Dziś jest:
Wtorek, 10 grudnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie




KULA NA NIEBIE I SNOP ŚWIATŁA LATARKI - XXI piętro
Wt, 20 lis 2012 23:13 komentarze: brak czytany: 1398x

Historia nadesłana przez wieloletniego przyjaciela pokładu Nautilusa. Pokazuje w sumie prostą historię, która zaczęła się od zauważenia światła na niebie.  -----Original Message-----From: [do wiadomości FN]Sent: Tuesday, November 20, 2012 8:47 PMTo: nautilus@nautilus.org.plSubject: Dzień dobry.Właściwie to zastanawiałem się czy warto te obserwacje opisywać, gdyż takich podobnych opis.......

czytaj dalej

Historia nadesłana przez wieloletniego przyjaciela pokładu Nautilusa. Pokazuje w sumie prostą historię, która zaczęła się od zauważenia światła na niebie. 
 
-----Original Message-----
From: [do wiadomości FN]
Sent: Tuesday, November 20, 2012 8:47 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Dzień dobry.

Właściwie to zastanawiałem się czy warto te obserwacje opisywać, gdyż takich podobnych opisów macie bez liku.
Ale w końcu...
We wrześniu leżałem w nocy, odpoczywając na pustej kładce (godzina około drugiej w nocy) , nad jeziorem, we wsi Piasutno koło Szczytna.
Była ciepła noc,  żywej duszy, relaksując się, patrzyłem w niebo.
Nagle, moją uwagę zwróciło bardzo jasne światło które nagle "zapaliło się" się w ciemności, na niebie.
Głowę miałem odwróconą bokiem, ale silny błysk zmusił mnie do spojrzenia w tamtą stronę.
Światło świeciło się jaskrawo po drugiej stronie jeziora, w dość dużej odległości.
Nie poruszało się w jakimś jednym określonym kierunku, ale wykonywało drobne manewry, przesuwało się bardzo małymi, ale szybkimi "trójkątnymi" szperającymi ruchami. Szybki "skok", stop, znowu "skok", stop, itd.
Wyglądało to tak jakby czegoś tam szukało.
Miałem ze sobą bardzo silną latarkę.
Jej światło "bije" na odległośc około 400 metrów.
I prawdę mówiąc trochę dla żartu, wycelowałem tą latarkę w kierunku tego światła, puszczając w jego stronę snop światła.
Ku mojemu zdziwieniu w tej samej sekundzie światło momentalnie zgasło.
Długo czekałem czy się jeszcze pojawi ponownie, szukałem wzrokiem, ale bez skutku.

Natomiast rok temu siedziałem również w nocy nad jeziorem w lesie.
(miejsce zupełnie inne)
Świecił blady księżyc.
I nagle  nad lasem po drugiej stronie jeziora, pojawiła się pomarańczowo czerwonawa kula.
Mniejsza nieco niż księżyc, ale dość spora, żaden samolot, ani meteoryt.
Konkretna kula, zwaracająca od razu uwagę, na to, że coś z nią jest "nie tak".
Kula leciała szybkim równym lotem, przeleciała nad jeziorem, nad moją głową, i znikła nad koronami sosen. Trwało to kilkanaście sekund. Nie było czasu zrobić zdjęcia.

Tyle wieści, dziwnej treści.
Wasz stały czytelnik.
 
 
 


zwiń tekst



Atak
Nie, 18 lis 2012 22:04 komentarze: brak czytany: 1315x

Relacje o "nocnych zmorach" powtarzają się w korespondencji do redakcji FN dość często. Oto najnowszy e-mail, który dostaliśmy 18 listopada 2012.Sent: Sunday, November 18, 2012 11:27 AMTo: nautilus@nautilus.org.plSubject: Nocna zmoraWitam.Nazywam się P. [dane do wiadomości FN], mam 27 lat, mieszkam na Śląsku.Trafiłem na Waszą stronę przypadkiem, a znalazłem tu szereg doświadczeń ludzi.......

czytaj dalej

Relacje o "nocnych zmorach" powtarzają się w korespondencji do redakcji FN dość często. Oto najnowszy e-mail, który dostaliśmy 18 listopada 2012.

