Dziś jest:
Wtorek, 10 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Witam załogę Nautilusa! Przeczytałem artykuł "Znaki od osób zmarłych? (...)" i przypomniało mi się, że już dawno miałem Wam przysłać moją historię związaną z tym tematem.
10 lipca 2004 roku nad ranem zmarła moja babcia. Przed śmiercią w ogóle jej nie widziałem, gdyż rodzice nie chcieli, żebyśmy (z siostrą) oglądali ją w stanie, w jakim była. W nocy z 9 na 10 lipca miałem sen. Szliśmy całą rodziną do kościoła, nie wiadomo w jakim celu. Gdy weszliśmy do środka zobaczyłem, że pod ołtarzem stoi otwarta trumna, a w niej leży moja babcia, z białym misiem pod pachą. Dokładnie już nie pamiętam, ale wtedy, jak podszedłem do trumny, moja babcia z niej wstała i się ze mną pożegnała. W tym momencie obudził mnie telefon do mojego taty, do którego dzwoniła ciocia, z wiadomością, że babcia zmarła. Co dziwne, moja siostra również miała sen, w którym wkładała babci do trumny białego misia, a w moim śnie właśnie tak ją zobaczyłem.
Myślę, że zmarła babcia odwiedziła mnie we śnie, dając mi znak, że odeszła, i chciała się w jakiś sposób ze mną pożegnać i dać znać, że już jej nie ma wśród żywych. Jak tylko obudził mnie telefon, pierwsza myśl w głowie była: babcia umarła. Dodam, że nie mogliśmy być z siostrą na "prawdziwym" pogrzebie, gdyż w jego dzień wypadała nam kolonia wakacyjna.
Pozdrawiam!
I jeszcze jedna krótka rzecz z naszej poczty:
[...] ...10 minut po śmierci mamy w grudniu 2017 otworzyły się nam drzwi szpitala które były zamknięte przez metalowy SAMOZAMYKACZ przedni ramieniowy. Drzwi otworzyły się same na zewnątrz około 90 stopni. Nie było przeciągu w holu szpitala. Później cofajac autem po wyjściu ze szpitala czujnik parkowania wskazywał dźwiękiem przeszkodę a droga była pusta. Później spadł przedmiot. Było 8 znaków dla 10 osób z rodziny. Szok ale prawda. [...]
czytaj dalej
[...] Miałam spore problemy aby to napisać.Coś się działo,trzy razy gdzieś umykało to co napisałam. Jest to moje czwarte podejście do napisanie tego dziwnego niby snu. Mam nadzieję,że w końcu uda mi się napisać.
Było to 28.05.2005r.nad ranem między godz.6-tą a 6.30. Miałam sen chociaż nie do końca był to sen. Mieszkanie jest moje ale nie do końca. Siedzę w fotelu i trzymam w dłoni metalowy pręt dł.ok.20 cm. Na końcu pręt zagięty.
Do tego jest podłączony pręt ale już jakby z grubej żyłki. Kolor tego jest fioletowy, to jest podłączone do urządzenia,które stoi po mojej prawej stronie. Urządzenie jest to jakby skrzynia prostokątna wys.ok.1m.na wierzchu jest urządzenie z odczytnikiem. Siedzi przy nim kobieta -kosmitka. Dokładnie jej nie widzę ,nie przyglądam się jej. To co jest na wierzchu dłoni jest luźne,podszedł mężczyzna-kosmita i położył wacik aby to nie dotykało skóry.Musiałam bardzo się skupić na energii,chciałam aby test wypadł dobrze. Wynik wypadł rewelacyjnie,byli bardzo zaskoczeni i zadowoleni że tak mi poszło.W tym czasie przeszło mi przez myśl ,że może dużo ludzi zginąć.
Teraz był odczyt z lewej ręki ale już tu się nie postarałam ,zaskoczenie że coś jest nie tak ,sprawdzają aparaturę jest dobra. Podszedł do mnie kosmita i kucnął powiedział-nie otwierając ust,że nie powinnam nosić złota bo ono blokuje,powinien być to biały metal.Wyliczyłam też w myślach wszystkie białe metale jakie znam ale to nie był żaden z nich to ma być całkiem coś innego.Podeszłam do okna już chciałam wyjść,bez problemu mogłam z tąd wyjść.
Z boku tego pokoju był niby pokoik-przedpokój. Stało coś podobnego do wanny,chociaż to nie była wanna.Stało to na podłodze.W tej niby wannie siedział nagi stary kosmita. Odwrócony był do mnie plecami koło niego stał lekarz- kosmita i coś mu tam w tej wannie robił. Nie widziałam co robił tylko wiem, że TO COŚ brali od ludzi. Obejrzał się na mnie ten stary był chudy i bardzo smutny,oczy wielkie ciemne,skóra szaro- biała i napięta,brak zmarszczek.
Już jestem tu gdzie mi robiono test,przy ścianie stoi regał a na nim leży dwóch kosmitów wyglądają jak martwi ale to jest pozorne w każdej chwili mogą się obudzić. Są w stanie oczekiwania,są przykryci białym materiałem.W drugich drzwiach ustał następny kosmita,był bardzo wysoki miał ubrany biały kitel. Z początku miał zamknięte oczy,gdy na niego się patrzyłam to je otworzył. Spojówki miał lekko zaróżowione białka duże,brak tęczówki tylko czarne żrenice dość małe. Za chwilę przekręcił oczami,wtedy zrobiły się one całe czarne,duże czarne oczy. Tak stał i się patrzył,niesamowite spojrzenie obce ale niestraszne.
p.s.
o kosmitach mam często sny.Jest to tylko jeden z wielu snów jakie miałam z ich udziałem.
moje dane do Państwa wiadomości.
czytaj dalej
16 CZERWCA 2018 NAD MIEJSCOWOŚCIĄ ŚWIECIE O 23.15 PRZELECIAŁA FORMACJA DZIWNYCH OBIEKTÓW UFO. Pisaliśmy o niej w serwisie www.emilcin.com i mieliśmy nadzieję, że być może zgłosi się jeszcze jakiś świadek.
http://www.emilcin.com/relacje,422,16-czerwca-2018-nad-miejscowoscia-swiecie-o-2315-przeleciala.html
Na pokład okrętu Nautilus dostaliśmy właśnie taką relację, choć dotyczy ona obserwacji sprzed wielu lat.
