Dziś jest:
Wtorek, 12 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Ten ród ma w sobie niezwykłą siłę... oto kolejny dowód na ten niezwykły fenomen.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, April 30, 2015 2:03 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: Spotkanie z cygańską wróżką
Witam:),
Ostatnio przeżyłam coś bardzo nietypowego co do dnia dzisiejszego daje mi odczucie niedowierzania. Spotkałam na swojej chyba wróżkę cygankę.
Otóż pewnego dnia weszła starsza kobieta do mnie do pracy (Jestem Agentem Ubezpieczeniowym), w pierwszej chwili zapytała czy nie chcę kupić perfum (oczywiście zawsze odpowiadam Nie dziękuję), Stała ode mnie jakieś 3 metry, i ni z tego ni z owego zaczęła opowiadać mi moje dotychczasowe życie. Oczywiście osłupiałam słysząc całą prawdę jaka wydarzyła się w ciągu ostatnich 9 lat. Opowiedziała mi o przyjaciołach i wrogach, kto mi zawinił kogo się wystrzegać, jaki jest mój mąż ile mam dzieci, że w niedalekiej przeszłości kupiłam dom, mówiła o przyszłości co ma się wydarzyć, itp, itd.
Nie dotykała mnie, nie wróżyła z ręki. Tylko patrzyła mi w oczy.
Do dnie dzisiejszego nie daje mi spokoju ta sprawa. Nie ma możliwości żeby mnie znała, żeby dowiedziała się o mnie tylu rzeczy. Wierzę we wszelkie zjawiska paranormalne ale akurat ten przypadek mnie zadziwił. Jeżeli zaciekawił Was ten temat (chciałam się tym z Wami podzielić), bądź macie już tego typu podobne sprawy możecie zamieścić ten wątek.
Pozdrawiam
P. [dane do wiad. FN ]
czytaj dalej
E-mail do FN:
Witam. Piszę do was odnośnie artykułu o przedwczesnej śmierci dzieci.
Ja corke urodziłam dzień po terminie 16.10.2015 roku. Węzeł na pepowinie, zielone wody, na sekcji wyszlo ze pęcherzyki w płucach się nie otworzyły.
Powoli dochodzę do siebie. Pod koniec ciąży nie mogłam wyobrazić sobie dziecka w przygotowanych ubrankach i kazalam schować wózek z nosidelkiem bo nie mogłam na nie patrzec. Mojej mamie śnił sie zmarły ojciec ze musi jej cos powiedziec i nie wie jak to przyjmie. To bylo na poczatku 9 miesiaca. Troche tych dziwnych zbiegów okoliczności było.
/facebook/ dane do wiad. FN
czytaj dalej
...Na pocztę dostaliśmy e-mail następującej treści:
-----Original Message-----
From: A. [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, April 27, 2015 12:15 PM
To: nautilus
Subject: ufo
Importance: High
Witam. W załączeniu wysyłam Państwu link z filmem podczas trzęsienia ziemi w Nepalu. W pewnym momencie widać przelatujące metaliczna obiekty.
Prosze o dyskrecje.
Pozdrawiam
A.
I odpowiedź z pokładu N:
Witamy
Dziękujemy za wiadomość.
Obejrzeliśmy ten zapis w oryginalnym pliku zamieszczonym na youtube. Widać tam wyraźnie ptaki, ale także coś bardzo szybko przemyka, lecz... wszelka analiza przy takiej jakości materiału traci sens.
Oto link do filmu na youtube:
https://www.youtube.com/watch?v=_JC_wIWUC2U
pzdr
FN
Poniżej klatka z filmu z wyraźnymi ptakami:
czytaj dalej
Nasz czytelnik przysłał na pokład Nautilusa ciekawą wiadomość: ... Szanowna Redakcjo, nawiązując do ostatniego artykułu zamieszczonego na Waszym portalu dotyczącego zjaw zwierząt, posyłam w załączniku jeden z moich wierszy, który opisuje podobne zdarzenie związane z moim nieżyjącym psem. Opisane w tej formie miało miejsce w roku 1993 i było absolutnie prawdziwe. Było tak mocne i przejmujące, że do dzisiaj noszę je w sobie. Serdecznie pozdrawiam Załogę FN
Jacek [dane do wiad. FN]
Żegnanie psa
Wiele lat temu miałem psa, którego trzeba było uśpić.
Rude futerko matowiało w oczach, jego świat także.
Martwy pies zmieścił się w kartonie, patrzyłem w okno.
Po powrocie do domu położyłem się. To był ciemny,
krótki sen. Nagle do pokoju wbiegł mój pies razem
z nową właścicielką. Znałem ją kiedyś, dawno.
Oboje się uśmiechali, pies polizał mi rękę.
Kiedy się obudziłem, miałem mokre palce.
czytaj dalej
Historia z Emilcina mimo upływu lat nadal żyje, a dzięki naszemu monumentowi postawionemu w centrum Emilcina stała się jednym z najbardziej znanych punktów na ‘ufologicznej mapie świata’.
Dostajemy z najdalszych zakątków kuli ziemskiej prośby o zdjęcia, angielską wersję wydarzeń z 1978 roku, także materiały wideo. Zawsze podkreślamy, że Emilcin jest historią tak prawdziwą, że im więcej na jej temat wiadomo, tym bardziej człowieka uderza, jak wszystkie elementy, relacje i inne rzeczy wręcz krzyczą, że „to się zdarzyło naprawdę”.
Od samego początku badania wydarzenia w Emilcinie było zjawisko, które nieżyjący już Zbigniew Blania-Bolnar nazywał „idiotycznym - na siłę - wymyślaniu bzdurnych teorii rzekomo demaskujących historię z Emilcina”. Ostatnio ku naszemu rozbawieniu na pokład Nautilusa przyszły dwa e-maile, w których autorzy „polecali nam książkę”, gdzie ktoś coś tam wyjaśnił w sprawie Emilcina. Wątek ten pojawił się także w naszych komentarzach:
Sprawa jest niezwykle ciekawa i w sumie bardzo pozytywna dla historii z Emilcina, bo także przecież owe „teorie demaskujące” są ważną częścią tej historii. Na prośby o „wyjaśnienie sprawy rzekomego zdemaskowania Emilcina” odpowiadaliśmy naszym czytelnikom – poniżej dwie nasze odpowiedzi:
/odpowiedź z FN przez jednego z moderatorów/
Szanowny Panie!
Zbigniew Blania-Bolnar jeszcze za życia mówił, że największym zaskoczeniem podczas badania Emilcina byli ufolodzy, którzy - jak sam to określał - po prostu okazali się skończonymi idiotami. Nasz kolega z FN znał Blanie-Bolnara i jako jeden z nielicznych w tym kraju ma prawo wypowiadać się na ten temat. Blania-Bolnar zauważył, że tzw. badacze UFO widząc, że ten przypadek jest wiarygodny jak mało który nie tyle starali się go dawać za przykład prawdziwości istnienia UFO, ale na wyścigi zaczęli wymyślać najbardziej po[…]no-udziwniono-psychiatryczne teorie, aby tylko "samemu wyjaśnić i być tym, który obalił". Blania-Bolnar początkowo nie mógł wyjść ze zdumienia, kiedy to ówczesny jeden znany "ufolog-idiota" zaczął głośno bredzić, że to... Blania-Bolnar zahipnotyzował Wolskiego! Już wtedy ta idiotyczna teoria znalazła kretyna, który w niej upatrywał szansę na "ostateczne wyjaśnienie Emilcina". Kiedy Blania-Bolnar zażądał, aby ten głupi i zawistny człowiek podał choć jeden przykład takiej udanej hipnozy poza jakimiś dzieciuchowatymi fantasmagoriami z książek o tematyce szpiegowskiej, tamten idiota zmienił nagle zdanie i zaczął mówić, że była to "prowokacja pracowników PGR-u". Zapytany przez Bolnara, dlaczego porzucił ten idiotyzm o "super-hipnityzerze" ów idiota odpowiedział, że teoria o żarcie pracowników PGR-u jest tak oczywista, że on się nie będzie o innych teoriach wypowiadał (choć sam ją jeszcze niedawno głosił). […]
Subject: Emilcin - nowe fakty
Witam,
Nowe fakty w sprawie Emilcina
Ciekawy jestem co załoga Nautilusa ma do powiedzenia i co wie na temat książki o której można się dowiedzieć z poniższego linku.
Według autora książki za spotkaniem z UFO III stopnia w Emilcinie stały służby specjalne PRL.
/odpowiedź z pokładu Nautilusa/
Panie Rafale,
Znaliśmy dobrze zarówno Blanię-Bolnara, jak i rodzinę Wolskich, jak i tego nieszczęsnego świeć Panie nad jego duszą - Wawrzonka.
Zbigniew Blania-Bolnar cały czas miał kłopoty z tzw. „ufologami-demaskatorami”, którzy z zawiści czy głupoty próbowali za wszelką cenę opluskwić albo storpedować przypadek Emilcina (to samo przeżywaliśmy ze Zdanami).
Blania-Bolnar cały czas zmagał się z jakimś idiotą, który cały czas oskarżał Blanię-Bolnara, że ten… zahipnotyzował Wolskiego. Blania tłumaczył, że nikt na całym świecie takich superhipnoz nie widział (pomijając jakieś bzdury w książkach szpiegowskich), a poza tym on musiałby zahipnotyzować pół wsi, całą rodzinę Wolskich i w końcu nawet klacz. Potem tamten zmienił zdanie i zaczął mówić, że skoro nie hipnoza, to Wojskowa Akademia Techniczna zainstalowała w Janie Wolskim nadajnik.
Zbigniew Blania-Bolnar nie przypuszczał, że te idiotyzmy z „megasuperhiperhipnotyzerem” powrócą wiele lat po jego śmieci, ale dotyczyć będą tego […] p. Wawrzonka, który [...] i na tym poprzestańmy.
Pzdr
FN
TEORIE DEMASKUJĄCE EMILCIN TO JEDNA Z NAJBARDZIEJ ZABAWNYCH KART TEGO WYDARZENIA – rozmowa z naszym kolegą z FN
Jesteś jednym z nielicznych ludzi w Polsce, który nie tylko znał osobiście rodzinę Wolskich, Zbigniewa Blanię-Bolnara, ale także nieżyjących już wielu innych świadków tamtych wydarzeń, prawda?