Sent: Sunday, November 18, 2012 11:27 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Nocna zmora

Witam.
Nazywam się P. [dane do wiadomości FN], mam 27 lat, mieszkam na Śląsku.
Trafiłem na Waszą stronę przypadkiem, a znalazłem tu szereg doświadczeń ludzi, którzy przeżyli coś podobnego jak ja. W związku z tym postanowiłem napisać do Was i opisać mój przypadek. Miałem w sumie 3 spotkania (przynajmniej o tych 3 pamiętam) z tzw. Zmorą. Jestem człowiekiem bardzo spostrzegawczym, po naprawdę sporych przejściach z tzw. białą magią, nawróceniem, egzorcyzmach i w końcu otrzymaniu Darów Ducha Świętego tuż po egzorcyzmach nade mną, a jednocześnie człowiekiem jak to się mówi "twardo stąpającym po ziemi" - uwielbiam fizykę i wszystko próbuję tłumaczyć racjonalnie. Tych rzeczy jednak nie potrafię.

Pierwsze spotkanie miało miejsce w liceum - mieszkałem wtedy z rodziną w bloku, dzieliłem pokój z bratem bliźniakiem. Było już koło północy, a ja siedziałem na swoim tapczanie, który miał takie niskie i cienkie oparcie, tak że opierałem się plecami o kaloryfer. Wszyscy domownicy już spali a ja czytałem kolejną z książek o czarownicach, magii etc. Nagle zacząłem słyszeć jakieś odgłosy jakby zza siebie. Wpierw myślałem że znowu coś z ogrzewaniem i kaloryfer wydaje dziwne odgłosy i nie zwróciłem na to uwagi. Po chwili odgłosy przyjęły słyszalną formę i usłyszałem że ktoś mnie wołał po imieniu. Wtedy już oderwałem się od kaloryfera i obejrzałem się za siebie. Wydało mi się przez ułamek sekundy że za oknem wisiało w powietrzu coś ciemnego uśmiechniętego szyderczo, a w chwili spotkania naszych spojrzeń uciekło w dół. Mieszkałem na 2 piętrze. Spałem zawsze z zamkniętymi drzwiami od pokoju na korytarz. Z tzw. "dużego" pokoju usłyszałem wtedy taką przyciszoną muzykę, dudniącą w ten sposób jakby ktoś puścił muzykę kilka ścian dalej, taka przyciszona i niewyraźna. Przez szybę od drzwi widziałem że światła są pogaszone w całym domu, a jeszcze moment później zdałem sobie sprawę że moja mama, która spała w tamtym pokoju nie słucha przecież muzyki w stylu techno! Postanowiłem zbadać sytuację, położyłem dłoń na klamce swojego pokoju, a gdy otworzyłem drzwi - muzyka ustała. Brat spał jak gdyby nigdy nic. Położyłem się spać rozmyślając o całej sytuacji, a rano sprawdziłem kasety i płyty w wieży w dużym pokoju - na żadnej z nich nie było nic co mogłoby chociaż przypominać muzykę techno. 

W następnym tygodniu za wnioskiem matki i licealnej psycholożki byłem już u psychiatry i leczyłem się farmakologicznie przez półtora roku na schizofrenię, bo uparcie utrzymywałem że słyszałem i widziałem te rzeczy.
Drugie spotkanie miało miejsce jakieś 2 lata później. Nocowałem akurat u dziewczyny, w mieście oddalonym o 10 km od mojego miasta. Obrzeża, spokojnie, niby nic. Nocowałem tam setki razy a że w całym gospodarstwie rolnym paliłem tylko ja, wyszedłem sobie na papierosa przed zaśnięciem. Moja dziewczyna była wtedy w ciąży, spodziewaliśmy się nareszcie ukochanego dziecka. Spaliśmy w jednym, dość małym łóżku. Przed zaśnięciem dała mi swój poświęcony medalik Matki Boskiej. Nie chciałem bo po co to przecież, noc jak każda inna. Podczas palenia tego ostatniego wtedy papierosa zauważyłem dziwną rzecz na niebie, ale pomyślałem - jak zwykle racjonalnie - że wydaje mi się, że to zapewne złudzenie optyczne i tyle. Otóż wydało mi się że szybko biegnące po niebie chmury są białe, a gdy przechodziły pod księżycem "wylatywały" już potem czerwone. Tej nocy gdy zasnęliśmy mojej dziewczynie przyśnił się Szatan - zły, wrogi, z rogami i płynący nienawiścią. Stał w absolutnej ciemności. Sięgnął jej między nogi, wyjął dziecko i trzymając je za nogę głową w dół pytał czy ma je puścić w tą nicość pod nim! To wiem tylko z jej opowieści, więc wybaczcie brak szczegółów. Równolegle ja - a miałem akurat nową pracę na lakierni desek snowboardowych - obudziłem się w nocy. Patrzę - obok śpiąca moja dziewczyna, pokój skąpany w świetle latarni zza okna, niby wszystko ok, ale dlaczego się obudziłem i nie mogę wziąć głębokiego oddechu ? Mogłem oddychać - szybko, płytko, ale nie mogłem wziąć głębokiego oddechu! Nagle - może to śmieszne, ale tak właśnie było - wydało mi się że jak patrzę w stronę nóg - jest coś niewidocznego między moją głową a wysokim oparciem łóżka. Widziałem to oparcie nie raz, również w ciemnościach i byłem pewien że jak na nie patrzę coś jest nie tak , nie wygląda tak jak zwykle. Wspominając te chmury i ten naszyjnik, w końcu pomyślałem że coś jest na rzeczy. Wyobraziłem sobie że robię taką tarczę z tego medalika - że ten medalik jest ponad naszym łóżkiem, a że był w kształcie tarczy - że ta tarcza roztacza nad naszym łóżkiem takie pole, którego nic nie jest w stanie zniszczyć. Pomogło, spaliśmy do rana bez problemu, rano wymieniając się doświadczeniami. 

