Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... /Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
Sob, 9 gru 202323:26
| komentarze: brak czytany: 2328x
W naszym okienku "XXI PIĘTRO" przedstawiamy dwie historie. Pierwsza jest związana z bardzo niezwykłym wydarzeniem związanym z UFO, które miało miejsce w Jarnołtówku, a którego świadkami byli mieszkańcy tej miejscowości, w tym pan Adam Maksymów. Jesteśmy z nim w kontakcie (rozmawialiśmy w ub. tygodniu) i wybieramy się do niego, aby w miejscu pojawienia się UFO przeprowadzić eksperyment z serii "Otwarte Niebo".
Pan Adam opisał całość wydarzenia pod własnym imieniem i nazwiskiem, ale także dotarł do bardzo wielu szczegółów tej obserwacji, w tym innych świadków. Przeprowadził niezwykłe śledztwo w tej sprawie i okazało się, że tego dnia stacje radiolokacyjne w Niemczech zarejestrowały dziwną anomalię. Pisały o tym gazety.
Poniżej e-mail do czytelnika serwisu, który dostaliśmy 23 lutego 2019.
[...] Dzień dobry.
Nie wiem czy słyszeli państwo o tej sprawie. Ale mimo wszystko napiszę szczegóły. UFO nad Jarnołtówkiem. Co wydarzyło się dokładnie 10 lat temu w mroźną styczniową noc w 2009 roku?
Najpierw był potężny huk odpalanych rakiet, potem głucha cisza. Znów huk, cisza i… gwałtowna jasność. A potem nad ziemię wzniósł się ciemny obiekt z niebieskim, trójkątnym snopem światła u dołu. Ułamek sekundy później już go nie było.
Adam Maksymów, szef ośrodka Max w Jarnołtówku, nie ma wątpliwości: to było UFO. - Jestem tego pewien, mimo że jeszcze niedawno jak wszyscy uśmiechałem się pod wąsem, kiedy słyszałem takie wyznania - mówi. - Kilka lat temu gromadka dzieci z pobliskiego domu mówiła, że podczas ogniska zawisł nad nimi jakiś talerz. Machałem wtedy ręką jak wszyscy. Tymczasem to, co sam zobaczyłem, działo się trzysta metrów od mojego domu.
Huk i błysk
Było około godziny pierwszej, mroźnej styczniowej nocy.
Jak to w górach leżało mnóstwo śniegu. Pan Adam oglądał do późna telewizję. W pewnym momencie przypomniał sobie, że nie naładował akumulatora samochodu. Wyszedł więc na dwór, żeby podłączyć go do prądu. - I wtedy usłyszałem ten huk, zupełnie jakby ktoś odpalał rakiety. Dochodził z łąki zza pobliskich drzew - wspomina. - Był potężny! Towarzyszyło mu głośne buczenie - jakby ktoś zamknął rój pszczół w słoiku. Po chwili huk się powtórzył. Potem jeszcze raz i jeszcze raz, w odstępach 2-3-minutowych. - Pewnie samolot pionowego lądowania typu Harrier miał awarię i wylądował na tej łące - pomyślałem sobie. Nawet chciałem podjechać w to miejsce, żeby pomóc w razie czego, ale dopiero co wyjąłem z auta akumulator - wspomina Adam Maksymów. Gdy huknęło kolejny raz, przedsiębiorca wbiegł do kuchni położonej na najwyższej kondygnacji domu. Po drodze zbudził żonę. Chciał, by obserwowała z nim to, co się dzieje. - Dłuższy czas był zupełny spokój. Żona zaczęła się niecierpliwić i chciała już odejść od okna. Aż w pewnej chwili niebo rozbłysło potężnym światłem! - opowiada rozemocjonowany. To wspomnienie do dziś bardzo go porusza. - Zrobiło się tak jasno, że widać było każdą gałązkę na bezlistnych drzewach. Staliśmy jak zaczarowani. - A potem - dodaje - znad drzew w oślepiającym świetle zaczął się unosić ciemny obiekt. U dołu miał trójkątny, jasnoniebieski snop światła. Uniósł się powoli na kilkadziesiąt metrów nad ziemię, wzbijając w powietrze ogromne ilości śniegu. I nagle zniknął. Z taką prędkością, jakiej z pewnością nie może osiągnąć żadna ziemska maszyna.
