Dziś jest:
Czwartek, 12 czerwca 2025
„Nigdy nie zostaniesz młodszy niż teraz. Nie marnuj więc czasu, skorzystaj z każdej chwili.”
Mark Twain
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie.
Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Zwracam się z prośbą o zamieszczenie tego listu, lub zachowanie go w archiwum, gdyż jak uważam opisana w nim sytuacja jest co najmniej dziwna.
Dotyczy ona piosenki zespołu Slade - Far Far Away, sam skąd inąd rewelacyjny kawałek jest już mocno wiekowy i raczej bardzo rzadko puszczany w stacjach radiowych. Moja związana z tą piosenką przygoda miała miejsce dwukrotnie podczas pogrzebów moich wujków. Pierwszy raz w 2012, gdy jadąc z rodziną na pogrzeb (radio było chyba odruchowo włączone, bo nikt nie myślał o muzyce), mój Tato zwrócił uwagę, że leci akurat ten kawałek i odniósł go, że „grają dla J. „ ten tekst jest w sam raz jak dla niego teraz”. Chodził o refren
I jestem daleko, daleko stąd
z głową w chmurach,
daleko, daleko stąd,
stąpając pomiędzy tłumem ludzi
Co faktycznie można zinterpretować, jak głos zmarłego, który śpiewa z nieba.
Od pogrzebu nie słyszałem chyba ani razu tej piosenki w radio, choć często puszczałem ją sobie sam, bo kojarzył mi się z zmarłym Wujkiem, którego bardzo lubiłem.
W 2015 roku zdarzył się kolejny pogrzeb. Też mojego wujka. Obie śmierci łączy to, że były nagłe i niespodziewane. Nie były to wypadki, w obu przypadkach był to zawał.
Gdy wracaliśmy z pogrzebu, znów raczej odruchowo zostało włączone radio i znów leciał w nim kawałek Slade Far Far Away!!!
Można to oczywiście uznać za zwykły zbieg okoliczności, choć ja odbieram to raczej jako sygnał od zmarłych, że jest im w niebie dobrze. Zwłaszcza po tym jak za pierwszym razem zrobiliśmy dedykacją dla zmarłego.
Ciekaw jestem czy podczas kolejnego pogrzebu w rodzinie, znów usłyszę ten kawałek w radio.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam!
Na wstępie streszczę to o czym napiszę - mam wrażenie graniczące z pewnością, że przeżyłem tzw. Bliskie Spotkanie Trzeciego Stopnia z UFO. Zapewne otrzymujecie mnóstwo takich listów, jednakże w moim zawarta jest pewna nietypowa prośba.
Działo się to może w 80-81 roku. Miałem wtedy zaledwie 4 lata, jednak ten widok zapamiętam do końca życia. Sytuacja miała miejsce we śnie. Spałem w pokoju sam, natomiast rodzice spali za ścianą w pokoju obok. W pewnym momencie znalazłem się w ciemnym pomieszczeniu. W jakiś sposób "przedstawiono mi" istotę, której wizerunek przedstawiam w załączniku.
Jak gdyby mówił to głos narratora. Pierwsze chwile były przyjazne, jednak po chwili ogarnął mnie paniczny lęk. Nie pamiętam dokładnie ale wydaje mi się że istota chciała mi coś zrobić - igła, ukłucie, czy coś takiego. Być może ten element jest już wynikiem konfabulacji, bądź co badź po maksymalnie minucie obcowania z tym dziwadłem wpadłem w przerażający strach. Obudziłem się w swoim pokoju widząc sylwetki istot - kilku - dwóch, trzech, które właśnie wychodziły przez ściany. Zupełnie jakby pochowały się po kątach.
Natychmiast zacząłem się wydzierac po rodziców. Kiedy do mnie doszli byłem wciąż pewien że jeden stwór siedzi w pokoju, i bałem się tam spojrzeć. Oczywiście poszukiwania wykazały, że nic tam nie było. Po tym wydarzeniu przez okres 3 lat musiałem mieć co noc kogoś przy sobie. Był to paniczny, nieopisany lęk. Z powodu kłopotów z psychiką zostałem natychmiast wypisany z przedszkola i przebywałem w domu, wyłącznie w czyjejś obecności. W nocy rodzice musieli mnie trzymać cały czas za rekę. Miałem okropne kłopoty z zaśnięciem, najczęściej ojciec lub matka usypiali przy mnie pierwsi, podczas gdy ja męczyłem się długo w nocy. Co chwila budziłem ich więc pytając, czy śpią: "Śpisz?". Po pewnym czasie wypracowaliśmy sobie nawet system, ja po prostu pociągałem rodzica za rękę, a on dwoma szarpnięciami miał dać znać, że nie śpi.
Pewnie w dzisiejszych czasach od razu zaprowadzono by mnie do psychologa dziecięcego, jakiegoś speca od ADHD albo pediatry i Bóg wie kogo jeszcze, jednakże wtedy nikt o wzięciach nie słyszał, zaś rodzice zawsze mocno stąpali po ziemi.
Pierwszy raz usłyszałem o UFO w wieku 8 lat. Pamiętam gazetę "Alfa 6" z komiksami, która dostałem od rodziców i która dość sceptycznie, ustami polskich sław z tego okresu wypowiadała się o latających spodkach. W czasie czytania ogarnął mnie znów ten paniczny lęk, który czuję nawet teraz, pisząc tego e-maila. Wtedy w żaden sposób nie wiązałem UFO z owym dziwacznym snem.
Zacząłem interesować się zjawiskiem. Przeczytałem multum książek na ten temat. Później pojawił się też internet i strony www. Zawsze z tym samym skutkiem - ogromna ciekawość, jak magnes, a potem rodzące się przerażenie i - obowiązkowo - nocka z głowy.