Trzecie spotkanie miało czas niedługo po drugim i było najgorszą rzeczą, którą w życiu przeżyłem. Z tą różnicą że przestałem się "bawić" w okultyzmy magię itd., a nad moją osobą były robione egzorcyzmy aby pozbyć się całego tego syfu - w końcu skutecznie. Wydawało się że już będzie dobrze, że już tylko Oaza, kościół itd. Jasne. Wróciłem do mieszkania na blokach z matką, brat już się wyprowadził a ja zająłem ten sam co ongiś pokój. Z tą różnicą że miałem do dyspozycji już nie łóżko, które usunięto, lecz jedynie amerykankę. Dla mnie ok, dużych wymagań nie miałem. Miałem około 22-23 lata, nie pamiętam dokładnie. Będąc po egzorcyzmach i mając swój wielki powrót do wiary, miałem też moment załamania. Myślałem "E tam, będąc po drugiej stronie miałem się lepiej, miałem więcej korzyści" Naprawdę chciałem wrócić do magii jaką znałem. Otworzyłem się na to. Wtedy przyszedł pamiętny wieczór. Jako rockers miałem długie włosy wtedy. Spałem na tej amerykance i nagle obudziłem się , pełen lęku i czułem że coś co się rusza wplątało mi się we włosy i jakby nie mogło się z nich wydostać. Coś wielkości nietoperza i równie szybko trzepoczące skrzydłami. Wstałem krzycząc i bojąc się panicznie i nagle jakbym stał pod sufitem i oglądał to wszystko z zewnątrz, spoza mojego ciała. Na suficie obok mnie z miną wyrażającą wyraźne zadowolenie kucało ciemne coś, obserwując całą akcję podśmiewując się szyderczo. Nagle ja, będąc poza swoim ciałem patrzyłem na to jak to coś obok mnie rzuca mną po całym pokoju, tak że latałem pod sufitem , drżąc się wniebogłosy, otwierały się szafki z ubraniami i te ubrania latały ze mną, ale ja - ten przyklęknięty wtedy na suficie, czułem się całkiem w porządku, po prostu oglądałem to biernie, bez strachu, bez niczego. Potem to ciemne coś obok mnie popatrzyło na mnie znowu, tak jakby nagle zdając sobie sprawę że tam jestem, wyciągnęło swoją niewyraźną ciemną rękę i rzuciło mnie z powrotem do mojego ciała, upadłem na podłogę czując panikę jaką obserwowałem moment temu z góry, to coś w moich włosach w końcu uwolniło się, a ja błyskawicznie wyskoczyłem z pokoju i trzymałem klamkę zablokowaną, żeby nie otworzyła się sama. Zlecieli się obudzeni i wystraszeni domownicy, bo podobno darłem się jakby mnie ze skóry obdzierano. Gdy weszli do mojego pokoju wszystko było na swoim miejscu.
Nie wiem co to było, ani czym była ta postać obok mnie, gdy tak klęczeliśmy wtedy na suficie.
Proszę o nie publikowanie mojego adresu email.
P. [dane do wiadomości FN]

 
 
 
 


zwiń tekst



ZMARLI POTRAFIĄ DAĆ ŻYJĄCYM ZNAK! - XXI pietro
Sob, 17 lis 2012 21:48 komentarze: brak czytany: 1380x

Historia jakich wiele - opisana przez p. Katarzynę. Prawie każdy miał podobny przypadek. Prawie każdy także słyszał o "czymś podobnym". Oto historia nadesłana na pokład okrętu Nautilus. Szanowni Panstwo,w mojej rodzinie wierzymy, ze osoby odchodzace z naszej rodziny (zmarle) moga sie z nami w jakis sposob komunikowac, najczesciej nastepuje to w snach. Potrafia nas ochornic lub ostrzec.......

czytaj dalej

Historia jakich wiele - opisana przez p. Katarzynę. Prawie każdy miał podobny przypadek. Prawie każdy także słyszał o "czymś podobnym". Oto historia nadesłana na pokład okrętu Nautilus.
 
