Dziś jest:
Wtorek, 10 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Sny które pojawiają się u nas nie zawsze muszą się sprawdzić w 100%, ale czasami mogą być zapowiedzią tego co się wydarzy na świecie, co w przyszłości spotka nas lub też naszych znajomych czy też bliskich. Tyle teraz się słyszy w mediach o wojnach, kataklizmach , o pędzących asteroidach w kierunku Ziemi, a to wszystko może mieć wpływ na nasze sny.
Chciałbym opowiedzieć załogantom o bardzo ciekawym ale przerażającym śnie który pojawił się u mnie w dniu 03.01.2022 r. Tego wieczoru położyłem się wcześniej spać ale ten sen szybko poderwał mnie na nogi już o godz. 0.10. Tej nocy miałem problem aby ponownie usnąć ale cieszyłem się, że był to tylko sen, że nic złego się nie wydarzyło.
Przyśniło mi się, że jak co dzień wsiadłem rano do samochodu i udałem się do pracy. Jechałem ulicami mojego ukochanego miasta podziwiając piękne kolorowe reklamy które mimo panujących jeszcze ciemności rozświetlały Warszawę. W pewnym momencie musiałem się zatrzymać ponieważ na skrzyżowaniu nastąpiła zmiana świateł sygnalizacji . Jak inni czekałem na zielone światło. Kiedy miałem już ruszać nagle wszystko zgasło tzn. zgasł silnik w samochodzie i wszystkie kontrolki, światła sygnalizacji ulicznej, wszystkie reklamy, latarnie – dosłownie wszystko. Zapanowała niesamowita ciemność. Mimo, że to był wczesny ciemny poranek to ta otaczająca ciemność była jeszcze ciemniejsza. Tak wyglądało jakby ciemna zasłona spłynęła z nieba i przykryła miasto. Wszyscy opuścili swoje samochody i stali przerażeni bo nie wiedzieli co naprawdę się stało. W zasadzie nikt do nikogo się nie odzywał bo ta ciemność utrudniała widoczność na metr może i mniej. Nie wiedziałem co mam robić. Patrzyłem w niebo oczekując jakby czegoś co odmieni powyższą sytuację. Sądziłem, że to chwilowa awaria. I nagle gdzieś nad nami w przestrzeni rozległ się potężny ryk ,,zwalający z nóg,,. Jakby ktoś otwierał stare zardzewiałe wrota.
Ale powiem więcej, że ten dźwięk chyba najbardziej skojarzył mi się z dźwiękiem który już kiedyś słyszałem. Taki ryk mogliśmy usłyszeć podczas filmu pt. ,,Wojna światów” Stevana Spielberga kiedy to armia zabójczych Trójnogów atakowałas ludzi. To niesamowite i przeraźliwe ryczenie było tylko jeden raz i wtedy od razu pomyślałem, że to już koniec. I w tym momencie zniknąłem z ulic miasta i pojawiłem się nagle na swojej działce kiedy usiłowałem powiadomić o tym swoją rodzinę. Ta ciemność i ten strach panował również i tam. Wtedy byłem już pewny, że to działo się wszędzie i nie ma dla nas ratunku. Ten strach spowodował, że się obudziłem. Jakże byłem szczęśliwy i spokojny, że to był tylko sen a nam nic nie zagraża. Zadaję sobie pytanie dlaczego się wówczas tak mocno baliśmy, czy człowiek wyrządził na tym świecie tyle zła, że teraz przyszło nam za wszystko zapłacić. Na pewno jest w tym sporo prawdy bo ten świat niszczymy My ludzie każdego dnia i nic nie robimy by ratować to wszystko : Ziemię, powietrze i wodę. A przecież to my ludzie jesteśmy sprawcami wszelkiego zła na tym świecie i co najgorsze, że nie chcemy się do tego przyznać.
To właśnie Fundacja Nautilus jest jedyną organizacją która wskazuje nam prawidłowy kierunek w naszym życiu, uczy ludzi szacunku do siebie do Ziemi a także do naszych mniejszych braci Ostatnio na stronach Fundacji Nautilus możemy zapoznać się z wieloma podobnymi artykułami dot. naszych dziwnych snów. Może faktycznie jest to zapowiedź czegoś co nas czeka w nadchodzącej przyszłości.
Pozdrawiam ( Orion_1957 )
/poniżej zdjęcie dołączone do opisu przez naszego czytelnika/
[...] Na wstepie chcialabym sie przedstawic,mieszkam w niemczech juz przeszlo 30 lat,jeszcze nigdy nie widzialam cos takiego jak teraz ogladam,pisze do panstwa w zaufaniu bo szczerze mowiac,nie wiem do kogo mam sie zwrocic,wasza strone odkrylam przed paroma dniami,bo szukalam kogos kto zna sie na takich sprawach,albo ewentualanie moze dac mi kontakt z kims kto zajmuje sie zmarlymi.duchami.Nie wiem cos niedobrego dzieje sie w w domu
.W maju zmarl moj ziec, z poczatku bylo spokojnie.ale od niedawno jest dziwna atmosfera,czuje to,mam takze koty,w domu i w garazu ktore dokarmiam.jeden z nich dziwnie sie zachowuje,a ostatnio nawet nie nocuje,tylko przychodzi rano po karme.Nie mozna tak dokladnie wszystkiego opisac,ale np.swieczki ktore zapalam plona bardzo nerwowo niespokojnie przy tym na scianie powstaja,dziwne zjawiska,w srodku swieci strasznie iskrzy i nawet brzegi sa spopielone,jezeli jest to swieca np. w szle zapachowa.itd zrobilam pare zdjec z handy i jest to naprawde bardzo dziwne,naprzykad gotowalm makaron,woda nie rozlala sie z garnka,spod byl czysty a na piecu byla blyskawica z rdzy.
Twarz ktora na krotko ukazala sie mi na kafelkach podlogowych w kuchni,stukanie dwa razy w komode ,a potem silny stukniecie w mebloscianke i w komputerze widze jak mi ktos przeszkadza,slyszac niezrozumiale odlosy,nie zawsze ale lubie mnie ktos denerwowac,i to bardzo,ktoregos razu gdy wyszlam przed dom,a bylo to juz pod wieczor ,widzialam jak od mojego miejsca gdzie stalam ,odlecialo cos w niebo wygladalo to jak swietlista blyskawica,na kafelkach w kuchi widze cos jasnego nie to nie jest zaden cien, czy cos w tym rodzaju,razem z corka kazda swoim hany zrobilysmy krotkie ujecia,tam sie cos poruszalo,trudno mi to okreslic,to wyglada jakby to byl jakis okragly przedmiot, moze tak to opisze,obok jakas twarz, corka mowila ze wyglada dziwnie jakby jacys obcy,albo to tylko ciala astralne nie wiem.
Mialam juz duzo roznych dziwnych znakow,pokazywalam mezowi ale on nie wierzy w takie rzeczy,choc osobiscie byl swiadkiem,gdy byl na cmentarzu z corka to on jest ta wdowa i slyszeli krotkie stukanie zza grobu,bylo to 3 razy,maz corki zmarl w maju tego roku.Jest pochowany na cmentarzu w lesie.bo byl czlowiekiem ktory kochal nature przyrode ptaki .Naturfriedhof St. Ursula bei Alsleben tak nazywa sie ten cmentarz,bo tylko urny wiec,nie ma ciala,to jakim sposobem stukanie z ziemi Innym razem byl to tylko jeden raz jak bylam z corka ,uslyszelismy przerazajacy krzyk,krotki przed jego grobem,a potem mozna bylo wyczuc,ze sie oddala,bylo to straszne przezycie,,Zaznaczam ze grob,choc w lesie jest regularnie przez nas odwiedzany i dbamy o jego miejsce. ,dziekuje za przeczytanie i przepraszam ze pisze takim tekstem,ale to z niemieckiej klawiatury..z powazaniem [...]
From: [...]
Sent: Monday, November 29, 2021 9:50 PM
To: FN
Subject: Moja pamięć z przed urodzenia
Witam serdecznie całą załogę Fundacji Nautilus.
Od bardzo wielu lat chciałem napisać do Was tą wiadomość, ale ogólnie zawsze miałem opór i wstyd po prostu pisać takie rzeczy, mimo iż wiem, że Wasza załoga nie jedno już widziała, słyszała i czytała.
Mimo wszystko zmobilizowałem się bo czasy się robią coraz bardziej pomylone i ciężko powiedzieć czy będę miał możliwość w ogóle to przekazać.
Do rzeczy, część ludzi pamięta swoje przyjście na ziemię, Ja też i chcę Wam przekazać swoją relację.
Przed urodzeniem pamiętam, że znajdowałem się w jakimś jak ja to nazywam magazynem na dusze. Jest to ciemna wydzielona przestrzeń (chyba) w kosmosie. W tym magazynie leżałem sobie w błogim stanie nic nierobienia wraz z innymi duszami. Nie widziałem ich tylko wyczuwałem ich obecność wokół mnie. Całe te pomieszczenie było czarne. Co jakiś czas przychodził "On". Wyczuwaliśmy, że zbliża się do pomieszczenia aby któregoś z Nas zabrać. Gdy się zbliżał wszystkie dusze w magazynie (łącznie ze mną) zaczynały się wybudzać zaczynaliśmy świecić i drżeć w strachu, aby nie zabrał mnie, aby wybrał sobie kogoś innego. Gdy wchodził do pomieszczenia otwierały się jakby prostokątne drzwi, z których biło światło. On sam jednak nie był widoczny. Wyglądaliśmy wszyscy wtedy jak drżące świecące kule w czarnym pomieszczeniu. Ten niewidzialny ktoś wybierał jedną z dusz i zabierał ją ze sobą. Wychodził z tą duszą, drzwi do magazynu się zamykały a my wtedy w uspokojeniu wygaszaliśmy się i wracaliśmy do swojego błogiego letargu. I ten przedstawiony schemat powtarzał się wielokrotnie do czasu, aż ów "On" wszedł do magazynu i wybrał mnie.
Pochwycił mnie i zabrał ze sobą z magazynu. Poczułem, że reszta dusz się uspokoiła i niektóre już zaczynały się wygaszać. Ja zostałem zabrany, drzwi się zamknęły. Nie chciałem być zabrany, chciałem mu przekazać aby mnie zostawił, odniósł na miejsce a "On" mi przekazał, że mój czas nadszedł i muszę iść. Dziwne bo dalej mam do tego kogoś jakby złość i pretensję gdy sobie o tym wspomnę, że nie odstawił mnie z powrotem do magazynu z duszami:) Dobrze mi tam było. "On" trzymał mnie tak w "garści" do czasu aż nie pojawiła się nasza ziemia w przestrzeni kosmicznej. Gdy byliśmy w pewnej odległości od planety, wypuścił mnie a Ja jakby przyciągany, jakby po sznurku leciałem w stronę planety. Zbliżałem się do ziemi i bardzo się bałem. Ziemia robiła się coraz większa, w pewnym momencie nastąpił błysk i znalazłem się w ciele płodu. Miałem świadomość będąc płodem, aż do czasu porodu. Więc płody od jakiegoś momentu mają swoją duszę.
Nie wiem dlaczego akurat Ja to pamiętam. Nie miałem najmniejszej ochoty aby się tutaj znaleźć na ziemi, nie było mi wytłumaczone ani po co, ani na co tutaj jestem. Nie pamiętam, abym miał jakikolwiek wybór rodziców, nie było żadnych aniołów (chyba że "On" był aniołem), pamiętam za to, że bardzo się bałem i nic nie kumałem co jest mi robione po zabraniu z tamtego pomieszczenia. Był tylko ten magazyn z duszami i "On".