Dziś jako żonaty facet i bądż co bądź pracujący specjalista od efektów wizualnych w filmie i foto dalej czytam o tym wszystkim, widzę zdjęcia, również te z waszej strony.
Wracając do istoty ze snu. Obecnie fotoszop i tablet umożliwiają narysowanie czego się chce. W załączeniu narysowałem tego dziwoląga. Przez lata widziałem mnóstwo podobizn szaraków, nordyków i innych indywiduów w necie i książkach. Za każdym razem, gdy ich oglądam ciarki przechodzą mi po plecach. Jednakże takiego pana jak z mojego snu nie spotkałem. I tu moja skromna prośba; Z pewnościa czytacie i wiecie na ten temat więcej niż ja, może Wy spotkaliście się z taką postacią?
Pzedstawię jej dokładny opis. Była mojego wzrostu, a skoro miałem wtedy cztery lata, to mogła mieć metr z hakiem. Skóra była koloru jasnego beżu. Najbardziej zapamiętałem kilka cech. Pierwsza to faktura skóry, sucha, średnio sprężysta, jakby z gładkiego styropianu, z widocznymi małymi porami, jednak bardzo regularna, bez jakichkolwiek załamań, jak wypchana. W dzieciństwie w telewizji był "Dziennik telewizyjny". Za prowadzącym był z prawej strony wyświetlany PIP, a kiedy go nie było, wisiał tam taki styropianowy ekran. Właśnie taką fakturę jak ten ekran miała ta skóra. Jak pamiętacie dawny dziennik - wiecie o co chodzi.
Druga była wielka głowa, szeroka, płaska. W przeciwieństwie do szaraka miała MAŁE czarne oczka. Jak guziki na przytulance. Zero źrenic, białek, nic. Oczy były ekstremalnie szeroko rozstawione. Żadnego nosa, usta wąska ale szeroka szpara. Pomimo braku mimiki, ruchów twarzy, ruchów oczu nie miałem wątpliwości że jest to żywa istota.
Głowa miała widoczne na ilustracji dziwaczne uszy, jakby "wloty powietrza". Zawinięte w postaci bulwy z tyłu głowy i zaczynające się od jej nasady. Tego fragmentu, tj. połaczenia nasady głowy z uszami nie potrafię sobie dokładnie przypomnieć. Odnoszę też wrażenie, że dziwadło miało pewien rodzaj łuków brwiowych, co widać na rysunku. Dziś juz nie wiem, czy były wklęsłe, czy wypukłe, czy tylko zaznaczone. Sprawiała wrażenie, że ma czoło jak małpa albo myszka miki, jednak nie umiem tego poprawnie umiejscowić na obrazku.
Resztę ciała pamiętam do wysokości pasa. Jak zwykle w takich przypadkach nieproporcjonalnie do głowy chuda i wąska. Nie pamiętam stroju czy czegoś takiego. Pewien jestem jedynie tych MAŁYCH czarnych oczu, głowy w kształcie kostki gitarowej albo tłoka Wankla, koloru i faktury skóry oraz obecności dziwnych łuków brwiowych.
Na dzień dzisiejszy prowadzę normalne życie, nie mam problemów z osobowością, nie przyjmuję leków, nie łażę do psychiatry (zresztą nigdy nie łaziłem. Jednak wciąż gdzieś głęboko zyje we mnie straszliwy lęk, który co prawda nie przeszkadza mi nijak w życiu, ale wciąż budzi ciekawość i pewność, że kiedyś jeszcze nastąpi ciąg dalszy.
Proszę o zachowanie pełnej anonimowości.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Droga Redakcjo Nautilusa!
Chciałabym opowiedzieć Wam o tym, co przydarzyło mi się ostatnio.
Otóż: 27 Kwietnia b.r., przed godziną ósmą rano, szłam do pracy, jak
zwykle słuchając muzyki przez słuchawki. W pewnym momencie doznałam
dziwnego uczucia, jakby ktoś znajdował się za moimi plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam zanikający kształt, którego szkic
przesyłam Państwu.
"Stwór" wydawał się podążać za mną, ale gdy
spojrzałam na niego, zamarł w bezruchu i rozpłynął się w powietrzu.
Przez ułamek sekundy miał lekko-szarawy odcień. Cała obserwacja trwała
zaledwie parę sekund.
Kilka dni później miało miejsce kolejne dziwne zdarzenie. Mój chłopak
opowiadał mi o programie iDoser, generującym dźwięki o częstotliwości
podobnej do częstotliwości fal mózgowych. Wysłuchując tych opowieści,
sama zapragnęłam tych dźwięków posłuchać. iDoser niestety miał ich
ograniczoną bazę, więc znaleźliśmy w sieci podobny program - Brain
Wave Generator. 1 Maja b.r., we wczesnych godzinach wieczornych,
rozpoczęłam mój "seans". Zainteresował mnie utwór pt. "Awakened mind"
- jego opis mówił, że efekty będą widoczne po ok. 30 minutach.
Zdziwiłam się bardzo, gdyż u mnie nastąpiły już po 2-3. Pod moimi
powiekami zaczęły pojawiać się różne obrazy: czarna dziura wciągająca
wszystko dookoła, jakieś zbiorowiska galaktyk, wreszcie dziwne stwory
z długimi szyjami, podobne do dinozaurów. Po ostatnim obrazie, w
którym para całujących się ust zaczęła obgryzać sobie języki,
przerażona zerwałam słuchawki.
