był widziany... stojący nieruchomo na wysokości kilku tysięcy metrów latający spodek!
- Myśleliśmy, że to ruskie jakieś pomiary robią i diabli ich tam wiedzą, może mają takie spodki... tak wtedy myśleliśmy – opowiadał inżynier Data. Jego relacja pokazuje, że ta sprawa ma jak najbardziej „ufologiczny charakter”, a wszelkie dywagacje o spadających z kosmosu rosyjskich satelitach są jedynie usilną próbą racjonalnego wyjaśnienia tego przypadku.
W naszej eskapadzie dotyczącej śledztwa w sprawie Gdyni będą mowili nowi świadkowie. Przykładem jest jeden z twórców samolotu Iskra, inżynier Leszek Czarnecki, który pracuje w warszawskim Instytucie Lotnictwa. Pan Leszek wtedy w 1959 roku była na wojskowym okręcie kilkadziesiąt metrów od upadku tajemniczego obiektu!
Jego relacja jest bardzo ważna i specjalnie dla czytelników zamieszczamy ją w materiale. Na koniec Leszek Czarnecki opowiada o własnej obserwacji UFO, której dokonał w latach 90-tych. Od tego czasu interesuję się niezwykle zjawiskiem Niezidentyfikowanych Obiektów Latających i z czasem stał się jednym z nas, ludzi Fundacji NAUTILUS...
Pan Leszek bardzo nam pomógł w namówieniu ekspertów Instytutu do analizy zdjęć ze Zdanów, a obecnie zaangażował się w sprawę poszukiwania załogi samolotu pasażerskiego (sprawa sprzed kilku tygodni), która nie tylko widziała obiekt UFO, ale także odczuła jego obecność. Efektem całego wydarzenia był raport na biurku szefa służby ruchu lotniczego, ale o tym innym razem.
Ttrudno trafić do ówczesnych świadków. Wielu z nich nie żyje, inni opuścili wybrzeże. Udało się skontaktować z emerytowanym pracownikiem portu - Stanisławem Kołodziejskim. Pan Stanisław bardzo dobrze pamięta tamtą noc. Pracował wtedy na najwyższym w porcie dźwigu, stojącym w pobliżu Basenu Polskiego. Wszystko widział dokładnie.
- Miałem wtedy 30 lat - wspomina - Nagle zrobiło się widno, coś płonącego wpadło do basenu. Pobiegłem na statek "Jarosław Dąbrowski", zwróciłem się do lukowego z pytaniem, czy coś widział. Potwierdził. To było wielkości dwustulitrowej beczki!
A jednak okazuje się, że coś wydobyto z gdyńskiego basenu portowego. Inż. Alojzy Data, do dziś pracujący w porcie, dokładnie przypomina sobie wygląd znaleziska.
- Był to walcowaty pojemnik jakby z folii szklanej - wspomina inżynier - wypełniony rdzawą cieczą o wiele cięższą od wody. Nasze laboratorium bardzo bało się sprawdzić ten pojemnik. Wie pani, po wojnie dno morza usiane było różnymi świństwami. Podejrzewano, że to może być iperyt albo fosgen. Problem został rozwiązany w bardzo prosty sposób: natychmiast pojawił się pracownik Urzędu Bezpieczeństwa, który zabrał znalezisko. I tyle je widzieliśmy.
W zachodnich książkach na ten temat powoływano się na zaznania strażników portowych, którzy to widzieli na plaży istotę w dziwnym uniformie, ze spaloną twarzą i włosami. Istota ponoć mówiła nieznanym językiem. Podobno zabrano ją do szpitala uniwersyteckiego, gdzie stwierdzono u niej inny system krążenia i inne organy wewnętrzne. Po kilku dniach istota zmarła po zdjęciu bransoletki z jego ramienia. Niestety nie podano nazwisk relacjonujących to osób, co uniemożliwia sprawdzenie tego, a mało kto uwierzy takim zeznaniom bez żadnych dowodów.
Katastrofa UFO w Gdyni - czyżby rodzime Roswell ?
Z piskiem ocierających się o siebie blach, otoczony czerwonym światłem i ciągnący za sobą długi ogon płomieni, wpadł do spokojnej wody potężny bolid. W kilka sekund później znów było ciemno i tylko duże fale świadczyły o tym, że coś się wydarzyło. Dochodziła 6 rano 21 stycznia 1959 roku.
