Dziś jest:
Poniedziałek, 9 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] w moim życiu pojawia się sporo rzeczy "niewyjaśnionych". Na niektóre tylko ja zwracam uwagę, inni jakby tego nie zauważali. Dziś chciałbym się z Wami podzielić jedną z takich sytuacji, która na przestrzeni 45 lat zdaje się ujawniać jakąś klątwę bądź miejsce posiadające bardzo specyficzną energetykę.
Siostra mojego dziadka wraz ze swoim mężem w latach 60-tych własnoręcznie wybudowali dom jednorodzinny w Rydułtowach (woj. śląskie). Mieli jedynaka syna Eugeniusza, który był kuzynem mojej matki. Zmarł jako 29 letni chłopak chyba w 1973 roku na raka trzustki. Jego rodzice do śmierci mieszkali w tym domu zapisując go w spadku mojej cioci (siostrze mamy).
Ciocia mieszka obecnie w Niemczech ale zamierzała dom przygotować pod ewentualny powrót do kraju albo dla swego jedynaka syna Rafała. Niestety Rafał zmagał się z depresją i w 2010 roku popełnił samobójstwo w wieku 30 lat. Po jego śmierci ciocia wystawiła dom do sprzedaży. Dom został kupiony przez obcą rodzinę, następnie pięknie wyremontowany i zamieszkany.
Po dwóch latach dowiedziałem się, że 24 letni syn nowych właścicieli zginął w wypadku motocyklowym. Trzech właścicieli domu i każdemu z tych właścicieli umiera syn w trzeciej dekadzie swojego życia. Czy to tylko przypadek? Czy może istnieje jakieś parapsychiczne wyjaśnienie, które każdemu nowemu właścicielowi tego domu albo działki będzie zabierało pierworodnego po osiągnięciu dojrzałości? A może to klątwa rodziców, którzy pierwsi stracili syna w tym domu? Nawet jeżeli to tylko przypadek, ja na pewno nie kupiłbym tego domu znając jego historię. Drudzy i trzeci właściciele jeszcze żyją. Ci ostatni wciąż mieszkają w ty domu. Pozdrawiam, Jacek.
czytaj dalej
Sz. FN Kilka lat temu pozwoliłem sobie przesłać do FN mail, w którym opisałem swoją obserwację niezidentyfikowanego obiektu nad Mielcem w latach 80-tych (byłem jednym z wielu obserwatorów - to była masowa obserwacja). Przesłałem przy tym w mailu kilka ściągniętych z internetu obrazków takiego obiektu chcąc w przybliżeniu zilustrować jak ten obiekt wyglądał. Dzisiaj przeglądając serwis natknąłem się na publikację (link poniżej), w której zobaczyłem obiekt b. podobny do tego obiektu nad Mielcem. Wydaje mi się jedynie, że obiekt na Mielcem mógł być bardziej, ale niewiele, wydłużony wzdłuż osi pionowej a być może był dokładnie taki sam. Ta niepewność wynika stąd, że obiekt nad Mielcem, w przeciwieństwie do tego z w/w publikacji, był jasny bo odbijający promienie słoneczne, ponieważ popołudnie było słoneczne (wydaje mi się, że było wtedy lato).
Dzisiejszy feedback to naturalne uzupełnienie tego wcześniejszego maila.
Ten temat był już poruszony w serwisie FN ale jeszcze raz zwrócę uwagę FN na fakt, że był to przypadek masowej obserwacji - sądzę, że dość duża liczba mieszkańców Mielca (dzisiaj Mielec ma chyba ok. 60 tys. mieszkańców) widziała ten obiekt. Taka masowa obserwacja w Polsce to przypadek stosunkowo nieczęsty. Byłem wtedy w Mielcu jako nastolatek, stałem przed jednym z bloków i patrzyłem w górę na ten obiekt, każdy kto stał nieopodal patrzył w górę, być może wszyscy ludzie będący na tym osiedlu, i w innych miejscach w mieście, patrzyli wtedy w górę.
Ten mielecki przypadek być może pozostałby jedynie ciekawostką, gdyby nie fakt, że w przeciwieństwie do innych miast na prowincji, w Mielcu dysponowano pewnymi możliwościami technicznymi i z lotniska zakładów lotniczych PZL-Mielec został poderwany odrzutowiec Iskra i skierowany do tego obiektu i piloci potwierdzili obecność tego obiektu. Obiekt nad Mielcem utrzymywał się dłuższy czas (być może 1h, może dłużej). Był to więc przypadek dość wyjątkowy i wszystko to działo się w ciągu dnia.
Z pozdrowieniami
(mail i nick do wiadomości redakcji)
czytaj dalej
[...] Czytam Wasz portal regularnie i można powiedzieć że nie wyobrażam już sobie porannej kawy bez tego:)
Szczególnie interesują mnie historie reinkarnacji bo jest to tak szalenie oczywiste że złości mnie że w artykułach pojawiają się zwroty "kolejny dowód"-jak można mieć dowód na coś co jest tak oczywiste?! No ale to już zasługa pewnej instytucji która nam wkłada irracjonalne bajeczki już prawie 2012 lat.
Niemniej, często posługujecie się listami czytelników więc w końcu się zebrałam i piszę Wam o moich doświadczeniach.
Moim pierwszym wyraźnym wspomnieniem z dzieciństwa jest uczucie że zamiast rosnąć to maleje, że dosłownie tak to tłumaczyłam mamie:czasem mi się wydaję że zamiast jestem mała i będę duża to że byłam duża i jestem teraz mała.Brzmi dziwnie i pamiętam moją irytację kiedy opowiadając to rodzicom nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Byłam tak mała że ich jeszcze nie znałam dużo. Musiałam żyć niedawno ponieważ jako kilkuletnia dziewczynka zobaczyłam w telewizji krótki czarno-biały fragment gdzie pokazywali pierwsze maszyny do losowania lotto. Widziałam ją na pewno po raz pierwszy w tym życiu ale miałam tak silne uczucie że jest mi bardzo dobrze znana że zaniemówiłam.
Prawdziwym przełomem było spotkanie z pewną wróżką która wprowadziła mnie w regres. Byłam przekonana że jej się nie uda i pamiętam że obawiałam się że po prostu moja wyobraźnia podsunie mi jakieś fałszywe obrazy. Ale to co zobaczyłam i poczułam nie mogło w żaden sposób zrodzić się w mojej fantazji.
Poznałam moje trzy wcielenia które mają największy wpływ na moje teraźniejsze życie.
