Dziś jest:
Sobota, 17 maja 2025
„Nigdy nie zostaniesz młodszy niż teraz. Nie marnuj więc czasu, skorzystaj z każdej chwili.”
Mark Twain
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie.
Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Już kilka razy do Państwa pisywałam, m. in. w związku ze śmiercią mojej Ś.P. babci. Babcia była medium, ja również nim jestem (i moja córka). Ostatnio przydarzyłam mi się niezbyt miła historia, związana z pewnym nocnym gościem. Ale zacznę od początku. W zeszłym roku, na koniec stycznia umarła moja kochana babcia. W tym samym roku, w sierpniu zmarł mężczyzna, który pomieszkiwał u sąsiada za ścianą. Sąsiad, u którego pomieszkiwał to alkoholik (nieelegancko mówiąc), nie pracujący, na rencie, opieka płaciła mu czynsz... Od pewnego czasu mieszkał u niego zmarły już mężczyzna. Jak łatwo się domyśleć - razem imprezowali do wczesnego rana. Niejednokrotnie zza ściany słychać było głośne gadanie i muzykę, a na klatce trzaskania drzwiami. Dodatkowo jeszcze odwiedzali ich inni koledzy od wódeczki - tak to niestety wyglądało z perspektywy mojej i innych sąsiadów.
Wszyscy mieszkańcy kamienicy mieli tego dość... Któregoś dnia (było to chyba w lipcu, lub czerwcu) spotkałam ich obydwu na klatce schodowej, gdy targali do domu taczkę z uzbieranym złomem. Byłam strasznie zła, za nocne odgłosy i nieelegancko głównemu "najemcy" zwróciłam uwagę, że mój mąż idzie do pracy o piątej rano, podczas, gdy oni hałasują do drugiej. A dodatkowo (przy jego lokatorze) powiedziałam, czy musi przechowywać u siebie lokalnych meneli... W sierpniu pod kamienicą stała karetka - lokator mojego sąsiada dostał zawału i umarł w mieszkaniu. Sąsiad znowu mieszkał sam, ale w październiku dostał eksmisję na wyremontowane mieszkanie socjalne w innej części miasta, a zdewastowane mieszkanie zostało wystawione na sprzedaż. No i, krótko mówiąc, kupiłam je ja z mężem ( obecnie je remontujemy). No i teraz zmierzam do właściwej części historii.
Około dwóch miesięcy temu, zaraz po transakcji kupna mieszkania, w środku nocy coś zrzuciło mi poduszkę z łóżka. Później coś hałasowało obok telewizora (mąż był na nocce w pracy). Myślałam, że to kot, ale kot spał zamknięty w pokoju u córki. Zwaliłam to na jednorazowy przypadek i poszłam dalej spać. Jakieś dwa tygodnie później (mąż miał wolne i spał ze mną w łóżku), około drugiej rano miałam strasznie nieprzyjemny sen, w którym coś zapalało i gasiło światła u mnie w domu. Przebudziłam się zlana potem, ale zobaczyłam że wszystko w porządku i poszłam dalej spać. Niecałe 20 minut później obudziły mnie kroki obok łóżka, widziałam uchylonym okiem, że idzie do kuchni, później trzaska drzwiami do łazienki, następnie pali światło w kuchni, a następnie włazi do pokoju i kładzie coś obok telewizora - myślałam że mąż....
Wkurzona, że hałasuje, widząc że stoi nad łóżkiem sięgnęłam pod poduszkę po swój telefon. Zaświeciłam go, pytając "Co łazisz i hałasujesz, kurczę?" i oświetlając go okazało się, że nikogo nad łóżkiem nie ma. Myślałam, że dostanę zawału, bo mąż CHRAPAŁ obok mnie. Wstałam, poszłam do kuchni zapaliłam światło, a po zapaleniu światła, kot śpiący na ławce w kuchni (ma różne miejsca do spania, jak się mu zachce) podniósł łebek i do mnie "miau", lekko poruszył ogonem wyrwany ze snu i pytająco patrzy na mnie, bo po co go budzę. Ale to jeszcze nic... Napiłam się wody i roztrzęsiona wzięłam kota na ręce, międzyczasie położyłam obok telewizora komórkę (zablokowaną).
Po wzięciu kota na ręce, zaczęłam go głaskać i starałam się uspokoić oraz zebrać myśli. W tym samym momencie z pokoju zaczęła grać muzyka - mój telefon włączył się sam. Tego było już za wiele- wzięłam telefon, wyłączyłam go, po czym zażyłam tabletkę na uspokojenie i poszłam spać. Rano mąż pytał co się działo, opowiedziałam mu o tym i to właściwie on zasugerował mi, że mógł nawiedzić nas zmarły współlokator byłego sąsiada. To nie koniec historii, postanowiłam działać. Poprosiłam męża, żeby zadzwonił do byłego sąsiada i zapytał, gdzie ten mężczyzna jest pochowany ( w międzyczasie okazało się, że nie był menelem, a emerytem, wyrzuconym z domu przez żonę i jako jedyny opłacał prąd byłemu sąsiadowi).
Oczywiście, były sąsiad, już z samego rana będąc w stanie "piwnym" nie potrafił wytłumaczyć dokładnie gdzie to jest... W końcu jednak powiedział o cmentarzu, przy jednym z kościołów w mieście. Po południu, po pracy najpierw pojechałam na grób mojej babci i poprosiłam ją, żeby zabrała ode mnie to coś, co przylazło w nocy, bo wiedziałam, że za drugim razem naprawdę mogę dostać jakiegoś zawału. Z grobu babci pojechałam autem pod wspomniany kościół. Okazało się, że w moim mieście są dwa kościoły o tej samej nazwie (różniącej się jedną literą). Poszukiwania na pierwszym cmentarzu spełzły na niczym (a pojechała ze mną córka i pomagała mi szukać).
Dopiero, pod drugim kościołem udało nam się znaleźć cmentarz i grób. I teraz najdziwniejsze - gdy podjechałam pod cmentarz to DOSŁOWNIE zrobił się porywisty wiatr z deszczem i miałam ogromne problemy, żeby zapalić świeczkę w zniczu. Zgasło mi chyba z 10 zapałek... Koniec końców, udało się. Pomodliłam się nad grobem i przeprosiłam za swoje słowa, oraz obiecałam, że od czasu do czasu przyjdę zapalić świeczkę. Gdy wróciłyśmy autem do domu deszcz nagle przestał padać, a wiatr przestał wiać. Było to bardzo dziwne.