Następnego dnia "Wieczór Wybrzeża" powołując się na relacje naocznych świadków, na pierwszej stronie zamieścił informację o katastrofie nieznanego pojazdu nad Gdynią tej oto treści:
Zaobserwowany obiekt był dużych rozmiarów i miał kształt koła. Talerz ten był koloru pomarańczowego, jego brzegi zabarwione były na różowo. Obiekt nadleciał od strony miasta i wykonując gwałtowny manewr, jakby chciał uniknąć rozbicia się a ląd, spadł prawie pionowo do wód portu.
W ubiegłym roku telewizji japońskiej i Bronisławowi Rzepeckiemu, badaczowi zjawisk UFO, udało się odszukać dwóch świadków tego wydarzenia - pracowników portu, dźwigowych: Stanisława Kołodziejskiego i Władysława Kuczyńskiego, którzy potwierdzają ten opis.
Ale wróćmy do tamtych dni. Miasto huczało od plotek. I nagle tropiący niecodzienne wydarzenie dziennikarze zamilkli. Najwyraźniej ktoś, kto miał wpływ na publikacje prasowe, skutecznie "odradził im" dalsze zajmowanie się tą sprawą. Ponieważ jednak zbyt wielu świadków widziało katastrofę, trzeba było zrobić coś, co w sposób naturalny zakończy sprawę.
Za zgodą władz portu ekipa nurków przeprowadziła poszukiwania w wodach portowego basenu, ale niczego szczególnego nie wykryła. Może poza kawałkiem metalu, który w żaden sposób nie przypominał części jakiegokolwiek pojazdu latającego.
Powstaje pytanie, dlaczego zacierano ślady w sposób tak nieprofesjonalny? Wystarczyło przecież podać do wiadomości publicznej, że był to meteoryt lub część jakiegoś samolotu, którego nie można pokazać ze względu na tajemnicę wojskową. Wszystko byłoby dobre, prócz nagłego milczenia, dającego podstawę do wszelakich plotek i mobilizującego ciekawskich do dalszych poszukiwań. Tymczasem okazało się, że cały incydent gdyński miał "drugie dno".
Bronisław Rzepecki próbując dzisiaj wyjaśnić tajemnicę zdarzenia w gdyńskim porcie, natknął się na zachodnie źródła, które wtedy podawały m.in.:
W kilka dni po upadku obiektu do basenu portowego Gdyni strażnicy portowi napotkali dziwną postać płci męskiej, która całkowicie wyczerpana czołgała się po plaży. Istota ta nie mówiła w żadnym znanym języku i była ubrana w jakiś uniform. Część twarzy i włosy miała spalone. Zabrano ją do szpitala uniwersyteckiego i tam poddano ją badaniom. Okazało się, że tajemniczego przybysza nie można rozebrać, bo rozcięcie uniformu zrobionego z materii podobnej do jakiegoś cienkiego metalu wymagało użycia specjalnych narzędzi. W trakcie badań lekarze ku swojemu zaskoczeniu stwierdzili, iż istota ma zupełnie inny układ narządów wewnętrznych niż człowiek, a jej krwiobieg biegnie poprzecznie do ciała na kształt swoistej spirali. Ponadto liczba palców u rąk i nóg była różna od naszej (ale raport nie precyzował, jaka).
Istota żyła dopóty, dopóki miała na ręku bransoletę. Gdy ją zdjęto, umarła. Wspomniane już źródła twierdziły także, że kiedy tajemnicza istota przebywała na terenie szpitala, został on zamknięty i otoczony przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.
Bronisławowi Rzepeckiemu udało się ustalić, że agencje zachodnie opierały swoje relacje na doniesieniach spotkanego w Londynie byłego pracownika tego szpitala.
Do dzisiaj pozostaje tajemnicą, co stało się z ciałem pozaziemskiej istoty. Jedni twierdzą, że po zakończeniu wstępnych badań wywieziono ją samochodem chłodnią do ówczesnego ZSRR. Biorąc pod uwagę, że całe zdarzenie miało miejsce 1959 roku, kiedy wszystkie tego typu sprawy niezmiennie kończyły się "współpracą z ZSRR" jest to najprawdopodobniejszą hipoteza.
Inni uważają, że ten KTOŚ nadal spoczywa w jakimś inkubatorze na terenie jednego z naszych szpitali lub laboratoriów wojskowych. Mogło się bowiem zdarzyć i tak, że z obawy, by transport nie zakłócił śpiączki istoty, pozostała u nas.