Szanowni Panstwo,
w mojej rodzinie wierzymy, ze osoby odchodzace z naszej rodziny (zmarle) moga sie z nami w jakis sposob komunikowac, najczesciej nastepuje to w snach. Potrafia nas ochornic lub ostrzec.

Przyklad: po smierci moja Babcia przysnila mi sie. Inaczej - spotkalam ja we snie. Zaprowadzila mnie do swojego domu (domu w ktorym zyla), pokoju w ktorym stala jej maszyna do szycia. W domu unosil sie zapach drozdzowego ciasta. Babcia powiedziala mi "Nie martw sie, teraz odpoczywam" . Spotkanie bylo tak realne, ze nie potrafilabym odroznic fizycznosci cial, przedmiotow od tych realnych. To bylo jak swiat rownolegly. Spotkanie dalo mi spokoj ale plakalam po przebudzeniu, bo zdalam sobie sprawe jak wspanialej rzeczy doswiadczylam i z tego, ze juz sie nie powtorzy spotkac Babcie w tak rzeczywistym przezyciu. Snila mi sie pozniej pare razy ale to byly sny bez tak rzeczywistego i realnego otoczenia. To dotyczylo tylko naszej rodziny.

Pare lat temu moja przyjaciolka Jola miala nawrot raka. Wspaniale walczyla za pierwszym razem i kiedy pojechala do szpitala na zabiegi nawet nie chciala chyba zebym ja odwiedzala. To mial byc krotki pobyt w szpitalu. Wierzylam, ze i tym razem wygra. Nie rozmawialam z nia przed jej wyjazdem do szpitala i wierzac w zwyciestwo nad choroba nawet o Joli nie myslalam. Czekalam az sie odezwie po powrocie do domu. Pewnej nocy we snie uslyszalam jej glos "Kasku, zadzwon do mnie" Tak sie do mnie zwracala. Obudzilam sie i zadowolona, ze z nia porozmawiam zadzwonilam. Telefon odebral jej najstarszy syn. " Slucham" - padlo z drugiej strony. "Dzien dobry tu Kasia. , czy moge mowic z mama? " "Mama nie zyje, umarla dwa dni temu". Zlozylam kondolencje. Zapytalam kiedy i gdzie pogrzeb. Nie moglam nawet pojechac na jej pogrzeb. Co jakis czas mam niesamowicie silna potrzebe skontaktowania sie z jej dziecmi. Wiem, ze ona tego chce.
Zmarli potrafia sie z nami kontaktowac.
Pozdrawiam serdecznie
Katarzyna [nazwisko do wiad. FN] 

PODYSKUTUJ O TEJ HISTORII W HYDEPARKU FN - KLIKNIJ NA TEN LINK!




zwiń tekst



Czy ludzie wcielają się w zwierzęta i odwrotnie - dusze zwierząt w ludzi? Ta historia pokazuje, że tak!
Sob, 17 lis 2012 19:07 komentarze: brak czytany: 1417x

Historia nadesłana do FN w 2011 roku. Opowiada o niezwykłym momencie, kiedy małe dziecko powiedziało coś o swoim poprzednim wcieleniu. Problem w tym, że ten dzieciak chyba był... oto e-mail do FN:Historia mojego brataDroga Fundacjo Nautilus!Właśnie przeczytałem Wasz nowy artykuł o dzieciach opowiadających swoje przeszłe wcielenia. Otóż przypomniało mi się, żemój brat, gdy miał około .......

czytaj dalej

Historia nadesłana do FN w 2011 roku. Opowiada o niezwykłym momencie, kiedy małe dziecko powiedziało coś o swoim poprzednim wcieleniu. Problem w tym, że ten dzieciak chyba był... oto e-mail do FN:

Historia mojego brata

Droga Fundacjo Nautilus!