Ciekawość jednak we mnie zwyciężyła,
więc po kilka minutach spróbowałam powtórzyć eksperyment z innym
utworem - "Creativity increase". Tutaj efekty pojawiły się jeszcze
szybciej. Już po kilkunastu sekundach ujrzałam zarys wypełnionej
czernią twarzy, ogarnęło mnie również uczucie, jakby w moim umyśle
skoncentrowało się w jednej chwili mnóstwo strachu i bólu. Pierwszą
moją myślą było to, że zobaczyłam śmierć we własnej osobie. Po tych
eksperymentach przez jakiś czas byłam rozstrzęsiona i płaczliwa, nie
chciałam już nigdy więcej mieć kontaktu z tym programem.
Pomyślałam, że to, co mi się przytrafiło, może mięć związek z pewnym
innym faktem: od jakiegoś czasu, gdy słucham muzyki, przez dźwięk
piosenki docierają do mnie jakby szumy rozmów, czyjeś głosy, czasem
ktoś wymawia moje imię. Nie mam pojęcia, skąd biorą się te przeżycia i
jaka jest ich na natura, ale odczuwam przed nimi dość silny strach.
Jest jeszcze jedna rzecz, jaką chciałabym się z Państwem podzielić:
jakieś trzy, może dwa lata temu śniłam sen, który powtarzał się kilka
lub kilkanaście razy. We śnie widoczne było pewne miejsce, które nie
istnieje w realnym świecie, lecz nakłada się na inne miejsce w mojej
okolicy za każdym razem, gdy koło niego przechodzę.
Z góry dziękuję i
serdecznie pozdrawiam
W. [dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[list otrzymaliśmy po naszej publikacji, aby 'raczej unikać cmentarzy - przyp. FN] Witajcie! Nie boję się cmentarzy!!! Nie boję się tamtejszych Istot!!! Im starszy cmentarz, im bardziej tajemniczy - tym bardziej mnie przyciąga... Rozmawiam w myślach ze zmarłymi... Witam Ich i nie zapominam pożegnać - bo to bardzo ważne!...
Polecam wszystkim spacer i zadumę, na Starym Cmentarzu Żydowskim, we Wrocławiu, przy ul. Ślężnej!...
Nie wiem czemu, najbardziej przyciąga moją uwagę grobowiec rodziny BUKI... I ta płaskorzeźba, którą też Wam przesłałam na zdjęciu... (z tym, że ona jest na innym grobowcu) Nie wiem czemu... Czuję moc bijącą od tego grobowca, a także od tej płaskorzeźby!!... A co do istot spotkanych na tym cmentarzu, to jest tam mnóstwo ptaszków!!! Kochane, pięknie śpiewające, bezbronne istotki! Czy to takie dusze zmarłych?...
Pozdrawiam Was serdecznie, a jeśli byście chcieli opublikować to, co napisałam, to Wam pozwalam. Możecie opublikować zdjęcia i tekst, a podpisać to wszystko: Marta z Wrocławia.
/poniżej zdjęcia przysłane przez naszą czytelniczkę z Wrocławia/
Pięknie dziękujemy za e-mail i opinię, ale... zdania w temacie "cmentarze jako bezpieczne miejsca" nie zmienimy. Już wkrótce kolejna historia o kłopotach kilku młodych ludzi, którzy na starym cmentarzu bawili się w "wywoływaniem ducha z grobu". Polecamy śledzić nasz dział XXI PIĘTRO - twoja historia.
czytaj dalej
[...] Witam serdecznie. Jestem Waszym stałym załogantem i od dość dawna czytam z wielkim zainteresowaniem, wszelkie artykuły ukazywane na łamach Nautilusa. Bardzo doceniam Waszą pracę oraz to z jaką pasją odkrywacie nieznane oblicze naszego świata. Trzymam za Was kciuki i życzę Wam wszystkiego dobrego.
Niedawno natknąłem się na niezwykle interesującą, piękną i nie wątpię, że prawdziwą historię o przeżyciach z pogranicza życia i śmierci, opowiedzianą przez Nowozelandczyka - Ian'a McCormack'a.
Warto zapoznać się z tym przypadkiem, według mnie jest to znakomity materiał o NDE, który można byłoby przedstawić na Waszej stronie w formie video. Film ukazujący przeżycia Ian'a McCormack'a - "Glimpse of Eternity" , z tego co widzę jest dopuszczony do użytku publicznego ze zgodą na kopiowanie i rozprowadzanie w dowolnych ilościach, także wydaje mi się, że spokojnie można byłoby udostępnić go na łamach Waszego serwisu. Szczerze namawiam do zapoznania się z tym materiałem. Według mnie wiarygodność tej historii jest bezdyskusyjna, wystarczy obejrzeć ten film i posłuchać samego Ian'a by się samemu o tym przekonać. Pozdrawiam.
OD FN:
Znamy tę historię i mamy nawet ją w wersji "z polskim lektorem". Wstawimy ją innym razem, gdyż w tej chwili nie mamy na to czasu... ;) Ale w sieci jest dostępna w wersji w języku angielskim.
czytaj dalej
[...] Słuchałem dziś wypowiedzi z Cmentarza Osobowickiego z Wrocławia z dnia 26 Czerwca , znam z tego miejsca starszą historie z lat 70. ZOMO i milicja stali przy drodze koło tego cmentarza i zobaczyli jak ktoś chodzi po cmentarzu postanowili tą osobe wylegitymować. Kiedy podeszli ta postać zaczęła sunąć w ich kierunku podeszła a milicjanci zamarli !
