Dziś jest:
Piątek, 5 grudnia 2025

Życie niemal na pewno ma sens.
/A. Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz

Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie.
Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie



Niezwykłe losy Wandy Dynowskiej i Michała Tokarzewskiego-Karaszkiewicza
Sob, 11 mar 2017 10:02 komentarze: brak czytany: 3701x

Od autorki tekstu:[...] przesyłam tekst o Wandzie Dynowskiej i Michale Tokarzewskim-Karaszewiczu.Zdaję sobie sprawę,że jest on dość długi,ale starałam się i tak jak najkrócej opisać życie tych dwojga ludzi o bardzo bogatych życiorysach. [...] były to osoby, które cały czas pracowały nad rozwojem duchowym, głównie pracując dla innych i to przez całe swoje życie,narażając się na wiele przykrości,a ponadto.......

czytaj dalej

Od autorki tekstu:

[...] przesyłam tekst o Wandzie Dynowskiej i Michale Tokarzewskim-Karaszewiczu.Zdaję sobie sprawę,że jest on dość długi,ale starałam się i tak jak najkrócej opisać życie tych dwojga ludzi o bardzo bogatych życiorysach. [...] były to osoby, które cały czas pracowały nad rozwojem duchowym, głównie pracując dla innych i to przez całe swoje życie,narażając się na wiele przykrości,a ponadto otwarcie mówili o reinkarnacji,karmie,co przecież i w naszych czasach nie jest rzeczą oczywistą. Myślę,że może to być interesujące dla wielu czytelników Nautilusa.Załączam cztery zdjęcia do tekstu Pozdrawiam serdecznie, Beata [dane do wiad. FN]

Wielu z Was mieszkańców Warszawy oraz turystów było na ulicy Generała Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza, ale gdyby zapytać, gdzie owa ulica jest położona, niewielu znałoby prawidłową odpowiedź. Wielu było również na grobie generała, niektórzy bywają tam regularnie przynajmniej raz w roku, ale również niewielu wie, że odwiedza między innymi ten właśnie grób, ponieważ niewielu ludziom to nazwisko cokolwiek mówi.

 Również Wanda Dynowska jest nazwiskiem, które wzbudziło zaskoczenie, gdy goszcząc w Gdańsku w 2008 roku Dalaj Lama nagle powiedział: „Mało kto wie, ale gdy w latach pięćdziesiątych znalazłem się na uchodźstwie poznałem dwoje wspaniałych Polaków. Byli dużo starsi ode mnie.Ta kobieta Polka była wtedy dla mnie jak przybrana matka. To dzięki Niej zostałem wegetarianinem. Tą Polką była Wanda Dynowska.”

 Chciałabym przedstawić sylwetki dwojga ludzi, którzy mając odwagę podążać ścieżkami rozwoju duchowego, które krzyżowały się ze sobą nieraz przez całe ich życie, jednocześnie ciężko pracowali dla dobra innych ludzi, Polski i Indii.  Wanda Dynowska to osoba, którą los postawił na drodze życia takich liderów politycznych i duchowych dwudziestego wieku, jak Piłsudzki, Ghandi, Dalaj Lama, Wojtyła, dla których była inspiracją. Była szpiegowana przez wywiad brytyjski za działalność na rzecz wolnych Indii, natomiast w Polsce perelowska SB uważała ją za obcą agentkę.

 

Generał Michał Tokarzewski-Karaszewicz to legendarny obrońca Lwowa z 1918 roku, najmłodszy generał w wojsku Polskim awansowany na to stanowisko w 1924 roku przez Prezydenta RP Wojciechowskiego. Nominacja była dowodem dużego zaufania, jakim Marszałek Józef Piłsudzki darzył Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza. Stworzył on od podstaw Służbę Zwycięstwu Polski, przemianowaną na Związek Walki Zbrojnej, a następnie na Armię Krajową. Był zastępcą Generała Andersa w Armii Polskiej, a po wojnie pozostając w Wielkiej Brytanii, gdzie pracował jako robotnik, był jednocześnie od 1954 roku Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych i Ministrem Obrony Narodowej w Rządzie Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie.

 

Jednocześnie zarówno On jak i Wanda Dynowska byli jednymi z najwyżej postawionych polskich teozofów przed drugą wojnąświatową – gdzie jedną z podstawowych zasad zawartych w ideach teozoficznych jest teoria reinkarnacji, wyjaśniająca takie zgadki życia jak: nierówności umysłowe, moralne i społeczne itp. Oboje byli wolnomularzami, gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz uzyskał w 1937 najwyższy 33 stopień wtajemniczenia, a jednocześnie od 1926 był duchownym Liberalnego Kościoła Katolickiego. Wanda Dynowska miała ponadto zdolności przewidywania przyszłości, a generał umiał przekazywać myśli na odległość, leczył dotykiem, znany był z proroczych wizji i snów.

 Wanda Dynowska przyszła na świat w 1888 roku, w majątku ziemskim Istalsno w domu znanym w okolicy z patriotycznych tradycji. Matka Wandy Helena Dynowska miała zdolności jasnowidzące z których słynęła. Wanda już jako dorastająca dziewczyna uznała, że jedynym logicznym wyjaśnieniem zagadek życia jest reinkarnacja. Studiowała romanistykę na Uniwersytecie Jagielońskim, oraz przyrodoznastwo na Uniwersytecie w szwajcarskiej Lozannie i na paryskiej Sorbonie. Władała kilkoma językami.

 Michał Tokarzewski-Karaszewicz urodził się we Lwowie w 1892 roku, w 1913 rozpoczął studia na Wydziale Prawa i Umiejętności Politycznych we Lwowie, które następnie kontynuował na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Jagielońskiego w Krakowie. Oboje działali w organizacjach niepodległościowych Józefa Piłsudskiego. Michał TK szybko piął się po szczeblach kariery wojskowej wstępując do Legionów Polskich. W 1915 Józef Piłsudski awansował go do stopnia majora,

w czasie kryzysu był internowany, później działał w strukturach Polskiej Organizacji Wojskowej. Od 1918 roku ponownie objął dowodzenie 5 Pułkiem Piechoty Legionów, zorganizował odsiecz dla walczącego Lwowa, która zaważyła na utrzymaniu miasta, dla którego pozostanie już na zawsze jego legendarnym obrońcą. W 1919 awansował do stopnia pułkownika, a w 1924, tak jak już pisałam, został najmłodszym generałem brygady w Wojsku Polskim.

 Zarówno Wanda Dynowska jak i Michał TK równolegle z działaniami niepodległościowymi podążali swoimi indywidualnymi ścieżkami rozwoju duchowego, które spotkały się w ruchu o nazwie Teozofia. Jest to światopogląd religijno-filozoficzny będący syntezą zachodnich tradycji ezoterycznych i wschodnich teorii dotyczących duchowości. Członkowie tego Towarzystwa poszukiwali wewnętrznej prawdy zawartej we wszystkich religiach. Podstawowym celem było uczenie się i pomaganie innym.

Za fakt oczywisty członkowie tego ruchu uważali reinkarnację i karmę – prawo przyczyny i skutku, gdzie człowiek realizuje w życiu zadania nałożone na niego jeszcze w poprzednich wcieleniach, a ludzkie czyny są przynajmiej po części zdeterminowane wolą kosmicznego prawa i po śmierci indywiduum przechodzi w celu ich kontynuowania do dalszych inkarnacji. Jedno z podstawowych przesłań brzmiało: „Nie ma religii wyższej niż prawda.” Uważano, że zdolności parapsychiczne człowieka można wyjaśnić naukowo i opanować dzięki systematycznym praktykom. Pracowano nad braterstwem ludzkości bez różnic religinych i narodowościowych oraz nad Dialogiem międzykulturowym, gdzie zagłębianie się w filozofię i religię Wschodu nie oznaczało rezygnacji z własnych przekonań, ani utraty własnych tożsamości. Wręcz przeciwnie uważano, że odmienność poglądów i wyznania są wartością, a nie powodem do wykluczenia.

 W 1923 Wanda Dynowska została sekretarzem generalnym Towarzystwa, a Michał TK był jednym z najwyżej postawionych Teozofów, który miał prawo do noszenia srebrnej swastyki. Takie prawo uzyskały tylko trzy osoby. W 1924 roku powzięli zamiar utworzenia w kraju wolnomularstwa mieszanego, który skupiał na świecie czołowe osobistości ze środowisk teozoficznych.

Dynowska uważała Józefa Piłsudskiego za wcielenie Ducha Polskiego Narodu, miała stały dostęp do Marszałka zarówno w Belwederze jak i w Sulejówku,gdzie informowała Go o wszystkich poczynaniach ruchu, czym Marszałek się żywo interesował-nazywana była teozofką Piłsudskiego. O życiu duchowym Marszałka mówiła:

Mam wrażenie, że ze swoją istotną, a głęboką, ale nie ordotoksyjną wiarą skrywał się”.

Do spotkań Józefa Piłsudskiego z Wandą Dynowską, oraz Michałem Tokarzewskim- Karaszewiczem dochodziło bardzo często - odbywali spotkania w zamkniętym gronie, a sam Marszałek nalegal na stworzenie samodzielnej polskiej organzacji teozoficznej. Po uzyskaniu zgody Komendanta, utworzono również wolnomularstwo mieszane Le Droit Human, które w wielkim skrócie tym różniło się od zwykłego, że mogły do niego należeć kobiety i wpisywało się w ówczesnym czasie w walkę o równouprawnienie płci. Józef Piłsudski o rozwoju prac był informowany na bieżąco. Sam nigdy do masonerii nie należał (w przeciwieństwie do swojego brata mecenasa Jana Piłsudskiego, który działał w Loży Wileńskiej wraz z Michałem Tokarzewskim-Karaszewiczem, który ponadto był również członkiem takich lóż jak „Świety Graal”,czy też „Święty Michał Archanioł), ale uważał, że przynależność Polski do światowej masonerii może dać poparcie w rokowaniach pokojowych. Polecił, aby do lóż wstępowali wojskowi mówiąc: „Będę rad, jeśli moralny i idealistyczny wpływ dosięgnie oficerów, których poziom nie zawsze odpowiada moim życzeniom”. Do lóż wstępowało wielu cywilnych i wojskowych piłsudczyków, niektórzy z najwyższych szczebli elit. W 1926 Piłsudski jednakże nakazał „uśpić” loże.

 

Spotykało się to oczywiście z wieloma atakami ze strony zarówno Kościoła jak i endecji, ale dla obrony przytoczę tutaj słowa prof. Stanisława Swaniewicza (jednego z ocalałych z Katynia), który napisał w paryskiej Kulturze: „...stanowisko naszych przyjaciół, o których wiedzieliśmy, że należeli do masonerii, było o wiele bardziej zgodne z zasadami etyki chrześcijańskiej, niż stanowisko większości przedstawicieli kleru zarówno polskiego jaki i litewskiego...”

 Środowisko Dynowskiej i Tokarzewskiego-Karaszewicza caly czas pracowało nad samodoskonaleniem duchowym, oraz działało na rzecz społeczeństwa.