Właśnie przeczytałem Wasz nowy artykuł o dzieciach opowiadających swoje przeszłe wcielenia. Otóż przypomniało mi się, że
mój brat, gdy miał około 4 lat opowiedział mi coś, co uznałem za wytwór fantazji, ale teraz, po przeczytaniu ostatniego artykułu zaczynam inaczej na to patrzeć. Pewnego dnia staliśmy z bratem na balkonie (na czwartym piętrze). Gdy mama poszła odebrać telefon, brat odezwał
się do mnie: "Kubuś, a ty wiesz, że ja kiedyś spadłem z tutaj?". Pomyślałem sobie, że żartuje, ale zapytałem:
"I kiedy to miało się stać?".
Wtedy on odpowiedział: "Dawno, wtedy jak byłem kici kici...". Pokazał na parking w dole i dodał: "Ziuuu.. Poleciałem!". Nieco mnie to rozśmieszyło.
Powiem jeszcze, że od urodzenia mój brat bardzo lubi koty. Teraz ma 12 lat i wszelkie moje pytania na ten temat ignoruje. Czy to możliwe, że mój brat w poprzednim wcieleniu był kotem?

Pozdrawiam serdecznie Fundację!

 

OD FN:

Choć brzmi to niezwykle, ale... nie jest to jedyna tego typu relacja. Na podstawie zgromadzonych przez nas materiałów można śmiało postawić tezę, że jak najbardziej tak. Świat chyba jest jeszcze bardziej dziwny, niż mogliśmy przypuszczać. Mówienie o zwierzętach "nasi mniejsi bracia" jest JAK NAJBARDZIEJ UPRAWNIONE.

 

PODYSKUTUJ O TYM W HYDEPARKU - KLIKNIJ NA LINK! 



zwiń tekst



Spotkanie z duchem dziadka
Śr, 14 lis 2012 09:11 komentarze: brak czytany: 1404x

[...] Chiałabym się podzielić moim spotkaniem z duchem (dziadka, a przynajmniej tak mi się wydaje). Otóż miałam wtedy jakieś 12 lat i byłam świeżo po śmierci dziadka (jakieś 2,3 miesiące). Babcia nie chciała w domu spać sama, więc ja jako jedyna dziewczyna spośród chłopaków, spałam u niej.W sypialni jest jedno wielkie łoże, składające się tak jakby z dwóch mniejszych ł&.......

czytaj dalej

[...] Chiałabym się podzielić moim spotkaniem z duchem (dziadka, a przynajmniej tak mi się wydaje). Otóż miałam wtedy jakieś 12 lat i byłam świeżo po śmierci dziadka (jakieś 2,3 miesiące). Babcia nie chciała w domu spać sama, więc ja jako jedyna dziewczyna spośród chłopaków, spałam u niej.
W sypialni jest jedno wielkie łoże, składające się tak jakby z dwóch mniejszych łóżek, od zawsze było tak, że babcia spała po jednej stronie a ja po drugiej. Tak też było tym razem. Często w nocy nie mogłyśmy spać, więc rozwiązywałyśmy krzyżówki. Podczas właśnie jednej z takich bezsennych nocy to się stało. Więc czytałam następne hasło z krzyżówki, po czym podniosłam głowę i spojrzałam na ścianę przede mną (tak zawsze robią gdy zastanawiam się nad odpowiedzią). W drzwiach do sypialni znajduje się duża szklana szyba przez którą widać na korytarz. W momencie kiedy tak się zastanawiałam nagle w szybie w drzwiach zobaczyłam jasny, jakby mleczny zarys postaci człowieka. Momentalnie osłupiałam i spojrzałam na babcię, która też odwróciła się w moją stronę. Zapytałam ją wtedy czy widziała to samo co ja, na co ona skinęła głową. (Tutaj muszę przypomnieć, że dziadek w zwyczaju miał buszowanie w nocy po kuchni i wyjadanie ciasta z lodówki). Po jakichś 5min. odważyłyśmy się z babcią wyjść na korytarz i wejść do kuchni, gdzie wcześniej udała się jasna postać. Kiedy zobaczyłyśmy, że drzwi z lodówki nie są domknięte przestraszyłyśmy się nie na żarty. Odruchowo babcia otworzyła drzwiczki do końca żeby sprawdzić dlaczego nie są zamknięte.
W środku zobaczyłyśmy to co zazwyczaj zostawało po nocnym buszowaniu w kuchni dziadka za życia.