Był to kontur kobiety przeźroczysta postać stała chwile przed nimi następnie ruszył z powrotem i zniknęła między grobami a ich zamurowało ze strachu nie mogli słowa z siebie wydobyć wycofali sie i w nogi. Opowiadał mi to syn tego milicjanta , a ja przesyłam wam drogi Nautilusie swoje nagranie z przed tygodnia , potem monitorowałem teren do wczoraj i nic ale wczoraj tam się pojawił bardzo dziwny dźwięk, a 26 Czerwca też coś dziwnego z tego miejsca na zdjęciu mi wyszło tu podaje link a w załącznikach wczorajszy wyłapany dziwny dźwięk i oryginalne zdjęcie z cmentarza z 27 czerwiec 2017 było zrobione na drugi dzień po pogrzebie noworodka prosze powiększyć je.
Pod drzewem po prawej stronie jakby postać aniołka, a to link do filmu:
i tu link do kolekcji zdjęć z tego miejsca za ostatnie 7 lat
... w następnym mailu wyśle plik z wczoraj wyłapanym dziwnym dźwiękiem Dolny Śląsk miejscowość Godzięcin Cmentarz Polski który graniczy ze starym Niemieckim cmentarzem.
Dostaliśmy kolejny e-mail.
From: Ghost Stacion [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, October 01, 2017 2:38 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Witam ponownie mail numer 2
Zasyłam plik z wczoraj wyłapanym dźwiękiem z tego cmentarza z części Niemieckiej gdzie w obraz kamery wpadła mi jakaś przeźroczysta postać tydzień temu , monitorowałem teren dziennie po dwie godziny prowokując i nic aż wczoraj wyłapałem ten dźwięk plik w załączniku , serdecznie pozdrawiam . Teren sprawdzam nadal jeśli mam czas , szkoda że więcej się nic nie udało złapać na kamere ale polujemy nadal to się liczy.
czytaj dalej
Ostatnia publikacja w serwisie FN ‘Cmentarz, duch i czarny pies’ sprawiła, że dostaliśmy kolejne historie opowiadające o niezwykłych przeżyciach rodem z serialu ‘X`Files’ właśnie na cmentarzach. Wracamy do tego tematu.
[...] Droga redakcjo. Po przeczytaniu historii pt "Cmentarz, duch i czarny pies" postanowiłam opisać Wam historię która dotyczyła mnie (wówczas miałam ok 13lat) i mojej rodziny. Pewnego ciepłego dnia razem z Mamą, Ojczymem i trójką młodszego rodzeństwa poszliśmy na cmentarz by posprzątać groby bliskich. Na grobie mojej Prababci okazało się kwiaty które tam rosły są bardzo brzydkie dlatego też Mama podjęła decyzję że trzeba je wszystkie powyrywać powygrabiać a za jakieś tydzień lub dwa kupimy nowych sadzonek i je wówczas dosadzimy.
Podczas prac przy tym grobie Ojczym zaczął sobie żartować i jakby rozmawiać z Babcią po czym zaprosił ją w odwiedziny. Następnie zażartował sobie z nazwiska (wydało mu się śmieszne) które było na grobie na przeciwko- i w tym momencie z sąsiedniego grobu spadł słoik z kwiatami i rozbił się w drobny mak- a nie było wówczas nawet najmniejszego wiatru.
Po powrocie do domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Były stukania w drzwi, hałasy dobiegające z mieszkania sąsiadów- podczas gdy ich nie było bo byli na wakacjach, syntezator grał nawet jak nie był podłączony do prądu oprócz tego wiele innych zdarzeń. Wszystko wróciło do normy dopiero jak ponownie poszliśmy na cmentarz posadziliśmy Prababci kwiaty i pomodliliśmy się. Od tej pory Ojczym zrozumiał że nie można żartować ze zmarłych ani zapraszać ich do domu, a i ja wraz z młodszym rodzeństwem do końca życia zapamiętamy że nie wolno zakłócać spokoju zmarłym.
Kolejna ciekawa historia została przez nas zauważona w komentarzach pod tekstem ‘Cmentarz, duch i czarny pies’.
[...] Mam zagadkową historię cmentarną, która wydarzyła się bardzo niedawno, bo... dwa tygodnie temu, a mianowicie 14 września 2017 roku o godzinie 12:13 (dane zdjęć cyfrowych pozwalają na dokładne datowanie). Po raz pierwszy w życiu pojechałem do wioski na Podkarpaciu, w której pod koniec XIX wieku urodził się mój dziadek. Pojechałem w ciemno, bo moja rodzina nie ma żadnych kontaktów z krewnymi stamtąd już gdzieś tak od lat 60., więc nikogo tam nie znam. Poszedłem na cmentarz szukać grobów rodzinnych.
Znalazłem między innymi grób dwojga osób, których nazwisko zgadzało się z nazwiskiem dziadka, ale nie miałem pojęcia, czy to faktycznie rodzina (na cmentarzu było sporo grobów z tym nazwiskiem, jak to na wsiach bywa). Imię mężczyzny się zgadzało (jest dość popularne), ale imię kobiety było trochę odmienne od tego, które zapamiętała moja mama, a na nagrobku nie było dat życia. Zatem zrobiłem zdjęcie i chciałem iść dalej. W tym momencie zauważyłem małego, szarego kotka, który leżał na trawie metr od nagrobka.
Gdy mnie zauważył, zamiauczał i podszedł. Był bardzo przyjazny, zacząłem go głaskać, on się ocierał o moje nogi. Trochę dziwne, bo koty są raczej nieufne i rzadko łaszą się do obcych ludzi. Przez kolejne pół godziny, gdy chodziłem po cmentarzu, kotek cały czas mi towarzyszył - chodził za mną, ocierając się i domagając pieszczot. Potem gdzieś zniknął, pewnie poszedł sobie w swoją stronę. Po przyjeździe do domu pokazałem zdjęcie nagrobka mamie, która stwierdziła, że pomyliła się w imieniu babci i że poprawne jest to z nagrobka. Ustaliliśmy, że to był grób... dziadków mamy czyli moich pradziadków.