Pozdrawiam
Kamil
czytaj dalej
Dobry wieczór, Piszę do Was ponownie, opisując tym razem nie sen, a (czego jestem pewny) prawdziwe zdarzenie, które mimo iż wszystkim może nie wydawać się niczym wielkim, na mnie odcisnęło takie piętno, że dopiero teraz zdecydowałem się Wam je opisać, choć miało on miejsce już ponad 2 lata temu.
Dlaczego? Dlatego, że wiem na 100%, że to co widziałem po przebudzeniu, nie było snem i właśnie z tym nie mogę sobie poradzić.
Była to zwykła noc, nie pamiętam dokładnie dnia tygodnia, ale było to w jego środku mniej więcej. Wieczorem, zanim położyłem się do łóżka nie działo się nic niezwykłego. Przed snem czytałem książkę, nie pamiętam jaką, ale wiem, że nie było to nic związanego ze zjawiskami niewyjaśnionymi, gdyż analizowałem wielokrotnie, w najbliższych dniach po zdarzeniu, co mogło je wywołać i czy mogłem pobudzić swoją wyobraznię/podświadomość do tego stopnia żeby wytworzyła to co przeżyłem, ale nic takiego nie znalazłem. Wspomnę też, że nie piłem tego dnia alkoholu, ani tym bardziej nie zażywałem żadnym narkotyków, bo tego po prostu nie robię.
Więc jak już wspomniałem, położyłem się zwyczajnie do łóżka ok północy, po odłożeniu książki na stolik nocny. Zaśnięcie nie zajęło mi długo, bo z tym też na ogół nie mam problemów, więc jeżeli już takie coś się zdarza, zostaje mi w pamięci na jakiś czas.
W pewnym momencie, we śnie, poczułem potworny niepokój i mocny ból/ucisk w klatce piersiowej. W zasadzie było to uczucie jakby ciśnienie wypełniało płuca i miało mi tę klatkę rozsadzić. W tym samym czasie, w głowie pojawił mi się głos mówiący: 'Musisz się podnieść'.
Z racji tego, że jak wspomniałem, czułem potworny niepokój, zawahałem się przez ok sekundę lub dwie (tak mi się wydawało w tym pół śnie), po czym jak wystrzelony z procy, wyprostowałem cały tułów pod kątem 90 stopni w stosunku do nóg, które spoczywały na łóżku, wziąłem głęboki i głośny wdech i zamarłem.
Z końca karnisza do narożnika łóżka (po prawej stronie łóżka), schodziła lśniąca 'nitka', mieniąca się jak bańka mydlana, a na jej szczycie, czyli tuż przy karniszu, znajdowało się coś na kształt szyszki chmielu, ale nie miało to płatków jak chmiel, a raczej 'bąble' niczym owoc jeżyny lecz dużo od jeżyny większe i mieniło się niesamowicie, znów, podobnie do bańki mydlanej, jednak dużo wyrazniej. Kolory były niesamowite! Gapiłem się na to przez ok 3 sekundy, po czym zorientowałem się, co się dzieje i postanowiłem zakmknąć oczy, bo byłem przekonany, że nadal śnię. Kiedy je po chwili otworzyłem, to zjawisko nadal tam było, dokładnie w takiej samej pozycji jak przed zamknięciem oczu.
Znów wpatrywałem się w to kilka sekund, aż do momentu kiedy poczułem gęsią skórkę i strach w sobie.
Zdałem sobie wtedy sprawę, że wcale nie śpię i to właśnie ten fakt wywołał we mnie ów strach. W ułamku sekundy, nadal wpatrując się w to coś, pomyślałem, że odwrócę głowę w lewo, w stronę otwartych drzwi do korytarza żeby zobaczyć czy nie jest to odbicie od czegoś dochodzącego stamtąd, ale jedyne co zobaczyłem to ciemność korytarza (nie mam tam okien).
Kiedy ponownie, bardzo przestraszony, zwróciłem się znów ku oknu, zjawiska już nie było.
Puszczał mnie też ucisk w klatce piersiowej i powoli zanikał ten irracjonalny lęk, który czułem od momentu tuż przed wybudzeniem.
Dochodzenie do siebie, nadal w pozycji siedzącej pod kątem 90 stopni, trwało może z 30 sekund, po czym się położyłem. W głowie miałem duży mętlik, nie wiedziałem co mam zrobić, co myśleć, co to było? Spojrzałem na żonę, która spała obok jak gdyby nigdy nic i poczułem w sobie irracjonalną złość na nią, że ja jestem w takim stanie jakim jestem, a ona sobie smacznie śpi obok! Wiem, że to śmieszne, ale tak właśnie poczułem.
Leżałem tak jeszcze przez ok 10-15 minut i zasnąłem.
Rano, tuż po przebudzeniu, pamiętałem to zdarzenie doskonale, więc pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było spisanie każdego szczegółu.
W ciągu dnia nie potrafiłem się w ogóle skupić, cały czas myślałem tylko o tym. Zacząłem rozważać każdą możliwość. Przypominałem sobie co robiłem dzień wcześniej, co oglądałem, co czytałem, o czym rozmawiałem z ludzmi w ciągu dnia. Nie przypomniałem sobie niczego co mogłoby mieć związek, odbić się w mojej podświadomości w taki sposób, aby w nocy 'wyświetlić' mi to co widziałem.
Przypominając sobie w kółko nocne zdarzenie, znalazłem jeden element, który był naprawdę dziwny. Jak już wspomniałem, obok mnie spała moja żona, która w czasie trwania tego zdarzenia, nie poruszyła się ani nie wydała z siebie żadnego dzwięku.
Dlaczego zwróciłem na to uwagę i uznałem za dziwne? Otóż ma ona niesamowicie płytki sen i potrafi budzić się kiedy zmieniam pozycję podczas snu, odchrząknę cicho, nie mówiąc już o wyjściu do toalety, a tutaj nawet nie drgnęła.
Zapytałem ją więc czy nie przebudziła się w nocy przypadkiem, na co odpowiedziała, że nie, a co ciekawe, wyjątkowo dobrze jej się tej nocy spało.
Cała ta sytuacja mocno siedzi we mnie do dzisiaj, bo jestem przekonany, że to co widziałem było realne. Jestem pewny, że ból w klatce i irracjonalny strach mnie wybudziły i pamiętam niemal 'fizycznie', to dynamiczne podniesienie się do pozycji siedzącej. Pamiętam dokładnie jak zamknąłem oczy, bo myślałem, że to przywidzenie i pamiętam tę myśl aby spojrzeć w stronę korytarza, po którym wszystko zniknęło, w końcu, pamiętam tę 'szyszko-jeżynę' i 'nitkę', mieniące się niesamowitymi kolorami!
Śledząc przez wiele lat zarówno Wasz, jak i inne serwisy o tej tematyce, nigdy nie natknąłem się na podobną relację, pomimo sporego wysiłku włożonego w poszukiwania… Bardzo chciałbym się dowiedzieć co to było i czy ktoś jeszcze przeżył coś podobnego. Świadomość tego, że ktoś przeżył coś podobnego, zdjęłaby mi trochę ciężaru z głowy i serca.
P.S Załączam zdjęcie miejsca zdarzenia wraz z opisem.
Dziękuję i pozdrawiam.
(dane do wiadomości redakcji).
I jeszcze coś z najnowszych produkcji Gryzonka - naszego załoganta.
Steve Jobs - niezwykła wizja tuż przed śmiercią
czytaj dalej
Witajcie , Chętnie podzielę się z wami moim ,,odkryciem" ;) które według mnie ciekawie wpisuje się w temat reinkarnacji.
Otóż swego czasu śledziłam doniesienia w sprawie Harveya Weinsteina oskarżonego, jak powszechnie wiadomo, w procesie o molestowanie i napaści seksualne na kobiety. Jedną z głównych oskarżających aktorek, której zeznania doprowadziły zresztą do wydania wyroku na Weinsteina była aktorka Jessica Mann. Skojarzyłam sobie wtedy, że słyszałam już to nazwisko w kontekście molestowania kobiety i odwetu jaki wzięła na oprawcy. Chodzi o Franceskę Mann, tancerkę baletową żydowskiego pochodzenia, która trafiła do obozu koncentracyjnego w Oświęcimu w 1943 roku, przytoczę tu fragment cytując za Wikipedią : ,,Stała tam pewna kobieta, bardzo elegancko ubrana, razem z córką. W tym czasie w rozbieralni był esesman Schillinger...Kobieta nie chciała się rozebrać do naga i stała w biustonoszu i bieliźnie. Schillinger odwrócił się i wrzasnął ... Nie, rozebrać się do naga i wycelował pistoletem w biustonosz. Kobieta zdjęła biustonosz, rzuciła nim Schillingerowi w twarz, ale trafiła go w ramię. Pistolet wypadł mu z ręki na ziemię. Kobieta prędko go podniosła, wycelowała w Schillingera i zastrzeliła go na miejscu.” Dodam, że jest to jeden z nielicznych przytaczanych przypadków stawienia czynnego oporu przez więźnia w warunkach obozu koncentracyjnego.
To nie koniec podobieństw. Popatrzcie na zdjęcia tych dwóch kobiet, które załączam (zdjęcie Franceski Mann pobrałam ze strony Fb Jewish Holocaust Centre).
Pozdrawiam,
[...]
I jeszcze materiał opracowany przez naszego załoganta Gryzonka.
czytaj dalej
[...] Witam Szanowną Fundację, Chciałem krótko opisać sen który miałem tej nocy, dokładnie z 7 na 8 stycznia 2022r. Śniło mi się że mieliśmy iść do kina z klasa a ja w tym czasie szukałem butów w piwnicy i widziałem że klasa jest już pod szopą a to właśnie szopa na drewno robiła za kino. W pewnym momencie do klasy wyszła grupka naszych żołnierzy i spokojnym tonem przekazali im że do kina mogą iść jak najbardziej ale jak padnie sygnał to mają szybko wychodzić i się ewakuować bo wojska są już blisko i spodziewają się ich lada chwila.
Wojska miały nadejść od południowej strony. A co jeszcze mogę dodać to że mam 29 lat i do fizycznej szkoły nie chodzę a miejsce ze snu to mój rodzinny dom. Główne odczucia jakie skojarzyły mi się z tego snu to: wojska są już blisko i spodziewają się ich lada chwila, słoneczny dzień oraz południowa strona. Dodam tylko że pisze do was z południowego Mazowsza jakby to miało kiedyś znaczyć.
Trzymam kciuki żeby w tym roku projekty które sobie założyliście zostały z Boża pomocą zrealizowane.
Pozdrawiam Serdecznie Załogę
Załogant [dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam, Po ostatnim filmiku na Państwa Youtubie przypomniała mi sie historia mojej znajomej. Parę miesięcy temu nad prawym okiem, ale bardziej z boku na dole czoła pojawiły się jej trzy kropki, były różowo czerwonawe jak blizny tylko bez wypukłości na skórze. Znajoma myślała, że to chrostki, próbowała różnych kremów i nic nie pomagało w krótkim czasie. Te kropki utrzymywały się prawie miesiąc. Jak ja to zobaczyłam to wyśmiałam tą sytuację, moja pierwsza myśl to - Orion. Pokazałam jej zdjęcia konstrlacji oriona, ostatecznie pośmiałyśmy się z tego, a nawet z tego, że ją kosmici porwali (jest wtajemniczona :D). Ostatnio przypomniał mi się ten temat z bliznami po kontakcie z kosmitami. Znajoma nie ma zdjęć z tamtej sytuacji.
Czy ma Pan wiedzę na ten temat? Może jakieś identyczne przypadki? Zdjęcia? Jakieś historie porwań gdzie ktoś coś pamiętał.
Wiem, że z oriona pochodzą reptilianie i inne gady. Nie wiem czy tą sytuacje traktować na serio. Przesyłam w załączniku przykład o jakie 3 gwiazdy z Oriona chodzi. Te 3 kropki nie były w równej linii, były ustawione tak jak w konstelacji oriona.
Pozdrawiam,
[...]