Piszemy "śpiączki", bowiem sprawa fizycznej śmierci istoty - jak wszystko w tym zdarzeniu - nie jest ostatecznie przesądzona. Wielu zachodnich badaczy twierdzi, że to, co nazwano śmiercią istoty, jest w gruncie rzeczy jedynie swego rodzaju letargiem, z którym ziemska medycyna nie potrafi sobie jeszcze poradzić.
W całej sprawie pozostaje oczywista wątpliwość: czy mamy tu do czynienia z prawdziwym polskim wypadkiem typu Rooswell, czy też wszystko pozostaje wytworem ludzkiej fantazji.
To, co zaobserwowali świadkowie, mogło być np. meteorytem lub zwykła katastrofą lotniczą, do której nie chciały się przyznać władze. Tajemnicza istota mogła być poranionym pilotem, a strój jakimś eksperymentalnym skafandrem.
Mogło tak być, gdyby nie fakt , że na opis tego wydarzenia natknął się przez przypadek, całkiem niedawno, pewien oficer. Korzystając przy robieniu doktoratu ze zbiorów biblioteki Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lotniczych w Dęblinie - także z tajnych raportów - znalazł w jednym z nich opis gdyńskiej historii i znalezienia człekopodobnej istoty oraz informację, że przechowywana jest ona w inkubatorze w stanie śpiączki! Oczywiście wojsko zbywa milczeniem pytania o ten raport. Nikt jego istnienia nie potwierdza, ale i nikt nie chce w sposób jednoznaczny zaprzeczyć. I ten ślad jest istotną przesłanką, by całe zdarzenie traktować poważnie.
Archiwum FN 2008
czytaj dalej
Pytanie przesłane do serwisu FN dotyczy filmu dokumentalnego, który już kiedyś był omawiany w naszym serwisie. Pokazuje on bardzo ciekawą sprawę związaną z reinkarnacją, a dokładniej mówiąc z historią chłopca pamietającego swoje poprzednie wcielenie.
From:[dane do wiad. FN]
Sent: Monday, December 17, 2018 1:15 PM
To: pytania@nautilus.org.pl
Subject: pytanie w sprawie reinkarnacji
Witam.
Jestem waszym stałym czytelnikiem , jesteście dla mnie jedynym wiarygodnym źródłem informacji w tematyce jaką się zajmujecie . Dlatego mam do was gorącą prośbę o wasze zdanie w temacie reinkarnacji . Chodzi mi dokładnie o temat bardzo dobrze znany również wam o małego chłopca z Anglii , który pamięta swoje poprzednie wcielenie na wyspie Barii w Szkocji . Po przeczytaniu wszystkich dostępnych relacji i opinii znawców tematu zastanawia mnie tylko jedna sprawa , co z informacją o śmierci ojca w wypadku samochodowym , oraz z tym że nie rozpoznał się na zdjęciach odnalezionej rodziny , oraz to że nikt z żyjącej rodziny nie pamięta jego osoby ??
Co według was może to znaczyć ? czy nasze byty się krzyżują i dusze wracają na ziemie połączone z innymi duszami ? Jak to wy tłumaczycie , albo jakie Wy macie zdanie w tym temacie ? .
Bardzo jestem ciekawy waszej opinii w tym temacie .
pozdrawiam [dane do wiad. FN]
Zanim odpowiemy na to pytanie, warto przypomnieć sobie ten film (być może nie wszyscy go oglądali).
Sprawa historii chłopca wygląda bardzo przekonująco i wiarygodnie, ale z naszego doświadczenia wynika, że dzieci potrafią przekręcić jeden „mały szczegół”, który kieruje śledztwo na fałszywe tory. Mieliśmy takie przypadki i nie można wykluczyć, że tak stało się w przypadku tego dziecka.
Tu jednak mała uwaga – w większości przypadków nie ma kłopotów z ustaleniem poprzedniej rodziny dzieci. Kiedy jednak pojawia się duża rozbieżność z informacjami podawanymi przez dzieci pamiętającymi poprzednie wcielenie a faktami ustalonymi przez ekipę prowadzącą poszukiwania, wtedy trzeba to zweryfikować tylko w jeden sposób: poczekać, aż takie dziecko stanie się pełnoletnie i wprowadzić wtedy takiego człowieka w stan hipnozy (małe dzieci nie poddajemy hipnozie z wielu powodów). Być może wtedy mielibyśmy okazję poznać prawdziwą historię „chłopca z wyspy”.
