Dziś jest:
Czwartek, 7 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Witam, obserwacja UFO z ostatniej chwili, Głogów 4 lipca 2019, godzina ok. 12:50. Siedziałem z synem na placu zabaw, kiedy zauważyłem na czystym, bezchmurnym niebie jasną, prawie białą kulę lecącą wolno. W tle, o wiele wyżej nad nią, zauważyłem samolot, chyba pasażerski, trasy obu pojazdów (nie wiem czy kula była pojazdem) nie pokrywały się. Syn ma 9 lat, a kiedy mu powiedziałem, że ta kula była dziwna i jakby się zmieniała co kilka sekund - stwierdził, że on widział jakby czasem spłaszczała się jak duża bańka mydlana, czyli oboje widzieliśmy to samo. Obserwowaliśmy ją przez kilka minut, kiedy znikała w oddali w tle i była już niedostrzegalna gołym okiem. Zdjęć nie zrobiłem, ponieważ posiadam stary model telefonu Nokia i raczej z tej odległości nic by nie było widać.
A teraz najciekawsze, zauważcie jaki zbieg okoliczności: jadąc z drugim synem tego samego dnia, czyli dziś rano do przedszkola zapytałem, czemu nie patrzy w niebo i nie szuka ufo. Jakby na życzenie kilka godzin później miałem okazję osobiście obserwować niezidentyfikowany obiekt :)
Łukasz
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, July 04, 2019 6:51 PM
To: Nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Ufo nad szczecinem
Mieszkam na oś. Bukowym w dniu 27.06.2019 po godzinie 21.00 przeleciał 2 obiekty. Jeden obiekt sfilmowałem. Pozdrawiam
czytaj dalej
Droga Redakcjo, Od 13 lat pracuję na nocki w domu opieki dla starszych ludzi. Śmierć nie jest mi obca- pożegnałam setki cudownych osobowości i wiele razy trzymałam ich za rękę aż do ostatniego oddechu.
Nikt mi dziś nie powie, że duchy nie istnieją, choć szanuję poglądy ludzi, którzy czegoś takiego nie przeżyli i w to nie wierzą.
Podam poniżej tylko niektóre przykłady z moich spotkań z duchami:
1). Siedzimy ze współpracownikami w środku nocy w salonie, drzwi są otwarte do dużej recepcji. Jest cicho, każdy coś je. Nagle słyszymy zbliżające się w naszym kierunku dość szybkie, damskie kroki (w recepcji są kafelki). Kroki ucichły zaraz przy wejściu do salonu. W tym samym momencie, jedna z koleżanek wychyliła się, spojrzała w ten punkt nie widząc nikogo, więc wszystkie wyszłyśmy do recepcji, nie znajdując tam nikogo. Nikt nie miałby szansy wycofać się w tak krótkim czasie.
2). Godzina 23.00, robię obchód w jednej części budynku, w korytarzach półmrok, większość świateł powyłączanych. Zbliżam się do pokoju starszego pana. Drzwi powoli się przede mną otwierają, ale tylko do pewnego momentu, klamka sama przekręca się kilka razy w górę i w dół. Wchodzę do środka z uśmiechem na twarzy myśląc, że pan stoi za drzwiami ale zamiast tego, znajduję go śpiącego w łóżku. Było to jedno z najgorszych przeżyć. Niestety te rzeczy mnie zarówno fascynują jak i przerażają.
3).Kilka lat później w tym samym pokoju mieszka już inna osoba. Około 12-1 w nocy pani mnie wzywa i kłóci się ze mną, że chce wyjść na dwór na papierosa, na co ze względu na bezpieczeństwo nie mogę jej pozwolić. Próbuję się wycofać ale jeszcze wysłuchuję jej epitetów w drzwiach. Nagle słyszę, że za moimi plecami ktoś przechodzi przez korytarzyk, w stronę drzwi prowadzących na inne piętro. Słychać wyraźnie ocieranie się materiału od spodni- tak jak noga o nogę, gdy ktoś ma nadwagę. Nie od razu odwracam głowę, bo mi nie przychodzi na myśl, że to mógłby być duch. Dopiero po chwili spoglądam, bo nie słyszę żeby ktoś otwierał drzwi, które zresztą mają kod i cyferki zawsze głośno piszczą, gdy się je naciska. Niestety, nie ma tam nikogo.
4). Jestem rano sama na najwyższym piętrze, gdzie jest tylko kilka pokoików. Wchodzę do komunalnej łazienki, bo słyszę, że woda leje się do wanny. Zakręcam kurek, w łazience unosi się para. Trochę mnie ta sytuacja dziwi, bo na tym piętrze są tylko osoby bardzo chore, leżące w łóżkach. Wychodzę z łazienki, czekam na windę i znowu słyszę tą wodę. Wchodzę, zakręcam ponownie kurek. Wiem, że przecież potrzeba ludzkiej ręki żeby kurek odkręcić i czuję się nieswojo. Około pół godziny później spotykam już na innym piętrze osobę z pralni, która mi mówi:" Właśnie roznosiłem ubrania po pokojach na górze i wstąpiłem zakręcić wodę w łazience, bo się lała do wanny".
Większość umierających nie potrafi się już z nami komunikować, ale pamiętam kilka przypadków, gdzie ludzie na łożu śmierci wyciągali ramiona do swych nieżyjących od dawna rodziców, małżonków i przemawiali do nich, dziwiąc się, że my ich nie widzimy. Są to bardzo rzadkie przypadki. Pamiętam też kobietę, która z szerokim uśmiechem i zafascynowaniem rozglądała się po swym pokoju kilka godzin przed śmiercią. Nie mogła już wtedy mówić, więc nie wiem co lub kogo widziała, ale definitywnie nie była zainteresowana moją obecnością. Całą jej uwagę pochłaniało to "coś".
Jestem przekonana, że umierający widzą o wiele więcej tego drugiego świata, niż tego, z którego powoli się już wycofują. Głęboko wierzę także, że nie idziemy tam sami. Przychodzą po nas inni zmarli, których kochaliśmy. Zmarli też przychodzą często pożegnać się z żywymi, ale to już inna historia.
Serdecznie pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Dziękujemy za te piękne relacje - bardzo wzbogacą nasze archiwum. Temat "widzenia duchów" przed śmiercią fizyczną pojawiał się już w naszym serwisie. Warto przy tej okazji przypomnieć bardzo ciekawy odcinek serii "Doświadczyć Niezwykłego" pod tytułem "Nawiedzone Szpitale".
czytaj dalej
[...] Droga Fundacjo i wszyscy czytelnicy strony FN! Do napisania mojego listu zbierałam się od bardzo dawna…
Te wszystkie artykuły, które czytam na Waszej stronie „zmobilizowały” mnie w końcu do napisania. Pragnę opowiedzieć Wam historię, która miał miejsce ponad 12 lat temu, której świadkami poza mną była znaczna część mojej rodziny. Poza tym pragnę przytoczyć tu opis moich doświadczeń, przeżyć z lat jeszcze wcześniejszych, lat mojego dzieciństwa.
Pochodzę ze Zgierza, miasta sąsiadującego z Łodzią, miasta, które, jak się okazuje, nie raz było odwiedzane przez trudnych do zidentyfikowania przybyszów . Gdy byłam małą dziewczynką, może 5-6-letnią miałam dziwne „sny”, w których odwiedzały mnie postacie, teraz patrząc z perspektywy czasu nazwę je „bajkowymi”- dziwne „smoki”.
Pamiętam pewne zdarzenie, gdy po którymś z kolei moim „śnie” napisałam list do „moich przyjaciół” i przed snem położyłam go na zewnętrznym parapecie, wiedząc, że „oni” go odczytają. Pamiętam tę sytuację jak dziś, gdy mama zapytała mnie, do kogo piszę (w bardzo wczesnym wieku opanowałam umiejętność pisania), a ja jej opowiedziałam o moich „nocnych spotkaniach z przyjaciółmi”. Wydaję mi się, że u mamy malowało się na twarzy zaskoczenie, ale chyba odebrała to jako przejaw dziecięcej fantazji…
W każdym razie obraz tamtych wydarzeń pozostał bardzo żywo zapisany w mej pamięci. Kilka lat później, gdy byłam nastolatką, wpadła mi w ręce książka Johannesa Fiebaga „Kontakt. Uprowadzenia do UFO w Niemczech, Austrii i Szwajcarii” z biblioteki Ericha von Dänikena. W niej przeczytałam o zjawiskach takich jak bedroom visitor czy screen memories, historie ludzi, którzy doświadczyli niesamowitych przeżyć…
Natrafiłam na opis przeżyć pewnego chłopca, który też widział „w snach bajkowe postacie”, a później, podczas regresji hipnotycznych okazało się, że miały miejsce uprowadzenia do UFO. Był moment, że gdy bardzo interesowałam się tematyką UFO, chciałam i na sobie wypróbować regresję, ale pewien lęk, który zagościł we mnie, może lęk przed prawdą, sprawił, że pozostawiłam tą sprawę nie do końca wyjaśnioną.
A wracając do wydarzeń sprzed lat- miało miejsce zdarzenie, które na zawsze ugruntowało we mnie świadomość tego, że nie jesteśmy sami i że odwiedzają nas pozaziemscy goście .
Zdarzenie miało miejsce dokładnie dnia 7 lipca 1997 roku, w moim mieście. Jak na załączonych zdjęciach widać, zaobserwowany obiekt „latał” w okolicy kościoła, który znajduje się w centrum miasta, a którego szczyt widzę dokładnie z mojego balkonu. Dochodziłam godzina 23-cia, upalna noc wyciągnęła mnie na balkon. Jak zawsze patrzę w różne strony, tak i wtedy spojrzałam w stronę kościoła , na zachód i wtedy tuż obok kościoła zobaczyłam „ten obiekt”. Przyleciał jakby zza kościoła, ale skąd dokładnie- nie wiem. Po moim „ o Boże, co TO jest?” na balkon wbiegły moja siostra, mama i babcia i we cztery przez ok. 5 minut, nie mówiąc nic, obserwowałyśmy tor lotu tego obiektu. Obiekt przypominał „okrzemkę”(mając w pamięci lekcje biologii tak właśnie skojarzył mi się kształt tego obiektu z tym jednokomórkowym glonem). Przez nas widziany, był takiej mniej więcej wielkości, jak go narysowałam na załączonych ilustracjach; nie jestem jednak w stanie stwierdzić, w jakiej odległości od kościoła się on znajdował i czy wydawał jakieś dźwięki, nie wiem też gdzie później odleciał, poza tym, że za kościół, tam skąd wydaje mi się przyleciał. Po prostu –przyleciał, wykonał parę manewrów i odleciał zostawiając nas zaskoczone.
Niezmiernie ubolewam, że nie miałam wówczas pod ręką aparatu fotograficznego, nie mówiąc już o kamerze, by móc zarejestrować to niesamowite zdarzenie i mieć namacalny dowód na jego prawdziwość…
Dziś owe zdarzenie mogą potwierdzić jedynie moja mama i siostra.