Grafika autorki e-maila dołączone do wiadomości poniżej.
Film, o którym wspominała autorka relacji - poniżej.
From: [...]
Sent: Thursday, January 6, 2022 10:06 PM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: "zbieg okolicznosci"
Witam Fundacje Nautilus.
Napisze do Panstwa ciekawostke ktora wydarzyla sie z koncem poprzedniego a poczatkiem obecnego tygodnia.
Pracuje w Irlandii w fabryce gdzie wiekszosc stanowia ludzie pochodzacy z Litwy ,Lotywy i Polski.
Wiekszosc z nas pracuje juz ze soba ponad 10 lat wiec mozna powiedziec ze znamy sie w jakims juz wiekszym stopniu.
Lubie rozmawiac z ludzmi i oto w piatek rozmawialem z kolezanka z pracy o rzeczach ktorymi zajmuje sie fundacja (dodam ze dosc czesto schodze na tematy reinkarnacja,duchowosc czy cywilizacje pozaziemskie podczas konwersacji ze znajomymi 99.9 procent ludzi patrzy na mnie jak na kogos kto lubi bajki i te tematy ,a dla nich zart albo fikcja ,przeciez jedno zycie ,jedna szansa i trzeba jak najwiecej czerpac z niego, jakie inne cywilizacje jakby chcieli to juz by przyleciecli ,oczywiscie szanuje tych ludzi oraz ich zdanie czy opinie ) ale do sedna. Powiedzialem jej(jest z litwy kolezanka z ktora pracuje) ze cos kiedys mi sie obilo o uszy o jakims litewskim ksiedzu ze cos przezyl ciekawego ale nie moge przypomniec sobie imienia czy nawet historii i zapytalem czy ona cos wie na ten temat ,odpowiedz byla ze nie ,ale sama poprosila zebym dal jej znac jak sam cos znajde bo jest ciekawa.
Caly weekend myslalem co to za historia ,nawet jak w google wpisywalem podobne frazy odnosnie tego zdarzenia to nic nie moglem znalezc i o to we wtorek widze na stronie fundacji w dziale pytania do FN o to wlasnie o tym ksiedzu i skan artykulu z imieniem i nazwiskiem,
hmmm moze przypadek ? albo zbieg okolicznosci? chyba nie....
pozdrawiam [...] Irlandia
link do naszej publikacji:
czytaj dalej
[…] Chciałam opisać wam niezwykłe zdarzenie z moim ojcem, który zmarł po ciężkiej chorobie dwa miesiące temu. Bardzo płaczemy, ale ponieważ cierpiał tak strasznie jest lżej, że już nie cierpi. Ostatnie tygodnie przyniosły bardzo dziwne doświadczenie, o którym chciałam opisać waszej fundacji. Ojciec sam zdecydował, że odstawi chemię, która już go zbyt zabijała, gdyż był zbyt słaby. W pewnym momencie zaczął nam opowiadać, że w nocy w snach odwiedza go jego brat, który zmarł kilka lat wcześniej. Brat zapewniał go, że niedługo po niego przyjdzie i żeby się niczym nie martwił. Najbardziej poruszające były ostatnie dni mojego ojca, który zaczął nam mówić o tym, że widzi ludzi, którzy czasami przychodzą do niego do pokoju i się uśmiechają, po czym odchodzą. Mam takie przeczucie, że w swoich ostatnich dniach miał dar widzenia zmarłych. Myślę, że kiedy zbliża się kres naszych dni u niektórych ludzi otwiera się jakieś trzecie oko na ten inny świat i tak właśnie miał mój ojciec. Kiedy zmarł o tej samej godzinie w moim domu pękła szklanka w kuchni. Od razu kiedy to się stało pomyślałam o ojcu. Natychmiast zadzwoniłam do szpitala i usłyszałam ‘pani tato właśnie odszedł do boga’. Nie ma szans, że to było przypadkowe wydarzenie. Mam nadzieję, że ta historia wyda się wam interesująca. Możecie ją opublikować, tylko zachowajcie moje dane dla siebie. Życzę całej załodze Nautilus Wesołych Świąt! Jesteście bardzo ważną organizacją, robicie dobrą robotę dla tylu ludzi. Wielki szacunek.
[dane do wiad. FN]
[email z 23 grudnia ]Świąteczne oczekiwania
Przed kilku tygodniami dowiedziałam się o wuju chorym na covid. To jest mąż kuzynki mojej mamy. Ciocia też nie żyje. Wczoraj dowiedziałam się, że wuj jest w ciężkim stanie. Był zaszczepiony. Leży nieprzytomny w śpiączce pod respiratorem. Dzisiaj miałam sen. Śniła mi się zmarła rodzina: ciocia, jej żyjąca siostra, moi zmarli dziadkowie. Siedzieli wszyscy w poczekalni i czekali na wuja Henia. Kuzyn miał jeszcze załatwić dokumenty, a oni czekali. Na luzie, uśmiechnięci, rozgadani.
Świąteczne oczekiwania zmieszały się, nasze ziemskie, by wuj wyzdrowiał i zmarłych, by trafił do nich. Co będzie, okaże się.
[dane do wiad. FN]
From:[...]
Sent: Wednesday, December 22, 2021 8:11 PM
To: FN
Subject:
Od ok. 2010 roku mam bardzo dużo snów jak latam, albo w ogóle jakieś odjechane sny że cięzko opisać no chyba że tak ogólnie. Albo że np odbijam się w miejscu i lewituje do góry nogami, przy czym ta wiara jest subtelna która mnie unosi.
Co do teorii apokaliptycznych to muszę przyznać że miałem kilkadziesiąt-kilkaset snów że jest ogólnie ruina, dziadostwo, domy zapuszczone i bardzo biednie, ale jak wiemy trzeba trzymać dystans do takich rzeczy.
Co do wyżej napisanych snów to ponoć oobe tylko mam problem z załapaniem że iluzja ;-)
Do tematu renikarnacji itp sam dochodziłem bo ponoć można analizować i rozkminiać różne rzeczy intuicyjnie. Tutaj zastanawiało mnie dlaczego każdy ma inaczej w życiu, oraz ujawniło się sporo takich zachcianek by realizować się w różnych zawodach.
Pozdrawiam
Ślady reinkarnacji w polskiej prasie przedwojennej? Jak najbardziej - oto poruszający przykład z 1936 roku. Kobieta na cmentarzu na Oksywiu (Gdynia) przypomniała sobie, że już żyła i została na tym cmentarzu pochowana. Historia natychmiast trafiła do archiwum naszego projektu "REGUŁY GRY". Wtedy mało kto wiedział w ogóle o tym, że jest coś takiego jak "pamięć po wcześniejszym wcieleniu", więc nazwano to przypadkiem jasnowidzenia.
Wycinek prasowy z 1936 roku o reinkarnacyjnej wizji w Gdyni https://historia.trojmiasto.pl/Doznala-wizji-na-cmentarzu-na-Oksywiu-n162655.html?id_zdjecia=556195&type=2#fb_id:gp4:556195,pozycja:20
Podczas dzisiejszej podróży w przeszłość cofamy się do grudnia roku 1936. Przeczytamy o mieszkance Oksywia, która doznała wizji na lokalnym cmentarzu.
Oksywski cmentarz na zdjęciu z 1935 r. W tle widoczne statki, stojące na redzie portu w Gdyni.
czytaj dalej
Witam! Mam na imię [...] i mieszkam w Warszawie. Piszę do was, ponieważ zastanawia mnie bardzo jedna rzecz, która związana jest z moją osobą. Jestem pasjonatem archeologii i czynnie uczestniczę w poszukiwaniach, które wiążą się z historią różnych regionów. 2 lata temu eksplorowałem z kolegą teren Prus Wschodnich z którego Niemcy w 1945 roku uciekali przez Bałtyk do upadającej Rzeszy.
Trafiliśmy na miejsce w którym broniła się prawdopodobnie dosyć duża dywizja niemiecka. W trakcie przeszukiwań tegoż miejsca natrafiłem na stare drzewo, na którym wyryte było: Krzyż, data (1944) i inicjały (CE).
Wszystko to jest zamknięte w kwadracie i jest bardzo symetryczne.
Po tym odkryciu, choć nie pracowaliśmy w tym dniu długo, poczułem straszne zmęczenie i zakończyliśmy pracę w tym dniu. Następnego dnia zrobiło się bardzo gorąco i postanowiliśmy nie iść na poszukiwania tylko poleżeć na plaży. Po powrocie z plaży umówiliśmy się, że odpoczniemy po kąpieli słonecznej ok godziny i spotkamy się późnym popołudniem. Przyszedłem z koleżanką na kwaterę i postanowiłem wziąć prysznic i nasmarować się kremem, ponieważ bardzo się w tym dniu spiekłem. Wyszedłem z pod prysznica, stanąłem przed lustrem w łazience i doznałem dużego szoku!!! Na wysokości mojej klatki piersiowej, dokładnie w miejscu gdzie jest serce (może trochę wyżej), pokazało mi się coś co do złudzenia przypomina znak na drzewie, który odnalazłem dnia poprzedniego! Wygląda to tak jakby ktoś mi ten znak ponakłuwał, bo jest to uformowane z dziwnych kropek. Widać zarówno krzyż jak i kwadrat w którym jest on na drzewie.
Podchodzę do tego sceptycznie i nie mówiłem o tym nikomu aby nie posądzono mnie o to, że zwariowałem, ale podczas lata, jak chodzę bez koszulki to już mi znajomi zaczęli zwracać uwagę co sobie zrobiłem na klatce, a ja nie wiem co im odpowiadać i śmieję się, że się stygmatyzowałem:) Od zawsze byłem niedowiarkiem ale to zaczęło mnie zastanawiać.
Jeżeli bylibyście w stanie powiedzieć o co tu chodzi to będę wdzięczny. Posiadam dużo dokładnych zdjęć tego drzewa ze znakiem. Zdjęć swojej klatki nie posiadam(ale mogę zrobić jak chcecie) bo cały czas mam ten krzyż na niej zarówno w zimę jak i lato (w lecie jest bardziej widoczny, ponieważ to miejsce mi się nie opala od tamtego czasu. Pomóżcie mi rozszyfrować tą ciekawostkę.
Pozdrawiam
[...]
p.s.
Rysunku nie zrobiłem ale za to wykonałem zdjęcia mojej klatki piersiowej na której pojawił się ów krzyż w "ramce". Zdjęcia robiłem telefonem komórkowym i nie są dosyć wyraźne ale zapewniam was, że to coś, widać "na żywo" bardzo dokładnie. Umieszczam także zdjęcia miejsca w którym znalazłem to wyrycie jak i samo drzewo. Na zdjęciach widać 3 drzewa, jakby wyrastające z jednego pnia. To jest pierwsze z prawej, patrząc na zdjęcie z oddali. Poza tym na zdjęciach map zaznaczam orientacyjnie położenie tego drzewka . Krzyż z niego i cała reszta trochę się różni od tego co mam na piersi, ponieważ na drzewie są jeszcze inicjały i data ale to co mam na klatce do złudzenia przypomina temat z drzewka, choćby dziwnymi znakami w miejscu gdzie jest data.
Brałem też pod uwagę hipotezę, że ktoś po wojnie wydłubał w drzewie dla żartu takie coś ale po konsultacji z pracownikiem zajmującym się od 30 lat terenami leśnymi na Mierzei mam gwarancję, że drzewo ma ok 120 lat, a napis powstał bardzo dawno.