Jak wygląda hipnoza regresyjna osób dorosłych? Przykład poniżej z naszego archiwum wideo FN.
I jeszcze jedno pytanie z tych ostatnio „przysłanych do FN”.
From: [….]
Sent: Sunday, December 16, 2018 8:33 PM
To: pytania@nautilus.org.pl
Subject: Kłótnia za pomocą telepatii, tatuaż ..i czy można reinkarnować się w pewnej grupie w tej samej miejscowości?
Postaram się napisać krótko i na temat.
1.Pochodzę z małego miasta. Od lat jestem skłócona z pewną osobą, ktora zrobiła mi "coś'' ,czyli negatywny , poniżający czyn skierowany w moją osobę. Po tym co mi zrobiła, nie mogłam jej wybaczyć jednak mijaliśmy się w miejscu pracy, nie odzywaliśmy się słowem jednak ta osoba zrozumiała,że jej nie wybaczę. Po kilku latach na zdj, z jednych portali społecznościowych zauważyłam tatuaż z moim imieniem na własnym ciele, czyli ten człowiek musiał zrozumieć swój zły czyn. Nie była to zwykła błahostka młodzieńcza. Żyje z tym czynem w psychice ,bo gdy mnie widzi na mieście to 'ucieka ' na drugą stronę.
2.Zastanawiam się nad tym czy można się reinkarnować w pewnej grupie ludzi z przeszłych żyć w małym miasteczku, czy szanse są znikome ? Świat jest taki duży przecież nawet jak spotkamy kogoś z 'przeszłosci' w Polsce to może być to tylko spontaniczne spotkanie taka osoba ,może mieszkać w zupełnie innym mieście podczas ,gdy my jesteśmy z małej wioski.Wspaniale byłoby spotkać swoją dawną babcię lub dziadka, ale jak się rozpoznać, bo patrząc na nasz obecny czas jednak jest moda na zmianę partnerów, szukanie zmian.. chyba tylko szczęśliwcy spędzą życie obok najbliższej duszy.
Dziękujemy za wszystkie pytania przesłane na pokład okrętu Nautilus. Szkoda, że nie mamy czasu odpowiadać „na bieżąco”, ale… nic na to nie poradzimy - musicie nam to wybaczyć. ;)
Sprawa opisana przez naszą czytelniczkę jest klasycznym „pogubieniem się ludzi w szukaniu drugiej połówki” dotykającym praktycznie wszystkich. W tym sensie nie jest to sprawa aż takiego wymiaru w sensie dramatycznym, aby potem miała ciąg dalszy w następnym wcieleniu, chociaż… wiemy dobrze, że różnie z tym bywa.
Nasza czytelniczka popełnia błąd zakładając, że ludzie rzadko wcielają się w tych samych miejscowościach czy rodzinach. Jest wręcz przeciwnie – to się zdarza nagminnie! Tak jednoznacznie wynika z zebranych przez nas materiałów. Cała idea reinkarnacji byłaby całkowicie pozbawiona sensu, gdyby ludzie pamiętali, kim byli w poprzednim wcieleniu i kim były osoby, które teraz ich otaczają. Dlaczego? Gdyż zaszłości i pamięć o tym, co kiedyś się stało, w sposób jednoznaczny wpływałyby na ich postępowanie. Tymczasem łzy „mają być prawdziwe”, a lekcja związana z ponowną próbą „miłości lub innego uczucia” jest w stanie być tylko wtedy prawdziwa, kiedy zaczynamy lekcję z „czystą kartą”.
Ludziom błędnie wydaje się, że gdyby „pamiętali, to byłoby lepiej, bo generalnie lepiej pamiętać niż nie pamiętać”. Ale w tej akurat sytuacji jest dokładnie odwrotnie.
czytaj dalej
Witold Wawrzonek to osoba b. ważna dla sprawy Emilcina, gdyż to on jako pierwszy poinformował media o tej historii. Informacja trafiła o tym do Zbigniewa Blani-Bolnara, a potem sprawa stała się głośna na całą Polskę. Pisaliśmy już kiedyś, że Witold Wawrzonek miał ogromną cierpliwość do pisania listów z obserwacjami UFO, zdjęciami itp.