W pierwszej wizji byłam młodą szlachcianką w czasach średniowiecza, pamiętam moje ubrania i zamek po którym biegłam. Byłam w nim zupełnie sama i się bardzo bałam, tak też skończyłam tamto życie. Tłumaczy to mój paniczny lęk przed samotnością. Po prostu nie potrafię być sama, bo wpadam w depresję i mam myśli samobójcze. Brzmi strasznie ale poznanie tego wcielenia pozwoliło mi poznać przyczynę moich zachowań i je złagodziło. Naprawdę mi ulżyło.
W drugim wcieleni stanęłam przed starym domem z drewnianymi lichymi drzwiami. Stał w szczerym polu, obok tylko znajdowało się coś w rodzaju gnojownika. Kiedy weszłam do środka to długo nie mogłam nic z siebie wydusić. Wydarzył się tam jakiś koszmar i na podłodze była duża plama krwi. Za łóżkiem znalazłam dwójkę przerażonych dzieci.
W trzeciej i najbardziej wyraźnej wizji byłam w lesie w czasach rodem z "Pana Tadeusza". Byłam świadkiem ludzi zbierających grzyby. Szłam za nimi. Widziałam każdy ich szczegół.Potem weszłam w głąb lasu tam natrafiłam na nagie zwłoki młodej dziewczyny. Została zgwałcona i uduszona. Była ukryta bardzo głęboko w lesie i pamiętam że już jako duch bardzo chciała żeby ją ktoś znalazł i zabrał stamtąd. Zaznaczę że gwałt to też coś na punkcie czego miałam i dalej mam swego rodzaju fobię. Przeraża mnie sytuacja która by temu sprzyjała. To teoretycznie normalne u kobiet ale mnie to śmiertelnie przeraża i paraliżuje strach od dzieciństwa na tę myśl. Pamiętam jak opowiadałam mamie że się boję że ktoś mnie złapie, zgwałci i zabije. Nigdy nie wypuszczałam się nigdzie daleko sama. Zawsze brałam siostrę. O wyjściu samej po zmroku nie było mowy.
Jestem teraz mężatką a mój mąż jest najprawdopodobniej inkarnacją mojego dziecka lub młodszego rodzeństwa z poprzedniego życia. Często śni mi się że gubię gdzieś dziecko i znajduję je już jako mojego dorosłego męża. To sny bardzo realne i śniłam jej jeszcze przed naszym poznaniem. Zaznaczę że kiedy się poznaliśmy, ciężko to opisać, staliśmy się nierozłączni. Po trzech miesiącach postanowiliśmy zamieszkać razem a po pół roku od naszego poznania wzięliśmy ślub.Teraz jesteśmy małżeństwem już kilka lat i niewiele się zmieniło w naszej relacji.
Pozdrawiam
E. [dane do wiad. FN]
z Czechowic-Dziedzic
rocznik 1988
czytaj dalej
Droga Fundacjo Nautilus. Chciałbym opowiedzieć Wam dwie historie, które przydarzyły się ostatnio w mojej rodzinie. Dotyczą one mojego synka, który ma niespełna 5 lat. Otóż parę miesięcy temu byliśmy na spacerze, na którym kupiłem mu gumę do żucia. Jak tak szliśmy usłyszałem od niego, że kiedyś jak był w innym życiu to miał dużo pieniędzy i samochód, był wtedy duży i również bardzo lubił żuć gumę. Jednak nas (mnie i żony) w tym życiu nie było, ponieważ on żył wtedy z innymi ludźmi. Na pytanie kto to był, to oczywiście już mi odpowiedział, że nie pamięta.
Druga historyjka wydarzyła się kilka dni temu. Kiedy moja żona usypiała go wieczorem to zapytał ją, czy chciała kiedyś aby został on jej synkiem. Kiedy zapytała skąd takie pytanie, to odpowiedział, że dawno temu jak jeszcze nie było go na świecie to był na balu, na którym było dużo osób (dzieci) oraz był tort i dużo jedzenia. Wówczas moja żona miała podejść do niego i powiedziała mu, że chce aby został jej (naszym) synkiem. Pewnie mają Państwo wiele podobnych historyjek, jednak mnie najbardziej zainteresowała ta druga. Pozdrawiam serdecznie całą załogę.
Sebastian
From: Grzegorz [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, December 26, 2011 8:22 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: wspomnienia ?
Witam
Pozdrawiam i Zyczę Wszystkiego Najlepszego.
Chcę nawiązać do "Poczty FN"
Otórz mój 4,5 letni syn wielokrotnie zaskakuje mnie swoimi spostrzreżeniami, inteligencją i spostrzegawczością jak na swój wiek .Ale nie to jest najważniejsze.
Kilka razy wspominał jakby o swoim poprzednim życiu jakby było to zupełnie naturalne.Jednak raz kompletnie mnie "rozbroił' stwierdzając ,że mnie szukał. Cyt."właśnie ciebie szukałem , bo ty jesteś bardzo dobrym tatusiem i do siebie pasujemy". Nie są to jedyne jego stwierdzenia jednak na tą chwilę nie mogę sobie więcej przypomnieć.
Pozdrawiam G. [dane do wiad.FN]
czytaj dalej
Chciałem podzielić się moją historią, którą przeżyłem dość dawno temu, jakieś 7-9 lat temu, miałem wtedy chyba z 10-12 lat. Mieszkam na Śląsku, na obrzeżach miasta, i mam dość duży teren z sadem jakieś 200m na 50m, z czego większość jest porośnięta krzakami i drzewami wiśniowymi.
Mieszkam na dość nierównym terenie, a całkiem na dole mojej posesji jest mała rzeczka, zza której widziałem pewną postać w białym fartuchu i kapturze o wzroście nie przekraczającym 1,6m oraz o niewidocznej twarzy tak jakby była to kompletna pustka, więc nie wiadomo było czy się patrzyła na mnie czy nie.
Byłem od tej postaci jakieś 15-20m. Widziałem ją tak samo wyraźnie jak każdego innego człowieka, nawet przecierałem oczy bo nie wierzyłem własnym oczom, po jakimś czasie po prostu zacząłem uciekać do góry, i już nie chodziłem tam przez jakiś
miesiąc, potem w końcu przyszedłem tam sprawdzić może po drugiej stronie rzeczki jest jakaś szmata czy coś bo pamiętałem dokładnie w którym miejscu to było, oczywiście nic nie znalazłem. Widziałem tą postać gdzieś koło godziny 20:00 w czerwcu. Jak bym miał porównywać do kogo ta zjawa była podobna, to najbardziej by pasowało pospolite zdjęcie śmierci
z kosą.
Mogę wysłać ew. parę zdjęć mojej posesji i miejsca w którym to coś widziałem, oraz mogę spróbować to narysować.
Mam także 2 domy, który jeden jest chyba z 1864 roku, lecz jak na razie nic tam nie straszy. Pozdrawiam!