Są inni świadkowie
Do tych niezwykłych wydarzeń doszło w nocy z 18 na 19 stycznia 2009 roku. Pan Adam, do tamtego dnia sceptyk w temacie UFO, od początku nie miał wątpliwości co do tego, co widział. Ale do maja nie mówił o tym głośno. - Oczywiście skontaktowałem się z ufologami z Wrocławia i wypytywałem dyskretnie ludzi w okolicy o to, czy nie widzieli wtedy czegoś dziwnego - mówi. - Poprosiłem nawet listonosza, żeby zrobił mały wywiad. Okazało się, że są inni świadkowie zdarzeń, m.in. Henryk Darowski, mieszkaniec Jarnołtówka: - Grałem wtedy w karty z kolegami - wspomina. - Koło pierwszej wyszedłem na dwór po drzewo, bo ogień w piecu przygasał. To, co rozegrało się chwilę później na jego oczach, pan Henryk będzie pamiętał do końca życia. - Najpierw był straszny huk, a potem oślepiająca jasność - opowiada przejęty. - A potem nad lasem zobaczyłem wielki talerz. Świecił takimi pięknymi kolorami, że tęcza to się przy tym chowa! Zakołysał się lekko nad drzewami, przechylił i piorunem odleciał w niebo. Aż mi drewka z wrażenia z rąk wypadły. Pan Henryk próbował wołać kolegów, by zobaczyli niezwykłe zjawisko. - Ale nie zdążyłem. To trwało kilkanaście sekund - rozkłada ręce. - Potem niektórzy się ze mnie śmiali. Ale ja sobie z tego nic nie robię. Teraz wiem już na sto procent, że UFO istnieje. - Olbrzymi huk słyszał też mój syn - wspomina Wanda Kukułka z Jarnołtówka. Pani Wanda z mężem już spali, a 28-letniego Grzegorza zbudził hałas. - Opowiadał nam o tym następnego dnia rano - relacjonuje matka. - Mówił, że na około 10 minut zgasło światło na całej ulicy. Zszedł więc na dół i przez okno od ulicy patrzył, co się dzieje. Gdyby patrzył od siebie z pokoju na tę łąkę, to pewnie wszystko by widział... A tak - szkoda. Sama bym chętnie zobaczyła coś takiego... Danuta Diakowska mieszka najbliżej łąki, z której miał startować tajemniczy pojazd. - Ale wtedy niestety byłam w pracy w pobliskim ośrodku Potok - wspomina. - Wiem tylko, że mniej więcej w tym czasie, o którym mówi pan Adam, zerwał się ni stąd, ni zowąd bardzo silny wiatr. Kilka minut potem ucichł, jak ręką odjął.
Ufolodzy: to wiarygodna relacja
Adam Maksymów zaczął kontaktować się ze świadkami i gromadzić dowody na to, że nie zwariował i coś takiego miało miejsce. Przejrzał m.in. płyty z monitoringu swojego ośrodka i ze zdziwieniem odkrył, że na czas, gdy miały miejsce przedziwne zdarzenia, kamery się wyłączyły. - Nie ma bodaj pięciu minut nagrania. Zazwyczaj się tak nie dzieje - zapewnia. Napisał też pismo do zakładu energetycznego z pytaniem o dziwną awarię prądu. Odpisali, że faktycznie miała ona miejsce w tym czasie, ale tylko w jednej z pobliskich wiosek. Zaczął też sporo czytać o UFO i kontaktował się z ufologami, m.in. z Wrocławia. - Najpierw odbyliśmy kilka rozmów telefonicznych, w których pan Adam opowiadał, co widział, a potem pojechaliśmy do Jarnołtówka, by zrobić wizję lokalną i nagrać jego relację - mówi Janusz Zagórski z Wrocławia, jeden z najbardziej znanych ufologów w kraju. Kwestiami UFO zajmuje się od 20 lat. Po tych kilku rozmowach i wizycie nie ma wątpliwości: relacja Adama Maksymowa jest wiarygodna. - Opisany przez niego odgłos, rodzaj światła i sposób poruszania się obiektu powtarza się w relacjach wielu osób, które widziały UFO - kwituje Janusz Zagórski.