I jeszcze jedna historia z naszej najnowszej "poczty do FN". Dotyczy dość osobliwego momentu związanego z przewidzeniem ceny przedmiotu znalezionego wykrywaczem metalu, który osiągnął na aukcji internetowej.
czytaj dalej
Droga Redakcjo,
Od wielu lat jestem czytelniczką i załogantką Nautilusa. Swoją przygodę z „nieznanym” rozpoczęłam w latach 70-tych XX wieku od książek m.in. Andrzeja Donimirskiego czy Ericha von Dänikena, którego w tym roku miałam okazję poznać osobiście podczas
jego pobytu we Wrocławiu. Dziś jednak skupię się na moich doświadczeniach związanych z hipnozą, regresingiem i moimi poprzednimi wcieleniami. Podczas wielu seansów hipnozy poznałam kilka z nich, lecz jak to zwykle bywa, to pierwsze spotkanie
z regresingiem jest chyba najsilniejsze.
MOJA PIERWSZA PODRÓŻ W CZASIE.
W 2005 roku po raz pierwszy trafiłam do dr. Andrzeja Kaczorowskiego hipnoterapeuty i psychologa z Wrocławia. Miałam wówczas wiele problemów natury psychologicznej i fizycznej. Podczas wizyty terapeutycznej miała miejsce moja pierwsza w życiu sesja regresji hipnotycznej. Samo pojęcie hipnozy i regresingu wzbudzało wówczas moją dużą ciekawość. Cały czas byłam świadoma. Słuchałam ciepłego i spokojnego głosu p. Andrzeja. Pomyślałam sobie, przecież ja wszystko słyszę, nawet to co dzieje się za drzwiami gabinetu. Mogę zrobić wszystko, wstać, ruszać się, otworzyć oczy. Ta hipnoza chyba na mnie nie działa… Jakież było moje zdziwienie, gdy uświadomiłam sobie, że nie mogę ruszyć ręką, nie mogę otworzyć oczu, ale mogę, zgodnie z sugestią p. Andrzeja, przenieść się na cudowną plażę.
Poczułam morską bryzę, usłyszałam szum fal, krzyk mew. Wszystko to było takie realne i prawdziwe. Poczułam się bardzo zrelaksowana. W pewnym momencie pojawił się bardzo realistyczny film. Zobaczyłam scenkę rodzajową jakby namalowaną ręką
mistrza flamandzkiego przedstawiającą rodzinę kupiecką z XVI-XVII wieku. Na pierwszym planie stoi dom wybudowany z kamienia z dachem krytym łupkiem. W pobliżu zlokalizowane są stajnie i wozownia, przy których krzątają się jacyś ludzie.
Ktoś prowadzi karego konia, a inni przerzucają siano. Sielski obrazek. Przed domem widzę grupę ludzi – rodzinę, małżeństwo z trzema córkami. Wiem, że to jest moja ówczesna rodzina. Ojciec jest kupcem pochodzenia holenderskiego. Mieszkamy we
Francji. Jest ciepły słoneczny dzień. Ojciec ubrany jest na czarno. Nosi opięty kaftan z ozdobnymi guzikami. Spodnie, spod których wychodzą czarne pończochy sięgające za kolana. Buty na lekkim obcasie z kwadratowymi czubkami ozdobione są
prostokątnymi klamrami. Jedynym jasnym akcentem tego stroju jest biały kołnierz schodzący na ramiona i białe wywinięte mankiety od koszuli. Całości dopełnia czarny kapelusz z dużym rondem i cylindryczną, podniesioną główką wykończoną
prostokątną klamrą. Mężczyzna ten posturą i ubiorem do złudzenia przypominał Romualda Lipko z Budki Suflera w stroju jaki miał w teledysku do utworu „Bal wszystkich świętych”. Stojąca obok postawna, mocnej budowy ciała kobieta jest moją
ówczesną matką. Ubrana jest w czarną długą suknię ozdobioną dużym białym kołnierzem opadającym na ramiona. Na głowie nosi biały czepiec. Rękawy sukni ozdabiają białe wywinięte mankiety z koronki. Dwie dziewczynki w wieku 10 - 11 lat
radośnie biegające mają białe czepce. Najbliżej rodziców stoi młoda 18 - 19 letnia dziewczyna. Jest bardzo ładna. Ma długie jasne włosy upięte w kok, z którego długie loki opadają na ramiona. Jej strój składa się z długiej czarnej aksamitnej spódnicy,
białej koszuli z ozdobnymi mankietami i sztywnego czarnego gorsetu, jak w naszych strojach ludowych, o okrągłym wycięciu sznurowanym z przodu czarną wstążką. W przeciwieństwie do sióstr nosi mini czepiec zakrywający tylko tylną część głowy. W
pewnym momencie uświadamiam sobie, że to ja jestem tą młodą dziewczyną. Sądząc po strojach jest to chyba przełom XVI-XVII wieku. Sielską atmosferę zakłóca szybko podjeżdżający powóz. Zatrzymuje się w pobliżu stajni. Wysiada z niego młody
przystojny mężczyzna ubrany w mundur oficera muszkieterów i ozdobny czarny kapelusz z dużym rondem. Powoli zmierza w kierunku naszego domu. Wita się z moją rodziną. Kiedy spogląda na mnie swoimi błękitnymi oczami rozpoznaję w nim mojego
obecnego męża ! Obraz znika i po chwili pojawia się następna scena. Spacerujemy po zadbanym ogrodzie znajdującym się za domem. W oddali widać piękną ukwieconą łąkę. Słońce świeci, jest cudownie. Niespodziewanie dowiaduję się, że mój ukochany
musi gdzieś wyjechać, może na wojnę, może do innego kraju, nie wiem…, chyba gdzieś daleko i nie wiadomo kiedy wróci. Jest mi smutno, łzy płyną mi po policzkach.
Czuję niepokój i bardzo boję się o niego. Obraz się rozpływa i pojawia się następna odsłona. Leżę w łóżku, którego szczyty są bardzo wysokie. Mam na sobie białą płócienną koszulę, jestem blada, mam gorączkę, chyba umieram… W pewnym momencie widzę smugę opalizującego światła, która częściowo obejmuje moje łóżko. Odchodzę. Zostawiam swoje ciało. Jest mi dobrze. Czuję ciepło, szczęście, miłość. Po chwili obraz się zmienia. Drogą idzie kondukt żałobny. Chyba pada deszcz. Całość
obserwuję z góry. Nie widzę twarzy. Czterech mężczyzn w ciemnych pelerynach i wysokich kapeluszach z dużym rondem niesie wąską czarną trumnę na wieku której przymocowano bardzo długi krzyż. Mam wrażenie, że trumna się chybocze, jakby
osoby ją niosące szły po bardzo nierównym, śliskim, błotnistym terenie. Wiem, że jestto mój pogrzeb. Nie czuję nic, ani smutku, ani żalu. Na wszystko spoglądam z boku jakbym oglądała film. Słyszę głos pastora odmawiającego modlitwę….. Obraz się
rozpływa. Sama sobie się dziwię, że zapamiętałam tyle szczegółów.
Do wrocławskiego hipnoterapeuty a zarazem psychologa trafiłam aby „wyleczyć się” z niektórych moich uciążliwych „słabości”. Miałam niską samoocenę, początki depresji, brak akceptacji swojego wyglądu i wiele innych, z którymi ciężko mi było żyć.
Od ponad 30 lat żyję z autoimmunologiczną chorobą (RZS) popularnie zwaną reumatyzmem, a która zaważyła na większej części mojego życia. Zmieniła mój wygląd dodając prawie 20 kg w wyniku intensywnej kuracji sterydowej. Zniekształciła stawy doprowadzając do kilku ciężkich ortopedycznych operacji. Ograniczyła znacznie moją zdolność ruchową, czyli mówiąc krótko „uziemiła” mnie fizycznie na długie lata.
Od lat zadawałam sobie pytanie: dlaczego to ja musiałam tak ciężko zachorować? I nie było to pytanie z zakresu medycyny konwencjonalnej, bo odpowiedź można znaleźć choćby w internecie. Interesowało mnie to w sensie metafizycznym. Terapeuta
do którego trafiłam postanowił mi pomóc. W czasie mojej pierwszej sesji regresji hipnotycznej przeniosłam się w czasie do jednego z moich poprzednich wcieleń.
Ujrzałam opisaną tu scenkę rodzajową w kilku odsłonach z XVI- XVII wieku. To właśnie ten seans regresji hipnotycznej uświadomił mi jak wiele możemy przenieść z jednego do drugiego wcielenia.
Kiedy w 1986 roku spotkałam mojego męża na wczasach w jednym z kurortów nad Morzem Czarnym, oboje od początku mieliśmy wrażenie, że znamy się od dawna. Choć w Polsce mieszkaliśmy w miastach oddalonych od siebie o 200 km, tydzień pracy
trwał 6 dni (bo soboty były też pracujące), a rozmowy międzymiastowe były zamawiane, my cierpliwie pokonywaliśmy wszelkie trudności, które chciałyby nas rozdzielić. Kilka razy w tygodniu pisaliśmy do siebie listy. Potrafiliśmy parę godzin spędzić w pociągu by przez 3-4 godziny móc ze sobą się spotkać i porozmawiać. Po dwóch miesiącach byliśmy zaręczeni. Terapeuta powiedział, że widać podświadomie baliśmy się żeby nic, ani nikt nas znowu nie rozdzielił i dlatego jak najszybciej chcieliśmy być razem. Dwa lata po ślubie mój mąż został na pół roku oddelegowany do pracy w stolicy. Choć przyjeżdżał na każdą sobotę i niedzielę, mnie dopadła choroba. Byłam mocno osłabiona, przez ponad 2 miesiące trawiła mnie gorączka, którą zbijałam by rano pójść do pracy. Lekarze nie wiedzieli co mi jest. Dopiero potem okazało się, że mój organizm zaatakował sam siebie i wywołał RZS. Teraz już wiem, że nieświadomie zadziałał tu związek przyczynowo-skutkowy z poprzednich wcieleń.
Rozstanie (choćby pozorne) z bliską mi osobą równa się choroba lub śmierć. U mnie sytuacja ta miała miejsce dwukrotnie w poprzednich wcieleniach i teraz też się powtórzyła. Od początku naszej znajomości w przypadku jakiegokolwiek wyjazdu
mojego męża ogarniał mnie niczym nieuzasadniony strach. Nie było telefonów komórkowych, a oczekiwanie na rozmowę międzymiastową trwało niekiedy kilka godzin. Cały czas dręczyły mnie myśli, żeby nic złego się nie stało i żeby cały i zdrowy
wrócił do domu. Jak silne w poprzednich wcieleniach musiało być to przeżycie, że z taką siłą objawiło się obecnie. Jak już wcześniej opisywałam relację z sesji hipnotycznej: mój ukochany muszkieter wyjechał, nie wrócił, a ja zachorowałam i umarłam. W innym znanym mi wcieleniu był maharadżą w Indiach i kiedy umarł, ja razem z nim spłonęłam na stosie, zgodnie z ceremoniałem sati. To tylko dwa z wielu przypadków, które według mnie potwierdzają fakt, jak zdarzenia z poprzednich wcieleń mogą wpływać na nasze obecne życie. Jest wiele udowodnionych i opisanych przypadków, gdzie osoby panicznie bojące się wody, w jednym z poprzednich wcieleń utopiły się. To samo dotyczy tzw. fobii ognia, lęku wysokości, strachu przed lataniem czy pływaniem statkami. To są fakty potwierdzone i wyjaśnione w różnych częściach naszego globu. Napisano na ten temat wiele książek, a wiele ciekawych relacji
znajdziemy w archiwum Nautilusa. Już w czasie następnej wizyty terapeuta znając przyczynę moich niektórych problemów, w czasie kolejnego seansu hipnotycznego „wykasował” z mojej pamięci te i inne traumatyczne dla mnie przeżycia tak, aby przerwać ten powtarzający się od setek lat i wielu wcieleń ciąg niekorzystnych zdarzeń. I … naraz okazało się, że paniczny strach minął i … wszystko wróciło do normy. Zaakceptowałam swój wygląd. Moja choroba weszła w stan remisji, minęła lekka
depresja, a ja zyskałam więcej pewności siebie. Muszę przyznać, że doskonale się z tym czuję !