OD FN
Poniżej zdjęcie miejsca pojawienia się zjawy wraz z uproszczonym rysunkiem, jak zapamiętał ją świadek.
czytaj dalej
Dzień dobry. Jestem Waszym stałym czytelnikiem od wielu lat i nie ukrywam, że tematyka poruszana na łamach Nautilusa wywarła ogromny wpływ na moje spojrzenie na życie. Moja historia dotyczy znaków jakie poprzedzały śmierć mojego ojca. Od tego zdarzenia mijają właśnie dwa lata. Ojciec w wieku 60 + chorował troszkę na serce ale nie było to nic wzbudzającego nasz niepokój. Zmarł jednak na zawał serca dzień po wizycie u lekarza, podczas której wyniki były w normie. Dwa dni przed śmiercią podczas uroczystości komunijnej jego wnuczki a mojej bratanicy zadał mi dość osobliwe pytanie o to czy mam jakąś książkę o Titanicu.
Nadmienię, że interesuje mnie wszystko co związane z tym pechowym statkiem i mam mnóstwo publikacji na ten temat, o czym ojciec doskonale wiedział. Jego nigdy jednak ten temat nie interesował więc też nie przypominam sobie aby kiedykolwiek pytał mnie o Titanica. Z uśmiechem odpowiedziałem, że owszem mogę mu pożyczyć jakąś książkę ale śmiało może zadać mi pytanie i może będę potrafił na nie odpowiedzieć. Z lekkim uporem kilkukrotnie nalegał jednak na pożyczenie książki i nie chciał zdradzić tego pytania o statek, które go nurtowało. Argumentował, że sam musi coś sprawdzić. Było to dość nietypowe i dziwne zachowanie mojego ojca.
W tym samym dniu wracając autem z uroczystości komunijnej zadał mamie pytanie o komunię mojego syna, która miała odbyć się dopiero za rok. Pytanie dotyczyło stroju w jakim pójdzie jego wnuk. Z ust mamy padła odpowiedź, że w też albie. Był wtedy jakiś zamyślony i skomentował słowami: "a to mi opowiesz jak tam będzie u wnuka na komunii".
Mamę przeszył prąd. Co jej mąż wygaduje? Przecież razem za rok będą na tej komunii. Ojciec jakby nie pamiętał, że wypowiedział chwilkę wcześniej te słowa. Dwa dni później już nie żył. Umarł na działce w objęciach mamy wśród licznych krzewów i kwiatów, z którymi kwadrans wcześniej w dość osobliwy sposób się żegnał. Podchodził i je dotykał, oglądał i głośno podziwiał jak pięknie kwitną. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Godzinna reanimacja nie przyniosła żadnego skutku. W tym czasie ja, jadąc autem zdenerwowany na miejsce zdarzenia zauważyłem, że zapaliły mi się wszelkie możliwe kontrolki w zegarach. Auto mimo to pozostawało w sprawności. Jednocześnie poczułem przejście takiej ciepłej kojącej fali niosącej ze sobą słowa: "już dobrze, już dobrze, już jest po wszystkim".
Kontrolki zgasły, ja zwolniłem i nie pędziłem już jak oszalały na miejsce zdarzenia. Nie zdążyłem pożegnać się z ojcem, ale wierzę, że ta wariująca elektronika w moim aucie to była jakaś forma znaku od jego duszy. Przyśnił mi się po kilku dniach jak spaceruje ulicą ubrany jak zwykle ale na biało, cały radosny i przytulił mnie do siebie.
Pozdrawiam Redakcję Nautilusa.
9 maja 2017
czytaj dalej
Jestem stałym czytelnikiem waszych artykułów na stronie Nautilusa. Czytając w internecie ostatnio o przeróżnych przepowiedniach dotyczących końca świata przypomniała mi się jedna, o której dawno temu powiedziała mi mama.
Wisi u nas w domu zdjęcie Matki Boskiej Częstochowskiej i jak miałem może 10 lat to pytałem czemu ona taka smutna i skupiona, no i skąd ta szrama na policzku.
Nie będę się zagłębiał teraz w opowieść, o której można przeczytać choćby w wikipedi, ale w pamięci utknęło mi jedno.
Mama twierdziła że szrama na poliku się powiększa i kiedy dojdzie do serca nastąpi koniec świata.
Z biegiem lat muszę przyznać jedno, jeśli nie mam kłopotów z pamięcią i wzrokiem (o których nic nie wiem) szrama faktycznie "rośnie".
Nie wiem czy spotkaliście się kiedykolwiek z takim przesądem.
Ciekawi mnie wasza opinia na ten temat.
Pozdrawiam
OD FN
Nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć na ten temat - także pierwszy raz słyszymy taką przepowiednię... ;) W tym jednym przypadku proszę nas zwolnić z odpowiedzi. Pozdrawiamy wszystkich czytających XXI PIĘTRO w serwisie FN.
czytaj dalej
Otóż, mojego dziadka ciotka została zakonnicą i została przydzielona do klasztoru i tam w tym klasztorze znajdował się pokój w którym nikt nie chciał spać bowiem tam straszyło.. i ciotka dziadka jako nowa zakonnica została tam zakwaterowana, początkowo wątpiła w tą historię jednak już pierwszej nocy punktualnie o godzinie 0:00 drzwi same się otwierały a do pokoju wchodził czarny kot.. po czym kot znikał, pojawiał się silny podmuch wiatru a do pokoju wchodziła dusza, biała postać w habicie, która pragnęła modlitwy za siebie gdyż pokutuje za grzechy i pragnie dostać się do królestwa niebieskiego.
Po tym wydarzeniu, zakonnica opowiedziała wszystko przełożonej, i odprawiona została msza w najbliższej kaplicy za duszę tej osoby. Po kilku dniach ta postać przyszła podziękować za wstawiennictwo. A potem zniknęła na zawsze.
czytaj dalej
Zdecydowałem się napisać do Państwa nie z chęci przygody, ale raczej konieczności, z której co raz bardziej zaczynam zdawać sobie sprawę. Lubię opowieści o duchach, ufo, itp. choć raczej nie żyję nimi. Nie wykluczam i nie neguję niczego, czego nie mogę sprawdzić, ale jestem raczej pragmatykiem. Mam 32 l. wykształcenie administracyjne a zawodowo od kilku lat zajmuję się pozyskiwaniem środków z funduszy UE i innych, a ostatnio ochroną (rozbieżne dziedziny ale takie życie) dużych obiektów handlowych. Moje życie więc fantazją nie jest.
