Sen sprzed lat i... prof. Ambroży Kleks
[...] Dzień dobry, Z ciekawością, ale i wielkim zaskoczeniem oraz zdumieniem przeczytałem historię przesłaną przez czytelniczkę w dniu 21.09.2020 r. i opublikowaną dzisiaj przez FN w dziale XXI Piętro pod tytułem "SEN O BOGU - WIELKIEJ MANDALI".
Ku mojemu zdziwieniu autorka tekstu m.in. napisała, że parę lat temu w jej śnie był obecny prof. Ambroży Kleks i przekazywał jej różne informacje. Otóż ja również miałem wiele lat temu sen, w którym pojawił się prof. Ambroży Kleks w postaci mentora.W tym śnie byłem atakowany przez jakiś zły byt (demona, ducha).
Czułem, że chce on wejść we mnie i przejąć kontrolę nad moim ciałem. We śnie czułem, jak "to coś" cały czas zwiększa presję i stopniowo wdziera się do mojej głowy. Panowałem jeszcze nad swoim ciałem i mogłem podejmować decyzje, ale czułem się coraz cięższy i słabłem. Można to porównać do sytuacji chorej osoby, która czuje jak postępuje choroba, co wiąże się z coraz większym osłabieniem organizmu.
Gdy sytuacja zaczęła robić się dla mnie niebezpieczna byłem akurat z kolegami poza domem (jak to się dawniej mówiło: na dworze/na podwórku). Nagle pojawiła mi się myśl, że na końcu ulicy mieszka Pan Kleks i on mi pomoże. Jednocześnie trochę się zdziwiłem skąd on się tu wziął. Niezależnie od tego moi koledzy również zaproponowali taką opcję działania, tak jakby wszystkim było wiadome, że Pan Kleks jest w stanie mi pomóc. Wszyscy uważali go za mentora, coś w stylu mnicha o wielkiej mądrości.
Poszliśmy pod jego dom. Zadzwoniliśmy do drzwi, a po chwili wyszedł na schody i spojrzał na mnie. Razem z kolegami powiedziałem mu co mi jest i czy coś może zaradzić w tej sytuacji. Wówczas Pan Kleks chwilę się zadumał i rzekł do mnie jedno zdanie cyt."IDŹCIE O WSCHODZIE SŁOŃCA NAD BRZEG MORZA, BO STAMTĄD ZAWSZE IDĄ DOBRE DUSZE". Te słowa wryły mi się w pamięć i mimo, że minęło wiele lat to pamiętam je tak jakbym przed chwilą miał ten sen. Tymczasem we śnie niedaleko było morze więc razem z kolegami poszedłem tuż przed wschodem słońca na plażę.
Choć Pan Kleks nie mówił tego bezpośrednio w słowach to jednak wiedziałem (jakby od niego przekaz telepatyczny), że muszę stanąć na piasku tuż przy linii brzegowej morza, tak aby woda docierała do palców stóp. Ponadto miałem stać wyprostowany w lekkim rozkroku, z rękoma wyciągniętymi na boki, otwartymi dłońmi skierowanymi w stronę morza, wypiętą klatką piersiową, zamkniętymi oczami i twarzą zwróconą w kierunku miejsca, gdzie będzie wschodzić słońce. Ponadto miałem robić głębokie wdechy.
Tak też uczyniłem i w momencie, gdy słońce zaczęło wschodzić poczułem, że od strony morza zaczyna się coś dziać. Choć miałem zamknięte oczy to mimo to "widziałem" jak w coraz większych ilościach tuż nad taflą wody sunęły duchy z morza w stronę lądu. Zdawałem sobie sprawę, że ich ilość się cały czas zwiększa i robi się coraz gęściej. Ja w tym momencie czułem się już bardzo źle z powodu działań złego bytu, który cały czas mnie atakował i już siedział w moim ciele. Czułem, że dobre duchy idące od strony morza co chwila sunął koło mnie, ale w związku z tym, że ulegają zagęszczeniu to zaczynają już mnie muskać po wyciągniętych rękach.