Lato spędzali na łonie natury nad Bugiem w Mężeninie. Pieniądze na ten ośrodek przekazano Towarzystwu z inspiracji samego Marszałka. Duszą wszelkich poczynań byli zawsze Dynowska i Tokarzewski-Karaszewicz. Odbywały się tam dyskusje na tematy rozwoju duchowego, reinkarnacji, ale także na tematy społeczno-polityczne. Przez kilka lat przewinęło się przez ośrodek kilkaset osób. Stałym gościem był między innymi dr Janusz Korczak, który podzielał pogląd,że nasze istnienie wpisane jest w uniwersalny plan Wszechświata, a my przechodzimy z jednego bytu w drugi w celu osiągnięcia oświecenia. Kodeks etyczny reprezentowany zarówno przez teozofów jak i masonów był mu bliski, dlatego wstąpił do jednej z lóż w 1926 roku. Skupienie pod jednym sztandarem ludzi wszystkich ras, religii i narodowości, którzy podejmują wysiłek wewnętrznego duchowego rozwoju, aby działać dla dobra innych, było zrodzone jakby z jego marzeń, a które sam realizował do samego końca swoich dni. Jeszcze dwa dni przed wyjazdem do Treblinki wraz ze swoimi dziećmi w 1942 roku w „Pamiętniku” zanotował: Nikomu nie życzę źle. Nie umiem. Nie wiem, jak to się robi.”

Wracając do Mężenina, to wraz z Tokarzewskim prowadził tam długie dysputy, wspólnie medytowali.Odbywały się tam także letnie kolonie dla jego podopiecznych - dzieci żydowskich z najuboższych rodzin.Wszyscy pracowali nad samodoskonaleniem się, rozwojem duchowym - byli między innymi wegetarianami. Zalecano także wstrzemięźliwość od używek, alkoholu i stosunków pozamałżeńskich (tutaj trzeba uczciwie napisać, że z ostatnią wymienioną kwestią Michał TK miał problem ze względu na swój niebywały urok osobisty, urodę i charyzmę, które przysparzały mu niezwykłego wręcz powodzenia u płci przeciwnej, a z którego nierzadko korzystał.)

 Jednocześnie tak jak wspomniałam na początku, od 1926 Michał Tokarzewski-Karaszewicz był duchownym Kościoła Liberalnego-Katolickiego (co nie kolidowało z posiadaniem żony i rodziny, bo takową generał posiadał). Czasami odprawial msze w siedzibie teozofów na Mokotowskiej 12 przy placu Zbawiciela.

 W 1935 r. po śmierci Józefa Piłsudskiego Wanda Dynowska pojechała odwiedzić Indie, gdzie zajęła się religią i kulturą tego kraju. Maharishi największy ówczesny mistrz religijny został Jej osobistym nauczycielem duchowym. Przetłumaczyła „Bhagawadgitę”, którą Michał Tokarzewski-Karaszewicz nauczył się prawie całą na pamięć, oraz poznała Mahatmę Gandhiego - lidera walki Hindusów o wyrwanie spod brytyjskiego panowania. Stało się to początkiem Jej współpracy z Ghandim według idei walki bez przemocy w praktyce. Pomagała organizować kolejne zjazdy Indyjskiego Kongresu Narodowego, narażając się tym samym na inwigilowanie przez brytyjski wywiad. Gandhi tytułował Ją w listach słowem „Śri”, które oznacza świętą lub szczególnie szanowaną osobę. Cały czas jednak towarzyszyło Jej silne przeczucie troski o Polskę, dlatego gdy wybuchła wojna w 1939 próbowała wrócić do kraju. Tak wypowiedział się na ten temat Gandhi:

Wierzy ona głęboko w Ahimsę (nieużywanie przemocy) i właśnie to przyczyniło się do jej postanowienia i do jej czynu. Cała jej dusza powstała w najgłębszym proteście i bólu przeciwko zbrodni i krzywdzie jej kraju. Pojechała więc do Polski, która według jej gorącego odczuwania walczy i walczyć będzie do upadłego nie tylko o zachowanie swojej wolności alei za wszystkie pozbawione jej narody”. Nie udało się Jej się do kraju przedostać, zatem wróciła do Indii i tam działając na rzecz polskiej sprawy rozpoczęła pracę w konsulacie w dziale propagandy.

 Gen.Michał Tokarzewski-Karaszewicz tak jak wspomniałam wcześniej mając wszelkie uprawnienia rozpoczął prace nad stworzeniem Polskiego Państwa Podziemnego powołując do życia Służbę Zwycięstwu Polski stając się pierwszym dowódcą polskiej konspiracji antyhitlerowskiej-został Dowódcą Głównym o pseudonimach „Doktor” i „Torwid”. Jego zastępcą został Stefan Rowecki „Grot” póżniejszy komendant główny AK. Pisząc w wielkim skrócie Służba Zwycięstwu Polski została przemianowana na Związek Walki Zbrojnej, a następnie na Armię Krajową. W szeregach SZP działało wielu teozofów.

Z rozkazu gen. Sikorskiego został przeniesiony do Lwowa i wkrótce aresztowany. Miał fałszywe personalia, więc nie został od razu rozpoznany. Jako Tadeusz Mirowy trafił do więzienia w Dniepropietrowsku, gdzie pracował zgodnie ze swoim wykształceniem jako lekarz - cieszył się tam szacunkiem współwięźniów i kadry obozowej. Przypadkowo rozpoznany w obozie został natychmiast przewieziony do Moskwy i osadzony na Łubiance. NKWD próbowało nakłonić Go do współpracy - zdecydowanie odmówił.W trakcie pobytu w więzienu często medytował i nawiązywał kontakt telepatyczny z wtajemniczonymi teozofami. W sierpniu 1941 został zwolniony i zaangażował się w tworzenie Polskich Sił Zbrojnych na uchodźstwie, został zastępcą Gen.Władysława Andersa który tak o nim powiedział: „...Nie będę wyszczególniał zasług ani uwypuklał kim był gen. dyw. Tokarzewski-Karaszewicz dla 6 dywizji. Znają go tam wszyscy żołnierze, od pułkownika po szeregowca, nie tylko jako swego Dowódcę, którym się dotąd szczycili, lecz również jako najlepszego opiekuna i przyjaciela zawsze czułego na ich dolę i niedolę, zawsze śpieszącego im z pomocą i radą...”

 

Los ponownie zetknął Wandę Dynowską i Gen.Michała Tokarzewskigo-Karaszewicza w Indiach, gdzie zarówno Wanda jak i Michał zajmowali się „andersowcami”. Powstały tam obozy i miejsca zakwaterowania dla tysięcy Polaków w tym dzieci - w opiekę nad którymi oboje szczególnie się zaangażowali, poświęcając temu zadaniu kilka lat. Dynowska chcąc połączyć oba nasze narody organizowała odczyty, powstał też zespół pieśni i tańca. Została opublikowana monografia Marszałka Piłsudskiego. Jednakże najważniejszym Jej dziełem było utworzenie w 1944 roku Biblioteki Polsko-Indyjskiej, gdzie wydano około 100 tłumaczeń. Odwiedziła Polskę dwukrotnie w 1960 i 1969 roku. Podczas tych wizyt spotykała się z Karolem Wojtyłą (biskupem, póżniej Kardynałem), któremu przepowiedziała, że zostanie Papieżem - mówiąc w listopadzie 1969 roku: „Kardynał Wojtyła będzie pierwszym słowiańskim papieżem”. Ksiądz Adam Boniecki przeprowadził obszerny z Nią wywiad. Opisał Ją takimi slowami: „była osobą niezwykłą, głęboką i międzykulturową. Urocza, ciepła, kontaktowa, mądra, poważna-wszystko, tylko nie nawiedzona, czy afektowana”. Miała tutaj wiele odczytów, spotkań, na które przychodziły tłumy ludzi. Była pod czujnym okiem tajnych służb PRL - rozpracowywał Ją drugi Departament MSW.

W ramach zaślubin wlała do Morskiego Oka wodę z Gangesu, a także przekonała świętych mędrców indyjskich do rozpoznania słynnego czakramu na Wawelu, gdzie odbyła medytację. Będąc przy tym temacie na moment cofnę się do roku 1925, kiedy to na otwarcie w Polsce pierwszego koła obrządku mieszanego przyjechał wraz z żoną wybitny działacz teozoficzny dr George Sydney Arundale, który był bojownikiem o wolność Indii i z tego powodu spędził klika lat w brytyjskim więzieniu. Najpierw odbył spotkanie z Józefem Piłsudskim, a następnie pod opieką Wandy Dynowskiej i Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza udali się do Krakowa. Po drodze zatrzymali się w Częstochowie, gdzie dr Arundale był pod wrażeniem obrazu Madonny.W Krakowie, kiedy jeszcze gród krakowski nie istniał ustanowione zostało duchowe Centrum Mocy - silnie namagnetyzowany Ośrodek jest znakiem błogosławieństwa nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy środkowej i wschodniej. Dr Arundale odczuł bardzo silne oddziaływanie tej mocy, energii (które jak wiadomo znajduje się w kaplicy św. Gereona, pomiędzy Katedrą a Zamkiem). Z Krakowa Aruandale'owie wraz z Dynowską i Tokarzewskim udali się w Tatry, gdzie spędzili kilka godzin nad Morskim Okiem. Dr Arundale poczuł, iż jeden ze szczególnie pięknych i majestatycznych szczytów jest w specjalny sposób związany z Polską i jest istotą niebiańską przebywającą w jednej z trzech sfer ponad sferą fizyczną.

 Wracając do lat sześćdziesiątych - w Indiach Wanda równolegle zaangażowała się w pomoc Tybetańczykom. Wpłynęła na decyzję premiera Nehru, swojego starego znajomego z czasów walk o niepodległość Indii - o przyjęciu tybetańskich uchodźców. Udała się do położonej w północnych Indiach Dharmasali, gdzie znajdowała się tymczasowa stolica Tybetańczyków z siedzibą emigracyjnego rządu Dalajlamy. Pomagała tam organizować szkoły i wioski dziecięce. Tam właśnie miała bliski kontakt z Dalajlamą, który nazywał Ją przybraną matką. Cały czas pracowała nad samorozwojem duchowym, pozostawała w dobrych kontaktach z teozofami, choć nie uczestniczyla już aktywnie w ich pracach pochłonięta cały czas licznymi, nowymi wyzwaniami, przeszła natomiast na buddyzm lamaistyczny.

 Należy tutaj wspomnieć o osobie Juddu Krishnamurtim znanego filozofa, również wywodzącego się z ruchu teozoficznego, który zrezygnował z roli guru i mistrza, a który do końca życia w 1986 roku głosił potrzebę samodzielnego rozwoju duchowego - znał on dobrze zarówno Wandę jak i Michała, którzy byli pod ogromnym wrażeniem Jego osoby - były pomiędzy nimi głębokie związki duchowe trwające od 1920 roku kiedy się poznali.Wanda Dynowska przetłumaczyła wiele jego prac.