Od tamtego momentu mam spokój i wczoraj byłam podziękować na grobie babci, za to że mi pomogła i zabrała tego nieproszonego gościa ode mnie. Dodatkowo jeszcze babcia często śni się mojej córeczce w chwilach dla niej trudnych (np. w szkole) i wtedy zawsze ją przytula i pociesza we śnie. Państwo czytający mogą mnie brać za niespełna rozumu, ale ja naprawdę wiem, że każdy z nas ma duszę, że umarli się nami opiekują, ale że również z tamtym światem nie ma żartów. Tak jak w tym przypadku.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Parę lat temu w nocy miałem krótkie spotkanie z pewnymi istotami. Zaczelo sie od tego ze w czasie snu tak jakby ktos albo jakas sila wrzucila mnie na moje lozko ,bylem tego swiadomy bo w chwili gdy spadalem na lozko zacząlem sie budzic, mialem wrazenie że za mna w pokoju ktos stoi ,chcialem sie obrocic i zobaczyc ale bylo mi strasznie ciezko sie ruszyc.
Chcialem cos glosno powiedziec ale tez nie moglem ,widzialem podswiadomie ze ktos jest w pokoju widzialem ich chociaz bylem obrocony do nich plecami,tak jakby ludzie albo istoty w maskach lekarskich byli ubrani na bialo ich pomieszczenie jakby zlewalo sie z moim pokojem,stali nade mną cos robili ale nie wiem co.
Moze 4 postacie albo wiecej, balem sie mimo tego lęk spowodowal u mnie agresje , jakims cudem udalo mi z tego wyrwac z tej mocy ,od razu w chwili obracania zamachnąlem sie i zadalem cios ręką spadlem z lóżka, otworzyłem oczy ale nikogo tam nie bylo.
I takze nie dawno rok temu jak bylem na urlopie w Polsce w wynajmowanej kawalerce na 10 pietrze wiezowca ,przed snem na komorce czytalem ze ktos zginol w wypadku i od razu zasnolem,potem w nocy to jakby ta sama postac z wypadku we snie,zapytal sie mnie ironicznie czy bóg istnieje? cos mnie zaczelo nagle ciagnac po lozku za lewa reke ,krzyknolem wynocha! i uderzylem prawa reka w jego twarz ale tak naprawde uderzylem tez w stol. Chcialem dodac ze nie jestem bardzo religijny. Odmowilem zaraz po tych tych zdarzeniach modlitwy .
[opis trafił na naszą pocztę 25 marca 2019]
czytaj dalej
[...] Witam, zdarzyło nam się w naszej sandze mieć wspólne sny. Zapewne znane Wam jest pojęcie joga snu i śnienia, więc nie będę tłumaczyć więcej, ale mogę, gdyby umknęło.
Tak w ogóle kocham Fundacje Nautilus, gdyby nie Wy to bym nigdy nie trafiła na nauki buddyjskie i nie zobaczyła jak bardzo zmienia się "system operacyjny", gdy zaczyna się wierzyć w reinkarnacje, teraz mam łzy w oczach, gdy to dla Was piszę, tak bardzo się cieszę. Jest to taki skok jakościowy, że nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo to determinuje nowe życie. Teraz to w sumie płaczę :)
Poza tym miałam kilka snów niejako proroczych. Możecie dopisać do swojej kolekcji, ale nie wiem, czy nie są to "pierdołki".
Śniło mi się, że wyciągnęłam z buzi ząb trzonowy, duży, piękny, bez próchnicy, jednak po dłuższym obejrzeniu w środku okazał się cały zgniły. Krótko potem mój dziadek zmarł na raka - miał sylwetkę potężną, okrągłą jak ten ząb, ale w środku jego ciało jątrzył nowotwór. Wiedziałam w tym śnie, że on umrze.
Potem miałam podobny sen, śnił mi się dziadek, który mantrował (nie miał nic wspólnego z naukami buddyjskimi). Było to w moim miejscu pracy. W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę już iść i mówię do dziadka "Idziemy!". Teraz kuriozalna sytuacja - dziadek miał kapcie na sobie i nie mógł ubrać tych, które ja do niego przygotowałam, ale udawał, że się w nie wbija. Mówiłam do niego "Ty nie żyjesz, dziadek!" na co on "Nieprawda!" i ja "Ściemniasz mnie!", niemniej jednak pozwoliłam dziadkowi na ten teatrzyk. On mnie nie chciał martwić i udawał przede mną. Ten sen ma jednak drugie dno w postaci nauk buddyjskich, ale opowiem kiedy indziej może :)
Jakiś czas temu śnił mi się samolot, który wpadł do mojego jeziora (jezioro koło domu rodzinnego, niekoniecznie moje) :) Miał niebieskie emblematy, był to samolot transportowy (bez okien), wpadł do tego jeziora w całości - nie rozpadł się trakcie. Widziałam dwa ciała pilotów w kabinie. Często śnią mi się samoloty, chyba mam z nimi związek karmiczny, gdyż czasem chcę mi się płakać np na lotnisku. Pomyślałam sobie, że muszę monitorować doniesienia o katastrofach samolotów. Kilka dni potem samolot transportowy Amazon wpadł do morza, też cały, znaleziono dwa ciała, trzeciego zdaje się jeszcze się szuka, miał niebieskie emblematy Prime.[...]
Śnił mi się też samolot pasażerski typu Boeing, który nie mógł złapać siły nośnej po starcie i miał już spaść. Pomyślałam sobie we śnie, że one są projektowane tak, żeby wylądować bez silników tzn bez ciągu jak szybowiec i nie wiem, o co chodzi z tym samolotem. Wtedy samolot złapał siłę nośną (wcześniej miał coś w rodzaju przeciągnięcia po starcie). Wiem, że było to lotnisko poza miastem, podobne do lotniska Ławica jednak nie ono. Wiem, że teoretycznie wiele lotnisk jest poza miastem, ale chodzi o to, że takie na peryferiach.
[...]
Śni mi się tez babcia, która nie nadąża za rodziną. Która zostaje w tyle, gdzieś zamknięta. Też myślę, że za jakiś czas jej zdrowie się pogorszy.
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam Państwa. Piszę do was tym razem z pewnym zapytaniem które już od długiego czasu w głowie mam ale jakoś tak się złożyło że nie zadałem go (brak czasu). Wspólnie z moją przyjaciółką (Przyjmijmy na potrzeby tekstu że ma na Imię Jola) mamy jakieś "dziwne" zbiegi okoliczności, ale po kolei.
Mieszkamy bardzo blisko siebie(ta sama klatka), łączą nas stosunki przyjacielskie.Nie od zawsze tak było , kiedyś ze sobą nie rozmawialiśmy w ogóle mimo że mieszkamy bardzo blisko.