Na koniec jeszcze jedna historia z Archiwum FN.
Po prelekcji FN w Zabrzu, która miała miejsce 5 listopada 2010 roku, do ekipy Fundacji Nautilus podeszli ludzie, aby opowiedzieć o "własnych historiach związanych ze spotkaniami z nieznanym aspektem naszego życia". Jednym z takich ludzi był Wiesław Poraszewski, który opowiedział o niesłychanej historii sprzed lat. Związana była z duchem, którego zobaczył... Oto krótkie wideo, które zostało nagrane tuż po prelekcji w Zabrzu.
czytaj dalej
W naszym dziale XXI PIĘTRO przedstawiamy historie o 'spotkaniu z nieznanym' naszych czytelników. Wiemy, że bardzo spodobał się wam ten pomysł i dział cieszy się ogromną popularnością. Jest także przebogatą kopalnią wiedzy o zjawiskach niewyjaśnionych, którymi od tylu lat zajmuje się Fundacja Nautilus. Tym razem prezentujemy historię nadesłaną na adres FN "kilka godzin temu", która jest o tyle interesująca, że mamy podobną w naszym archiwum! "Krąg jasnego światła" opisywany przez matkę naszego czytelnika już kiedyś był elementem Bliskiego Spotkania Trzeciego Stopnia z UFO, co jest tylko kolejnym potwierdzeniem na prawdziwość tego fenomenalnego zjawiska jakim jest przybywanie na Ziemię obcych cywilizacji.
Poniżej nadesłana do nas historia.
[...] Chcę się z Wami podzielić kilkoma historiami, które przydarzyły się mnie oraz mojej rodzinie. Pierwsza z nich, którą opiszę tym razem dotyczy mojej matki (z resztą jej dotyczy najwięcej przypadków).
Był rok 1962, październikowa noc, właściwie późnawy wieczór bo ok. godziny 19:20. Moja mama miała 16 lat. Pracowała do 19 w bibliotece w Biskupcu Pomorskim, do którego „przylegało” kilka wsi. W jednej z nich mieszkała moja matka. Wracając do domu po zamknięciu biblioteki po godzinie 19:00 miała kilkanaście minut piechotą do domu. Więc idąc prosto do domu (nie spotykając nikogo ani nie odwiedzając) przechodziła przez mostek miejscowej rzeczki - od mostku do domu miała już tylko około 100 m. zauważyła dokoła siebie świetlisty krąg – koloru blado-niebieskawego – jak to określiła coś mglistego.
Nie było snopu światła – tylko krąg na ziemi. Spojrzała w górę i nie ujrzała niczego co by mogło to spowodować – pamiętała jeszcze tylko, że przez pozbawione liści drzewo widzi księżyc.. Potem instynktownie chciała wyjść z tego kręgu , uciec – i gdy tego dokonała zobaczyła, że znalazła się w kolejnym kręgu…. potem pobiegła do domu.
Wróciwszy do domu jej mama paliła w piecu i zapytała ją co tak późno wróciła… bo było już ok. 20:30 oraz ‘coś ty tak zmarzła’, bo była bladziutka. Opowiedziała co się jej przydarzyło i moja babcia powiedziała mojemu wujkowi (bratu mamy, oczywiście), żeby poszedł na most z latarką i sprawdził co się tam dzieje. Wrócił i stwierdził, że nic tam nie ma – a na drzewie nie było nikogo.
Moja matka nikomu tego nie opowiada bo ona zawsze tak jakby się bała, wstydziła…. Nie zarejestrowała też upływu czasu – ok. 40 min do godziny. Wg mnie jeden krąg był w momencie startowym a drugi w końcowym tego czasu – ona to zarejestrowała jako przeskok/ucieczkę.
Około 10 lat temu była u tarocistki – pierwsze co jej powiedziała to, to że miała kontakt z obcą cywilizacją oraz, żeby się tego nie obawiała. … Moja matka nie wiedziała o co jej chodziło – dopiero długo rozmyślając skojarzyła obydwa fakty – jak się okazało było tych faktów więcej… ale o tym innym razem.
Pozdrawiam.
czytaj dalej
[...] witam. gdy miałam 18 lat, zmarła moja mama. niestety była alkoholiczką, ale my dzieci (trójka już dorosłych) bardzo to przeżyliśmy. płakaliśmy za mamą, mieliśmy wyrzuty sumienia, że nie zaradziliśmy tej chorobie. siostra przez moment była zła, że to tak się skończyło. ja płakałam, ale wiedziałam też,że teraz mama czuje się dobrze i nie zmaga się z problemami. próbowałam się z tym wszystkim pogodzić.
Ppo pewnym czasie przyszła do mnie mama we śnie, przytuliła mnie i ze łzami w oczach nas przepraszała. Ten sen pamiętam bardzo dokładnie do dziś a minęły już prawie cztery lata. Teraz jestem spokojna, bo wiem, że mama patrzy na nas z góry i jest pod Bożą opieką.
czytaj dalej
Przez ostatnie 25 lat zbierania relacji od ludzi o snach wielokrotnie pisały do nas osoby, które przeżywają tzw. senne koszmary, czyli przerażające sny pojawiające się regularnie. Czy to jedynie odreagowanie psychiki na rzeczywistość, czy ingerencja "innego świata" w nasze sny? Kolejna tego typu historia została przysłana do XXI PIĘTRA. Autorka wyraziła zgodę na publikację z zachowaniem anonimowości.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Tuesday, September 26, 2017 4:50 PM
To: FUNDACJA NAUTILUS ...