Tak, jak najbardziej. Oczywiście najlepiej znałem Zbigniewa Blanię-Bolnara, który przy okazji każdego swojego pobytu w Warszawie dzwonił do mnie i wtedy spotykaliśmy się. Dzięki niemu zresztą tak bardzo zainteresowałem się tą historią, bo książka „Zdarzenie w Emilcinie” jest naprawdę kamieniem milowym dla badania tego zjawiska.
Dlaczego wciąż powtarzasz, że jednym z najciekawszych aspektów tego zdarzenia są demaskatorzy i ich teorie?
Z wielu powodów. Jednym z najważniejszych jest ten, że one wszystkie pokazują niezbicie, że ta historia naprawdę miała miejsce. Tak samo było ze Zdanami. Dopiero kiedy na pola ruszyły hordy tzw. badaczy UFO, zaczęły ciskać w powietrze miskami i przysyłać nam efekty swoich prób, to wtedy historia ze Zdanów zaczęła nabierać właściwego wymiaru. Porównanie zdjęć było jednym z najbardziej zabawnych momentów w historii badania przypadku ze Zdanów… Ale wracając do Emilcina, to tam naprawdę była komedia. Zbigniew Blania-Bolnar powiedział, że kiedyś dokładnie policzył, ile tzw. teorii demaskujących Emilcin powstało, ludzie je skrupulatnie spisali i mu przesyłali.
Ile?
Około dwustu.
? [..]
Ich lektura naprawdę sprawia, że człowiek może się popłakać ze śmiechu…
Jakie były najciekawsze?
Moja ulubiona to ta, że WSI wszczepiły Janowi Wolskiemu nadajnik i nim sterowały tak, jak samolotem na radio. Autor tej teorii wskazał nawet miejsce, gdzie należy szukać nadajnika: między śledzioną a żołądkiem! Blania-Bolnar miał od niego nawet szczegółowe rysunki. Po pierwszej publikacji doczepił się do niego jakiś nawiedzony mieszkaniec Warszawy, który przekonywał go, że za wszystkim stoi KGB, które przysłało do Polski oddział hipnotyzerów, którzy zahipnotyzowali w ramach ćwiczeń warsztatowych nie tylko Wolskiego, wioskę, mieszkańców, ale nawet klacz i samego Blanię-Bolnara! Pan Zbigniew opowiadał mi, że nie mógł się od niego uwolnić.. Prowadził z nim nawet zabawne wymiany listów.
Listów?
Tak, to były czasy, kiedy pisało się listy, nie było e-maili, a rozmowy międzymiastowe były nie lada sztuką i kosztowały majątek. Wtedy pisało się listy! Ale wracając do samej sprawy – pan Zbigniew zapytał tego pożal się Boże demaskatora, gdzie on widział taką hipnozę, że tyle ludzi chodzi „jak w zegarku przez wiele miesięcy czy lat”? Oczywiście miał rację.
Co to znaczy?
W Polsce był hipnotyzer numer jeden: Lech Emfazy Stefański, zmarły w 2010 roku. Znałem go osobiście i widziałem, jaka jest bariera w hipnozie… Owszem, taki człowiek oddycha ciężko, zwiesza głowę, coś tam marudzi, ale ma się to nijak to tych wizji hipnozy, które mają ludzie, którzy naoglądali się głupkowatych filmów sensacyjnych. Tymczasem ten człowiek, który doczepił się do Blani-Bolnara przekonywał, że ta grupa radzieckich „mistrzów hipnozy” prawdopodobnie zahipnotyzowała nie tylko mieszkańców wioski czy klacz Wolskiego, ale także samego Blanię-Bolnara. „Panie, na miłość boską… gdzieś pan taką hipnozę widział?!” – pytał tego nieszczęśnika. I ten wreszcie mu ujawnił, że swoją wiedzę czerpie z jednego z odcinków popularnego serialu „Rewolwer i Melonik”, gdzie jakiś magik hipnotyzował wszystko i wszystkich, niczym radarem dalekiego zasięgu… jak mi to Blania-Bolnar opowiadał, popłakałem się ze śmiechu.
Jak dowiedziałeś się, że teoria „mistrza hipnozy” wróciła?
Przez przypadek. Zadzwonił do mnie mój kolega z Łodzi, że był na spotkaniu z jakimś gościem, który napisał książkę, gdzie wspomniał o Emilcinie. Znaczną część tego wykładu poświęcił opluwaniu mojej osoby i fundacji w kontekście Emilcina, więc się sprawą zainteresowałem i poprosiłem kolegę o przeczytanie tej książki. Szybko do mnie zadzwonił i opowiedział o tym, co przeczytał. Kiedy po przeczytaniu tekstu mówił o autorze, to słowo „głupek” było jednym z najbardziej wyważonych… nie ma o czym mówić. Najbardziej mnie zatkało, że tym razem owym mistrzem hipnozy nie miał być Blania-Bolnar, ale… niejaki Wawrzonek – święć Panie nad Jego duszą. To było mniej więcej tak, jakby ktoś powiedział, że tak naprawdę Włodzimierz Lenin twórca pierwszej Republiki Rad był jednocześnie jednym z twórców muzyki hip-hop i reagge… Mniej więcej taki to miało sens.
Środowisko warszawskich pasjonatów zjawiska UFO znało ś. P. Wawrzonka?
Znało – to za mało powiedziane! On odegrał bardzo pozytywną rolę w historii dokumentowania historii Emilcina, Zbigniew Blania-Bolnar bardzo pozytywnie się o nim wyrażał, bo to on go poinformował o tym, że w Emilcinie doszło do tak fenomenalnego spotkania człowieka z UFO. Opisał wiele rzeczy, spisywał swoje rozmowy z Janem Wolskim. To wszystko przysyłał także do nieistniejącego dziś Klubu UFO-Wideo, a cała dokumentacja – w sumie kilkaset kilogramów akt – trafiła do naszej Bazy FN. Z panem Wawrzonkiem był jeden, zasadniczy problem…
Jaki?
Przez wiele, wiele lat dosłownie zasypywał ich listami o obserwacjach UFO. W tamtych czasach nie było tak jak dziś: wstukuje się w wyszukiwarkę hasło „UFO” i tylko z Polski wyskakuje ok. pół tysiąca grup ludzi, którzy zajmują się badaniem tego zjawiska… Wtedy był przede wszystkim Klub UFO-WIDEO, Lucjan Znicz jako instytucja osobna i na podobnych zasadach Zbigniew Blania-Bolnar. To do nich kierował swoje listy Wawrzonek.
Ile było tych listów?
Nie do policzenia.... Znamy ten typ ludzi także dzisiaj, którym wybaczamy ciągłe informowanie nas o tym, że zobaczyli to czy tamto… Oni wszędzie widzą UFO: nad przystankiem w czasie powrotu do domu, za samolotem na niebie podczas wakacyjnej wycieczki… UFO tam, UFO tu. Pan Wawrzonek był o tyle wyjątkowym człowiekiem, że miał siłę to wszystko spisywać i wysyłał materiały do m.in. UFO-WIDEO. Jak to przeglądam, to myślę sobie: ile pracy to kosztowało, ile wysiłku… Wszystko bardzo dobrze spisane, bardzo rzetelnie. To był bardzo uczciwy człowiek, serio traktujący sprawę UFO, nie powinno się szargać jego dobrego imienia.
A teorie, że tak naprawdę był mega-super-hiper-kosmos hipnotyzerem?
Błagam, litości…
Dobrze. Czy możemy opublikować list jego syna, który dotarł do naszej redakcji?
Tak, ale proszę usuń tytuł książki i nazwisko autora. Nie zasługuje nawet na to ze względu na pamięć osób, których już dziś z nami nie ma.
Dziękuję za rozmowę.
Poniżej rozmowa z naszym przyjacielem z pokładu Nautilusa – Andrzejem Krysztofiakiem, niegdyś szefem KLUBU UFO-WIDEO.
Andrzej Krysztofiak o teorii Wawrzonek super hipnotyzer from FundacjaNautilus on Vimeo.
I jeszcze list od p. Adama Wawrzonka - syna nieżyjącego badacza historii z Emilcina.
List otwarty do Ufologów i miłośników Ufo
Na początku września 2014 roku poproszono mnie o zabranie głosu w kwestii incydentu emilcińskiego a że odkrywcą incydentu emilcińskiego był mój ojciec zmarły 12 października 2002 roku Witold Wawrzonek.
Dysponuję trzema w moim przekonaniu bardzo istotnymi faktami które wykluczają ojca jako mistyfikatora incydentu emilcińskiego, którą tą hipotezę bezwstydnie i z uporem usnuł p. […]. Pierwszym faktem jest to iż wówczas jako dziecko pamiętam poruszenie jak ojciec się dowiedział o dziwnych istotach, wtedy to słowo: Emilcin usłyszałem po raz pierwszy. Pamiętam też jak podekscytowany szykował się do wyjazdu do Emilcina chcąc to jakoś utrwalić, jak się później okazało na kasecie magnetofonowej pierwszy wywiad z Janem Wolskim. Ojciec nie znał dokładnego adresu, gdzie ma jechać wiedział tylko że to gdzieś w Emilcinie i że Emilcin to wieś. Drugie to to że ojciec w tym okresie nie interesował się hipnozą nawet amatorsko, ponadto nawet w okresie gdy się nią interesował pomijając względy etyczne których ojciec w takich sytuacjach nie pomijał to Ojciec- Witold Wawrzonek nie posiadał zdolności hipnotycznych i nawet gdyby chciał to nie potrafiłby nikogo zahipnotyzować. Trzecie równie istotne w kwestii wykluczenia ojca jako mistyfikatora incydentu emilcińskiego jest to że ojciec jak nie było nikogo z jego znajomych jednakże nieskrępowany obecnością kilkuletniego dziecka - moją obecnością miał zwyczaj rozważania na głos(mówienia do siebie) Zastanawiał się wtedy na głos nad nad tym co się tam wydarzyło(mistyfikator by się nie zastanawiał bo przecież by wiedział) A ojciec zastanawiał się nad tym skąd pochodza owe istoty, nad zaginięciami samolotów w rejonie Trójkąta Bermudzkiego i mnóstwem tego typu zagadnień. Nie tylko wyklucza to Witolda Wawrzonka z roli której nigdy nie odegrał a pod którą dopasowywał fakty p. […] w swojej książce: […] a ukazuje ojca jako rzetelnego Ufologa w którego zmienił się w pewnym momencie z miłośnika Ufo.