[...] W nawiązaniu do obserwacji świetlistych obiektów obserwowanych przez Panią ze Świecia, byłem świadkiem identycznego zjawiska i dokładnie tak samo mnie sparaliżowało z wrażenia...Świetlista formacja obiektów przypominająca ptaki-anioły przelatywała nad moim blokiem w Sosnowcu jakiś dziesięć lat temu ok. godz. 23-ciej w dniu, w którym dodam wiał bardzo silny wiatr.
Obiekty te leciały z kierunku płd.-wsch. na półn.-zach. przesuwając się dodatkowo prostopadle do linii lotu. Byłem tak sparaliżowany a zarazem szczęśliwy, że nawet przez te parę sekund nie pomyślałem aby sięgnąć po telefon i zarejestrować to zjawisko. Wróciłem z balkonu do mieszkania i opowiedziałem żonie to co widziałem przed chwilą. Przez lata próbowałem sobie to jakoś wytłumaczyć i jedynym racjonalnym wydawały się ptaki...ale ptaki nie świecą złotym blaskiem.
Pozdrawiam
Marek [...]
Na naszą witrynę facebook otrzymaliśmy ciekawy film.
/poniżej zdjęcie z naszego projektu ATLAS CHMUR/
czytaj dalej
[...] Szanowni Państwo, Trochę się spóźnilem z tą historią, ale uważam, że jest godna by ją Wam przedstawić. Moi rodzice ( roczniki 1940 i 1943) od lat siedemdziesiatych spędzają wolny czas w domku letniskowym na Kaszubach. Miejscowość Grzybowo nieopodal Kościerzyny, nad jez. Żółnowo.
/poniżej mapka przesłana przez autora historii/
Przebywają tam praktycznie od wczesnej wiosny do pierwszych przymrozków. Nad jezioro przychodzą osoby, które ze swojej działki mają utrudniony dostęp do wody ( zarośnięty trzciną brzeg, muliste dno itd). Moi rodzice do linii brzegowej z miejscem dogodnym do kapieli mają z działki około 15 metrów. Tam też ( przy pomoście) zawiazują się znajomości, przyjaźnie itp.
Moja mama ( emerytowana nauczycielka) tydzień temu wdała się w rozmowę z pewną panią, która na letnisko przyjeżdża z Niemiec. Pani ta wraz z mężem przebywa w domku po drugiej stronie rzeki Trzebiochy. Teren należy już do miejscowości Sycowa Huta. Tak więc moja mama podczas rozmowy zapytała, czy ci państwo byli na działce w ubiegłym roku podczas nawałnicy, która przeszła nad woj. pomorskiem. Nadmieniam, że lasy w Grzybowie i okolicach również ucierpiały. Prądu nie mieliśmy ponad pięć dni. Ta pani powiedziała, że była wraz z mężem i, że doświadczyła czegoś, czego nie zapomni do końca życia.
Stwierdziła, że niechętnie o tym opowiada, bo ludzie patrzą na nią z pobłażaniem, a ona sama nie wie co widziała. Opisała to tak. Przed samą nawałnicą, gdy już czuć było w powietrzu, że coś się swięci ( charakterystyczny elektryczny smak ) nagła ciemność i szum liści, podeszła do okna w swoim domku. Obok, tj. jakieś 6-8 metrów, usytuowany jest domek sąsiadów. Akurat sąsiadów nie było. Na tarasie domku zauważyła wiszący w powietrzu obiekt wielkości około 50 cm. Jak okresliła był to obiekt jajowaty, który na zewnątrz miał jasną powłokę. Taką jakby osłonę z mgiełki.
Wewnątrz tego obiektu ,,tańczył ogień" tak to opisała. Obiekt unosił się około metra nad podłogą tarasu. Pani ta jak twierdzi przez jakiś czas była zahipnotyzowana. Nie wie jak długo to trwało, ale z tego stanu wyrwał ją okrzyk męża, który zatrwożony mówił do niej, natomiast ona nie reagowała. Obiekt się zdematerializował i nie było po nim śladu. Ona sama była w takim stanie, że nie wiedziała co ma zrobić. Nie potrafiąc sobie wytłumaczyć zjawiska, chciała początkowo skontaktować się z sąsiadami telefonicznie i zapytać o coś, tylko o co?
Myślała, że pożar, że może ktoś jednak przyjechał do tego domku. Nic z tych rzeczy. Moja mama wiedząc, że mnie takie historie interesują, podzieliła się ze mną tą opowieścią. Myślę, że to był właśnie piorun kulisty, często pojawiajacy się przed burzą. Nawałnica rozpętała się na dobre chwilę po tym zjawisku. Tyle chciałbym Państwu przekazać. Pozdrawiam serdecznie,
[dane do wiad. FN]
I jeszcze jedna relacja.
[...] Witam
Moja ś.p. babcia kilkukrotnie opowiadała mi, że kiedy była młodą dziewczyną, do ich domu wpadł taki piorun. Z tego co pamiętam, okrążył pomieszczenie na wysokości sufitu, popalił (poosmalał) ściany i wypadł. Babcia po tym zdarzeniu, całe życie bała się burzy. Babcia wprawdzie odeszła, ale żyje jej siostra. Mogę podpytać, jakieś szczególne pytania mam jej zadać?
Pozdrawiam, wierna czytelniczka Gina [...]
Witamy,
Dziękujemy za relację. Oczywiście, proszę porozmawiać z siostrą babci i ustalić trochę więcej – chętnie relację umieścimy w serwisie.