 Tokarzewski-Karaszewicz pozostał natomiast po wojnie na emigacji w Wielkiej Brytanii, gdzie jak wspomniałam na samym początku pracował jako robotnik, a od 1954 był Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych i ministrem Obrony Narodowej w rządzie Rzeczpospolitej na uchodźstwie. Również i On cały czas pracował nad rozwojem duchowym. Już pod koniec lat dwudziestych został wprowadzony w tajniki starożytnych misteriów egipskich, oraz przyjęto go do ekskluzywnego i otoczonego nawet wśród teozofów aurą sekretności bractwa The Egyptian Rite of the Ancient Mysteries i to właśnie w Londynie w latach 50 powołano go do jego ścisłego 9 osobowego ciała kierowniczego. Najogólniej mówiąc celem zakonu było sprowadzanie boskiej energii mającej zapewnić szczęście światu. Przekonany był o istnieniu kosmicznych fluidów, leczył dotykiem, tworzył kręgi ochronne nad osobami, umiał przekazywać myśli na odległość, a także miał prorocze sny i wizje. Opisał te przypadki w swoich pamiętnikach Gen. Leon Berbecki: „Sława jego proroczych wizji i snów doszła aż do Indii, skąd zaczęli napływać współwyznawcy z wyrazami czci i hołdu dla wielkiego - jak go nazywali-Brata...

Pod wpływem jednej z jego wizji wybitny rzeżbiarz i malarz Zbigniew Pronaszka stworzył jak oceniają znawcy, swoją najznakomitszą rzeżbę - makietę wileńskiego monumentu Adama Mickiewicza odsłoniętej w 1924 roku. Pisał również rozprawy na tematy mistyczne.

Do końca życia Michał Tokarzewski- Karaszewicz pozostawał w kontakcie listownym z Wandą Dynowską. Zmarł nagle w Casablance 22 maja 1964. Jego wolą testamentową było spalenie zwłok, przesłanie ich do Polski, a następnie wsypanie części do Bugu nad Mężeninem, a część prochów gdy ukochany Lwów będzie wolny zakopanie na cmentarzu Obronców Lwowa. Tak się jednak nie stało i obecnie jego szczątki od 1992 roku spoczywają na cmentarzu Powązkowskim (Powązki Wojskowe) w Warszawie w grobie czterech twórców Państwa Podziemnego, obok pomnika Gloria Victis. Ulica zaś, o której wspomniałam nosząca imię Gen.Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza znajduje się w samym sercu stolicy - odchodzi od Krakowskiego Przedmieścia w kierunku Placu Józefa Piłsudskiego - zwieńczona jest jego pomnikiem. Jako pierwszy z pięciu dowódców Armi Krajowej uhonorowany został pośmiertnie Orderem Orła Białego.

 W 1970 roku stan zdrowia Wandy Dynowskiej pogorszył się i zaczęła stopniowo żegnać się ze wszystkimi. Odwiedzali ją zarówno tybetańscy Lamowie, mnisi, ale również księża i zakonnice. Pogrążyła się w medytacji - swoje cierpienie wewnętrzne połączyła z tragedią Tybetu. Zmarła 20 marca 1971 po mszy, medytując w klasycznej pozycji jogi. Zgodnie z jej ostatnią wolą Tybetańczycy zabrali jej ciało i skremowali, oraz zbudowali ku jej pamięci stupę.Jej życie i praca były pięknym mostem między Zachodem i Wschodem, mostem, po którym nie szły czołgi, ale zwyczajna ludzka miłość i dobroć”- tak jej życie podsumował ks.Batogowski.

Od autorki: Opisałam w wielkim skrócie życie dwojga wspaniałych ludzi, którzy cały czas ciężko pracowali zarówno nad własnym rozwojem duchowym jak i - a może przede wszystkim dla dobra innych wcielając w życie idee, którymi się kierowali, mając świadomość, że śmierć jest tylko etapem w podróży, gdzie nieustannie wcielamy się w celu uczenia się i pomagania innym.



zwiń tekst



Niepokojący sen o wielkiej powodzi
Nie, 10 gru 2023 23:36 komentarze: brak czytany: 2596x

[...] Może pod wpływem strachu w związku z czytanymi od dłuższego czasu przepowiedniami wielkiej powodzi, kilka dni temu miałam sen. Jechałam z Synem samochodem- on prowadził, nawierzchnia była śliska i w pewnym momencie gwałtownie skręcił z 4 pasmowej jezdni na lewo, przejechal następną część jezdni i wjeżdżając do lasu odwrócił się i powiedział:" będzie 7 km bliżej". W tym momencie poczułam, że .......

czytaj dalej


[...] Może pod wpływem strachu w związku z czytanymi od dłuższego czasu przepowiedniami wielkiej powodzi, kilka dni temu miałam sen. Jechałam z Synem samochodem- on prowadził, nawierzchnia była śliska i w pewnym momencie gwałtownie skręcił z 4 pasmowej jezdni na lewo, przejechal następną część jezdni i wjeżdżając do lasu odwrócił się i powiedział:" będzie 7 km bliżej". W tym momencie poczułam, że my jesteśmy ostatnimi uciekającymi, że tą jezdnia pędziły niedawno wielkie ilości samochodów. My byliśmy sami.

Wczoraj obudziłam się słysząc słowa z oddali głos mężczyzny:"Sięgnie do swiętego Jerzego". Naturalnie byłam sama w pokoju. To określenie w oddali dotyczy telepatycznego słyszenia. Czasem doświadczam kontaktu ze zmarłymi. Skojarzyło mi się to z powodzią, której tak się boję. W pobliżu jest kościół nad wejściem jest płaskorzeżba w wizerunkiem sw.Jerzego. Zaraz po obudzeniu  skojarzyłam sobie, że woda dojdzie na jezdni do wysokości płaskorzeżby.




Czyli zalane byłyby jedynie ulice bezpośrednio przylegające do Odry, czy Regalicy. Dzisiaj odczytuję to inaczej; w Szczecinie oprócz tej płaskorzeżby jest pomnik sw.Jerzego na Cmentarzu Centralnym. Jeżeli woda  dojdzie do płaskorzeżby na kościele, to Śródmieście znajdzie się pod wodą do wysokości ok.5-6 m. czyli bezpieczne będą dopiero II piętra.Jeżeli dojdzie do zdewastowanego cmentarnego pomnika, to będzie jeszcze wyżej.
Pozdrawiam wszystkich i bojących się, i tych mniej strachliwych. Moje dane personalne i adres tylko do wiadomości Redakcji. [dane do wiad. FN]
 

p.s.
Do swego poprzedniego listu sprzed kilku godzin dodaję, że przed kilku laty wróżka przepowiedziała mi wyjazd na stałe ze Szczecina i tylko z 1 torbą.Po jakimś czasie synowie dołączą do mnie w miejscu gdzie będę.  Mówiła jedynie, ze wyjedziemy za Stargard.vide mapa po podniesieniu wód Bałtyku. W tym czasie często wyjeżdżałam, a swoją wróżkę traktowałam jak psycholog. Ładowała mnie dodatnio - zawsze w chwilach trudnych, mówię sobie: a to jeszcze mnie nie spotkało....
Niestety, ta Pani już nie żyje.
Pozdrawiam





zwiń tekst



Przebudzenie
Nie, 10 gru 2023 23:36 komentarze: brak czytany: 2751x

[...] Witam załogę Nautilusa!!! Chciałem opowiedzieć swoją historię i rzeczy jakie zaczęły mi się ostatnio przytrafiać.Mam 22 lata a mimo to nie oszukujmy się za sobą życie na dnie... życie w mroku i ciemności którego  nawet dzisiaj opisać nie potrafię. Alkohol i narkotyki nienawidziłem samego siebie, umyślnie jak i podświadomie dążyłem do autodestrukcji... jak patrzę w tył nie potrafię odpowiedzieć.......

czytaj dalej

[...] Witam załogę Nautilusa!!! Chciałem opowiedzieć swoją historię i rzeczy jakie zaczęły mi się ostatnio przytrafiać.Mam 22 lata a mimo to nie oszukujmy się za sobą życie na dnie... życie w mroku i ciemności którego  nawet dzisiaj opisać nie potrafię. Alkohol i narkotyki nienawidziłem samego siebie, umyślnie jak i podświadomie dążyłem do autodestrukcji... jak patrzę w tył nie potrafię odpowiedzieć dlaczego tak się działo...dno.

Ale nie o dno mi chodzi tylko o to co stało się 3 miesięcy temu wyniszczony ciągiem alkoholowym leżałem w pokoju z potworną depresją i myślami samobójczymi... nigdy nie byłem osobą wierzącą ale to przeszło wszystkie moje oczekiwania. Skupiłem się na znalezieniu wyjścia, prosiłem Boga w którego nie wierzyłem o znalezienie wyjścia i coś się zaczęło zmieniać. Dostałem ten ,,przekaz" umysł mi się rozjaśnił a ciało przenikała nowa siła, nie moja ale siła z zewnątrz... zobaczyłem swoje życie i cały egoizm jakim było ono przesiąknięte... zobaczyłem swoje sumienie ale nie moimi oczami... zobaczyłem czystą nienawiść jaką potrafiłem pałać i zobaczyłem wyjście...miłość nic więcej tylko miłość ale nie słowo doznałem uczucia doskonałej miłości trudno to opisać, to mnie przepełniło.

Poddałem się temu uczuciu i doznałem olśnienia, całe to zło jakie czyniłem było po prostu ucieczką od tej miłości od tego światła nie wiem jak to nazwać, a wystarczyło się tylko podać temu światłu i tej miłości.

Tego dnia uwolniłem się od 3 nałogów papierosy, alkohol , narkotyki był to 04. stycznia tego roku... ale na tym nie koniec część tego światła dalej mam w sobie i czuje tą zmiane to przebudzenie, samo podejscie do ludzi się zmieniło... traktuje ludzi jako całość a nawet jako część mnie trudno to nazwać bo to duchowa sfera.

Wiem teraz że ta miłość i to światło daje mi nieograniczone możliwości...trzeba to po prostu poczuć ale jest jeszcze coś czuje jak to światło odnajduje kolejnych ludzi jak ich zbiera w jakimś celu... czuje to i to tak wyraźnie jak się czuje obecność kogoś bliskiego w pokoju. Dopiero teraz widze jakie możliwości się przed nami otwierają...

Pozdrawiam i wolał bym pozostać anonimowy :)





zwiń tekst



To było spokojne mieszkanie, dopóki nie pojawiło się to coś...
Pt, 10 mar 2017 09:20 komentarze: brak czytany: 2775x

Znalazłam Państwa stowarzyszenie poprzez internet.  Nie wiem już do kogo mogę się zgłosić z moim problemem, zacznę wiec od początku  Mam na imię P. [do wiad. FN], mam 28 lat mieszkam w [do wiad. FN] pod Warszawą, 4 lata temu zamieszkałam w mieszkaniu po mojej babci wraz z mężem. Po kilku miesiącach urodziła nam się córeczka. (lokal jest w rodzinie od 1966 roku,  W roku 1968 zmarł w .......

czytaj dalej

Znalazłam Państwa stowarzyszenie poprzez internet.  Nie wiem już do kogo mogę się zgłosić z moim problemem, zacznę wiec od początku  Mam na imię P. [do wiad. FN], mam 28 lat mieszkam w [do wiad. FN] pod Warszawą, 4 lata temu zamieszkałam w mieszkaniu po mojej babci wraz z mężem. Po kilku miesiącach urodziła nam się córeczka. (lokal jest w rodzinie od 1966 roku,  W roku 1968 zmarł w nim mój dziadek w wieku 43 lat, był dobrym spokojnym i bezkonfliktowym człowiekiem).
 Od początku mała nie chciała spać w swoim pokoju bała się płakała, ja czułam cały czas jakbym była obserwowana ale powoli przywykłam do tego zjawiska.