A mianowicie nadgryzione ciasto, które dzień wcześniej kupowałam z babcią w sklepie. To był pierwszy raz, kiedy pomyślałyśmy, że to może być dziadek. Drugi wydarzył się chyba 4 miesiące później, kiedy spałam na tej samej wersalce na której zmarł mój dziadek. Babcia cierpi na bezsenność, więc często chodzi po mieszkaniu. Przed samym zaśnięciem przyszła do mnie jeszcze raz i powiedziała, że mam się nie wystraszyć w nocy jak będzie krążyć po domu. Bez problemu usnęłam, ale przebudziłam się koło 2 w nocy, słyszałam jakieś strzelanie, ale pomyślałam sobie, ze to tylko z kaloryferów.
Ale za chwilę usłyszałam kroki dochodzące z przedpokoju (drzwi były otwarte na oścież), więc zrobiłam to co każdy inny - odwróciłam się, żeby sprawdzić co to. Ku mojemu zdziwieniu, nie zobaczyłam nic. Już myślałam, że to babcia. Po chwili odwróciłam się z powrotem i zamknęłam oczy. Jednak szuranie kroków z przedpokoju przeniosło się do pokoju w którym spałam. Wyraźnie słyszałam odgłosy kroków, więc odwróciłam się jeszcze raz.
Jakież było moje zdziwienie kiedy znowu nic nie zobaczyłam. Wtedy poziom mojego strachu gwałtownie podskoczył. Starannie rozejrzałam się po pokoju i nie zauważyłam nic dziwnego...właśnie oprócz śladów stóp na dywanie. (Tutaj dodam, że dywan posiadał krótkie i cienkie włosie, więc każdy znak pozostawał). Rano pierwsze co zrobiłam to poszłam do pokoju babci i zapytałam ją czy znowu chodziła w nocy po domu. Jednak ona, ku mojemu zaskoczeniu, odpowiedziała że udało jej się zasnąć. Babcia widząc chyba moje wielkie oczy, zapytała co się stało. Kiedy jej wszystko opowiedziałam, odwdzięczyła mi się także dziwnym zdarzeniem. Otóż w nocy czuła na biodrze czyjeś ręce, które chciały ją przesunąć na drugi koniec łóżka. Nie wiem czy to ma jakiś związek ze zjawiskami paranormalnymi, ale wydało mi się to dziwne.
Jeszcze chciałam tylko dodać, że na pogrzebie dziadka, kiedy podchodziłam do jego trumny z różą (wcześniej cały czas płakałam) i wkładałam ją do środka, po prostu nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Na prawdę chciałam się kontrolować, ale to tak jakby ktoś kazał mi się uśmiechnąć. Nie wiem, może to po porostu mój wymysł.

P.S. Przepraszam, że tekst jest taki długi, ale chciała wszystko opisać tak jak było, dokładnie.



zwiń tekst



Zaprzedał duszę diabłu? Relacja czytelnika serwisu.
Nie, 11 lis 2012 12:09 komentarze: brak czytany: 1365x

Z POCZTY DO FN ... Hmmm, jeśli naprawdę interesuje was ta historia to opowiem. Dziadek opowiadał mi o pewnym młynarzu który żeby pokonac raka i życ dłuzej podpisał coś, byc może cyrograf. Bowiem schorowany człowiek u kresu sił zaczął tętnic życiem a w stawie obok jego młyna zaczęło topic się kilka osób rocznie, dziwne to było dla miejscowych bowiem nigdy tam nic takiego się nie działo.......

czytaj dalej

Z POCZTY DO FN ... Hmmm, jeśli naprawdę interesuje was ta historia to opowiem. Dziadek opowiadał mi o pewnym młynarzu który żeby pokonac raka i życ dłuzej podpisał coś, byc może cyrograf. Bowiem schorowany człowiek u kresu sił zaczął tętnic życiem a w stawie obok jego młyna zaczęło topic się kilka osób rocznie, dziwne to było dla miejscowych bowiem nigdy tam nic takiego się nie działo. Trwało to kilka lat. Potem jedna osoba przeżyła kąpiel w stawie bowiem ktoś ją uratował i osoba ta miała mówic iż niepotrzebnie ratowali, bowiem tam (czyli na dnie stawu) było tak pięknie i przyciągała cudowna i hipnozująca muzyka. Od uratowania tej osoby nikt nigdy tam się nie utopił a młynarz zmarł.