Aby łatwiej było przyjąć każdemu czytelnikowi moje „przeżycie”, w tym momencie mogłam tylko sfotografować widok kościoła, i dzięki „Paint’owi” dorysować ów obiekt, a dzięki ponumerowaniu kolejnych ilustracji i oczytaniu ich w niżej przedstawionym porządku, każdy będzie mógł zobaczyć tor lotu i manewry wykonywane przez obiekt :
1-2-3-2-3-2-3-2-4-5-4-5-4-5-4-2-1
( gdzie 1-obiekt pojawił się; 2 i 3 –pulsując żółto - pomarańczowym światłem, zdawał się maleć i rosnąć, co odebrałam jako oddalanie się i przybliżanie;4- następnie przeleciał z drugiej strony wieży i tam wykonywał ruchy „przechylania się” pod pewnym kątem, w tę i z powrotem -5; następnie powrócił do pozycji z ilustracji nr 2 i po chwili zniknął-odleciał -1 )
Mam nadzieję, że dobrze to wytłumaczyłam i dla nikogo nie będzie problemem odczytanie całości mego listu.
Wracając do owej chwili, pamiętam jak moja mama powiedziała- „To pewnie UFO, lubi tu przylatywać ?…” i wtedy opowiedziała mi swoją historię, jak będąc nastolatką (tj. ok. roku 1980 ) widziała w okolicy zakładów „Boruta” (nie tak daleko zresztą od kościoła ), kilka „dziwnych”, podobnych do TEGO obiektów. Owe zdarzenie zachowała w pamięci, z nikim się nim nie dzieląc, do momentu, gdy właśnie około roku 1997 , gdy w całym województwie łódzkim głośno się zrobiło o „odwiedzinach UFO”, i wówczas , będąc na jakimś spotkaniu wśród znajomych, gdy jeden z jego uczestników powiedział: „ A ja widziałem będąc młodym chłopakiem dziwne obiekty koło „Boruty”…” odżyło w Niej to wspomnienie; wtedy, po ustaleniu bliższej daty, okazało się, że moja mama i owy mężczyzna mogli widzieć te same obiekty!
Hmmm… teraz nie mam co do tego wątpliwości- nie jesteśmy sami, a coraz częściej, coraz więcej osób ma do czynienia z jakimiś obserwacjami, czy to w postaci świateł na niebie, czy poprzez niewytłumaczalne sny, może owi przybysze kontaktują się z nami. Czy będąc małą dziewczynką mogłam doświadczyć bliskiego spotkania –nie wiem i na ten czas nie chcę wiedzieć, może to jakiś strach przed nieznanym, może jeszcze nie jestem gotowa na to co pewnie za jakiś czas stanie się ogólnie wiadomym. Staram się zachować spokój i patrząc w niebo myślę sobie „Byśmy tylko nie pożałowali tej ZNAJOMOŚCI…”
Pozdrawiam wszystkich patrzących w niebo. Zarówno wierzących, jak i niewierzących .
Irmina
Witam
Chciałbym podzielić się z Fundacją historią moją i mojego kolegi.
W październiku 2010 roku wraz z moim kolegą zatrzymaliśmy się przy jego domu samochodem marki Ford Focus(combi) przy jego domu na papierosa. Okolica w ktorej mieszka moj kolega to dzielnica willowa domy jednorodzinne są tutaj w dosc dalekich odstępach, na mało zaludnionym terenie.
W trakcie naszej nocnej rozmowy byłem świadkiem bardzo dziwnego zdarzenia, ktore wyjaśniłem z moim kolegą dopiero po kilku dniach od zdarzenia...
Ja siedziałem na fotelu kierowcy a moj kolega na fotelu pasażera, paliliśmy papierosa rozmawialiśmy na luźny temat oba boczne okna z przodu mieliśmy otwarte.
W pewnej chwili poczułem "kogoś" blisko samochodu, wyczułem obecność kogoś i instynktownie spojrzałem w lewe boczne lusterko.
I w tej chwili zaczyna się historia.Normalnie byłbym sam przed sobą byłbym pewny że nic i nikogo niezobaczę w tym przypadku było inaczej
Na ułamek sekundy w lewym bocznym lusterku zobaczyłem tak mi się wydaje postać humanoidalną.
Była ubrana na czarno tak jakby w czarny kombinezon, ok 100cm - 120cm
Mała chuda czarna postac krutkie ręce i nogi głowa naturalnych rozmiarów dla "postaci" tej wielkości. Postać poruszała się jakby biegiem bardzo szybkim zwinnym wręcz nienaturalnie "lekkim"
Ludzika widziałem tylko przed ułamek sekundy w ostatniej fazie"biegu" tuż przed skryciem się za tyłem samochodu.Widziałem Go w "biegu"
Całą historię potraktował bym jako przewidzenie ale...kilka wydarzeń nie daje mi spokoju.
1.w chwili gdy zobaczyłem to coś w lusterku i odwrociłem głowę w stronę mojego kolegi zauwazyłem ze On wyglada na mocno zamyslonego a po chwili twarz znowu zmieniła mu się i wyglądał normalnie
2.ZAZNACZAM ŻE NIEROZMAWIALIŚMY O TYM WYDARZENIU TEJ NOCY NAWET JEDNYM SŁOWEM.
3.po kilku dniach gdy znowu spotkałem się z tym kolegą zapytałem się go w prost czy tamtego wieczoru widział poczuł cos dziwnego. Obawiałem się że wyjdę na głupka ale moj kolega powiedział ze tak ze poczuł i usłyszał jakis ruch niedaleko samochodu.
Gdyby Fundacja była zainteresowana wiekszą iloscią szczegułów chętnie opowiam naszą historię
[...]
czytaj dalej
Do listy miejsc nawiedzonych dopisaliśmy las Krężel pod Kazimierzem Biskupim. Sprawę zgłosił czytelnik serwisu w e-mailu. Na miejscu masowego mordu sprzed 70 lat znajduje się, postawiony w 1980 roku, pomnik i trzy nagrobki. Według relacji czytelnika świadkowie opisywali, że nagle słyszeli przeraźliwy krzyk dobiegający "zewsząd, bez wyraźnego źródła". Cała historia bardzo mocno ich wystraszyła.
Do lasu Krężel, w miejsce największej tragedii, jaka wydarzyła się na konińskiej ziemi, bardzo trudno jest dojechać. Nie ma żadnych oznaczeń drogowych, poza jedną tablicą, pokazującą miejsce, gdzie z asfaltowej szosy trzeba zjechać do lasu.
Wydarzyła się tam potworna tragedia. W lesie Krężel pod Kazimierzem Biskupim Niemcy zgładzili około 3000 mieszkańców powiatów konińskiego i słupeckiego pochodzenia żydowskiego, głównie z getta w Zagórowie, choć – jak można przeczytać w artykule Piotra Rybczyńskiego na ten temat – ze względu na niepełne i fragmentaryczne dane rekonstrukcja przebiegu akcji eksterminacyjnej ma częściowo charakter hipotetyczny. Nie sposób też określić, skąd konkretnie pochodziły ofiary zagłady, ponieważ Niemcy rozwozili żydowskich mieszkańców Konina i pozostałych miejscowości do różnych gett. Mieczysław Sękiewicz, który był naocznym świadkiem straszliwej egzekucji, napisał że rozpoznał wśród ofiar „jednego krawca i jednego sklepikarza z Konina”.
Zeznanie Mieczysława Sękiewicza, który razem z około 30 innymi Polakami został przez Niemców przymuszony do zbierania rzeczy i kosztowności, pozostawionych tam przez Żydów, to jeden z najbardziej wstrząsających dokumentów Zagłady. Tym bardziej że dotknęła naszych współmieszkańców, między innymi z Goliny, Kleczewa, Konina, Rychwała, Słupcy i Sompolna.
Mniej więcej miesiąc wcześniej w lasach pod Rudzicą zgładzono około 1500 Żydów z gett w Grodźcu i Rzgowie, w większości – jak się zdaje – mieszkańców Konina. Obie akcje eksterminacyjne przeprowadzono, zanim w Chełmnie nad Nerem powstał obóz natychmiastowej zagłady i obie przeprowadził ten sam oddział specjalny Sonderkommando Lange, który później organizował obóz w Chełmnie. Wszystko wskazuje na to, że w lasach kazimierskich testowano różne metody zabijania, szukając najbardziej wydajnej.
Przytoczmy tu fragmenty zeznań, jakie pół roku po zakończeniu wojny złożył Mieczysław Sękiewicz z Konina, który razem z około 30 innymi osobami został zmuszony przez Niemców do zakopywania ofiar:
/UWAGA, OPIS JEST DRASTYCZNY!/
[...] Zaprowadzono nas na polanę (...). Polana ta nie była tak zarośnięta jak dzisiaj. (...) W poprzek polany były wykopane dwa doły. Pierwszy bliżej duktu miał długości około 8 metrów, szerokości 6 m i głębokości z górą na jakieś 2 metry. Prawie równolegle do niego, na drugim końcu polany, przez całą jej szerokość, był wykopany drugi dół tej samej głębokości, szerokości na 6 metrów, a długi na 15 metrów, pomiędzy tymi rowami była przestrzeń wolna. (...) Naokoło polany, z wyjątkiem krańca od strony skrzyżowania duktów, stały i siedziały gromady Żydów.
Ilości ich określić nie umiem, gdyż stali między drzewami. (...) W tłumie tym były kobiety, mężczyźni i dzieci, matki z dziećmi na rękach. Między nimi poznałem jednego krawca i jednego sklepikarza z Konina. Dukty, polana i las dookoła roiły się od Niemców z Gestapo. (...)
Na dnie większego rowu widziałem warstwę grud niegaszonego wapna. Jakiej grubości była ta warstwa, tego nie wiem. W mniejszej mogile wapna nie było, Niemcy uprzedzili nas, że las jest otoczony przez nich i pilnowany i jeśli będziemy uciekać, dostaniemy kulę w łeb. Wówczas kazali Niemcy rozbierać się zebranym Żydom. Najpierw tym, którzy stali obok rowu dużego. Wtedy kazali nagim wchodzić między oba doły i wskakiwać do większego dołu. Jedne matki wskakiwały trzymając dzieci, inne rzucały dzieci do rowu same, jeszcze inne odrzucały dzieci osobno do dołu i wskakiwały osobno.
Niektóre czołgały się u nóg Niemców, całując ich buty, kolby karabinów itp. Nam kazano chodzić pomiędzy Żydami stojącymi obok mogił i zbierać porozrzucane ubranie i obuwie. Widziałem sceny jak Niemcy podchodzili do miejsc, w których myśmy składali na kupki zegarki, pierścionki i w ogóle wszelką biżuterię, rozkradali stamtąd garściami te rzeczy napychając sobie nimi kieszenie. Widząc to, niektórzy z nas i ja z nimi trzęsąc się ze strachu, przestaliśmy składać cenne przedmioty na gromadki, lecz zegarki i pierścionki rzucaliśmy umyślnie dalej w las.
W pewnym momencie Niemcy kazali zaprzestać dalej rozbierać się Żydom, gdyż dół był już pełen. Widać w nim było tylko z góry gęsto stłoczone głowy. Ci z Żydów, którzy się pośpieszyli i już byli rozebrani, byli brutalnie wrzucani przez gestapowców do dołu na głowy tym, co tam byli wtłoczeni. (...) Nadjechało auto ciężarowe od strony szosy i zatrzymało się przy dukcie na polanie. Na aucie zauważyłem cztery zbiorniki.
Następnie Niemcy ustawili pompę, połączyli ją wężem z jednym ze zbiorników, a dwóch z nich przeciągnęło wąż do dużego dołu. Pompę puścili w ruch i tych dwóch Niemców trzymających węże zaczęło polewać Żydów stłoczonych w dużym dole. Myślę, że to była woda, tak wyglądała, lecz na pewno nie wiem. W miarę pompowania przekładano węże do pozostałych zbiorników. Wskutek lasowania się wapna ci ludzie zaczęli się żywcem w dole gotować, powstał taki straszny, przerażający krzyk, że my którzy siedzieliśmy przy ubraniach, darliśmy te szmaty i wtykali sobie w uszy.