Pozdrawiamy
FN
[...] Dzień dobry
No niestety, siostra babci jest już wiekowa, a wydarzenie było za czasów jej dzieciństwa. Pamięta, że była burza i piorun wpadł do pokoju, gdzie była z siostrami (m.in. moją babcią) i mamą. Kula okrążyła pokój na wysokości sufitu, zrobiła cztery dziury. W jakiś sposób oparzyła moją prababcię leżącą na łóżku w nogę (ciocia nie umie doprecyzować jak), spaliła małe radyjko, takie na słuchawki i wypadła. Zostawiła osmalone ściany (chyba na wysokości sufitu). Żadnych więcej szczegółów nie udało mi się od cioci wydobyć, ale potwierdziła relację mojej babci. Też doskonale pamięta to wydarzenie.
Pozdrawiam, czytelniczka :)
czytaj dalej
[...] Droga Redakcjo! Pisałam do Was już kilkukrotnie. Jestem niższej klasy medium, czasami śnią mi się zmarli, lub zdarza mi się widzieć dziwne rzeczy. Jednak dzisiaj, po przeczytaniu jednego z Waszych artykułów przypomniało mi się kilka faktów z czasów, gdy byłam dzieckiem. Było to wiele lat temu i pamiętam, że dokładnie nikt nie traktował poważnie tego, co opowiadałam rodzicom, a wszystko było zwalane na karb fantazji dziecięcej.
Uważam, że jako dziecko miałam znacznie wyższe zdolności mediumiczne, niż obecnie. Bardzo często widywałam naocznie różne rzeczy i nie były to głównie sny (jak obecnie). Najwięcej dziwnych "tworów" widywałam w nocy. Niejednokrotnie były to ciemne kształty przebiegające, lub pełznące po pokoju. Widok takich obiektów zawsze wywoływał u mnie jedną reakcję - nakrywałam głowę kołdrą i kładłam się twarzą do ściany. Była to moja forma obrony, przed tym, co widziałam. Po nakryciu głowy kołdrą po pewnym czasie udawało mi się zasnąć.
I teraz napiszę coś, co spowoduje, że większość czytających weźmie mnie (w najlepszym wypadku) za wariatkę. Nie zawsze były to ciemne kształty, wszystkie moje "widzenia" i "słyszenia" (że tak je nazwę) przeplatały się, nie zdarzały ciągle, w sensie, że jedno za drugim. Często miewałam również przyjemne przeżycia. Lubiłam patrzeć w ciemny kąt i widzieć kolorowe "kwiaty". Były to błyszczące i symetryczne kształty, które zmieniały się jak w kalejdoskopie, które wywoływałam świadomie. Zaczynało się od wyobrażenia sobie kolorowych kwiatów o metalicznych kolorach, a kończyło obrazem zmieniającym się i kolorowym, a następnie zaśnięciem. Drugim rodzajem przyjemnych i "nadprzyrodzonych" przeżyć były moje "słyszenia" i miałam je tylko przez kilka lat, gdy moje łóżko stało w konkretnym pomieszczeniu, pod jedną, konkretną ścianą. Przed zaśnięciem lubiłam wystawiać głowę lekko poza łóżko. Najpierw chwilę czekałam, a gdy się skupiłam zawsze zaczynałam słyszeć chór wojskowy.
I chcę zaznaczyć - nie mogło być tutaj mowy o jakimś pogłosie zza ściany, czy muzyce puszczanej przez sąsiadów. Po prostu - godzina dwudziesta, czy jedenasta wieczór często potrafiłam to usłyszeć, uspokajało mnie to i sprawiało przyjemność. Nie bałam się i nie wiem skąd, ale zdawałam sobie wówczas sprawę, że to śpiew zmarłych żołnierzy. Po prostu to wiedziałam, Bóg raczy wiedzieć skąd.
Jednak to nie koniec mojej historii, ponieważ wiąże się z tym wszystkim jeszcze zdarzenie, gdy byłam starsza i pojechałam na kolonie, jako dwunastoletnia dziewczynka. Starym zwyczajem spałam twarzą do ściany, do czasu gdy coś na niej zobaczyłam. Do końca życia tego nie zapomnę, najgorszy był śmiech i drwienie ze mnie. Obudziłam się w środku nocy. Na ścianie zobaczyłam biegnący, biały kształt. Kształt wyglądał jak kobieta z welonem, biegnąca w miejscu, jakby ktoś wyświetlał ją na projektorze.
Byłam przekonana, że to mi się śni! Przecierałam oczy dwa razy, a to biegło dalej na ścianie! Podniosłam się z łóżka, a to nie chciało zniknąć! Wtedy narobiłam okropnego krzyku, pobudziłam wszystkie koleżanki i wychowawców. Oczywiście nikt mi wówczas nie uwierzył. Od tego czasu również nie sypiam z twarzą przy ścianie. Do tej pory jest tak, że nie chcę i nie lubię widzieć duchów. Jeżeli mi się śnią, to jest ok, nie boję się, rozmawiam z nimi, nawet gdy pojawi mi się obcy głos w głowie i rozmawia ze mną, też się nie boję. Jednak zobaczyć naocznie takie zjawisko, to już zupełnie inna bajka. Pozdrawiam i proszę nie brać mnie za wariatkę. Piszę dlatego, że w Nautilusie mogę pozostać anonimowa i jest szansa, że inni ludzie mieli podobne przeżycia. Pozdrawiam serdecznie.
[Dane dla Redakcji]
Pięknie dziękujemy za przesłaną historię. Nie mamy w tej chwili czasu przeszukiwać archiwum FN, ale gdzieś jest opis od czytelnika, który przeżył coś podobnego, choć z ważną różnicą. Też był na koloniach, też w nocy na ścianie zobaczył "wyświetlane litery i napisy jak z projektora", ale tu świadkami były także pozostałe dzieci, które były w tym pomieszczeniu. Wszystkie obudziły się i w przerażeniu oglądały napisy wyświetlane na ścianie.