Wracając do opisanego wcześniej mojego „francuskiego” wcielenia, uzyskałam odpowiedź dlaczego podobają mi się te, a nie inne rzeczy. Dlatego pozwolę sobie obalić twierdzenie wielu osób jakoby w czasie seansu hipnozy ktoś miał wpływ na naszą pamięć poprzednich wcieleń. Obrazy są bardzo dynamiczne i pojawiają się niekiedy niespodziewanie. Czuje się strach, ból, chłód, gorąco, miłość, radość, nienawiść … czyli wszystkie doznania, które są częścią naszego życia. Tego stanu trzeba doświadczyć samemu, aby móc wypowiadać się na temat hipnozy i reinkarnacji, korzystając z własnych doświadczeń, a nie słuchać „opowieści zielonego lasu” samozwańczych autorytetów, którzy nigdy nie uczestniczyli w takich seansach, nawet jako obserwatorzy. Od wielu lat bardzo mi się podoba styl starofrancuskich domów, zwanych dziś prowansalskimi. Uwielbiam czarne stroje z elementami bieli. Jedyna w rodzinie od urodzenia mam jasne włosy, choć jestem podobna do ojca, który miał ciemne włosy. Mój mąż już w trzecim znanym mi dotychczas swoim wcieleniu, związanym z moją osobą był „mężczyzną w mundurze”. Czy to zbieg okoliczności?
Wielu odpowie, że tak! Być może mają całkowitą rację. Mnie się jednak wydaje, że to „spadek” po poprzednich wcieleniach. W moim przypadku poznanie kilku moich inkarnacji wyjaśnia moją tolerancję i szacunek do różnych religii, poglądów, czy narodowości. Fascynacja i miłość m.in. do Indii (choć w obecnym wcieleniu nigdy tam nie byłam), do kultury żydowskiej ... też ma swoje źródło w poprzednim życiu (byłam kiedyś żydowskim dzieckiem, które zginęło w obozie na Majdanku). Takich
„przypadków” jest dużo więcej. Rzutują one na moje postrzeganie świata, podejmowane decyzje i zainteresowania, ulubiony styl, kolory, czyli na całe obecne życie składające się właśnie z takich właśnie drobiazgów tworzących indywidualność każdego człowieka.
Pozdrawiam
[...] (imię i nazwisko do wiadomości Redakcji)
P.S. Swoją historię z jednego z poprzednich wcieleń, gdy byłam żydowskim dzieckiem, które zginęło w obozie na Majdanku opisałam w 2013 roku i Nautilus opublikował ją 22 lutego 2013 r. rozpoczynającą się od słów „Wszystko wskazuje na to, że wcielając się w ciała materialne jesteśmy niczym aktorzy w teatrze odgrywający kolejne role”. W 2020 r. życie po raz kolejny dopisało ciąg dalszy. Będąc w Lublinie postanowiłam wraz z moim mężem udać się na Majdanek. Byliśmy m.in. w krematorium, a następnie wchodziliśmy do wielu baraków, gdzie umieszczono różne wystawy tematycznie związane z wojną, obozem i Lublinem w czasie wojny. Zbliżał się czas zamknięcia muzeum, gdy dotarliśmy do ostatniego otwartego baraku. Po wejściu do niego
stanęłam jak wryta. Moje ciało przeszedł dreszcz i oblał mnie zimny pot. Zobaczyłam barak wypełniony równo ustawionymi pryczami. Z góry dochodziło światło ze świetlików dachowych. Mój wzrok skupił się na jednej z nich w pobliżu ściany kominowej. To było to miejsce. Umarłam tu na dolnej pryczy. „Wspomnienia” wróciły. Stałam nieruchomo. W pewnym momencie podszedł do mnie mój mąż i powiedział, że przy wejściu wisi tablica napisana w kilku językach, informująca, że jest to barak dziecięcy…
czytaj dalej
[...] Śnił mi się przełom lipca i sierpnia. Było ciepło, a ja zajmowałam się dziećmi z sąsiedztwa, całą zgrają w różnym wieku. Były tam i te grzeczne i łobuzy. Pamiętam że w myślach cieszyłam się że zaraz sierpień, niedługo koniec wakacji i wrócą do szkoły. One strasznie się kłóciły i biły między sobą, a ja poprosiłam je, żeby złożyły obietnicę że będą się szanować i troszczyć o siebie nawzajem.
W następnej chwili był już sierpień. Trwały działania wojenne, byłam na dworze w swoim rodzinnym domu, patrzyłam na biegających ulicą żołnierzy, a na niebie latały helikoptery. Nagle zobaczyłam nad sobą przelatujący ogromny statek, to nawet nie był samolot, bo był w kształcie prostokąta z mnóstwem świateł, jakichś reflektorów. Wystraszyłam się go i przypomniałam sobie, że gdzieś po podwórku chodzi moja kotka. Poszłam jej szukać, nagle do bramy podszedł przerażony żołnierz, młody chłopak. Mówił po niemiecku, choć nie znam tego języka z mowy ciała wiedziałam, że chce żebym go wpuściła. Odpowiedziałam mu po angielsku że brama jest zamknięta na klucz i nie mogę i żeby spróbował przeskoczyć przez nią. Znalazłam kotkę i zabrałam ja ze sobą, a gdy się odwróciłam w stronę tego chłopaka, zobaczyłam że wbił sobie w nadgarstek grot, który jest elementem dekoracyjnym furtki, po chwili wykrwawił się i umarł. Byłam totalnie przerażona. Nie widziałam dookoła siebie nikogo z bliskich.
Pamiętam też, że była zaskoczona tym, że mimo tego całego rozgardiaszu, ludzie robili normalnie zakupy, i ja dosłownie dziwiłam się ich konsumpcjonizmowi. Właśnie słowo konsumpcjonizm brzmiało w mojej głowie po przebudzeniu. Po chwili zaczęły napływać wydarzenia ze snu. Był bardzo realistyczny, minęło jakieś 20h, a ja wciąż go pamiętam. Nigdy nie miałam snu dot. wojny. Oby nigdy więcej takich obrazów, a już w ogóle w realu. Wszystkie moje dane tylko do Waszej wiedzy. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję wam za Waszą pracę w przybliżaniu nam nieznanego. Odwiedzam Waszą stronę codziennie.
[...]
From:[...]
Sent: Saturday, December 4, 2021 5:49 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Historia z mojego życia
Witam,
Nie wiem ile razy zastanawiałam się czy napisać do Państwa i co dokładnie, na pewno wiele. Zdecydowałam się w końcu na ten krok, ponieważ pewne rzeczy nie dają mi spokoju, i zaczyna mi to ciążyć. Postaram się opisać wszystko jak najzwięźlej.
Jako dziecko i nastolatka interesowałam się astronomią, uczyłam się rozpoznawać na niebie konstelacje gwiazd. Latem razem z moimi dwoma braćmi wyciągaliśmy na noc materace i kołdry i spaliśmy pod gołym niebem. Wtedy mieszkaliśmy jeszcze na wsi, później przeprowadziliśmy się do miasta, a na wieś przyjeżdżaliśmy głównie na wakacje.
Miałam już chyba 19 lat kiedy ostatni raz spaliśmy pod chmurką. To było w sierpniu, 14 lat temu. Ja leżałam na hamaku, a moi bracia i sąsiad spali na materacach po mojej prawej stronie. Leżeliśmy w niskiej trawie, jakieś 20 metrów od naszego podwórza. W podobnej odległości miałam za głową pole.
Pierwsza dziwna rzecz jaką wszyscy zauważyliśmy, było mignięcie światła, jakby flesz lub latarka zza rogu podwórza, ale nikt się nad tym nie zastanawiał co to było.
Nie potrafię określić która dokładnie była to godzina, było ciemno, wszyscy poza mną już spali, więc to mogło być miedzy 12 a 3 rano.
W pełni przytomn, leżąc patrzyłam wprost przed siebie, i wtedy wysoko nade mną pojawiły się światła, tzn. pojawiały się po kolei. Zapaliło się jedno ,zgasło, pojawiło się kolejne, zgasło, łącznie cztery ustawione w jednej linii poziomo. Kilka tygodni temu, obejrzałam filmik na youtube na którym nagrany obiekt najbardziej przypomina to co widziałam tamtej nocy:
Absolutnie nie uważam, że to jest to samo, chcę jedynie zobrazować Państwu to co widziałam. Moi bracia już spali, nie chciałam ich budzić, leżałam spokojnie dalej i obserwowałam niebo, chyba uznałam, że lepiej będzie o tym nie myśleć żeby nie zacząć się bać. I wtedy nagle, dopadło mnie dziwne wrażenie, że ktoś stoi przy mojej głowie z lewej strony. Wyraźnie słyszałam jakiś dźwięk, jakby szelest ocierających się o siebie liści kukurydzy. Pole za mną o którym pisałam było porośnięte kukurydzą, ale ten dźwięk był tuż przy mnie. Sparaliżował mnie strach, moje ciało i umysł w ułamku sekundy jakby przeszły na tryb awaryjny. Czułam łomotanie serca, byłam pod nos zakryta kołdrą, zamknęłam oczy, starałam się spokojnie oddychać, jakbym spała, nie drgnąć, jak zwierzęta które w obliczu zagrożenia udają martwe. Nigdy nie zapomnę tego uczucia spływającej po plecach kropli zimnego potu. Od pierwszej sekundy starałam się nie myśleć o niczym, i w wyobraźni stworzyłam tylko obraz ściany zbudowanej z cegieł, chyba po to tylko żeby nie spanikować, wtedy wydawało mi się to swego rodzaju zabezpieczeniem. Nie mam pojęcia ile to trwało, czy 30 sekund czy 10 minut. Ten szelest powoli zaczął się oddalać w stronę pola, wtedy się uspokoiłam, nie zasnęłam już tej nocy.
Następnego roku, również pod koniec sierpnia, byłam w domu z moim tatą i babcią. Oglądałam telewizję do późna, babcia i tata spali w innym pokoju. Wyłączyłam tv i położyłam się do łóżka, z lewej strony miałam otwarte drzwi na jadalnię skąd wychodzi okno na podwórze, z prawej okno na ogród. Minęła chwila od momentu kiedy się położyłam, od strony podwórza błysnęło światło. Był to wielki rozbłysk, jakby przed samym oknem ustawiono ogromny reflektor, w całym pokoju zrobiło się jasno. 10 sekund później znów pojawił się ten błysk ale już od strony ogrodu, i pojawiał się regularnie co 10 sekund, liczyłam. Byłam przerażona, nie byłam w stanie podejść do okna żeby sprawdzić co to. Ogromy błysk od którego robiło się jasno w całym pokoju, sparaliżowała mnie świadomość, że nie jest to coś co mogłoby być mi znane, światło latarki, flesz, reflektor auta. Ten strach który czułam, był dla mnie tak wyczerpujący, że w końcu zasnęłam z głową schowaną pod kołdrą, jakbym przekroczyła jakąś granicę wytrzymałości.
Nie pamiętam dokładnie czy rok później czy dwa lata, sytuacja się powtórzyła, ale wtedy zebrałam w sobie odwagę i poszłam do pokoju gdzie spali moi rodzice i podeszłam do okna, jedyne co zobaczyłam, to wschodzący nad horyzontem czerwony księżyc. Następnego dnia rozmawiałam z żoną mojego kuzyna która mieszka niedaleko nas czy widziała coś w nocy, powiedziała że to była burza.
Teraz zdarzenie z tego roku, również z sierpnia. Chwilę przed zachodem słońca wyszłam na spacer z moim psem, w drodze powrotnej idąc drogą między polami zauważyłam spadający meteor, był ogromny i rozpadł się na kilka części, chwilę potem przed nami na drogę wybiegło kilka saren, które wróciły się zauważywszy mnie i Lucjana. To był piękny widok.