Ale do rzeczy. Jakiś miesiąc temu miałem nocny dyżur w mojej nowej pracy w ochronie. Moja żona też miała nockę w szpitalu na ortopedii. Spotkaliśmy się rano. Zanim dojechałem do domu ona zdążyła się położyć i zasnąć. Nie miałem klucza, więc obudziłem ją stukaniem do drzwi. Była zmęczona (wręcz "padnięta") i dziwnie roztrzęsiona. Spytałem: co sie stało? Odpowiedziała mi cyt.: - "Ja coś widziałam". – Co?-- spytałem, spodziewałem się, że znowu ktoś zmarł na jej oddziale - jest sanitariuszką więc dla niej to norma, a ostatnio szpital wyrabia kontrakt na siłę operując dziadków po 90 lat, którzy ledwie dyszą...
-"Nie wiem, co to było!" Odpowiedziała po dłuższej chwili. Była wyraźnie przerażona. Zaczęła w końcu opowiadać. Postaram się w miarę wyraźnie wszystko przytoczyć.
..."Ok. 1 w nocy wszyscy już spali, więc ja też poszłam się położyć na salkę opatrunkową. To mała salka ok 3,5 na 2,2 m. z dwiema leżankami przedzielona na pół przepierzeniem z zasłonką na stelażu metalowym. Prześcieradło, które leżało na leżance zdjęłam i położyłam własne, a tamto złożone w cztery byle jak, położyłam na drugą leżankę pod oknem za przepierzeniem. Na parapecie włączyłam małą lampkę nocną. Nie przeszkadzała mi bo była za przepierzeniem. Drzwi zostawiłam uchylone na 10-15 cm, aby słyszeć dzwonki pacjentów. Było jaśniej niż półmrok. Chwilę leżałam, gdy zaczynałam zasypiać, coś stuknęło, jak czasem kaloryfer, gdy się rozgrzewa. Otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciach. Nagle coś zaczęło telepać, szamotać rozsuniętym na pół przepierzeniem. Jakby człowiek, ale nie było nikogo.
Poderwałam się i usiadłam. Myślałam, że śpię i nie wierzyłam własnym oczom i uszom, ale tuż przy moich nogach to się działo. Szybko wstałam i zajrzałam za przepierzenie, tam gdzie stała druga leżanka, ale nikogo nie było. To szamotanie zasłonką trwało dłuższą chwilę. Gdy ucichło prześcieradło, które przełożyłam na drugą leżankę złożone zaczęło się podnosić na jakieś 20 - 30 cm, jakby ktoś włożył pod nie rękę. Odruchowo "przyklapnęłam je ręką z góry z powrotem". Włosy stanęły mi na głowie i poczułam własne tętno w całym ciele. Po chwili usłyszałam głośno i wyraźnie jakby agonalne sapanie z pojękiwaniem. Tuż obok mnie.
Dziwnie widziałam a właściwie czułam, jakby innym zmysłem niż oczy, obecność starego mężczyzny, niskiego (po dłuższym przypominaniu uznała że miał siwe włosy i szare ubranie). Wrzasnęłam wtedy głośno "Spie...laj ode mnie!" To był odruch, ale już nie zniosłabym więcej, bo czułam jak mi serce wali (pół roku wczesniej miała jakieś dziwne napady - tachykardie) wybiegłam do dyżurki, gdzie spały inne osoby. Opowiedziałam im o wszystkim.
Wróciłam tam na opatrunkową gdy się trochę uspokoiłam, bo wiedziałam, że muszę aby lęk nie pozostał, ale nic już się nie działo" ...Koniec cyt.
Nie uwierzyłbym innej osobie, ale moją żonę znam i wiem, że nie zmyśla. Nie ma tego w zwyczaju. Nigdy nie miała skłonności do konfabulacji. Inne osoby też opowiadały, że na tej salce i jeszcze dwóch innych - obecnie połączonych w jedną dużą salę straszy. Nawet ksiądz kiedyś święcił, bo pacjenci nie mogli spać tak dawało. Na tej salce opatrunkowej zmarło wielu ludzi, gdyż wywożono tam pacjentów terminalnych, aby inni nie patrzyli na ich umieranie. I jest coś jeszcze. Przed tym dyżurem, moja żona była 3 dni na zwolnieniu lekarskim (grypa). W tym czasie na oddziale zmarł starszy człowiek, który był połamany i podupadł trochę psychicznie. Ona jako jedna z nielicznych pocieszała go i starała się rozweselić (nawet z nią żartował). Ale wg niej nie wyglądał on tak, jak osoba, której obecność czuła. Są też wątpliwości; Ona nosi soczewki, które zdjęła przed drzemką a wadę wzroku ma znaczną, była też zmęczona... Ale słuch ma za to jak radar!
Trochę to wydarzenie nam utrudniło życie. Często jest tak, że gdy ja mam noc, ona jest w domu sama i boi się. Nie może zasnąć, śpi przy włączonym telewizorze. Zasypia o 1-2 w nocy nawet jak ma na 7 do pracy. To raczej nie mija - przeciwnie - narasta. Boję się, że wpadnie w nerwicę, albo jakąś psychozę. Stała się też bardziej nerwowa, choć to nie tak wyraźne.
Jeżeli Chcecie Państwo list możecie dowolnie wykorzystać, ale dane personalne i wiadomość proszę zachować tylko do Wiadomości FN
Piotr [dane do wiad. FN]
Pozdrawiam
czytaj dalej
Droga FN. Czytając artykuł na waszej stronie przypomniała mi się pewna historia...to znaczy nie przypomniała ponieważ cały czas siedzi w mojej głowie. Ale mniejsza o to. Gdy byłem jeszcze mały, miałem wtedy może 7-8 lat, jeździłem sobie koło mojego domu na rowerze. Blisko mnie była górka a za nią ostry zakręt. wyjechałem na szczyt tej górki i zacząłem zjeżdżać jak najszybciej potrafiłem. Nagle usłyszałem głos kobiety ,,uważaj, auto".