Subject: Re: od FN
Witam Kochaną Fundację,
Piszę do Was, ponieważ od około miesiąca zaczęłam doświadczać koszmarów sennych. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż owe koszary mają związek z nawiedzeniem jakie doświadczyłam w okresie od 2010 do 2015 roku ( całą historię znacie od poszewki ). W tych snach jest o wiele więcej przerażających wizji i scen niż doświadczyłam na jawie. Budzę się zlana potem i mam wrażenie że niejednokrotnie krzyczałam przez sen. Jeden z nich pamiętam dokładnie....... wraz z mężem i córką mieszkaliśmy nadal w tym mieszkaniu tylko że wszystko było inne meble za czasów mojej ś.p. Babci jak jeszcze tam mieszkała. Koszmar przesuwanych przedmiotów, otwierających się szafek, byt demonicznie maltretujący moją rodzinę psychicznie i cieleśnie. I w tym śnie widziałam "GO" a raczej chyba "JĄ" jak sunie w moją stronę. Wyraz twarzy złowieszczy niczym demoniczny gałki oczne zabarwione na czarno i ten niepokój.
Do tej pory myślałam że mam to już za sobą ale w snach to wszystko powraca. Drugi sen miał miejsce już w nowym domu, ale mój dom tak jakby z innej epoki ( staromodny wystrój ). Wraz z mężem i córką byliśmy w kuchni w pewnym momencie od strony łazienki rozległ się wielki huk, przedmioty w tym noże zaczęły lecieć w naszą stronę. Mąż zaczął krzyczeć żeby uciekać. Tak jak staliśmy, wybiegliśmy z domu za nami 3 dziwne postacie które wg owego snu chciały zawładnąć naszym dzieckiem. Jak tylko przekroczyliśmy furtkę owe postanie cię zatrzymały, była noc do tego mgła ( jak w jakimś horrorze ). Po drugiej stronie ulicy stał mężczyzna i się nam przyglądał ja krzyczałam aby zostawiono nas w spokoju. Otoczenie niby to samo a jednak z przed jakiś 80 lat. I w tym momencie się obudziłam.
Ostatni sen miał miejsce dzisiejszej nocy, niestety nie pamiętam dokładnie co się wydarzyło, ze 100% pewnością wiem że każdy sen dotyczy wyłącznie naszej córki. Obudziłam się zlana potem była godzina 00:58 ( i w śnie również widziałam dokładnie tą godzinę na zegarze). Zapaliłam lampkę wszyscy spokojnie spali, kot spał na parapecie. Rozejrzałam się po pokoju czy wszystko ok, czy nikt "coś" nie stoi w koncie pokoju. Długo nie mogłam zasnąć.
Mam wrażenie że to czego doświadczam jest podświadomym lękiem przed tym aby nie powtórzyła się ta historia. Najgorsze jest to że po takich snach dowiaduję się o rzeczach przykrych. Dziś z samego rana dostałam wiadomość o nagłej ( nie zapowiadającej i niespodziewanej ) śmierci bliskiej osoby.
Dodam że tej nocy co ja przezywam również Nasza córka ma niepokojące sny ( ponieważ krzyczy i płacze przez sen ), natomiast gdy rano pytam co jej się śniło mówi że nie pamięta.
Kochana Fundacjo napisałam do Was tego @ bo wiem że jako nieliczni nie powiecie mi że jest to bujda. (i słusznie, bo tak dokładnie jest! - przyp. FN)
W razie potrzeby wyrażam zgodę na publikację oczywiście dane do wiadomości FN.
czytaj dalej
Witam serdecznie Fundację! Piszę ten list zaciekawiony zachowaniem mojego 2,5-letniego synka. Otóż Karolek od kilku dni wieczorami (za dnia nie) twierdzi z powagą, że widzi ducha i że duch "jest duży". Machnąłbym na to ręką, gdyby nie fakt, że 11.07 zmarła moja ciotka (siostra ojca), z którą swego czasu byliśmy bardzo zżyci. była to bardzo ciepła, uczynna i skora do pomocy osoba. Szczególny związek łączył ja z moim ojcem (nie żyjącym od 2003r.) - był od Niej dużo młodszy i nawet go po śmierci rodziców jakiś czas wychowywała. Dodam jeszcze, że ciocia (zanim zmogła ją starość i choroba) była kobietą postawną, wysoką... A duch, jak twierdzi Karolek "jest duży"...
Zastanawiające
czytaj dalej
Na Ziemi rodzą się wyjątkowe dzieci. Nazywamy je "dziećmi indygo", gdyż mają silną barwę aury świadczącą o mocy duchowej. W przyszłości zostaną przewodnikami i mistrzami - zmienią poglądy milionów ludzi. Ich pojawienie się ma pomóc ludzkości przejść przez "wielki moment zmiany". Jak je rozpoznać? Jako dorośli już ludzie będą widoczni niczym potężne latarnie morskie ma wzburzonym morzu - nie będzie z tym żadnej trudności. Na Ziemi podobno rodzą się już od lat 50-tych ub. wieku.
Sprawa "dzieci indygo" czasami pojawia się także w naszej poczcie lub w komentarzach pod tekstami.