Tego wieczoru, wraz z moim chłopakiem rozpaliliśmy w ogrodzie ognisko, był z nami pies- owczarek szwajcarski z uszami ogromnymi jak radar. Było już ciemno, około godziny 23. Poszłam po coś do domu, jakieś 15 metrów ode mnie, za płotem błysnęło światło, identyczne jak to z pierwszej historii, coś jakby flesz. W tym miejscu gdzie pojawiło się to światło rosną drzewa, dalej jest pole, a od prawej strony, za rowem wąski pas drzew i dalej pole Byliśmy tylko we dwójkę i pies. Kiedy wróciłam opowiedziałam chłopakowi o tym fleszu, starałam się zachować obojętność, żeby nie robić z siebie wariatki. Pojawiły się też rozbłyski na niebie, nie tak mocne jak te sprzed kilku lat. Zachowywaliśmy się obojętnie, przynajmniej starałam się zachować pozory ale włączyło to moją czujność. Na niebie nie było chmurki, nie potrafiłam jednak zlokalizować strony z której pojawiał się ten błysk, może nie chciałam. Za to skupiłam się na moim psie, na tym jak się zachowuje. Byliśmy przy samym rowie, za nim gęsto rosną krzaki i drzewa, pies w pewnym momencie zaczął ujadać w stronę tych krzaków właśnie, padało na nie światło z ogniska ale nic tam nie dostrzegliśmy, pies dalej szczekając zaczął przesuwać się w lewą stronę aż do ogrodzenia i dalej aż wybiegł z ogrodu. Kiedy wrócił jakiś czas później sytuacja znów się powtórzyła, już bliżej mnie zaczął ujadać na cos między drzewami owocowymi w ogrodzie, kilka metrów ode mnie. Nie wiem czy wiedzą Państwo jak szczeka pies na coś co mają przed sobą, opuszcza nisko łeb, rozstawiają szeroko przednie łapy. Nie podeszłam do niego, ale patrzyłam uważnie w to miejsce na które się kierował, było jednak zbyt ciemno żeby coś zauważyć. Wtedy niedaleko ogrodu zajechała autem moja mama, i wtedy przez chwilę wydawało mi się że dostrzegłam jakiś ruch między drzewami, ale to mogło być złudzenia.
Dzielę się z Państwem tą historią, ponieważ jestem ciekawa czy spotkaliście się już z podobnym przypadkiem, a może macie jakieś refleksje w tym temacie. Mam przeczucie, że za rok znów historia się powtórzy.
Pozdrawiam, [dane do wiad. FN]
From: [...]
Sent: Saturday, December 4, 2021 12:32 PM
To: FN
Subject: Oumuauma
Witam. piszę do Państwa od czasu do czasu i także tym razem chciałbym przedstawić, pewne informację, całkowicie przypadkowo odkryte podczas astralnych podróży, które wczoraj odbyłem wraz z innym empatą, czuciowcem i telepatą. Jest to niesamowite co można osiągnąć umysłem.
Gdzie byc i co odwiedzić. Istnieje bardzo wiele pułapek i niebezpieczeństw, ale ogólnie jest szansa na podejrzenie pewnych rzeczy. Wczoraj wieczorem podczas pewnych sytuacji, które postanowiliśmy sprawdzić, zrobiła się przezroczysta podłoga i pokazał się pomost z kratownicy. Postanowiliśmy ruszyć wzdłóż kratownicy - pomostu. I trafiliśmy przez przypadek na jakby stację, miejsce gdzie było biuro. Mimo kontaktu przez telefon, mówilismy sobie co widzimy i było to 100% zgodne. To Nas strasznie zszokowało. W biurze byli ludzie, ale jakoś wyjątkowo podobni do siebie, w białych fartuchach. Jeden z nich miał okulary na nosie i pracowali nadal przy monitorach typu CRT.
Nagle znaleźlismy się w biurze i patrzylismy przez jakby okno z Plexi. Trochę po skosie na prawo widzieliśmy duże pomieszczenie gdzie na łózkach poustawianych obok siebie, leżały postacie. Nie byli to ludzie. Były to klony, w które wpompowywane były jakieś substancje. Zwinęliśmy się szybko z tego miejsca żeby nie zostać zauważonym, bo bardzo silnie było czuć,że jest za ścianą ktoś kto może Nas zauważyć. I tak po powrocie sqpiając się na celu trafiliśmy na asteroidę Oumuauma, właściwie nie na nią, tylko w jej wnętrze. Znaleźlismy się w środku, w jakiejś dziwnej sferze gdzie od razu dotarła do Nas informacja, że jest to system obronny ochronny. Strzelając czymkolwiek czy wszelka próba np zniszczenia powoduje odbicie ładunku w kierunku wroga. znajduje się to dokładnie na środku obiektu w miejscu takiego zaokrąglonego wgniecenia. System ten działa także na zewnątrz niszcząc obiekty które są na kursie kolizyjnym. Wyszliśmy na zewnątrz obiektu.
Cos nie dawało mi spokoju. Przyjrzałem się dokładniej obiektowi. To co zobaczyłem spowodowało u mnie niesamowicie mocny dreszcz. Wewnatrz obiektu przez jego długość znajduje się jakby korytarz. Od korytarza odchodza jakby wnęki. We wnękach znajdują się zahibernowane ciała obcych. Są w takim jakby zielonym gazie czy kapsułach wypełnionym czymś zielonym. Na końcu obiektu znajdują się jakby dysze napędowe, które wygladają na jakby kanały w skale i są dosyć małe. Widać przez nie zielonkawe światło. Podczas sesji przez telefon postanowilismy wykonac rysunki tego co widzielismy. Zgodne w 100%, ale widziane z róznych miejsc. Niesamowite uczucie.
Dodatkowo doszła informacja, ze statek porusza się na Autopilocie. Po danych z sieci, które znalazłem okazało się ze obiekt ma nie regularnie te same odbicia światła słonecznego, porusza się zmieniając jakby położenie, potrafi przyspieszyć a także zwolnić. Tak nie zachowuje się asteroida. W przypadku chęci większej ilości informacji proszę o kontakt. tak naprawdę okazuje się ze jesteśmy osobami z możliwościami RV jak i zaglądania tam, gdzie nie każdy miałby pozwolenie na to aby sie tam dostać. Jest to ryzykowne, bo zostałem wykryty kilka razy, ale głównie przez obcych.
Np wczoraj znaleźlismy się w miejscu gdzie były setki szaraków. Natychmiast wszystkie skierowały wzrok na Nas. Było to tak silne odczucie, że u mnie w domu natychmiast odczułem obecność kilkunastu jakby energii obserwujących mnie. Napisałem ten post ze wzgledu na Asteroidę, która powróci.
--
Pozdrawiam
czytaj dalej
[…] Witam załogę okrętu Nautilus! Z wielkim zainteresowaniem czytam wasz serwis, ale najbardziej interesują mnie rzeczy związane z reinkarnacją. Uważam, że mój przykład w sensie mojej osoby jest dowodem na istnienie wędrówki dusz. Jako małe dziecko mówiłem, że kiedyś umarłem, a wcześniej miałem żonę i córkę. Moi rodzice nawet powiedzieli, że podawałem jakieś obcobrzmiące nazwisko, które nosiłem. Dziś już tego nie pamiętam, ale jako dziecko podawałem bardzo dużo szczegółów. Jak miałem 4 lata rodzice zabrali mnie na cmentarz, a ja im powiedziałem, że ja też mam grób, ale w takim miejscu, gdzie nie ma lasu, tylko pola i kiedyś odwiedziłem własny grób, kiedy byłem aniołkiem. Mam także od dziecka bardzo dziwną bliznę na piersi, od urodzenia. Mogę wam nawet przesłać zdjęcie. Jestem pewien, że jest to jakiś ślad po poprzednim życiu. Jak miałem 5-6 lat, to powoli zacząłem o wszystkim zapominać, ale te moje opowieści w dzieciństwie sprawiły, że moja rodzina najbliższa wierzy w wędrówkę dusz. Dobrze, że o tym piszecie, bo ludzi trzeba o tym uświadamiać. Robicie dobrą robotę
Pozdrawiam i proszę o zachowanie moich danych do Waszej wiadomości
[…]
/z Archiwum FN/
[...] Witam serdecznie!
Oto moja historia :
07 09 1995 roku urodziłam drugą córeczkę.
10 12 1998 roku około godziny 7.20 – 7.30 rano Julia tuż przed wyjściem do przedszkola bawiła się dominem ze zwierzątkami i w tym samym czasie jadła śniadanie a właściwie była karmiona przeze mnie. Obok przy stole śniadanie jedli mąż i starsza córka.
Nagle w czasie zabawy bez żadnego wcześniejszego naprowadzającego tematu Julia powiedziała, że „ona umarła z głodu, że tatuś nie dał jej jeść” Na moje stwierdzenie Co ty mówisz twój tatuś sam by nie zjadł a tobie by dał jeść Julia odpowiedziała „ to nie ten tatuś to inny tatuś nie dał jej jeść” Rozmowa się skończyła. Dziecko nie rozwinęło dalej tematu a my musieliśmy wychodzić do pracy. Stwierdziłam, że zapiszę to co mówiła i stąd tak dokładny zapis i godzina rozmowy. Notes w którym to zapisałam cały czas przechowuję w szufladzie.
Jest jeszcze jedna rzecz związana z tym zdarzeniem którą uświadomiłam sobie po tym zdarzeniu i obserwuję do dzisiaj.
O ile starsza córka była jako dziecko strasznym niejadkiem i miałam duże problemy aby cokolwiek zjadła łącznie z tym ,że teściowa gdy Dominika miał ok. 2,5 roku zarzuciła mi ,że dziecko głodzę to Julia od urodzenia była zawsze głodna. Musiała pojeść i to dość dobrze a przy tym nigdy nie była gruba. Jej humor zależał od tego czy była głodna. Jak zaczynały się jakiekolwiek nieuzasadnione płacze czy dąsy musiała dostać jedzenie i wtedy wszystko wracało do normy. O ile w starszą córkę trzeba było „wciskać” jedzenie Julia jak tylko dorosła do wieku „ ja sama” potrafiła sama zrobić sobie kanapkę czy zrobić samodzielnie jakiekolwiek inne jedzenie. Tak jest do dzisiaj. Gdy tylko w lodówce pojawia się jakakolwiek pusta półka zaczyna się niepokój i pytania kiedy będą zakupy. Nie lubi gdy ja nie robię zakupów i chcę aby z lodówki znikły wcześniej zakupione rzeczy.
Bardzo lubi gdy mąż idzie na zakupy spożywcze. Mąż też lubi jak w lodówce jest pełno.
Pragnę jeszcze w uzupełnieniu moich obserwacji dodać , iż nigdy później pomimo moich podpytywań nie powiedziała nic więcej, nie jest i nie była gruba - obecnie jest normalną 13-latką która nie lubi być głodna.
Pozdrawiam serdecznie
[...]
Hallo dla zalogi Nautilusa.