Życie sprawiło że zaczęliśmy ze sobą rozmawiać(długa historia) - na początku przez komunikator internetowy - dziś nie ma tygodnia w którym byśmy się nie spotkali porozmawiać o problemach... Ale...
Trafiają nas dziwne zbiegi okoliczności typu takiego że (niektóre są banalne, inne nie) - może to brzmieć śmiesznie:
1. Oboje nie pijemy coca coli. Był taki dzień w którym wieczorem opowiadaliśmy sobie jak nam minął... i tak ja napisałem że miałem wyjątkowo ochotę na coca cole więc kupilem sobie litrową, ona mówi ze miala to samo i też kupiła litrową, tego samego dnia - podkreślam na co dzień żadne z nas nie przepada za tym napojem. Nas samych to zdziwiło.
2. Zdarzenia typu że ja robie herbate, mówie jej o tym - a ona mi mówi że robi to samo.
3. Zdarzenie typu posiadania tego samego produktu spożywczego (ketchup) wyjątkowej rzadko spotykanej marki.
4. Zdarza się że w tym samym momencie boli nas głowa
5. W święta ona miała impreze rodzinną u siebie na 13:00, ja u siebie też - po czym okazało się ze u mnie godzina przełożona na 14 - u niej okazało się że tez przełożone na 14.
6. Napisała raz że przeglądała danego dnia ekspresy do kawy na allegro, ja tez przeglądałem tego samego dnia w poszukiwaniu prezentu dla rodziców. Co ciekawe jak jednak rodzicom ekspresu nie kupiłem - ale ona go dostała na gwiazdke od kogoś.
7.CIEKAWE - zdarzyło się że napisała że coś zrobiło jej się na uchu, po 2 dniach od tego ja obudziłem się rano poszedłem do łazienki i okazało sie ze mam jakiś strup na uchu, po chwili leciała mi z niego krew - gdy to zobaczyłem aż na głos wypowiedziałem jej Imię - to po tym wydarzeniu postanowiłem że się do was odezwę.
8.Kiedyś przyjąłem się do pracy do pewnej firmy iii... okazało się że ona tez tam pracuje.
Wyliczyłbym pewnie jeszcze kilka - musiałbym sobie przypomnieć.
Moje pytanie do Państwa brzmi czy wy znacie takie historie ? bo w internecie takich podobnych nie znalazłem.
Oboje nie jesteśmy spokrewnieni, mam 28 lat - ona jest 2 lata młodsza.
Mówimy że to jest telepatia bo tak naprawdę nie wiemy jak to nazwać, nie uznajemy tego jako zwykłe zbiegi okoliczności - bo trochę tego za dużo.
Oczekuje na jakąś odpowiedz od Państwa w tej sprawie.
Pozdrawiam
Kamil
From: [...]
Sent: Saturday, January 12, 2019 4:53 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject:
śp. [dane do wiad. FN]
ur. 1953-01-06
zm. 1953-02-03 to jest kopia z grobu zmarłej siostry mojej teściowej. Nic dziwnego, ale........ Mam dwie córki, jedna urodziła się 06 01 1997, druga 03 02 2007. Mało tego, obie są numerologiczną 6 i 5, jak daty narodzin i śmierci tego dziecka. Jak to odkryłam, zlałam się potem. Co to jest??? Przesyłam kopię wiadomości ,którą przesłałam na waszą stronę . Ale są tam jakieś problemy techniczne. Wszystkie informacje mogę udokumentować i potwierdzić. Męczy mnie ta sytuacja i nie potrafię tego wytłumaczyć. Czy mogę prosić o wsparcie???
Ciekawa sprawa. Oczywiście przypadek możemy wykluczyć.
Jak pewnie Pani wie wierzymy w reinkarnację. Tego typu „nieprawdopodobne historie numerologiczne z datami śmierci i narodzin” świadczą o tym, że taka osoba wróciła ponownie na Ziemię w ciele dziecka. Może tez być tak, że ta sama dusza jest ciałach… dwóch dzieci. Wiemy, że brzmi to szaleńczo, ale proszę nam wierzyć – takie rzeczy też się zdarzają. Wted jedna dusza „obsługuje” dwa ciała w ten sposób zyskując jeszcze więcej doświadczeń. Ten temat to jedna z największych tajemnic mnichów z Tybetu – niestety zastrzeżona nawet dla nas.
Ale oczywiście może to być też coś zupełnie innego.
Dziękujemy za e-mail
Pozdrawiamy
FN
czytaj dalej
[...] dzień dobry Fundacjo! Ze mną było tak: Jestem opolanką od urodzenia. Był październik roku 1983. Wracałam od rodziców z Zaodrza do domu w centrum z półtoraroczną córką w wózeczku. Godzina po 18 więc już ciemno. Musiałam przejechać groblą przecinającą Kanał Ulgi. Pełnia Księżyca więc jasno. Latarnie, o dziwo, nie świeciły. Wchodząc na groblę czułam, że ktoś za mną idzie.
Bałam się obejrzeć, z dwóch stron woda i to wszystko oświecane tylko Księżycem.. Gadałam coś do dziecka byle tylko słyszeć swój głos. Przejechałam tym wózkiem groblę i przy wyjeździe gwałtownie się odwróciłam. Zdążyłam tylko zarejestrować ruch w powietrzu i ktoś mi spadł na plecy dusząc mnie ramieniem. Ulica prowadząca z grobli do centrum też była ciemna. Jakaś awaria.
Walczyłam z tym gościem duszącym na plecach. Pchnął mnie na jezdnię, wózek z dzieckiem wywrócony, zakupy rozsypane, napastnik mnie wlecze w zarośla, ja trzymam kurczowo wózek i gryzę, drapię, wszystko w ciszy. Nikogo nie ma, ciemność. Leżę na ulicy, dziecko też. I w pewnym momencie, z poziomu gruntu widzę, że od strony miasta ktoś idzie. Przechodzi obok, napastnik panikuje i ucieka. A ja leżąc na ulicy widzę, że 'wybawiciel' płynie nad chodnikiem. Długi płaszcz a niżej nie ma nóg, taka szara mgiełka tylko. 35 lat minęło a ja wciąż to widzę, to sunięcie. Nie mam pojęcia, co to było. Człowiek na pewno nie, człowiek by chociaż spojrzał, ten sunął jak automat ze wzrokiem skierowanym przed siebie. Dziękuję temu czemuś do dziś..
[...]
czytaj dalej
[...] Witam serdecznie! Jestem państwa czytelnikiem od 12 lat, i choć w wielu kwestiach się z państwem nie zgadzam, to jednak uważam że wykonujecie mnóstwo dobrej i pożytecznej roboty, zbierając relacje i m.in. pokazując czytelnikom że po śmierci jest jeszcze coś.