Z Poważaniem
Adam Wawrzonek
czytaj dalej
...Po naszej ostatniej publikacji o dziwnie 'skręconym drzewie' dostaliśmy e-mail, w którym autor opisal także miejsce w lesie, którego zniszczenia wprawiły go w zdumienie.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, April 20, 2015 4:21 PM
To: FN
Subject: Niezwykły fenomen poskręcanego przez tajemniczą siłę drzewa
Szanowni Państwo,
Nawiązując do najnowszego artykułu: "Niezwykły fenomen poskręcanego przez tajemniczą siłę drzewa", chcę przedstawić sytuację którą zobaczyłem 7 maja 2007 roku, w Kampinowskim Parku Narodowym, którego szlakami od lat chodzę lub jeżdżę rowerem. Tego dnia szedłem z kolegą, czerwonym szlakiem z pętli autobusowej przy szpitalu w Dziekanowie Leśnym. Jeśli dobrze pamiętam, w okolicach strażniczówki Młynisko, w odległości ok. 20 - 30 metrów do drogi, zobaczyliśmy kilkanaście połamanych drzew. Zainteresowało nas to, ponieważ dość dziwnie wyglądała ta „wyspa” drzew połamanych wśród nie uszkodzonych. Do „wyspy” nie prowadziła żadna ścieżka, nie mówiąc o drodze. Oczywiście ani ja, ani kolega nie jesteśmy przyrodnikami, ale po obejrzeniu z bliska drzew, stało się jasne, że jakaś siła połamała je najwyżej kilka - kilkanaście godzin wcześniej. Drugi fakt zauważony przez nas, to kąt pod którym drzewa były łamane. A więc, patrząc od drogi, „wyspa” była mniej więcej do niej równoległa i z lewej strony drzewa były ułamane wysoko, w koronach. Natomiast po prawej stronie, nisko, może metr - półtora metra od ziemi. Ponieważ, było to osiem lat temu, nie pamiętam dokładnie, ale można przyjąć, że kąt linii przeciągniętej od najwyższych złamań, do najniższych, zawierał się między 30 a 45 stopni.
Obejrzeliśmy dość dokładnie teren zdarzenia. Nie było tam żadnych śladów maszyn bądź ludzi, tylko połamane pnie i gałęzie. O zwierzętach nie wspominam, gdyż największe z nich, żyjące w Puszczy Kampinowskiej – Łosie, nie mają możliwości zrobienia czegoś takiego. Zresztą, po co;)) Nie było żadnych śladów „dziwnych”. Nie wstępowały też wtedy tornada, zresztą nie słyszałem o nagłym punktowym, uderzeniu tornada w kilkanaście drzew. Skutki przejścia prawdziwego tornada widziałem w Puszczy dwa czy trzy lata później.
Załączam zdjęcia wykonane na miejscu. Niestety, nie oddają one proporcji miejsca zdarzenia, oraz trudno dopatrzyć się najważniejszej rzeczy, czyli kąta złamań. Pliki zdjęć są zmniejszone, by zostały zaakceptowane przez pocztę.
Pamiętam, że myślałem wtedy o wysłaniu wiadomości o zdarzeniu do Państwa, ale doszedłem do wniosku, że jest to sytuacja zbyt słabo udokumentowana, do tego dość banalna. Może się myliłem. W każdym razie teraz, po przeczytaniu w/w wiadomości, postanowiłam jednak opis wysłać.
Pozdrawiam
Piotr [dane do wiad. FN]
Poniżej kilka wybranych fotografii z tych, które przysłał nasz czytelnik.
czytaj dalej
...O tym, że wkrótce ma dojść do wydarzenia, które znacząco "zredukuje liczbę osób na Ziemi" - pisze wiele mediów i jasnowidzów na całym świecie. Oto przykład z naszej ostatniej poczty. Akurat tego jasnowidza nie znaliśmy, ale być może warto z nim nawiązać kontakt... zajmie się tym nasza koleżanka z pokładu Nautilusa.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Tuesday, April 14, 2015 4:42 PM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: Gary Bonnell od dawna przewiduje trzesienie w Japonii na 12 kwietnia
Witam Zaloge!
Tak krociutko, Gary Bonnell, jasnowidz, ktory ma dostep do kronik Akaszy od dawna przewidywal silne trzesienie w Japonii datowane na 12 kwietnia tego roku lub w bliskim sasiedztwie czasowym.
W przeszlosci przewidzial trzesienie w Tohoku, atak 9-11 i bodajze trzesienie w Kobe.
Z tego co sie zorientowalem przewiduje tez redukcje populacji ziemskiej w najblizszych latach do ok. 500mln.
Osobiscie wole wierzyc, ze takie wydarzenia przydaza sie tylko w "sasiednim wszechswiecie" i ze lepiej nie straszyc ludzi, no ale kto wie...
Mam tam rodzine i znajomych, wiec troche sie martwie.
jego profil:
https://www.facebook.com/TheKnowingWay?fref=nf
automatycznie przetlumaczony z japonskiego artykul:
KLIKNIJ NA LINK DO TŁUMACZENIA
wywiad:
KLIKNIJ NA LINK, ABY ZOBACZYĆ WYWIAD NA YOUTUBE Z G. BONNELLEM
Pozdrawiam,
Lukasz
czytaj dalej
...W przedmiotach mogą być energię, które przywołują duchy – ta prawda jest dla nas oczywista. Po naszych ostatnich publikacjach dostaliśmy e-mail z opisem historii, która nadaje się na scenariusz horroru. Absolutnie wierzymy w jej prawdziwość, gdyż nie jest to jedyna tego typu historia, która przytrafiła się naszym czytelnikom.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, April 17, 2015 2:22 PM
To: FN
Subject: szkatulka do obrzedow liturgicznych
Witam zaloge Nautilus!
Po przeczytaniu waszego ostatniego artykulu na temat wywolywania duchow, postanowilam podzielic sie z wami moja historia.
Obecnie przebywam w Anglii, jestem osoba wierzaca, nie interesujaca sie nigdy ,,tego typu'' historiami. Kilka lat temu zdarzylo sie jednak cos co kompletnie zmienilo moje zdanie na temat zycia po smierci. Sytuacja miala miejsce okolo 6 lat temu. Dotyczylo mojej siostry oraz mamy.
Pewnego dnia moja rodzina wybrala sie do sasiedniej miescowosci, gdzie czesto organizowane byly targi tzw. staroci. Niestety tego dnia nie moglam z nimi pojechac gdzyz przygotowywalam sie do egzaminu na studia. Po przyjezdzie moja siostra pokazala mi przepiekna szkatulke, ktora udalo jej sie kupic na tym targu. Szkatulka pochodzila jak powiedzial sprzedajacy, z jakiegos zamku we Francji gdzie podobno mozna bylo kupic rozne przedmioty po okazyjnej cenie. Szkatulka byla metalowa, pieknie zdobiona, w srodku czerwonym aksamitem. Niestety kamienie szlachetne zostaly usuniete wiec mozna ja bylo kupic po okazyjnej cenie.
Siostra zdecydowala sie przechowywac w niej swoje perscionki i kolczyki, zostawiajac ja na komodzie blisko lozka. Po ok. tygodniu, moja siostra( osoba ,twardo stapajaca po ziemi, studiujaca na Politechnice) zaczela mowic o dziwnych snach, koszmarach z ktorych budzi sie z krzykiem.(!) Moja mama powiedziala ze z pewnoscia jest to stres z zwiazku ze studiami, jest zmeczona itp. Pozniej bylo jeszcze gorzej.
Doszlo do tego ze siostra o 2 lub 3 nad ranem biegla na dol(mieszkamy w domu) do sypialni rodzicow mowiac ze ,,cos'' jest u niej w pokoju. Bylo to na tyle szokujace ze moja siostra miala wtedy ok 25 lat i nigdy nie miala tego typu historii. Gdy moja rodzina w koncu zapytala o te sny, siostra powiedziala ze w trakcie snu czuje jak cos zaczyna ja paralizowac, czuje ze cos sie zbliza z rogu pokoju i mowi do niej niezrozumialym jezykiem. Siostra nie moze sie obudzic czuje tylko ta obecnosc. Podczas jednej z tych nocy zdolala sie w koncu wybudzic i zobaczyla na swojej scianie jakies czerwone napisy po lacinie ktore bardzo szybko zniknely.
Moja mama osoba bardzo wierzaca, nigdy nie majaca tego typu histori myslala ze moja siostra ze wzgledu na stres zwiazany ze studiami, ma problemy psychiczne ale zdecydowala sie spac w jej pokoju zeby zobaczyc to o czym moja siostra opowiadala, zdarzalo sie kilka razy w miesiacu.
Moja mama miala dokladnie ten sam sen! jednak ona zdolala wybudzic sie ze snu i zobaczyc w rogu pokoju jakby twarz czegos bardzo zdeformowanego, mowila ze to cos wygladalo jak pol czlowiek pol zwierze, ktore mowilo cos w niezrozumialym jezyku, w tym polskim. To co zrozumiala brzmialo jak ,, przyszedlem do ciebie ksiezuniu/ksieciuniu'' i smiech tego czegos. Moja mama byla tak przerazona ze w srodku nocy obudzila tate spiacego w innym pokoju mowiac ze widziala ducha.
Nastepnego dnia moja mama wyrzucila szkatulke. Od tamtej pory ani moja siostra ani mama nie miala tego typu snow. Wszystko ustalo.
Interesujace jest to iz mialam pokoj naprzeciwko mojej siostry i zawsze gdy miala te koszmary nic nie slyszalam ani nie widzialam. Zawsze spie ,,czujnie'', czasami nawet niewielki halas powoduje ze sie wybudzam i trudno mi zasnac. Jednak podczas tych wydarzen spalam tak twardo ze nie slyszalam ani krzykow siostry ani mamy chociaz spalam w drugim(!) pokoju. Do tej pory nie moge tego wytlumaczyc.
Dodam ze kiedy moja siostra przyniosla ta szkatulke do domu, staralam sie wyjasnic jej pochodzenie wiec zabralam ja do antykwariatu w naszym miescie - Wroclaw. Wlasciciel powiedzial ze pochodzi prawdopodobnie z 18 wieku i byla przeznaczona do obrzedow liturgicznych.
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za pisownie (nie mam polskich znakow na klawiaturze).
K. (imie oraz email do wiadomosci redakcji)
czytaj dalej
...Do FN czytelnicy przysyłają ciekawe e-maile, na które odpowiadamy. Niektóre wymiany zdań mogłyby się okazać ciekawe dla innych osób śledzących wypowiedzi Fundacji Nautilus na ważkie tematy. Do takich należy na pewno temat Boga i postrzegania wszechświata. Proponujemy zapoznać się z korespondencją z FN jednego z czytelników.
DLA UŁATWIENIA BĘDZIEMY PISALI DUŻYMI LITERAMI.
-----Original Message-----
From: Marcin [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, April 09, 2015 4:27 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: Re: Ważne pytanie dotyczące bardzo ciekawej osoby
Witam ponownie
Dziękuję za odpowiedź. Przytoczoną historię znam, bo była we wspomnianym przeze mnie artykule FN z 16 sierpnia 2011 roku (ponownie zamieszczona w tym tygodniu). Co do odpowiedzi, to chodziło mi jednak nie o ogólne stwierdzenie, że zarówno Wy jak i P. Listkiewicz nadajecie z tego samego pokładu, tylko o to, czy w tym co udaje się Wam ustalać w kwestii karmy i reinkarnacji jest ABSOLUTNA ZGODNOŚĆ z treściami wykładów P. Listkiewicza. Na przykład:
1) Czy potwierdzacie, że czyjeś niewyobrażalne bogactwo materialne może wynikać zarówno z ogromu dobra uczynionego kiedyś przez daną osobę, jak i z czysto egoistycznych pragnień osoby, która co prawda nic szczególnie dobrego nie zrobiła, ale nie uczyniła też niczego na tyle złego że "natura" postanowiła w końcu te zachcianki spełnić i uczynić ją na ileś tam lat superbogatą?
NIE MA W TEJ KWESTII 'WIEDZY ABSOLUTNEJ', BO I SKĄD BY MIAŁA SIĘ WZIĄĆ, ALE... OWSZEM, JEST TO MOŻLIWE.
2) Czy potwierdzacie, że szatan nie jest żadnym potworem ani rogatym stworem lecz istotą powołaną przez Boga, która w Jego imieniu zajmuje się sprawiedliwym zarządzaniem karmą i jej skutkami w odniesieniu do poszczególnych ludzi?
ISTNIENIE ZŁYCH DUCHOWYCH BYTÓW JEST POZA DYSKUSJĄ. NASZE POSTRZEGANIE WSZECHŚWIATA JEST HOLISTYCZNE, STĄD TAKŻE NA POSTAĆ OWEGO 'KRÓLA ZŁA' PATRZYMY ZUPEŁNIE INACZEJ. FILOZOFIA 'ZEN' WYKLUCZA ISTNIENIE OSOBOWEGO, ROGATEGO OBERKOMANDO "PIEKŁA" JAKO PRZECIWWAGĘ "DOBREGO WŁADCY Z BIAŁĄ BRODĄ, CZYLI BOGA'. NASZYM ZDANIEM TO SĄ ALEGORIE CZEGOŚ, CO TKWI W SAMEJ ISTOCIE BUDOWY WSZECHRZECZY.
3) Czy potwierdzacie, że coś takiego jak prawdziwe opętania demoniczne prawie w ogóle się nie zdarza, gdyż są to najczęściej jedynie znane lub jeszcze nieznane choroby psychiczno-mentalne?
NIE ZGADZAMY SIĘ Z TYM. MIELIŚMY OKAZJĘ WIDZIEĆ WIELE RZECZY, KTÓRE Z ŻADNYMI "CHOROBAMI PSYCHICZNO-MENTALNYMI" NIE MIAŁO NIC WSPÓLNEGO.
4) Czy potwierdzacie, że w życiu w ogóle nie występuje coś takiego jak czysty przypadek? Że są jedynie zbiegi okoliczności, które zawsze bez wyjątku są w pełni celowe i wynikające z karmy danego człowieka, a nie przypadkowe?
TAK, MOŻEMY SIĘ Z TYM ZGODZIĆ.
5) Czy potwierdzacie, że Jezus Chrystus był tylko jednym z bardzo wielu mistrzów, którzy zawsze przychodzili wyłącznie do małej grupy osób gotowych do wstąpienia na ścieżkę powrotną ze świata materialnego do Boga?
ABSOLUTNIE TAK.
Że jego nauki nie były adresowane do mas, tylko do wąskiej grupy ludzi gotowych na ich przyjęcie w tamtym czasie?
TAK.
Że w rzeczyswistości nie robił żadnych cudów, bo prawdziwi mistrzowie nigdy nie uciekają się do tak prymitywnego postępowania i pokazywania wszem i wobec co potrafią?
NIEPRAWDA. ROBIŁ ABSOLUTNIE WSZYSTKO OPISYWANE PRZEZ NOWY TESTAMENT, A NAWET NIECO WIĘCEJ.
Że wcale nie zmartwychwstał, a historia o zmartwychstaaniu została wymyślona wyłącznie w celu dodania Jezusowi "boskości" w oczach zwykłego, ciemnego ludu?
ABSOLUTNIE SIĘ Z TYM NIE ZGADZAMY. JAKO AWATAR BEZ NAJMNIEJSZYCH PROBLEMÓW POWRÓCIŁ W MARTWE CIAŁO.
Że mistrzowie przychodzą nieustannie w każdym pokoleniu do określonych osób, które są na to gotowe i żaden z nich nie przyszedł ani nie przyjdzie dla mas ludzi jednocześnie?
TO PRAWDA I NIEPRAWDA. AWATARZY PRZYCHODZĄ DO KONKRETNYCH LUDZI, ALE ADRESUJĄ WIADOMOŚĆ DO CAŁEJ LUDZKOŚCI.
Że w związku z tym Wasze artykuły o mającym nadejść "mesjaszu" lub "superistocie", która zmieni cały świat nie powinny być traktowane poważnie, bo takie przyjście nigdy nie nastąpi?
NIEPRAWDA. ABSOLUTNIE BĘDZIE PRZYJŚCIE NA ZIEMIĘ POTĘŻNEJ ISTOTY.
Że mistrzowie nadal będą przychodzili wyłącznie do tych nielicznych z każdego pokolenia, którzy są gotowi na ścieżkę powrotną do Boga i będą jak zawsze działali dyskretnie, bez publicznego robienia cudów i usiłowania zmieniania całego świata jednocześnie?
NA TO PYTANIE POŚREDNIO ODPOWIEDZIELIŚMY POWYŻEJ.
Mógłbym tak pytać w nieskończoność, bo znam wykłady P. Listkiewicza bardzo dokładnie, jak również śledzę portal Nautilusa od wielu lat. Skupmy się jednak konkretnie na tych kilku kwestiach, które przytoczyłem powyżej.
Pozdrawiam serdecznie,
Marcin
ABY TROCHĘ PRZYBLIŻYĆ PANU NASZE POSTRZEGANIE 'BOGA' - POLECAMY OBEJRZEĆ WYKŁAD ALANA WATTSA, KTÓRY ZAMIEŚCILIŚMY NA NASZYM PORTALU VIMEO. ON DOKŁADNIE ODDAJE HOLYSTYCZNĄ WIZJĘ ŚWIATA. NIKT DO DZIŚ NIE ZROBIŁ TEGO LEPIEJ, NIŻ ALAN WATTS.
POZDRAWIAMY
FN
P.S.
FILM PONIŻEJ
https://vimeo.com/124583330
Alan Watts - znakomity wykład "Nie to, co być powinno, a co jest" from FundacjaNautilus on Vimeo.
czytaj dalej
...Wiele osób prosiło nas o pokazanie odcinka serii dokumentowanej przez FN, czyli "Ghost inside my child". To fantastyczne historie udowadniające istnienie reinkarnacji. Spełniamy tę prośbę i przedstawiamy dwa odcinki z Archiwum FN.
MOJE OPĘTANE DZIECKO - Indianin z Dzikiego Zachodu from FundacjaNautilus on Vimeo.
MOJE OPĘTANE DZIECKO - cały odcinek from FundacjaNautilus on Vimeo.
czytaj dalej
...Po każdej publikacji o Jezusie, kościele czy szerzej – Chrześcijaństwie – dostajemy bardzo dużo e-maili od zdezorientowanych osób. - Litości… wierzycie w te bajeczki o chodzeniu po wodzie czy Maryi Dziewicy?! – atakują nas jedni. – Opluwacie wiarę, zakłamani szarlatani od New Age! – gromią nas drudzy. Ludzie czytają serwis i bardzo często zmieniają dzięki temu zdanie o Bogu i religii. Mamy na to setki dowodów!
O tym, że jest to poważna sprawa, zorientowaliśmy się już dawno. Czytając e-maile od czytelników serwisu widać wyraźnie, że ludzie są dzisiaj poważnie zagubieni w kwestiach podstawowych. Owszem, są kościoły, przeróżne ruchy religijne, są święte księgi, ale jaka jest prawda o Bogu, duszy czy Jezusie Chrystusie? Ci, którzy bez żadnych warunków wstępnych biorą w całości przekaz na przykład Kościoła Katolickiego mają łatwiej, gdyż nie mają żadnych, absolutnie żadnych wątpliwości. Druga grupa zachwycona tym, że można poukładać sobie świat bez żadnego tam Boga czy duszy (przykładami są znani politycy czy artyści) oczekuje od nas, że będziemy „walić w kościół ile wlezie”, bo przecież jak się mówi o UFO czy reinkarnacji, to inaczej nie można!
Oto fragment e-maila, który dostaliśmy w Wielką Sobotę (2015)
From: […]
Sent: Saturday, April 04, 2015 9:51 PM
To: FN
Subject: Dobry wieczór Fundacjo :)
Dobry Wieczór.
Droga załogo Fundacji Nautilus, czytam Was od wielu lat, i zwracam się do Was z ogromną prośbą abyście udzielili mi odpowiedzi na pytanie, które nurtuje mnie od xxx lat, kim jestem W SENSIE niewiary i wiary?
Zostałam ochrzczona wychowana w rodzinie katolickiej lecz nie wierzę w to co reszta rodziny czyli nauki kościelne , moje podejście do wiary odbiega od wszystkich schematów. Nie mogę nazwać się ateistką gdyż wierzę w dusze, duchy ,energię opiekunów duchowych reinkarnację, dopuszczam istnienie siły wyższej lub inteligencji, ale uważam że jeżeli nawet jest nie ma wpływu na nasze życie , pewnie sami je wybieramy , nie ma mocy i nie ma na jej istnienie dowodów więc powątpiewam a już na pewno nie wierzę że stworzył świat . Nie uznaje nauk kościoła katolickiego, nie uważam biblii za święta książkę tylko bajki, nie wierzę że Jezus był synem boga, nie wierzę w Maryję dziewicę nie wyznaję żadnej religii , nie znoszę instytucji kościoła i księży uważając że to ucisk, i wyzysk ludzi! Kim więc jestem? Na pewno nie katolikiem , raczej nie ateista bo wierzę w dusze i reinkarnację ...proszę pomóżcie bo ciężko się żyje nie mogąc się określić. Zdarza się ze ktoś pyta , wiedząc z jakiej rodziny pochodzę i odpowiadam agnostykiem ale to też mi nie pasuje do moich wybiórczych przekonań. Może wy będziecie wiedzieli czy istnieje jakaś książkowa nazwa. Bardzo Wam dziękuję, trzymajcie tak dalej...
MARTA:)
Inni czytelnicy odnoszą się wprost do postaci Jezusa Chrystusa. Oto fragment komentarza na naszym profilu na facebooku.
[…] Myślę, że Jezus to prawdziwa postać, dopiero po wiekach ubrano ją w te bajkowe opisy. […]
Podczas spotkania Wielkanocnego załogi FN doszło do interesującej rozmowy. Oto jej fragment, który trochę czytelnikom przybliży temat „wiara katolicka, Jezus, Biblia i FN”
- Zauważyłeś, że niektórzy ludzie oczekują od nas walenia w kościół i negowania przekazu Chrześcijaństwa, a kiedy odmawiamy, to są rozczarowani, a nawet wściekli… zauważyłeś to?
- Oczywiście. Ale to i tak nic, gdyż druga grupa uważa nas za praktycznie heretyków, pływających w demonizmie czy jeszcze gorszych paskudztwach, gdyż ośmielamy się mówić o reinkarnacji, a kościół o tym nie mówi. A skoro o tym nie mówi, to znaczy, że tego nie ma. A skoro nie ma, to mówienie o tym jest szerzeniem kłamstw, czyli służeniu demonów. Jest kilku naprawdę wyjątkowo ciekawie walniętych na punkcie dewocji religijnej odlotów, którzy cały czas zasypują nas tego e-mailami i naprowadzają na „dobrą drogę”, bo zbłądziliśmy. No a najbardziej rzecz jasna ja….
- Jak to traktujesz?
- Zacznijmy od tego, że ja mam prawo wypowiadać się na takie tematy bez najmniejszych oporów. W 1997 roku trafiłem na listę stu najbardziej niebezpiecznych ludzi dla Kościoła Katolickiego w Polsce, którą sporządzili ludzie pewnego zabawnego zakonnika z Torunia.
- Na którym byłeś miejscu?
- 73.
- A kto był pierwszy?
- Jerzy Urban. Ale nie to ma znaczenie, jakie zająłem miejsce na tej liście, tylko za co. Prowadziłem wtedy super-popularną audycję Nautilus Radia Zet, która mówiła otwartym tekstem o tym, że na Ziemię przylatują obce cywilizacje, a dzieci bardzo często pamiętają swoje wcześniejsze wcielenie, czyli że jest reinkarnacja. Dowiedziałem się przypadkiem wiele lat później, że w czasie, kiedy była nadawana audycja, wtedy pustoszały sale wykładowe wyższych uczelni katolickich, gdyż studenci z wypiekami na twarzy i radioodbiornikiem przy uchu słuchali o tym, jak mały chłopczyk opowiadał swoim rodzicom, że kiedyś nazywał się inaczej, został zabity, a potem przyszedł do nich jako ich syn. Ponieważ to była prawda, a prawda – to zweryfikowana przeze mnie teza – kiedy mówi się o niej z pełną wiarą i siłą, wtedy trafia bardzo głęboko, uderza w jakąś magiczną strunę. I wtedy człowiek słuchający takich słów po prostu wie, że jest to prawda. Tak było właśnie z Nautilusem Radia Zet. To był jeden z tych powodów, że te audycje dosłownie zmieniły Polskę, i nie jest to żadne bałwochwalstwo… Ale wróćmy do tematu. Pytałeś…
- Pytałem o to, jak oceniasz ludzi, którzy są wielce rozczarowani tym, jak mówimy o Kościele.
- Faktycznie. Fundacja Nautilus jest postrzegana przez wielu ludzi uważających się za głosicieli „jedynej i oczywiście prawdziwej katolickiej wiary” za nawiedzonych sekciarzy od New Age. No bo jak ktoś, kto mówi o reinkarnacji, może zabierać głos w temacie wiary i kościoła? Ich zdaniem jedyną właściwą postawą jest ich postawa.
- Czyli?
- Czyli całkowite oddanie się temu, co kościół mówi zakładając, że jest to jedyna prawda, a cała reszta to fałsz. Tego typu myślenie jest wygodne, bo nie wymaga w ogóle myślenia.
- Wiele osób oczekuje od nas atakowania kościoła, prawda?
- Jeszcze jak! Wiele osób przyciągają zjawiska niewyjaśnione i takie serwisy jak FN tylko dlatego, że w nich upatrują „bata” na znienawidzony kościół i są wielce rozczarowani, kiedy ja na przykład mówię: przekaz Jezusa jest czysty jak kryształ, a on sam był Awatarem, czyli istotą praktycznie boską. Wtedy w moim kierunku lecą bluzgi, gdyż oczywiście powinienem jak ta cała sforą lewackich durniów twierdzić, że Jezus był zwykłym synem cieśli, a potem klechy i religijni frustraci dorobili do niego całą bajkę o cudach i innych bajerach. Gdybym głosił takie bzdury, to zyskał bym ich uznanie. A tak moje słowa o prawdziwości postaci Jezusa doprowadzają ich do wściekłości.
- Ale druga grupa stojąca po drugiej stronie barykady reaguje podobnie?
- Oczywiście.
- Ciekawa sytuacja.
- Może. Na pewno bardzo komfortowa, bo nikt mi nie zarzuci, że mówię to wszystko co mówię dlatego, że zabiegam o zdanie innych, ich akceptację i tak dalej. To jest absolutnie nieprawda. Ja uważam, że mogę ludziom coś dać, coś im przekazać, co sam przeżyłem i co absolutnie jest związane ze sferą duchową, którą poruszają wielkie światowe religie jak np. Chrześcijaństwo. Co oni z tym zrobią? To już inna sprawa.
- Kim był Jezus?
- Potęgą. Na Ziemię od czasu do czasu schodzi absolutny „top of the top”. Nazywanie kogoś takiego „zwykłym człowiekiem” jest żartem.
- Wierzysz, że narodził się bez poczęcia?
- Absolutnie tak. Jezus Chrystus był Awatarem, czyli jak to mówią w Hinduizmie „Bogiem-Człowiekiem”. Taka istota nie potrzebuje żadnego zbliżenia między kobietą a mężczyzną, aby pojawić się w łonie matki. Dla ludzi budujących swój świat na serialu „M jak miłość” takie rzeczy oczywiście są bredniami nawiedzonych wariatów, ale nie mam nawet zamiaru z nimi dyskutować, gdyż szkoda na to czasu. Potęga Jezusa Chrystusa była naprawdę z górnej półki, więc wszystkie te cuda opisane w Nowym Testamencie są moim zdaniem prawdą. Chodzenie po wodzie czy wskrzeszanie zmarłych dla Awatara to naprawdę żaden problem.
- A zmartwychwstanie?
- Czyli wstąpienie samemu w zmarłe ciało i ożywienie go?
- Tak.
- To żaden problem! Jestem przekonany, że Jezus to wszystko zrobił, a Nowy Testament i tak nie opisuje wszystkiego, co zrobił, a tylko część.
- Jak oceniasz jego przekaz?
- Czysty dźwięk duchowego kamertonu! Nie mam żadnych zastrzeżeń – czysta duchowość. Zresztą, wiele razy Jezus mówi o tym, że jest reinkarnacja w sposób dla mnie jednoznaczny, ale chrześcijańscy znawcy biblii źle interpretują jego słowa, całkiem na opak. Nie wszyscy jednak, gdyż jest całkiem spora grupa ludzi kościoła, którzy wprost mówią o reinkarnacji.
- Znasz takich ludzi?
- Znam.
- A Stary Testament…
- Dla mnie to są dwie różne sprawy. Nowy Testament mówi o życiu Jezusa, zawiera jego przekaz i na nim proponuje się koncentrować. Przekaz o miłowaniu bliźniego, kochaniu swoich najzacieklejszych wrogów, nadstawianie „drugiego policzka”… nie znam piękniejszych słów, który wyjaśniały by ludzką karmę, czyli drogę związaną z tym, co wynika z naszych czynów. Dobrych i złych.
- Mówisz o Jezusie jako o Awatarze, ale byli także inni, prawda?
- Jak najbardziej.
- I co na to kościół?
- Oczywiście natychmiast wbija takich ludzi jak ja w ziemię i zalewa nas betonem, gdyż ich zdaniem na Ziemię tylko raz przyszedł „top of the top”. Raz i nigdy więcej.
- Ale on schodził wiele razy.
- Oczywiście.
- Budda? Kriszna?
- Tak, ale nie tylko. Każde takie zejście doskonałej istoty miało przekazać coś dla ludzkości. Budda przekazał ważną informację o cierpieniu, Kriszna o wędrówce, Jezus o miłości. Trzeba mieć w sobie wyjątkowo dużo buty aby zakładać, że tylko część ludzkości miała takiego farta, że urodziła się w obozie prawdy, a resztę zły los rzucił akurat na taką płachtę naszej planety, gdzie jest wiara w „pierdoły i fałsz”. Tylko moja wiara mówi prawdę, a reszta to brednie. Tego typu myślenie bardzo bliskie niektórym nawiedzeńcom nawet z naszych komentarzy sprawia, że mają one silną potrzebę nawracania i prowadzenia krucjat. Jest to logiczne, bo przy durnym założeniu, że akurat ja miałem szczęście i urodziłem się po właściwej stronie barykady, tego typu filozofia jest czymś oczywistym.
- Co byś powiedział takim ludziom?
- Nie mam im nic do powiedzenia. Jeśli czytają serwis FN, który niedługo będzie miał 25 lat, czytają wszystkie relacje związane z duchowością i dalej opowiadają te bzdury, to naprawdę nie ma takiego argumentu, aby zmienili swoje zdanie. Zresztą, to i tak nie ma żadnego znaczenia. Przekaz Fundacji Nautilus nie jest kierowany do milionów osób, ale do konkretnego człowieka. Zawsze powtarzam, że jeśli kiedyś nasz serwis przestanie być odwiedzany przez setki tysięcy, a będzie odwiedzany tylko przez kilka osób, i jeśli uda mi się choć trochę zmienić tych ludzi na lepszy i naprowadzić ich bliżej prawdy, to będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Myślę, że wiele osób już przeżyło taką przemianę…
- To prawda.
- Czyli…
- Czyli jestem jedną z najbardziej szczęśliwych osób chodzących po Ziemi, za co każdego dnia dziękuję Bogu.
- Właśnie, Bóg. Jak w tym wszystkim postrzegasz Boga?
- Po prostu on jest. Dla mnie to oczywiste.
- Czyli te wszystkie religie…
- Tak. Mają absolutnie rację mówiąc o czymś mega-dobrym, mega-doskonałym, mega-wszechwiedzącym, co stworzyło ten wszechświat, w tym nas. My jesteśmy jego częścią, czyli my jesteśmy nim samym.
- Jesteśmy Bogiem?
- Tak, można w tym sensie powiedzieć, że jesteśmy Bogiem. Oddychamy nim, stoimy na nim. Wszystko wokół jest boską energią, która pochodzi z samego aktu stworzenia.
- Co dało ci wiedzę o Bogu?
- Zadałeś trudne pytanie, na które moja odpowiedź nie może być pełna… z wielu powodów. Powiedzmy, że miałem bardzo osobiste doświadczenie z tą energią. Kiedy stało się to pierwszy raz, to wtedy wywróciło się do góry nogami to, co wiedziałem o świecie wokół. Moim zdaniem ludzie źle postrzegają Boga, nie rozumieją jego natury, ale najgorsze jest to, że nie dopuszczają wielu rzeczy do siebie. Myślą „no nie… w coś takiego, to ja już nie uwierzę!”
- W co na przykład?
- Że owa mega-energia jest osobą. Nie jakąś rozmazaną magmą, jakimś bytem/nie bytem, nieokreślonym oceanem rozmytej nicości, ale właśnie osobą.
- Możesz to wytłumaczyć?
- Spróbuję. Wyobraź sobie, że siedzisz za stołem, a po drugiej stronie siedzi człowiek. Widzisz jego oczy, które wpatrują się w ciebie. Ma on wszystkie cechy, które ty masz, czyli ciekawość, rozbawienie, a nawet poczucie humoru… Na każdą żywą istotę patrzy właśnie taka istota, nie „ocean energii”. Ona oczywiście jest takim oceanem, ale także jest osobą. On tym wyraźnie mówi biblia i w tym sensie ma absolutnie rację. Wiem, że dla wielu ludzi jest do nie przyjęcia, ale nic na to nie poradzę. Zebrany przez Fundację Nautilus materiał, a także moje osobiste doświadczenia mówią jednoznacznie: ta energia jest najpotężniejsza, jest wszystkim, ale jednocześnie czymś nieskończenie konkretnym… nie do pojęcia przez ludzką istotę. Obcy przylatujący na Ziemię w pojazdach UFO byli wielokrotnie pytani przez ludzi o te sprawy. Odpowiadali, żeby nie próbować nawet tego zrozumieć, gdyż na naszym poziomie rozwoju to jest zupełnie pozbawione sensu. Niektórzy z nich przyznawali się nawet do tego, że ich poziom duchowy jest zbyt niski, aby zmierzyć się z tą materią.
- Czyli są inni, jeszcze bardziej rozwinięci od nich?
- Oczywiście.
- Na jakim szczeblu rozwoju jest ludzka cywilizacja?
- Na bardzo niskim. Wracając jednak do tematu Boga – nie mam żadnych wątpliwości, że przekaz wielkich monoteistycznych religii jest absolutnie prawdziwy. Wydawało by się, że skoro zgadzają się w tej najważniejszej, podstawowej kwestii, to nastąpi pełne zjednoczenie i nie będzie żadnych sporów. Ale oczywiście jest zupełnie inaczej.
- Modlisz się?
- Powiem inaczej. Jeśli jestem sam jeden w domu, w pustym pokoju. I zanim powiem choć jedno słowo skierowane do tego, co nazywam mega-centrum, to… sto razy się zastanowię.
- Dlaczego?
- Bo moim zdaniem każde słowo jest uważnie wysłuchiwane.
- Każde?
- Każde.
- Ludzie proszę o tyle rzeczy, a nie dostają niczego. Jak to wytłumaczyć?
- To zupełnie inna kwestia. Dzieci proszą o cukierki, które chciałyby jeść 24 godziny na dobę. My, ich rodzice, im tych cukierków nie dajemy. Co nie znaczy że nie wiemy, o co one proszą. Wiemy, ale dla ich dobra im tego nie dajemy, bo zdajemy sobie sprawę, że słodycze dla dzieci są katastrofą.
- Ludzie proszę o zdrowie, o szczęście…
- ... o lepsze zarobki, udany związek, czasem nowy dom. Ale przede wszystkim o zdrowie – to fakt. Pozwól, że temat „prośby spełniane / prośby niespełniane” kiedyś podejmę. Warto jednak pamiętać, że dla naszej duszy „im trudniej, tym lepiej”. Pozornie bolesne doświadczenia dla naszego ciała okazują się zbawienne dla duszy, któ®a wobec cierpienia ciała robi krok do przodu, czegoś się uczy… nie chcę jednak podejmować tego tematu, bo przegadam na ten temat całą noc. Mam w tym względzie własne doświadczenia.
- Jak zachowujesz się, kiedy wejdziesz do kościoła?
- Jak każdy wierzący człowiek. Tak samo zachowuję się, kiedy wchodzę do świątyni buddyjskiej.
- Wielu ludzi nie zaakceptuje takiej postawy?
- Pewnie tak, ale nie ma to dla mnie znaczenia.
- Co być powiedział na koniec?
- Hmm… może to, że każdy z nas jest na swojej ścieżce prowadzącej do źródła, do samego aktu stworzenia, owego wielkiego „Big Bang”, od którego zaczął się nasz świat i o którym mówią fizycy. Nie ma ścieżek złych – wszystkie są dobre i prowadzą w tym samym kierunku. Nie ma sensu zmieniać własnej ścieżki, a jedynie trzeba starać się, aby być coraz lepszym człowiekiem. Lepszym Chrześcijaninem, lepszym Żydem, lepszym Buddystą. Pamiętać, że istnieje reinkarnacja, więc dziś możemy być na tej ścieżce, a jutro na innej. Taka filozofia sprawia, że człowiek przestaje się śmiać z innych religii czy wierzeń, a nawet tego przezabawnego ateizmu… To też jest ścieżka. Widocznie takiej duszy jest takie doświadczenie do czegoś potrzebne.
- Ciekawa wizja.
- Ciekawa? Ona nie jest „ciekawa”, ale prawdziwa. Pamiętaj, że potwierdzają ją tysiące materiałów zebranych przez naszą Fundację na przestrzeni tylu lat. Nie muszę się posiłkować zdaniem tej czy innej księgi, jakichś mędrców, rabinów, biskupów czy innych, co „na pewno wiedzą, jak jest”. Nie muszę tego robić, bo ja samtego czegoś dotknąłem i dzięki temu wiem, jak jest. Budda kiedyś powiedział „nie wierz nikomu, dopóki sam nie dotkniesz czy sam nie przeżyjesz”. Miał absolutną rację.
- A Bóg?
- Radzę wszystkim, aby w tym naszym „teatrzyku jednego aktora”, którym jest nasze życie i który odgrywamy codziennie po przebudzeniu, a więc aby pamiętać, że w tym teatrzyku jest także widownia. Ktoś niesłychanie nam życzliwy cały czas nas obserwuje. Robi to z absolutną miłością, gdyż jesteśmy jego częścią.
- A zło?
- Mówią, że nie ma zła. Jest tylko brak miłości.
- Ale są złe byty?
- Oczywiście, że są. Ale o nich porozmawiamy kiedyś indziej. Teraz jednak… wracajmy do kolacji!
Baza FN, 4 kwietnia 2015
czytaj dalej
Całun Turyński z niezwykłą dokładnością potwierdza kolejne fazy umierania Jezusa Chrystusa
/ten tekst został do nas przysłany przez czytelnika, a wcześniej został opublikowany na portalu http://wirtualnapolonia.com/
Zastanówmy się nad słowami św. Alfonsa Marii Liguori: „Gdyby ktoś cierpiał za przyjaciela obelgi i złe traktowanie, a później dowiedział się, że ów przyjaciel pytany o to, mówi: »Porozmawiajmy o czymś innym!«, jakże wielki ból sprawiłaby mu niepamięć niewdzięcznika! I wręcz przeciwnie, jakąż ulgę odczułby, upewniając się, że przyjaciel zapewnia o dawaniu świadectwa wiecznej wdzięczności, i że zawsze o tym pamięta wyrażając się o nim z czułością i wzruszeniem. Dlatego też wszyscy święci, zdając sobie sprawę z przyjemności jaką sprawia Jezusowi częste przywoływanie Jego Męki, troszczyli się o to, aby nieustannie rozważać cierpienia i obelgi, jakim był poddany nasz najukochańszy Odkupiciel w czasie swojego życia, a zwłaszcza w chwili śmierci”. (1)
Rozważanie Męki Chrystusowej było zawsze i jest nadal jedną z najważniejszych dróg prowadzących ku rozwojowi duchowemu i uświęceniu. Tymczasem dla nas, ludzi XXI wieku, staje się ono coraz trudniejsze głównie ze względu na naszą słabość.
„Piąta Ewangelia”
Czy to nie po to, aby wesprzeć nas w tej słabości Opatrzność Boża zachowała właśnie dla naszej epoki odkrycie skarbu zawartego w Całunie Turyńskim? Dopiero bowiem wraz z rozwojem nauki odkryte zostały cudowne znaki znajdujące się na nim: ślady korony cierniowej, pchnięcia włócznią, biczowania, a nawet znaki, które – jak można przypuszczać – zostały na nim odbite jako ślad zmartwychwstania Pana Jezusa.
Naukowcy, którzy długo badali tę świętą relikwię, uważają, że Całun Turyński jest bardziej kompletny i szczegółowy, jeśli chodzi o przedstawienie Męki Chrystusa, niż same Ewangelie. A także, że „żadne z odkryć dokonanych przez »zespół badający całun«, w ciągu trzech lat [badań i analiz], nie zawiera żadnej informacji, która stałaby w sprzeczności z treścią Ewangelii”.(2) Dlatego niektórzy zaczęli określać Całun Turyński mianem „Piątej Ewangelii” lub „Ewangelią dla XX wieku”.
Wybitny katolik, specjalista – chirurg i pisarz francuski dr Pierre Barbet, snuł w jednej ze swoich książek na temat Całunu takie rozważania: „Chirurg (w naszym wypadku, jakikolwiek czytelnik), który już rozważał cierpienia Męki Pańskiej, który postanowi zrekonstruować metodycznie wszystkie etapy tego męczeństwa trwającego noc i dzień, będzie mógł lepiej niż najbardziej wymowny kaznodzieja i lepiej niż najświętszy z ascetów (nie licząc tych, którzy mieli tego bezpośrednie wizje) wczuć się w męczeństwo Chrystusa”.(3)
I to właśnie uczynimy, opierając się na zeznaniach chirurgów, naukowców i specjalistów, którzy analizowali Całun, śledząc niektóre epizody Męki Chrystusa tak, jak nam to przedstawiają Ewangelie i Tradycja, i jak to zostało uwidocznione na Całunie Turyńskim.
Modlitwa w ogrodzie Getsemani
„Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię”. (Łk 22, 44)
Zwróćmy uwagę na to, iż jedyny ewangelista, który z precyzją i dokładnością specjalisty opowiada o tym wydarzeniu, był lekarzem (św. Łukasz). Hematidroza (wydzielanie krwawego potu) jest zjawiskiem rzadkim, ale dobrze opisanym. Pojawia się, według dr. Le Bec, w warunkach zupełnie wyjątkowych: wielkiego osłabienia fizycznego organizmu i towarzyszącego mu wstrząsu moralnego, pociągającego za sobą głębokie przeżycia i wielki strach.
Strach, przerażenie i wstrząs moralny osiągają tutaj swój szczyt. To właśnie to, co Łukasz określa słowem „agonia”, które po grecku oznacza walkę, udrękę, trwogę… Intensywne rozszerzenie podskórnych naczyń włoskowatych, które pod wpływem nacisku gwałtownie przechodzą do milionów gruczołów potowych. Krew miesza się z potem, a po jego wydzieleniu krzepnie na skórze. To właśnie ta mieszanina potu i skrzepów łącząc się, ścieka po całym ciele w wystarczającej ilości, aby spaść na ziemię.(4)
Prof. Giovanni Tamburelli, poddając komputerowej analizie trójwymiarowe zdjęcie oblicza postaci z Całunu, zauważył, że oprócz niezliczonych krwawień i małych skrzepów krwi, którymi jest ono naznaczone, wydaje się być całe pobrudzone krwią, tak jak mogła wyglądać twarz Pana Jezusa w chwilach agonii w Ogrodzie Oliwnym.
Spoliczkowanie w domu Annasza
„Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: »Tak odpowiadasz arcykapłanowi?«” (J 18, 18,22)
Naukowcy, badając Całun, stwierdzili, że po prawej stronie twarzy, która została na nim odbita, widać duże stłuczenie, a chrząstka nosa została złamana i przesunięta w prawo.(5)
Dr Judica Cordiglia wyjaśnia, że złamanie chrząstki nosa i następujące po tym jego skrzywienie, które można zaobserwować na Całunie, spowodowane zostało uderzeniem zadanym kawałkiem krótkiego, walcowatego kija o średnicy od 4 do 5 cm.(6) Miało to spowodować obfity wypływ krwi, co da się zauważyć na Całunie, jako że wąsy są nasycone krwią, która spływa od nosa aż na brodę.(7) Nadto, w opinii językoznawców słowo używane przez św. Jana na określenie „spoliczkowania” można przetłumaczyć jako „uderzenie kijem”. Zgadzałoby się to z wnioskami, do których doszli naukowcy badający Całun. (8)
Obelgi i zniewagi cielesne
„I zaczęli Go pozdrawiać: »Witaj, Królu Żydowski!« Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu hołd” (Mk 15, 18-19)
Przy pomocy nowoczesnej aparatury badawczej, można dostrzec na postaci z Całunu Turyńskiego „obrzęki w różnych częściach twarzy i ogromny ślad po plwocinie, który schodzi od wewnętrznego kącika prawego oka aż do dolnej części nosa”.(9) Ten „został zdeformowany przez złamanie chrząstki grzbietowej, całkiem blisko nasady nosa, która pozostała nienaruszona”.(10) Również „w okolicy oczu i na łukach brwiowych są rany i urazy takie same, jakie mogłyby powstać w wyniku uderzeń kijem lub pięścią. Prawa brew jest wyraźnie spuchnięta”.(11)
„Prawie na całej twarzy znajdują się zadrapania, ale przede wszystkim po prawej stronie, która jest również zdeformowana tak, jakby pod krwawymi otarciami naskórka znajdowały się także krwiaki. Obydwa łuki brwiowe prezentują owe, tak dobrze nam znane, rany pourazowe, które pojawiają się pod wpływem uderzenia kijem lub pięścią; kości łuków brwiowych przecinają skórę”.(12)
„Prawa strona twarzy jest znacznie spuchnięta. Obrzęk rozciąga się i zwiększa w bruździe znajdującej się pomiędzy nosem, policzkiem a ustami”.(13)
„Dlatego mamy przed sobą twarz, która była potwornie maltretowana uderzeniami kija, uderzeniami pięścią, policzkowana, opluwana. Wyraźne są też ślady wyrywania włosów na brodzie”.(14)
Profesor Giovanni Tamburelli, analizując trójwymiarowe zdjęcie Całunu, stwierdza: „Twarz ukazuje się pokryta rodzajem przerażającej krwawej maski, na widok której cierpienie Człowieka z Całunu wydaje się niesłychanie okrutne. Jest to coś niezwykle poruszającego”.(15)
Biczowanie
„Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować”. (J 19, 1)
„Całun daje nam obraz biczowania o wiele bardziej kompletny, dokładny i potworny: ponad 120 potrójnych ciosów, zadanych przez dwóch silnych mężczyzn, znajdujących się po obu bokach skazańca, doświadczonych w swoim rzemiośle, z których jeden był wyższy, a drugi nieco niższy; którzy pokrywają metodycznie kolejnymi uderzeniami całą powierzchnię jego ciała nie oszczędzając żadnego miejsca z wyjątkiem okolic serca”.(16)
Na całym ciele, przede wszystkim zaś na plecach, można zobaczyć identyczne ślady, jakie pozostawiało narzędzie, którego Rzymianie używali do biczowania skazańca (flagellum taxillatum), złożone z trzech odgałęzień zakończonych małymi metalowymi kulkami z wypukłościami i połączonych ze sobą specjalnym drutem. To narzędzie nie było używane w średniowieczu (część środowisk, odrzucających autentyczność Całunu Turyńskiego, twierdzi, że jest on „tworem ludzi średniowiecza” – przyp. red.), a znane jest w naszych czasach dopiero po tym, jak zostało znalezione podczas badań archeologicznych. Każde uderzenie flagellum taxillatum wyrywało kawałki skóry, powodując krwawienia.(17)
Badając kierunek tych krwawień i kierunek uderzeń ustalono, że Jezus w czasie biczowania znajdował się w pozycji pochylonej i był przywiązany do niskiego słupa. Prof. Pierluigi Bollone doliczył się ponad 600 ran na całym ciele Człowieka z Całunu i 120 śladów po biczu.(18)
„Urazy powstałe w wyniku biczowania odznaczają się takim realizmem, taką zgodnością z danymi archeologicznymi, i występują w takiej ilości, że stoją w wyraźnej sprzeczności z niezwykle ubogimi przedstawieniami artystów wszystkich czasów”.(19)
Koronowanie cierniem
„A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym”. (J 19, 2). Na Całunie „głowa ukazuje ponad 50 małych głębokich ran, które świadczą o obecności korony cierniowej. Większe plamy odpowiadają dokładnie miejscom, gdzie znajdowały się żyły i tętnice, co oddala możliwość fałszerstwa, ponieważ np. w średniowieczu nie znano krwioobiegu”.(20)
„Całun Turyński nie pozostawia tutaj cienia wątpliwości. Pozwala domyślać się istnienia korony w kształcie hełmu, która pokrywała całą głowę mężczyzny, od czoła aż do karku”.(21)
„W tej części głowy, pełnej zakończeń nerwowych i dużej ilości naczyń krwionośnych, ból spowodowany przez koronę, opierającą się o krzyż, a więc wbijającą się przy każdym ruchu, był na pewno nie do zniesienia”.(22)
„Na Całunie po prawej stronie czoła katowanego człowieka można zauważyć znaczny upływ krwi dosyć gęstej w kształcie cyfry „3”. „Wiadomo, że w tej części ciała, u wielu osób występuje dosyć duża żyła która przy wielkim wysiłku znacznie się rozszerza. Jeden z cierni prawdopodobnie przedziurawił tę żyłę – a badania anatomiczne potwierdzają tę tezę – powodując ciągłe krwawienie, nawet po wyciągnięciu przedmiotu, który spowodował ranę”.(23)
„Krwotoki spowodowane przez koronę cierniową, a następnie powstałe z nich skrzepy, są oczywiste” (24) i niemożliwe jest, aby mogły zostać wymyślone przez jakiegokolwiek śmiertelnika.
Trzy upadki
„Jezus upada po raz pierwszy… Jezus upada po raz drugi… Jezus upada po raz trzeci”. (Droga Krzyżowa, Stacja III, VII i IX)
Ewangelie nie wspominają o tych trzech upadkach, których doświadczył Pan Jezus w drodze na Kalwarię, ale przekazuje nam to Tradycja. Dlatego zostały one włączone do Drogi Krzyżowej.
Te upadki „potwierdza w wyraźny sposób Całun. Człowiek z Całunu ma kolana zranione w wyniku gwałtownego upadku na kamieniste podłoże. Lewe kolano jest brudne od ziemi zmieszanej z krwią. Zadrapania znajdujące się na nosie również są zabrudzone kawałkami ziemi – znak, że twarz Jezusa uderzyła o nią gwałtownie. (…) Nie mogąc zamortyzować siły upadku rękami, przywiązanymi do poprzeczki, którą Chrystus niósł na barkach, głowa Jezusa musiała nieuchronnie uderzać z całej siły o kamieniste podłoże; poprzeczka napierała na głowę silnie uderzając w kark, przykryty cierniami. Łatwo zrozumieć dlaczego na wizerunku z Całunu kark pojawia się tak straszliwie zmasakrowany.(25)
Ukrzyżowanie
„Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa” (J 19, 18)
Najpierw zdjęli z Niego szaty. Musiało to spowodować straszliwy ból, ponieważ tkanina tuniki zaschła na ranach Boskiego ciała, przyklejając się do niego. Czasami, w podobnym wypadku, aby zdjąć tkaninę przyklejoną do bardzo poranionego ciała, konieczne jest zastosowanie ogólnego znieczulenia. „Ale dlaczego tak dotkliwy i okropny ból nie prowadzi w tym przypadku do omdlenia? To dlatego, że cały czas On [Jezus] panuje nad swoim męczeństwem, a nawet nim kieruje”.(26)
Później rzucili go na ziemię, ciągnąc go za ramiona, aby je przybić do poprzeczki krzyża.
Gdzie zostały umieszczone gwoździe? Nie na środku dłoni, jak to zazwyczaj widać na rozpowszechnionej ikonografii. Badania specjalistów udowodniły bowiem, że to miejsce było zbyt słabe, żeby wytrzymać ciężar ciała dorosłego człowieka. Zatem gdzie? Między dłonią a przedramieniem, w miejscu znanym w anatomii pod nazwą „szczelina Destota” (nadgarstek). „W tym miejscu gwóźdź wchodzi z większą łatwością, nie łamiąc żadnej kości, i utrzymuje się łatwo i pewnie na miejscu. (…) Oglądając Całun, możemy zauważyć, że wielki skrzep krwi odpowiadający ranie ramienia znajduje się dokładnie w okolicy tego miejsca”.(27)
Przebijając miejsce znajdujące się między dłonią a przedramieniem, gwóźdź powodował „ból nie do opisania, przenikliwy, który promieniował na palce, wznosił się jak ognisty język aż do łopatki i przenikał do mózgu. Dobrze wiadomo, że najbardziej nieznośny ból jakiego człowiek może doświadczyć, powstaje w wyniku zranienia jednego z większych splotów nerwowych. Jezus będzie to znosił jeszcze przez trzy godziny”.(28)
Następnie kat i jego pomocnik podnieśli poprzeczkę z przybitym do niej Jezusem, aby ją umieścić na palu, czyli na pionowym drzewcu krzyża. Zadawało to Ukrzyżowanemu niewypowiedziany ból.
Podczas gdy Jezus wisiał na krzyżu, utrzymując się tylko dzięki przybitym do niego rękom, oprawcy zaczęli przybijać jego stopy do drzewca krzyża. Przebili lewą stopę w taki sposób, że główka gwoździa wyszła na podeszwie stopy; układając ją później na grzbiecie prawej stopy w taki sposób, aby gwóźdź również ją przebił, i wreszcie przymocowując obie, jedna na drugiej, do drzewca krzyża.
„Powieszenie za ręce powoduje u ukrzyżowanych zespół kontrakcji, które stopniowo przechodzą w skurcze mięśni. Dosięga ono w końcu mięśni odpowiadających za oddychanie, uniemożliwiając wydech. Katowani, nie mogąc opróżnić płuc, umierają przez uduszenie”.(29)
Śmierć
„Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha”. (Łk 23, 46)
„Obserwując ślady na Całunie widzimy, że na wizerunku mięśnie klatki piersiowej są zwarte w spazmie, przepona jest uniesiona i zaznacza się we wklęsłości brzucha. Jest to obraz typowy dla gwałtownego zwarcia mięśni, spowodowanego duszeniem się i gwałtowną chęcią oddychania”.(30)
„Nigdy nie mógłbym uwierzyć ani nawet wyobrazić sobie, że ukrzyżowanie jest tak niemiłosierne i okrutne, jak pozwala nam to zrozumieć Całun Turyński swoim niemym a zarazem niezwykle wymownym językiem. (…) Ukrzyżowanie przewyższa pod względem okrucieństwa wszystko, co tylko możemy sobie wyobrazić”.(31)
Zakończenie
W obliczu tego wszystkiego, co udało nam się przedstawić, można zrozumieć przenikliwy komentarz prof. Plinia Correi de Oliveira:
„Całun Turyński jest nieustającym cudem. Pan Jezus dokonał wspaniałego aktu miłosierdzia, zwłaszcza jak na nasze czasy, pozwalając, aby zdjęcie ukazało jego Boskie oblicze”.
„Jest on takim cudem, takim dowodem istnienia Naszego Pana Jezusa Chrystusa, takim dowodem Jego zmartwychwstania i dowodem na to, w co wierzymy, że można byłoby sobie życzyć, aby we wszystkich środowiskach religijnych częściej mówiło się o Całunie Turyńskim”.
„Jest w Nim majestat i godność Człowieka-Boga, które przejawiają się w bólu i poniżeniu, z łagodnością baranka, ale i z dumą lwa”.
„Zachęcałbym wszystkich do posiadania pięknej reprodukcji Całunu Turyńskiego i przechowywania jej między swoimi pobożnymi przedmiotami, aby ją kontemplować, podziwiać i rozważać nad tym wizerunkiem, ponieważ jest ono jak zdjęcie Naszego Pana Jezusa Chrystusa. I to zdjęcie przypomina nam o pewnych epizodach znajdujących się w Ewangelii, które dają nam pojęcie o wielkości Naszego Odkupiciela”.(32)
Plinio Maria Solimeo
„Przymierze z Maryją”, nr 9, 2003
Przypisy:
(1) Św. Alfons Maria de Liguori, Rozważania nad Męką Pańską, Dzieła Ascetyczne, B.A.C., Madryt, 1970, t. I, str. 201-202.
(2) Dr John H. Heller, członek zespołu STURP (Projekt Badań nad Całunem Turyńskim), w „Całun Turyński”, Wyd. José Olympio, RJ, 2 wyd., 1986, str. 215
(3) Dr Pierre Barbet, Męczeństwo Chrystusa według chirurga, Wydawnictwo Loyola, SP, Dziewiąte wydanie, 2000, str. 193.
(4) Idem, str. 195.
(5) O. Manuel Solé, SJ, Całun Pana, Wydawnictwo Loyola, SP, 1993, str. 266
(6) Idem, str. 267
(7) Akta II Congr., str. 180, w Solé, id. ib.
(8) Dr Pierre Barbet, op. cit., str. 97; Solé, 267.
(9) Pe. Manuel Solé, op. cit.
(10) Dr Pierre Barbet, op. cit., str.193.
(11) ACI Digital, Święty Całun turyński, Internet, str. 6.
(12) Dr Pierre Barbet, op. cit., str. 97.
(13) Dr Rudolf W. Hynek, Co ujawnia Całun turyński?, str. 23. Apud O. Manuel Solé, str. 169.
(14) O. Manuel Solé, op. cit., str. 169.
(15) Idem, ib.
(16) Idem, str. 268.
(17) Cfr. ACI, id., ib.
(18) O. Manuel Solé, op. cit., ib.; ACI, str. 6.
(19) Dr Pierre Barbet, op. cit., str. 188.
(20) ACI, id. ib.
(21) O. Manuel Solé, op. cit., str. 270.
(22) Julio Marvisón Preney, Całun turyński: Cudowne Fałszerstwo?, Wyd. Mercuryo, SP, 1998, str. 40.
(23) Evaldo Alves d’Assumpçăo, Całun turyński – Ewangelia dla Wieku XX, Wydawnictwo Loyola, SP, trzecie wydanie, 1992, str. 55.
(24) Dr Pierre Barbet, op.cit., str. 188.
(25) O. Manuel Solé, op. cit., str. 274.
(26) Dr Pierre Barbet, op. cit., str. 203.
(27) E. A. Assumpçăo, op. cit., str. 59.
(28) Dr. Pierre Barbet, op. cit., str. 203.
(29) Idem, str. 113.
(30) E. A. Assumpçăo, op. cit., str. 61.
(31) Dr. Rudolf Hynek, op. cit., str. 51, apud O. Manuel Solé, str. 211.
(32) Konferencja wygłoszona dla członków i współpracowników TFP w 28-4-84; Archiwum TFP, tekst bez autoryzacji.
czytaj dalej
Jeden z naszych czytelników zaproponował obejrzenie filmu, który bardzo nam się podoba i który... dobrze znamy, czyli...
Polecam film który fajnie przedstawia zagadnienie przeznaczenia, reinkarnacji oraz dokąd zmierzamy. Bardzo pozytywny i lekki w odbiorze.
Polecam
Niebiańska przepowiednia
Pozdrawiam
https://www.youtube.com/watch?v=Iirka1TCqKM
czytaj dalej
Polskie media obiegła ciekawa informacja, a raczej film. Przedstawia psa, który pojawia się nagle na autostradzie. Jego wtargnięcie jest jednak na tyle niezwykłe, że niektórzy mówią wręcz o teleportacji.
Nietypowe nagranie wykonano w Meksyku. Link poniżej!
https://www.youtube.com/watch?v=h2JykeEC__4
czytaj dalej
Trzydziestoczteroletnia mieszkanka Santiago w Chile, Cecilia Carrasco doznała szoku w wyniku upadku spowodowanego przez nieznaną siłę. Kamery nagrały moment, kiedy kobieta pada nagle na podłogę w biurze swojego adwokata. Zdarzenie miało miejsce 27 grudnia 2014 r.
Na opublikowanym nagraniu widać, jak Cecylia Carrasco w towarzystwie innej kobiety przechodzi koło recepcji kancelarii prawnej i nagle, nie uderzona przez nikogo upada na podłogę.
„Widziałam kiedyś film o kobiecie, którą prześladują duchy. Nie mogę uwierzyć, że to samo przytrafiło się mnie. Nie wiem, dlaczego okazałam się dla nich interesująca” – powiedziała Cecylia Carrasco.
Pracownicy szpitala, do którego została przewieziona stwierdzili uszkodzenie czaszki. Lekarze sceptycznie odnieśli się do słów pacjentki, uznając, że mogła ona doznać tej kontuzji po upadku i uderzeniu głową o podłogę. Jednakże medycy nie potrafią wyjaśnić zagadkowego nagrania z miejsca zdarzenia.
https://www.youtube.com/watch?x-yt-cl=85114404&x-yt-ts=1422579428&v=3sLadWHiEgk
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.