Głos był spokojny, a zarazem głośny. Szybko zjechałem na bok a zaraz potem czarny opel sąsiada wyjechał zza tego zakrętu. Zdziwiłem się i zacząłem się rozglądać kto mnie ostrzegł ale nikogo nie dostrzegłem. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego że to być może Anioł Stróż do mnie przemówił lecz z upływem czasu zrozumiałem to musiała być wyższa siła. teraz gdy minęło gdy tyle lat od zdarzenia dalej mam w głowie ten głos
Pozdrawiam
Robert J. [dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Na początku tego maila pozdrawiam cala redakcje i dziekuje ze jestescie. Ja do panstwa napisalem pare mailow o niezwyklych przezyciach w swoim zyciu. W tamtym roku znowu sie zalamalem i postanowilem sie zabic :( . Planowalem jak to zrobic a jednocześnie przepraszalem i modlilem sie do Boga bo tak naprawde nie chcialem tego zrobic. Ale niestety strach byl tak silny ze podcialem sobie zyly. Nie wiem ile czasu minelo jak tracilem krew ale zrobilem sie bardzo senny i bylo mi strasznie zimno. Wtedy uslyszalem glos istoty (nie wiem kim byla-podejrzewam ze byl to moj aniol stroz). Istota ta porozumiewala sie ze mna telepatycznie, jednak nie oceniala ani nie krytykowala mnie za to co zrobilem tylko powiedziala do mnie tak:
-masz dwa wyjscia:
-czekasz jeszcze jakis czas wykrwawisz sie a po śmierci staniesz sie bardzo zly poniewasz staniesz sie demonem, bedziesz sie mscil na ludziach, a przede wszystkim na kobietach i wielu ludzi bedzie przez ciebie cierpialo -zadzwonisz na karetke i uratuja cie to dozyjesz sedziwego wieku, a po smierci staniesz sie aniolem :)
Czytalem jeden artykul na panstwa stronie ze jeden bardzo zly człowiek stal sie po śmierci demonem. Ale czy maja panstwo w swoim archiwum jakas historie o ludziach ktorzy po smierci stali sie aniolami?
Bylbym wdzieczny za odpowiedz. Pozdrawiam Paweł P PS. Po tym przezyciu nawet przez mysl mi nie przejdzie nawet myslec o samobójstwie.
Panie Pawle, drodzy czytelnicy serwisu FN!
Jeśli można mówić o misji Fundacji Nautilus, to... niewątpliwie naszym celem jest przekazanie ludziom informacji, że nie wolno pod żadnym pozorem odbierać życia żadnym żywym istotom, w tym samemu sobie. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że jest to sprzeczne z Prawami Kreacji (Boga – jeśli kto woli), ale także dlatego, że konsekwencje takiego czynu są dramatyczne dla osoby, która zdobędzie się na taki ruch. I niestety dla jego bliskich. W życiu doczesnym i po śmierci.
I potwierdzamy – demony to nic innego jak duchy złych ludzi, które nauczyły się zbierać energię i stały się jeszcze bardziej złe niż były za życia. Czy można sobie z nimi radzić? Można. Czy jest to niebezpieczne? Bardzo.
Zawsze możecie liczyć na okręt Nautilus, ale jeśli już chcecie coś od nas wziąć jako „dobrą radę”, to trzymajcie się od tych spraw z daleka. I nigdy nie odbierajcie życia żywym istotom (także naszym „mniejszym braciom”, czyli zwierzętom!)
O walce z demonem naszej ekipy pisaliśmy w 2003 roku w serwisie FN, ale być może przypomnimy ten tekst, bo w końcu minęło od tego czasu 13 lat.
czytaj dalej
Witam załogę, ja w sprawie wizji o komecie. Z 10 lat temu miałem sen, wiedziałem że jest proroczy i że od razu się nie spełni. Była wiosna, ktoś z rodziny kopał dziurę w stodole, szukał zabytków archeologicznych.
Idąc do domu na niebie pojawiła się czarna dziura przez którą było widać gwiazdy (północny-zachód). Pobiegłem do brata na dach, oglądał ją przez lornetkę, wtedy w dziurze pojawił się ogień. Schowałem się w piwnicy, na dworze przez moment był huraganowy wiatr, ale nic się nie stało. Poczułem wtedy wyraźnie że to taki przedskoczek, że to co przyjdzie później będzie dużo potężniejsze. Na dworze nic się nie stało, żadnych zniszczeń. Ale ja i całą moja rodzina na szybko zaczęliśmy się pakować, mieliśmy mało czasu i musieliśmy zabrać tylko najważniejsze rzeczy.
Myśl że ta kometa to zapowiedź czegoś większego silnie we mnie utkwiła. Gdy upadła kometa Czelabińska, nie czułem aby ten sen w końcu się spełnił. Z drugiej od kilku lat czuję jakby potencjał tego snu do spełnienie się zniknął.
Pozdrawiam załogę, (proszę nie podawać moich danych).
czytaj dalej
W listopadzie zmarła moja babcia, mieszkała w starym domu z roku 1928, który przepisała na mnie. Ja mieszkam jeden dom obok. Od czasu jej śmierci zaczynają się dziać coraz dziwniejsze rzeczy w tym domu. Z relacji mojej babci wynika, że w tym domu mieszkało bardzo dużo osób i dużo tam zmarło. Sama babcia także urodziła martwą córkę, którą dziadek sam pochował na cmentarzu. Niedaleko tego domu, kilkaset metrów dalej były schrony wojsk hitlerowskich w czasie II wojny światowej (dziś już zasypane).
Otóż wydarzyło się tam tyle dziwnych rzeczy, że nie jestem tutaj w stanie opisać nawet połowy. Zacznijmy od tego, że moja babcia zajmowała się trochę dziwnymi rytuałami - w czasie burzy robiła ołtarze i zapalała gromniczkę, była przeciwniczką księży a ostatnimi laty przed śmiercią ksiądz w ogóle nie chciał po kolędzie wchodzić do tego domu i kazał go omijać. Pamiętam, jak byłem małym dzieckiem, w domu była figurka Maryi autorstwa S. Kubickiego wysokości ok 70 cm - ponoć była tam od początku powstania tego domu i miała ochraniać ten dom. Gdy byłem małym chłopcem, doświadczyłem czegoś dziwnego z tą figurką: wyszedłem na dwór u babci i w oknie pomieszczenia na strychu, gdzie była ona postawiona, zobaczyłem rzeczywistą postać jakby tej figurki ale w postaci człowieka (kobieta w niebieskiej narzucie) - wmawiam sobie, że było to jakieś złudzenie lub moja wyobraźnia.
Doświadczałem parę razy w dzieciństwie halucynacji w tym domu, np. zobaczyłem dziadka, który schodził po schodach na parter ze strychu i miałem wrażenie, że dymi się z niego i widzę jakąś dziwną postać - ponoć wtedy zemdlałem - od tego czasu nie zdarzały mi się podobne halucynacje. Moja babcia z dziadkiem mieli małego czarnego psa: przez tydzień po jego śmierci ukazywał się babci na podwórku w nocy, gdy zobaczyła, kto to szczeka - nikt z nas jej nie uwierzył. Mój ojciec (syn babci) około roku 2000 doświadczył dziwnego zjawiska: gdy był w piwnicy, usłyszał głos jakby swojej babci (mojej prababci) która zawołała go po imieniu i zgasiło się światło z wielkim hukiem - jak się okazało, cały kontakt został wykrzywiony i przepalony, jakby ktoś uderzył w niego pięścią.