Zdecydowałem się w końcu podzielić z państwem i czytelnikami moją własną i mojej rodziny historią na ten temat.
Mam szczęście należeć do grona ludzi którzy wiedzą że po śmierci coś jest, gdyż widziałem dowody tego na własne oczy, i nie tylko sam, do wielu wydarzeń mam nawet kilku świadków z rodziny, ale o tym za chwilę.
Wszystko zaczęło się od choroby dziadka. Rak płuc. Pobyt w szpitalach i w domu, okropieństwo, powolna śmierć starszego człowieka. Czuwanie całej rodziny nocami i modlitwy. Sytuacja skrajnie obciążająca psychicznie dla wszystkich. Dziadek umiera w swoim łóżku w domu. I tu zaczyna się cała historia i dziwne wydarzenia które dały mi wiedzę że śmierci nie ma.
1 - Dziadek znał godzinę własnej śmierci, kilka dni przed nią, leżąc w łóżku, w chwilach przytomności (rzadkich bo miał podawaną morfinę), pokazywał dłońmi, cykl cyfr, 5,2,5. Nie wiedzieliśmy o co mu chodzi. Zmarł o 17:25.
2 - Dziadek dał daleko przebywającej od nas rodzinie znaki że zmarł. W dniu jego śmierci, zajęci załatwianiem spraw formalnych np. akt zgonu czy też kupno trumny itd. nie kontaktowaliśmy się z rodziną, chcieliśmy to zrobić wieczorem lub rano. W kilku przypadkach nie musieliśmy. Jedna z ciotek mieszkająca we Wrocławiu, sama do nas zadzwoniła spytać czy dziadek zmarł, bo widziała go na ulicy, idącego i patrzącego na nią. To samo z siostrą dziadka, zadzwoniła z tym samym pytaniem, bo podczas modlitwy ktoś złapał ją za ramię.
3 - Dziwne wydarzenia w domu. Tu postaram się mocno skrócić opowieść, bo po prostu było by tego za dużo, opiszę tylko najważniejsze wg. mnie zdarzenia.
Już w nocy po smierci dziadka, gdy w domu trwała tzw. pusta noc, mój ojciec był świadkiem czegoś dziwnego. Jest człowiekiem który nie wierzy w nic nadnaturalnego, a te historię opowiedział nam dopiero niedawno. Otóż, całą noc po śmierci dziadka nie spał, zalany potem i przerażony, gdyż słyszał jak w pokoju poruszały się samoczynnie przedmioty, zegarek, papiery na stole, papiery w szafkach, ołówki itd. do dziś twierdzi że nigdy nie bał się tak jak wtedy.
Ogółem dziwne rzeczy działy się okresowo,tuż po śmierci dziadka, i czasami przez jeszcze 8 lat do 2010 roku. Potem ustały. Sam widziałem w 2006 roku i wcześniej, poruszające się w domu przedmioty, zamykające się samoczynnie drzwi itd. a raz nawet dziwną mgłę w pokoju.
Ale jedno wydarzenie, którego świadkami było pół mojej rodziny, i które jest dla mnie ostatecznym dowodem życia po śmierci miało miejsce we wigilię 2002 roku czyli w pierwszą po smierci dziadka.
Jak co roku we wigilię, na kolację, zebrała się cała najbliższa rodzina, atmosfera jaka panowała była strasznie smutna po wydarzeniach z lata i śmierci dziadka.
W pewnym momencie siedząc w kuchni, usłyszeliśmy że ktoś kolejny przyszedł. Kroki i wycieranie butów. Pukanie w drzwi, normalne pukanie do drzwi. Babcia mówi proszę. Nic. Proszę! Dalej nic. Babcia otwiera drzwi do ganku, nikogo, otwiera drzwi na zewnątrz, nikogo, śladów butów w śniegu, zero. Wszystkie kobiety w płacz. Jestem zdania że ta wigilia to był najważniejszy moment w moim życiu.
Kolejnym dziwnym zjawiskiem i ostatnim z tego co wiem, było to z wigilii roku 2009 - kilka miesięcy przed smiercią kolejnej osoby z rodziny. Jestem przekonany że dziadek wtedy był obecny a nawet zrobiłem mu jedno zdjęcie. Nie pokażę go jednak bo i tak nikt mi nie uwierzy, wystarczy mi sama świadomość że ja jedyny wiem że zdjiecie nie jest fake`iem i nie manipulowałem przy nim, a w momencie jego robienia, twarzy którą na nim widać, nie widziałem.
Pozdrawiam serdecznie.
Marcin.
czytaj dalej
Witam serdecznie kapitana oraz całą załogę. Jestem waszym stałym czytelnikiem od wielu już lat. Parę dni temu przydarzyła mi niecodzienna sytuacja. W godzinach popołudniowych szedłem przez miasto do kolegi w celu naprawienia komputera. W centrum miasta jest niewielki park w którym kiedyś przed wojną był cmentarz dziś jest to miejsce w zasadzie do wypoczynku. Na skraju parku kilkanaście lat temu wkopane zostały tablice wraz z kamiennym obeliskiem upamiętniające wywózkę polaków na Sybir. Jest tych tablic około 15 do 20. Kiedy doszedłem do tego miejsca, stwierdziłem że tablic nie ma a zamiast obelisku leży niewielki kamień a na nim niewielka tablica pamiątkowa .
Było zupełnie pusto. Stałem tam 2 -3 minuty i zastanawiałem się co się stało wręcz byłem zły że miasto usunęło pamiątki po tamtych wydarzeniach. Myślę sobie nie jestem tu codziennie może zabrali je do renowacji. Miejsce dookoła było bardzo czyste bez trawy zagrabione. Poszedłem do kolegi. Po 2,5 – 3 h wracam tą samą drogą do domu. Kiedy dochodzę do parku myślałem że zemdleje tablice stoją tak jak stały od kilkunastu lat. Pomyślałem że może je wkopali do renowacji ale dziś specjalnie podszedłem tam jeszcze raz i nie ma śladu po wkopaniu tablic. Trawa dookoła nie naruszona nie widać żadnej świeżej ziemi. Poczułem na plecach chłodny powiew kosmosu.