 Jednak ostatnio wszystko się nasiliło, pojawiają się kule światła, jakiś czas temu z regału spadła gromnica, czasami przedmioty które kładłam w jednym miejscu znajdują się w drugim miejscu, radio samo się wyłącza, a jakieś dziesięć lat temu gdy brat przebywał w mieszkaniu spadły głośniki które nie miały prawa spaść bo były daleko od krańca regału.  W nocy nawiedzają mnie koszmary że jakaś siła chce mi zrobić coś złego.

Przedwczoraj w nocy gdy spałam coś lub jakiś byt przycisnął mnie do łóżka, czułam na plecach czyjś silny dotyk, gdy otwierałam oczy nic nie widziałam kompletna ciemność, chciałam zawołać męża (ponieważ ja śpię z córką z obawy o nią) ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Jak nagle to coś się pojawiło tak nagle zniknęło. Otworzyłam oczy, leżałam w takiej samej pozycji i bałam się ruszyć. nie wiem czy był to sen na jawie czy było to prawdziwe przeżycie.  Zdecydowaliśmy się sprzedać mieszkanie ale od prawie roku nie ma chętnych.

W rodzinie mamy księdza, którego poprosiłam o poświęcenie mieszkania. Po tym jakiś czas był względny spokój choć nadal pojawiają się kule światła, czasami mam wrażenie że ktoś za mną stoi.  Ale miarka się przebrała  mamy z mężem już dość.

Kilka dni temu wieczorem ok godziny 21 gdy córka spała u siebie w pokoju, zaczęła panicznie krzyczeć i się trząść. (córka teraz ma ponad 4 lata, zdarzało się wcześniej że kazała zamykać drzwi do pokoju jak siedziała z nami gdy się pytaliśmy dlaczego mamy zamknąć mówiła że w pokoju jest jakiś PAN)  Pobiegłam do niej wzięłam ją na ręce, na nodze miała czerwoną plamę i krzyczała że ją bolą nogi i ręka. Gdy chciałam z nią wyjść z pokoju w drzwiach stał mąż, którego prosiłam żeby nas wypuścił ale z jakiegoś powodu nie chciał tego zrobić. Wzrok miał inny niż zwykle. Złapał mnie za ramię i trzymał ale się wyrwałam i wyszłam z pokoju. On się tam zamknął a gdy wyszedł był już normalny i nawet nie pamiętał że coś takiego miało miejsce. Wziął małą na ręce (nie mogliśmy jej uspokoić) a ona ze strachu się zesikała. W tym momencie granice mojej wytrzymałości się skończyły.

Przedwczoraj w nocy gdy spałam coś lub jakiś byt przycisnął mnie do łóżka, czułam na plecach czyjś silny dotyk, gdy otwierałam oczy nic nie widziałam kompletna ciemność, chciałam zawołać męża (ponieważ ja śpię z córką z obawy o nią) ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Jak nagle to coś się pojawiło tak nagle zniknęło. Otworzyłam oczy, leżałam w takiej samej pozycji i bałam się ruszyć. nie wiem czy był to sen na jawie czy było to prawdziwe przeżycie. To już nie pierwszy raz, innym razem również w nocy (też nie wiem czy był to sen czy jawa) stała nade mną czarna sylwetka która również zaczęła mnie przyciskać do łóżka i sytuacja podobna nie mogłam krzyczeć ani się ruszyć.

Wczoraj wzięłam telefon włączyłam nagrywanie z nadzieją że to coś powie mi dlaczego to wszystko robi ale na nagraniu słychać dziwne trzaski do mikrofonu których w rzeczywistości nie było słychać gołym okiem.
dodam że większość tych zjawisk ma miejsce w pokoju córki, natomiast kule światła oraz nagrania z trzaskami słychać w całym domu.

Wczoraj robiłam zdjęcia mężowi i córce przed zrobieniem w podglądzie na aparacie kilka razy przeleciały dziwne obiekty, natomiast na jednym zdjęciu w prawym dolnym rogu coś jest zamazane.  Szukam jakiejkolwiek pomocy, a na razie nie sprzedam mieszkania.  W końcu to coś zrobi nam krzywdę.

 Wiem że to co piszę jest niewiarygodne ale niestety prawdziwe. Z resztą mam wrażenie że przyciągam siły nadprzyrodzone. W wakacje byliśmy na wycieczce w Koło Nowego Dworu Mazowieckiego jest twierdza Modlin, sfotografowałam tam ducha w oknie.


Czasami przydarzają mi się dziwne rzeczy ale ja jestem do nich przyzwyczajona lecz nie chcę żeby to spotykało moich najbliższych.  Proszę napiszcie mi chociaż jak mogę sobie z tym radzić do momentu sprzedaży lokalu. A nie chcę nagłaśniać tej sprawy ponieważ nikt ode mnie nie będzie chciał kupić nieruchomości. Może to po prostu jest związane ze mną bo przyciągam takie rzeczy oraz często widzę to czego tak naprawdę nie powinnam. Proszę chociaż o jakąkolwiek odpowiedź.

Na dowód tego w załączeniu przesyłam zdjęcie pokoju z kulami świetlnymi dodam iż drzwi do pokoju córki nawet w dzień są zamknięte bo mamy wrażenie jakby ktoś nas obserwował. Również w załączeniu przesyłam zdjęcie z twierdzy Modlin, warto sprawdzić to miejsce dzieją się tam rzeczy naprawdę nie wyjaśnione które mieliśmy okazję odczuć na własnej skórze, natomiast po tym co dzieje się w moim mieszkaniu nie chcę dodatkowo kusić losu. Lubimy z mężem zajmować się amatorsko zjawiskami nadprzyrodzonymi ale nie kosztem naszej rodziny i ukochanej córeczki. Jedyną osoba która wierzy mi w to bo sama u mnie tego doświadczyła jest chrzestna naszej córci.
 Pozdrawiam
P. [dane do wiad. FN]
 

 

Historia została przysłana do FN kilka lat temu i... już wiemy, co było dalej! Po publikacji dostaliśmy e-mail od autorki historii.

Odnośnie artykułu w dziale XXI piętro "To było spokojne mieszkanie, dopóki nie pojawiło się to coś..." To ja Pisałam do Waszej Fundacji te słowa.
Otóż odpowiadając na to jak dalej potoczyły się nasze losy:
Mieszkanie zostało sprzedane dokładnie dwa lata temu w dniu 07.03.2015 roku. (dziwny zbieg okoliczności z ukazaniem artykułu). Ksiądz o którym mowa był jeszcze raz z drugim księdzem.

Oczyścili to miejsce, natomiast my i tak nie chcieliśmy już tam zostać. Nowi właściciele nie zauważyli żadnych zjawisk ani nic z tych rzeczy. Żyją sobie spokojnie :). Do tych którzy zarzucają iż chciałam sprzedać mieszkanie z duchami, mówię kategoryczne NIE. To atakowało tylko moją rodzinę, natomiast świat jest pełen Duchów, Zjaw, Demonów czy wprowadzając się gdziekolwiek mamy świadomość iż coś lub ktoś tam jest NIE. Żyjemy koło nich tak jakby ich nie było a oni są może nawet w tej chwili koło nas stoją i nas obserwują. Nie zawsze musi się to kończyć atakami. Wracając do listu zamieszkaliśmy na obrzeżu naszego miasta w małym przytulnym domku.

Przez ostatnie dwa lata nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło no może tylko dziewczynka którą widuję cza sami w domu, uśmiecha się potem idzie do kuchni i znika. Nasz kot czasami patrzy się w jakiś punkt ale nic po za tym. Wzmianki i nieruchomości pochodzą z pierwszej połowy XX wieku, jeszcze z czasów przedwojennych. Żyjemy normalnie. Nadal interesujemy się takimi zjawiskami, ale odpuściliśmy "Z pchaniem się na siłę tam gdzie nas nie chcą". Mała nadal pamięta to co się wydarzyło ale już się niczego nie boi. Śpi sama w swoim pokoju w nocy sama wychodzi do łazienki. Prośba do Fundacji prosiłabym o usunięcie zdjęcia z kulami w pokoju.

Byłabym bardzo wdzięczna za to. Wiem że gdy pisałam do was tamtego @ mieliście zresztą jak zwykle kupę roboty. Ale dziękuję wam bo dzięki waszej stronie i tych wszystkich artykułach stałam się silniejsza i byłam wstanie przetrwać wszystko. Pozdrawiam Całą Fundację



zwiń tekst



Dwie historie o spotkaniu z nieznanym
Wt, 7 mar 2017 10:56 komentarze: brak czytany: 2605x

[...] Od kilku miesięcy regularnie czytam artykuły na Waszej stronie i nasunął mi się pomysł aby napisać do Was, aby opisać historię, którą słyszę już od kilku lat od mojego dziadka. Nigdy nie brałem tego na poważnie, dopiero nie dawno uznałem, że jest to w miarę ciekawe.Pewnej nocy, a właściwie podczas nocnej zmiany w pracy (około godziny 2/3 nad ranem), pracownik oczyszczalni ścieków, mój dziadek.......

czytaj dalej

[...] Od kilku miesięcy regularnie czytam artykuły na Waszej stronie i nasunął mi się pomysł aby napisać do Was, aby opisać historię, którą słyszę już od kilku lat od mojego dziadka. Nigdy nie brałem tego na poważnie, dopiero nie dawno uznałem, że jest to w miarę ciekawe.

Pewnej nocy, a właściwie podczas nocnej zmiany w pracy (około godziny 2/3 nad ranem), pracownik oczyszczalni ścieków, mój dziadek, postanowił zrobić sobie krótką drzemkę. Pracujące maszyny, jak twierdzi, sprzyjały relaksowi. Zaraz po położeniu się i zamknięciu oczu zrobiło się jakby chłodniej oraz poczuł się dziwnie błogo, miał wrażenie, że nie jest sam, jednakże nie mógł, ani nawet nie miał chęci rezygnować z tego stanu. Po niedługim czasie zaczął się jednak niepokoić o to, co się dzieje. Czuł lęk. Jednak gdy już wszystko wróciło do normalnego stanu, otworzył oczy jakby nigdy nic i... wstał.

Dziadek opowiadając tę historię zawsze podkreśla, iż nie spał tylko drzemał - był jakby w letargu, aczkolwiek wiedział co dzieje się dookoła, stracił jednak poczucie czasu, zdawało mu się jakby to trwało kilka może kilkanaście minut, a tak na prawdę działo się to na przestrzeni kilku godzin. Śmieje się również, że to był duch jego poprzednika, który dostał zawału i zmarł w tym miejscu. Mój dziadek jest jednak niezwykle sceptycznie nastawiony do czegoś takiego jak duchy, kosmici, czy inne paranormalne rzeczy, więc jeżeli tak to rozpamiętuje, musiało być to rzeczywiście niezwykłe przeżycie, albo na prawdę najadł się wtedy strachu.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa. Hubert.