Mój ojciec zmarł w roku 2006, kilka tygodni po nim zmarł mój dziadek, dokładnie za 10 lat zmarła moja babcia - wszystko tu jest dziwne, nawet data urodzin i śmierci ojca oraz dziadka tworzy podwojoną liczbę szatana 666. Mój ojciec urodził się 1 stycznia a mój dziadek 2 stycznia. Od kilku miesięcy przed śmiercią babci, zaczęły ją nawiedzać dziwne zjawiska (nie cierpiała na Alzheimera czy Demencję) - mieszkała w tym domu sama i tam tez się urodziła. W nocy budziła się bo ktoś chodził po jej pokoju, drzwi słyszała jak się otwierają, jak ktoś dzwoni na dzwonek, ale nikogo nie było, jak ktoś świecił jej w nocy światłem po oczach - też uznawaliśmy to za jej sen lub wyobraźnię, do czasu jej śmierci. Życzeniem mojej babci było, aby na jej grobie nie było pomnika ani nawet skrzynki oraz krzyża (krzyżami w chwilach złości była w stanie rzucić w dziadka, a on to potem sklejał) - uszanowaliśmy to. Życzeniem jej było także, aby tego starego domu nigdy nikomu nie sprzedawać, jednak z powodu dużego zadłużenia na gospodarstwie, musieliśmy go wystawić na sprzedać - wystawiliśmy go miesiąc temu i od tego głównie momentu zaczęły mnie oraz moją matkę i narzeczoną nawiedzać straszne koszmary, a w domu zaczęły się dziać bardzo dziwne rzeczy, które widziało parę osób także dzieci.
Nie chcę sprawy rozgłaśniać, bo nie znaleźlibyśmy kupca, dlatego piszę tylko do Nautilus. W domu tym otworzyliśmy po jej śmierci okna w celu wywietrzenia pomieszczenia - chcąc iść wieczorem je zamknąć, z daleka widzieliśmy, że okna na noc zamykały się (przymykały - okna drewniane) same - być może to jakiś dziwny wpływ wiatru, ale rankiem one znowu aż do wieczora były tak pootwierane całkowicie, żeby wieczorem znowu się przymknąć. W końcu wkurzyłem się i zamknąłem szczelnie okna, gdy po dwóch dniach dwa okna były na całego otwarte, a kluc zmamy tylko my, włamania tez żadnego nie było - teraz je zamknąłem i już się nie otwarły. Klucz do domu posiadam tylko ja.
Od paru tygodni, dużo osób zauważa, że wieczorem w pokoju gdzie przebywała moja babcia na 5 minut włacza się światło, potem gaśnie -ja niestety tego nie widziałem, natomiast doświadczyłem innych dziwnych rzeczy. Ostatnio wczoraj moja kuzynka była u mnie i wyszła z psem na dwór (50 m od domu babci) - spojrzała w okno, oświeciło się światło, gdy wchodziła do naszego domu, wtedy zgasło - od razu poleciałem tam z psem, czy ktoś się nie włamał - nie, wszystko szczelnie pozamykane, włamania też nie było. Dziwną sprawą było, że idąc z psem na posesję mojej babci, zatrzymał się on przed wejściem do domu (chociaż jest to owczarek husky i mamy go też w domu) i nie chciał się dalej ruszyć - nie szczekał, ale po prostu jakby blokował go jakiś mur. Nie wchodziłem więc dalej z tym psem lecz musiałem go odprowadzić na moją posesję. W domu tym dwa razy była pani z biura nieruchomości - w czasie jej przebywania na 1 piętrze aby wystawić dom na sprzedać, nagle spadł ciężki garnek z półki, co ona sama zignorowała, ale ja wiedziałem już o co chodzi.
Dzisiaj byłem w tym domu, aby jeszcze posprzątać - okna były pozamykane, ale poczułem nagle przypływ potężnego wiatru, jakby był tam przeciąg - było to nawet przyjemne uczucie, wiatr był ciepły chociaż na zewnątrz jest zimno - trwało to kilka sekund. Jak się tam przebywa (są tam stare rzeczy, właśnie wyprzedajemy antyki) ja osobiście od razu chcę wyjść - męczy mnie chwilowa depresja, niepokój, obawa że dom się zawali - nie wiem.
Sprzedaliśmy starą lalkę przed tygodniem mojej babci, która kupiła jedna pani z Koszalina. Lalka dotarła do Koszalina, ale stwierdzono tam na poczcie, że paczkę z błahego powodu przekroczenia 2 cm wymiaru paczki należy odesłać do nadawcy - odebrałem więc paczkę i wysłałem drugi raz pocztą tradycyjną - znowu nie dotarła do pani z powodu problemów jakichś na poczcie - lalka pochodzi z lat 40. XX wieku. Zadzwoniłem więc do pani odbiorcy, osobiście pojechała na pocztę do koszalina i odebrała lalkę - jakby coś nie chciało, aby lalka opuszczała ten dom.
Niedawno miałem sen, w którym babcia zmarła oprowadziła mnie po swoim domu. Ostrzegła, że ktokolwiek zakupi go, zwali się na niego sufit i dom się zawali. Babcia zilustrowała to w śnie tym, że było przyjęcie nowego lokatora w pokoju gdzie mieszkała na ok. 6 osób. Babcia miała łóżko na strychu i zaczęła tąpać piętą w podłogę - na gości spadł sufit, były wszędzie trupy - to była kuliminacja.
Najpierw w tym śnie zaczęły się otwierać i zamykać okna, zapalać światło, poruszać przedmioty - dokładnie tak zaczęło się to dziać w chwili obecnej po wystawieniu domu na sprzedaż. W tym śnie obok babci na łóżku leżała też moja ciocia ze strony matki - strasznie cierpiała na łóżku bóle brzucha i miała umrzeć - zadzwoniłem więc do rodziny cioci, aby powiadomić o moim śnie - na drugi dzień ciocia, od lat zdrowa nagle dostała ataku wymiocin i bólów brzucha i przyjechało pogotowie -może to też potwierdzić jej rodzina, że dzwoniłem. Szukam pomocy w fundacji Nautilus, bo nie znam nikogo, kto może być medium, lub ma kontakt z duchami czy zjawiskami dziwnymi - byłem ateistą, ale teraz już nie wiem co o tym myśleć i jestem w stanie szukać pomocy u kogoś, kto się interesuje takimi sprawami - jestem ze Śląska okolice Rybnika. [...]
czytaj dalej
Szanowny Nautilusie, długo zastanawiałem się czy jest sens zwracać się do Państwa w takiej sprawie, ale zastanawia mnie to od pewnego czasu i postanowiłem napisać. O co chodzi, już śpieszę z odpowiedzią... Otóż jakiś czas temu jadąc samochodem włączyłem przez youtube Państwa audycje związaną z kontaktem z opcymi cywilizacjami. Wypowiadał się w niej pan Krzysztof Jackowski i powiedział coś, co zmroziło mnie na chwilę i spowodowało w jednym momencie flashback z dzieciństwa. W jednym momencie przypomniałem sobie całą sytuacje bardzo dokładnie i choć nigdy o niej nie zapomniałem, to jego słowa odświeżyły pamięć tego wydarzenia.