Całość nie budziła przerażenia, a raczej zaciekawienie. Była to poruszająca historia.
czytaj dalej
[...] Wierzę w reinarnację. Opiszę po krótce historię mojej mamy(obecnie ma 62 lata) Gdy mama była 4-5 letnią dziewczynką ,mówiła do babci że jej tato był lekarzem,mama była sędzią/lub coś w tym rodzaju,pamiętała że jej rodzice byli bardzo szanowanymi ludźmi tam gdzie wcześniej mieszkała (niestety nie pamiętała miejsca ,ani wyglądu poprzednich rodziców) Pamiętała że umarła jako dziecko,na bardzo poważną chorobę ,nawet jej poprzedni tato-lekarz nie był jej w stanie pomóc.
Babcia,której niestety nie miałam okazji poznać(zmarła 8 lat przed moim urodzeniem w wieku 47 lat ) kupiła mamie bajkę,był tam czarno biały obrazek,jak dziewczynka w sukience w groszki,stoi przed lustrem i czesze włosy,w pewnym momencie moja mama krzykneła do babci "Mamuś ,zobacz to ja! I ta moja ulubiona sukienka" Mama już wcześniej również opowiadała babci o ulubionej sukience w groszki.Z tego co pamiętam ,babcia chyba nie brała na poważnie słów mojej mamy,lecz mama jest przekonana że żyła już kiedyś .Pozdrawiam Wszystkich serdecznie
Powyższy tekst jest tak naprawdę treścią jednego z komentarzy, który wychwyciła nasza grupa moderacji i natychmiast skierowała do Archiwum FN. Bardzo ciekawy moment został opisany przez naszą czytelniczkę z książką dla dzieci, w której mama dostrzegła rysunek i "rozpoznała siebie". Z naszej wiedzy o niezwykłych tajemnicach karmy wynika, że rysownik pewnie sportretował własną córkę i mógł być jej ojcem. Jeśli autorka tego komentarza przeczyta ten tekst, to prosimy spróbować ustalić jaka to mogła być książka i kto jest autorem tego rysunku. W sprawie pomocy jesteśmy do dyspozycji: E-MAIL do Projektu Messing: redakcja@messing.org.pl
I jeszcze jedna historia:
From: [dane do wiad. FN]
Sent:
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: komentarz
Witam,
Wlasnie jestem po artykule na Panstwa stronie zatytulowanym :"Regresing Natalii dowodem na reinkarnację?"
No wlasnie..ta cala reinkarnacja.: )Niesamowity temat. Tym bardziej, ze wydaje mi sie,iz moze jednak cos w tym jest?
Opowiem wam dlaczego tak mysle. Przydazylo mi sie to juz dobrych kilka lat temu..nie pamietam, czy juz bylam na studiach, czy konczylam liceum.Mam obecnie 29 lat.
Pamietam jak przyjechalam do domu. Mama akurat wypakowala zakupy i zaczela zabierac sie za pranie. No wiec poszlam za mama do lazienki, zeby pogadac przy praniu :) Stojac oparta o sciane zauwazylam butelke olejku dla dzieci "Bambino".Pamietacie moze? W takich szklanych butelkach i z kaczka na naklejce? Zaczelam sie smiac.
Mama zapytala o co chodzi, no wiec odparlam ze pamietam to kaczke. Mama na to, ze smarowala mnie tym olejkiem kiedy bylam malutka. No i generalnie doznalam szoku po otwarciu tej butelki. W jednej sekundzie zapach tej oliwki doslownie zaczal "generowac" w mojej glowie obrazy i wspomnienia.
Trwalo to moze minute-nie wiecej.
Zobaczylam siebie w glebokim wozku, kolor bordowy.. Z przodu byla taka plastikowa poprzeczna przegrodka odzielajaca mnie od rodzicow. Pamietam jak patrzylam przez to szybke na dwoje ludzi , o ktorych wiedzialam ze sa moimi rodzicami. "Nowymi" rodzicami. Wlasnie. Pamietam DOKLADNIE takie zdanie
" ehh..i znowu to jestem. A to jest moja nowa mama i moj nowy tata..znowu jestem malutka ,ale niedlugo urosne.."
Te obrazy byly tak realne przed moimi oczyma, ze az nieprawdopodobne. Stalam w lazience i bylo mi slabo.Odstawilam butelke i wyszlam bez slowa. Nie moglam zrozumiec. I bylo mi jakos tak dziwnie smutno. Nie potrafie wyjasnic.
Wieczorem opowiedzialam o tym mamie. Pare godzin zajelo mi przejscie do porzadku dziennego nad tym wszystkim. Zapytalam o ten wozek i powiedzialam co pamietam. Powiedziala mi, ze uzywala ten wozek do 5 miesiecy po moim urodzeniu. Potem juz nie mogla bo..zaczelam chodzic jak mialam 7 miesiecy..:)
Nie odniosla sie do "nowych" rodzicow. No bo jak.
I jeszcze jedno .. jako mala dziewczynka mialam sen..bawilam sie w pokoju na podlodze, gdy nagle nad podloga zaczela tworzyc sie taka chmurka. Spojrzalam na nia i zobaczylam dziedzi ktore chodzily dookola Pani ubranej na niebiesko. Chodzily dookola niej i spiewaly trzymajac sie za rece. A ja wiedzialam, ze znam te dzieci i tak sie ucieszylam widzac je.Dolaczylam do nich.Ta kobieta,stala do mnie tylem. W pewnym momencie chmurka z nami zaczela sie unosic ku sufitowi. Kiedy prawie mielismy "przeniknac" przez ten sufit
inne dzieci zaczely znikac nad sufitem..czy wnikac w niego a ja sie uderzylam w glowe.
Pani odwrocila spojrzala na mnie i usmiechnela sie.. to byla. .Matka Boska. Ja wiem jak to brzmi-wierzcie mi.I powiedziala " Kochanie, musisz tu zostac.Teraz to jest Twoj dom" Pamietam jak obudzilam sie z placzem...
Pamietam jeszcze dwa sny-sceny raczej...byc moze byly to moje przeszle zycia.
Droga redakcjo.