Do krzyku gotujących się w dole ludzi dołączył niesamowity krzyk i lament Żydów, którzy czekali na swoje stracenie. To trwało może dwie godziny, pewno i dłużej (...).
Na drugi dzień rano Niemcy kazali nam zakopywać duży dół ziemią. Ugotowana żywcem masa ludzka, która w nim była, jakby się uległa i opuściła ku dołowi. Ciała były tak stłoczone, że nadal wciąż trzymały się zwłoki jakby w pozycji stojącej, tylko głowy były poprzechylane na wszystkie strony. Dół zasypaliśmy niedokładnie, sterczały z niego jeszcze ręce niektórych trupów, jak przerwano nam zasypywanie, dlatego, że nadjeżdżać zaczęły samochody ciężarowe i na te samochody kazano nam rzucać rozkradzione, posegregowane rzeczy (...). Już po południu zajeżdżał kilkakrotnie na polanę samochód w rodzaju dużej karetki pogotowia – ciemnoszary, otwierany z tyłu, i z wnętrza jego po otwarciu drzwi wysypywały się trupy ludzkie mężczyzn i kobiet, dzieci – również Żydów.
To szare auto obracało przy mnie trzy razy, w odstępach może godzinnych. Czy zajeżdżało jeszcze, gdy mnie zabrano z polany, nie wiem. Trupy wysypujące się z tego auta były poszczepiane ze sobą jakby w konwulsyjnych uściskach, wykrzywionych pozycjach, z poogryzanymi nieraz twarzami. Widziałem jak jeden wpił się drugiemu zębami w szczękę, inni mieli poobgryzane nosy lub palce. Dużo wśród nich konwulsyjnie trzymało się za ręce, widocznie stanowili rodzinę. Te zwłoki Niemcy kazali nam siłą rozrywać, a gdy się to nie udawało, rozrąbywać, odcinając ręce, nogi i inne części. Następnie musieliśmy układać te trupy w mniejszym rowie na polanie, warstwami, ciasno obok siebie, na przemian głowami raz w jedną, raz w drugą stronę. Odrąbane członki kazano nam utykać między ciałami. Przy mnie nałożono trzy takie warstwy, a jedno auto było jeszcze nie rozładowane. (...)
Zwłoki przywożone w szarym aucie to były ciała ludzi zagazowanych. Z wnętrza auta i z ubrań czuć było gaz. Podobno w niektórych samochodach znajdowały się zwłoki ludzi zabijanych poprzez podłączanie pod prąd. U dopuszczających się tych okropieństw Niemców widać było chorobliwe poczucie wyższości i pogardę dla mordowanych przez nich ludzi.
Przypominam sobie jeszcze z polany jak jeden z Niemców wziął małe dziecko z rąk matki i roztrzaskał na jej oczach jego główkę o brzeg auta, a gdy matka krzyczała, cisnął w nią główką tego dziecka tak, że mózg zalepił jej usta. Następnie wziął coś jakby wapno lub gips z auta i tym zamazał jej usta. W ten sam sposób postępowano z innymi kobietami, które mocno krzyczały. Widziałem jak jeden z Niemców chwycił młodą, ładną dziewczynę, związał jej ręce w tył, przedtem zdarłszy z niej suknię w ogóle bieliznę i za te ręce powiesił na drzewie, następnie nożem tzw. fińskim pociął jej prawą pierś na plasterki, potem rozciął jej brzuch i grzebał w jej wnętrznościach.
Dziewczyna ta skonała na drzewie z wnętrznościami wydostającymi się na zewnątrz.
Żródło: Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma w Warszawie Pod koniec wojny w celu próby zatarcia śladów na rozkaz Niemców część zwłok odkopano i spalono. Śladów i pamięci o tej przerażającej zbrodni nie dało się jednak wymazać.
Dokonując tych przerażających zbrodni Niemcy w bestialski sposób zamordowali według różnych szacunków prawdopodobnie około 8000 ludzi z powiatów konińskiego i słupeckiego. Wszystkim kierował niemiecki dowódca Sonderkommando – Herbert Lange podlegający dowódcy SS z Warthegau, Wilhelmowi Koppe.
W latach 80-tych w miejscu tortur, egzekucji i masowych grobów odsłonięto pomnik postawiony przez mieszkańców Konina.
W tej sprawie dostaliśmy e-mail:
From: [...]
Sent: Wednesday, June 19, 2019 7:37 PM
To: FN
Subject: Tajemniczy "Las Krążel" i inne ciekawe miejsca
Witam
Pisaliście w tym roku, że zainteresowało Was tajemnicze miejsce o nazwie Las Krążel, który znajduje się we Wschodniej Wielkopolsce, na północ od Konina, między miejscowościami Kleczew i Kazimierz Biskupi. Kiedyś, gdy dowiedziałem się o tym lesie zebrałem podstawowe materiały na ten temat. Było wówczas dostępnych kilka bardzo podobnych do siebie artykułów zawierających fragmenty wywiadu z pewnym starszym panem, który był naocznym świadkiem przerażających wydarzeń mających miejsce w Lesie Krążel. Nie wiem czy szukaliście jakichś informacji na ten temat i czy znacie ten wywiad, dlatego postanowiłem wysłać Wam w załączniku do tego maila ciekawy artykuł (jako plik PDF).
Mieszkam w małym mieście powiatowym o nazwie SŁUPCA, które znajduje się przy autostradzie A2 i głównej linii kolejowej Warszawa-Poznań-Berlin. Jest to teren byłego woj. konińskiego. W bliskiej okolicy mojego miejsca zamieszkania można znaleźć sporo ciekawych miejsc jeżeli chodzi o badanie zjawisk niewyjaśnionych, m.in.:
- wspomniany wcześniej Las Krążel
- podobny do niego pod względem dramatycznych wydarzeń las koło wsi Rudzica na północno-wschodnich obrzeżach Konina
- Puszcza Bieniszewska (Kazimierska) z zamkniętym klasztorem kamedułów pustelników i znajdującą się niedaleko klasztoru tajemniczą studnią, z której powstaniem wiąże się ciekawa legenda a woda w niej się znajdująca ma podobno szczególne właściwości
- słynne wśród UFO-logów na całym świecie Wylatowo
- Las Grąbliński koło Lichenia Starego, w którym można oglądać kamień z odciśniętymi w nim stopami (według tradycji katolickiej stopy te zostały odciśnięte podczas jednego z objawień maryjnych w tymże lesie)
- las położony na terenie zwanym Pagórki Złotogórskie pod Koninem, który kilka lat temu został przecięty autostradą A2 i zaczęły się wówczas dziać tam dziwne rzeczy, m.in. duchy i zjawy przechodzące nocami przez autostradę lub stojące na jej poboczach
- Jednostka Wojskowa w Powidzu z Bazą Lotnictwa Transportowego, w okolicach której widywane były obiekty UFO (obecnie stacjonuje w niej wojsko amerykańskie, rozpoczyna się budowa jednego z największych magazynów broni w Europie i rozważana jest tu lokalizacja planowanego Fortu Trump)
Pozdrawiam
Marcin
czytaj dalej
Witam Kapitana, Załogę oraz Wszystkich którzy zechcą przeczytać. Miałem 12 lat był rok 1978. Późna jesień, ale były jeszcze zeschłe liście na drzewach. Mieszkaliśmy w domu jednorodzinnym piętrowym na wsi w woj. lubelskim w pobliżu Kazimierza Dolnego.
Było już ciemno, wyszedłem w jakimś celu na schody zewnętrzne, które prowadziły z piętra na podwórko posesji. Od razu spostrzegłem dwa snopy światła świecące niemal pionowo w górę. Znajdowały się one w lesie na zboczu góry w odległości ok. 600 metrów. Wiedziałem że w tej okolicy biegnie bardzo stroma droga gruntowa, więc pomyślałem że jakiś ciągnik rolniczy coś tam ciągnie pod górę i te światła taki efekt dają. Patrzyłem przez chwile i coś mi nie pasowało, te snopy światła były nieruchome, dziwnie równe i równoległe. Nie były jakoś specjalnie intensywne, ale takie jak samochodu osobowego w tamtych latach, jednak nie rozproszone, uporządkowane, nie spotykane. Zastanawiałem się czy coś świeci z dołu do góry, czy z góry na dół, las nie był rozświetlony a i w górze nie było widać żadnego źródła tych świateł. Takie dwie równoległe niemal pionowe kolumny białego światła, zaczynające się gdzieś na wierzchołkach drzew w lesie a kończące gdzieś pod chmurami, ale nie rozświetlające chmur, gwiazd wtedy nie widziałem powietrze było ostre, zimne przejrzyste. W okolicy było słychać poszczekujące psy i przejeżdżające sporadycznie samochody.
Po kilku minutach obserwacji wbiegłem do domu po mamę i siostrę, żeby zobaczyły te światła ale były zajęte przymierzaniem jakiejś sukienki którą mama szyła dla siostry i nie dały się namówić. Pobiegłem więc sam dalej obserwować, wyszedłem na schody, świateł już nie było. Jednak z góry jak by z nieba dobiegał wyraźny szum, jak by gdzieś tam wysoko w górze szumiał las. Tak monotonnie jednostajnie, słuchałem tego szumu i rozglądałem się po niebie szukając jego pochodzenia. Było lekkie zachmurzenie gdzieniegdzie prześwitywały gwiazdy, bezwietrzne, ostre, zimne powietrze dawało mi się we znaki. W pewnym momencie, dobiegł z nieba na tle tego szumu wyraźny dźwięk, skojarzył mi się wtedy ze zgrzytem jakiejś ogromnej metalowej bramy z nienasmarowanymi zawiasami, taki zgrzyt o niskim chrapliwym tonie trącego metalu, słyszany z dużej odległości. Wyraźnie dobiegał z nieba trwał 2-3 sekundy, szum było nadal słychać i może po 5-6 sekundach znów ten zgrzyt taki sam, słychać że potężny silny, ale gdzieś w górze, daleko. Te dźwięki powtarzały się przez dobre 5 minut, w nieregularnych odstępach czasu i nie były identyczne były podobnie brzmiące na tle tego szumu. Wywoływały niepokój. Nie potrafiłem wtedy zlokalizować ich pochodzenia, dochodziły z góry.
Wtedy jako 12 letni chłopak tłumaczyłem sobie to w ten sposób, że w oddalonych w prostej linii ok. 20 km zakładach azotowych w Puławach, są prowadzone jakieś prace związane z przemieszczaniem jakiejś ogromnej konstrukcji stalowej, jakiejś zasuwy? I te dźwięki jakoś odbijają się od górnych warstw atmosfery, bo jest to daleko i dlatego słychać je z góry, a nie z tamtego kierunku.
Cała moja teoria pochodzenia tych dźwięków została obalona kiedy to, chyba 2011 roku w wiadomościach Polsatu zaprezentowano nagrania z różnych krajów podobnych dźwięków jakie ja słyszałem jesienią 1978 roku. Teraz w sieci jest tych nagrań mnóstwo, pewnie nie wszystkie są prawdziwe choć, znalazłem na Y.T. takie z Rosji które brzmią niemal identycznie.