Historię opowiadał mi mój dziadek, nie jest zmyślona. Mam kilka takich historii od różnych ludzi bowiem interesują mnie takie tematy i zbieram je. Pozdrawiam.



zwiń tekst



Dziadek przyszedł po śmierci i dał znak - niezwykła historia.
Śr, 5 paź 2011 10:56 komentarze: brak czytany: 1366x

Przychodzi taki moment, kiedy człowiek zastanawia się czy istnieje jakaś forma życia po śmierci, czy nasza świadomość jest w stanie dać znak najbliższym? Często zadajemy sobie to pytanie i z niezwykłą pracowitością zbieramy wszelkie informacje na ten temat. Historia, którą chcemy przedstawić jest bezcenna nie tylko dla nas, ale dla osoby, która poszukuje odpowiedzi. Warto wziąć pod uwagę.......

czytaj dalej

Przychodzi taki moment, kiedy człowiek zastanawia się czy istnieje jakaś forma życia po śmierci, czy nasza świadomość jest w stanie dać znak najbliższym? Często zadajemy sobie to pytanie i z niezwykłą pracowitością zbieramy wszelkie informacje na ten temat. Historia, którą chcemy przedstawić jest bezcenna nie tylko dla nas, ale dla osoby, która poszukuje odpowiedzi. Warto wziąć pod uwagę, że dopiero własne przeżycie takiego doświadczenia jest w stanie przekonać nas o tym jak jest na prawdę. Polecamy przeczytać niezwykłą opowieść.

 

Witam Państwa

      Historia, którą chcę opisać jest jak najbardziej prawdziwa, a dzięki niej, moja wiara w życie po śmierci pozostanie już niewzruszona.

      Wszystko zaczyna się od choroby mojego dziadka. Pracując wiele lat w warunkach szkodliwych, dziadek nabawił się pylicy płuc. Po operacji, w trakcie której stracił większość prawego płuca jakiś lekarz powiedział mu, że wszystko jest dobrze i spokojnie dziadek pożyje jeszcze z dziesięć lat.

       Jako prosty człowiek przyjął bezkrytycznie tą, dość dwuznaczną diagnozę i tak się nią przejął, że wielokrotnie powtarzał mi którego roku umrze.
"Pamiętaj, że jak umrę, to przyjdę do ciebie. Tylko się mnie nie bój" - dodawał często. Słyszałem to tak wiele razy z jego ust, że zupełnie przestałem zaprzątać sobie tym głowę. Minęło dziesięć lat i przyszedł rok 2000. Dziadek źle się poczuł i trafił do szpitala. Zdiagnozowano zapalenie otrzewnej. Było już tak źle, że do dziadka wezwano księdza, co potraktowaliśmy w rodzinie jako zapowiedź rychłej śmierci. Minęły jednak dwa dni i ku zdziwieniu wszystkich dziadek poczuł się dużo lepiej. Lekarze byli tak dobrej myśli, że następnego dnia mieli go wypisać ze szpitala...
Był późny wieczór. Siedziałem na łóżku w swoim pokoju i słuchałem muzyki.
Zasłonięte żaluzjami okno było lekko uchylone. Od tego okna szpital w linii prostej oddalony był o jakieś dwieście metrów. W pewnym momencie poczułem, tak... poczułem, jak coś bardzo szybko leci od strony szpitala i wpada, a raczej wskakuje przez okno do mojego pokoju. Żaluzje zadrżały, okno otworzyło się na oścież. Zastygłem w bezruchu. Wyłączyłem muzykę i zacząłem w ciszy nasłuchiwać choćby najdrobniejszego szmeru. Słuch był jedynym zmysłem, na którym mogłem polegać, ponieważ rok wcześniej straciłem wzrok.
Nic jednak nie słyszałem ale byłem pewien że ktoś jest w moim pokoju. Czułem to wyraźnie w jakiś dziwny sposób. Siedziałem tak w zupełnym bezruchu kilka minut z silnym wrażeniem czyjejś obecności. W końcu jednak otrząsnąłem się i przerwałem ciszę ponownie włączając muzykę. Minęło jeszcze kilka minut, po których do pokoju wbiegła moja zapłakana siostra. "Dzwonili ze szpitala, że dziadek umarł" - powiedziała...Pamiętam tylko moje absolutne zaskoczenie w tamtej chwili.