Pozdrawiam
Ps. Po dzisiejszej rozmowie z kolegą dowiedziałem się że mały obelisk był tam kilkadziesiąt lat temu jak jeszcze nie było tablic,czyżbym cofnął się w czasie? Żałuje że nie zrobiłem zdjęć ale wszystko wyglądało całkiem zwyczajnie.
czytaj dalej
[...] Opisze tu historie ktora moja mama czesto opowiada a dzialo sie to kiedy miala moze 5-6 lat.Rodzina mamy mieszkala na wsi,mama urodzila sie w 1936 r.wiec dzialo sie to w 41-42 roku.W domu nie bylo elektrycznosci,uzywano lamp naftowych.Wieczorem mama mojej mamy ze starsza corka musialy na chwile wyjsc do spizarni,oczywiscie wziely lampe a zeby mama sie nie bala otworzyly dzwiczki od kuchni weglowej by tak choc troche oswielaly pokoj.
Mama siedziala przy tej kuchni i nagle bez otwierania drzwi weszla do pokoju nie zyjaca juz jej babcia.Kot siedzacy na kolanach u mamy nagle zeskoczyl i zaczal sie ocierac o nogi babci,mialczac ,wyginajac grzbiet i patrzac w gore.Babcia doszla do linii swiatla i zniknela.Kiedy wrocily ze spizarni mama i siostra,moja mama zaczela im opowiadac ze babcia byla,opisala dokladnie wyglad i ubior a musze zaznaczyc ze nie widziala w czym jej babcia byla pochowana,bo nie zabrali jej na pogrzeb a nie mieszkali razem.Wszystkie szczegoly sie zgadzaly,tak wlasnie byla pochowana.
[dane do wiad. FN] /email dotarł do FN 17 marca 2019
czytaj dalej
Witam nazywam sie [...] mam 23 lata i mam coś co na pewno was zaciekawi. Widzialem z grupa znajomych ufo. Bylo to na wakacjach w 2009 roku siedząc w nocy na boisku zobaczylismy 3 lecące kule myśleliśmy ze to satelity ale nagle zatrzymaly sie w miejscu na około 2 minuty po czym doleciała nastepa 1 kula i za chwile jeszcze 1 wisialy razem przez chwile po czym szybko sie oddalily.
Od tego czasu interesuje sie takimi zjawiskami ale to tak na marginesie. Mialem tez dziwne zdarzenie w nocy otóż obudziłem sie okolo 4 rano i lezalem z zamknietymi oczami po chwili poczułem na szyi bardzo zimne ręce wrecz lodowate ktore zaczely mnie dusić do momentu ze ból byl tak silny ze mocniej sie nie dalo kiedy nagle ból znikl bylem tak sparaliżowany ze nie ruszyłem sie ani nie otwieralem oczu lezalem do rana i nasłuchiwalem czy nie zamknął się drzwi bo myślałem że ojciec zrobil sobie żarty. Drzwi sie nie ruszyly jestem tego pewny bo wtedy mialem jeszcze takie ktore bardzo skrzypia i uslyszal bym hzb. Teraz przejdę do sedna wraz z kilkoma znajomymi mamy bardzo silne pole elektro magnetyczne i czesto skupiajac sie potrafimy spalić żarówkę.
Moj brat nie wierzyl w to kiedy próbowałem sam mu udowodnić wtedy przyszedl kolega do nas a ja poszedlem do pokoju obok i skupilem sie na latarni przy ulicy która oczywiście sie spaliła. Zawolalem brata kiedy to zobaczył zbladl natomiast kolega wiedzial i ani troche go to nie zdziwilo. Pozdrawiam. Mój nr tel. [...]
[...] Jest to historia z 02.03.1984 roku bo w tym dniu jechałem na pogrzeb swojego wujka. Jechałem do Hali Targowej we Wrocławiu po kwiaty i gdy byłem już bardzo blisko na PL. Dominikańskim, minąłem skrzyżowanie ul Piotra Skargi z ul. Podwale nagle zapaliły mi się wszystkie kontrolki na desce rozdzielczej (podobnie jak przy włączaniu zapłonu), radio przestało w tym momencie grać pomimo iż skala świeciła a samochód zwalniać....
Pomyślałem sobie "no ładnie zaraz stanę na środku ulicy" i nagle po przejechaniu kilkunastu metrów silnik sam szarpnął, zapalił, kontrolki zgasły a radio zaczęło znowu grać. Ucieszyłem się ale po chwili sytuacja powtórzyła się analogicznie i postanowiłem zjechać z ulicy na plac przy hotelu Panorama (tego hotelu już nie ma bo stai tam Galeria Dominikańska). Otworzyłem maskę samochodu SIMCA 1100 i sprawdziłem wszystkie połączenia związane z zapłonem i zasilaniem. Dodam, że jestem z wykształcenia elektrykiem, elektronikiem i sprawy elektryki samochodowej mam w jednym palcu. Nic nie stwierdziłem, wszystko było w porządku.
Wsiadłem odpaliłem, kupiłem kwiaty i pojechałem na pogrzeb. Samochodem tym jeździłem aż do 1991 roku i nic podobnego mi się nie przytrafiło tzn. nigdy mi nie zgasł tak jak właśnie w tym konkretnym dniu związanym z pogrzebem ukochanego wujka. Dodam jeszcze, że często takie przypadki gaśnięcia silnika samochodu mają miejsca podczas kontaktów ludzi z UFO o czym często pisze się w Nautilusie.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Dokładnie rok temu w marcu 2018 zmarła moja babcia. Osiemnastoletnia córka mojej siostry strasznie płakała po śmierci prababci. Jakoś tydzień po pogrzebie siostra zadzwoniła do mnie i powiedziała:
- Nie uwierzysz w to co Ci opowiem ale to naprawdę miało miejsce i się wydarzyło.
- Co takiego ? - mówię.
-Babcia u nas była...
-Jak to była? Przecież babcia nie żyje - odpowiedziałem.
-No to słuchaj co się zdarzyło przedwczoraj. Magda (córka siostry, miała chwilę przed śmiercią babci osiemnaste urodziny) dostała od swojego chłopaka na urodziny balon z helem, w kształcie serca. Ten balon cały czas wisiał sobie swobodnie przy biurku pod sufitem. Nagle Magda przybiega do mnie do kuchni i mówi: "Mamo chodź szybko to zobacz".
Stanęłam w drzwiach jej pokoju i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Balon w kształcie serca wolnym ruchem przesuwał się wzdłuż ściany, Sam balon znajdował się nie już pod sufitem ale trochę niżej. Wyglądało to tak, jakby ktoś trzymał go za sznurek i szedł z nim wzdłuż ściany.
Oczy zrobiły mi się duże jak pięciozłotówki a włosy mimowolnie stanęły mi dęba. Stałam tak z Magdą i patrzyliśmy jak ten balon powoli okrąża pokój. Gdy dotarł do miejsca gdzie wisiał wcześniej uniósł się pod sam sufit i znieruchomiał. I już ani drgnął.