Zastanawiam się czy widziane światła miały jakiś związek z tymi dźwiękami.
Pozdrawiam wszystkich.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam, ostatnio raz na jakiś czas przeglądam strone Fundacji Nautilus. Generalnie to jestem niedowiarkiem i nie wierze w różne dziwne rzeczy. Ale kiedy samemu się coś doświadcza jest już inaczej. Piszę w sprawie nagłych wizji dotyczących bliskiej przyszłości. Nie mam żadnych wizji na jawie ale czasem śnią mi się rzeczy, które dzieją się w niedalekiej przyszłości. Np. Ostatnio śniło mi się, że chodzę po swoim pokoju i patrze na sufit bo kapie z niego woda.
Sen był dość krótki w sumie tylko to zapamiętałem, ale był bardzo realistyczny. Dwa dni po tym śnie sąsiadce z góry popsuła się pralka i u mnie w mieszkaniu został zalany sufit w łazience i na przedpokoju. Gdy patrzyłem na to od razu przypomniał mi się ten sen. Dziwnie się poczułem. Tak jakbym już to przeżył, albo brał udział w czymś zaplanowanym na co nie mogę mieć wpływu. Wcześniej też przed niektórymi zdarzeniami miałem sny, które się potwierdziły, ale zazwyczaj nie są to miłe rzeczy. Raz śniło mi się, że jestem w nocy w swoim mieście, uciekam przed kimś ale ta osoba mnie dogoniła i zostałem pobity jakąś pałką (coś w tym stylu). Następnej nocy naprawdę zostałem pobity, co prawda nie w swoim mieście i nie pałką ale bolało. Zastanawiam się co powoduje to, że jedne rzeczy mi się śnią a drugie nie. Czy to jest jakis "system ostrzegawczy" nie wiem.
Jestem ciekaw też czy takie rzeczy mogą być dziedziczne. Jak byłem młodszy nie miałem takich snów w ogóle, no albo je ignorowałem. I może to się wydać śmieszne ale jak miałem złe oceny to mojej mamie się śniło, że mam problemy w nauce. Mojej siostrze też czasem zdarza się mieć podobne sny. Ona czasem mówi, że śni jej się wyrwany ząb (coś w tym stylu) i wg niej oznacza to, że ktoś umrze. Ja w to nie wierze, twierdze że to zabobony, ale chyba z 3 razy się sprawdziło i choć to nie były osoby z rodziny, to znane i siostrze i mi to zmarły lub zginęły w niedługim czasie od snu z zębem.
Dziwne jest to wszystko dla mnie. Kiedyś słyszałem taką opinię, że sen powstaje na zasadzie uporzadkowania wszystkich informacji w naszym mózgu. Niektóre, niepotrzebne informacje podczas spania są usuwane i ma się tak jakby przebłyski jakichś zdarzeń. Ale skąd wtedy biorą się sny dotyczące tego co będzie?
Po takich snach, a szczególnie o tym pobiciu, zastanawiam się na jakiej zasadzie to działa i czy kolejny sen się sprawdzi i stanie się coś podobnego czy to tylko jakaś fantazja.
Chciałbym poruszyć też temat, tzw. "orbsów". Kiedyś w internecie trafiłem przez przypadek na temat jakichś kul na zdjęciach. I nie wiadomo czy to kurz czy nie. Ale sam tez ostatnio zuważyłem na paru zdjęciach, że podobne kule są obok mnie. Byłem z kolegą na weekend w domku letniskowym, z nudów robiliśmy sobie zdjęcia żeby było się z czego później pośmiać. Na dwóch z kolei zdjęciach są widoczne te kule.
Nie przesyłam w mailu zdjęć bo nie szukam żadnej sensacji, bo sam nie wierze za bardzo, że to coś nadprzyrodzonego (choć coraz trudniej w to nie wierzyć), i poza tym na pewno Fundacja zasypana jest tego typu zdjęciami.
Bardziej interesuje mnie pierwszy temat, który poruszyłem. Nie jestem żadnym medium, ani nic z tych rzeczy, ale interesue mnie to, więc do Was napisałem, bo jesteście chyba jedyni, którzy zbierają podobne informacje od zwykłych ludzi.
Pozdrawiam i życzę załodze Nautilusa rozwiązania spraw, które wydają się niemożliwe do rozwiązania.
From: Sylwia [...]
Sent: [..]
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Krzyzyk
Witam,
Pisze do Was, poniewaz wydazylo sie cos dziwnego dzisiaj rano i chcialam sie dowiedziec czy slyszeliscie o czyms podobnym
Moj chlopak jest rosjaninem, mieszkamy w Brukselii. On chrztu nosi krzyzyk, poswiecony. Niestety, przez przypadek przerwalam mu lancuszek.
Dlatego na Boze Narodzenie kupilam mu nowy lancuszek (nie poswiecony). Dzis rano, krzyzyk lezal na poduszce, a lancuszek znajdowal sie nadal na szyji.
Sprawdzilismy lancuszek - nie byl nigdzie przerwany, "zaczepka" od krzyzyka byla nie naruszona. Nie ma zadnej mozliwosci aby krzyzyk spadl...
To bylo bardzo dziwne, wrecz niepokojace ...
Serdecznie pozdrawiam
Sylwia
czytaj dalej
Witam, Przytrafiło mi się ostatnio coś nie do końca do wyjasnienia. Trochę zaczęłam się obawiać, bać, dlatego do Państwa piszę. Jakiś czas temu miałam urodziny. Mieszkam z dwójką współlokatorów, którzy wstają wczęśnia rano do pracy, w każdym razie przede mną. Tego dnia spiąc lub będąc w półśnie czułam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju i wszedł na łóżko. Poczułam jak się do mnie przytula. Pomyślałam, że to współlokatorka i przyszła złożyć mi życzenia. Jednak udało mi się obudzić i odwrócić a tam nikogo nie było. Co więcej współlokatorzy jeszcze spali. Nie przestraszyłam się ani w tamtym momencie, ani później. Poszłam dalej spać, myśląc, ze coś mi się przyśniło.
Kilka dni temu porozmawiałam o tym ze znajomymi, stwierdzili, że mogła to nbyć zmora, która niby może nawiedzać osoby co jakiś czas. Przestraszyłam się tego. Nie wiem czy jest jakiś sposób, aby uniknąć kolejny raz takiej sytuacji? Albo czy jest możliwość, że ktoś zza światów chciał w dniu urodzin życzliwie przyjść?
Podreslę, że jestem osobą wierzącą, co prawda mam odmienne zdanie w niektórych kwestaich ale w Boga wierzę. Zaczęłam zastanawiać się nad sytuacją, która mi się przytrafiła. Kilka lat temu zmarł mój przyjaciel. Zawsze bałam sie duchów i przez pierwsze kilka dni po jego smierci mówiam do niego, że przecież mnie znai wie, że zawsze bałam się duchów, dlatego nie może mi tego zrobić i przyjść. Byłam w sumie spokojna, podświadomie wiedziałam, że nie przyjdzie. Jednak powiedziałam również, że może to zrobić jak będzie wiedział, że się go nie przestraszę. Wspominam go co jakiś czas i żałuję, że nie miałam okazji z nim porozmawiać, zwyczajnie chciałabym mieć okazję jeszcze go spotkać.Nie byłam przyjaciółką, która wystarczająco dbała o tę znajomość. Żyjemy w czasach, kiedy wszyscy są zabiegani i mnie też to dotknęło. Jest taka możliwość, że on wtedy mnie odwiedził? Po takim czasie?
Z innej strony, mam świadomość, że od jakiegoś czasu jestem oddalona od Boga. Z miesiąć przed urodzinami byłam w kościele i pomodliłam się, aby Bóg pomógł mi wrócić na właściwy tor wiary, aby wzmocniła sie ta więź. Wiadomo, takie sytuacje sprawiają, że zaczynamy mocniej wierzyć, interpretuje się, że powinno się poprawić. Może w ten sposób Bóg chciał mnie nawrócić?
Nie wiem jak to interpretować. Boję się, że kolejny raz mnie to spotka. Nie wiem co zrobić, aby temu zapobiec.
Z góry dziękuję za przeczytanie wiadomości i za jakaś odpowiedź.
Pozdrawiam,
[...]
[...]
Mam na imię Kamil i mam 18 lat. Czytając Wasze artykuły o tym co widzą małe dzieci, a czego nie widzą dorośli przypomniało mi się podobne zdarzenie z moim 6 letnim bratem. Jakieś 3 lata temu siedzieliśmy sobie z moim bratem i babcią u niej w domu, aż nagle mój brat się odezwał i mówi, że dzisiaj w nocy przyszedł do niego dziadek i z nim rozmawiał. Pomyśleliśmy, że może mu się to śniło ale on za chwilę mówi: "Babcia ale to ten dziadek od Ciebie przyszedł do mnie". No oboje zamarliśmy. Nikt nigdy nie wspominał mu o tym dziadku to po pierwsze, a po drugie nie żyje on od 9 lat więc sam ledwie go pamiętam. Wtedy właśnie babcia mi opowiedziała, że dziadek miał zawał w tym pokoju, w którym siedzieliśmy i, że ksiądz zaraz po śmierci dziadka powiedział babci aby wezwała egzorcystę ponieważ jego dusza będzie się błąkać po domu i trzeba ją wypędzić. Czy to możliwe aby tak naprawdę było i żeby mój brat widział jego duszę i z nią rozmawiał?
Pozdrawiam,
[...]. z Sosnowca.
From: [...]
Sent: [...]
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: dziwna wizyta nocna
Witam. Chciałabym opowiedzieć pewną historię która przydarzyła mi się z wtorku na środę w nocy. Otóż zatrzymałam się u swojej babci na noc u której miałam przyjemność mieszkać zaraz po ślubie z mężem. Urodziłam dziecko i w sumie zeszło nam u babci dwa lata a potem poszliśmy na swoje. Dodam też że mieszkałam w pokoju który wcześniej zamieszkiwał św. pamięci dziadek. Jednakże odwiedzał mnie jedynie we śnie nawet gdy już nie mieszkałam u babci. Dziadka więc wykluczam ( byłam z nim silnie związana i raczej nie chciałby mnie wystraszyć). Wracam do historii właściwej. Jak już wspomniałam zanocowałam u babci razem ze swoją 4 letnią już teraz córeczką w pokoju w którym wcześniej mieszkałam. O 4 nad ranem na pograniczu snu i jawy usłyszałam zachrypnięty głos dochodzący gdzieś znad mojej głowy "...Ale ona się zmienia ". Świadoma tego co usłyszałam zaczęłam krzyczeć i wzywać pomocy. Odmówiłam chyba całą litanię ze strachu. Nie wiem kto przyszedł nas odwiedzić. Muszę też przyznać że nie podchodzę do takich zjawisk sceptycznie bo już niejedno widziałam i słyszałam ale dziwię się że usłyszałam głos bo wcześniej nie miałam okazji. Chciałabym dowiedzieć się czy powinnam sie niepokoić? Proszę o odpowiedź. Pozdrawiam.