Nie pije, kiedy to pisze i w zyciu nie bralam narkotykow. Jestem skorpionem, wrazliwym zreszta i nie sa mi obce zagadnienia typu deja-vu, ktorych mialam wiele.. Wierze, ze zycie jest tak niesamowite, tajemnicze i skomplikowane jak my sami..jak cud narodzin.. No bo jak to mozliwe zeby z dwoch niewidocznych dla ludzkiego oka gamet stworzyc czlowieka?Nikt mi nie powie, ze Boga nie ma.Skoro wiosna sie odradza...dlaczego nie moglibysmy i my?
Wierna fanka
Karolina
(dane dla redakcji tylko)
Pięknie dziękujemy za wszystkie historie, które przysyłacie do działu XXI PIĘTRO. Każda jest uważnie czytana i trafia do naszego Archiwum FN do odpowiedniego katalogu. Pamiętamy o każdej z nich i każda jest dla nas "na wagę złota". ;)
czytaj dalej
[...] Dzień dobry. Chciałabym opisać ciekawostkę która wydarzyła się dzisiaj. Na pewno nie jest to top zjawisk niewyjaśnionych Ale sprawa jest dla mnie dziwna. Otóż cały dzień spędziłam w domu. Ok godz 15 zaczęłam przygotowywać obiad. Włączyłam parę urządzeń w kuchni.
W pewnym momencie wyskoczyły korki. pomyślałam że to normalne przeładowanie i tyle. Włączyłam ten wywalony korek Ale piekarnik już nie chciał działać. zadzwoniłam do męża z prośbą o pomoc. Jak opisałam mu zdarzenie stwierdził zaskoczony że mamy jakiś dziwny dzień awarii. Co się okazało? Rano do niego dzwoniła moja mama żeby do niej podjechał bo zepsuł jej się samochód. Razem z serwisem stwierdzili zepsuty akumulator.
Oczywiście do wymiany. Nic ciekawego bo był już Stary. Co dziwne mój brat później w tym samym dniu odkrył że w jego samochodzie rozładował się akumulator. Moja mama poradziła żeby sobie podładował w jej garażu. okazało się że w garażu nie ma prądu. korek wyskoczył. do wymiany. Nie miałam dzisiaj z rodziną żadnego kontaktu. o wszystkim powiedział mi mąż. W naszym życiu nic ciekawego się nie dzieje. Data nie ma dla nas żadnego znaczenia. Jeśli to zbieg okoliczności to nawet lepiej. Pozdrawiam.
[dane do wiad. FN]
/opis dotarł na pokład okrętu Nautilus 23 czerwca 2018/
Przy okazji tego wpisu do XXI PIĘTRA warto przypomnieć zagadkową historię związaną z pożarami w sycylijskiej wiosce Canneto di Caronia.
Od stycznia do kwietnia 2004 r. w sycylijskim Canneto di Caronia do spontanicznych pożarów doszło w aż 20 domach. W płomieniach stawały lodówki, kuchenki, telewizory, pralki a nawet telefony komórkowe. Część sprzętu ulegała zapłonowi nawet po odłączeniu od zasilania. Mimo śledztwa przeprowadzonego przez władze, które sugerowały, że pożary wynikały z naturalnych zaburzeń elektromagnetycznych, sprawa wciąż uznawana jest za nie do końca wyjaśnioną. Brukowa prasa cytowała nawet słowa szefa watykańskich egzorcystów, o. Gabriela Amortha, który twierdził, że w wiosce zalągł się „demon”.
Poniżej materiał z naszego ARCHIWUM WIDEO FN.
czytaj dalej
[...] Nawiązując do artykułu o piorunach kulistych, przypomniała mi się pewna sytuacja podejrzewam z 2013 roku. Bardzo lubię wychodzić na zewnątrz podczas burzy i patrzeć w niebo a nawet nagrywać przebieg całej burzy. Któregoś popołudnia przechodziła dosyć spora komórka burzowa nad Tomaszowem Mazowieckim, oczywiście wyszedłem jak zwykle na zewnątrz jednak tym razem bez aparatu i dostrzegłem białą kule, promieniującą dosyć mocnym blaskiem.
Jej pojawienie się było poprzedzone błyskiem jednak bez grzmotu. Na moje oko kula ta miała jakieś 20 - 30 cm i oddalona była od 1 km do 1,5 km od miejsca obserwacji. Nie wiem ile przeleciała lotem poziomym, ale widoczna była przez jakieś 40 sekund.
Pozdrawiam.
[...]
//email dotarł na pocztę FN 21 czerwca 2018
I przesyłam Państwu link do filmu nagranego podczas burzy jako ciekawostkę. Przepraszam za słownictwo.
uderzenie w transformator.
czytaj dalej
Chcialabym sie podzielic pewnym swiezym wydarzeniem.Jakies 3 tygodnie temu moja mama nocowala ze swoim partnerem w hotelu, pieski zostawili w samochodzie. W nocy obudzilo ja znajome szczekniecie jakby jednego z naszych pieskow. Otworzyla oczy i zobaczyla zarys psa z czerwonymi oczami ktory zaraz zniknal.
Jakos dwa tygodnie pozniej tez mialy miejsce dziwne wydarzenia. Sprzatala wieczorem w kuchni wszystkie okna byly pozamykane a drzwi w przedpokoju same sie odchylily i same zamknely. Potem mama czytala ksiazke i kartki zaczely same dziwnie falowac. Pare dni pozniej partner mojej mamy mial smiertelny wypadek. Zginal jadac samochodem. Na moja uwage szczegolnie zwrocil ten pies juz czytalam podobne historie i pies byl powiazany ze smiercia jakiejs osoby. Dziekuje,
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
I jeszcze jedna historia z tych "nadesłanych do FN".
[...] Mieliśmy w domu 3 psy-mieszańce wilka. Kiedy chciały to były w domu, kiedy chciały to biegały po działce. W 1995 r. zachorował 2,5 letni Beri. Lecznie go przez 2 m-ce nic nie dało bo była to nosówka skórna, ciało gniło i odpadało kawałami. Wreszcie gdy nie pił, nie jadł i oślepł trzeba go było uspić.