Jedna uwaga: on nie pisał dużo listów... on pisał bardzo dużo listów! ;)
Miało to miejsce w latach 1979-1995 i szczęśliwie całość tej korespondencji trafiła do FN wraz z przejęciem archiwum UFO-WIDEO. Ostatnio dostaliśmy pytanie: co zawierały listy Witolda Wawrzonka, które on pisał do Z. Blani-Bolnara i warszawskiego Klubu UFO-WIDEO? Niestety praktycznie w ogóle nie ma tam o Emilcinie (jest on tylko fragmentarycznie przywoływany jako przykład), ale listy te dotyczą czegoś zupełnie innego. Czego? O tym za chwilę. Najpierw przypomnijmy sobie film "POWRÓT DO EMILCINA" z naszego Archiwum FN.
A teraz sprawa listów.
Nasz kolega z pokładu okrętu Nautilus rozmawiał na temat Wawrzonka z Z. Blanią-Bolnarem wiele lat temu - miało to miejsce ok. 1990 roku przy okazji realizowania programu w TVP.
Blania krytykował Wawrzonka za to, co on do niego przysyłał po 1979. A przysyłał bardzo dużą ilość listów i zdjęć - Te same listy i zdjęcia wysyłał do KLUBU UFO-WIDEO, więc mniej więcej znamy ich treść. Listy te pochodzą z lat 1979-1995.
Całość tego archiwum z UFO-WIDEO przejęła Fundacja Nautilus.
Listy te wysyłał do końca swojego życia. Bynajmniej nie były one o Emicinie, bo tam nie pojawiało się nic nowego od 1978 roku. Nie były także o Bliskich Spotkaniach III Stopnia.
Co w nich było?
Banalne rzeczy o zdjęciach i obserwacjach z okolic Lublina.
Na przykład zdjęcie wykonane przez sąsiada Witolda Wawrzonka, na którym była kreska na niebie, którą sąsiad uznał za UFO. Witold Warzonek uważał, że zdjęcie jest interesujące i warto się „nad nim pochylić”. Tymczasem Zbigniew Blania-Bolnar oczekiwał, że zdjęcie UFO to musi być zdjęcie, na którym „obiekt jest wielki jak stodoła, wyraźny i poza wszelkim podejrzeniem”. Odpowiadał Wawrzonkowi, że to „rysa na klisza”. Na to Wawrzonek, że „rysa jest wykluczona” i że niepotrzebnie Blania odrzuca wszystko, co tylko nie wiąże się z Emilcinem i nic poza Emilcinem go nie interesuje. Na takie słowa Blania się wściekał.
Czy Witold Wawrzonek miał rację?
Oczywiście, że miał. Po 1990 roku Zbigniew Blania-Bolnar wygłaszał absurdalne tezy, że tylko Emilcin jest prawdziwy, a cała reszta przypadków związanych z UFO „to fałsz”. Witold Wawrzonek tłumaczył mu (podobnie jak nasz kolega z pokładu okrętu Nautilus), że uznawanie tylko Emilcina za „prawdziwy przypadek” jest błędem, bo w ten sposób wylewa się „dziecko z kąpielą”. Zbigniew Blania-Bolnar szedł jednak dalej w tym absurdalnym zagubieniu „emilcińskim” i pod koniec swojego życia sugerował, że być może tylko w Emilcinie doszło do lądowania obcych, a cała reszta historii opowiadanych przez ludzi to „wymysły”.
Z posiadanej przez nas korespondencji Witolda Wawrzonka pisanej w latach 90-tych do warszawskiego Klubu UFO-WIDEO wynika, że p. Witold Wawrzonek nie mógł się pogodzić z tym, że wiarygodna relacja jego znajomego o obserwacji obiektu UFO, którą dokonała jego żona, jest „pomijana i przemilczana”, gdyż nie ma żadnych zdjęć czy filmów. Nikt się nią nie interesuje i w zasadzie on to wszystko opisuje „prawie dla siebie”, bo wysłanie takiego opisu do Klubu UFO-Wideo „to w zasadzie się nie liczy”.
Wiemy z listów Wawrzonka, że próbował on zainteresować dziennikarzy z lubelskiej prasy tym obserwacjami UFO, które ktoś tam poczynił, a które Witold Wawrzonek spisał. Czynił to chyba jednak trochę nieporadnie albo nie był zbyt przekonujący, bo jego prośby były odrzucane. Miał o to ogromne pretensje do prasy lubelskiej, o czym zresztą obszernie pisał w korespondencji do kluby UFO-WIDEO.