Jak wygląda taka sytuacja, kiedy mieszkańcy domu mają kontakt ze złymi energiami? Mamy w Archiwum FN kilka opisów świadków, ale mamy także Archiwum Wideo FN. I właśnie z tego archiwum jako odpowiedź na pytanie "czy jest powód do niepokoju" prezentujemy materiał wideo "Sabat Czarownic" ze znakomitej serii "Paranormal Witness".
czytaj dalej
[…] Witam. Jakieś może 5 lat temu miałem w krótkim odstępie czasu dwa sny które się powtórzyły. Były bardzo realne. W Szczecinie na jasnych błoniach stojąc w stronę urzędu miasta (zdjęcie nr. 1 tylko stałem po prawej stronie na trawie) widziałem biegnącego kolegę po ścieżce. Powiedziałem do niego K..... gdzie biegniesz? Ale nic mi nie odpowiedział, jakby mnie nie widział. Wbiegł po schodkach w dół do schronu którego... na dzień dzisiejszy w tym miejscu nie ma, a są 2 schodki w górę. Najbardziej jednak utkwiło mi w pamięci widok na urząd miasta i niebo w kolorze mocno pomarańczowym oraz coś czego nie potrafię wytłumaczyć sobie do dzisiaj tak jakby nagły koniec....
W Szczecinie tak czytałem jest podziemne miasto wybudowane już od czasu Szwedzkiego Potopu i pod jasnymi błoniami również są jakiejś podziemne korytarze i może ten kolega z czasów dzieciństwa wbiegł do jakiegoś podziemnego korytarza? Jeżeli chodzi o drugi sen to napiszę tylko że, w nim spoglądałem w kierunku w którym pokazaliście zdjęcie (zdjęcie dnia) ufo jakieś rok temu nad sklepem biedronka na moim osiedlu i w moim śnie niebo również było pomarańczowe.
Pozdrawiam.
p.s.
Zapomniałem jeszcze napisać, że od 2011r. nie mieszkam na stałe w Szczecinie. Jak to w życiu bywa wyjechałem za pracą, ale wszystko układa się w ten sposób, że z końcem roku na 99% wrócę do Szczecińskiego gniazda :) Pozdrawiam:)
Zdjęcie 1
Zdjęcie 2
[...] Dzien dobry. Nie zabiore duzo czasu. Ogladnelam ,, bliskie sp.z ufo i sen o ewakuacji Ziemi " i od razu skojarzylo mi sie , jak z 2-3 miesiace temu w nocy spalam i poczułam ze jestem nad swoim blokiem , znalazlam sie pod pojazdem ufo ( spodek ) , ktory byl wielkosci kilku blokow albo i wiekszy. Najpierw widzialam tylko jego czesc ( potem to narysowalam ). Poczulam w umysle , ze mialam go nie widziec , poczulam kontakt z nim i wtedy szybko sie przemiescil.pamietam ze zobaczylam ze Ziemia ( grunt ) sa jakies wybuchy i jest w plomieniach. Dodam ze doswiadczylam w zyciu telepati , obe, zmory , duchy , ...( noedawno to wszystko spisalam i wyslalam do Niezn.Swiata ) . Tak mi sie skojarzylo z tym , co mowil ten Pan ( swoja droga tak znieksztalcone glosy ze kiepsko zrozumiec co mowicie trzeba sie niezle skupic ,,).
Jeszcze dodam ze moja pasja jest Tarot i sprawdzilam to w kartach ( zreszta o pomoc poprosikam osobe o wie bardziej wyksztalcona w tym temacie i wyszlo nam , ze to nie byl moj wymysl ale podroz astralna, ze wedrowalam ...
Zgadzam sie z Wami w 200 procentach .zwierzeta maja dusze , a my je traktujemy okropnie, bestialsko , a powinnismy je chronic...
Co do tej gwiazdy to ja mam tak czesto ze ogladam niebo , widze cake konstelacje , gwiazdy na ogol nie migocza , a jedna potrafi migac. Niexwiem z czym to jest zwiazane , czy z tym ze jest nizej i tam jest wiekszy ,, wiatr,, i dlatego sie tak porusza ? Niexwiem.
Ponorwaz mam dziennik snow sprawdzilam - bylo to 16 luty ,,byl szaro - metalowy .ale to byl taki kolor jak nie na Ziemi , napisałam wtedy tak -,, gdy ogarnelam go mysla to statek zaczal b.szybko wirowac ( w srodku ) i zniknal ".
Dobranoc/Milego dnia .
From: […]
Sent: Thursday, May 02, 2019 11:58 AM
To: FN
Subject: 2 historie
Dzień dobry wszystkim :) Kolega namówił mnie żeby podzielić się z waszą redakcją 2 dziwnymi historiami które mi się kiedyś przydarzyły. Są one związane głownie ze snami i momentem przebudzenia.
Kiedyś śnił mi się sen który w moim przypadku był proroczy w jakimś sensie. Śniłam że chodzę po lesie w którym rosną grube stare drzewa a pomiędzy tymi drzewami były groby. Był to leśny cmentarz. Cały sen był czarno biały. Pod każdym drzewem stała duża butla z brązowego szkła (jakby apteczna), w tych butlach był czarny płyn/maź....jak smoła, a butli wydobywały się trujące opary. Szybko straciłam od nich wzrok i nie mogłam wydostać się z cmentarza. W końcu, gdy byłam już zrozpaczona w panice potknęłam się o coś i upadłam. Wtedy ktoś wziął mnie na ręce i poczułam że wynosi mnie z cmentarza i z lasu, wtedy już nie panikowałam ale czułam że ktoś mnie uratował i się obudziłam. Pare miesięcy później ciężko zachorowałam, co było związane z toksynami w moim organizmie, złymi nawykami żywieniowymi trwającymi przez lata i drastycznym obniżeniem odporności. Lekarze nie umieli postawić diagnozy przez rok. Okazało się że miałam zakażony patogenem brzuch, płuca, zatoki, nos, uszy....ropnie pojawiały się na ciele i widać było po mnie że resztkami sił żyję. To zaszło za daleko żeby antybiotyki dawały jakiś zauważalny efekt. Z czasem trafiłam na lekarza który przepisał właściwe leczenie naturalnymi środkami, ziołami i zmianą diety i po 5 latach leczenia mogę powiedzieć że jestem prawie zdrowa, choć cały czas muszę dbać o siebie.
Jakiś rok temu spałam sobie głową na klatce mojego chłopaka. W pewnej chwili nad ranem zbudził mnie ruch jego głowy (mnie zazwyczaj budzi każdy szelest bo mam bardzo czujny sen). Mój chłopak był bardzo przerażony więc od razu zaczęłam go całować i uspokajać. Potem opowiedział mi że śnił że leży w łóżku, miał wrażenie że nawet ma otwarte oczy i że tonie jest sen, bo widział że leżę mu na klatce głową i widział cały pokój w takim świetle jak było akurat. Ale w pewnym momencie poczuł że traci czucie w ciele w od stóp ku głowie pełznie po nim coś, jakby coś go spowijało. Poczuł że to coś bardzo złego, nie mógł się totalnie ruszyć ani nic powiedzieć, to coś było już blisko głowy i pełzło dalej, czuł ruch tego czegoś po sobie. Ze strachu nie wiedział co zrobić mógł jedynie ruszyć głową, więc stuknął mnie pare razy podbródkiem w górę mojej głowy i wtedy ja się obudziłam, a on w momencie odzyskał czucie w ciele i to coś co po nim pełzło zniknęło. Ja widząc jego przerażenie i wiedząc że on się byle czego nie boi, że to musiało być coś bardzo z złego, zaczęłam w duchu wyobrażać sobie same dobre rzeczy i jakby w myślach przelewać je na niego. Nie umiem tego wyjaśnić po prostu gdy sama jestem przestraszona jakimś koszmarem wyobrażam sobie kopułę z dobra nade mną i to mnie uspokaja, więc zrobiłam coś takiego jakby z myślą o nim. Możliwe że był to jakiś paraliż senny i nic nadzwyczajnego, ale pomyślałam że podzielę się tym z wami, bo słyszałam że zbieracie takie historie.
Pozdrawiam serdecznie
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Dzień dobry. Ostatnio sporo widuje na stronach Nautilusa artykułów o tematyce reinkarnacji. Jest to moim zdaniem bardzo ciekawy temat i pomyslalam, ze może i ja dołączę się z moim „doświadczeniem“ z tego zakresu…
Stało się to w lecie, w lipcu albo w sierpniu 2007 roku, zaraz po ukończeniu moich studiów, dlatego tez dobrze pamiętam w którym roku się to wydarzyło… No wiec może od początku….
Podczas ostatniego roku studiów zaczęłam prace w Niemczech I musiałam co tydzień dojeżdżać (od piątku do niedzieli) na uczelnie w Polsce. Tak tez, podczas jednej z podróży do Polski, poznałam pewna znajoma, z którą później się zaprzyjaźniłam I u której w domu wydarzyło się coś, co na zawsze zmieniło moje spojrzenie na moje życie I utwierdziło mnie do końca w przekonaniu o istnieniu zjawiska reinkarnacji. Pomogłam owej koleżance zapisać się do Volkshochschule na naukę niemieckiego, bo miała wtedy duże problemy z językiem, a ja juz przez jakiś czas chodziłam tam na kursy jeżyka I byłam z nich bardzo zadowolona.
Na tym kursie poznała ona dwie Polki, z którymi się później zaprzyjaźniła… Pewnego dnia zaprosiła mnie do siebie na małą imprezę, gdzie również I one miały być i gdzie miałyśmy się ze sobą zapoznać…. Nie pamiętam juz która była to godzina, ale bylo jeszcze całkiem jasno… Po wejściu do jej mieszkania na poddaszu podeszła do mnie najpierw koleżanka - by się przywitać, a po niej Andzelika - jedna z tych poznanych przez nią dziewczyn. Wydała mi się ona na pierwszy rzut oka bardzo milą I sympatyczną osobą, dopóty, dopóki nie podałam jej reki…. W momencie gdy podałyśmy sobie dłonie, doznałam na jawie jakby jakiejś wizji.
Nie mam do dziś dnia pojęcia, czego wtedy tam doświadczyłam. Nigdy wcześniej nie doznałam czegoś takiego. Mogę to chyba jedynie przyrównać do tego, co niektórzy opisują podczas śmierci klinicznej. Opowiadają, ze w ciągu kilku sekund przeleciał im przed oczami film z całego ich życia. Tego samego wtedy I ja doświadczyłam. W ciągu kilku sekund przeleciały mi przed oczami pewne sceny z mojego życia, a właściwie to poprzednich żyć, gdzie również i ta dziewczyna była… Nie wiem, który to mógł być wiek, ale przypuszczam ze gdzieś siedemnasty, może osiemnasty… i chyba działo się to we Francji, takie przynajmniej miałam wtedy uczucie. No I było to jakieś dosyć duże miasto…
Widziałam dom w którym mieszkałam, pomalowany był na ciemno-zielony kolor i był brudny. Wszystko wydawało sie być tam zszarzale i brudne. Nikt chyba za bardzo nie dbał wtedy o czystość… Dom ten stal trochę jakby na brzegu jakiejś dużej, szerokiej rzeki, jakby na podwyższonym brzegu, zrobionym z kamieni piaskowca - murze, gdzie stały wzdłuż również i inne domy… Patrząc w gore biegu tej rzeki stał ok pół kilometra dalej w linii prostej bardzo duży most. Co dziwne, na tym moście były zbudowane domy, w których mieszkali ludzie. To było bardzo dziwne I charakterystyczne. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Scenę, którą wtedy widziałam, czułam i widziałam jakby to było tu i teraz…
Wracając do tej sceny…. Stałam w progu drzwi mojego domu, ubrana w długą do ziemi, szaro-brązową suknie i chyba wcześniej robiłam pranie, bo miałam podwinięte rękawy i kolo mnie stała duża, metalowa misa/wanna chyba z praniem. Z tego domu wychodziło się od razu na ulice zrobiona z kostki brukowej, po której jeździły powozy i która ciągnęła sie od tamtego mostu z budynkami, wzdłuż brzegu tej rzeki i zbudowanych przy niej domów. Zauważyłam, ze po drugiej stronie ulicy stała „ona“-Andżelika.