 

[...] Ta historia wydarzyła się niedawno, trzy lata temu. Moja ciocia, siostra ojca zachorowała na raka mózgu, lekarze nie dawali żadnych szans, ona sama też miała świadomość tego, że umiera. Kiedy odwiedziałam ją trzy tygodnie przed śmiercią w rozmowie trudno mi było się opanować i w pewnym momencie łzy stanęły mi w oczach, na co ona powiedziała: "Nie płacz, ciotka nie umrze". To były jej ostatnie słowa skierowane do mnie.

Trzy tygodnie później przyśniła mi się wraz ze swoją siostrą, która od kilku lat już nie żyła i powiedziała: "Mówią, że ja umarłam ale ja nie umarłam, ja tylko wyszłam ze szpitala, ale do męża nie wrócę, zostanę tutaj, bo tutaj mi dobrze." W tym czasie była już w śpiączce a następnego dnia odeszła.



zwiń tekst



Sen, dzięki któremu uratowałam życie mojego syna
Pon, 6 mar 2017 08:40 komentarze: brak czytany: 2349x

Miałam kiedyś sen, który uratował życie mojemu synkowi. Miał 1,5 miesiąca życia i ciągle pokaszliwał. Co drugi dzień byłam z nim u lekarza. Był osłuchiwany, wszystko dobrze. Nie mam temperatury, nie ma zmian na płucach, wszystko dobrze. Jakaś przewrażliwiona matka ze mnie. Ale do lekarza wracałam jak bumerang.Pewnej nocy przyśniło mi się, że widzę taką starodawną kołyskę a w niej śpi mój synuś. Nagle.......

czytaj dalej

Miałam kiedyś sen, który uratował życie mojemu synkowi. Miał 1,5 miesiąca życia i ciągle pokaszliwał. Co drugi dzień byłam z nim u lekarza. Był osłuchiwany, wszystko dobrze. Nie mam temperatury, nie ma zmian na płucach, wszystko dobrze. Jakaś przewrażliwiona matka ze mnie. Ale do lekarza wracałam jak bumerang.

Pewnej nocy przyśniło mi się, że widzę taką starodawną kołyskę a w niej śpi mój synuś. Nagle pod kołyską rozsuwa się podłoga i kołyska zaczyna wpadać do ciemnej dziury. W ostatniej chwili jednak chwytam synka i tulę do piersi.
Przerażona snem wyskakuję z łóżka i biegnę do łóżeczka, a tam mój synuś ma kłopoty z oddychaniem. Jest prawie siny. Budzę męża, pędzimy do pobliskiego szpitala na pogotowie. Tam stwierdzają, że to zapalenie płuc, tzw. "zimne”, bez temperatury. Szybko podany tlen, antybiotyki. Mój synuś przeżył. Boję się pomyśleć, co byłoby gdybym zignorowała sen. Gdybym po prostu obróciła się na drugi bok.
„Sen mara, Bóg wiara” tak mówią. Ja mówię „sen wiara, Bóg wiara”, bo wiem za każdym snem stoi jakaś wiadomość lub przestroga.
Pozdrawiam, [dane do wiad. FN]


... i jeszcze jedna historia - opisana przez osobę korzystającą z portalu społecznościowego


[...] odszedl dzis moj kroliczy przyjaciel...dla niektorych tylko krolik...ja sie nie moge porbierac....prosze...powiedzcie, ze ta mała krolicza dusza tez odeszla gdzieś??? nie przepadła....
niedz. 22:22
[...]
Witam. Miałam dziwne zdarzenie w nocy . Mąż mówi ze to sen...ale ja jestem. Pewna że to się stało naprawdę  ....
we śnie usłyszałam jakby ktoś do mnie mówił. ...zaczęłam się wybudzac.  Juz nie spałam ale miałam zamknięte oczy i słyszałam kobiecy głos tuż nad swoją twarza- śpię na plecach .
Przestraszył mnie ten głos i otworzyłam. Oczy
nie mogłam się ruszyć a nade mną  widziałam  coś. ..
Jakby szary klab. ?  Wir...?
Na suficie...to się poruszalo
W pewnej chwili jakby zrozumiało  ze się patrze i nagle zniknęło. ..a ja znowu mogłam się ruszyć  Czy ja zwariowałam. ?  Czy to był sen. ...?   

                                                      



zwiń tekst



Tato, taki sam Mercedes był na... moim pogrzebie - jechałem nim do kościoła i na cmentarz!
Nie, 10 gru 2023 23:37 komentarze: brak czytany: 4468x

Bardzo ciekawa historia pojawiła się w komentarzach pod jednym z artykułów. Opisuje ona rozmowę naszego czytelnika ze swoim małym synem. I naprawdę nie wymaga żadnego komentarza - trafia do naszego XXI PIĘTRA./zdjęcie: internet/[...] mój syn -wtedy 4 lata-siedzimy przed tv oglądamy program o samochodach, nagle dziecko mówi:-Taki sam Mercedes był na moim pogrzebie, jechałem w nim!My zszokowani z lekka.......

czytaj dalej

Bardzo ciekawa historia pojawiła się w komentarzach pod jednym z artykułów. Opisuje ona rozmowę naszego czytelnika ze swoim małym synem. I naprawdę nie wymaga żadnego komentarza - trafia do naszego XXI PIĘTRA.



/zdjęcie: internet/

[...] mój syn -wtedy 4 lata-siedzimy przed tv oglądamy program o samochodach, nagle dziecko mówi:

-Taki sam Mercedes był na moim pogrzebie, jechałem w nim!



My zszokowani z lekka...

- Jak to na Twoim pogrzebie?

- Normalnie, było dużo ludzi ładnie ubranych, świeczki na stojakach, leżałem w trumnie a potem jechałem w tym Mercedesie, ludzie płakali.

Teraz najlepsze. Kilka dni później poszliśmy na cmentarz na groby rodziny. Malec był rowerkiem, podjechał do mnie i mówi:

- Chodź tato za mną pokażę ci gdzie leżałem!

Poszlismy na drugą część cmentarza, syn bez wahania podjechał do grobu jakiegoś mężczyzny i mówi:

- Tu leżałem, ale było nudno, potem poszedłem do nieba, tam było fajnie i wesoło ale chciałem przyjść do Was i przyszedłem.

Mężczyzna ten umarł około 10 lat wcześniej - opis pogrzebu zgadzał sie co do joty-w tamtych czasach była u nas firma pogrzebowa, która miała właśnie takie Mercedesy i były to ostatnie lata że zmarłych na cmentarz przywożono z domu, a nie jak teraz z kaplicy. Myślę, że raczej sam tego nie wymyślił. pozdrawiam [...]

Autora tego wpisu prosimy o e-mail: nautilus@nautilus.org.pl



zwiń tekst




Nie, 10 gru 2023 23:37 komentarze: brak czytany: 2718x

Pierwszą historie opowiedziała babcia mojego męża. Wydarzyło się to około dwóch lat temu. Babcia mieszka w bloku w mieście L.  Miała sąsiadkę mniej więcej w swoim wieku, tzn ok 80 lat, która z rok przed wydarzeniem została wdową. Mieszkała ona sama. Pewnej nocy ni stąd ni zowąd babcia słyszy przez ścianę ( ściany w tym bloku są dosyć cienkie tak że większy hałas i wszystko słychać), że jej samotna.......

czytaj dalej

Pierwszą historie opowiedziała babcia mojego męża. Wydarzyło się to około dwóch lat temu. Babcia mieszka w bloku w mieście L.  Miała sąsiadkę mniej więcej w swoim wieku, tzn ok 80 lat, która z rok przed wydarzeniem została wdową. Mieszkała ona sama. Pewnej nocy ni stąd ni zowąd babcia słyszy przez ścianę ( ściany w tym bloku są dosyć cienkie tak że większy hałas i wszystko słychać), że jej samotna sąsiadka prowadzi dialog z jakimś mężczyzną.
Nazajutrz zaciekawiona pyta się jej: " co to za mężczyzna był u ciebie w nocy, z którym tak gadałaś?". Na to sąsiadka, że to jej mąż  (zmarły przecież jakiś czas wcześniej) ją odwiedził i to z nim  rozmawiała. Niedługo po tym sąsiadka zmarła.
 
Drugą historie słyszałam od C., kumpla mojej siostry. Pewnego dnia ( około 2012 ) dzień jak co dzień wyszedł na przystanek, aby dojechać do pracy. Kiedy stał na przystanku zauważył swojego znajomego X (nie pamiętam imienia) jadącego na rowerze. Ten przejeżdżając obok zatrzymał się cześć- cześć, podali sobie ręce. -co u ciebie słychać itp. Kolega mówi że no dobra już musi jechać do roboty.
Za jakieś 3 miesiące C. ma spotkanie w gronie kolegów. Od słowa do słowa i C. wspomina,  że spotkał X jak jechał do pracy ze 3 mies temu. Wszyscy obecni postawili oczy ze zdumienia, bo jak się okazuje ich wspólny znajomy X powiesił się 1,5 roku wcześniej (czego C, nie wiedział)
 
Jeszcze mam ciekawą historyjkę, którą chce zaprezentować ale to z innej beczki. Moi teściowie mają działke w miejscowości Z. Gdy tylko pogoda robi się cieplejsza często tam wyjeżdżają. Teść jest stałym czytelnikiem gazety wyborczej, wiec w domu zawsze jest świeże wydanie. Na pewno większość ludzi kojarzy nekrologi z wyborczej.
Około dwóch tygodni przed wydarzeniem, zmarł ich sąsiad z tej miejscowości. Tego dnia przyjechali do Z. Wchodzą do mieszkania a na stole w pokoju leży rozłożona gazeta za stroną z nekrologami, na której to wymieniony jest nekrolog owego niedawno zmarłego sąsiada.
Dla rozmycia wątpliwości wspomnę że obydwoje zarzekają się że tej gazety tak nie zostawili
 
Pozdrawiam, Monika.
 






zwiń tekst



Byłam... trzydziestoletnim Japończykiem, którego ktoś zastrzelił - ślady po poprzednim wcieleniu
Nie, 10 gru 2023 23:37 komentarze: brak czytany: 2314x

[...] chciałam się z Wami podzielić moim snem. Ciekawi mnie zadnie innych na ten temat ale wolałabym pozostać anonimowa. Jakiś czas temu miałam długi sen, ale opowiem Wam o najciekawszym fragmencie. Otóż wchodzę do przejścia podziemnego, gdzie znajduje się targowisko. Rozglądam się, nagle przechodzę obok przeszklonego biura. Widzę, że osoby znajdujące się w środku patrzą na mnie, pierwsza myśl... .......

czytaj dalej

[...] chciałam się z Wami podzielić moim snem. Ciekawi mnie zadnie innych na ten temat ale wolałabym pozostać anonimowa. Jakiś czas temu miałam długi sen, ale opowiem Wam o najciekawszym fragmencie. Otóż wchodzę do przejścia podziemnego, gdzie znajduje się targowisko. Rozglądam się, nagle przechodzę obok przeszklonego biura. Widzę, że osoby znajdujące się w środku patrzą na mnie, pierwsza myśl... rozpoznali mnie, muszę uciekać ( nie mam pojęcia skąd wzięła się u mnie ta myśl). Dobiegam do przeszkolonej windy w której jest lekarz i pielęgniarka.