Rozpacz w rodzinie trwała kilka tygodni. Płakali wszyscy. Drugiego dnia po śmierci Beruśki, 2 psy spały na posłaniu. Mama zmywała w kuchni i w pewnym momencie usłyszała jak ktoś/coś uderza w klamkę od drzwi zewnętrznych zupełnie tak, jak to robił któryś pies, gdy chciał by go wpuścić do domu.
W tej samej sekundzie 2 psy zerwały się z posłania podbiegły razem do drzwi i zaczęły chrobotać/uderzać w klamkę tak, jak to robiły, gdy chciały by je wypuścić na dwór.Mama podbiegła do drzwi, otworzyła z klucza i wypuściła psy na podest-schody. Psy wybiegły i zaczęły się nerwowo rozglądać i widać było po nich, że są zdziwione, że nie ma Beruśki.
Następnego dnia, moja mama poszła do piwnicy w której był węgiel i koks. Wcześniej, lubił z nią tam chodzić Beri, i tylko on. Mama nie lubiła tego, bo brudził łapy wchodząc na opał i zawsze starała się go odpędzić od drzwi ale on był sprytniejszy od niej i zawsze upilnował ją jak wchodziła do piwnicy i wcisął się. Tego dnia mama weszła do piwnicy i zanim zaświeciła światło zauważyła 4 płomyki (wielkości palących się zapałek) jak wbiegały na węgiel, podbiegły do okna i zgasły. Te płomyki biegły tak, jak biegłyby 4 łapy.
[dane do wiadomości FN]
czytaj dalej
[...] Mój dziadek zmarł w 2012 roku, przed śmiercią chorował na alzhaimera, ja będąc wtedy w szkole średniej miałem sporo wolnego czasu wiec opiekowałem się dziadkiem. Życie babci nie należało do do łatwych w tym okresie czasu, dziadek dokuczał babci nie poznawał, wyzywał oraz często dzwonił na policje i zgłaszał włamanie a babcie traktował jak złodzieja. Koło 12-13 lat wcześniej dziadek z babcia przeprowadzili się do bloku obok na 1 piętro, wcześniej mieszkali na 4 co powodowało spore problemy z racji ich wieku, podczas choroby dziadka jednym z typowych objawów była dobra pamięć 20 lat wstecz a przy tym nie pamiętał ze jestem jego wnukiem a babcia jego żona, ale zmierzając do sedna sprawy.
Dziadek ZAWSZE uciekając mi na spacerze lub gubiąc się gdzieś przychodził pod drzwi mieszkania w którym
Mieszkal w przeszłości czyli do mieszkania na 4 pietrze. Nadszedł dzień śmierci dziadka, zatrzymanie akcji serca, próba resustytacji krążeniowo oddechowej lecz niestety nadszedł jego czas. Po 3 dniach pogrzeb i tu się cała akcja zaczyna, jako że mieszkam w małym miasteczku to dzień po pogrzebie zaczepiła moją babcie pani która kupiła od nich mieszkanie, mówiąc ze słyszała o śmierci męża i składa kondolencje, ale tez chciałaby się podzielić tym co przeżyły jej dzieci, opisała, ze w nocy po pogrzebie dziadka, jej dzieci które maja pokój zaraz po lewej stronie przy wejściu do mieszkania obudziły się w nocy z płaczem, że jakiś „dziadek” stoi w drzwiach i nie na nie patrzy, opisały ze był to starszy pan z siwymi włosami.
(Dalej mocno przeżywam tą opowieść) jak nie trudno zgadnąć dzieci nie miały pojęcia o śmierci i pogrzebie dziadka ani o tym, że pokój w którym mieszkają był od zawsze pokojem dziadka. Od tamtej pory wierze w duchy zmarłych osób oraz w to, ze wszystko ma drugie dno. Pozdrawiam [...]
czytaj dalej
W ramach naszego cyklu XXI PIĘTRO - Twoja Historia prezentujemy ciekawy opis wydarzenia z UFO sprzed 10 lat. Nasz czytelnik opisał nam całe wydarzenie i przesłał poprzez facebook. Jego opis z mapką prezentujemy poniżej.
...i jeszcze mapa, gdzie doszło do tego wydarzenia.
czytaj dalej
[...] Moze Panstwa zainteresuje moje doswiadczenie. To bylo ok. 20 lat temu, gdy bylem jeszcze uczniem szkoly podstawowej.
Zdarzenie mialo miejsce 1-3 miesiecy po smierci mojego dziadka. Wdrodze do szkoly, zobaczylem mezczyzne idacego tym samym chodnikiem, w moim kierunku, ale nie na wprost. Gdy byl juz bardzo blisko, rozpoznalem w nim mojego dziadka! Byl ubrany w charakterystyczny dla niego ciemno-zielony garnitur, na glowie mial kapelusz. Glowe mial skierowana wprost, ale oczy mial zwrocone na mnie. Bylem sparalizowany, pewnie strachem i zdziwieniem, wiec nie reagowalem zupelnie, kontynuowalem swoj krok. Jeszcze przez chwile po tym gdy sie minelismy nie mialem odwagi obejrzec sie do tylu, ale w koncu to zrobilem - nie bylo tam nikogo... Z tego co pamietam dookola nie bylo inni przechodni.
Dziadek ogromnie mnie kochal. Nota bene, zreszta mial bardzo bogaty zyciorys. Podobno uciekl z Katynia, zostal zeslany na Syberie, 3 razy udalo mu sie uniknac wyroku smierci. Do Polski wrocil w polowie lat 50tych. Byl bardzo dobrym czlowiekiem - gdy uwieziony w celi przymieral glodem, dzielil sie swoimi sladowymi porcjami chleba ze szczurami, ktore go odwiedzaly w celi. Chroniac rodzine nie chcial z nikim dzielic sie swoimi doswiadczeniami.