Wiedziałam dokładnie ze to ona, mimo ze wyglądała całkiem inaczej. Trzymała podniesiona do góry rękę, i machała demonstracyjnie sakiewka z pieniędzmi, przy tym głośno się śmiejąc. Wiedziałam, ze dostała te pieniądze za zdradę mojego męża. Przespała się z nim, żeby wyciągnąć z niego jakieś ważne informacje, za które później jej zapłacono. Wiem, ze była ona dla mnie wtedy bardzo bliską osobą, jakby przyjaciółką albo nawet siostrą…. Widziałam, jak podjeżdża pod mój dom powóz, z czymś w rodzaju wbudowanej z tylu klatki, i zabierają go do wiezienia gdzie później miał być powieszony. Ci wojskowi, czy tez tamtejsza „policja“, byli ubrani w jakieś niebiesko-czerwone mundury, i w ich kapeluszach były wpięte pióra. Pamiętam, ze biegłam za tym wozem, w którym siedział pojmany mój mąż i strasznie płakałam krzycząc ze to musi być jakaś ogromna pomyłka i by go nie zabierano.
Pamiętam również, że czułam bezsilność i nienawiść do „tamtej“ Andrzeliki. Nie potrafiłam zrozumieć jej postępowania, ale wiedziałam, ze ona to zrobiła z wyrachowania i dla pieniędzy. Po tej scenie, wszystko zaczęło się mieszać z inną sceną, chyba kolejnym wcieleniem, gdzie również ona tam występowała, tym razem w roli psychicznego kata. Po krótkiej chwili ten drugi obraz się wyklarował Tym razem scena toczyła sie w jakiejś szkole. To musiał być juz chyba 20-sty wiek. Wszystkie dzieci nosiły takie same mundurki szkolne I miałam wrażenie, ze panował tam dużo większy rygor jak dzisiaj. Miałam wtedy jakieś 8 do 10 lat.
Widziałam jak podczas prawie każdej przerwy, Andrzelika szukała mnie z jakimiś innymi jeszcze dwiema dziewczynkami I psychicznie się nade mną znęcały. Popychały mnie, wyzywały od najgorszych idt., Robiły to zawsze tak, żeby nikt z dorosłych tego nie widział. Była ode mnie dużo większa I grubsza I przez to miała nade mną przewagę. Raz zepchnęły mnie ze schodów w szkole, gdzie cos mi się stało, ale przez to, ze się jej bałam, nie zdradziłam jej. Powiedziałam, ze przez moja nieuwagę upadlam ze schodów… Po tym się jakby ocknęłam. Nie wiem jak długo to wszystko trwało i jak ja musiałam wtedy wyglądać, ale wszyscy patrzyli na mnie jak zamurowani, a Ewelina zapytała czy wszystko w porządku. Po tym zdarzeniu nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa, wiec kiwnęłam jej tylko głową ze tak.
Potem wyszłam w panice na korytarz pod pretekstem zostawienia tam butów, żeby z tego wszystkiego ochłonąć i nie zacząć przed wszystkimi płakać… Nie mogłam pojąć co się wtedy ze mną stało. W tamtym momencie bylo to wszystko dla mnie po prostu straszne i za dużo. Tamtego dnia nie zostałam u Eweliny długo i nikomu nie opowiedziałam o tym co zobaczyłam, nie byłam w stanie. Poza tym bałam że pomyślą, ze zwariowałam. Chciałam jak najszybciej uciec od niej z domu, i nie patrzeć w oczy tej dziewczynie. Nie wiem, czy ona wtedy tez cos zobaczyła lub poczuwała, ale myślę ze chyba tak, mogła cos poczuć, bo od tamtego spotkania nie lubiłyśmy się. To wydarzenie dało mi bardzo dużo do myślenia i z biegiem czasu udało mi się wybaczyć „tamtej“ Andzelice. Stwierdziłam, ze ta „nowa“ Andzelika pewnie nie zdaje sobie z niczego sprawy, wiec nie ma sensu żywic do kogoś żalu, skoro on o niczym nie ma zielonego pojęcia. Chciałam kiedyś do tego tematu wrócić i najpierw z Ewelina a potem z Andzelika o tym porozmawiać, ale jakoś nie mogłam, coś mnie hamowało. A w końcu nasze drogi się rozeszły. Zastanawiając się nad tym wszystkim, stwierdziłam, ze raczej nie był to przypadek ani zbieg okoliczności. Jakoś za dużo w tym wszystkim wspólnych powiązań. Po pierwsze - obie (Andzelika i ja) byłyśmy z Polski a spotkałyśmy się w Niemczech.
Po drugie - Niemcy są takie duże, a my spotkałyśmy się akurat w tym samym wielkim mieście. Po trzecie - żeby w ogóle mogło dojść do naszego spotkania, Ewelina musiała poznać na kursie języka niem. (który ja jej wskazałam i pomogłam załatwić) te obie dziewczyny. Nie wiem jaki miał być cel tego naszego spotkania wtedy, i tamtego doświadczenia. Może poprzez wybaczenie jej, uwolniłam się od niej raz na zawsze…
[dane do wiad. FN]
[...] Witam. Tym razem pytanie czysto z tematu ciekawostki. A mianowicie muzyka. Czym jest muzyka? Z Wikipedii czytamy: Muzyka – sztuka organizacji struktur dźwiękowych w czasie. Jedna z dziedzin sztuk pięknych, która wpływa na psychikę człowieka przez dźwięki. Czy muzyka jest domeną tylko ludzką? Co do zwierząt, to to raczej tylko odgłosy. Ewentualnie śpiew ptaków i odgłosy owadów. Ponoć najstarszym instrumentem jest flet mający 35000 lat znaleziony w Ach Halley w południowych Niemczech. Czy wcześniej muzyka towarzyszyła ludziom? Pewnie tak. I tu moje pytanie: Czy były przypadki, że osoby uprowadzone ewentualnie udające się z własnej woli słyszały jakąś muzykę? Czy to będąc na statku czy to na ich planecie? I tu można by też zapytać w innym temacie niż UFO. Czy muzyka była słyszana będąc poza ciałem podczas śmierci klinicznej? Czyli będąc w tych innych światach, w których są nasi przodkowie? Każdy wie, że muzyka wpływa na ludzi i to w dużym stopniu. Do tego ma zastosowania relaksacyjne, uspakajające i lecznicze. Jest też formą zabawy. Czy tylko nam, ludziom towarzyszy w życiu muzyka? Pozdrawiam całą załogę i czytelników. Super, że powstaliście :) [...]
czytaj dalej
[...]Dzień dobry, Chciałbym opisać swój dzisiejszy sen, nie wiem czy to zainteresuje fundację ale też chciałbym poznać opinię na temat tego snu. Miałem dzisiaj sen, przyśnił mi się mój dziadek to już drugi sen w którym z nim rozmawiałem i coś mówił do mnie, opisze tylko ten sen z dzisiaj (26.04.2019)
Śniło mi się że byłem w jakimś domu w którym trwało zebranie rodzinne widziałem tam swojego tatę, wujka, dziadka, moją mamę i jakieś osoby których nie znam. Podszedłem do dziadka i nagle uświadomiłem sobie we śnie że on już nie żyje i zapytałem go jak umrę, dziadek odpowiedział mi będziesz miał wypadek ktoś będzie trzymał twoje usta w ręce a potem zaznasz ulgi, po chwili chciałem zapytać się czy naprawdę tak będzie on na to, że nie może mówić, zapytałem go czy widzi przyszłość a on powiedział tak i pokazał rękoma na tyle (ręce położył na stole jakoś odległość mniej więcej metra) powiedział też że usłyszę bzyczenie ale nie wiem czy to tyczyło się mojej śmierci.
Potem dziadek położył się na kanapie i znowu zapytałem o moją śmierć a on tylko kiwnął głową nie i miał w ustach makaron taki ugotowany na spaghetti i ja taki makaron też podnosiłem z ziemi (może to nic nie znaczy ale wczoraj miałem obronę pracy inżynierskiej i się stresowałem nie jadłem nic prawie cały dzień gdy wróciłem popołudniu na obiad to mama podała mi właśnie spaghetti).
Później mój sen się zmienił byłem w pokoju ze swoją dziewczyną dziadek tam wszedł i powiedział tylko bez bicia, potem znowu sen się zmienił i stałem z dziadkiem na przedpokoju w mieszkaniu rodziców, przytuliłem się do niego i powiedziałem, że mi go brakuje oraz zapytałem jak mu tam jest on odpowiedział, że dobrze i powiedział jeszcze że ciągle kombinuje jak nas tu ściągnąć. Na koniec wróciłem do tego nieznanego domu i stałem w kuchni, w tym domu jakaś awantura była o jakąś książkę ale to raczej nie jest istotne i był tam mój tata który siedział przy małym stole z dziadkiem i o czymś rozmawiali. Jak popatrzyłem w okno usłyszałem bzyczenie i zobaczyłem samochód z paką na który robotnicy wnosili nie wiem jak to nazwać konstrukcje z cegieł coś w tym stylu.
Po chwili mój wujek zaczął się wygłupiać i udawaliśmy, że boksujemy ze sobą, odwróciłem się i stał mój dziadek bardzo blisko przestraszyłem się i krzyknąłem on odszedł na przedpokój i się obudziłem. Po około 2 minutach od przebudzenia zadzwoniła do mnie dziewczyna i chwilę pogadaliśmy. Po rozłączeniu zacząłem płakać przez chwilę ale nie wiem do końca dlaczego, wspominam o tym telefonie na koniec bo miałem ustawiony budzik lecz dziadek wybudził mnie przed nim, a wchodząc na stronę fundacji zobaczyłem na górze wiadomość dziś jest: "Fakt, że budzik nie zadzwonił, zmienił już wiele ludzkich przeznaczeń."
Agatha Christie
Nie wiem czy to nie jest nadinterpretacja ale ogólnie troszkę się zaniepokoiłem szczególnie tym fragmentem o śmierci mojej, dlatego chciałbym poznać opinię fundacji o tym śnie. Ogólnie wierzę, że zmarli mogą się kontaktować z ludźmi przez sny. Już raz do mnie przyszedł dziadek we śnie i też rozmawialiśmy ale ta wiadomość jest już dość długa więc prosiłbym o jakiś komentarz do tego snu z góry dziękuję i pozdrawiam całą fundację.
Sny bez wątpienia są wykorzystywane przez duchy bliskich nam istot (które już są w krainie światła) do komunikacji z żyjącymi w świecie materii - mamy zbyt dużo dowodów na prawdziwość tej tezy. Bardzo ciekawa rzecz jest z tym budzikiem... być może właśnie przez ten sen zmienił się bieg wydarzeń na taki, gdzie niebezpieczny scenariusz został zmieniony. Tego też wykluczyć nie można.