Mówię im, że potrzebuję pomocy, kulę się w kąciku windy, pielęgniarka próbuje szybko zamknąć drzwi. Niestety ktoś dobiega i wchodzi, powoli. Siedzę skulona nie patrzę na niego ale czuję co się dzieje. Do głowy przychodzi mi myśl, czemu ktoś mi to robi?  Napastnik powoli wyciąga broń. Szybko zabija pielęgniarkę i lekarza, potem oddaje trzy strzały w moje plecy.

Widzę swoje odbicie w przeszklonej ścianie windy. Nie jestem kobietą. Jestem trzydziestoletnim Japończykiem z krwią wsiąkającą w sweter na moim torsie. Nagle błogie poczucie, rozumiem to moja nauka. Zło i dobro nie istnieje. To tylko ludzkie uczucie. Myślę sobie, reset inkarnacji.

Otwieram oczy, widzę kobietę i mężczyznę, znowu rasy żółtej, czuję, że jestem małym dzieckiem, mam nie więcej niż 2 lata. To moi rodzice ale tym razem mam poczucie, że jestem amerykanką. W każdej chwili tego snu byłam pewna, że gdzieś przy mnie, pod różnymi postaciami jest moja przyjaciółka. Nawet jako maleńkie dziecko, czuję, że za jakiś czas ona się pojawi. Tak jakbyśmy każdą drogę przechodziły razem.

Może jest to jakieś wytłumaczenie faktu, że jestem konsultantem Feng Shui. :)
Pozdrawiam Was serdecznie
Iza.





zwiń tekst



Sen z Adolfem Hitlerem i... pytanie do FN
Nie, 10 gru 2023 23:37 komentarze: brak czytany: 2688x

Reinkarnacja jest faktem - piszemy i mówimy o tym od lat. Czasami w naszej pamięci pojawiają się tzw. flesze z dawnych wcieleń, które także mogą pojawić się we śnie. Ze snami jest tak, że podchodzimy do nich bardzo ostrożnie, gdyż może być to po prostu sen po obejrzeniu np. filmu dokumentalnego o Trzeciej Rzeszy, ale może być także coś więcej. Taką wiadomość dostaliśmy na pokładzie okrętu Nautilus.......

czytaj dalej

Reinkarnacja jest faktem - piszemy i mówimy o tym od lat. Czasami w naszej pamięci pojawiają się tzw. flesze z dawnych wcieleń, które także mogą pojawić się we śnie. Ze snami jest tak, że podchodzimy do nich bardzo ostrożnie, gdyż może być to po prostu sen po obejrzeniu np. filmu dokumentalnego o Trzeciej Rzeszy, ale może być także coś więcej. Taką wiadomość dostaliśmy na pokładzie okrętu Nautilus w ostatnich godzinach.

[...] jakiś czas temu miałem sen , sen ten był bardzo realistyczny na tyle, że jeżeli miałbym opowiedzieć jakiś inny swój sen to miałbym problem. Śniła mi się 2 wojna światowa w tym śnie byłem żołnierzem, ale nie takim szeregowym, ale kimś wyżej. Siedziałem przy długim stole i jadłem obiad i to nie z byle kim tylko z samym Adolfem Hitlerem. Jedząc ten posiłek pochyliłem się do przodu spojrzałem w lewo a Adolf siedział na miejscu od czoła, ja byłem 2-3 po jego prawej stronie byłem dość blisko, cały czas w myśli miałem , że nie jestem Niemcem tylko go udaje.

Pamiętam biłem się z myślami, że tu mi jest dobrze, że mam wszystko czuję się bezpieczny i wcale nie chcę wypełniać żadnej misji . Z pogardy i złości do tych ludzi gdy doświadczałem nazizmu wpadałem w coraz większą fascynację. Gdy po chwili Adolf wstał i zaczął iść w stronę okien, otwierając jedno z nich, wstali inni i podeszli do niego, Adolf spojrzao na mnie mówiąc bym podszedł, gdy to zrobiłem wyjrzałem przez okno ujrzałem kolumny żołnierzy stojących na dole, było ich bardzo dużo stali przed budynkiem, powiedział do mnie cyt."zobacz, Ci wszyscy ludzie są w stanie oddać swoje życie za mnie" .

Nagła zmiana akcji czuję, że straciłem pozycję, że coś poszło nie tak nie jestem już blisko Hitlera tylko na froncie i tu nie pamiętam czy po stronie polskiej czy niemieckiej wpadliśmy w zasadzkę i gdy uciekałem zostałem postrzelony dwa razy, w nogę i na koniec w głowę. Od razu się obudziłem z uczuciem palącego bólu w tych miejscach , jakbym miał rozgrzaną kule w nodze i w głowie, dziwne w tym wszystkim jest to , że mam w tych miejscach od urodzenia duże znamiona.

Nie pisałbym tej wiadomości do Was , ale słuchałem jakiś czas temu audycji o Reinkarnacji i wędrówce dusz z audycji wynika, że podczas hipnozy można zobaczyć obrazy z poprzednich wcieleń, ale czy w snach także?

Czy macie jakąś wiedzę o tym ,że Adolf Hitler miał zwyczaje jeść obiady ze swoimi oficerami przed ceremoniami , obchodami ważnymi wydarzeniami ii czy znana jest sytuacja ,że Hitler wraz ze swoja świtą stoją w oknie i patrzą na żołnierzy stojących na dole?

dziękuje i Pozdrawiam

Łukasz [dane do wiad. FN]


Trudno rozstrzygnąć, czy to jest "obraz z poprzedniego życia", ale nie można tego wykluczyć. Czy Adolf Hitler pojawiał się w oknach i pozdrawiał żołnierzy czy także szerzej - swoich sympatyków? Czynił tak praktycznie cały czas...











zwiń tekst



Reinkarnacja i 'życie po śmierci' - dwie historie
Nie, 10 gru 2023 23:38 komentarze: brak czytany: 2438x

Zawsze wiedziałam, że jest coś po drugiej stronie. A właściwie nie ma drugiej strony. Jesteśmy my i zaraz przy nas paralelne światy, ale o innej częstotliwości, w innym wymiarze; przenikamy się wzajemnie, czujemy, czasem widzimy, słyszymy, jeśli tylko będziemy chcieli, otworzymy się, albo zostanie nam to dane. Już jako mała dziewczynka „wiedziałam” więcej. Nikt mi nie wierzył, więc przestałam dzielić.......

czytaj dalej

Zawsze wiedziałam, że jest coś po drugiej stronie. A właściwie nie ma drugiej strony. Jesteśmy my i zaraz przy nas paralelne światy, ale o innej częstotliwości, w innym wymiarze; przenikamy się wzajemnie, czujemy, czasem widzimy, słyszymy, jeśli tylko będziemy chcieli, otworzymy się, albo zostanie nam to dane. Już jako mała dziewczynka „wiedziałam” więcej. Nikt mi nie wierzył, więc przestałam dzielić się moimi „dziwactwami” z rodzicami, koleżankami. Postanowiłam, że będę zupełnie normalna. I tak było do czasów, gdy byłam bliska ukończenia studiów. Ale o tym innym razem.
Wszystko pchało mnie w stronę bioterapii, uzdrawiania Reiki, feng-shui, wahadełka, tarota. Hobbistycznie kończyłam kursy, szkoły, zdawałam egzaminy, kolejne stopnie. Tak więc, w godzinach pracy byłam managerem w korporacji, po godzinach uczyłam angielskiego i … pomagałam ludziom w sposób niekonwencjonalny.

Reinkarnacja, życie po śmierci – dowód 1

Kilka lat temu na raka zachorował mąż mojej kuzynki. Cierpieliśmy wszyscy szukając sposobów pomocy Michałowi, ale rak wygrał. W kilka dni po śmierci swojego ukochanego męża, zadzwoniła do mnie kuzynka i powiedziała: „Słuchaj Karolina, porozmawiaj z moim mężem, czy jest mu tam dobrze, ja tak bardzo chciałabym wiedzieć, czy wszystko dobrze”. „Elka słuchaj, może i ja czasami coś widzę i słyszę, ale z duchami zmarłych nie rozmawiam, ale okay, zobaczymy”, powiedziałam kuzynce, bardziej, żeby ją uspokoić, niż wierząc w powodzenie swojej misji. I tak wieczorem, gdy mój mąż i dzieci spały, poszłam do kuchni i w myślach mówię do Michała: „Michał powiedz jak Ci tam jest, bo Ela się denerwuje”. Zaczęłam sama się z siebie śmiać. Po chwili słyszę w głowie głos Michała:„Nie przeszkadzaj mi. Ja się przygotowywuję”. „Do czego Michał?” zapytałam totalnie zaskoczona.”Do zejścia na Ziemię, muszę opiekować się Elą. Nie m ogę jej samej zostawić”, odpowiedział Michał. Opowiedziałam kuzynce o mojej rozmowie z Michałem. Po 3 miesiącach zadzwoniła do mnie. „Wiesz, moja siostrzenica, (która mieszka w domu obok domu kuzynki) jest w trzecim miesiącu ciąży. Zaszła w kilka dni po śmierci Michała. Myślisz, że to dusza Michała wróciła?”. Ja jestem przekonana, że tak, a co Wy myślicie?

Reinkarnacja, życie po śmierci – dowód 2

Mój drugi synuś, gdy miał 2 miesiące zachorował na zapalenie płuc. Miesiąc spędzony w szpitalu nie pozwolił mi pożegnać się z moją umierającą chrzestną – ciocią Mieczysławą, która uwielbiała mojego starszego synka, a z którym mój mąż był teraz w domu. Dostałam wiadomość od rodziny w sobotę rano, ciągle będąc w szpitalu, że chrzestna nie żyje. Rozpłakałam się i po chwili zadzwoniłam do męża. Dzwonię do męża i mówię, że chrzestna nie żyje, a mąż mnie słucha i w tle mówi do synka „schodzimy na dół na śniadanko”. Słyszę w oddali głos syna, „a ciocia Miecia też ma z nami iść na śniadanko?” Przyszła się z nim pożegnać.





zwiń tekst



Zdarzenie z dziwną, świetlistą kulą w pokoju
Nie, 10 gru 2023 23:38 komentarze: brak czytany: 2229x

Na wstępie chciałam napisać, że mieszkam na wsi. Jest to mała miejscowość otoczona z obu stron lasem. To ważne ponieważ sąsiedzi są od nas oddaleni o ok. 1,5 km i wątpię, żeby ktoś z nich widział to zdarzenie bądź słyszał. Wiem na pewno, że to było lato. Zdarzenie miało miejsce w nocy. Niestety nie wiem która mogła być wtedy godzina ( czasy kiedy dzieci nie miały jeszcze swoich komórek :) ). Mogłam.......

czytaj dalej

Na wstępie chciałam napisać, że mieszkam na wsi. Jest to mała miejscowość otoczona z obu stron lasem. To ważne ponieważ sąsiedzi są od nas oddaleni o ok. 1,5 km i wątpię, żeby ktoś z nich widział to zdarzenie bądź słyszał. Wiem na pewno, że to było lato. Zdarzenie miało miejsce w nocy. Niestety nie wiem która mogła być wtedy godzina ( czasy kiedy dzieci nie miały jeszcze swoich komórek :) ). Mogłam mieć wtedy 11-12 lat. Nie miałam jeszcze swojego pokoju, więc spałam z mamą. Miałyśmy piętrowe łóżko. Ja zajmowałam górne łóżko. W pewnym momencie obudziło mnie brzęczenie, podobne do tego jaki wydaje transformator (nie ma go u nas w pobliżu).