I jeszcze jedna sprawa – jego listy przeważnie trafiały do archiwum, a odpowiedzi były na co 3-4. To taka uwaga na marginesie. ;)
Zawsze przy okazji publikacji o Witoldzie Wawrzonku warto przypomnieć rozmowę z jego żoną o tzw. "idiotyźmie z hipnozą" (jak trafnie to nazwała Helena Wawrzonek)
czytaj dalej
[...] Witam :) Czy widzicie Państwo zmianę? Zmianę wręcz kosmiczną, którą można nawet poczuć... - a potwierdzeniem niech będą te ostatnio wyemitowane 3 filmiki, gdzie poważni ludzie mówią o tym (Pan Igor Witkowski i dr Aleksander Woźny, że o Dawidzie Wilcockiu, Corey Good i QAnon nie wspomnę).
Tu trzy linki do wspomnianych przeze mnie filmów:
i dokończenie pytania: Pan Robert nie raz wspominał, że posiada(ją) Państwo informacje, o których jeszcze (wtedy) nie należało mówić - czy ten czas właśnie nie zbliża się? (o ile już nie nastał).
Ja sam po sobie widzę, że nastąpił u mnie hmmm coś jak przeskok świadomościowy tak jakby o schodek wyżej, stąd też moje pytanie do Państwa, do FN od której wiele lat temu rozpoczął się proces mojego wewnętrznego rozwoju.
Pozdrawiam Wszystkich ciepło.
[dane do wiad. FN]
Dziękujemy za wszystkie e-maile i pytania kierowane do naszego okrętu. Czy dostrzegamy jakąś przemianę w ludziach? Tak, ale widzimy to trochę inaczej. Świat idzie w stronę nacjonalizmu i wzrostu agresji i energii nienawiści, co jest naturalne przy niekontrolowanym i wręcz logarytmicznym przyroście liczby ludzkości. Jest coraz mniej miejsca, za chwilę będzie brakować wody – to całkowita nowość, która pojawi się w Europie na taką samą skalę jak w Afryce. Co to oznacza? Agresja i nienawiść do „obcych, którzy nam zabierają dobra” będzie narastać. Oprócz tego drapieżnicza eksploracja Ziemi przyspiesza w tempie wcześniej niespotykanym. Niestety „filmiki na youtube” z wypowiedziami tego czy innego pana nic nie zmienią w ocenie tego, co się dzieje wokół nas. Wiedza duchowa jest postrzegana jako bajdurzemia „jakiś wschodnich sekt”, pogoń za dobrami materialnymi i folgowaniu najniższych instynktów jest uważana za podstawowy cel życia, a zabijanie żywych istot (zwierząt i roślin np. lasów tropikalnych) jest uważane za coś normalnego, oczywistego, czym nie warto sobie nawet zaprzątać głowy. Przemiana w ludziach nastąpi tylko poprzez gwałtowne, dramatyczne wydarzenie związane z karmą Ziemi, czyli przeznaczeniem budowanym także przez ludzkość. Ziemia niczym żywa istota obdarzona duszą w obronie przez zniszczeniem jej powierzchni i atmosfery przez gatunek ludzki „przyciąga” coś, co zatrzyma proces jest zabijania przez ludzkość poprzez jednorazowe zniszczenie. Ogień zostanie zatrzymany ogniem - ta metoda znana strażakom podczas gaszenia lasów jest niestety stosowana przez byty tak potężne jak byty duchowe planet (dla Ziemi ten byt nazywany jest Gają).
Będzie to niewątpliwie coś, co jest nam znane tylko z filmów katastroficznych. Wiele wskazuje na to, że w kierunku Ziemi leci potężne ciało kosmiczne (asteroida, kometa itp.), które uderzy w naszą planetę powodując zapowiadaną przez wszystkie święte pisma apokalipsę. Z całego świata docierają do nas przeróżne daty, ale nie ma sensu o tym pisać i straszyć ludzi. Możemy tylko powiedzieć, że na pewno mamy jeszcze 10 lat. Czy ludzkość może ten proces zatrzymać lub jakoś jemu przeciwdziałać? Odpowiedź jest prosta: absolutnie nie.