[...] Hej, przeczytajcie komentarz, bardzo ciekawy. Jako ciekawostkę powiem, wam, że moja siostrzenica ( 4 lata ) ma tylko jedną przyjaciółkę. Okazało się obie urodziły się tego samego dnia w tym samym szpitalu. Kiedyś próbowałem wyciągnąć z niej jakieś informacje , ale tylko skomentowała, że "wkurzające jest to, że Agatka była mała, później duża, a teraz znów mała i trzeba czekać aż będzie duża " :)
Inka
A teraz komentarz :
Dzieci
INDYGO
[...] A ja mam najprawdopodobniej takie dziecko w domu. Do 3 roku życia wypowiadał zaledwie parę słów. Komunikował się praktycznie tylko ze mną, telepatycznie. Wystarczyło,że spojrzałam mu w oczy i wiedziałam co do mnie "mówi". Po czym w ciągu dnia zaczął mówić i to od razu całymi zdaniami. Byl absorbującym niemowlęciem, domagał się mojej uwagi bez przerwy. Ale gdy poprosiłam go, żeby przez godzinę siedział cicho, bo muszę się zdrzemnąć ( po nieprzespanej nocy), to siedział, choć w innych okolicznościach byloby to niemożliwe.Nie umie kłamać, jego moralność czasami jest nawet denerwująca. Nie ocenia ludzi, jest wyrozumiały, wierzy w kosmiczną, boską mądrość.Nie przywiązuje uwagi do rzeczy materialnych. Ciągle tłumaczy,że wszysto ma sens tylko my ludzie tego nie rozumiemy.
Dziś ma prawie 18 lat, ale nie bardzo ma o czym rozmawiać z rówieśnikami. Ma za to kilku zaufanych przyjaciół, których dobrał sobie według swojego systemu wartości.W analizie numerologicznej na każdym kroku wystepują u niego liczby mistrzowskie. O dziwo u jego przyjaciół też. O horoskopie urodzeniowym, aż strach mówić- choć on twierdzi, że podoła... Twierdzi również, że jest dla mnie czymś w rodzaju Anioła, i że znamy się - stamtąd. Poza tym jest typowym nastolatkiem, cieszącym sie życiem, pomimo tego,że nasze życie wcale nie wygląda różowo. Jest dobrym uczniem, człowiekiem utalentowanym w wielu dziedzinach życia, o szerokich i nietypowych zainteresowaniach. Ponadto uważa ,że wybrał mnie sobie na mamę w tym wcieleniu, bo tylko taka osoba, jak ja gwarantowała mu pełny rozwój.Dodam jeszcze, że jako dziecko przejawiał cechy potocznie zwane ADHD, które minęły jak ręką odjąć, gdy zaczął dorastać. Miewa też czasami problemy, np. w szkole,bo mówi co myśli, i nie zgadza się z głupotą. Twierdzi,że nasz system szkolny jest ogłupiający. Pomimo swojej kontrowersyjności jest lubiany, choć czasami nierozumiany. Czas wszystko pokaże...Indygo są wsrod nas!!!
czytaj dalej
[...] Witam! Na początku chciałem napisać że jestem waszym wielkim fanem, od lat wchodze na wasza strone i czytam artykuły. Chciałbym także zachować anonimowość w tym co zaraz chce wam przekazać
Otóż Obrzyce-miejscowość w ktorej mieszkam znajduje sie w województwie lubuskim obok miejscowosci Międzyrzecz.
Obrzyce jest to szpital dla nerwowo i psychicznie chorych.W czasie wojny hitlerowcy wymordowali tu 10.000 chorych,jest to wersja oficjalna,ale jestem pewien ze wymordowali znacznie wiecej. Jasnością jest że w wyniku mordów wiele dusz błąka się tutaj.
Moi rodzice pracuja w tym szpitalu od lat . Chcialbym jeszcze dodac ze szpital jest bardzo duzy, zbudowany z cegły, jedna polowa jest odbiciem lustrzanym od drugiej. Chcialbym opowiedziec historie ktora powiedzial mi ojciec pracując na jednym oddziale w Obrzycach. Dla dobra sprawy i anonimowosci nie bede pisal ktory numer jest tego oddziału. Ojciec nigdy mi nie chcial powiedziec tego, bo podejrzewam ze byłem maly i nie chciał mnie straszyc,ale ostatnio mi opowiedzial jak to bylo na oddziale....
Mimo juz 23 lat,jego historia mnie bardzo poruszyła,otóż chce od razu zaznaczyć ze ojciec nigdy w zyciu by tego nie zmyslił, o owe wydarzenie doswiadczaly na oddziale nie tylko 1 czy dwie osoby a cały personel który tam pracował. Mama mojego kolegi tez opowiadała mi o tym.
Otóż na strychu tego oddziału był remont i znaleźli tam z tego co mi wiadomo kości człowieka. Jak sie później okazalo byly to kosci zakonnicy ktora podejrzewam hitlerowcy zamordowali na strychu tego oddziału. Ojciec mi opowiadał że z poczatku zaczął gasić sie tellewizor, było bardzo zimno, telewizor sie wlaczal, wylaczał, gasly swiatła. Pewnej nocy gdy ojciec był w pracy, czytajac coś zerkął ze cos go obserwuje z uchylonych drzwi, gdy ubrał okulary zobaczyl ze coś sie patrzy na niego. Mówił ze wygladało to jak bałwan, dosłownie miało dwie kule jedną mniejsza druga wiekszą i bardzo duże, wyłupiaste czarne wielke oczy!
Pacjenci na odziale takze mowili mojemu ojcu ze doświadczaja różnych rzeczy związanych z tą zjawą. Na górze slychać było jak meble lataja po calym pokoju jak tłucza się szyby, jak krzesła szurają. Gdy ojciec szedl na obchód wszystko było na swoim miejscu. Najlepsze jeszcze jest to ze ten duch sie objawiał tylko w obecności mojego ojca (byl jedynym pielegniarzem na oddziale, reszta to były kobiety-pielęgniarki). Z tego co mi wiadomo na oddziale kilka razy był ksiądz, także egzorcysta. W chwili obecnej nie wiem czy dalej tam straszy bo ojciec nie pracuje już na tym oddziale.