W pewnej chwili poczułem, że następuje bezpośrednie "zderzenie" z jednym z duchów, na którego drodze stałem. Poczułem, jak zaczyna przechodzić przez moje ciało i wypychać zły byt. Zły byt nie był w stanie w żaden sposób stawić mu oporu. W tym momencie w blasku wschodzącego słońca poczułem, że dobry duch przechodzi przeze mnie i wypycha złego. Miałem wrażenie, że go ze sobą zabrał. W tym momencie poczułem, że robię się niesamowicie lekki i natychmiast wracają mi siły życiowe. Poczułem się jak przysłowiowy młody Bóg. Wiedziałem, że jestem już bezpieczny i wszystko jest OK. Byłem bardzo wdzięczny Panu Kleksowi za pomoc. Można powiedzieć, że odbyłem rytuał oczyszczenia.
Sen odebrałem, jako cenną radę. Zapamiętałem dokładnie słowa Pana Kleksa tak jakby były ważne nie tylko we śnie, ale także w dalszym życiu. W kontakcie z nim czułem, że jest wielką osobą. Ma potężną wiedzę i dużą moc. Nawet miałem i mam do tej pory wrażenie, że we śnie byt, który przybrał formę Pana Kleksa zrobił to tylko dlatego, że łatwiej była mi ta postać przyswajalna i zrozumiała.
Dane do wiadomości FN.
Pozdrawiam,
[...]
/opis snu i email dostaliśmy 23 września 2020/


Sob, 26 wrz 2020 12:53 | brak oceny
giova | Załogant
W tym przypadku postać Profesora jest iście demoniczna :-) Każdy ma prawo do swoich snów i ich interpretacji.
W przypadku mojego snu - ja miałam świadomość, że postać Profesora jest postacią stworzoną przez Dobrze Znany mi Byt :-), że tak to określę.
W moich dziwnych snach pojawiają się bezcielesne byty (bynajmniej nie demoniczne :-) ) . Ich energia jest jak najbardziej pozytywna i wyczuwalna jest w nich "lekkośc bytu". Nie mam pojęcia kim one są. Postacie Bezcielesne - tyle mogę o nich powiedzieć. Z łatwością skanują ludzki umysł i stamtąd wyciągają np. postaci ze wspomnień i z wielką łatwością się w te postaci wcielają. Mało tego - same mnie one do tego namawiają, że "ja też tak potrafię :-)" . Niestety przychodzi mi to z wielkim trudem. Stworzona przez mój Umysł postać - to ja w ziemskiej formie i jest ona wręcz karykaturalna. Ileż ja muszę napompować w nią mojej energii psychicznej. Aż pot scieka z czoła..
Postać Profesora została stworzona przez jeden z tych Bytów. I to w sposób genialny bez wielkiego wysiłku! Ja bym tak nie spotrafiła...
Moim zdaniem sny są wytworem naszego Umysłu. Jednym śnią się pozytywne rzeczy a innym - coś zupełnie innego.
U mnie momentem przełomowym była zmiana nastawienia do snów. Uważam, że sny powinny nas relaksować, ewentualnie przekazywać jakieś ważne informacje dla nas. Od tejj pory, śnią mi się raczej ładne i mądre sny. Chociaż i tak w większości moich snów są banały, o których szybko zapominam.
O właśne - przypomniał mi się jeszcze jeden mądry sen - mam go gdzieś zapisany. Bardzo ważny w tym śnie jest kontekst. Kontekstem tym jest jeden z najpiękniejszczych parków, w jakim bywałam. Nigdy nie zapomnę tego cudnego stawu z nenufarami i żyjącymi tam kaczkami. To tam powróciłam do mojego hobby - fotografowania. I to tam zaczęłam moje pierwsze próby z filmowaniem :-). Niby park, jak park. Ale okazało się, że jest to park...masoński. A ten staw z nenuframi to miejsce, gdzie w symbolice masońskiej odpowiada symbol za Wielkiego Architekta. Szczęka opadła mi do ziemi, gdy się o tym dowiedziałam! A mój sen miał miejsce jeszcze zanim pojawiła się informacja, do kogo należy ten park :-) Tylko muszę znaleść moje zapiski z tego snu! Serdecznie pozdrawiam :-) By the way - gdy tylko odkryłam tajemnicę tego parku - to oczywiście musiałam zrobić reportaż na Facebooku o tych masonach :-)