Cała sytuacja tyczy się pobytu u dziadków na wsi pewnego lata. W związku z tym, że do 10 roku życia wychowywałem się na wsi i zarówno ja, jak i rodzice byli przywiązani do urokliwej miejscowości w woj. lubelskim, co za tym idzie jeździliśmy na wieś bardzo często, natomiast podczas wakacji spędzałem tam praktycznie co roku min. miesiąc.
Mając około 12-13 lat pewnej ciepłej nocy podczas wakacji nie mogłem zasnąć, pamiętam, że było już bardzo późno. Zajmowaliśmy wtedy z rodzicami jeden duży pokój, tej nocy rodzice już dawno spali. Noc była piękna, księżyc świecił mocno, mimo to gwiazdy były dobrze widoczne, wstałem ze swojego łóżka, które stało przy oknie i zacząłem patrzeć w niebo przez otwarte okno, zauważyłem 'spadające gwiazdy', często widzi się takie zjawisko w letnie noce, jednak zauważyłem, że tych gwiazd w jednym momencie 'spada' bardzo dużo, przez wypowiedź pana Jackowskiego przypomniało mi się to wyjątkowe uczucie towarzyszące mi w tamtej chwili, pomyślałem, że to takie piękne, że udaje mi się zobaczyć coś wyjątkowego po czym... zarówno na tamten moment, jak i dzisiaj nie potrafię sobie tego wytłumaczyć - zaczęły mi lecieć łzy, zrobiło mi się strasznie smutno, zacząłem tęsknić, choć nie wiem czy tęsknota to odpowiednie słowo, w każdym bądź razie było mi strasznie źle, że muszę być tam gdzie byłem, a powinienem być... no właśnie, widząc gwiazdy myślałem, że powinienem być 'tam'. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to dość osobliwie, dlatego wahałem się, czy w ogóle napisać do Państwa...
W dniu dzisiejszym myślę, że mogłem obejrzeć po prostu deszcz meteorytów, ale to uczucie tęsknoty, płacz i okropny, dziwny smutek, uczucie opuszczenia, do teraz nie mogę pojąć dlaczego widząc taki piękny teatr nieba zacząłem płakać. Nie wiem ile mogło to trwać, pamiętam, że to jakby przedstawienie się skończyło i poszedłem spać zasypiając bez trudu z uczuciem swego rodzaju zrozumienia. Trudno opisać mi emocje towarzyszące tamtej nocy, ale doskonale je pamiętam. Nie pamiętam natomiast czy wcześniej jako dziecko miewałem takie uczucia, ale po tym wydarzeniu albo bardziej zacząłem się nad tym skupiać, albo po prostu pamięć jest bardziej klarowna i patrząc w niebo towarzyszyło, do dziś chyba towarzyszy specyficzne uczucie jakiejś więzi, pokrzepienia, poczucia, że szkoda, że nie mogę (już?) zobaczyć czegoś co przecież tam jest, ale mam pewność, że jest, bo myśląc 'świat' nie powinniśmy myśleć tylko o Ziemi. Ziemia to tylko planeta jedna z wielu, świat to jakby skupisko wielu rzeczywistości.
Nadmienię tylko, że nie mam żadnych zdolności parapsychicznych, nie doświadczyłem w zasadzie nigdy paranormalnych rzeczy i nigdy później nic podobnego mnie nie spotkało. Moja mama od kiedy pamiętam ma sny z którymi zawsze się liczę, bo często coś co się jej przyśni po prostu się sprawdza.
Zastanawiają mnie dwie rzeczy, pierwsza, że z relacji moich rodziców wiem, że od kiedy nauczyłem się czytać, to prosiłem ich o książki związane z kosmosem, nikt nie wie skąd przyszło to zainteresowanie, bo nikt w mojej rodzinie nie zajmuje się astronomią, nawet hobbystycznie.
Czy to dziecięce zainteresowanie mogło być związane z opisanym wydarzeniem ?
Druga rzecz z jakiej zdałem sobie sprawę to to, że nigdy o tym zdarzeniu nikomu nie powiedziałem. Zapamiętałem to i przeszedłem do porządku dziennego. Słysząc słowa Pana Jackowskiego o tęsknocie do gwiazd przypomniałem sobie wszystko dokładnie i opowiedziałem od razu swojej dziewczynie i zapytałem czy ona też kiedyś odczuwała coś w rodzaju tęsknoty patrząc w niebo. Odpowiedziała, że gwiazdy są piękne, ale nigdy nie towarzyszyło jej podobne uczucie.
Moją historię też wytłumaczyła raczej dziecięcą fantazją, ale ja jestem absolutnie przekonany o prawdziwości tego zdarzenia.
Czy w archiwum Nautilusa znajdują się historie podobne do mojej ? Z jednej strony wydaje mi się, że to nic niezwykłego, a z drugiej jednak... kiedy przypomniało mi się to jakże dziwne do zrozumienia zdarzenie i towarzyszące temu uczucie sprzed lat to... to coś wyjątkowego, dziwnego.
Pozdrawiam całą załogę,
Załogant
OD FN
Tęsknota za "gwiazdami" i czymś, co jest w nich daleko jest dość powszechna. Nie można wykluczyć, że część osób posiadająca tego typu wspomnienia i uczucia może mieć jakieś wspomnienia z obcymi lub posiadać własne doświadczenia z poprzednich wcieleń... są rzeczy na niebie i Ziemi, które nie śniły się filozofom. Czy mamy podobne relacje w Archiwum FN? Mamy.
czytaj dalej
Witam serdecznie, słucham w tej chwili audycję dot.snów, są to stare nagranie, aczkolwiek wciąż aktualne i chciałam się podzielić swoimi doświadczeniami związanymi ze snami....odkąd sięgam pamięcią zawsze śniłam...jako dziecko sądziłam , że wszyscy śnią, wszyscy tak mają, jednak po latach okazało się, że nie....nie wszyscy, stąd sceptycy w audycji...ktoś mówi, że są to nasze przeżycia, stan umysłu, ktoś inny, że to są nasze marzenia...nic podobnego..