Żadne drzwi, okna, nie były otwarte. Nie ma mowy o żadnym przeciągu. Magda twierdzi, że to prababcia do niej przyszła się pożegnać, pokazać, że śmierć to nie koniec naszej podróżny a tamten świat naprawdę istnieje. Od tej pory Magda już nie rozpacza, bo wie że prababcia ma się dobrze, na tamtym świecie.
-Wierzę Ci. Wiem, że tamten świat istnieje i wiem że to była babcia. Przyszła pocieszyć Magdę, ukoić jej ból. Nie należy rozpaczać po śmierci kogoś, kto odszedł. To tylko może zatrzymać niepotrzebnie duszę na ziemi. Trzeba pozwolić im odejść - odpowiedziałem.
Ta historia nie jest zadym wymysłem, wydarzyła się naprawdę. Szkoda, że dziewczyny tego nie nagrały. Były tak zaskoczone, że nawet nie pomyślały, żeby to zjawisko nagrać, chociażby telefonem komórkowym. Byłby to jeden z niezbitych dowodów na to, że tu na ziemi, wraz z naszą śmiercią życie się nie kończy. Trwa gdzieś tam dalej, w innym wymiarze, w innej rzeczywistości.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa.
Storm78
Bardzo ciekawa historia, która oprócz publikacji w naszym XXI PIĘTRZE także trafia do naszego archiwum. Przy okazji warto wspomnieć, że mamy opisy podobnych incydentów z balonikami i duchami, które nimi poruszały. Jako przykład warto pokazać film z naszego archiwum wideo FN. To odcinek serii "Paranormal Witness" pod tytułem "Zły człowiek". Tam także duch w pewnym momencie manifestuje swoją obecność poprzez przejęcie kontroli nad dziecięcym balonikiem.
Film specjalnie na potrzeby tej publikacji został wprowadzony do jednej z naszych wielu witryn serwisu vimeo.com
czytaj dalej
[...] Witam szanownych panów z Nautilusa. Interesujecie się różnymi historyjkami, może i moja Was zainteresuje.
Mam pieska, Maltańczyka. Wziąłem go z litości, bo piesiu był po „przejściach”. To znaczy był bity, kopany itp. Mam już go pięć lat. Jednak nie o to chodzi.
Pewnego dnia byłem z nim na spacerku w lesie i biegał sobie przede mną na smyczy, w poszorku, czyli zapięty w paskach, jakie są dla takich małych piesków.
/zdjęcie - archiwum FN/
W pewnym momencie poszorek ze smyczą został na ziemi a piesiu pobiegł sobie do przodu. Wyglądało to tak jak by się na chwilę zdematerializował i pojawił się jakieś 5 – 8 metrów dalej. Byłem w szoku. No bo gdyby biegał z tyłu no to by można posądzić, że ściągnął sobie przez głowę. Chociaż takiej możliwości też praktycznie nie ma. Opowiadałem o tym żonie i oberwało mi się, że piesia źle zapiąłem. Po jakimś czasie sytuacja się powtórzyła. Nie mówiłem tym razem żonie bo znowu by mi się oberwało. Wczoraj rozmawialiśmy o naszym piesiu i żona mówi mi, że jej zrobił już też dwa razy tak samo. Nie wiem co o tym sądzić, dla mnie jest to zjawisko nowe i nie potrafię sobie tego wyjaśnić. Jeżeli macie Panowie jakieś wyjaśnienie tego fenomenu byłbym wdzięczny.
Pozdrawiam
Franek
[dane do wiad. FN]
[zdjęcie Archiwum FN]
czytaj dalej
[...] Na YT znalazłem Państwa program o orbsach. Mam kilka fotek, które mogą być tymi obiektami ale nie muszą. Po krotce przedstawię historię tych zdjęć.
Zdjęcia zostały zrobione w sierpniu 2005 roku, kiedy pracowałem jako konserwator zabytków, na Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku. Razem ze mną pracowała też moja dziewczyna (teraz już była). Według mnie miała zdolności, które są przypisywane medium. Miewała prorocze sny, które później się sprawdzały, czasami widywała różne postacie, cienie itd. Któregoś razu gdy prace konserwatorskie zbliżały się już ku końcowi, postanowiłem zabrać do pracy aparat cyfrowy i porobić foty Twierdzy od "zaplecza". W tej chwili jest tam muzeum. Ja jako pracownik miałem możliwość wejść do miejsc, gdzie zwykły turysta teraz wejść nie może. Odpaliłem moją 3,2 mega pixelową Konica Minolta Z10 i wraz z dziewczyna oraz koleżanką wyruszyliśmy obfocić Twierdzę. Pod koniec II Wojny. w Twierdzy Wisłoujście znajdował się niemiecki lazaret. W jednym z wałów na terenie, odkryto masowy grób niemieckich żołnierzy, którzy zmarli w wyniku odniesionych ran. Wycieczka przebiegała normalnie, dopóki nie weszliśmy do południowych kazamatów. W tamtym czasie nie był tam prowadzony remont i byliśmy tam w zasadzie pierwszy raz. Szliśmy tunelem prowadzącym do większej sali. Zauważyłem, że moja dziewczyna ma nietęgą minę. Nic nie mówiła tylko gnała do przodu, byle szybciej wyjść na zewnątrz. Koleżanka zachowywała się normalnie, ja też nic specjalnego nie czułem, poza wilgocią i panującym wewnątrz chłodem oraz zapachem stęchlizny. Zrobiłem zdjęcia wnętrza kazamatów i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie świeciło piękne, letnie słońce.
W domu zrzuciłem zdjęcia na dysk i razem z dziewczyną zaczęliśmy je przeglądać. Na niektórych zobaczyłem te kule. W tamtym czasie słyszałem już o zjawisku nazywanym ORBS i wtedy przypomniało mi się dziwne zachowanie mojej byłej. Zapytałem ją dlaczego tak gnała do wyjścia? Odpowiedziała mi, że bardzo źle się tam czuła i doświadczyła czyjejś obecności, bynajmniej to nie byliśmy my. Twierdziła, że ktoś lub coś szło za nią i wyraźnie słyszała i czuła czyjś oddech, na swoim ramieniu. Ogarnęła ją panika i chciała jak najszybciej wyjść na zewnątrz, na słońce. Skóra mi się trochę zjeżyła po tej opowieści i nigdy więcej do tych kazamatów już nie wchodziliśmy.
W załączniku przesyłam wybrane zdjęcia z rzekomymi orbsami. Być może jest to wilgoć unosząca się w powietrzu a może coś innego? Może kurz? Tak czy owak, to co opowiedziała mi moja ówczesna dziewczyna, było bardzo ciekawe i na pewno autentyczne.