Historia ktora chce wam opisac dotyczy mojej siostry i nie wiem czy to jest dowod na reinkarnacje.Siostra swojego obecnego meza poznala / w tym roku 25 lat po slubie/ na wycieczce.On wsiadal na ostatnim przystanku i gdy wsiadl cos sie z nia zaczelo dziac/nie byla to milosc od pierwszego wejzenia jak sie to okresla/ to bylo cos innego jakby jakies wspomnienie,byla pewna ze ona te osobe juz zna, nie umiala tego co sie z nia dzialo opisac nie znala slow ,porownan ktore by to wrazenie potrafilo opisac.Zostali para i po trzech latach znajomosci zostali poproszeni przez moja babcie o pomoc w ogrodku przy zbiorze owocow.Babcia byla w tym czasie w szpitalu i sama nie mogla tego zrobic.Siostra opowiadala ze pojechali do ogro dka,poszli do altanki ktora byla prawie jak domek bo byla tam kuchnia,lozko,jak w wiejskiej chacie.Przebrali sie w ubrania ktore tam byly,jakas koszula flanelowa,babci fartuch i gdy tak byli juz przebrani siostra opowiadala ze wpadla w jakis dziwny stan,bo zrobilo jej sie slabo i jeszcze cos dziwnego z nia sie dzialo i nie umie tego opisac i poczula ze jak by sie przeniosla w czasie ,czula ze juz kiedys byla w takiej sytuacji z ta samo osobo,tak jak by mieszkala na wsi i wykonywali podobna czynnosc na gospodarstwie i podobnie byli ubrani.To byla chwila i wszystko wrocilo do normy.Przypomnialo jej sie wtedy to pierwsze ich spotkanie na wycieczce i podobne uczucie i wie ze nie mialo to nic wspolnego z wygladem fizycznym obecnego jej meza ale cos czego nie umie nazwac,opisac tego co jej mowilo ze juz kiedys byli razem i cos mocnego ich laczylo. Poprostu przez chwile czula te uczucie ktorym dazyla juz kiedys te osobe .Pozdrawiam
From: [...]
Sent: Monday, September 20, 2021 9:05 PM
To: FN
Subject: Dowód na reinkarnację czy zwykły "błąd" systemu?
Dzień dobry!
Chciałem już wiele razy napisać do Państwa tego maila, jednak zawsze gdy zabierałem się za pisanie, nie potrafiłem ubrać w słowa tego co wydarzyło się w moim życiu. Myślę jednak, że tym razem podejmę kolejną próbę i uda mi się chociaż niezgrabnie to opisać. Przejdę jednak do sedna sprawy:
Zdarzenie miało miejsce 5 lat temu w sierpniu. Piękny, słoneczny dzień. Dostaję telefon z firmy, w której pracuję jako kierowca ciężarówki z informacją załadunku - Bielsko-Biała, magazyn TRW; zrzutka Melfi.
Około godziny 11:00 stawiłem się na załadunek. Kazano mi podstawić się pod rampę (chyba nr 8). Na sam załadunek "zeszło" ok 3 godzin. W międzyczasie inną ciężarówką przyjechał, jak później się okazało, kolega z lat szkolnych. Porozmawialiśmy przez około godzinę, coś tam powspominaliśmy. Dzień jak każdy inny. W pewnym momencie magazynier dał znak, że moje auto jest załadowane i mam udać się do biura po dokumenty. Krzyknąłem do magazyniera "ok" i idę do biura. Otwieram drzwi do budynku biurowego i w tym momencie widzę człowieka, jego twarz, jego zmieszanie i to że nie wiadomo skąd on zna mnie a ja jego. W mojej głowie, jak przebłysk (czy błyskawica-ciężko to opisać słowami) wpada myśl, obraz sytuacji: las, wilgoć, chłód, Germania (dokładnie taka nazwa). Ja w tej wizji (obrazie w mojej głowie) jestem ubrany w zbroję żołnierza rzymskiego (złoty napierśnik), w ręku trzymam miecz. Czuję chłód otaczający mnie z każdej strony. Wiem, że przegrywamy bitwę; wiem, że sprawa jest przegrana. Widzę w tym obrazie tego człowieka wraz z dwoma innymi ludźmi w umundurowaniu żołnierzy rzymskich, którzy uciekają z pola bitwy. Krzyczę na nich dlaczego się wycofują, każę im wracać do walki. Nie słuchają mnie. Czuję w sobie gorycz, rozpacz, złość. Obraz się urywa.
Człowiek, który czekał na dokumenty patrzył na mnie z wyrazem twarzy przerażonego czy zmieszanego. Nie wiem czy on zobaczył to samo co ja gdyż po tej sekundzie zawieszenia w całej tej sytuacji, dostał dokumenty i szybko wyszedł.
Nigdy wcześniej, ani później nie spotkałem tego człowieka.
Oczywiście sprawdziłem czy legiony rzymskie walczyły w Germanii i czy przegrały tam bitwę.
Jest cały opis: Bitwa w Lesie Teutoburskim.
Zaznaczam, że nigdy wcześniej nie interesowałem się Cesarstwem Rzymskim i jego historią. Ba! Wręcz nie lubiłem tego tematu i wolałem "omijać" ten okres historyczny. Jednak od tamtej chwili czuję wręcz niewytłumaczalną tęsknotę za tamtymi czasami.
Wiem jedno: to nie moje pierwsze życie i (niestety) nie ostatnie.
Moje pytanie do Fundacji Nautilus brzmi:
Czy jesteście w posiadaniu opisów podobnych sytuacji?
Jeśli będzie z waszej strony chęć publikacji maila to macie moją zgodę.
Proszę tylko o zachowanie anonimowości.
Pozdrawiam całą Fundację Nautilus!
Robicie świetną robotę!
Z poważaniem
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Pozdrawiam serdecznie Zaloge Fundacji Nautilius. Pisze do Was kolejny list z moimi doswiadczeniami. Pod koniec Pazdziernika doswiadczylem sytuacji ktora nadal probuje zrozumiec i rozwiazac. Zadzwonila do mnie znajoma z prosba czy nie moglbym pomoc starszej Pani. Ona jest Portugalka i skonczyla 70 lat.
Z mezem sie rozeszla kilka lat wczesniej bo ja zle traktowal. Trojka dzieci ktore sa dorosle uznaly ze ich Mama doznala pomieszania zmyslow i sie od niej odizolowaly. Zostala sama i nie mogla liczyc na niczyja pomoc. Przez ostatnie dwa lata ta Pani przeprowadzila sie trzy razy. Powodem tego byly niewyjasnione sytuacje.
Mieszkanie tej Pani zaczelo przepelniac zatrute powietrze, Do tego stopnia ze wiedly wszystkie kwiaty a jej piesek odszedl w cierpieniach bo nie mial czym oddychac. Sama Pani w nocy dostawala poparzen jakby ktos wylewal na nia kwas. Pozostawaly bable na skorze po oparzeniach.
Przez trzy zmiany mieszkani to cos ciagle podaza za nia. Poszedlem do tej Pani. Mieszka bardzo skromnie .
Mieszkanie ktore wynajmuje w jednopietrowym budynku nad restauracja i ma wspolana kuchnie z trzema innymi lokatorami.
W tej kuchni jest bezlad, duzo niespalonych do konca papierosow i duzo sladow krwi na szafkach. W czasie mojego pobytu u tej Pani probowalem zrozumiec o co chodzi i czy rzeczywiscie nie jest to zle podejscie umyslu do rzeczywistosci.
Po dluzszej rozmowie przeszedlem sie po mieszkaniu, W jednej czesci poczulem manifestacje obcej energii. Nie widzialem ksztaltu ale poczulem bardzo mocna energie manifestujaca strach. To jest tak mocna energia ze powoduje jak sie mowi ze wlosy staja pionowo a po krotkim czasie jest sie siwym czlowiekiem. To jest rodzaj wibracji.
Nie poddalem sie i postanowilem ze sie nie odsune. Po krotkim czasie ten byt odszedl. Poszedlem do drugiej czesci mieszkania i znowu poczulem jego obecnosc. Po chwili znowu zniknal i znalazlem go w sypialni. Probowalem sprawic aby odszedl ale cos jednak zostalo. Po moim wyjsciu byl spokoj ale w nocy wszystko ponownie sie zaczelo. Dwa tygodnie pozniej poszedlem ponownie ta Pania odwiedzic i nie znalazlem tej energi. Ta Pani byla w dobrym nastroju.
Po moim wyjsciu ten byt ponownie powrocil. Ta negatywna energia jest najmocniejsza z jaka sie do tej pory zetknalem.
Jestem przekonany ze nie jest to zagubiona ludzka dusza .
To jest cos znacznie wiecej .
Zastanawia mnie fakt ze przy takiej mocy nie byla w stanie mna zawladnac. Nie zamierzam sie poddac i wierze ze znajde sposob aby pomoc tej Pani. W obecnych dniach probuje takze pomoc kilkunastoletniej dziewczynce ktora byla jako kilkuletnie dziecko molestowana przez jej ojca i jego kolegow.
Przezywa ona niesamowity stress i chce popelnic samobojstwo. Przyzeklem sobie ze nie pozwole aby ktos komu pomagam odszedl w bolu do innego wymiaru. Jesli uwazacie ze warto to wyrazam zgode na publikacje mojego listu.
Pozdrawiam Was oraz Czytelnikow i bardzo serdecznie I Dziekuje ze jestescie.
[dane do wiad. FN, nasz czytelnik jest medium, który od wielu lat zajmuje się pomocą ludziom, którzy mają kłopot podobny do tego, który opisał w e-mailu - dostaliśmy opis 29 listopada 2021]
czytaj dalej
W dniu 13.03.2021 przebywalam w swoim domu w Polsce na urlopie. Po obiedzie ok. godziny 14.00 polozylam sie w pokoju na wersalce. Zamknelam oczy . Po chwili ujrzalam swiatlo. Swiatlo robilo sie coraz jasniejsze. W pewnym momencie , zrobilo sie czarno a w okolicy mojego czola pojawil sie przedmiot, majacy ok.10 centymetrow .
Wygladal jak krysztal bialego koloru. Byl ladnie oszlifowany, w ksztalcie baczka. Krysztal wolno obracal sie, a ja mimo zamknietych oczu widzialam go dokladnie. W glowie uslyszalam swoja mysl, ze za chwile bede moge zostac przeniesiona do pojazdu UFO. Pomyslalam , ze tyle razy widzialam takie pojazdy, raz moge zobaczyc jak wyglada w srodku. Krysztal zaczal coraz szybciej sie obracac , a ja na moim ciele poczulam wibracje. Cale moje cialo zaczelo wibrowac.
Krysztal obracal sie z zawrotna szybkoscia. Od mojej glowy, po czubki palcow u stop, czulam wibracje. W pewnym momencie, moje cialo zaczelo sie unosic a potem opadac. Tak to czulam. Tak bylo pare razy. Pomyslalam nawet, ze jestem po obiedzie , moze zbyt ciezka, ale po chwili , znalazlam sie w pojezdzie . Siedzialam kolo okna . Spojrzalam przez okno. Pojazd wlasnie ruszyl w gore. Powoli lecial do gory. Nie czulam zadnych koni mechanicznych, czy drgan.
Na dole bylo widac pole i drzewo na polu mojego sasiada. Po jazd wolno lecial , a po chwili przechylil sie w prawa strone a za chwile w lewa. Zadnych drgan. Lecial jak ptak. Ptak ktory leci i nie macha skrzydlami, tylko szybuje. Spojrzalam w dol, chcialam sie rozejrzec, wyjsc z satmtad. Na dole pode mna byl jakis pokoj. Kwadratowy pokoj, wszystkie sciany byly jednego koloru jasno brazowego i podloga w tym samym kolorze. Pusty pokoj . Jakies 4 metry wysokosci. Nie bylo schodow. A ja przed oczmi widzialam jakos przezroczysta sciane. W dodotku wszystko widzialam w jakims swietle , cos jak odbicie lustrzane. Nie mialam ciala fizycznego. Z prawej strony pokoju zauwazylam w scianie wyjscie, nie bylo tam drzwi .
Bylo widac korytarz. Patrzylam na to wyjscie i w pewnym momencie zauwazylam dluga noge koloru brazowego. Jego stopa byla wieksza jak ludzka. Noga byla dluga i chuda . Od kolana do biodra znajdowal sie miesien. Byla to prawa noga obcego. Na biodrze mial powieszony przedmiot, ktory bardzo przypominal krotkofalowke. Widzialam takie krotkofalowki na filmach. Byl to przedmiot o dlugosci moze 20 lub 25 centymetrow. Bardzo prosty. Czarna dluga sluchawka. Po chwili uslyszalam cztery impulsy , mogly pochodzic z tej krotkofalowki. Cztery rozne dzwieki.