Gdy się całkowicie ocknęłam, kątem oka zauważyłam świetlistą kulę która przeszła przez okno i zaczęła się zbliżać do nas. Schowałam się pod kołdrę (jak to dziecko). Wszystko jednak słyszałam. Miałam wtedy wrażenie, że tych kul jest co najmniej para. W pewnej chwili zorientowałam się, że jedna z kul tak jakby mnie skanuje, bzycząc przy tym niemiłosiernie. Ogarnął mnie paniczny strach. Bałam się ruszyć, a nawet oddychać. Pamiętam jak w pewnej chwili wstrzymałam oddech. O obudzeniu mamy nie było mowy, chociaż była na wyciągnięcie ręki. Kiedy skończyły nas skanować tak po prostu przeniknęły przez drzwi (w połowie szklane- nie wiem czy to miało jakieś znaczenie) i najprawdopodobniej robiły taki skan mojemu tacie, który spał w pokoju obok. Ja przez ten czas słyszałam poprzez bzyczenie, że cały czas są w domu. Bałam się zasnąć. Nie wiem ile czasu minęło odkąd wyleciały z pokoju w którym byłam, ale cały czas nasłuchiwałam i słysząc, że się panoszą jeszcze po domu poczułam nienaturalną senność. I zasnęłam.
Wiem jak to brzmi. Jak tani scenariusz s-f, ale to zdarzenie jest w 100% prawdziwe.
Chcę się tylko dowiedzieć czy to było by możliwe, żeby tymi kulami były pioruny kuliste? Byłam wtedy zszokowana, a te kule robiły tyle hałasu, więc mogły mi umknąć grzmoty piorunów.





Kolejne dziwne zdarzenie miałam gdy byłam w gimnazjum. To było lato, wakacje 2006 rok. Godziny nie pamiętam, ale musiało być już po południu. Pamiętam jak pokłóciłam się z rodzicami, nawet nie wiem o co. Chcąc jakoś tą złość z siebie wyrzucić poszłam pobiegać do sadu, który jest za naszymi budynkami. Od budynków do końca naszego sadu jest jakiś niecały kilometr. Na samym końcu, tuż za ogrodzeniem zaczyna się las. Biegałam wtedy od lasu do górki w sadzie. To odległość jakichś 200-300 m. Przebiegłam tą odległość z jakieś 4 razy. Zawsze towarzyszą mi zwierzęta. Tego dnia były to 2 psy. Zmęczyłam się i chciałam odpocząć, więc położyłam się tak po prostu na trawie. Nie spałam na bank. Trochę sobie odpoczęłam, złość mi minęła i postanowiłam wrócić do domu. Moich zwierzaków nie było koło mnie, więc pomyślałam, że jakoś przedostały się przez ogrodzenie i poszły do lasu. Nie miałam zegarka i nie wiedziałam, która może być godzina. Mogło mnie nie być najwyżej pół godziny. Jakie było moje zdziwienie gdy dotarłam do domu i dostałam od mamy burę, że " Gdzie ja byłam tyle czasu? Nie było mnie półtorej godziny! Psy już dawno do domu przyszły, a mnie jeszcze nie ma i się zaczęłam martwić. " Pomyślałam sobie: ok, może to jednak było trochę dłużej. Nie będę z tego tragedii robić. Dopiero parę lat później trafiłam na stronę Nautilusa gdzie były bardzo podobnie opisane przypadki luk w pamięci.




Miewam czasami sny. Nie są one zbyt przyjemne. Zwykle ktoś w nich umiera. Zdarzają się mi one raz na parę lat. O ich przekazie i symbolice dowiaduję się, już po tym jak się spełnią. Chcę opisać jeden z nich.
Chodziłam już wtedy do technikum. Sam sen wyglądał następująco: późne popołudnie, słoneczny dzień, siedzę przed laptopem zapłakana i widzę, że jest otwarte okienko GG przez które chcę się skontaktować z przyjaciółką (nazwę ją Alicja). Mam okropne wrażenie, że ktoś umarł. W śnie wiedziałam, że ta osoba zginęła tragicznie w wypadku samochodowym. W śnie naszła mnie myśl, że to Alicja nie żyje. Gdy się obudziłam byłam wstrząśnięta. Rano poszłam do szkoły i zapomniałam o koszmarze. Gdy tylko zobaczyłam Przyjaciółkę od razu sobie go przypomniałam. Opowiedziałam też go Alicji i potem śmiałyśmy się z niego. Potem znowu go zapomniałam. Po czasie ok. 3 tyg zdarzyła się tragedia. Chłopak mojej siostry zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Pisałam wtedy z Alicją ma GG i to było słoneczne popołudnie.



zwiń tekst



'Czarny królewicz', który przyjdzie, bo obiecał - tajemnica przeznaczenia
Pon, 27 luty 2017 07:24 komentarze: brak czytany: 2985x

Jako 3-letnia dziewczynka opowiadałam rodzicom o moim CZARNYM KRÓLEWICZU. O moim mężu, że on na mnie czeka i zawsze będzie mnie kochać, bo tak mi obiecał. Że jest wysokim brunetem o cudownym sercu. Że to mój Królewicz.Rodzice traktowali to jako dziecięce bajdurzenie. Śmiali się i w końcu mówili: „Już dobrze, dobrze przestań”. Przestałam opowiadać głupoty, ale na widok każdego ciemnowłosego chłopca.......

czytaj dalej

Jako 3-letnia dziewczynka opowiadałam rodzicom o moim CZARNYM KRÓLEWICZU. O moim mężu, że on na mnie czeka i zawsze będzie mnie kochać, bo tak mi obiecał. Że jest wysokim brunetem o cudownym sercu. Że to mój Królewicz.
Rodzice traktowali to jako dziecięce bajdurzenie. Śmiali się i w końcu mówili: „Już dobrze, dobrze przestań”. Przestałam opowiadać głupoty, ale na widok każdego ciemnowłosego chłopca, serce mocniej zaczynało mi bić.

W wieku 30 lat wyszłam za mąż za błękitnookiego i szarowłosego mężczyznę. Pamiętam jak moja mam mi powiedziała krótko przed ślubem: „Ale dziecko, to nie jest twój Czarny Królewicz, To nie jest mężczyzna twojego życia. Jesteś pewna, że tego chcesz?” On był dobry, troskliwy. W sumie myślałam, to jest miłość. Bo co to jest miłość?

Było dobrze do czasu. Po rozwodzie musiałam stanąć na nogi. Zadbać o dzieci, zapewnić im bezpieczeństwo. Pracowałam od rana do wieczora, ale było coraz lepiej. Pewnego razu zostałam wysłana na delegację biznesową do Niemiec. Dzieci zostały pod opieką moich rodziców. Miałam wynajęty hotel w małym niemieckim miasteczku, właściwie hotelik, bo był malutki, prowadzony przez rodzinę, ale niedaleko był urokliwy młyn i jakieś ruiny. Długo nie mogłam znaleźć tego hoteliku, bo GPS pokazywał miejsce docelowe osiągnięto, ale hoteliku tam nie było. W końcu jakoś po wskazówkach tubylców dojechałam tam. Byłam zmęczona, zła, bo nie lubię jeździć w kółko i szukać czegoś, co powinno być, ale nie ma. W drzwiach hoteliku wpadłam na mężczyznę, wpadliśmy na siebie, bo ja się zagapiłam i on też. Zderzenie mnie jeszcze bardziej wkurzyło. „Osioł” pomyślałam. „Sorry” mruknęłam. Spojrzałam na niego. I serce oszalało. Oblałam się potem, okulary mi zaparowały, czułam, że zemdleję. On zobaczył, że coś nie tak, wziął i zaniósł mój bagaż do recepcji. Tam zapomniałam jak się nazywam, co pogł ębiało komizm sytuacji. Mężczyzna wyszedł, a ja uspakajałam się powoli..

Poszłam do pokoju, wzięłam długi prysznic i zeszłam do restauracyjki, żeby coś zjeść. „Osioł” siedział sam przy stoliku i czytał coś. Jak mnie zobaczył uśmiechnął się i zaprosił do swojego stolika. W ramach przeprosin zaprosił mnie na kolację. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że pracujemy w tym samym przemyśle. Ba, że znamy te same osoby, i bywaliśmy w tych samych zakładach. Że mamy te same zainteresowania, hobby, lubimy te same rzeczy. Nasi rodzice urodzili się w tych samych latach. Rozmawialiśmy długo. Nie mogliśmy od siebie oderwać oczu. Był wysokim lekko siwiejącym już brunetem. Nie był Niemcem. A jego nazwisko tłumaczyło się na j.polski jako CZARNY (ewentualnie „brunet”). Był w trakcie rozwodu. Wiedziałam, że to znalazłam swojego Czarnego Królewicza. Nie mogliśmy bez siebie żyć. Po 2 latach od poznania zamieszkaliśmy ze sobą, po 4 wzię liśmy ślub. Mieszkamy w Niemczech. Bardzo się kochamy.

Ciekawych jest kilka faktów:
Data urodzenia mojego byłego męża: 17.01.XXXX. Nazwisko zaczynające się na „M”. Urodzony w miasteczku o nazwie drzewa.
Data urodzenia mojego obecnego męża: 17.10.XXXX. Nazwisko zaczynające się na „M”. Urodzony w miasteczku o nazwie drzewa (w tłumaczeniu na j.polski).

Moja data urodzenia: 8.03.XXXX. ? 1+7 = 8. Nazwisko zaczynające się na „M”. Urodzona w miasteczku o nazwie drzewa.
Ale jednak to mój obecny mąż jest moim Czarnym Królewiczem. I teraz wiem, co to jest prawdziwa miłość. Obiecaliśmy sobie, że w przyszłym życiu też chcemy być razem, mam nadzieję tylko, że spotkamy się dużo wcześniej ?.



zwiń tekst



Kiedy zmarła osoba pojawia się we śnie...
Nie, 10 gru 2023 23:38 komentarze: brak czytany: 2578x

Mam do opowiedzenia trzy historie, które wiążą się ze zmarłymi krewnymi. Pierwsza z nich dotyczy mojego świętej pamięci kuzyna. Odebrał sobie życie już jakiś czas temu. Przez około dziesięć lat przed swoją śmiercią nie utrzymywał kontaktu ze mną, ani z resztą rodziny. Gdy dowiedziałam się o jego śmierci poczułam w sobie wewnętrzną złość. Po prostu byłam na niego zła. Zła za to, że nie utrzymywał kontaktu.......

czytaj dalej

Mam do opowiedzenia trzy historie, które wiążą się ze zmarłymi krewnymi. Pierwsza z nich dotyczy mojego świętej pamięci kuzyna. Odebrał sobie życie już jakiś czas temu. Przez około dziesięć lat przed swoją śmiercią nie utrzymywał kontaktu ze mną, ani z resztą rodziny. Gdy dowiedziałam się o jego śmierci poczułam w sobie wewnętrzną złość. Po prostu byłam na niego zła. Zła za to, że nie utrzymywał kontaktu, nie dawał znaku życia, a przede wszystkim za to, że w związku z nim cała rodzina miała trochę problemów, o których nie chcę pisać.