Niemieckie radary wykryły UFO tego samego dnia
No a poza tym wiosną tego roku wydarzyło się coś, co uwiarygodniło historię z Jarnołtówka. Niemiecka i austriacka prasa doniosła, że 19 stycznia, kilka godzin po wydarzeniach na Opolszczyźnie, niezidentyfikowany obiekt latający widoczny był na radarach niemieckich lotnisk. - Obiekt ten zarejestrowały radary lotnisk w Bayern i Stuttgarcie - mówi Adam Maksimów. - Znalazłem relacje w internecie. Gdyby nie to, pewnie w ogóle nie odważyłbym się opowiadać publicznie o tym, co widziałem tamtej nocy. Wiem, jak ludzie reagują na takie opowieści. Sam tak reagowałem. Wedle medialnych relacji w Stuttgarcie służby lotniska, przez dłuższy czas miały tajemniczy obiekt na radarze i próbowały nawiązać z nim kontakt. Gdy wysłały w jego stronę helikopter, błyskawicznie zniknął. Chwilę później pojawił się na radarze w Bayern, z czego podobno są zapisy. - A potem okazało się, że był też na radarach w Czechach, między Pilznem a Klatowy - opowiada Adam Maksymów. - Pierwszy opisał to austriacki "Times", potem inne niemieckie media. To dało mi pewność, że to, co widziałem, nie było zwidem.
Moim zdaniem ta sprawa to najciekawszy przypadek spotkania z UFO w Polsce w ostatnich 10 latach. Ta sprawa mnie fascynuje.
Pozdrawiam.
[dane do wiad. FN]
I jeszcze jedna obserwacja z naszej ostatniej poczty do FN.
[...] Latajacy obiekt w wakacjie 2016 w zeebrugge belgia . nad domem w ksztalcie konta rozwartego 120 stopni lub wiecej . lampy bezszelestne bez dzwieku poruszajace sie w zdluz wybrzeza od strony portu w zeebrugge do Blankenberge . ja i muj wspollokator widzelismy to z jednej stony jedna lampa, swiatlo wiecej . okolo 6 swatel z prawej i 5 z lewej jak patrzac na to z ziemi w niebo . czyli lecacy obiekt mial na odwrut 6 z lewej i 5 z prawej swojej strony . nie moge okreslic rozmiarow ani wysokosci ale bylo bardzo nisko i ogromne.
Bylo to okolo 1 w nocy . kolega Daniel wspullokator wyciagnol mnie na papierosa .palilismy tylko w ogrodzie bo inni lokatorzy nie palili wczale i kiedy palilem i wypuscilem dym do gory wlasnie to zobaczylem . mowie do niego ,zobacz to. I odrazu powiedzialem mu ze to chyba Ufo ale on nie wiezy w takie zeczy . poruszalo sie to bardzo wolno. Latajacy smiglowiec lecial by szybciej. A duzo tez ich tam latalo bo w porcie jest oddzial marynarki belgijskiej.. Jak to odlecialo ze stacilismy z zasiegu oka zadzwonilem na Policjie . co prawda to po sasiedzku.
I wlasnie ten obiekt tez nad nimi lecial . Rouanstraat 61 8300 zeebrugge. Ale dyspozytor olal to i sie spytal czy cos pilem czy bralem. I taka to moja historia . ........ Natomiast kila lat wczesniej 2009 lub 10 nad azotami we wloclawku tez widzialem swiatla tylko to bylo cos innego. Startowalo to cos z ziemi pod kontem 80 70 stopni . na wysokosc 200 300 m i powoli lecialo na zachud . z 20 obiektow swietlnych. Jeden za drugim w rownych odstepach. . co najfajniejsze siedzialem z kolega z podwurka w samochodzie moich rodzicow i czekalismy na innego kologe . kiedy mu to pokazalem . on mi odpowiedzial ze tego nie widzi.
Na poczatku myslem ze to moga byc race jako fajerwerki ktos odpalil . ale race nie lecialy by na jednej wysokosci tak rowno w rownych startach i odstepach . i po drugie . nie plonely by z 15 20 minut a gdy ostatnia wystarowala . wszystkie jeden za druga jak by ktos na niebie w weza stara gre z komurek gms gral wzbily sie i zniknely . chcialem sie podzielic tymi dwoma historiami z Panistwem. Prosze o ochrone moich danych. [...]
Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...
Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies)
w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby
ją zamknąć.