Mam w zanadrzu jeszcze jedna, potencjalna historie, dotyczaca kolezanki mojej zony. Miyako, ktora jest Japonka, opowiadala mojej zonie, ze kiedys poddala sie regresji hipnotycznej. Wierze w reinkarnacje, ale zwatpilem w prawdziwosc jej historii gdy uslyszalem ze byla kiedys ksiezniczka lub wysoko postawiona osoba na jakims dworze. To co mnie zastanowilo to fakt, ze w bodajze ostatnim wcieleniu byla Japonskim lekarzem przeprowadzajacym eksperymenty medyczne na chinskich wiezniach w trakcie drugiej wojny swiatowej.
Ciekawe, ze akurat 2-3 tygodnie wczeniej czytalem artykul o zamiarze przebadania masowego grobu w poblizu slynnego Tokijskiego szpitala, w ktorym pospiesznie pochowano ofary nieludzkich eksperymentow gdy losy Japonczykow byly juz przesadzone. Miyako uczeszcza na kurs uzdrawiania (w pewnej miedzynarodowej szkole zalozonej przez byla pracowniczke NASA - nie pamietam w tej chwili nazwiska) a to, ze sie temu oddala, rowniez to, ze pracuje jako pielegniarka, zinterpretowala jako nieswiadome "zadoscuczynienie" tego czym zajmowala sie w poprzednim wcieleniu.
Pdalszych sukcesow w badaniu zjawisk niezwyklych!
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam serdecznie. Od wielu lat czytam strony Fundacji. Interesuję się tą tematyką mając cichą nadzieję zobaczyć, być świadkiem czy, przeżyć jakieś doświadczenie które pozwoli mi w stu procentach uwierzyć.
Na dzień dzisiejszy w pamięci mam tylko jedną historię, kiedy będąc dzieckiem w połowie lat 80-tych obserwowałem dziwne zachowanie mojego psa.
Otóż był taki tydzień, ( może dwa, nie pamiętam już ) gdy mój pies dokładnie o godzinie 14:00 budził się, albo przestawał się bawić i z podkulonym ogonem niemal czołgał się do drzwi wyjściowych z mieszkania, a tam przez pięć minut trząsł się ze strachu jak osika. Nie pomagało żadne głaskanie, kiełbaska, czy próba zabawy. Równiutko o 14-tej pies zmieniał się w jednej chwili. Ja w domu niczego nie zauważyłem, ale pamiętam, jak koledzy na podwórku mówili, że psy wyczuwają duchy i pewno u mnie straszy.
Nie bałem się jednak, nic się nie działo, pies nie patrzył w jakąś konkretną stronę, po prostu natychmiast pełzł pod drzwi. Nie było żadnych dźwięków, huku, czy burzy. Po dokładnie pięciu minutach pies wracał do pokoju, kładł się na swoje miejsce i zasypiał jak gdyby nigdy nic. Jednego dnia zabrałem go na spacer w tym czasie. Gdy tylko wyszedł z bloku ogon do góry i nie było śladu po strachu.
Po kilku, czy kilkunastu dniach psi strach zniknął i już nigdy się nie powtórzył. Pamiętam to dobrze. Dotykałem, go czy nic go nie boli, albo czy nie jest chory. Ale nie.
Po kilkunastu latach, gdy pies już dawno nie żył miałem o nim sen. Sen z gatunku tak realistycznych, jakich doświadcza się tylko raz w życiu. We śnie pies ginie spadając z dachu wieżowca, a ja nie mogę go złapać.
Pozdrawiam
Maciej.
czytaj dalej
Droga Fundacjo, Od dawna czytam wasze wszystkie newsy na stronie i zawsze z zaciekawieniem zagłębiam się w lekturę o naszym zapisanym losie i sile wyższej, która pcha nas w ręce właśnie tegoż przeznaczenia. Zacząłem wierzyć w siłę reinkarnacji, ale o tym za chwilę. Mam kilka przeżyć, którymi chciałbym się podzielić. Być może ktoś czytając zwróci uwagę na właśnie takie drobne rzeczy w swoim życiu, które pozwolą mu zmienić bieg historii lub chociaż troszkę zboczyć z kursu gdzieś zapisanego (Chociaż gdybając, to każdą naszą decyzję i jej zmianę możemy podpiąć pod nasz zaplanowany z góry już los).
Otóż, wracając do lat mojej młodości kiedy to często odwiedzał nas przyjaciel rodziny, wydarzyło się coś bardzo ciekawego. Pan Kazik (bo tak się nazywał) miał ciągnik, którym właśnie to zajeżdżał pod nasz dom. W zwyczaju już miałem, wsiadać na niego i udawać, że nim kieruję, trąbiąc gdy tylko ktoś przechodził obok. No ale cóż to za frajda dla
12 letniego chłopaka, który może na niego tylko wsiąść a nie pokierować nim. Dlatego też często ustępowałem swojemu 4 letniemu bratu. Pamiętam jak dziś, gdy pewnego razu posadziłem go na fotel kierowcy on ni z gruchy ni z Pietruchy powiedział „Pamiętam jak byłem duży to jeździłem tym ciągnikiem”. Niby nic, ot to dziecięca fantazja.
Kilka miesięcy później, gdy mój starszy z braci kończył 20 lat dostał od dziadka motor, którym kiedyś jeszcze gdy nie był formalnie jego przewoził mnie. Tym razem przyszła kolej na młodszego, żeby wsiadł i przejechał się motorem jako pasażer. Chłopak był zawsze żywiołowy, chętny do wszelakiej rozrywki nagle pobladł i powiedział, że on nie wsiądzie na motor bo kiedyś jechał (co oczywiście nie było prawdą) i teraz nie chce wsiadać na niego bo się boi. Oczywiście nikt nie wziął tego na serio, ot to dziecięca paplanina jak w wypadku jeżdżenia na traktorze. Suma summarum siłą posadziliśmy go na siedzeniu i brat zrobił z nim rundkę.