I już na koniec - wiele osób pisze nam o tym, jak ważne są dla nich owe "cytaty" ukazujące się w serwisie na górze strony i że nie są one przypadkowe.
czytaj dalej
Dzień Dobry, znalazlam kiedyś w okolicy mojego domu dziwne kamienie. Wczoraj słuchałam na youtube archiwalnego nagrania audycji radiowej prowadzonej przez Pana Roberta Bernatowicza na temat UFO. Usłyszałam tam, że zdarza się czasami, że w miejcu pojawienia się się UFO ludzie znajdują jakieś kamienie. Dlatego, że nurtuje mnie pytanie co to są za kamienie spodziewam się, że będziecie umieli odpowiedzieć, czy kamienie, które ja znalazłam są podobne do tych, które znalazł kotoś inny. Załaczam zdjęcie i proszę o odpowiedź.
Druga sprawa jest taka, ze ostatnio ludzie obserwują wiele pojawiających się obiektów latających, które nie są znanymi do tej pory ludziom. Ja również zaobserwowałam taki "dziwny" obiekt. A wławściwie moja córka. W ubiegłym tygodniu nie pamiętam dokładnie dnia. Była godzina ok. 19.50 czyli prawie ciemno. Moja córka wyszła na taras z rolnetką żeby obserwować gwiazdy i zawołała do mnie, że na niebie widzi poruszające się światło. Wyszłam do niej i zobaczyłam na niebie poruszający się z zachodu na wschód oświetlony obiekt. Nie migał światłami, ani nie wydawał żadnbego dźwięku. Pobiegłam po aparat fotograficzny i wykonałam dwa zdjęcia. Te zdjęcia uwidaczniają obiekt z tyłu.
I jesze jedna moja onserwacja. Którejś nocy, mogło to być jakieś 2 tygodnie temu. Podeszłam do łóżka odchyliłam kołdrę, a na materacu zobaczyłam małą biało świecącą kulkę. Kulka uniosła się nieznacznie na łóżkiem i rozpłynęła się. Wielkością przypominała piłkę pimpongową. Nie wystraszyłam się, tylko zdziwiłam.
Mam w mich zbiorach zdjęcia , na których manifestują się orbsy.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i czekam na Waszą opinię.
[dane do wiad. FN] /email dostaliśmy 8 kwietnia 2019/
/poniżej zdjęcia dołączone przez czytelniczkę/
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Tuesday, April 23, 2019 8:12 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: NOL Starogard Gdański
Witam serdecznie.
Przeglądając dziś pliki na dysku mojego komputera natrafiłem na filmik, który kiedyś otrzymałem od mojego dobrego kolegi. Mieszka koło Starogardu Gdańskiego i z tamtego rejonu pochodzi to nagranie. Kolega wielokrotnie mówił mi, że w tamtej okolicy widywał niezidentyfikowane obiekty na niebie. Jeden taki obiekt udało mu się nagrać. Niestety jakość nagrania jest dosyć marna. Film pochodzi z 2013 roku i nagrywany był ówczesnym telefonem komórkowym. Film jest w 100% autentyczny. Na pewno nie był to samolot, dron itd. Kolega interesuję się tematyką UFO i ma pewne pojęcie w tym temacie. Oprócz mnie film ten widziały może raptem 3 osoby. Mimo słabej jakości myślę, że warto aby trafił na pokład Fundacji Nautilus.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa.
Storm78
czytaj dalej
[...] Witam Fundacje jeszcze raz. W zasadzie dziś w nocy wysłałem do Fundacji kilka zdjęć z obiektami w tle.
Na końcu maila napisałem że opisze jeszcze parę sytuacjii jakie mi się przytrafiły. Będę pisał krótko żeby mail nie był za długi.
Pierwsza sytuacja jest związana z ostatnim pożarem katedry w Paryżu. Otóż około 16.45 zadzwoniła do mnie ciotka z pytaniem czy nie skserował bym jej jakiegoś dokumentu, odpowiedziałem że pewnie i za chwile podjade. Koło 17 byłem u niej wypiliśmy kawę i trochę pogadaliśmy. Mniej więcej w godzinach 17.30- 17.45 zadałem jej pytanie czy nie ma u niej w domu książek z przepowiedniami bo trochę interesuje się takimi tematami. Powiedziała że ma tylko związane z interpretacjami Nostradamusa, a ja jej na to że to jest dla mnie za ciężkie bo tam w zasadzie można to interpretować na wszelakie wydarzenia i dodałem jej że był taki człowiek w Niemczech Alois Irlmaier i on przepowiadał że będa takie czasy że Paryż kiedyś zapłonie.
Przed 18.00 byłem z powrotem w domu, później wieczorem włączyłem radio i proszę mi wierzyć ale poczułem powiew kosmosu na plecach.
Druga sytuacja jest związana z obserwacją jakiegoś olbrzymiego światła na niebie może 13-17 lat temu. I ostantnio jak było zaćmienie księżyca zapytałem się brata czy jeszcze to pamięta, odpowiedział że tak.
A światło w jaki sposób się zachowywało było niewiarygodne. To tak jak by była ogromne energia światła z reflektrora z ziemi latała sobie jak gdyby nic po niebie.
Ale zastrzegam że powierzchnia na niebie i prędkość z jaką ta kula światła się poruszła była dla mnie niewyobrażalna. Jak miał bym to zprecyzować to światło to miało średnice około 250 do 400m było na wysokości może 3000 - 6000 m i tańczyło w okręgu może 15-25km. Pamiętam że było wtedy zupełnie cicho i wątpie w to żeby wojsko dysponowało taką technologią.
Trzecie zjawisko to jakby przypadek ,,Deja vu,, tutaj być może to tylko moja fantazja albo być może wysłuchałem wywiad z udziałem Pana Igora Witkowskiego, ale to też jest dla mnie dziwne bo ja dosłownie widziałem i miałem w głowie okładke ,,Instrukcje przebudzenia Tom 16,, a dotyczyła ona jak będzie wyglądała ludzkość po zmianach na świecie i jaką drogą cywilizacja powinna pójść. Ta informacja zaświeciłą mi się w głowie może 3-4 miesiące temu i byłem święcie przekonany że ta książka już jest w sprzedaży i jak zaczołem jej szukać to trochę się zdziwiłem. I ja sam nie wiem czy to moja wyobraźnia zadziałała czy może Pan Igor Witkowski rzeczywiście dawał wywiad i ja zobaczyłem tą okładkę, powiem szczerze że to mi troche nie daje spokoju.
A tak wogóle to o takich dziwnych zjawiskach można pisać bez końca np:
-duszenie przez zmore,
-sen zapowiadający jakieś zdarzenie,
-pies posiadający jakiś czujnik i przeczuwający burze 2h-4h przed
Pozdrawiam jeszcze raz cała Fundacje Nautiliusa
Wszystkiego Dobrego, Zdrowych, Wesołych Świąt Wielkanocnych
Karol
czytaj dalej
[...] Witam, Jestem tym człowiekiem, który podesłał Wam ostatnio "ufologiczny" wiersz i treść snu o ukraińskim Muzeum Martyrologii Polaków. Miałem mnóstwo doświadczeń z zakresu parapsychiki, także jest z czego wybierać. Dziś jedno z nich. Stopniowo będę przesyłał, byście się oswoili trochę ze mną.
Dziś Wizja Końca. Było to około 15 lat temu. Mój mikołowski dom. Działo się to w pokoju na piętrze pod dachem, który był jednocześnie moją sypialnią i pracownią. Pora wieczorowa. Siedziałem spokojnie na łóżku. Momentalnie na wysokości sufitu ujrzałem scenę. Był to rodzaj projekcji przestrzennej. Byłem jednocześnie obserwatorem i uczestnikiem zdarzenia. Sama scena. To jakaś rozległa równina, horyzont rozciąga się hen daleko. Jest dosyć duże zachmurzenie, gęste chmury wydają się wisieć nisko nad ziemią. Nieba nie widać praktycznie. Jest tam pełno ludzi - jeden obok drugiego. Las ludzkich głów, aż po sam horyzont. Są to tylko dorosłe osoby. Odbywa się to w wymiarze niefizycznym, postaci są lekko przezroczyste.
Rozróżniam wyraźnie dwie grupy. Pierwsza z nich prezentuje się w odcieniach szarości, nawet ich ubrania takie są, ich ciała są okryte jakby osłoną energetyczną, wygląda to jak mocno napięta folia. Bariera nie dotyka ciała właściwego, jest to jakby dokładne "halo" ludzkiego kształtu. Ten energetyczny pokrowczyk nie przylega do ciała, jest tam równa na całej długości pusta przestrzeń - około 10cm. Bariera nie jest jednolita widać jakby połysk, odnoszę wrażenie że odbywa się tam jakiś dynamiczny proces. Na wysokości serca (widać wnętrze klatki piersiowej, ale bez fizycznych organów), tzn dokładnie tam, gdzie umiejscowione jest serce, mieni się śladowy punkcik bladego białego światła, jest on gdzieś "w dali", ledwo go widać. Postaci te są w większości zwrócone twarzami w lewo. Jest ich przytłaczająca większość. Na ich twarzach nie ma wyrysowanych specjalnych emocji.
Po prawej stronie tej lokacji, jakby pomiędzy tłumem, jest bardzo niewielka grupa postaci w odcieniach bieli, ich ubrania są też białe, raczej proste w kroju. Stroje też są jakby lekko przezroczyste. Ludzie ci w miejscu gdzie jest serce mają jakby jednolitą kulę światła - spokojnie zmieściła by w sobie serce właściwe - to ta objętość. Ludzie ci są radośni, rozluźnieni, uśmiechnięci. Są twarzami zwróceni w prawą stronę. Nie mają żadnej bariery energetycznej.
Po chwili w chmurach robi się prześwit. Spomiędzy niego ukazuje się połać białego światła (to dokładnie to samo światło, co w klatkach piersiowych uczestników zdarzenia, tyle że w skali makro). Światło owo to sam Stworzyciel. Jest on formą energii światła, góruje nad całym światem. Jest superinteligencją, supermądrością, emanuje niespotykaną miłością. (Człowiek śmiertelny nie jest w stanie swoją osobowością pojąc Jego potęgi, to taka ilość informacji że skończyło by się to rychłym szaleństwem.) Bóg w tamtej scenie jakby powrócił do swojego stworzenia, wydaje się prawie dotykać ziemi, normalnie czuwa dużo wyżej. "Biali" są radośni, czekali na ten moment całe życie, bezbłędnie rozpoznali swojego ojca. "Popielaci" zaś nadal pozostają niewzruszeni. Wyglądają tak, bo żyli niegodnie, dlatego ich dusza jest jakby w zaniku. Mimo to Stworzyciel ciągle ich oczekuje, wystarczy że skłonią się ku niemu obliczem. Oni jednak się wstydzą - to lęk przed tym, co powie reszta, "owczy pęd" blokuje ich chęć przyznania się do Stwórcy.
Mija dłuższa chwila, nikt z "Popielatych" nie dołącza do "Białych". Nagle z wysokości nieba opada na ziemię swoista kurtyna, wygląda jak przeogromna kotara, firana - energetyczna, półprzezroczysta bariera. Dokładnie rozdzieliła "Białych" od "Popielatych". Przez barierę nie da się już przejść. Dokładnie w sekundzie kiedy się to wydarzyło "Popielaci" jakby oprzytomnieli, zdali sobie sprawę, że na wieczność zostali odcięci od Boga. Wszyscy oni zaczęli potwornie zawodzić, szlochać, zanosić się wręcz od płaczu. Jako uczestnik obserwowałem scenę z pewnej wysokości - byłem zawieszony w powietrzu na wysokości kilkudziesięciu metrów. Tym przegranym bardzo współczułem, ale niestety im się już nie dało pomóc... To wszystko, co widziałem tamtego wieczora.