Poza tym, bylo bardzo cicho na pokladzie. Nie slyszalam zadnch rozmow. Gdy tak patrzylam w dol, poczulam nagle jakies impulsy na moim brzuchu. Byly bardzo delikatne , a nawet przyjemne. Pomyslalam, ze za chwile zasne, bo to cos bylo jak relaks. Powiedzialam wtedy, zadnych badan, to jest gwalt. Pojazd raptownie skrecil z powrotm a ja po chwili widzialam zobaczylam z gory drzewo na polu mojego sasiada. Pojazd zatrzymal sie a ja w ciago jednej sekundy, znalazlam sie w moim ciele fizycznym . Wstalam i poszlam do kuchni zrobic sobie kawe. Nic mi nie bylo. Czulam sie dobrze. Cala ta podroz byla bardzo krotka. Nikt z rodziny nie zauwazyl mojego znikniecia ani pojazdu UFO.
Wieczorem poszlam wziasc prysznic i kiedy polalam sie ciepla woda, poczulam na lewej rece pieczenie. Na lewej rece mialam slady zadrapania. Trzy dlugie szramy. Nie zzbyt glebokie, powierzchowne. Na czwarty dzien nie bylo juz ich widac.
/poniżej zdjęcia przysłane przez autorkę opisu historii/
Weszlam na allegro , zobaczyc krotkofalowki , ale te dzisiejsze sa bardziej nowoczesne. W miesiacu kwietniu wieczorem , kiedy bylam w swoim pokoju przybiegl do mnie wnuczek. Powiedzial , ze zrobil film , bo widzial pojazd UFO. Zapytalam, a skad wierz , ze to UFO. Powiedzial, ze pamieta , jak kiedys opowiadalam o swiatlach. Poszlismi razem na dwor. Na dworze zobaczylam pojazd. Bylo go dobrze widac, poniewarz byla ladna pogoda. Byl to duzy pojazd, okragly dysk. Kolorowe swiatla migaly. Najwiecej bylo widac kolor zielony i czerwony swiatel. Potem wychodzilismy codziennie wieczorem. Czasmi przy ladnej pogodzie bylo go widac. Moj wnuk kupil sobie lornetke, poniewaz chcial obserwowac ten obiekt. Po miesiacu napisal do mnie, ze chodzi wieczorem i obserwuje niebo, ale nic nie ma. Nawet jest niebo bezchmurne, nie widac swiatel. Odpisalam wnukowi w zartach, ze moze polecieli za mna do Niemiec. Odpisal mi. A to swiry. Nic wiecej nie udala mi sie zobaczyc. Dolaczam krotki film zrobiny w miejscowowsci Ostroznica, oraz zdecia mojej podrapanej reki. Pozdrawiam serdecznie
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam serdecznie,
Wydarzenie , które chcę opisać miało miejsce w marcu 2019 . Wracaliśmy z Poznania do Szczecina gdzie mieszkamy. Byliśmy w Ikei przed samym zamknięciem po kilka sprawunków dla wnuczka, który miał przyjść na świat w kwietniu. Na wysokości Mysliborza na drodze S3, przed nami był wiadukt około 200 metrów. Widoczność doskonała godzina około 23:00. Byliśmy z mężem w doskonałych nastrojach.
Nie spieszilismy się, bo córka z zięciem spokojnie na nas czekała w domu. Droga była pusta, jechaliśmy często na długich światłach. W pewnym momencie razem z mężem zobaczyliśmy „coś”. To coś z dużą prędkością kierowało się prostopadle z pobocza prosto pod koła naszego samochodu. Mąż zaczął hamować, byłam przekonana ze dojdzie do uderzenia. W momencie kiedy mieliśmy w tę istotę uderzyć , rozpłynęła się, znikła. Przez moment się zatrzymaliśmy oniemieli. Bez słowa ruszyliśmy bo to droga szybkiego ruchu.
Zaczęliśmy po chwili rozmawiać i próbować wyjaśniać sobie co to się stało. Nic zaznaczam nic co jest mi znane na świecie i jest realne to nie było. Od tego czasu zastanawiam się ile wypadków śmiertelnych na drogach takie coś powoduje? Niby pusto, piekna pogoda prosta droga a ludzie giną. Proszę abyście zbadali przypadki na S3, dużo tych dziwnych wypadków. Bardzo dużo. Tam samochody lądują nawet za siatką zabezpieczającą przed zwierzętami, na przęsłach wiaduktów- to sama osobiście widziałam. Kierowcy aby uniknąć wypadków robią dziwne manewry kierownicą co kończy się tragicznie. Mój mąż jest opanowany i nie wpada w panikę to nas uratowało. Prędkość mieliśmy dostosowaną i jechaliśmy prawidłowo. Dzieki temu żyjemy.
PS
Zjawisko mogę okreslic, ale ciężko mi pisać.
Z poważaniem
[dane do wiad. FN]
Wysłane z iPhone'a [opis dotarł na pokład okrętu Nautilus 27 listopada 2021]
czytaj dalej
Szanowni Państwo,
mając na uwadze tematykę, którą się zajmujecie a mianowicie m.in. związaną z UFO chcę Wam opisać wczorajsze zdarzenie. W związku z informacjami dotyczącymi możliwości obserwacji zorzy polarnej w naszym kraju od godz. 19.00 (w dn. 30.10.2021 r.) z córką wyszliśmy na pole, które znajduje się niedaleko naszego domu, z nadzieją że uda nam się dostrzec to ciekawe zjawisko. Niebo było bezchmurne i widoczność była b. dobra. Łuny z oświetlenia pobliskich miast nie pomagały, jednak nie bardzo nam to też przeszkadzało. Niezwykła obserwacja pojawiła się około 19.20 i polegała na jasnym rozbłysku na niebie, który przypominał kolorem i intensywnością flesz z aparatu. Z tego rozbłysku wyleciał z dużą prędkością obiekt, który po trajektorii łuku przeleciał pewną odległość i znikł. Z naszej perspektywy obserwacja miała miejsce w pobliżu konstelacji Kasjopei. Wysokość trudno określić ale myślę, że była to orbita, na której umieszcza się satelity. Przepraszam, ale czuję się jak idiota pisząc ten tekst, jednak musiałem się z kimś tym podzielić.
[dane do wiad. FN]
From: [...]
Sent: Friday, October 29, 2021 9:12 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: pas kondensacyjny za nocnym przelotem UFO ?
Dobry wieczór,
dzisiaj (29.20.2021 ok. godz. 20-tej) zauważyłem dziwne zjawisko na nocnym, rozgwieżdżonym niebie nad Bydgoszczą. Przed opisem sytuacji zaznaczę, że dobrze znam się na lotnictwie. Przelot trwał kilka sekund i obejmował (przynajmniej od momentu gdy to zauważyłem) niewielki wycinek nieba. Poruszał się po linii prostej i stopniowo zanikał oddalając się ode mnie. To co widziałem przypominało pas kondensacyjny. Był słabo widoczny, krótki i szeroki, nieco poszerzony w środkowej części (przypominał wrzeciono). Nie jestem w stanie ocenić na jakiej był wysokości. Prędkość była olbrzymia ale nie będę jej szacować nie znając wysokości przelotu. Na początku pasa nie było widać nic. Żadnych konturów ani świateł pozycyjnych, żadnego dźwięku. Tylko pas. Jeśli miałbym to do czegoś porównać (mam na myśli prędkość) to najbardziej przypominało przelot myśliwca na małej wysokości. Bardzo mnie ciekawi, czy były juz podobne obserwacje.
Pozdrawiam
[...]
proszę o nieujawnianie moich danych.
From: [...]
Sent: Friday, October 29, 2021 5:59 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: UFO - sprawa dla reportera - fragment
Od 3:15 - informacja o obserwacji UFO
https://youtu.be/dsEk6qaxiSA?t=195
Wysyłam aby nie zapomnieć o tym fragmencie.
czytaj dalej
[...] Witam Państwa! Z zapartym tchem śledzę Wasz serwis od lat, ale nigdy nie przypuszczałem, że sam coś będę opisywał, co przeżyłem. Ale tak się zdarzyło kilka dni temu, że moja córka chyba przypomniała sobie swoje poprzednie wcielenie. Od trzech i pół roku jestem szczęśliwym tatą córki M. [imię do wiad. FN], która dość szybko zaczęła mówić. Moja żona twierdzi, że już wcześniej powiedziała jej, że ona miała już rodziców innych, ale tym razem powtórzyła to w mojej obecności. To było wtedy, kiedy kładłem ją spać. Nagle powiedziała coś takiego:
- A wiesz, że nie jesteś moim pierwszym tatą? Ja miałam innego tatę, takiego starego tatę, który umarł, a potem ja umarłam.
Proszę mi wierzyć, że jak ona to powiedziała, to mnie dosłownie zmroziło. Pamiętałem, co pisaliście w serwisie, że małe dzieci pamiętają swoje poprzednie wcielenie czasami, ale nigdy nie przypuszczałem, że coś takiego zdarzy się w moim domu. Córka to mówi tak od niechcenia, jakby to było oczywiste i mało ciekawe, że miała kiedyś innego tatę. Podała także jego imię, a także miasto, gdzie mieszkał. Nie chce na razie, abyście pisali na ten temat ze szczegółami, ale obiecuje rozmawiać z córką i wysyłać Wam relacje z tych rozmów. Nie ma wątpliwości, że macie rację - reinkarnacja istnieje! pozdrawiam załogę
[dane do wiad. FN]
[...] jestem bliski "przypomnienia" sobie urywków jednego z poprzednich wcieleń, a raczej kilku wcieleń. W ogóle po tych 3 bliskich spotkaniach z U.F.O. zupełnie inaczej teraz funkcjonuję, dużo więcej 'widzę".., "słyszę".., a przede wszystkim potrafię czytać w myślach innych, co było niedawno przyczyną bardzo komicznej sytuacji:] Ale wracając do tematu- otóż niedawno miałem sen, który przypomniał mi serię powtarzających się snów z mojego wczesnego dzieciństwa. I co najważniejsze- widziałem pola, ukształtowanie terenu identyczne gdzie obecnie mieszkam, tylko brak domów które są obecnie. Także te obrazy, które widziałem w snach dziecinnych- jest to na 100% ta sama miejscowość w której mieszkam obecnie. Jeździłem końmi po polnych drogach..., natomiast dom, chata [nie wiem czy tam mieszkałem czy nie] była taka specyficzna z podłogą 2-poziomową... , ale tam też sie w tym śnie przewijała jakaś walka, wojna, w której używano już broni palnej, ale były to mundury z czasów zamierzchłych i nie wyglądały na Polskie, kojarzyły mi się raczej z Francją. Dlatego wysuwam wniosek, że była to zbitka, "film" z kilku poprzednich wcieleń . W czasie tej walki, nie wiem jak to wyrazić- po prostu to nie była taka otwarta wojna armia przeciw armii, tylko szliśmy takimi grupkami mniejszymi i jak walczyliśmy to też tylko w grupkach mniej więcej po ok. 100 osób [albo po kilkadziesiąt]. Ale co najważniejsze-raz byłem tam jako żołnierz, a potem widziałem jak gdyby wszystko z góry i wtedy ktoś mi powiedział , że na jedną z takich grup żołnierzy spadł pocisk armatni [a byli wtedy w jakimś okopie ściśnięci], wiem że czułem się tym bardzo poruszony, ponieważ tam wszyscy zginęli z tej grupy. Takie okopy [lub były to jakieś tymczasowe "ściany ochronne"] miała każda z tych grup... I dokładnie te sceny widziałem w snach dziecinnych wiele, wiele razy razy, a przypomniał mi to wszystko niedawny sen;] Muszę to ogarnąć i postarać się coś więcej przypomnieć.
[dane do wiad. FN]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.