Po tym wydarzeniu nastąpi to wyczekiwane odrodzenie duchowe ludzkości. W obliczu biblijnego pogorzeliska i śmierci miliardów ludzi obecne religie w sposób naturalny stracą na znaczeniu. Ludzkość wtedy także zacznie na poważnie się zastanawiać, czy można naukowo uchwycić sprawy związane z celem życia, reinkarnacją, życiem po śmierci czy inteligentnym centrum zwanym przez ludzi Bogiem. Nauka spotka się z ezoteryka i na zawsze połączy – wtedy dopiero rozpocznie się nowy świat. Na razie jednak czeka nas zapłata za rachunek, który za chwilę wystawi nam Ziemia.
czytaj dalej
Dzień dobry.
Moje pytanie dotyczy reinkarnacji.
Czy w archiwum Waszej fundacji znajdują się takie przypadki reinkarnacji, w których badana osoba wskazuje na inną osobę, z którą była spokrewniona w poprzednim wcieleniu a następnie bada się tę drugą osobę pod kątem potwierdzenia tez stawianych przez pierwszą?
W oczekiwaniu na odpowiedź pozdrawiam serdecznie,
Arek Rz.
Dziękujemy za pytanie. Odpowiedź jest oczywista - jak najbardziej takie sytuacje zdarzały się i są w naszym archiwum. Czy takie osoby "bada się" jak raczył się Pan wyrazić? Niestety nie, gdyż wymagałoby to:
- zaproszenia zawodowego hipnotyzera
- przeprowadzenia regresji hipnotycznej z taką osobą, na co ona oczywiście musiałaby wydać zgodę, a to... graniczy z cudem. Zwłaszcza w Polsce.
- przeznaczenie na taką "operację sprawdzającą" wielu tygodni przygotowań, skoordynowania działań itp.
To wszystko oznacza, że po prostu nigdy na coś takiego nie było czasu, gdyż czas jest najbardziej cenną rzeczą na pokładzie okrętu Nautilus. Czas, a raczej jego brak... Ale oczywiście w USA wielokrotnie były weryfikowane takie sytuacje i zawsze wszystko się potwierdzało, co ktoś - jeśli chce - może uważać za dowód na istnienie reinkarnacji.
Poniżej przykład, jak taka weryfikacja powinna wyglądać.
czytaj dalej
[...] Droga Fundacji Nautilus! Bardzo doceniam to, co robicie w sprawie UFO i Emilcina. Byłem pod pomnikiem UFO, choć nie byłem w stanie dojść do tej polanki, nad którą unosił się obiekt. Mam jednak pytanie: czy wiecie jaka była pogoda w dniu, kiedy doszło do Bliskiego Spotkania III Stopnia z Janem Wolskim? Pozdrawiam serdecznie. [dane do wiad. FN]
Dziękujemy za przesłane pytanie. Oczywiście, że znamy pogodę tego dnia, choć warto chwilę poświęcić temu, co działo się 10 maja 1978 roku. Jan Wolski powiedział, że tego dnia obudził się tak jak zwykle przed piątą rano i praktycznie od razu zaprzągł klacz do wozu i ruszył w stronę Komaszyc. Przejeżdżał przez słynną polankę po raz pierwszy tego dnia ok. 5:15. Pytanie, kiedy powracał i pojawił się tam ponownie? W Komaszycach był ok. dwóch godzin, stąd można założyć, że spotkanie z obcymi istotami było w ok. 7.00-9.00 (Zbigniew Blania-Bolnar nigdy tego precyzyjnie nie był w stanie ustalić).
O pogodzie właśnie w godzinach 7.00-9.00 w dniu 10 maja 1978 wiemy z jego książki o tej historii, czyli "Zdarzenia w Emilcinie". Było wtedy pochmurno, mglisto, nawet trochę zimno i momentami padał bardzo delikatny deszcz. Poniżej fragment książki z naszego Archiwum FN.
Przy tej okazji warto pokazać jeszcze dwie sprawy z naszego archiwum FN. Pierwsza to wywiad przeprowadzony przez Witolda Wawrzonka z Janem Wolskim, który miał miejsce 10 maja 1980 roku. Jest on tak ważny, że postaramy się jeszcze do niego wrócić.
I już zupełnie na koniec: poniżej słynny komiks o historii z Emilcina, który ukazał się w kwartalniku RELAX. Oczywiście pochodzi on z Archiwum FN.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie