Dziś jest:
Wtorek, 10 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Bardzo serdecznie witam Załogę Nautilus, Kilka miesięcy temu pojawił się artykuł na głównej stronie o tym jak ktoś w prezencie przyniósł komuś kwiaty z cmentarza i w domu zaczęły się dziwne rzeczy, coś żądało odniesienia kwiatów na cmentarz.
W mojej rodzinie zdarzyły się bardzo podobne historie, które chciałabym tu opisać, jak i wśród znajomych. Pod koniec lat 70tych mój wujek powiesił się. On był człowiekiem bardzo apodyktycznym, zawsze musiał mieć racje nawet jak tej racji nie miał, ciągle z kimś skłócony, wszystkich uważał za durni, w domu dochodziło do awantur.
Na jego pogrzebie nikt nie płakał, wielu odetchnęło z ulga, ze skończyła się gehenna z nim. Kilka lat później moja siostra cioteczna (a wiec jego córka), poznała kogoś, wyszła za mąż, jej mąż się wprowadził do jej domu i kiedyś znalazł gdzieś zapomniane męskie buty. Nic nie komu nie mówiąc przehandlował je na coś deficytowego ze swoim kuzynem. Wczesne lata 80te to wiadomo poważne braki towarów za komuny, ten jego kuzyn miał jakieś szersze stopy i nie mógł znaleźć butów dla siebie.
Te znalezione idealnie na niego pasowały. Kilka dni później w jego mieszkaniu zaczęło dziać się coś dziwnego, zaczęły same spadać przedmioty z półek i stołów, jakieś kroki, i coś zaczęło rzucać tymi butami. On się tak tego wystraszył, ze odniósł te buty to domu mojej kuzynki i wtedy okazało się że te właśnie buty miał na sobie wujek w momencie jak się powiesił a pochowano go w innych. Jak odniósł te buty to te dziwne zjawiska ustąpiły. Buty przeleżały jeszcze sobie parę lat i się rozsypały, ciocia je wyrzuciła.
Inna ciocia, a siostra wujka, z która się nie lubił, kiedyś pod koniec listopada poszła do niego na grób, posprzątać wypalone znicze, i wzięła ze sobą do domu parę pustych doniczek po chryzantemach z jego grobu i sąsiedniego bo były w dobrym stanie a ciocia miała dużo roślin doniczkowych w domu i chciała mieć doniczki do przesadzania. Bardzo szybko coś w jej domu zaczęło się dziać, zaczęły spadać same przedmioty, sztućce ze stołu same spadły, szuflada sama się otworzyła, coś tez przewracało te doniczki. Ciocia bardzo wystraszona odniosła doniczki cmentarz i to się uspokoiło.
Rozmawiałam kiedyś o tym w pracy i to okazało się ze znajomi mieli podobne historie poza jednym.
Koleżanka mówiła, ze w latach 80tych jej ciotka była bardzo zazdrosna o wujka i ciągle podejrzewała go o zdrady. Miała chyba jakieś urojenia na ten temat. Kiedyś na jesieni założyła drogie futro jakie miała, poszła nad wodę i nie wiadomo czy był to wypadek czy samobójstwo ale wpadła do wody. Uznali za wypadek, bo samobójcy wtedy ksiądz nie chciał pochować. Jacyś wędkarze tam byli i wyciągnęli ją a było ciężko bo futro nasiąkło wodą jednak nie udało się jej uratować. Futro stanowiło wtedy dużą wartość, jakoś je wysuszyli bez szkody i dostała je jakaś kobieta z rodziny ale potem oddala je innej a ta kolejnej i tak krążyło.
Podobno każda z nich miała koszmary, w domu coś się dziwnego działo, jakieś uderzania w szafę, z polek obok szafy gdzie wisiało te futro spadały książki. Futro ostatecznie wróciło do jej męża, ten powiesił w szafie i tak wisiało niezadbane ileś lat, mole zjadły i trzeba było je wyrzucić.
Dziwna sprawa, nieprawdaż?
Inny kolega jak to słyszał, mówił, ze w jego rodzinie dziadek po śmierci babci przejął się tym ze sam ma raka, cierpiał w chorobie i w końcu się powiesił. Przedtem napisał testament i zapisał dzieciom co ile któremu a ze był człowiekiem majętnym to majątek był nie tylko dom, ale rożne wartościowe rzeczy, w tym były i buty, garnitury, palta, futra które w latach 80-tych stanowiły wartość. Rodzina potem tego używała i „nic nie straszyło” nic się nie działo.
W późniejszych latach poznałam znajomego, który pochodził ze wsi, a w jego rodzinie był taki strach wręcz zabobonny przez zmarłymi. Palono ich rzeczy po śmierci. Wtedy umarł na wsi jakiś dziadek tego znajomego, pogrzeb był w domu i zasłoniono lustra, a po pogrzebie spalono pościel w której umarł jak i jego ubrania. Znajomy wzbraniał mi się powiedzieć czemu tak jest ale kiedyś opowiedział historie w która nie wiem czy wierzyć, bo trochę jak z horroru. Otóż, w jego rodzinie, zanim on się jeszcze urodził, gdzieś w latach 50tych doszło do tragedii. Jakiś jego młody kuzyn założył się z kolegami, ze jest taki odważny, ze w nocy pójdzie na cmentarz. Wygrana miało być pól litra wódki. Jego koledzy zostali pod brama a on miał dojść do środka cmentarza, do jakichś tam grobów.
Gdy tam doszedł zobaczył czapkę czy też kapelusz leżący na grobie więc to wziął i przyniósł kolegom. Zakład wygrał i tu nie wiadomo co się stało z tą czapką ale kilka dni później zaczął słyszeć jakiś głos za nim „oddaj czapkę, oddaj czapkę”. Ten głos słyszał nie tylko on, ale i inni domownicy, wszyscy bardzo się wystraszyli, w ich domu zaczęły same spadać przedmioty, i doszło do tragedii bo sprawca nie wytrzymał i się powiesił. Glosy i te dziwne zjawiska ustąpiły. Od tej pory w rodzinie tego znajomego nie przynoszą nic z cmentarza i palą rzeczy swoich zmarłych. Ciężko w to uwierzyć, ale tak mi powiedział.
Nie wiem dlaczego zmarli tylko w jakichś szczególnych wypadkach upominają się o rzeczy po sobie, tyle się słyszy o kradzieżach z cmentarzy, zniszczonych nagrobkach i sprawców nic się nie dzieje
Pozdrawiam Zaloge FN, i jeśli chcecie możecie wstawić ten mój list w jakiś artykuł, proszę tylko o niepodawanie moich danych
pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Pięknie dziękujemy za opis tej historii. Od zawsze przestrzegamy przed noszeniem rzeczy po zmarłych "złych ludziach", gdyż naprawdę zdarzają się dramatyczne sytuacje, kiedy duchy przyciągnięte energią "swoich przedmiotów" zaczynają wpływać na życie ludzi, którzy nieopatrznie zaczęli nosić coś, co według ducha należało do niego.
Bardzo polecamy zapoznanie się z materiałem wideo z naszego archiwum, który bardzo dobrze pokazuje wpływ złej energii przedmiotu, która "przelepiła się" do zegarka i wyraźnie przyciągała jakiś mroczny byt, który opętywał żywych ludzi, którzy nieświadomie nosili ten zegarek.
czytaj dalej
[...] Chciałam się podzielić pewna sytuacją, która się zdarzyła gdy miałam około 12 lat - teraz mam 28 ale pamiętam ją bardzo dokładnie. Musiał być to jakiś letni poranek, około godziny 5:30 leżałam na łóżku w półśnie i w pewnej chwili usłyszałam, że ktoś mnie zawołał, wymówił moje imię ale ten głos pojawił się w mojej głowie, był głośny i wyraźny przeszywający nie przypominał mi głosu osoby którą znałam.
Moje imię zostało wypowiedziane dwukrotnie, a ja się bardzo wystraszyłam. Schowałam głowę pod kołdrę, byłam sparaliżowane ze strachu i bałam się nawet oddychać. Dosłownie 10 sekund później weszła do pokoju moja mama i w tym momencie cały strach ze mnie zszedł. Jak mnie zobaczyła powiedziała że idzie do pracy i coś sobie tutaj zostawiła, mimo że zazwyczaj nie wchodziła do mojego pokoju przed pracą.
Próbowałam sobie interpretować tą sytuację, uważam że coś próbowało nawiązać ze mną kontakt telepatyczny jednak nie był on możliwy ze względu na moją reakcję, dlatego w jakiś sposób została przywołana moja mama. Być może mój zmarły dziadek chciał się pożegnać nie wiem.
Parę lat później gdy przebudziłam się w środku nocy zauważyłam świetlistą pionową smugę na środku pokoju, która się rozpłynęła. Moja mama śpiąc w tym samym pokoju również doświadczała dziwnych zjawisk. Ostatnio z 2 miesiące tamu śpiąc w mieszkaniu, w którym mieszkam od 7 lat zasypiając usłyszałam szept przy uchu. Od razu się zerwałam ożywiłam i gdy zaczęłam sobie tłumaczyć całe wydarzenie zatkanymi zatokami, usłyszałam to po raz drugi głośniej i wyraźniej jednak słowa były dla mnie nie zrozumiałe. Dodam jeszcze, że przed zgaszeniem światła mój kot zamiast spać rozglądał się po całym pokoju. Wszystkie te sytuacje nie działają zbyt dobrze na moją psychikę, często przed spaniem odczuwam lęk przed zobaczeniem czegoś i nie potrafiłam usnąć gdybym musiała zostać sama w mieszkaniu.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Aktualnie mam 29 lat, a zdarzenie mialo miejsce okolo 15 lat temu jak mialam 9, moze 10 lat. Postanowilam napisac do Panstwa, poniewaz przeszlosc powraca do mnie. Od razu napisze, ze nie bardzo interesuje sie tematyka ufo, mimo to czuje w sobie takie dziwne, nie do konca dla mnie zrozumiale polaczenie z wyzszym, a na pewno innym wymiarem, bardziej inteligentnym niz obecny na ziemi. Rozumiem, ze organizacja nie ma na rzeczy pomagac ludziom dotknietym kontaktem z obcymi, mimo to postanowilam napisac, zeby rozwiac watpliwosci, z ktorymi borykam sie od wielu lat.
Oczywiscie nie wyglada to w ten sposob, ze codziennie o tym rozmyslam i ze ma to wplyw na moje obecne zycie na tyle, ze sobie z tym nie radze, ale ma wplyw na tyle, ze postanowilam poruszyc w koncu ten temat i byc moze odpowiedziec sobie w koncu na ciagle nurtujace mnie pytanie "dlaczego..". Tak jak wspomnialam wczesniej zdarzenie mialo miejsce ok 15 lat temu. Byla szarowka, wakacje, przed godzina 22.00. Wyrzucalam wowczas do smietnika szklana butelke po czerwonej oranzadzie. Zastanawia mnie caly czas fakt czemu ja wyrzucalam a nie oddalam do pobliskuego baru za kaucja, po wczesniejszym zakupie, ale wyrzucalam ja do smietnika, tak pamietam.
Wowczas na swoim podworku, boisku (obecnie parkingu samochodowym), tam gdzie codziennie przebywalam ze swoimi rowiesnikami spedzajac aktywnie popoludnia, pewnego wieczoru wyrzucajac wlasnie te butelke na bloku w ktorym do dzis mieszkam, na zewnetrznej scianie budynku pojawily sie nagle 3 lasery. 3 male zolte koleczka przemieszczajace sie w danym miejscu na scianie budynku. Pomyslalam wiwczas ze za brama, za plotem (na terenie pobliskiego pubu ktos swieci laserami). Nikt wowczas nie swiecil i lasery byly jak by z gory, z nieba, ale tam tez nic nie bylo widac. Zaraz po tym nastapila cisza. Przestaly jezdzic samochody, halas z pubu zanikl, gwar z pobliskiego pubu rozmawiajacych ze soba smiejacych sie ludzi zamilkl. Nastala cisza, taka glucha cisza. I w tym samym momencie na calym duzym boisku i z calej lewej i prawej jego strony, zaczynajac od plotu pod moimi nogami, przez caly plac az przez mury budynku do samej gory pojawlo sie wszedzie takie jasno zolte swiatło, bialo zolte.
Pomyslalam wtedy ze to jakas mega mocna nadzwyczajna petarda, ktorej nigdy wczesniej nie widzialam i zastanawialam sie czemu nie wybuchła tak mega glosno, czemu w ogole nie wybuchla. Pozniej mialam wyjeta godzine, moze dwie z zyciorysu. Weszlam do domu, mama spala i byla jak by odcieta, chociaz zawsze przed 22 wolala mnie z okna do domu. Tym razem jak nigdy polozyla sie spac i spala, probowalam ja obudzic jak weszlam do domu, bezskutecznie. Brat o 5 lat starszy tez spal, chociaz zawsze o tej godzinie albo nie bylo go wdomu bo byl z kolegami, albo ogladal tv, tym razem spal o tak wczesnej dla niego porze. Dobudzilam go po jakims czasie i powiedzialam ze wydarzylo sie cos niesamowitego i nie umualam wytlumaczyc co, podszedl do okna i powiedzial ze nic nie widzi i zebym polozyla sie spac i go nie budzila bo jest spiacy bardzo. Domyslam sie ze napisalam to troche zbyt chaotycznie, ale dodam ze pisalam drugi raz, bo wczesniejsza wiadomosc ktora pisalam mi sie skasowala przy samym koncu i na szybko napisalam raz jeszcze. Nie pamietam nic w miedzy czasie. Jestem pewna ze tak bylo jak napisalam.
W miedzy czasie (oprocz tego ze np w wieku 10 lat zapomnialam plecaka do szkoly, wiedzac po drodze ze czegos nie mam i orientujac sie na pierwszej lekcji, ze chodzi o plecak, ogolnie mialam i mam do dzisiaj problemy z pamiecia) kilka lat temu mialam straszny bol glowy z lewej strony przy skroni, bol nie do opisania psychiczno fuzyczny przewyzszajacy wszelka skale dotychczasowego bolu, stracilam swiadomosc, tozsamosc, mowe, rownowage, zadne tabletki nie pomagaly. Puscilo po ok 4-5 godzinach. W miedzy czasie na rezinansie magnetycznym wyszlo ki ze mam jakies ogniska zapalne w lewej polkuli mozgu i musze zrobic rezonans magnetyczny z kontrastem. Chodzi mi o to zdarzenie jak wyrzucalam butelke, o ta "niezwykla petarde" ktora nie wybuchla, o to biali zolte bardziej biale niz zolte, jaskrawe swiatlo na calej powierzchni, o te cisze, o nienaturalna reakcje mojej mamy i mojego brata.. Czy to moglo byc zwiazane z ufo? Prosze o szczera odpowiedz. I o podejscie do speawy powaznie. Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Dziękujemy za opis. Czy to wydarzenie mogło mieć związek z UFO? Jak najbardziej tak. Obcy z tych pojazdów są w stanie robić coś, co na świecie nazywane jest "zamrożenie czasu". On po prostu jakby stanął w miejscu, jest cisza, nie ma ruchu czegokolwiek itp.
Także potrafią punktowo oddziaływać na ludzi. To może wyjaśnić dziwne - jak wynika z opisu - zachowanie mamy czy brata. Jeśli jednak zjawisko się nie powtórzyło, to trudno jest napisać o nim coś więcej. Było to wiele lat temu, pamięć dziecka potrafi wiele rzeczy przeinaczyć, wyolbrzymić itp. W każdym razie pięknie dziękujemy za ten opis, który trafia do naszego Archiwum FN.
Przy okazji polecamy poniższy wykład Marca Davenporta - jest tam mowa o umiejętnościach obcych "zamrażania czasu".
czytaj dalej
Dzisiaj w naszym cyklu XXI PIĘTRO - TWOJA HISTORIA prezentujemy opis klasycznej obserwacji UFO z 2007 roku. Jest on jednak o tyle nietypowy, że przyszedł do nas jako list.
Przy okazji przypominamy nasz adres:
FUNDACJA NAUTILUS
skr. 221, 00-950 Warszawa 1
Poniżej obserwacja.
Na koniec jeszcze krótka informacja z naszego facebooka.
czytaj dalej
Witam FN. Chciałbym się podzielić z wami pewnym zdarzeniem które miałem w dzieciństwie. Chodzi dokładnie o przewidywanie zdarzeń które za chwile się wydarzą.
Miałem wtedy około 8-12 lat. Rozbieżność w latach dość spora ale ciężko mi określić w jakim wieku wtedy byłem. Kojarzę, że było to w mniej więcej takim wieku. Sytuacja wyglądała tak, że mieszkaliśmy wtedy w bloku na osiedlu. Mieszkaliśmy na 3 piętrze. Ja na podwórku przy takich płytkach brukowych które były pozostawione przy bloku na przeciwko schowałem sobie zabawki.
Byłem w pokoju przez który miałem bardzo dobry widok na całe osiedle ( mój podwórek ). W pewnym momencie do pokoju weszła moja starsza o 5 lat starsza. Zawołałem ją, i powiedziałem, że wiem co się zaraz stanie. Ona na to, że na pewno nie, no i stanęliśmy przy oknie i powiedziałem że jej pokaże. No i najpierw powiedziałem, że zaraz zza rogu bloku z naprzeciwka wyjdzie mój kolega Łukasz i przechodząc obok mojej skrytki o której nie miał prawa wiedzieć zacznie tam węszyć i zabierze moją zabawkę.
Oczywiście nie minęło 5-7 sekund i tak dokładnie się stało. Ale Siostra powiedziała, że pewnie podejrzał kiedyś, że ją tam schowałem tą zabawkę i dlatego tak zrobił. Ja oczywiście zaprzeczyłem i postanowiłem jej nadal udowodnić, że potrafię powiedzieć co będzie dalej. Wskazałem, że on najpierw pójdzie i siądzie sobie na ławkę posiedzi sobie tam przez jakąś chwile i pójdzie do sklepu po loda a następnie wróci i pójdzie do piaskownicy. Ku zdziwieniu mojej siostry stało się dokładnie tak jak Ja to powiedziałem. Ja nie czułem wtedy zdziwienia a wiem, że miałem ogromne przekonanie , ze właśnie tak się to stanie. Pisząc teraz do was przypominam sobie, że to była jakaś taka achwila kiedy Ja poprostu czułem ogromną pewnośc tego co zaraz ma nastąpić.
Musze w tym momencie zaznaczyć ze teraz nie mam żadnych zdolności przewidywania i super intuicji.
Wracając do tych przeczuć przyszłych wydarzeń to w późniejszym czacie także bardzo często zdarzało mi się mieć coś na styl przewidywania ale to raczej nazwał bym to superintuicją. w szkole podstawowej i późniejszej licealnej byłem najlepszym piłkarzem. Zawsze dawałem z siebie 120% i wiem że to był mój sposób na sukces ale też wiem, czego inni nie wiedzą ze bardzo często kiwając się przeciwnikiem czy tez idąc sam na sam na obrońców miałem ogromne przeczucie co zrobią, w jaki sposób zaatakują czy też w którą strone pójdą. Ciążko mi nazwać czy too takrze było przewidywanie przyszłości chodz ja sam bardziej bym to nazwał superintuicją która w grze w piłkę sprawdzała się w 100% i dzięki niej miałem ogromną przewagę nad kolegami.
Pozdrawiam całą załogę FN
3-Mjcie się
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] piszę bo przydarzyło mi się wczoraj (16 maja 2018 - przyp. FN) coś niezwykłego . Przy okazji będąc w Górach Sowich, postanowiłem zajechać do Jugowic , gdzie znajduje się "muchołapka" czyli budowla , na której niemcy testowali pojazdy antygrawitacyjne, wg. Witkowskiego i wycieczka jak wycieczka , podjechałem pod bramę kompleksu "Riese" zrobiłem zdjęcie
przejechałem bramę i podjechałem pod sam obiekt i wtedy nagle momentalnie temperatura w układzie chłodzenia auta drastycznie się podniosła ,na granicy uszkodzenia uszczelki pod głowica , musiałem wyłączyć silnik. Cały czas siedziałem w samochodzie , nagle zaczęła mnie boleć głowa i dziwnie zacząłem się czuć, wtedy do mojego samochodu zaczeło zbliżac się jakieś zwierzę , to był kot, który wszedł pod auto , i wyszedł , zaczął się dziwnie na mnie patrzeć .
Poczułem się tak nieswojo w tamtym miejscu,że musiałem szybko uciekać mimo zagotowanej wody , po opuszczeniu terenu "Riese" licznik temperatury się nagle unormował a ja pojechałem dalej do pokoju na terenie Ludwikowic Kłodzkich, gdzie wynajmowałem jako turysta i to o czym chciałem napisac zdarzyło się koło godz 23:30 , poszedłem zrobić herbatę i w głowie usłyszałem głos - ziemianinie...ziemianinie ...nic więcej tylko to , poczułem również obecność kogoś kto był choć nikogo nie widziałem , oprócz czasami dziwnych błysków w kuchni ...obecność była na tyle wyczuwalna ,że musiałem w nocy uciekać z tamtego miejsca , gdyż zacząłem się bać [...]
[dane do wiad. FN]
/poniżej zdjęcia z Archiwum FN/
czytaj dalej
[KONTAKT] Piszę już trzeci raz o NL tj nocnych światłach. Przeczytałam w Nautilusie o próbach kontaktu z NL, o ile dobrze zrozumiałam. Ktoś zastosował sygnalizację świetlną. Pomyślałam że opiszę swoje doświadczenia. Najpierw jedno niezwiązane z tematem listu, ale dające do myślenia.
Jestem stałą czytelniczką Nautilusa i często czytałam o zmorach nocnych. Myślałam że to zjawisko nie istnieje i jest tylko tworem wyobraźni ludowej. Zapragnęłam doświadczyć i miewałam ataki zmory wielokrotnie.Za każdym razem odpędzałam ją imieniem Jezus. Raz słyszałam nawet jej głos. Czasem nawet bałam się położyć spać, kiedy obejrzałałam film "Egzorcyzmy Annelise Michel" uświadomiłam sobie że przecież mogłam zostać opętana.
Teraz nie miewam już ataków .Codzienny różaniec, należę do grupy modlitewnego wsparcia i koniec zmory. I tu przejdę do tematu.NL nie reagują na światła reflektora lecz na światło duszy. Rozmawiam z nimi o tym że chciałabym by ludzie poznali prawdę o sobie,,,ze jedynym sposobem na zakończenie dewastacji Ziemi jest brak mięsa w diecie.
Wczoraj mówiłam im o Jezusie. O Jego życiu i czego nas nauczył. Poświęcił życie byśmy mogli mieć nadzieję na lepszą przyszość i przekazał nam wielką mądrość. Nie mam wielu tematów którymi mogę zainteresować ale gdy opieram się na Jezusie zawsze mnie słuchają z powagą. Objawia się to m ich wzmożoną aktywnośćią na niebie. Czasem jednak mam wrażenie że to co tam jest jest ze strony ciemnośći. Podobno jest taka możliwość.
Myślę że jest to bardzo duchowe zjawisko i trzeba raczej zaświecić sercem by dostrzec jego głębię a nie tylko światełka pomykające po niebie. Jego duchowość nie polega na religii lecz na tzw. wibracji i tp. Nie znam się na tym, ale przypuszczam, że po prostu trzeba starać się mieć lepsze życie. Zjawisko opętania i kontaktu ma jedną cechę wspólną ,oddziaływanie na mózg i jego pracę. Przyczepia się do czakramów ta zmora i się wydaje że jej nie ma a ona jest. Tak i w przypadku tych NL tworzą się nici astralne które nas łączą ze sobą tak żę są obecni mimo że niby ich nie ma.Nie posiadam odpowiedniej wiedzy i czasu by lepiej i jaśniej opisać to zjawisko. Zależy mi na tym by obaczyć trzy obiekty lecące jednocześnie. To jest eksperymentu ciąg dalszy.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Dzień dobry. Chciałbym przytoczyć kilka opowieści mojego znajomego. Nie podam jego personaliów, ani moich, ponieważ pochodzimy z małego miasta, gdzie wszyscy się znają. Przedstawię go jako Jan, aby łatwiej mi było opisywać. Miejscowość to Miechów, województwo małopolskie.
Jan posiada zdolności medium, co zapewne sprawia, że widzi więcej niż inni.
Pierwsza historia miała miejsce kilkadziesiąt lat temu, gdy Jan był jeszcze młodym chłopakiem. W ciepły wieczór stał przed domem wraz z kilkoma innymi osobami. Wtedy jeden dorosły facet zapytał - "czy ktoś widzi to co ja?". Tylko Jan również to widział. W odległości kilkudziesięciu metrów przechodziła kolumna zakapturzonych mnichów, którzy śpiewali jakąś starą pieśń i żadnemu z nich nie było widać twarzy, tylko jakaś ciemna plama zamiast twarzy. Nikt chyba nie miał odwagi podejść do tej pielgrzymki. Dodam tylko, że Miechowie funkcjonował kiedyś zakon Bożogrobców. Kilka lat temu byłem gdzieś w pobliżu miejsca tego wydarzenia. Wsiadałem do samochodu. Godzina była późna, coś koło północy. Zapinam pasy i kilka metrów przed sobą zobaczyłem ogniki, które zapalały się i gasły, latały jak zwariowane. Trwało to kilkadziesiąt sekund. Jestem człowiekiem wyjątkowo strachliwym. Dlatego dostałem strasznej gęsiej skórki i dosłownie zamarłem w bezruchu. Przypomniałem sobie od razu opowieść znajomego. Jednak nic innego nie widziałem.
Druga historia wydaje mi się nieprawdopodobna. Jan jako dwudziestoparolatek wybrał się z kolegami na szukanie w Noc Świętojańską złotego kwiatu paproci. Jan z jednym kolegą został w samochodzie a dwóch pozostałych poszło do lasu. Wrócili a w zasadzie przybiegli po kilkudziesięciu minutach bladzi i roztrzęsieni. Podobno udało im się znaleźć złotą paproć. Jeden z nich ją zerwał i nagle zaczęła ich gonić kilkumetrowa fala wody. Wyrzucili znalezisko i przybiegli do auta. Podobno trudno było im nie uwierzyć, w takim byli stanie.
Następna opowieść to też młodzieńcze lata. Jan z kolegami umówili się na ognisko w lesie z jakimiś dziewuszkami. Ognisko również miało być w lesie. Gdy szli z oddali widzieli już palące się ognisko, słychać było głośne śmiechy. Jednak po przybyciu na miejsce spotkania śmiechy ucichły i żadne ognisko się nie paliło, nie było nawet żaru. Jedynie do okoła paleniska poukładane były gruszki. Jak się później okazało, dziewczyny w ogóle nie przyszły.
Dodam też, że Jan będąc w wojsku urządzał seanse spirytystyczne, będąc przy tym dobrym medium. Kiedyś w mieszkaniu kolegi wywołał ducha Hitlera, który bardzo przeklinał, a gdy matka kolegi weszła do mieszkania w trakcie owego seansu duch tak się wkurzył, że rozwalił telewizor.
Być może na te zjawiska miało wpływ właśnie wywoływanie duchów, aczkolwiek pierwsza historia miała miejsce jeszcze przed tym jak Jan zaczął się tym interesować. Jan twierdzi też, że widział ufo kilka razy w życiu, ale nie znam szczegółów.
Ja osobiście znalazłem kiedyś ufo na zdjęciu, zresztą wysłałem je do Państwa fundacji. To było w Krościenko nad Dunajcem. Proszę o ukrycie mojego maila.
Pozdrawiam,
Marek
czytaj dalej
„Ogniste, czerwone kule” – tak zwykł określać je mój dziadek. W okresie przed II wojną światową, przez jakiś czas mieszkał on ze swoją ciotką (siostrą ojca) i jej mężem. Byli życzliwymi ludźmi i mogąc zaoferować mu dogodniejsze warunki życia i kontynuowania edukacji, przygarnęli go do siebie. Wujek był Żydem, a za to, że związał się z ciotką, został wykluczony ze swojej społeczności, wydziedziczony i bezwarunkowo odrzucony przez swoją rodzinę. Przeszedł na katolicyzm, zmienił nazwisko, ożenił się z ciotką i został całkowicie zaakceptowany przez jej bliskich. Dziadek zawsze wypowiadał się o nim bardzo ciepło i z dużym szacunkiem. Co gorsze, jego własna rodzina przypomniała sobie o nim później, w trakcie aresztowania przez Niemców, przed wywózką do obozu, podpowiadając, że mają syna, który mógłby się zabrać tam z nimi.
Na szczęście wówczas udało się go skutecznie ukryć. Zginął jednak później, tuż przed końcem wojny, na progu swego własnego domu – zabity wcale nie przez Niemców, ani nie przez Rosjan...
To co opiszę zdarzyło się na krótko zanim miały miejsce wszystkie te tragiczne wydarzenia. Któregoś letniego wieczoru, kiedy w domu robiło się już ciemno i wszyscy szykowali się do snu, po pokoju zaczęły energicznie przemieszczać się w różnych kierunkach „ogniste, czerwone kule”. Dziadek opowiadał, że ten widok go tak zaszokował, że automatycznie wycofał się w najdalszy kąt i ze strachu nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Potem zamarł w bezruchu i tylko przyglądał się niespotykanemu zjawisku. Ciotka zareagowała zgoła odmiennie.
Dziadek zawsze powtarzał, że była niezwykle odważną kobietą. Żałuję, że nie miałam okazji jej nigdy poznać, bo umarła przed moim urodzeniem. Być może hart ducha odziedziczyła po swojej matce, która pół życia spędziła „składając” ludzi z bliższej i dalszej okolicy, którzy ze złamaniami, ranami czy kontuzjami ściągali do niej. Dziadek opowiadał, że jego babka zawsze miała ręce pełne roboty, bo oprócz normalnych obowiązków, dochodziły jeszcze te – pomagała ludziom bezinteresownie.
Ciotka, jak relacjonowała mu później, postanowiła, że nie będzie się bać we własnym domu i że musi sprawdzić co to jest. Zdecydowała więc, że to „złapie” a przynajmniej dotknie. I udało jej się to...
Według dziadka całe zjawisko, przeciągało się. Być może przez szok jakiego doznał – wydawało mu się, że czas się na chwilę zatrzymał. Jednak kule w końcu zniknęły, a ciotce po wszystkim zostały tylko poważnie poparzone dłonie. Na szczęście jej matka, babka dziadka, jakoś sobie z tymi ranami poradziła swoimi sposobami. Myśląc czasami nad zjawiskiem, które akurat wtedy miało tam miejsce, najbardziej przychylam się do tego, że był to piorun kulisty. Ale pewności nie mam.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Moje pierwsze doświadczenie z obcymi miało miejsce na Wybrzeżu Gdańskim w roku 1982 lub coś koło tego-głośna sprawa opisywana w gazetach. Mieszkałam wówczas na ulicy Piastowskiej ,kilkaset metrów od brzegu morza . Pod wieczór wyszliśmy z moim chłopakiem z klatki bloku i poszliśmy na spacer pobliskim deptakiem w kierunku morza...
Nagle na niebie - wysoko nad taflą morza - pojawiło się błyszczące rozświetlone cygaro , a po chwili wyleciały z niego ruchliwe kuleczki , które wyczyniały na niebie cuda , poruszając się z prędkością z jaką nie poruszają się do dziś żadne ziemskie maszyny... Pokaz szalonych kuleczek trwał dosyć długo , po czym każda z nich po kolei wleciała w głąb cygara a po chwili cygaro oddaliło się w ułamku sekundy ... Od tamtej pory - jak to zwykle bywa - już zawsze interesowałam się zjawiskami związanymi z UFO i tak trwa do dnia dzisiejszego :)
Któregoś dnia obejrzałam sobie program z naszym Kapitanem w roli głównej , w którym opowiadał o niezwykłej postaci z kosmosu , przy czym wymieniając Jego imię stwierdził cytuję : Nie myślcie że kiedy wymawiam jego imię to Jego tutaj nie ma ... on wszystko wie... " Bardzo mnie to stwierdzenie zaciekawiło i ja postanowiłam , ot tak dla hecy wymówić sobie w wolnej chwili imię tej postaci... No i ... Okazało się , że faktycznie przybyła i do dziś prawdopodobnie jest ze mną .
Rozpoznaję to po nienormalnym zachowaniu mojej Kotki , moim szalejącym telewizorze i potężnych łunach o zmiennych kształtach wokół moich lamp w salonie , czego nie widać gołym okiem , a dopiero wtedy gdy robię zdjęcia . Kiedyś zaczęłam się śmiać sama z siebie że to wszystko jest niemożliwe , że to tylko jakieś śmieszne zbiegi okoliczności i że w ogóle to po prostu bzdury...w końcu co innego widzieć Ich na niebie a co innego mieć Ich w domu...
I wtedy to nagle wszystkie moje światła - włącznie z lampką na baterię(którą mam w kuchni w ramach oszczędności i niezależnego źródła światła) - wyłączyły się w jednym momencie a po 10 minutach włączyły z powrotem- oczywiście włącznie z lampką na baterię . Nie wymieniam tego imienia , wręcz zapomniałam jak brzmi , bo szczerze mówiąc wolałabym cofnąć czas , głównie ze względu na moją kotkę , która momentami bardzo się boi i sprawia mi to ogromny ból i smutek - niestety nie potrafię jej ochronić przed nieznanym - ona Ich widzi i słyszy , ja nie :(
[...]
czytaj dalej
[…] Dzień Dobry, Jestem czytelnikiem Waszego znakomitego serwisu od niedawna i chciałem opisać bardzo dziwną sytuację, która wydarzyła się […] w szpitalu powiatowym w […] zamienionym w tzw. szpital covidowy. Nie chcę, aby ktokolwiek dowiedział się o tym, gdzie jest ten szpital, bo jedną z osób uczestniczących w tym całym tragicznym wydarzeniu była moja żona, która pracuje tam jako pielęgniarka. O tej sprawie pisały media i nie chcę, aby moja żona miała kłopot, a także jeszcze ten lekarz i jeszcze inna koleżanka żony. Jeśli zdecydujecie się opublikować tę historię w XXI piętrze, to tylko pod warunkiem, że usuniecie nazwę szpitala i miejscowość, a także datę. Już wyjaśniam, co się stało. Lekarz na oddziale popełnił błąd i nie zauważył, że bardzo spadło ciśnienie tlenu w systemie. Musicie Państwo wiedzieć, że koronawirus zabija ludzi w taki sposób, że oni się duszą i są najpierw półprzytomni z powodu niedotlenienia mózgu, a potem umierają. Personel szpitalny nigdy wcześniej nie miał do czynienia z taką liczbą osób nagle na granicy życia i śmierci, proszę mi wierzyć, że moja żona wracała z płaczem do domu, bo chwilami była bezradna. Tego dnia, kiedy lekarz nie zauważył tego, że obniżyło się ciśnienie w systemie pechowo zdarzyło się to, że mieli dwa pilne transporty do szpitala wojewódzkiego z R-ki, więc było trochę zamieszania i nie ma co go za to winić. W każdym razie ludzie nagle zaczęli najpierw się dusić, a potem dopiero moja żona zorientowała się, że coś nie tak jest z ciśnieniem i wtedy przestawiano ludzi jak oni mówią „na butle”, ale przynieść butle z magazynu to nie jest takie proste. Te dziewczyny robiły co mogły, ale nie zdążyły i kilka osób zmarło. W mediach było tylko o dwóch osobach, ale naprawdę przez te wypadek zmarło więcej, ale to inna sprawa. Zarówno ten lekarz, jak i moja żona i jej koleżanka przeżyli załamanie. Tego się nie da opisać słowami, ale wierzcie mi, że to są też ludzie i jak nie można komuś pomóc bo ona umiera, to nie ma nic gorszego. Rzeczy, które ludzie pracujący w szpitalach przez tę potworną zarazę muszą przeżywać trudno nawet opisać.
Ale teraz wyjaśnię, dlaczego piszę do Fundacji Nautilus. Był jeden pacjent, który mimo bardzo niskiej saturacji cały czas był świadomy i nawet tuż przed śmiercią żartował. Niestety zmarł i jego śmierć bardzo dotknęła ludzi, którzy nie zdążyli go uratować, w tym moją żonę. Wszyscy płakali i mimo że w tym zawodzie śmierć do nic szczególnego, ale to są bardzo młodzi ludzie (ten lekarz i moja żona są mniej więcej w tym samym wieku, czyli ok. 30-stki).
Tydzień temu w nocy mojej żonie przyśnił się ten pacjent. Był w jasnym świetle, bardzo szczęśliwy, wręcz promieniał szczęściem. Powiedział, żeby już przestała się martwić, bo jemu jest dobrze. Sen był niezwykle realistyczny, po przebudzeniu żona od razu mi powiedziała, że we śnie dostała od tego człowieka znak i już nie będzie się martwić.
Przyszła do szpitala i tam dosłownie ścięło ją z nóg, bo ten sam sen tej samej nocy miała jej koleżanka pielęgniarka, a także ten lekarz, czyli trzy osoby miały ten sam sen! Przyśnił im się ten sam pacjent w takim jasnym świetle. Nie wiem, czy spotkaliście się z takim przypadkiem, ale to się zdarzyło i moim zdaniem jest dowodem na to, że zmarli potrafią kontaktować się z żyjącymi przez sen i to wcale nie musi być ich najbliższa rodzina, ale obcy ludzie.
Jeszcze raz proszę, aby usunąć nazwę miejscowości, moje nazwisko i nazwę szpitala, jeśli zdecydujecie się na publikację.
Bardzo dziękuję za odpowiedź i to, że mogłem opisać to wydarzenie. Podaję dokładnie datę tego snu – […]
Pozdrawiam całą redakcję
[dane do wiad. FN] [e-mail z opisem historii dostaliśmy 28 kwietnia 2021]
/poniżej tekst z najnowszej Polityki, z którego zdjęcie zostało użyte jako grafika - historia opisana przez naszego czytelnika nie dotyczy tego szpitala!/
czytaj dalej
Witam,
Piszę z bólem w sercu, gdyż temat śmierci mojego wspaniałego męża jest świeży. Zmarł w wieku 41 lat na moich rękach w ciągu kilku sekund z powodu zatoru. Byliśmy dla siebie miłością życia i przyjaciółmi. Zostawił mnie z 3 dzieciaków. Niestety nie mogąc się otrząsnąć...wciąż krzyczałam do dnia wczorajszego że ,, zostawiłeś mnie samą,,. Jednak po zdarzeniu wczorajszym mam dowód na to że tak nie jest.
Po 33 dniach od śmierci postanowiłam że zacznę funkcjonować normalnie małymi krokami i posprzątam. Zmywając stół mokra chusteczka przypadkowo rzuciłam ja na telefon, który był prawdopodobnie odblokowany. I zaczął pisać...w pierwszym momencie myślałam że to mokra chusteczka spowodowała iż wyświetlają się sam kropki przecinki i spacje...ale na nagraniu widać że przecinek w ogóle jest poza chusteczka. Siostrzenica obroniła tekst, który jest w kilku językach...i powiem szczerze zabił nas wszystkich emocjonalnie. Proszę o pomoc w zgłębieniu tego tekstu, gdyż jest to poza naszym zasięgiem.
Druga sprawa związana jest z tym samym dniem godzinę później....
Dobra znajoma oznajmiła że przyszedł czas by mi powiedzieć co się stało gdyż ma kontakt z jasnowidzem od jego śmierci...
W załączniku film i zdjęcia po analizie naszej.
[...]
/e-mail i wiadomość dostaliśmy 31 maja 2020/
Witamy Panią,
Dziękujemy za opis i e-mail, a także materiały. Bardzo Pani współczujemy - takie chwilę są przejmujące.
Nigdy nie spotkaliśmy się z tego typu komunikacją, więc trudno jest to nawet jakoś ocenić... Możemy to opublikować z zachowaniem pełnej anonimowości (jeśli Pani oczywiście wyrazi zgodę) i zobaczymy, czy z czymś podobnym zetknął się ktoś z naszych czytelników.
Pozdrawiamy
FN
Ta wiadomość została wysłana przez Fundację Nautilus.
Copyright © 1999-2020 FN. Wszelkie prawa zastrzeżone.
czytaj dalej
[...] na kanale National Geographic był emitowany serial „UFO w Europie”. W kolejnych odcinkach pokazywane są najciekawsze obserwacje UFO, jakie miały miejsce na Starym Kontynencie. Oglądałem ten serial z dużą ciekawością. I nie ukrywam, z pewną zazdrością. W wielu krajach europejskich, w przeciwieństwie do Polski, do obserwacji UFO podchodzi się bowiem z należytą powagą. Na przykład we Francji w latach siedemdziesiątych XX wieku została powołana specjalna organizacja rządowa do analizowania wszystkich przypadków obserwacji niezidentyfikowanych obiektów. Dzięki dobrze skonstruowanemu systemowi przekazywania informacji, wszelkie sygnały zgłaszane do wojska, policji, straży pożarnej, czy też innych służb niezwłocznie są przekierowywane do jednego miejsca. Praca organizacji GEIPAN (bo o niej tu mowa) nie ogranicza się przy tym jedynie do odnotowywania zjawisk. Dzięki posiadanemu budżetowi, są w stanie także zlecać najlepszym laboratoriom przeprowadzanie niezbędnych analiz.
W odcinku 7 wspomnianego serialu NG został przedstawiony przypadek z małej francuskiej miejscowości Trans-en-Provence , który miał miejsce 8 stycznia 1981 r. To jedno z najbardziej znanych i najlepiej przebadanych zdarzeń z UFO, jakie miały miejsce na terenie Francji.
Przypadek ten zainteresował mnie szczególnie, gdyż w wielu elementach przypomina zdarzenie z terenu Polski, a dokładnie z miejscowości Ożarów II koło Opola Lubelskiego. W sierpniu 2008 roku wraz z ekipą Fundacji Nautilus byłam na miejscu zdarzenia. Spotkaliśmy się wtedy z panią, która zaobserwowała obiekt, nagraliśmy relację oraz dokonaliśmy podstawowych pomiarów śladów, jakie pozostały na miejscu zdarzenia.
A oto podobieństwa między obydwoma przypadkami, na jakie zwróciłam uwagę:
1. Wygląd obiektu:
a) Trans-en-Provence:
b) Ożarów II:
Rysunek został naszkicowany przez świadka - panią Szafran na naszą prośbę w trakcie spotkania.
W obu przypadkach świadkowie zwrócili uwagę i narysowali charakterystyczny pierścień.
Oprócz widocznego podobieństwa kształtu, zbieżna jest też ocena koloru obu obiektów (szary i ciemno szary – Ożarów oraz kolor ołowiu – Trans-en-Provence).
2. Dźwięki – w obu przypadkach były słyszalne:
a) Trans-en-Provence: świadek wspominał o słyszalnych gwizdach
b) Ożarów II: szum, przytłumiony huk
3. Pozostawione ślady:
a) Trans-en-Provence:
Pozostawiony przez obiekt ślad przypominał okrąg o średnicy ok. 1,5 m. Na jego obwodzie widoczne były dwa wgłębienia. Widoczna na rysunku strzałka 10m oznacza miejsce pobrania próbki kontrolnej. Opierając się na informacjach z filmu NG, ślad został pozostawiony na ziemi (nie na trawie).
b) Ożarów II:
Ślad pozostawiony w Ożarowie II również przypominał okrąg, ale tak naprawdę był elipsą. Zmierzona przez nas elipsa miała wymiary 3,8 x 3,36 m. Była wygnieciona w trawie. Śladów zagłębień nie zauważyliśmy.
4. W obu przypadkach, na miejscu lądowania odnaleziono ślady świadczące o ingerencji (oddziaływaniu) obiektu na otaczające środowisko.
a) Trans-en-Provence:
W pobranych próbkach roślinności zauważono anomalie w postaci szybkiego starzenia się tkanek. Ani w filmie, ani w dostępnych raportach nie wspomniano o wynikach analizy próbek gleby (nie wiadomo, czy w ogóle były wykonywane). Przeprowadzone badania wykazały, że gleba w miejscu lądowania została nagrzana do temperatury ok. 600 st.C. Naukowcy sugerowali obecność promieniowania mikrofalowego.
b) Ożarów II:
Na elipsie (dokładniej na pozostawionym przez obiekt śladzie) znaleziono liczne drobiny metalu reagującego na magnes. Po kilku dniach pobrano kolejną próbkę gleby, w której nie stwierdzono już obecności ww. metalu. Z uwagi na brak możliwości finansowych, oficjalnych badań laboratoryjnych próbek gleby oraz roślinności nie zlecono. Część drobinek metalu przebadał zaprzyjaźniony z Fundacją fizyk, który stwierdził, że jest to hematyt, który w normalnych warunkach nie powinien występować na powierzchni gleby.
Nie pamiętam, czy sprawdzaliśmy teren wykrywaczem promieniowania mikrofalowego. W każdym razie inne wykrywacze – licznik Geigera oraz czujnik poziomu promieniowania elektromagnetycznego nie wykazały anomalii.
Uważam, że porównanie tych dwóch zdarzeń wskazuje na ich znaczne podobieństwo (kształt obiektu, jego kolor, wydawane dźwięki, a także to, że w obu miejscach lądowania odnotowano pewne anomalie). Czy to tylko przypadek?
Materiał wideo zrealizowany w Ożarowie przez ekipę FN.
I jeszcze poniżej coś z naszej najnowszej poczty. Dodajmy, że mamy stały kontakt z autorem tej obserwacji.
From: [...]
Sent: Saturday, May 23, 2020 5:12 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Bliskie spotkanie z UFO w Jarnołtówku (2009 rok)
Dzień dobry
Mimo upływu wielu lat nadal fascynuje mnie przypadek bliskiego spotkania z UFO w Jarnołtówku. Doszło tam do naprawdę niezwykłej manifestacji UFO. Dwóch świadków z bliska widziało jak pojazd UFO startuje i wzbija się w powietrze. W całej wsi doszło do awarii prądu w momencie startu UFO.
Ostatnio znalazłem w internecie audycję radiową poświęconą temu przypadkowi. Słuchając tej audycji można poczuć 'powiew kosmosu na plecach' ;-)
Naprawdę warto posłuchać
Poniżej link
http://radio.opole.pl/123,37,z-nieba-cos-przylecialo
Pozdrawiam
witam serdecznie.
kilka dni temu spotkałem się z kolegą w sprawach zawodowych. obydwaj zajmujemy się filmowaniem, również dronami. w pewnym momencie zauważyłem nad nami obiekt- bardzo czarny, o nieregularnych kształtach. szerokość, około 2m. Nie był to na pewno dron. przeleciał nad nami dosyć wolno na wysokości około 100m. nie wydawał dźwięku. Miało to miejsce w Białymstoku. Czy taki obiekt był może przez kogoś widziany? nie potrafię wyjaśnić dlaczego żaden z nas nie nagrał tego obiektu. pozdrawiam
[...]
czytaj dalej
Dzień dobry moja 13 letna córka opisała zdarzenie jakie miało miejsce w Łodzi na osiedlu Dąbrowa. Wracałam późnym wieczorem ( prawdopodobnie to byłkoniec września lub października tego roku) od babci, która mieszka dwa bloki dalej i spojrzałam odruchowo w niebo - zobaczyłam, jakbu znad chmur ktoś oświetlał ziemię, coś latało bez żadnego układu typu ósemki, koła nad początek chmurami i zdawało mi się, że te tajemnicze światła przeszły kawałek za mną. Przeraziło mnie to i solidnie przyspieszając kroku wpadłam do domu i opowiedziałam z wielkim strachem o wszystkim mamie. Moja mama szybko się ubrała i poszłyśmy to sprawdzić, szłyśmy w kierunku szkoły na Gałczyńskiego w Łodzi. Mama zaczęła dokładnie obserwować, czy ruchy świateł są regularne, czy zataczają koła, ale koła latały bez żadnego układu. Nagle, gdy doszłyśmy do szkoły zatrzymałyśmy się i pomyślałyśmy, że należy zabrać z domu telefon, aby nagrać to zdarzenie. Nie zdążyłyśmy jednak, ponieważ światła ustawiły się w półokręgu ( było ich ok. 7), nagle z dwóch boków tego ustawienia wyleciały dwa światła, które zleciały na dół, zderzyły się ze sobą w ułamku sekund tak szybko, że gdy podniosłyśmy wzrok na półokrąg świateł wszystko zniknęło i światło zgasło. Wróciłyśmy do domu zaskoczone całą sytuacją. Po dziesięciu minutach musiałyśmy wyprowadzić na spacer psa ( godzina po 21). Z ciekawościa patrzyłyśmy w niebo, lecz było pozbawione wszelkiego zachmurzenia, ale po tajemniczych okręgach nie było ani śladu. Co widziałyśmy, nie wiemy do dziś.
[...]
From: [...]
Sent: Wednesday, May 13, 2020 1:24 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Tajemniczy obiekt w Warszawie w dn.18/04/2020
Szanowna Redakcjo,
Przesyłam opis zdarzenia, którego byłam świadkiem:
Załączam ilustracje dokumentujące, czyli moje fotomontaże, jak to coś wyglądało. Zdjęcia okolicy zdarzenia zrobiłam któregoś z następnych dni i nałożyłam na zdjęcia mój fotomontaż.
Czas i miejsce: 18 kwietnia 2020 r., godz. między 22-23, okres kwarantanny, miejsce wyjazdu z ulicy Trojdena w ulicę Żwirki i Wigury w Warszawie. Byłam w tym miejscu sama, nie było żadnego innego człowieka, robiłam nocny marsz kondycyjny po osiedlu. Wychodzę zza budynku mieszkalnego na Trojdena, patrzę w stronę ulicy Żwirki i Wigury i widzę:
Obiekt przemieszczał się bardzo powoli, ale płynnym ruchem wzdłuż ulicy Żwirki i Wigury w kierunku Centrum W-wy. Był to idealnie równy w kształcie czarny prostopadłościan, bo obiekt widziałam z boku jako prostokąt. Był jak równa geometryczna bryła. Obiekt nie miał żadnych ściętych ścian, żadnych opływowych kształtów tak jak mają samochody. Nie miał okien i drzwi, ani żadnych świateł i odblasków na powierzchni. To była głęboka, idealna czerń jego pokrycia. Tylko u dołu, przy obu końcach były dwa jasne małe punkty świetlne, ale nie były to fragmenty kół, bo nie było żadnych kół widać. To po prostu był czarny prostopadłościan, który przemieszczał się w jakiś sposób do przodu i miał dwa światełka u dołu. Obiekt był bardzo długi - conajmniej około dwie długości samochodu osobowego i wysokości samochodu osobowego, lub trochę niższy. Nie wydawał żadnych dźwięków, np. hałasu silnika. Przemieszczał się w idealnej ciszy. W tym czasie gdy to było, nie jechał żaden samochód, jakby było jakieś zamrożenie czasu. Było jakoś inaczej, jakby przesunięcie czy zastygnięcie w czasie. Trwała całkowita cisza. Odniosłam momentalnie wrażenie, że ten obiekt przemieszcza się tak powoli, bo skanuje otoczenie. Tak mnie zdziwiło to co zobaczyłam, wręcz przestraszyłam się, że miałam odruch automatyczny, nie wsparty logiką: chwilę szłam, chwilę patrzyłam w osłupieniu i następnie szybkim krokiem wykręciłam w tył zwrot i wróciłam z powrotem za budynek, żeby nie patrzeć. Zatem dłużej już się nie przyglądałam. Poszłam na spacer po osiedlu w inne miejsce.
Teraz to miejsce mnie przyciąga. Jestem tam prawie codziennie, będąc na spacerze. Mam w pamięci fakt, że byłam świadkiem czegoś, co trudno wytłumaczyć. Że wzdłuż jezdni przemieszczało się coś, co nie było samochodem.
...
Z poważaniem,
[...]
/poniżej dwa zdjęcia przysłane przez naszą czytelniczkę/
czytaj dalej
Witam serdecznie! Od dłuższego czasu jestem wiernym czytelnikiem (a także oglądaczem i czasem słuchaczem ;-) ) Waszego serwisu, kibicuję z całego serca Wam i temu co robicie, to doprawdy wspaniałe! Chciałbym podzielić się z Wami wiedzą o pewnym wydarzeniu, którego co prawda nie byłem uczestnikiem, gdyż miało to miejsce czasie II Wojny Światowej, a lat liczę raptem 21... Historię znam od mojego dziadka, którą z kolei przekazał mu jego ojciec, a mój pradziadek.
Było to w 1941 roku, niedaleko miasta Skalbmierz na Małopolsce... Miasteczko, podobnie jak pobliskie wsie, położone jest wśród pofałdowanego terenu, skupionego wokół starorzecza Nidzicy, lewobrzeżnego dopływu Wisły. Do lat 70-tych był to również teren dosyć podmokły, bagnisty, i niejednokrotnie obserwowano tu zjawisko "błędnych ogników". Lecz właśnie w latach 70-tych przez okoliczne łąki przekopano kanał, który starej Nidzicy odebrał sporą część wody i osuszył bagniska. W 1941 roku, była to jednak głęboka rzeka, dosyć szeroka, z wartkim prądem, z powodzeniem napędzająca pobliski młyn.
Właśnie do owego młyna, właściciel jego, a mój pradziadek, pewnego jesiennego wieczora, wracał ze swoim znajomym z pobliskiej wsi, Kolonii Sielceckiej. Młyn ten znajdował się (i znajduje nadal) przy drodze do wsi Kobylniki, oddalonej od niego o ok. 600m. Droga prowadzi w większości wzdłóż pierwotnego koryta Nidzicy. Odległość z Kolonii Sieleckiej do młyna, w linii prostej wynosi około 2 km, klucząc polnymi drogami, około 3 km. Pradziadek z towarzyszem byli mniej więcej w połowie drogi, gdy nagle na pobliskich bagnach, w odległości może kilkuset metrów, zabłysnęły dwa silne światła. Przypominały reflektory samochodowe, więc mężczyźni przestraszyli się, że to nadjeżdzają Niemcy. Schowali się zatem wśród rosnących przy drodze krzewach i obserwowali zjawisko.
Tymczasem dwa "reflektory" z wolna ruszyły, kierując się mniej więcej w ich kierunku, w stronę drogi. Nie było słychać żadnego dźwięku silnika, nic, ponadto owe światła wydawały się "płynąć" nad łąkami. Gdy zbliżyły się do rzeki, pradziadek z przyjacielem ciekawi byli w którą stronę skręcą, czy w stronę młyna, czy w stronę Skalbmierza. Swiatła jednak nie skręciły, a dosłownie "przeszły nad rzeką", udając się w stronę okolicznych kamieniołomów, znanych wśród miejscowych jako Kamionka Sielecka, sąsiadujących z pobliską wsią Sielec Biskupi.
I wtedy stała się rzecz dziwna, bo światła zaczęły sunąć ruchem wahadłowym, wysuwając się na przód to jedno to drugie. Po jakimś czasie światła zanikły na terenie Kamionki. Przestraszeni mężczyżni wyszli z ukrycia i czym prędzej pobiegli do młyna. Tam dowiedzieli się, że mniej więcej w czasie ich obserwacji, mieszkańcy zauważyli niesamowite, jasne światło, jakby ktoś na okna nakierował z zewnątrz silny reflektor.
To w sumie tyle. Mógłbym jeszcze dodać, że ludzie nad okolicą obserwowali przeloty ognistych kul, i że przed wybuchem wojny, w 1939 roku, widziano w środku nocy efekt "płonącego horyzontu", ale nie chcę być nadto tendencyjny... ;-)
Trudno mi objąć umysłem co to było? UFO? Nieznane zjawisko atmosferyczne? Eksperymentlana broń niemiecka? Wybór pozostawiam Wam :-)
Z góry dziękuję za uwagę i pozdrawiam!!!
[...]
p.s.
Przesyłam również kilka objaśnionych zdjęć, które powninny zwizualizować miesce wydarzenia (w tym jedno dosyć dramatyczne), a także prowizoryczną mapkę.
Witam.
Chcę zapytać Waszą organizację o pewien incydent, który przydarzył mi się
kilkanaście lat temu.
Oto opis incydentu:
Była noc, jechałem samochodem przez las, na tylnym siedzeniu i patrzyłem
przez szybę na gwiazdy. Przez kilka sekund zobaczyłem wyraźnie na niebie
pomarańczowe światło (jasne, ale nie rażące w oczy, okrągłe, rozmiar
postarałem się oddać w załączonym obrazku), a wokół niego 3 symetrycznie
rozłożone białe światełka (podobne do najjaśniejszych gwiazd).
Pomarańczowe światło stało w miejscu, białe światełka powoli oddalałby się
od pomarańczowego.
Załączam narysowany przeze mnie obrazek, księżyc umieściłem dla oddania
wielkości świateł.
Interesuje mnie, czy poza moim przypadkiem, odnotowano podobne.
Pozdrawiam,
[...]
/poniższy opis dotarł na naszą pocztę 5 maja 2020/
Chciałbym opowiedzieć swoją historię o UFO.
Byłem świadkiem wielokrotnej obserwacji.
Mieszkam we wsi [...] koło Częstochowy.
Zdarzenia miały miejsce w lutym 2016 roku.
Słyszałem przekaz telepatyczny tuż przed
obserwacjami że w mojej wsi będą kosmici.
Pewnego wieczoru leżałem w łóżku w oknach nie było firanek. Zaobserowałem chaotycznie poruszającą się gwiazdę po niebie tuż nad moim domem. Obudziłem się w nocy o godzinie 4.30
Wyjrzałem za okno swojego pokoju przy zgaszonym świetle.
Za ogrodzeniem sąsiada za drzewami choinkowymi na pustym polu dostrzegłem dziwne światła wielkości reflektorów samochodowych ułożone poziomo w równej odległości. Miało to miejsce z soboty na niedzielę. Miejsce obserwacji to teren nierówny pagorkówaty porośnięty głównie chaszczami i drzewami samosiejkami
Kilka dni później poszedłem z rodzicami do kościoła.
Po mszy wybraliśmy się na cmentarz. Jak szliśmy aleją i uliczką
zobaczyłem za ogrodzeniem cmentarza dziwne światło wielkości lampy latarki unoszące się do góry które zgasło po czym zapaliły się dwa światła czerwone tej samej wielkości. Świadkami obserwacji są rodzice. W pobliżu cmentarza znajdują się lasy i tereny zielone.
Było to w trudnodostępnym miejscu gdzie nie ma wejścia od ulicy i strony cmentarza. Kilka dni później wyszedłem na spacer do sklepu wieczorem. Idąc ulicą widziałem pomarańczową kulę światła wielkości lampy ulicznej. Myślałem ze to chiński lampion.
Niestety kula zniknęła i pojawiła się po drugiej stronie ulicy w innym miejscu na podobnej wysokości . Wracałem kilka dni później z kościoła z ojcem. Idąc ulicą zaobserowaliśmy bardzo jasną gwiazdę wielkości satelity ISS wiszącą nieruchomo w powietrzu. Stanęliśmy i zaczęliśmy się przypatrywać obiektowi. Obiekt nieoczekiwanie zaczął się oddalać od miejsca obserwacji i zniknął wyłączając oświetlenie. Byłem pewnego dnia z rodzicami w kościele parafialnym. Był wieczór ciemno.
Wychodząc z kościoła dostrzegłem dziwny obiekt przypominający drona nadlatujący od strony cmentarza oraz pobliskiego lasu oświetlony czerwonym i zielonym światłem
Świadkami są rodzice którzy obserwowali całe to zdarzenie
Obiekt przeleciał dosłownie nad naszymi głowami i kościołem.
W czasie trwania tych obserwacji bardzo źle się czułem. Miałem paraliż senny. Wydawało mi się że jestem prześladowany przez dziwną postać z innego wymiaru która mnie dusiła i dotykała. Czułem podczas snu jak podnosi mi się kołdra i pościel. Miałem koszmary senne. Między innymi koszmar lub sen o kosmitach
Chciałbym poinformować że wszystko ustąpiło po ustaniu
zdarzeń i incydentów. Wyczuwalny był również specyficzny zapach
w powietrzu. Wietrzna pogoda. Warunki pogodowe. Pochmurno. Brak słońca. Temperatura dodatnia. Zamglenia i mgły.
Dostaliśmy ciekawy telefon od babci z Jeleniej Góry.
Opowiadała że widziała dziwny pas światła poruszający
się za oknem jej mieszkania w tym samym czasie.
Nie widziałem kosmitów. Tylko światła nocne.
Chciałbym tak bardzo zachować anonimowość.
Proszę zamieścić historię na stronie lub witrynie.
[...]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.