Pozdrawiam.
[dane do wiad. FN]
/zdjęcia poniżej/
Powtarzamy cały czas: to nie są żadne "pyłki/owady" - to realne byty energetyczne i duchowe, które potrafią zachowywać się w sposób inteligentny, świadczący o tym, że mogą być to także jakieś emanacje duchów zmarłych fizycznie ludzi.
czytaj dalej
[...] Dzień dobry, Chciałabym się z Państwem podzielić sytuacją, którą pamiętam z dzieciństwa. Nie będzie to bomba na miarę reinkarnacji V stopnia, ale historia jest moja i podchodzę do niej sentymentalnie. Podejrzewam, iż uznacie, że nie jest niesamowita lub niezwykła, niemniej jednak nie chciałabym, aby była publikowana bez wcześniejszej konsultacji.
A więc, do rzeczy.
Moja osobliwa sytuacja miała miejsce w małej wioseczce położonej w południowo-wschodniej części kraju. Nie pamiętam niestety, ile mogłam mieć wtedy lat, ale był to okres podstawówki, więc mogłam mieć około 12 lat. Wraz z przyjaciółką bawiłyśmy się na jej ogromnym podwórku, na którym znajdowało się wiele dużych i starych drzew, budynków gospodarczych oraz zakamarków, które można było wykorzystać w zabawie.
Tego dnia bawiłyśmy się w "poszukiwanie skarbów", grę, w którą zawsze uwielbiałam się bawić. Polegała ona na tym, że chodząc po podwórku szukałyśmy znaków, takich jak patyczki leżące na ziemi i dziwnym trafem układające się w strzałkę, bądź wyjątkowe spośród pozostałych źdźbło trawy wskazującej jakiś kierunek.
Wiem, wiem, co myślicie, zabawa jak każda inna, ale z naszą ogromną wyobraźnią potrafiłyśmy się tak bawić godzinami biegając od wyjątkowego kamyczka do rysy zrobionej lata temu przez przypadek na desce z drzwi od stodoły.
Nie wiem, gdzie w tym momencie była moja przyjaciółka, ja natomiast pobiegłam w zakamarek za stodołę i znalazłam kamyczek. Kamyczek wskazał mi deskę powyżej. Na desce była strzałka w górę. Na ułamek sekundy zanim podniosłam głowę do góry, nagle przyszło mi do głowy tylko jedno, wyraźne zdanie.
Ala ma kota.
Spojrzała w górę.
Przeczytałam dokładnie to samo zdanie w chmurach.
W chmurach.
Pisane małymi literami.
Ala ma kota.
Napis był wyraźny, jednak po chwili wiatr zaczął rozmywać chmury i zniknął. Nie wiem gdzie wtedy była moja przyjaciółka, nie pamiętam nawet, czy komukolwiek o tym wtedy opowiedziałam.
Czasami sama się zastanawiam wspominając tą sytuację, czy to nie była przypadkiem tylko i wyłącznie moja własna wyobraźnia.
Nie była.
Pamiętam, co widziałam.
Spojrzałam na ten napis w taki sam sposób, jak na kamyczki, źdźbło trawy czy rysę w desce. Uznałam wtedy, że dokładnie to miałam znaleźć i gra się dla mnie zakończyła.
A więc, pytanie do Was drodzy Państwo, czy słyszeliście o podobnej osobliwej sytuacji? O kimś, kto dziwnym trafem widział coś, co fizycznie i logicznie nie powinno istnieć? I co myślicie o tym, że dokładnie te słowa wyryły się w moim dziecięcym umyśle na ułamek sekundy zanim spojrzałam w niebo?
Pozdrawiam Serdecznie.
[...]
Odpowiedzieliśmy autorce e-maila, że z taką sytuacją "napisu na niebie" nie spotkaliśmy się, ale znaki na niebie - jak najbardziej. Wkrótce będzie o takiej właśnie sytuacji w związku z Projektem KONTAKT - opowiemy o niej w najbliższym odcinku LIVESTREAM FN.
czytaj dalej
Witam. W 1996 r zaobserwowałam niezwykłe zjawisko. Nie potrafię określić,czym ono mogłoby być, duchem, nieznaną istotą czy urządzeniem. Późnym wieczorem, gdy domownicy położyli się do snu, kończyłam mycie podłogi w kuchni. Postanowiłam poczekać aż podłoga wyschnie i poukładać kilka drobiazgów na swoje miejsce, po czym także przygotować się do snu.
W międzyczasie usiadłam, dopijałam herbatę i kończyłam rozwiązywanie krzyżówki. W pewnym momencie ogarnęło mnie nieprzyjemne uczucie. Miałam wrażenie, że ktoś intensywnie wpatruje się we mnie. Gdy rozejrzałam się, zobaczyłam w odległości niecałych 2 metrów ode mnie wiszące w powietrzu-no właśnie co? Miało kształt prostokąta o wymiarach więcej nieco niż metr na pół metra.
Wnętrze wypełnione czymś w rodzaju wody, półprzejrzyste, z przesuwającymi się nieustannie drobnymi i równymi falami. Sprawiało , chyba przez ten ruch fal, wrażenie żywego. Początkowo pomyślałam, że coś się stało z moimi oczami. Rozejrzałam się wokół i ponownie spojrzałam w tamto miejsce. Wzrok okazał się być w porządku, prostokąt niestety dalej był. Zerwałam się szybko z krzesła i zdumiona patrzyłam na to "coś". Byłam tak zaskoczona, że , pomimo wielkiego strachu, nie krzyczałam. I w pewnym momencie pomyślałam, że jeżeli to zaraz nie zniknie, to dostanę zawału. Tylko tak pomyślałam i prostokąt zniknął, ku mojej uldze. Odniosłam wrażenie, że to, czymkolwiek nie było ,zrozumiało moją myśl. Pomimo upływu czasu nadal nie wiem , co widziałam. Może ktoś jeszcze widział podobne zjawisko ? Pozdrawiam.
M. {dane do wiad. FN]
[...] Witajcie , od teściowej uzyskałem informacje o" Potworze", wczoraj teściowa opowiedziała mi od swoich koleżanek jak 4 lata temu jechały samochodem na trasie Nakło -Mieczkowo i zobaczyły coś co wskoczyło im na maskę ( było już ciemno godz 19.00 ) trzymało się i oderwało od maski wskoczyło na drzwi i jak zbliżali się do pobliskiej wioski zobaczyli latarnie to coś spontanicznie wyskoczyło (niby darły się jak jakieś wariatki ) ALE CZEMU NAPISAŁEM TO DZISIAJ ? Bo teściowa usłyszała te same informacje, wczoraj od jakiegoś gościa który jechał samochodem na tym odcinku około 18.00 i zobaczył coś co stało koło drzewa na 2 nogach było owłosione , miało rogi i białe oczy , jak to zobaczył to wcisnął gaz szkoda że nie miał kamery samochodowej ... Wiem nie uwieżycie mi ale moja teściowa tego nie wymyśliła bo nawet gadałem z tym facetem , uch strachu się wczoraj najadłem co o tym myślicie ? Nawet zobaczyłem na waszej stronie podobny wątek, koło Poznania .