Chciałem wam przekazać tę infomację ponieważ wielu ludzi o tym wie ale z niechęcią o tym mówi...
Pozdrawiam serdecznie całą załoge Nautilusa!
czytaj dalej
[...] Gdy po wielomiesiecznej podróży wróciłem do domu żona opowiedziała mi historię nastepujacą.
Była sama w domu ogladając tv. Zdrzemnęła sie. Obudziła się bo ktoś był w mieszkaniu. Zapytała Kto tam?. Odpowiedziano jej "nie poznajesz jestem ( tu padło imie i nazwisko naszego przyjaciela dawno juz nieżyjacego). Powiedział "Przychodzę w imieniu twojego ojca" ( zmarł kilka miesięcy przed tym zdarzeniem). "Dziadek źle się czuje w nowym miejscu i czeka na syna"
Na dowód, że przemawia w imieniu dziadka ukazał się obraz dziadka pod jakimś drzewem obok charakterystycznych zabudowań. Zjawa dodała, że "dziadek czeka na syna w miejscowosci... "( i tutaj padła nazwa). Żona przerazona bo widziała umykajacą poswiatę nie zapamiętała dobrze nazwy, tylko ,że była jakaś "dziecinna".
Tą historię opowiedziała swojemu bratu. Po 4 mieiącach od tego zdarzenia w tragicznym wypadku samochodowym zginął nasz Syn - ulubiony wnuk dziadka. Źle zrozumieliśmy "posłańca". Gdy usłyszeliśmy nazwe miejscowosci, żona powiedziała , że ta miejscowość została wyartykułowana przez "posłańca" Rzeczywiście jest w niej coś dzieciecego.
Gdy zjawiliśmy się na miejscu wypadku obraz pokrywał się z obrazem, który wiele miesięcy przed zdarzeniem opisywała zona.
pozdrawiam
czytaj dalej
Jednej z ostatnich nocy, miałam koszmarny sen. Nie wiem jak, w burzowy wieczór, znalazłam się na środku akwenu wodnego. Kiedy zorientowałam się, że nie widzę brzegu, doświadczyłam gorzkiego uczucia, że się przeliczyłam. Zaczęło wciągać mnie pod powierzchnię wody. Doznałam jeszcze chwilowego przypływu sił i chaotycznie starałam się bronić przed utonięciem. Niestety im dramatyczniej walczyłam, tym siły przeciwne były mocniejsze, a ja coraz bardziej zmęczona i zrezygnowana. W końcu odpuściłam sobie opór i poddałam się.
Zrozumiałam że to już koniec i ogarnął mnie przeszywający spokój. Dziwne uczucie ulgi i radości, że ten etap mam za sobą. Przeszłam do innej rzeczywistości. Obudziłam się.
Wczoraj miałam podobny sen. Byłam sama na jachcie. Zbiornik wodny był dużo bardziej imponujący niż ostatnio. Nie przestraszył mnie też ogromny wir, który wytworzył się na wodzie i wciągnął mnie i łódkę wgłąb. Nie broniłam się. Doznałam tym razem jeszcze czegoś....
Po utonięciu ogromna siła wypchnęła mnie z dużą prędkością ku górze. Zatrzymałam się w miejscu gdzie nie obowiązywały prawa fizyki. Mogłam biegać po ścianach, suficie. Byłam trochę jak „ chomik w kołowrotku”. Bawiło mnie to, a jednocześnie czułam, że nie potrafię się tam odpowiednio zachować. Dostosowanie do tamtych realiów wymagałoby więcej treningu, a ta zabawa nie trwała długo.
Po chwili znalazłam się w miejscu docelowym. Był to korytarz wiodący do ogromnej sali. Drzwi do niej były zamykane. Pomieszczenie było szare, wysokie. Po przeciwległej stronie było duże okno, bez krat. W sali ustawionych było około osiem łóżek, na każdym leżał człowiek, tak poważnie chory, że nie miał siły się poruszyć, wydać z siebie dźwięku. Nie wiem czy był to szpital, a jeśli tak to jakiego rodzaju. Nie było tam żadnej specjalistycznej aparatury. Przy każdym chorym siedział natomiast „opiekun” czy „strażnik”. Wiedziałam, że przyszłam tutaj do jednego z nich.
On zrobił coś strasznego, jakoś krzywdził tych ludzi. Usiłowałam się domyślić jak, ale nie zostałam wtajemniczona.
Zobaczyłam go siedzącego przy kobiecie, która, jak mi się wydaje, miała bardzo zaawansowany nowotwór, przerzuty do skóry, sączące się rany. Wydawał się być zrelaksowanym, uśmiechniętym, może nawet bardziej zaangażowanym w to co robił niż inni. Zaczepiłam go. Powiedziałam mu że „My” wiemy co robi i żeby tego zaprzestał. Dodałam, że jestem z 2017 roku, że on już umarł, nie istnieje tam skąd przychodzę i że musi przestać!! Zrobiło to na nim piorunujące wrażenie. Jego twarz przybrała zupełnie inny wyraz. Przestraszył się. Pobiegł opowiedzieć córce co mu się przytrafiło. Mam przeczucie że zrozumiał. A może mam tylko taką nadzieję.
Pozdrawiam
/list do FN 15 września 2017/
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
Teleskop Webba sfotografował UFO?
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.