...sny to przekazy, każdy z nas ma właściwe dla niego podpowiedzi, ostrzeżenia, czasem odpowiedzi,na zadawane przez nas pytania, sny to coś pięknego, to dar pochodzący od naszych przewodników duchowych...problem w tym, że nie zawsze rozumiemy przekaz, najczęściej występuje on, jako symbol, człowiek jest za głupi, żeby wszystko zrozumieć, a kierowanie się sennikiem, to nieporozumienie....każdy z nas ma swoją symbolikę
....kiedy nie rozumiem snu, podpieram się swoimi przeczuciami, intuicją i jest dobrze......mam 53 lata i proszę mi wierzyć, że mogłabym tomy wydać na temat swoich snów, bo było tego tak dużo przez te lata, nawet zasypiając popołudniu na 1 godzinę śnię.....one są częścią mnie...Czy prorocze sny miałam?...tak....miałam....mało tych, które dotyczyły obcych mi ludzi, czy jakiś sytuacji w kraju, znaczna część dot. mnie i moich bliskich mi osób, czasami znajomych..
Przytoczę najpiękniejsze sny, których nigdy nie zapomnę...to sny związane z moimi dziećmi....miałam podaną zawsze około połowy ciąży płeć dziecka i datę urodzin....w szkole kiedy miało nie być lekcji z przedmiotu we śnie miałam podany jaki, to przedmiot....egzaminy w szkole, wyniki...jak i u mnie, tak i u moich dzieci....czy sytuacje, jakieś przykre, które miały się zdarzyć....są sny, które mogą coś wskazać na długi czas przed ich wydarzeniem...jeden sen pamiętam, zrealizował się po około 10. latach....dotyczył on mojej mamy...miałam 9 lat, kiedy moja mama zachorowała, wcześnie renta, częste leczenie szpitalne...bałam się o Nią....modliłam się, żeby mama zawsze wróciła ze szpitala do domu....pojawił się sen, w którym zobaczyłam mamę, a raczej biały obłok w kształcie człowieka, unoszący się ku górze nad kamienicami.
...wiedziałam, że to moja mama, błagałam, żeby nie odchodziła...to był przerażający sen...ale wiedziałam też, ze pokazano mi miejsce, w którym moja mama odejdzie....i tak było....ten sen miałam w szkole podstawowej....może 6 - 7 klasa....i przez wiele lat, kiedy odwiedziłam mamę w szpitalu znanym mi, nie bałam się, bo to nie ten budynek, ale po latach, mając już 24 lata...kiedy pojechałam do mamy do Poznania i stanęłam przed kamienicą na Starówce, bo tam jest szpital i tam mama miała kolejną operację....nogi moje się ugięły....operacja się udała, wszystko było w porządku, cieszyłam się...do pewnego momentu....aż otrzymałam telefon, że mama miała wylew...i odeszła....oczywiście, w noc poprzedzającą wylew mamy miałam sygnał, był to przerażający sen, w którym ktoś strzelił do mojego męża, rozerwał mu klatkę piersiową, krew buchała i spływała po białej koszuli, wiedziałam, że coś bardzo złego się wydarzy...
za moment miałam telefon, zły telefon... to był jedyny sen związany ze śmiercią tak przerażający, inne byłe łagodne...np. moja zmarła ciocia podpływała do mostku i zabierała kogoś, któregoś razu chciałam popłynąć z ciocią, ale Ona powiedziała mi, że to nie mój czas....czasami ubierałam czarne rzeczy....czasami pojawiało się światło....które zabierało daną osobę....a kiedy mój tato miał umrzeć, pojawiła się w śnie starej daty, za to lśniąca lokomotywa, a ja idąc do niej, szłam po usypanych z ziemi nagrobkach....lokomotywa odjechała....wiedziałam co to oznacza....czułam.....raz miałam spotkanie z Jezusem....nie wyglądał, jak na obrazkach....był niewysoki, bardzo ciemne włosy, oczy, jak węgielki, lekki zarost....bardziej okrągłą twarz, ubrany był w biało niebieskie szaty, z Papieżem Janem II pożegnałam się, był u mnie we śnie....powiedział mi, że musi to zrobić dla świata......rano włączyłam radio i dowiedziałam, że On jest w szpitalu w ciężkim stanie....nie na wszystkie pytania dostajemy odpowiedzi, raczej przypłyną informacje, które możemy poznać...bywa, że na zadane pytanie, oglądam odpowiedź w ekranie....to jest na prawdę piękne.....dość często spotykam się z tymi, którzy odeszli, czasami jestem w takich miejscach, ze żałuję, że się obudziłam....niesamowite uczucie lekkości i spokoju.....coś niesamowitego...
..nie do opisania....pamiętam, kiedy po śmierci mojego taty, przyszła we śnie moja babcia, mama mojego taty i powiedziała mi, że mam się nie martwić...wszystko jest w porządku, że nikt tego nie mógł zmienić i tak miało być, pocałowała mnie i obudziłam się w środku nocy, podziękowałam za informację i od tej pory było mi znacznie lżej żyć....Słuchałam również audycji na temat reinkarnacji....oczywiście wierzę, że ona istnieje, nie musiałam poddawać się regresji.....miałam dwa przekazy dot. moich poprzednich wcieleń i proszę mi wierzyć, że więcej wiedzieć nie chce....z ciekawości zapytałam kim byłam, co robiłam.....ale już nie pytam, byłam bardzo zniesmaczona, kiedy dowiedziałam, że odebrałam dziecko biednej dziewczynie ze slamsów.....odebrałam jej synka, a ta dziewczyna, to obecna moja córcia......a ten chłopczyk malutki, to mój obecny syn...a kolejny sen pokazał karmę..
...w innym życiu odebrano mi córeczkę, a raczej uprowadzono....rozpacz niesamowita.....pisze o tym w skrócie, ale chciałam tylko dodać, że wierzę w sny, wierzę w reinkarnację, ale nie jestem zwolenniczką zaglądania do przyszłości, do jej poznawania....to droga na skróty.....każdy z nas ma wytypowaną drogę, każdy z nas ma wystarczająco dużo sił i ją dostaje nieustannie, aby pokonać wszystkie przeszkody na swojej drodze, wróżenie to nic innego, jak ingerencje w przestrzeń energetyczną pomiędzy nami a Bogiem.....zgodziliśmy się na taką drogę, więc bądźmy jej wierni i zaufajmy mądrzejszym od nas.....to jak próba przechytrzenia boskich ustaleń.....każdy z nas jest ciekawy, każdy z nas chciałby wiedzieć wszystko i znać odpowiedzi na pytanie i co dalej??? jeśli znamy dokładnie swoją przyszłość, to jaki to ma wtedy sens???? Życzę Wszystkiego dobrego !!!!!
Serdecznie pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.