      Minęło pięć lat gdy w mojej rodzinie wydarzyła się tragedia. Ojciec, tak zawsze zdrowy i pełen życia nagle poważnie zachorował. W wyniku pękniętego tętniaka doznał bardzo poważnego wylewu krwi do mózgu. W stanie nieprzytomnym został przewieziony karetką do Szpitala Wojewódzkiego w Radomiu i umieszczony na oddziale intensywnej opieki medycznej. To był duży, kilkupiętrowy budynek, w którym ojciec nigdy wcześniej nie był. Po kilku dniach przeszedł poważną operację, po której wiele dni leżał w stanie "półprzytomnym". Gdy go odwiedzaliśmy, często majaczył i mówił zupełnie od rzeczy. Wreszcie jego stan poprawił się na tyle, że lekarze postanowili przenieść go z OIOM-u na zwykłą salę oddziału neurologii. Wszyscy bardzo cieszyliśmy się, że ojca przenoszą ale zupełnie oniemieliśmy, kiedy ojciec zmartwionym głosem wyraził obawę, że - "boi się, że teraz dziadek go nie znajdzie". Przyzwyczailiśmy się do tego, że ostatnio zdarzało mu się mówić od rzeczy i jego powyższe słowa potraktowalibyśmy także jako przejaw choroby, gdyby nie jeden istotny szczegół...
Ojciec zaczął opowiadać nam, że dziadek codziennie do niego przychodził i grali razem w karty - "a raz nawet" - powiedział - "poszliśmy razem do kaplicy". Na nasze wyjaśnienia, że dziadek od pięciu lat nie żyje zareagował najpierw wielkim zdziwieniem, a następnie niedowierzaniem i powątpiewaniem.
Uwierzył naprawdę dopiero wówczas, gdy po wyjściu ze szpitala mama zabrała go na cmentarz i pokazała mu grób dziadka. Jak jednak wspomniałem powyżej, pewien istotny szczegół wprawił nas w osłupienie. Otóż ojciec ze szczegółami opisał nam drogę prowadzącą do szpitalnej kaplicy a także jej wygląd. Po sprawdzeniu okazało się, że wszystko zgadza się co do joty i żeby tak dokładnie opisać kaplicę, ojciec musiał w niej po prostu być. Do tej pory zastanawiam się jak jest to możliwe. Ojciec nigdy wcześniej nie był w tym szpitalu, a przykuty do łóżka w stanie półprzytomnym i po ciężkiej operacji nie mógł się ruszyć. Raz nawet, gdy chciał się podnieść, pielęgniarka przypięła go do łóżka pasami. Teraz, po latach ojciec jeszcze czasem wspomina tą historię. Zastanawiający jest też fakt, że z okresu tamtych tragicznych wydarzeń nie pamięta zupełnie nic. Nic poza tą historią z dziadkiem. "Mam go przed oczami tak żywo i wyraźnie, jak by to było wczoraj" - mówi niekiedy.

 

P.S. Wspomniałem powyżej, że kilka lat temu straciłem wzrok. Chciałbym jeszcze wspomnieć o pewnych dziwnych zdarzeniach, które czasem mnie spotykają. Otóż dość często wychodzę z domu bardzo wcześnie rano, by dojechać na uczelnię do innego miasta. O godzinie 5.30 miasto pogrążone jest jeszcze we śnie, i kiedy idę z białą laską na przystanek, rzadko kiedy spotykam innych ludzi. Czasem zdarza się, że stracę na chwilę orientację i zatrzymuję się lekko zdezorientowany, starając się ustalić kierunki. Także jeśli chcę przejść przez ulicę i nie ma nikogo w pobliżu, zdarza się że nie wiem, kiedy mam zielone światło. Wówczas zdarza się coś dziwnego. Jest cisza, miasto śpi. Zdezorientowany stoję na chodniku nie wiedząc czy mogę iść dalej bezpiecznie. wtedy nagle słyszę za sobą zbliżające się kroki. Kroki mijają mnie, zmierzając zawsze we właściwym dla mnie kierunku, przechodzą też przez ulicę zawsze na zielonym świetle. Idę więc spokojnie za odgłosem tych kroków, a kiedy już odnajduję drogę lub jestem po drugiej stronie ulicy, kroki kilka metrów przede mną nagle znikają. Po prostu pojawiają się nagle kilka metrów za mną a później kilka metrów przede mną znikają. Dodam tylko, że w takiej porannej ciszy miasta słyszę jak ktoś idzie w odległości kilkudziesięciu metrów. A te kroki pojawiają się dopiero kilka metrów za mną i tak samo szybko cichną. Nie wiążę jednak tych zdarzeń z dziadkiem, ponieważ przeważnie są to kroki  kobiety w butach na wysokim obcasie.

Pozdrawiam serdecznie Fundację Nautilus



zwiń tekst



Nowsze Nowsze
Strona 1 / 1
Starsze Starsze

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.