Wniosek końcowy. Mam wrażenie, że wybrani będą mogli zachować swoje ciało - nie fizczny jego odpowiednik - na wieczność, tak samo cechy charakteru, osobowość, itp. Nie wierzę w coś takiego jak rozpuszczenie się w niebycie, lub nieosobowe zjednoczenie się z Bogiem. Wygląda na to, ze część wybrańców zostaje wytypowana za życia.
I jeszcze w nawiązaniu do tej relacji. Umieściliście ostatnio na stronie zdjęcie czytelnika zrobione w parku (FN 23.03.2019), jest tam paw okalany jakby firanką. Skojarzyłem to ze swoją wizją i doszedłem do wniosku, że Bóg zabiera na pokład swojej specyficznej "niebiańskiej arki" wybrane stworzenia. Wygląda na to, że może tu nie chodzić o całe stada, ale pojedyncze osobniki - przecież zwierzęta też są zróżnicowane w charakterze. Następna retrospekcja, kiedyś umieściliście filmik z jakiejś egzekucji poprzez rozstrzelanie, w momencie, gdy pociski trafiają w ofiary, z ich ciał ulatują kule światła. Wydaje się to być autentyk (macie gdzieś to nagranie? bo nie mogę nigdzie znaleźć) Sam sposób żegnania się z tym światem - uważam, że może się to odbywać w różny sposób, wiele czynników na to wpływa.
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
P.S. Dziękuję za włączenie do Projektu Messing. Mam pomysł na weryfikowanie ludzi twierdzących że posiadają nadnaturalne moce, że coś niezwykłego widzieli, itp. Po pierwsze: Weryfikacja wariografem (najlepiej rekomendowane i autoryzowane laboratorium, badający - najlepiej biegły), Po drugie: Regresja hipnotyczna, Po trzecie: Rezonans magnetyczny mózgu, z opisem neurologicznym stanu funckji, Po czwarte: Badanie psychiatryczne (najlepiej nie wspominać o niezwykłych zdolnościach, bo od razu skończy się to przyklejeniem łatki schizofrenika) Po czwarte: Badanie psychologiczne - testy osobowości, wywiad, itp. Ten pomysł sam zrealizuję ,ale to w przyszłości, bo na razie finanse mi nie pozwalają.
W załączniku zdjęcie pawia w parku:
czytaj dalej
Dzień dobry. Jako półtoraroczne dziecko przeżyłam śmierć kliniczną. Oczywiście, nic świadomie nie pamiętam z tego zdarzenia, ale została we mnie ciekawość rzeczy niewytłumaczalnych, a także takie miłe poczucie, że miałam w życiu jakąś misję do wypełnienia, skoro mnie zawrócono z drogi do domu. Po prostu staram się być dobrym człowiekiem, co raz lepiej raz gorzej wychodzi. Oczywiście, nie czas tu na autobiografię, więc podzielę się jednym z ostatnich ciekawych przeżyć, ponieważ udało mi się je udokumentować w postaci zdjęć. Gdyby nie było mi dane o nich opowiedzieć, nie udałoby się ich zrobić (tak sobie to tłumaczę).
Zakupiłam kurs audio Pani Doroty Rozmus - oczyszczanie obciążeń rodzinnych i odsluchiwałam lekcji z wielką przyjemnością. Ostatni dzień był jakby pojednaniem ze wszystkimi członkami rodu. Oni już są odciążeni, stoją przede mną i dziękują. Nagrania odsluchiwałam w samochodzie, jadąc między Norwegią (gdzie pracuję), a Szwecją (gdzie mieszkam). I nagle ujrzałam na niebie twarze. Oczy, usta. Nic dziwnego - ludzki mózg widzi twarze we wszystkim. Ale było ich kilka i były naprawdę dziwną grą światła i cienia. Pomyślałam, że fajnie byłoby to sfotografować... No, ale byłam w ruchu i nie istniała możliwość, żeby się zatrzymać.
I nagle cały ruch się zatrzymał. Zrobił się "korek", w którym staliśmy ponad 40 minut. Miałam tyle czasu, ile chciałam, żeby porobić zdjęcia. Efekt wysyłam. Ponieważ wiele osób nie widzi twarzy, zrobiłam szkic, który na nowo można skonfrontować z oryginałem. Najbardziej fascynuje mnie twarz smutnego dziecka pośrodku obrazu, ponieważ światło dzieli niebo w linii pionowej (policzek dziecka). No dobra, resztę osadzie sami.
Pozdrawiam, [dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Już kilka razy do Państwa pisywałam, m. in. w związku ze śmiercią mojej Ś.P. babci. Babcia była medium, ja również nim jestem (i moja córka). Ostatnio przydarzyłam mi się niezbyt miła historia, związana z pewnym nocnym gościem. Ale zacznę od początku. W zeszłym roku, na koniec stycznia umarła moja kochana babcia. W tym samym roku, w sierpniu zmarł mężczyzna, który pomieszkiwał u sąsiada za ścianą. Sąsiad, u którego pomieszkiwał to alkoholik (nieelegancko mówiąc), nie pracujący, na rencie, opieka płaciła mu czynsz... Od pewnego czasu mieszkał u niego zmarły już mężczyzna. Jak łatwo się domyśleć - razem imprezowali do wczesnego rana. Niejednokrotnie zza ściany słychać było głośne gadanie i muzykę, a na klatce trzaskania drzwiami. Dodatkowo jeszcze odwiedzali ich inni koledzy od wódeczki - tak to niestety wyglądało z perspektywy mojej i innych sąsiadów.
Wszyscy mieszkańcy kamienicy mieli tego dość... Któregoś dnia (było to chyba w lipcu, lub czerwcu) spotkałam ich obydwu na klatce schodowej, gdy targali do domu taczkę z uzbieranym złomem. Byłam strasznie zła, za nocne odgłosy i nieelegancko głównemu "najemcy" zwróciłam uwagę, że mój mąż idzie do pracy o piątej rano, podczas, gdy oni hałasują do drugiej. A dodatkowo (przy jego lokatorze) powiedziałam, czy musi przechowywać u siebie lokalnych meneli... W sierpniu pod kamienicą stała karetka - lokator mojego sąsiada dostał zawału i umarł w mieszkaniu. Sąsiad znowu mieszkał sam, ale w październiku dostał eksmisję na wyremontowane mieszkanie socjalne w innej części miasta, a zdewastowane mieszkanie zostało wystawione na sprzedaż. No i, krótko mówiąc, kupiłam je ja z mężem ( obecnie je remontujemy). No i teraz zmierzam do właściwej części historii.
Około dwóch miesięcy temu, zaraz po transakcji kupna mieszkania, w środku nocy coś zrzuciło mi poduszkę z łóżka. Później coś hałasowało obok telewizora (mąż był na nocce w pracy). Myślałam, że to kot, ale kot spał zamknięty w pokoju u córki. Zwaliłam to na jednorazowy przypadek i poszłam dalej spać. Jakieś dwa tygodnie później (mąż miał wolne i spał ze mną w łóżku), około drugiej rano miałam strasznie nieprzyjemny sen, w którym coś zapalało i gasiło światła u mnie w domu. Przebudziłam się zlana potem, ale zobaczyłam że wszystko w porządku i poszłam dalej spać. Niecałe 20 minut później obudziły mnie kroki obok łóżka, widziałam uchylonym okiem, że idzie do kuchni, później trzaska drzwiami do łazienki, następnie pali światło w kuchni, a następnie włazi do pokoju i kładzie coś obok telewizora - myślałam że mąż....
Wkurzona, że hałasuje, widząc że stoi nad łóżkiem sięgnęłam pod poduszkę po swój telefon. Zaświeciłam go, pytając "Co łazisz i hałasujesz, kurczę?" i oświetlając go okazało się, że nikogo nad łóżkiem nie ma. Myślałam, że dostanę zawału, bo mąż CHRAPAŁ obok mnie. Wstałam, poszłam do kuchni zapaliłam światło, a po zapaleniu światła, kot śpiący na ławce w kuchni (ma różne miejsca do spania, jak się mu zachce) podniósł łebek i do mnie "miau", lekko poruszył ogonem wyrwany ze snu i pytająco patrzy na mnie, bo po co go budzę. Ale to jeszcze nic... Napiłam się wody i roztrzęsiona wzięłam kota na ręce, międzyczasie położyłam obok telewizora komórkę (zablokowaną).
Po wzięciu kota na ręce, zaczęłam go głaskać i starałam się uspokoić oraz zebrać myśli. W tym samym momencie z pokoju zaczęła grać muzyka - mój telefon włączył się sam. Tego było już za wiele- wzięłam telefon, wyłączyłam go, po czym zażyłam tabletkę na uspokojenie i poszłam spać. Rano mąż pytał co się działo, opowiedziałam mu o tym i to właściwie on zasugerował mi, że mógł nawiedzić nas zmarły współlokator byłego sąsiada. To nie koniec historii, postanowiłam działać. Poprosiłam męża, żeby zadzwonił do byłego sąsiada i zapytał, gdzie ten mężczyzna jest pochowany ( w międzyczasie okazało się, że nie był menelem, a emerytem, wyrzuconym z domu przez żonę i jako jedyny opłacał prąd byłemu sąsiadowi).
Oczywiście, były sąsiad, już z samego rana będąc w stanie "piwnym" nie potrafił wytłumaczyć dokładnie gdzie to jest... W końcu jednak powiedział o cmentarzu, przy jednym z kościołów w mieście. Po południu, po pracy najpierw pojechałam na grób mojej babci i poprosiłam ją, żeby zabrała ode mnie to coś, co przylazło w nocy, bo wiedziałam, że za drugim razem naprawdę mogę dostać jakiegoś zawału. Z grobu babci pojechałam autem pod wspomniany kościół. Okazało się, że w moim mieście są dwa kościoły o tej samej nazwie (różniącej się jedną literą). Poszukiwania na pierwszym cmentarzu spełzły na niczym (a pojechała ze mną córka i pomagała mi szukać).
Dopiero, pod drugim kościołem udało nam się znaleźć cmentarz i grób. I teraz najdziwniejsze - gdy podjechałam pod cmentarz to DOSŁOWNIE zrobił się porywisty wiatr z deszczem i miałam ogromne problemy, żeby zapalić świeczkę w zniczu. Zgasło mi chyba z 10 zapałek... Koniec końców, udało się. Pomodliłam się nad grobem i przeprosiłam za swoje słowa, oraz obiecałam, że od czasu do czasu przyjdę zapalić świeczkę. Gdy wróciłyśmy autem do domu deszcz nagle przestał padać, a wiatr przestał wiać. Było to bardzo dziwne.
Od tamtego momentu mam spokój i wczoraj byłam podziękować na grobie babci, za to że mi pomogła i zabrała tego nieproszonego gościa ode mnie. Dodatkowo jeszcze babcia często śni się mojej córeczce w chwilach dla niej trudnych (np. w szkole) i wtedy zawsze ją przytula i pociesza we śnie. Państwo czytający mogą mnie brać za niespełna rozumu, ale ja naprawdę wiem, że każdy z nas ma duszę, że umarli się nami opiekują, ale że również z tamtym światem nie ma żartów. Tak jak w tym przypadku.
[dane do wiad. FN]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.