Kilka lat później już w wieku gimnazjalnym z ciekawości zacząłem wypytywać o dziadków od strony mamy, ponieważ nigdy ich nie widziałem – oboje umarli przed moimi narodzinami. Z opowieści dowiedziałem się, że dziadek zginął w wypadku. Jadąc motorem razem z moją mamą wpadli pod ciągnik jadący bodajże z bronami. Mój dziadek zginął na miejscu a mama była w śpiączce przez 2 miesiące. Z moich dalszych drążeń dowiedziałem się, że pan Kazik został przyszyty na wujka w momencie kiedy zaczął pomagać naszej rodzinie w uprawie.
Kierował ciągnikiem, którym kiedyś jeździł mój dziadek, by po kilkunastu latach go odkupić. Tym właśnie ciągnikiem przyjeżdżał potem żeby nas odwiedzać. Mam ogromne podejrzenia, że mój młodszy brat to w rzeczywistości kolejne wcielenie mojego dziadka.
Czy mój brat może być wcieleniem mojego dziadka? Czy macie więcej wiadomości na temat inkarnacji w tej samej rodzinie? Oczywiście poza tymi opublikowanymi 14.06.2018? Uwielbiam tą tematykę, o wiele bardziej niż o NOL i liczę na jeszcze więcej publikacji!
[dane do wiad. FN]
Dziękujemy pięknie za przesłanie nam tej historii, która wzbogaci nasze archiwum. Czy brat jest wcieleniem dziadka? Praktycznie oceniamy prawdopodobieństwo takiej sytuacji na prawie 100 procent. To dokładnie tak się dzieje, że dusze np. dziadków pojawiają się w bardzo bliskim otoczeniu rodziny, często jako prawnuki lub wnuki. Rodzina często żartuje "z dziadka zdarta skóra... tak podobny!", a to jest dokładnie on. Takie sytuacje zdarzają się często!
Bardzo interesujący jest wątek związany z owym lękiem odczuwanym na widok traktora. To praktycznie przesądza, że to jest to wcielenie. Proszę zobaczyć materiał z naszego Archiwum FN o ponownym zejściu na ziemię scenarzysty "Przeminęło z Wiatrem" i okoliczności jego śmierci w poprzednim życiu, które miały bardzo ciekawy efekt w obecnym zachowaniu chłopca.
czytaj dalej
Witam. Mam na imię [...]. Mam 27 lat i mieszkam w Warszawie. Do napisania do Was skłonił mnie artykuł o wyjściu z ciała.
Będąc dzieckiem przeżyłem coś podobnego - pamiętam to jakby było wczoraj - co zdarzyło się Adamowi Hanuszkiewiczowi. U mnie było podobnie. Siedziałem sam w pokoju i nagle zaczęło sie to dziać. Moje ciało poczuło
odrętwienie, zawirowało wszystko, nie dochodziły do mnie żadne myśli a po chwili widziałem siebie z góry z wysokości sufitu. Byłem wolny, szczęśliwy, mogłem się unosić.
Po chwili pojawiła się myśl że się boję że nie wrócę do swojego ciała i wtedy wróciłem. Powtarzało się to kilkakrotnie i po pierwszym takim doświadczeniu zawsze wiedziałem że to się stanie zaraz i pragnąłem tego. Moment wyjścia i lewitacji był fascynujący. Przestało to się dziać gdy miałem 7-8 lat. Ponowne wyjście zdarzyło mi się w wieku ok 15 lat i scenariusz był ten sam - po wyjściu pojawia się ten sam strach, że nie wrócę i zostanę poza ciałem.
W wieku 27 lat to uczucie wychodzenia pojawiło się znów tylko tym razem nie wyszedłem z ciała tak jakby moje ludzkie "ja" nie pozwoliło na to doświadczenie - ograniczyło moje możliwości. Do 27 roku życia, w ogóle nie interesowałem się tematem OBE, czy zjawisk paranormalnych, a to co przeżyłem chowałem w sobie bojąc się niezrozumienia - zwalając na chorobę jaką przeżyłem mając rok ( zapalenie opon-rdzeniowo mózgowych ).
Po ostatniej nieudanej próbie przeżycia tego postanowiłem porozmawiać o tym ze swoją mamą. Jakie było moje zdziwienie, gdy mama spojrzała się na mnie wzrokiem, którego nie potrafię do dziś określić i powiedziała "teraz wiesz, że jest coś po drugiej stronie" i na tym skończyła się rozmowa - zachowała się tak jakby i ona to przeżywała kiedyś, ale nie
chciała o tym rozmawiać. Byłem tym zakłopotany i postanowiłem opowiedzieć o tym swojemu bliskiemu koledze - niestety jego reakcją było wyśmianie mnie z pytaniem co dziś paliłem albo piłem. Wobec takiej reakcji postanowiłem zaprząc do pracy internet i znalazłem coś o zjawisku nazywanym OBE.
Poczytałem nieco co nieco i zastanawia mnie jeden fakt. Wszyscy Ci, którzy piszą o OBE opisują podróże, różne wymiary i mówią, że nie można nie wrócić do ciała - zatem skąd u mnie podświadomy lęk, o to że moje ciało umrze, ze nie będę mógł wrócić do niego? Dlaczego ja poruszałem się tylko po miejscu gdzie się znajdowało moje ciało?
Zaznaczam od razu że nie wiem skąd to się bierze, ale nigdy nie bałem sie śmierci traktując ją w kategoriach że jest naturalnym końcem życia. Poza tym nurtuje mnie jeszcze jedno - do 7-8 roku życia czyli do tego samego momentu gdy miewałem wyjścia z ciała, pojawiał się cyklicznie sen - jedyny jaki pamiętam ze swojego 27 letniego życia - ucieczka, czy też
bieg przez las i spadanie w przepaść, otchłań. Towarzyszyło temu dokładnie takie samo uczucie spadania, jakie poznałem w dużo starszym wieku skacząc do wody z wieży 10 m na nogi, czy tez spadanie w dół na specjalnej konstrukcji na wesołym miasteczku. Sen kończył się uderzeniem o podłoże a ja zawsze budziłem sie w tym samym momencie, a moje ciało
podskakiwało i prężyło się w momencie uderzenia. Mając ten sen zawsze wiedziałem ze to się skończy w ten sam sposób.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.