Witam Załogantów,
Na wstępie zaznaczę że, często czytałem artykuły na tej stronie ale nie przypuszczałem że kiedykolwiek będę autorem jakiegoś wpisu. Chciałbym podzielić się z Wami pewnym zjawiskiem które zaobserwowałem w Warszawie na Bielanach 16 stycznia 2020. A więc wychodziłem z pracy około godz 17. Jest styczeń więc był już mrok. Rozmawiałem z kolegą przed pożegnaniem stojąc już „na dworze”.
Dostrzegliśmy wyraźny jasny punkt na widnokręgu. Coś niby gwiazda ale jaśniejsza. Mocna jaśniejsza niż wszystkie. Notabene innych gwiazd nie było widać. Jakoś zakładaliśmy że to światło z jakiegoś obiektu (wierzchołek masztu, dźwigu budowlanego, z samolotu/helikoptera). Gwiazdy nie dają takiego światła, sorry…
Wiecie, tam jest blisko lotnisko, Babice, małe lotnisko na Bemowie, a patrzyliśmy w tamtym kierunku. Ok. 1km od nas. Często widujemy tam światła samolotów i też od razu tak o tym pomyśleliśmy. Ale w bezruchu, tylko jednolite jasne. Wtedy też widzieliśmy na niebie światła przecinających niebo samolotów i one były wyraźnie inne i mrugające. Słabsze od obserwowanego. Na pewno helikopter szuka czegoś nad lotniskiem – pomyśleliśmy. Staraliśmy się wyłączyć wszystkie inne zmysły niż słuch, aby usłyszeć szelest wirnika śmigłowca. Bez skutku. Słyszeliśmy całą gamę dźwięków stolicy, ale nie helikopter.
Punktowe źródło światła. Mocne. Taką miało wokół poświatę jak żarówka paląca się w mroku. Wtedy oceniałem to na odległość 1 km a wysokość 300m.
Fajnie się wymyśla teorie spiskowe, ale nic, pora na zakupy, do domu itd.. Intrygujące. Ale stanie tam nie daje żadnej odpowiedzi. Już w samochodzie będąc przy stacji metro Młociny (ok 2km) odwróciłem się i światło było wyraźnie widoczne. Jechałem dalej na północ od Warszawy. Jadąc przez Białołękę (ok. 10 km) również je dobrze widziałem. Po dojechaniu do domu (20km) było cały czas na nieboskłonie. Były też inne gwiazdy, ale o wiele słabsze, ale jakby u góry „w zenicie” ta pozostawała samotnie, niewiele ponad linią lasu. Nie odnotowałem by się poruszała, jadąc nie mogłem się patrzeć na nią cały czas, ale wydawało mi się że teraz była bardziej na północ od Warszawy , patrząc z Legionowa na zachód. Szybko, szybko w domu zabrałem dzieci i jechaliśmy na zajęcia sportowe.
Pokazałem im tą dziwną mocną, gwiazdę. Teraz jechaliśmy w przeciwnym kierunku na południe i doskonale ją widzieliśmy. Dzieci żartowały że leci za nami. Ale to takie złudzenie, wiecie jak obserwujecie księżyc z okna pojazdu, na tle zmieniającego horyzontu to jest wrażenie że księżyc leci z nami, co jest nie prawdą. O 19 weszliśmy do budynku i po 2 godzinach obserwacji zakończyliśmy astronomiczną przygodę.
Reasumując: wszyscy którym to pokazywałem (choć w tekście ich nie wymieniłem) widzieli to, Musiało to być bardzo, bardzo daleko. Bo moje przemieszczanie ok 20 km nie miało istotnego wpływu na obserwację, lokalizację i intensywność obserwowanego obiektu (księżyc czy gwiazdy wyglądają podobnie bez względu skąd na ziemi je obserwujemy). Pierwotne założenia że stoję od tego ok 1 km mogę sobie w buty włożyć. Co to musiała być za energia? Która emanowała z tak dużej odległości. Mój kolega z którym wychodziłem z pracy, po godzinie też te intrygujące światło wciąż widział z Mokotowa.
I co ciekawe, choć obserwowaliśmy to w godzinach szczytu w Warszawie, nie było to dla nikogo absorbujące. Ludzie pędzili swoim rytmem. Światełko, na niebie, w nocy. Jest ich pełno.
Miałem zdjęcia i potrzebę konfrontacji moich obserwacji na tym szanownym forum. Napisałem powyższy artykuł ale z braku czasu utknął on na moim kompie.
Po kilku dniach znów zaobserwowałem przedmiotowe światło/gwiazdę. Po raz kolejny mi się to sfotografować. Mocno świeciła jak wcześniej i mrugała do mnie zalotnie. Z domu również je widziałem w tym samym miejscu na niebie. Oczywiście jak chmur nie było. Zawsze w godzinach 17 – 19. Ta systematyczność i ta sama lokalizacja na niebie niepokojąco uświadamiała mi że to raczej jakieś ciało niebieskie. Smak mistycyzmu obserwacji innej cywilizacji (UFO) stawał się coraz bardziej gorzki. Zainstalowałem na telefonie aplikację umożliwiającą obserwację i identyfikację ciał niebieskich na nieboskłonie. Po zaledwie kilku sekundach tajemniczym moim tajemniczym światłem okazała się WENUS.
Planeta naszego układu słonecznego. Poszedłem za ciosem i tym tropem odnalazłem w necie artykuły na https://news.astronet.pl/index.php/2020/01/14/niebo-w-trzecim-tygodniu-stycznia-2020-roku/ i
http://www.polskiastrobloger.pl/2020/01/niebo-nad-polska-w-styczniu-2020-ad.html
o „Przez cały styczeń najjaśniejsza z planet jako pierwszy pojawiający się po zachodzie Słońca obiekt posiadać będzie blask aż -4 mag., zatem będzie świecić jaśniej od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w najjaśniejszych przelotach. Kierując wzrok na niebo zachodnie krótko po zmroku na jeszcze jasnym niebie ukaże się nam ona bez trudności jako duży biały lśniący obiekt wyraźnie większy z powodu takiej jasności od innych gwiazd”. lub „Planeta Wenus jest już prawdziwą ozdobą wieczornego nieba. Półtorej godziny po zachodzie Słońca Wenus zajmuje pozycję na wysokości 15° nad południowo-zachodnim widnokręgiem, świecąc z jasnością -4 magnitudo.”
I tak się skończyło tropienie ufo. Ale ile miałem satysfakcji kiedy pokazywałem znajomym planetę naszych żon i matek. Zachęcam do obserwacji. Świat jest piękny.
Pozdrawiam,
Pytający Wciąż