[dane do wiad. FN]
[...] Witam! Moja historia o snach proroczych, może Was też zainteresować. Śniłem że idę ulicą która biegnie od rzeki w kierunku mego bloku, i gdy chciałem coś powiedzieć z moich ust tryskała krew. Gdy spojrzałem za siebie widziałem bardzo dużo tej krwi na ziemi i chodniku. Zszedłem do podziemi mego bloku, które w rzeczywistości nie istnieją. było to podobne do podziemnego garażu pusta przestrzeń z bardzo wieloma filarami. Przy jednym z filarów siedziały dwie ubrane w stroje z epoki pielęgniarki. Mimo tryskającej krwi zapytałem się jednej z nich skąd ta krew co się dzieje! Odpowiedziała mi że "tyle krwi musi być..". Obudziłem się a że to było po północy a do pracy miałem na 06.00 zasnąłem ponownie. Rano już w pracy pytałem się kolegów czy mieli kiedyś coś takiego, śmiali się ze musiałem sporo wypić. Przez całą pracę nie myślałem już o śnie. Po pracy przed obiadem miałem zwyczaj chwilę się położyć , może nawet się zdrzemnąłem, kiedy zadzwonił mój brat i się drze " w USA WOJNA!" włącz szybko telewizor i wtedy zobaczyłem jak drugi samolot uderza w WTC, był dzień 10.09.2001 roku. Przez cały dzień zapomniałem o tym śnie , ale w tym momencie przypomniałem sobie każdy szczegół i pamiętam ten sen do dzisiaj i słowa pielęgniarki"..Tyle krwi musi być..". No to tyle mojej historii. Pozdrawiam.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...]Witam, Przeczytałem ostatnio u Was list "Proroczy sen". Mam pewną własną teorię na temat taki snów, ale najpierw chciałbym się podzielić z Wami moim przeżyciem.
To było w latach dziewięćdziesiątych. Nie pamiętam daty, było w każdym razie ciepło. Mieszkałem wtedy w Sępólnie Krajeńskim. Na dziesiątą byłem umówiony z kolegą gdzieś w mieście. Jakoś jednak zaspałem i miałem bardzo dziwny sen. Otóż śniło mi się że prowadzę jakiś samochód, nagle uderzam w coś, tracę kontrolę nad pojazdem i tu sen się urwał.
Dziwne było w tym śnie to, że to poczułem fizycznie to uderzenie. Nawet dziś mam przed oczami pojedyncze obrazy z tego snu. Parę godzin później dowiaduję się o wypadku który miał miejsce w samym centrum. Kierujący samochodem tarpan jadąc w kierunku Więcborka po minięciu placu zwycięstwa uderzył w wysoki krawężnik na łuku drogi. Samochód podskoczył i uderzył w ścianę zabijając kobietę na miejscu. Odbił się od ściany i zaklinował po drugiej stroni ulicy pomiędzy latarnią a budynkiem.
Wszystko wydarzyło się właśnie w porze w której miałem właśnie iść tamtą drogą.
Być może coś przekręciłem, wszak minęło już sporo czasu.
https://www.google.com/maps/@53.4521583,17.5317836,3a,75y,203.88h,83.26t/data=!3m6!1e1!3m4!1sBAiIMjrArfrWefrjiCoEqw!2e0!7i13312!8i6656
A teraz trochę o snach i zjawisku dejavu, które uważam że są połączone. Wszystko zaczęło się gdy pierwszy raz obejrzałem "Matrixa" i odpowiedź na stwierdzenie Neo. "Chyba miałem dejavu" - "Znów coś zmieniają" dała mi dużo do myślenia.
Wniosek kiełkował lata i w końcu wydał mi się bardzo prawdopodobny. Postaram się go objaśnić najprościej jak można.
Przypadek 1.
W naszym otoczeniu pojawia się podróżnik w czasie. Nie musi nic zmieniać. Same jego pojawienie powoduje zmianę. Gdy podróżnik opuszcza nasz czas czasoprzestrzeń wokół nas wraca tak jakby do poprzednich ustawień, tak jakby podróżnika nigdy nie było. Dla nas takie zdarzenie może wywołać dejavu.
Przypadek 2.
W naszym otoczeniu pojawia się podróżnik w czasie i coś zmienia. Tutaj można rozpuścić wyobraźnię i poszukać zmian efektu motyla. W zależności od czasu przebywania podróżnika w naszym otoczeniu, ilość zmian będzie rosnąć wykładniczo w stosunku do czasu w którym go nie ma. Podróżnik wraca, a czasoprzestrzeń musi załatać cały bałagan. Nam pozostają mgliste wspomnienia i dziwne sny.
Pozostaje nam interpretacja czy zmiany których dokonał podróżnik zaistniały w naszej rzeczywistości - wtedy dziwne sny które mieliśmy są ze świata przed zmianami dokonanymi przez podróżnika a my żyjemy w zmienionej rzeczywistości.
W przeciwnym wypadku mamy dziwne wspomnienia rzeczy, które wydarzyły się podczas gdy podróżnik coś zmieniał.
Oba warianty wydają mi się całkiem logiczne. Tłumaczą dlaczego nie ma podróżników w czasie, tłumaczą też niektóre dziwne sny. Był pewien okres że miałem mnóstwo dziwnych snów. Od normalnych odróżnia je ogromna ilość szczegółów i dziwna świadomość, a nawet pozostająca po nich tęsknota. Do dziś się zastanawiam nad dwoma zdarzeniami i nie wiem czy wydarzyły się naprawdę czy są tylko snem który pamiętam ponad dwadzieścia lat. Od dawna nie mam wrażenia dejavu, nie mam też takich snów.
W ostatnim, który miałem kilka lat temu śniła mi się jakby inwazja. Gdzieś uciekałem z żoną, na ulicach było pełno zielonych transporterów z białymi napisami UN a jakiś rosyjski żołnierz wskazywał gdzie mamy się udać.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
E-mail dotarł do FN 12 marca 2019 11:01 AM
Poniżej plan sytuacyjny przysłany przez autora historii.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
Teleskop Webba sfotografował UFO?
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.