Około rok po swojej śmierci kuzyn przyśnił mi się. We śnie był żywy, zachowywał się zupełnie normalnie. Rozmawialiśmy, poszliśmy razem do sklepu i pamiętam jego zdziwioną minę, gdy zapytałam, czy już zrobił prawo jazdy. Gdy obudziłam się rano zdałam sobie sprawę z tego, że odwiedził mnie we śnie, a cała złość na niego minęła. W snach odwiedzali mnie również inni zmarli. I tutaj zaczyna się historia która miała miejsce około 11 lat temu. Mój zmarły dziadek, od strony ojca w moim śnie pił ze mną kawę (lub herbatę - nie jestem pewna) i rozmawiał ze mną do rana. Na koniec rozmowy ubrał czapkę, kurtkę, pożegnał się i po prostu wyszedł. Po jego wyjściu obudziłam się. Dziadek zmarł na białaczkę, a niecały rok przed śmiercią mówił, że chciałby spędzić z nami jeden cały dzień. Niestety jego stan był ciężki, a mieszkaliśmy ponad 300 km od niego i mimo, że przyjeżdżaliśmy do niego i odwiedzaliśmy go, to okoliczności nigdy nie pozwoliły nam spędzić z nim całego dnia...

Trzecia historia jest o moim pradziadku, również od strony ojca, który do końca swojego życia (a zmarł w wieku 96 lat) był dobrego zdrowia. Na krótko przed swoją śmiercią (to już będzie 25 lat temu) gdy odwiedziliśmy go zażartował sobie ze mnie mówiąc, że wysłał marki dla mnie i moich dzieci (mówiąc mi per "Pani") i zapytał, czy dostałam przesyłkę. Ja chcąc zrobić mu przyjemność przytaknęłam i podziękowałam, po czym dziadek zaśmiał się mówiąc "A ja wcale nie wysłałem Pani żadnych marek" :). Więc, ten pradziadek przyśnił mi się dobrych ponad dwadzieścia lat później (to będzie już jakieś trzy lata temu) i po prostu we śnie siedział na fotelu i przyglądał mi się. Gdy pokapowałam, że to on przebudziłam się. W tym samym momencie pomyślałam sobie, że dziadek po prostu mnie odwiedził, uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam dalej spokojnie spać.

W moich snach odwiedziła mnie jeszcze jedna zmarła osoba i to aż dwa razy. Była to osoba spoza rodziny, ale bliższa niż niejeden krewny, której śmierć bardzo opłakiwałam. Zostawię tę opowieść na następny raz. Wiem jedno, że życie po śmierci jest, bo inaczej zmarli nie odwiedzali by nas we śnie. Pozdrawiam wszystkich Czytelników i Redakcję.




zwiń tekst



Niezwykła historia z UFO zaczęła się od spotkania... dziwnej dziewczynki nad morzem
Sob, 25 luty 2017 06:38 komentarze: brak czytany: 3021x

Moja historia zaczęła się, jak później ustaliłam w lipcu lub sierpniu 1978 roku w miejscowości Dębki nad morzem, gdzie przebywałam z rodzicami i dziadkami na wakacjach i miałam niecałe 6 lat. Spotkałam tam dziewczynkę, która jak mi się wydawało była miejscowa, była trochę starsza ode mnie i ona gdy już się z nią oswoiłam - no i tutaj zaczynają się braki w pamięci - w każdym bądź razie zabrała mnie.......

czytaj dalej

Moja historia zaczęła się, jak później ustaliłam w lipcu lub sierpniu 1978 roku w miejscowości Dębki nad morzem, gdzie przebywałam z rodzicami i dziadkami na wakacjach i miałam niecałe 6 lat. Spotkałam tam dziewczynkę, która jak mi się wydawało była miejscowa, była trochę starsza ode mnie i ona gdy już się z nią oswoiłam - no i tutaj zaczynają się braki w pamięci - w każdym bądź razie zabrała mnie do istot, bardzo podobnych do ludzi wyglądali jak ludzie,ale instynktownie pamiętam, czułam, że nie są do końca ludźmi.

Te istoty czekały na nas nad morzem na plaży, pojawiło się mocne światło, znalazłam się razem z nimi w kręgu światła, potem nad plażą i morzem, a następnie pamiętam jak ojciec schodzi po mnie po skarpie, gdzie leżałam zawieszona w połowie na drzewie i byłam półprzytomna - pamiętam, że tata mnie jeszcze wyzwał, co ja tam robię,bo szukali mnie długo.

Od tego momentu UFO (tak to nazwijmy) towarzyszy mi co jakiś czas praktycznie do dzisiaj, co jakiś czas widuję ich pojazd lub pojazdy. Gdy byłam w pierwszych latach szkoły podstawowej kilka razy pojawili się u mnie w pokoju (zawsze dwie istoty podobne do ludzi mężczyzna i kobieta - uczyli mnie np.medytacji - wchodziliśmy w szary tunel), potem już się nie pojawili, aż do momentu 1992 roku gdy skończyłam 20 lat. O tym nie napiszę,bo to za intymne.

Dwukrotnie widziałam z moim dziadkiem ich pojazdy, dziadek traktował to naturalnie - raz widzieliśmy to oboje w latach osiemdziesiątych w Puszczy Nadnoteckiej - było to nad ranem nad jeziorem,dopiero świtało.Wtedy na niebie pojawiło się 7 takich kul żółto-pomarańczowych - dali wtedy taki mały spektakl, tzn.ułożyli się w trójkąt, potem zmieniali położenie - a w 1992 późnym wieczorem latem w centrum Poznania (pojawiła się wtedy jedna jasna kula) - byli też wtedy inni świadkowie, między innymi policja.

Wtedy jedyny raz się trochę bałam, odczuwałam lęk - może dlatego,że było to krótko przed wydarzeniem, o którym jak już wspomniałam, nie chcę pisać. Najczęściej jednak widywałam je sama, raz przypominam sobie z moją wtedy sympatią nad ranem w lesie. Nie wiem,czy to ma związek,ale pod koniec lat dziewięćdziesiątych wyciągnęłam sobie sama z dłoni malutki przeźroczysty kwadracik, który wyczułam pod skórą w palcu prawej dłoni - przeciełam skórę i wyciągnęłam go, po czym po pewnym czasie znikł.

Co jakiś czas widywałam głównie jasną kulę na niebie, co zawsze wprowadzało we mnie spokój, dwukrotnie pojazd był ciemny - raz w kształcie cygara, raz przypominał to, czym się gra w hokeju na lodzie-krążek, tylko był większy i to był jedyny raz, kiedy taki obiekt pojawił się na niebie w momencie,kiedy akurat o tym myślałam. W ciągu tych lat widywałam je, tak jak napisałam, od czasu do czasu.

Właśnie od końca 2015 roku zaczęli się pokazywać ponownie częściej jako jasna kula na niebie, która sobie jakiś czas nieruchomo wisi na niebie, bądź, teraz to zabrzmi zupełnie absurdalnie - trzykrotnie pojawili się u mnie w telewizorze - tzn.dźwięk był normalny, słyszałam głos danego programu,ale na ekranie wyświetlił się obraz pojazdów UFO, gwiazd, na tle czarnego nieba, jakieś inne obiekty,gdy przełączyłam na inny kanał to wszystko wracało do normy.

Za pierwszym razem zdenerwowałam się, że mi się telewizor zepsuł.Raz widziała to razem ze mną moja siostra - która zapisała tym razem daty,bo ona jest bardzo skrupulatna - 23.11.2015 rok około 15.00, 08.12.2015 również około 15.00, następnie 24.05.2016 po godz.17.00. Przypomniało mi się jeszcze, ale to chyba nie ma związku, że jak miałam około 2 lat to zgubiłam się rodzicom -tzn. ojciec wyszedł ze mną w wózku na spacer i mnie zgubił (zaznaczę,że mój ojciec jest bardzo poważną osobą, nie pijącą alkoholu) znaleziono mnie po jakimś czasie kilka kilometrów od miejsca gdzie ojciec był ze mną na spacerze, tzn. znaleźli mnie jacyś harcerze zapłakaną,bez wózka.Ja nie pamiętam tego wydarzenia, a w rodzinie niechętnie się na ten temat rozmawiało - odczułam, że się wstydzą, że coś takiego się wydarzyło, jak zagubienie się małego dziecka. Myślę jednak, że w tym przypadku,ktoś wózek ukradł, a mnie porzucił, bo miałam bardzo ładny, przywieziony przez dziadków z NRD).
 
 Chciałam podkreślić, że ja nie otrzymuję żadnych przekazów, nic z tych rzeczy, nie mam również poczucia misji, po prostu co jakiś czas te zjawiska pojawiają się w moim życiu i są dla mnie jak najbardziej naturalne, traktuję je ze spokojem, tylko jak się to opisuje - to widzę- jak to przeczytałam, że czyta się to jak wyznanie wariata, tym bardziej, że właśnie dzisiaj przeczytałam w Newsweeku, że są jakieś tabletki, które lekarze przepisują nagminnie ludziom, a po których można zasnąć na minutę, a potem np.rozmawiać z kosmitą. Nie można się zatem dziwić,że ludzie nie chcą dzielić się takimi przeżyciami. Dodam, że ja nigdy takich tabletek nie zażywałam, w ogóle nigdy nie brałam żadnych używek.




zwiń tekst



STRONA
1 50 55 56 57 58 59 60 61 87
Strona 58 / 87

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

Czy w książce Misja jest ukryty kod? Jedna z internautek twierdzi, że tak. Przekaz odczytany w ten sposób jest poruszający i nie jest na pewno przypadkiem. Rzecz jest fascynująca - szczegóły wkrótce.

UFO24

więcej na: emilcin.com

Czw, 24 lip 2025 08:46 | 22 lipca 2025: Dwóch mężczyzn w miejscowości Giby (wieś o charakterze letniskowym w Polsce położona w województwie podlaskim, w powiecie sejneńskim) widziało przelot trzech jasno świecących obiektów, które tworzyły na niebie formację trójkąta. Obiekty poruszały się bardzo szybko, świadkowie wykluczają drony. Przelot był w całkowitej ciszy. Dwóch z nich zarejestrowało przelot telefonami komórkowymi. [...]

Dziennik Pokładowy

Środa, 27 sierpnia 2025 | 86-letni mężczyzna był gotowy poddać się operacji w gabinecie chirurgicznym. Chciał poznać tajemnicę związaną z objawieniem maryjnym, którego był świadkiem jako kilkuletni chłopiec.

czytaj dalej

FILM FN

To może być statek obcych. Co naprawdę leci przez Układ Słoneczny?

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.